Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Redukcja mikroplastiku w Morzu Bałtyckim, czyli o projekcie FanpLESStic-sea

Rekomendowane odpowiedzi

Spółka Gdańskie Wody wraz z Gdańską Infrastrukturą Wodociągowo – Kanalizacyjną są partnerami
w międzynarodowym projekcie badawczym FanpLESStic-sea, którego celem jest zmniejszenie ilości mikroplastiku w wodach Morza Bałtyckiego.

Projekt badawczy realizowany jest od stycznia 2019 roku. Jego zakres obejmują działania, których głównym celem jest zmniejszenie ilości mikrodrobin tworzyw sztucznych odprowadzanych z lądu do morza oraz likwidacja ich potencjalnego źródła.

Projekt ma także zwiększyć świadomość oraz poszerzyć wiedzę o źródłach i drodze jaką przebywa mikroplastik, który ostatecznie trafia do morza. Zostaną wykonane badania zawartości mikrodrobin plastiku w próbkach wody powierzchniowej pobranych z miejsc o dużym wpływie antropogenicznym oraz z takich, które uznawane są za ekologicznie czyste. Przebadane zostaną także próbki wody pitnej i ścieków. Ponadto w ramach projektu zweryfikowana zostanie możliwość wykorzystania opłacalnych metod i technologii redukcji zawartości mikroplastiku w środowisku wodnym.

Mikroplastik – wielki problem

Jednym z największych wyzwań ekologicznych XXI wieku, które stoją przed nami to zanieczyszczenie wód oceanicznych i morskich odpadami, wśród których plastik jest najliczniejszy. Degradacja plastikowych odpadów jest źródłem mikroplastiku, który mylony przez organizmy wodne z pożywieniem trafia wyżej w łańcuchu troficznym, docierając również do nas. FanpLESStic-sea to innowacyjny projekt badawczy, którego celem jest zmniejszenie zanieczyszczenia wód oraz poznanie jego przyczyn.

Hydrofitowe oczyszczanie narzędziem walki z mikroplastikiem

Gdańskie Wody zbudują pilotażową stację, na której prowadzone będą badania nad skutecznością hydrofitowego oczyszczania wód opadowych z mikroplastiku. Metoda ta polega na wykorzystaniu odpowiednich odmian roślin hydrofitowych oraz złóż filtracyjnych do oczyszczania wody z obecnych
w niej zanieczyszczeń.

Projekt FanpLESStic-sea to partnerstwo 8 krajów nadbałtyckich: Szwecji, Finlandii, Norwegii, Danii, Polski, Łotwy, Litwy i Rosji. Polskimi przedstawicielami są dwie spółki z Gdańska – GIWK oraz Gdańskie Wody. Całkowity budżet projektu wynosi 2 968 068,80 EUR i współfinansowany jest ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Interreg Region Morza Bałtyckiego 2014-2020.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W niektórych miejscach Europy poziom radioaktywnego cezu w mięsie dzików jest tak wysoki, że ich mięsa nie wolno przeznaczać do konsumpcji dla człowieka. Co gorsza, ten wysoki poziom utrzymuje się od 30 lat, mimo że z zarówno nasza wiedza na temat cezu oraz badania innych zwierząt leśnych wskazują, że powinien on spadać. Problem znany jest jako paradoks dzika i został on szczegółowo opisany przez naukowców z Uniwersytetu Leibniza w Hanowerze i Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu.
      Uczeni przyjrzeli się dzikom żyjącym w Bawarii. Poziom cezu w ich mięsie wynosi od 370 do 15 000 Bq/kg (bekereli na kilogram). Przepisy dopuszczają poziom radioaktywności rzędu 600 Bq/kg, zatem normy w mięsie dzików są przekroczone nawet 25-krotnie. Badacze porównali stosunek izotopów cezu 135 i 137 w mięsie dzików z Bawarii i stwierdzili, że za zanieczyszczenie odpowiedzialne są z w znacznej mierze... testy broni jądrowej. To zaskakujące stwierdzenie, gdyż dotychczas sądzono, iż głównym źródłem zanieczyszczeń jest opad radioaktywny pochodzący z Czernobyla. Tymczasem okazało się, że to testy sprzed 60 lat odpowiadają za od 10 do 68 procent radioaktywności mięsa przekraczającego normy, a w niektórych przypadkach to sam opad z testów broni jądrowej wystarczył, by normy zostały przekroczone. W sumie aż 25% zbadanych próbek mięsa zawierało tak dużo radioaktywnego cezu pochodzącego z prób broni jądrowej, że normy w nich byłyby przekroczone nawet wówczas, gdyby nie doszło do katastrofy w Czarnobylu.
      Po wypadku w Czarnobylu poziom zanieczyszczenia gleby w Bawarii znacząco wzrósł, a zanieczyszczenie mięsa dzików nawet o 2 rzędy wielkości przekraczało normy. Mięso innych dzikich zwierząt, jak jeleni, również było zanieczyszczone, ale u nich poziom radioaktywności znacząco spada. U dzików tak szybkiego spadku nie zauważono, co więcej, był on wolniejszy niż tempo półrozpadu cezu.
      Zdaniem naukowców poziom radioaktywnego cezu w mięsie dzików nie spada, gdyż zwierzęta te ryją w ziemi i żywią się m.in. podziemnymi grzybami, które w odpowiednich warunkach mogą akumulować cez. Cez – zarówno ten z testów broni jądrowej, jak i z katastrofy w Czernobylu – wciąż trafia z gleby do pożywienia dzików.
      Również w Polsce mięso dzikich zwierząt zanieczyszczone jest pierwiastkami radioaktywnymi. W naszym kraju regionem o szczególnie dużym poziomie zanieczyszczeń jest region Opola. Po raz pierwszy udowodniliśmy, że rejonie tym, w którym występuje najwyższy poziom promieniowania gamma w Polsce, aktywność cezu-137 w tkance mięśniowej wszystkich trzech badanych gatunków rośnie w czasie, piszą autorzy badań przeprowadzonych w 2022 roku. Badane przez nich gatunki to dzik, sarna europejska i jeleń szlachetny.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W każdej próbce wody pobranych z 30 mazurskich jezior znaleziono mikroplastik, a jego ilość w wodzie była ściśle związana ze stopnie zurbanizowania linii brzegowej, informują naukowcy z Uniwersytetu w Białymstoku. Badania prowadzone były w ramach studiów doktoranckich Wojciecha Pola pd kierunkiem doktora habilitowanego Piotra Zielińskiego. Uzyskane wyniki pozwoliły na opracowanie uniwersalnego wskaźnika potencjalnego zagrożenia jezior mikroplastikiem na podstawie zurbanizowania linii brzegowej.
      Z każdego badanego zbiornika, pobieraliśmy 30 litrów wody ze strefy pelagialu, czyli oddalonej od brzegu. Następnie próbka była zagęszczana, a potem badana w naszym wydziałowym laboratorium, gdzie z użyciem oleju rycynowego izolowaliśmy plastik, odfiltrowując go na filtrach z włókna szklanego (klasy GF/C). Następnie, już bezpośrednio na filtrach, plastik był zliczany a każda drobina opisywana pod kątem wielkości, koloru i formy. Stopień zanieczyszczenia został przez nas określony w liczbie fragmentów mikroplastiku na litr wody, wyjaśnia Wojciech Pol. W badanych jeziorach stwierdzono od 0,27 do 1,57 kawałków mikroplastiku na każdy litr wody.
      Naukowcy badali też morfologię, cechy hydrologiczne oraz zasobność jezior z substancje odżywcze, analizowali zagospodarowanie zlewni, linię brzegową, natężenie turystyki i wydajność oczyszczalni ścieków.
      Badacze zauważyli, że parametry jezior takie jak kształt, wielkość, głębokość czy bogactwo substancji odżywczych nie mają większego związku z zagęszczeniem plastiku. Istnieje jednak związek pomiędzy połączeniami jezior a ilością mikroplastiku. Im dalej jezioro znajduje się w ciągu zbiorników połączonych rzekami i kanałami, tym większe w nim zagęszczenie mikroplastiku.
      Szczegóły pracy zostały opublikowane na łamach Science of The Total Environment.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pierwsze ogólnoświatowe badania zanieczyszczeń pyłem zawieszonym PM2.5 wykazało, że jedynie na 0,18% powierzchni Ziemi stężenie pyłu zawsze jest niższe niż określona przez WHO granica bezpieczeństwa. A czystym powietrzem oddycha zwykle tylko 0,001% ludzkości.
      Autorzy badań, naukowcy z kanadyjskiego Monash University zauważyli również, że o ile w ciągu dwóch pierwszych dekad XXI wieku stężenie PM2.5 w powietrzu nad Europą i Ameryką Północną zmniejszyło się, to wzrosło nad Azją Południową, Australią, Nową Zelandią, Ameryką Południową i Karaibami. Średnio globalnie normy PM2.5 są przekroczone przez 70% roku.
      Za pomocą metod maszynowego uczenia zintegrowaliśmy wiele danych meteorologicznych i geologicznych, by ocenić dzienną koncentrację PM2.5 na obszarach o wymiarach 10x10 kilometrów obejmujących całą planetę. Braliśmy pod uwagę lata 2000-2019 i skupiliśmy się na miejscach, gdzie poziom PM2.5 przekraczał 15 µg/m3, czyli poziom bezpieczeństwa określony przez WHO. Trzeba dodać, że poziom ten budzi kontrowersje, mówi główny autor badań Yuming Guo.
      Naukowcy zauważyli też, że globalna ilość PM2.5 nieco spadła w badanym okresie. Do roku 2019 koncentracja pyłów powyżej 15 µg/m3 utrzymywała się przez ponad 70% dni w roku, ale na południu i wschodzie Azji było to ponad 90% dni.
      Średnia globalna koncentracja w latach 2000–2019 wynosiła w skali globu 32,8 µg/m3. Najwyższa była zaś w na wschodzie (50,0 µg/m3) i południu (37,2 µg/m3) Azji. Na trzecim miejscu znajdowała się północna Afryka ze średnim stężeniem 30,1 µg/m3. Najniższe średnie roczne stężenia zanotowano zaś w Australii i Nowej Zelandii (8,5 µg/m3), Oceanii (12,6 µg/m3) oraz Ameryce Południowej (15,6 µg/m3).

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Największe zwierzę, jakie kiedykolwiek żyło na Ziemi, pochłania olbrzymią liczbę najmniejszych kawałków plastiku, donoszą naukowcy z Uniwersytetu Stanforda. Płetwal błękitny i inne walenie wchłaniają więcej mikroplastiku, niż dotychczas sądzono. I niemal cały mikroplastik, jaki trafia do ich organizmów, pochodzi z ich pokarmu, a nie z wody, którą filtrują.
      Uczeni ze Stanforda opublikowali na łamach Nature Communications wyniki badań, w czasie których skupili się na płetwalach błękitnych, płetwalach zwyczajnych oraz humbakach i ilości mikroplastiku, który trafia do ich organizmów. Naukowcy stwierdzili, że zwierzęta żerujące u wybrzeży Kalifornii pożywiają się głównie na głębokościach od 50 do 250 metrów. To jednocześnie ten obszar wód oceanicznych, w którym występuje najwięcej mikroplastiku. Na podstawie badań uczeni oszacowali, że każdego dnia przeciętny płetwal błękitny pochłania około 10 milionów kawałków mikroplastiku.
      Płetwale błękitne znajdują się niżej w łańcuchu pokarmowym, niż można by wnioskować z rozmiarów ich ciała. To oznacza, że są bliżej oceanicznego plastiku. Łączy je z nim jedno kryl. Kryl pochłania plastik, płetwale zjadają kryl, mówi współautor badań Matthew Savoca.
      Humbaki żywią się głównie rybami i pochłaniają codziennie około 200 000 kawałków mikroplastiku, chociaż te osobniki, które jedzą głównie kryl, spożywają dziennie do 1 miliona fragmentów. Z kolei płetwale zwyczajne, których dietę stanowi i kryl i ryby, mogą codziennie wchłaniać od 3 do 10 milionów kawałków mikroplastiku. Savoca zauważa, że w jeszcze gorszej sytuacji są te zwierzęta, które żerują w bardziej zanieczyszczonych wodach, jak np. Morze Śródziemne.
      Co więcej, mikroplastik trafia do organizmów waleni głównie z pożywieniem, a nie z filtrowaną przez nie wodą. A to dodatkowy powód do zmartwień. Specjaliści obawiają się, że przez mikroplastik walenie mogą nie otrzymywać odpowiedniej ilości składników spożywczych. Musimy przeprowadzić dodatkowe badania, by dowiedzieć się, czy kryl, który wchłonął mikroplastik, nie ma przypadkiem mniej tłuszczu, podobnie zresztą nie wiemy, czy mikroplastik zjadany przez ryby nie powoduje, że są one mniej pożywne. Pochłaniając mikroplastik zwierzęta te mogą bowiem otrzymywać sygnał, że już się najadły, stwierdza główna autorka badań, Shirel Kahane-Rapport. Jeśli ryby i kryl są mniej tłuste, oznacza to, że każde polowanie – które związane jest z dużym wydatkiem energetycznym – przynosi waleniom mniej kalorii, co może być dla nich szkodliwe. Jeśli obszar, w którym polują, jest pełen żywności, ale jest to żywność uboga w składniki odżywcze, to polowanie jest marnowaniem energii, zjadają śmieci. To tak, jakby trenować do maratonu, odżywiając się w tym czasie żelkami, dodaje Kahane-Rapport.
      Goldbogen Lab, w którym prowadzono badania, od ponad dekady zbiera i analizuje dane dotyczące waleni. Naukowcy badają jak wiele walenie jedzą, w jaki sposób się odżywiają, dlaczego są tak duże, jak pracują ich serca. Teraz zakres badań rozszerzono o mikroplastik, który jest coraz poważniejszym problemem w morzach i oceanach. Mamy tutaj zwierzęta, których populacja z olbrzymim trudem odradza się po okresie polowań, a które muszą mierzyć się z wieloma innymi problemami wywoływanymi przez człowieka, piszą autorzy badań.
      Problem plastiku w morskim łańcuchu pokarmowym znany jest od 50 lat. Dotychczas mikroplastik został znaleziony w organizmach co najmniej 1000 morskich gatunków. Jego wpływ na walenie jest szczególnie niepokojący, gdyż zwierzęta ta pochłaniają jego olbrzymie ilości.
      Uczeni będą chcieli zbadać, co dzieje się z mikroplastikiem trafiającym do organizmów waleni. Może on podrażniać żołądek. Może trafiać do krwioobiegu. A może jest w całości wydalany. Tego wciąż nie wiemy, przyznaje Kahane-Rapport. Naukowcy zbadają też, jak mikroplastik wpływa na wartość odżywczą gatunków kluczowych nie tylko dla waleni, ale i innych zwierząt ważnych z ekologicznego punktu widzenia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Bartłomiej Kubkowski chce jako pierwszy człowiek na świecie przepłynąć wpław z Kołobrzegu do miasta Kaseberga w Szwecji. Wyruszył w poniedziałek po godzinie 8. Odległość 170 km zamierza pokonać w czasie poniżej 60 godzin. Ponad połowę trasy ma już za sobą.
      Ze względu na coraz większe zmęczenie druga doba będzie dla pływaka trudniejsza. Na razie sprzyja mu pogoda: świeci słońce, a dzięki temu, że prawie nie ma wiatru, fala jest minimalna.
      By wyczyn Bartłomieja Kubkowskiego trafił do Księgi rekordów Guinnessa, towarzysząca mu ekipa na łodzi asekuracyjnej nie może mu udzielać pomocy (poza podawaniem jedzenia czy napojów).
      Kubkowski przygotowywał się rok. Przez złe warunki pogodowe parę razy przekładał wydarzenie.
      Jeśli ktoś chce sprawdzić, gdzie aktualnie znajduje się pływak, może wejść na stronę stronę Marine Traffic i wpisać nazwę łodzi James Cook [PL].
      Giżycczanin zadedykował swój wyczyn dzieciom z fundacji Cancer Fighters, w której jest od 2 lat wolontariuszem. Dla mnie to tylko 3 dni wysiłku, a dla wielu z tych małych wojowników to miesiące, a czasami nawet lata walki z chorobą, na którą chciałbym zwrócić uwagę. Moi partnerzy i sponsorzy podczas wyścigu również dokładają cegiełkę na fundację. Dlatego, jeżeli chcesz wesprzeć moją inicjatywę, zapraszam Cię do przelania dowolnej kwoty na tę zbiórkę, z której 100% trafi dla naszych małych wojowników - zachęca pływak na stronie na portalu Pomagam.pl. Dotąd na szczytny cel udało się zebrać ponad 28,6 tys. zł.
      Dotąd nikt nie pokonał w Bałtyku aż tak dużego dystansu. Warto przypomnieć, że przed 5 laty Sebastian Karaś pokonał w 28 godz. i 30 min około 100 km z Kołobrzegu do Bornholmu.
      Los pokrzyżował plany...
      Niestety, tym razem próba się nie powiodła, ale jak powiedział Bartłomiej Kubkowski, jest jeszcze przyszły rok i to na pewno nie ucieknie. Wczoraj we wpisie na FB chwilę po godz. 18 pływak poinformował: ze względu na mocne prądy i pogarszającą się pogodę ostatnie 50 km pokonywałbym od 25 do nawet 60 h. Za namową kapitana i po konsultacji z moim zespołem podjąłem decyzję o wycofaniu się. Po 32 godzinach i 30 minutach. Dziękuję wszystkim za wsparcie.
      Dla dzieci zebrano na Pomagam.pl niemal 95 tys. złotych (kwota wciąż rośnie).

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...