Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Apokalipsa owadów, entomolodzy-amatorzy biją na alarm

Recommended Posts

Przez dekady byli postrzegani jako nieszkodliwi dziwacy. Teraz ich hobby stało się bezcennym zbiorem danych naukowych i powodem do wszczęcia alarmu. Mamy oto dowód, że właśnie zachodzi jedno z największych wymierań od czasu dinozaurów.

Mowa tutaj o Towarzystwie Entomologów-Amatorów z Krefeld przy granicy niemiecko-holenderskiej, którego członkowie od 1982 roku zbierają okazy owadów w swojej okolicy. Od 1982 roku pułapki na owady, które sami produkujemy zostały przez nas ustandaryzowane i są ściśle kontrolowane. Wszystkie są tych samych rozmiarów, wykonane z tych samych materiałów, ustawiamy je w tych samych 63 lokalizacjach i opróżniamy w tych samych momentach, mówi prezes Towarzystwa Marin Sorg.
Siedziba Towarzystwa mieści się w budynku byłej szkoły. To tam, do pomieszczeń chronionych przed nadmiarem światła za pomocą grubych kotar trafiają zebrane okazy.

Kolekcja stworzona przez entomologów-amatorów składa się obecnie z 80 milionów okazów. To więcej niż jakiekolwiek inne zbiory na świecie. Nawet amerykański Smithsonian Institution czy londyńskie i paryskie Muzeum Historii Naturalnej mogą pochwalić się „jedynie” 30 milionami okazów.

Entomolodzy z Krefeld są dumni ze swoich zbiorów i jednocześnie przerażeni tym, co zaważyli. Alarmują, że od kiedy prowadzą badania masa chwytanych owadów latających zmniejszyła się o 76%. Na potwierdzenie tych słów technicy z laboratorium pokazują dwie pułapki. W tej z roku 1994 złapało się 1400 gramów owadów. W tej współczesnej jest ich zaledwie 300 gramów.

To, z jak szybkim spadkiem mamy do czynienia, zauważyliśmy w 2011 roku. I od tamtego czasu jest coraz gorzej, mówi Sorg.
Entomolodzy z Krefeld już przed laty bili na alarm, jednak ich głos nie przebijał się do opinii publicznej. Media zajmowały się wówczas zagrożeniami wiszącymi nad wielkimi ssakami, a ludzie tacy jak Sorg i jego koledzy byli postrzegani jako dziwacy niemający wiele wspólnego z nauką.

W tym samym 2011 roku, pod drugiej stronie granicy, w Holandii, profesor Hans de Kroon próbował wyjaśnić zagadkę zmniejszającej się populacji ptaków. Wysunął hipotezę, że ma to związek z coraz mniejszą dostępnością pożywienia, szczególnie owadów. Jednak nie miał dostarczających dowodów. Wtedy skontaktowali się ze mną koledzy z Krefeld i powiedzieli, że mają dane, że widzą olbrzymie spadki, że są zaniepokojeni i poprosili mnie o analizę danych. Tak się to wszystko zaczęło, mówi de Kroon.

Naukowiec zaczął szukać przyczyn szybkiego spadku populacji owadów i odkrył jedną z nich. To intensywne rolnictwo. Cóż z tego, że w okolicy istnieje rezerwat przyrody, gdy zaraz za jego granicami, po drugiej stronie drogi uprawiane są buraki cukrowe, a pola są ciągle poddawane opryskom. Rezerwat nie jest więc chroniony tak, jakby się wydawało, mówi Sorg. Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że w Europie Zachodniej obszary naturalne stają się coraz mniejsze, a rolnictwo jest niezwykle wrogie owadom. Owady nie mają pożywienia i są trute. A obszary chronione są coraz bardziej i bardziej izolowane. Owady nie są w stanie przenosić się między nimi. To dla nich zbyt daleko, dodaje profesor Kroon. Uczony nie ma wątpliwości, że przyczyny zanikania owadów, a co za tym idzie, zanikania ptaków, są antropogeniczne. Obawia się, że przekroczyliśmy granicę, spoza której nie ma już odwrotu, że utrata bioróżnorodności jest bezpowrotna.

Dane z Krefeld odegrały też główną rolę w metaanalizie przygotowanej przez australijskich naukowców z Uniwersytetów w Sydney i Queensland.

Przeprowadzili oni syntezę 73 badań nad insektami, jakie ukazały się w ciągu ostatnich 40 lat. Badania obejmowały cały świat. Na podstawie tej analizy Australijczycy obliczyli, że obecnie zagrożonych wyginięciem jest 40% gatunków owadów, a każdego roku kolejny 1% jest dodawany do tej listy. Owady stanowią 2/3 wszystkich gatunków lądowych. Mamy więc do czynienia z największym wymieraniem od czasów dinozaurów.

Głównymi przyczynami takiego stanu rzeczy są utrata habitatów, zajmowanie kolejnych obszarów pod intensywną produkcję rolną, urbanizacja, zanieczyszczenie środowiska głównie przez pestycydy i nawozy, wprowadzanie przez człowieka gatunków inwazyjnych oraz zmiana klimatu.

Jeśli nie zmienimy sposobu produkcji żywności, w ciągu kilku dekad owady jako cała gromada, znajdą się na skraju zagłady, stwierdzili australijscy uczeni.


« powrót do artykułu

Share this post


Link to post
Share on other sites
16 minut temu, bea napisał:

A co mi szkodzi zmniejszona populacja ptaków? Dlaczego mam się tym przejmować? Mnie tam one do niczego niepotrzebne, tylko srają i hałasują.

 

8 minut temu, bea napisał:

Jeśli naukowcy chcą, aby zwykli ludzie przejmowali się takimi rzeczami, to powinni przede wszystkim tłumaczyć, w jaki sposób może to tym ludziom zaszkodzić. I na to chciałam zwrócić uwagę

Więc wyłącz "wrażenia" a włącz "myślenie"!

Edited by 3grosze

Share this post


Link to post
Share on other sites

Pusty post

4 minuty temu, bea napisał:

A może sam je włącz?

Mam myśleć za Ciebie?

Edited by 3grosze
  • Haha 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Gdyby zniknęły komary z powierzchni Ziemi, nie płakałbym z tego powodu. I chyba 99,99% ludności też nie.

P. S. Tak samo muchy.

Edited by mankomaniak
  • Like (+1) 1

Share this post


Link to post
Share on other sites
16 minut temu, Szedar napisał:

Nie jesteśmy pępkiem wszechświata. Warto to zrozumieć na samym początku.

Nie, nie jesteśmy, tak samo jak komary i muchy. I ptaki. Śmieszy mnie np. gdy czytam, że trzeba zrezygnować z wiatraków tam, gdzie ptaki maja swoje trajektorie lotu od setek lat. Jak są tak głupie, że nie widzą wiatraka i nie potrafią zmienić trajektorii, to niech zginą pod tymi wiatrakami. Pasożyty to też małe robaczki, które dziesiątkowały ludzkość przez stulecia. To ich tez zabijać nie powinniśmy, bo nie wiadomo jakie byłyby skutki? Nie rozśmieszaj mnie. To że coś stworzyła natura, nie znaczy, że to jest dobre i powinno żyć. Jako ludzie powinniśmy zmieniać naturę na własną korzyść. 

Share this post


Link to post
Share on other sites
Godzinę temu, bea napisał:

A może sam je włącz? Chciałam pokazać, jak to wygląda z punktu widzenia laika, a tych mamy w społeczeństwie najwięcej

To, że jest wielu laików w społeczeństwie, nie jest żadnym argumentem. Nauka nie rządzi się regułami demokracji tylko dowodami i faktami. A te mogą być niepopularne i trudne do zaakceptowania "dla większości".  

Share this post


Link to post
Share on other sites
24 minuty temu, mankomaniak napisał:

Jako ludzie powinniśmy zmieniać naturę na własną korzyść. 

Manko!!! No to zjechałeś do poziomu  o.T.Rydzyka często  cytującego te słowa:

""A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!"

 

Share this post


Link to post
Share on other sites
25 minut temu, 3grosze napisał:

Manko!!! No to zjechałeś do poziomu  o.T.Rydzyka często  cytującego te słowa

Bo jest wiele rzeczy w Biblii prawdziwych i to jedna z nich. Ciekawe, że nikt z tych popaprańców w spódnicach nie przytoczy słów Jezusa z ŁK 14, 26:

<<Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem.>>

Bo głupi tłum nie zrozumie o co w tym wszystkim chodzi. Więc podają tylko to co jest dla nich wygodne. Tego cytatu nigdy nie usłyszymy w kościele, co dowodzi kolejny raz hipokryzji tej instytucji. 

Ale co chciałem powedzieć: Biblia jest fajna, jeśli umie się ją czytać w odpowiedni sposób. Nawet ten fragment jest bardzo głęboki. I ważne kto czyta. PISowski kościół to w zasadzie obraza dla tej księgi.

Share this post


Link to post
Share on other sites

OT, ale wytłumacz o co chodzi (Tobie też) w:

30 minut temu, mankomaniak napisał:

<<Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem.>>

usuwając zaprzeczenia, uczniem Jezusa może być ten kto nienawidzi ojca, matkę itd.

Edited by 3grosze

Share this post


Link to post
Share on other sites
13 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Naukowiec zaczął szukać przyczyn szybkiego spadku populacji owadów i odkrył jedną z nich. To intensywne rolnictwo. Cóż z tego, że w okolicy istnieje rezerwat przyrody, gdy zaraz za jego granicami, po drugiej stronie drogi uprawiane są buraki cukrowe, a pola są ciągle poddawane opryskom.

Możemy mieć tylko nadzieję że nasze technologie rozwiną się do tego poziomu, że zniwelują potencjalne negatywne skutki tego wymierania. Przykładowo widzę opcję zmodyfikowanych genetycznie roślin żeby nie trzeba było stosować żadnych szkodliwych dla owadów oprysków oraz modyfikacje genetycznie samych owadów - żeby zapylały a nie ginęły z powodu chorób, grzybów etc.  + jest jeszcze opcja sztucznego zapylania. Przypominam, że mimo iż jak najbardziej rozsądne jest maksymalne, możliwe dbanie o środowisko (ale też co innego klimat a co innego zwierzęta) co wymaga niewyobrażalnych wręcz zmian a funkcjonowaniu ludzkości to NIE WIEMY jak to wymieranie zwierząt na nas wpłynie (aczkolwiek, myślę że akurat w przypadku owadów można pewnie co nieco powiedzieć, bo są zapylaczami) a to oznacza, że nie możemy zakładać, że NA PEWNO doprowadzi nas to do jakiejś zagłady - metoda naukowa się kłania ;) Skoro nie wiemy co jest za "granicami wszechświata" to nie możemy jednocześnie mówić że na pewno piekło :P Niemniej wielkie wymieranie owadów to poważna sprawa i jest potencjalnie katastrofalna. 

3 godziny temu, Szedar napisał:

Bea, czy my jesteśmy na portalu Kopalnia Tajemnej Wiedzy Między Wierszami? Sądzę, że jednak na KW, a wiedza ma to do siebie, że nie jest wyrażana między wierszami.

haha, co za ironia losu xD 

Share this post


Link to post
Share on other sites
33 minuty temu, 3grosze napisał:

OT, ale wytłumacz o co chodzi (Tobie też) w:

Chodzi o to, że ten fragment jest zaprzeczeniem PISowskiej doktryny, że najważniejsza w życiu jest rodzina. Jezus zaprzecza temu - mówi, że aby iść jego drogą trzeba się uwolnić od rodziny. Dlatego pisowski kościół nigdy nie poda tego cytatu, będzie go chował jak długo się da. Będzie podawał tylko te cytaty, które są mu wygodne. Jak ten o panowaniu nad zwierzętami.

Share this post


Link to post
Share on other sites
3 minuty temu, Szedar napisał:

No tak. Łysenko wiecznie żywy...

Pewno, nie ma to jak rzucać jakieś pozornie związane z tematem hasła (jak Łysenkizm) i udawać, że ma się nadzieję, że odbiorca pojmie błyskotliwość riposty.  Piękny przykład pseudointelektualizmu. 

7 minut temu, Szedar napisał:

No tak. Nadzieja umiera ostatnia. :)
Chociaż, kto wie? Ignorancja jest jak olbrzymi sterowiec. ;)

Ignorancja to jest brak wiedzy, a wiedza to z natury informacja historyczna, także chyba zły dobór słów bo nie można nazwać ignorantem kogoś kto nie posiada zdolności widzenia przyszłości :)  Może bardziej pasowałaby herezja? Np. "Chociaż, kto wie? Na heretyków spadnie olbrzymi kamień." albo coś w tym stylu. 

Share this post


Link to post
Share on other sites

Pomijając entymofobię,  którą widzę że niektórzy na tym forum posiadają i powinni ją leczyć, to przesłaniem tych badań, dla ludzi których obchodzi tylko własne Ja jest to, że jemy to samo od czego zdychają owady i jesteśmy tak samo truci w imię większych zysków producentów.

Share this post


Link to post
Share on other sites
19 minut temu, Szedar napisał:

Chcesz manipulować genami nie mając nawet teorii wzrostu? Tak, nie wiemy nawet dlaczego ziarno zamiast zgnić kiełkuje... Mizernie widzę to grzebanie w genach ślepca, ale skoro budujesz kościół...

Aha czyli denializm. Chcesz powiedzieć że sukcesy w zakresie GMO to tylko nic nie znacząca zabawa? Że rośliny większe i zdrowsze dla ludzi powstałe dzięki technologii GMO to jest mit? 

Share this post


Link to post
Share on other sites
3 godziny temu, bea napisał:

Taa, to widać ;)

 

To mało w życiu widziałeś

Muszę przyznać iż stwierdzenie że skoro mojego bloku ciągle latają owady to znaczy że nie znikają, i to że mnie irytują to najprowdopobniej nie są potrzebne, to świadczy o poziomie odpowiednio gruntowym.

Po przeczytaniu artykułu, jeśli Cię zaciekawił na tyle że został skomentowany, może warto poszperać głębiej troszkę i się dowiedzieć. google nie boli przecież. 

Wydaje się że miało być humorystycznie, tylko komentatorka nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji i jak bardzo może nam się odbić czkawką za 50 lat zmniejszona różnorodność biologiczna ziemi (nie tylko w kwestii owadów).

Share this post


Link to post
Share on other sites
Godzinę temu, Szedar napisał:

Chcę tylko powiedzieć, że nie masz najmniejszego pojęcia (nie martw się, ja też :)) jak "większe i zdrowsze" uzyskane dzięki GMO wpływa na nas (owszem, dostarcza energii, tu się niewątpliwie zgodzimy :), ale czy bardziej nie papra popapranych mózgów już nie wiem ;)), na całą biocenozę i takie tam. Ty oczywiście wiesz, bo tak mówi Twój kościół? :)

 

Z tymi wtrętami religijnymi to jest chyba jakaś projekcja bo jest dokładnie na odwrót. Ja staram się korzystać z metody naukowej i oczywiście z jej owoców - czyli prac badawczych które nie potwierdzają jakiegokolwiek negatywnego wpływu GMO na organizm człowieka i nawet nie ma teorii dot mechanizmów tego hipotetczynego wpływu (modyfikacje genetyczne/krzyżówki funkcjonują od setek lat). Badania  nad wpływem nowoczesnych mteod GMO są z okresu chyba 30 lat już... natomiast Ty uprawiasz wróżbiarstwo i skazałeś już ludzkość na straty i wszystkie informacje zw. z np. wymieraniem gatunków traktujesz jako oczywiste potwierdzenie twojej tezy. Taki sposób rozumowania jest znacznie bliższy religijnemu niż mój. Nie oznacza to oczywiście, że sytuacja z GMO nie może ulec zmianie, ale nauka na to nie wskazuje. Chyba, że przedstawisz mi jakieś wiarygodne badania nad wpływem GMO na mózgi, jak to okreslasz. Bo bez nich uprawiasz wróżbiarstwo pomieszane z denializmem. 

Share this post


Link to post
Share on other sites

W naszym interesie nie jest ochrona jakiegoś tam kwiatka czy motylka, tylko ograniczenie powodowanych przez nas zmian, które powodują ich wymieranie. Nie dlatego, że ktoś lubi sobie słuchać ćwierkania ptaszków, tylko dlatego, że po tych ptaszkach i robaczkach przyjdzie kolej na nas.

Edited by nantaniel

Share this post


Link to post
Share on other sites
54 minuty temu, nantaniel napisał:

W naszym interesie nie jest ochrona jakiegoś tam kwiatka czy motylka, tylko ograniczenie powodowanych przez nas zmian, które powodują ich wymieranie. Nie dlatego, że ktoś lubi sobie słuchać ćwierkania ptaszków, tylko dlatego, że po tych ptaszkach i robaczkach przyjdzie kolej na nas.

Racja, ale dodam też, że tego chyba nikt tutaj nie neguje :) W sensie, że zmiany klimatyczne w konsekwencji doprowadzą albo do ogromnego kryzysu albo wręcz wymarcia naszego gatunku. 

Share this post


Link to post
Share on other sites
Godzinę temu, Warai Otoko napisał:

Racja, ale dodam też, że tego chyba nikt tutaj nie neguje :) W sensie, że zmiany klimatyczne w konsekwencji doprowadzą albo do ogromnego kryzysu albo wręcz wymarcia naszego gatunku. 

Nie chodzi tylko o zmiany klimatyczne, ale także o zanieczyszczenia (m.in. plastikiem).

Share this post


Link to post
Share on other sites
15 godzin temu, Szedar napisał:

Pięknie. Wiesz ile prac badawczych nie potwierdzało negatywnego wpływu pewnych leków na je zażywających? Czasem po dziesiątkach lat wychodzą perełki. Pragnąłbym tylko tego, by na opakowaniu było wyraźnie napisane GMO, jak również tego, by istniały alternatywy bez owego oznakowania, bo osobiście z czachy kupuję te drugie właśnie.

Często podkreślasz wszędzie wagę metodologii oraz ścisłości metodologii różnych badań a sam korzystasz z co najmniej niejasnej metodologii weryfikacji informacji które włączasz do swoich poglądów. Nauka (że tak sie wyraże dla uproszczenia) popełnia błędy - oczywiscie, ale dzięki swojej metodologii właśnie - pozostaje najlepszych źródłem informacji. Widać że wybiórczo traktujesz fakty w zależności od tego czy pasują do "Twojego obrazka" czy nie. Rozumując zgodnie z Twoją logiką musiałbyś nie brać żadnych leków - bo czasem zdarzają sie pomyłki, albo nie stosować wielu technologii bo czasem zdarzają się różne wypadki etc. Skoro podejmuejsz decyzję na podstawie danych naukowych ponieważ traktujesz je jako najrzetelniejsze źródło informacji (chyba, że tak nie jest) - to nie powinieneś dokonywać takich wykluczeń i traktować GMO inaczej bo wtedy podejmujesz decyzję w oparciu o błąd poznawczy (a w zasadzie kilka tu widze - efekt potwierdzenie, skupienia i efekt ślepej plamki - w skrócie można powiedzieć że jest to wybiórczy - mam nadzieję - denializm). 

15 godzin temu, Szedar napisał:

Wybacz, nie ja. Sami to zrobiliśmy. Wszyscy. :)

Dlatego zarzucam ci wróżbiarstwo :) 

15 godzin temu, nantaniel napisał:

Nie chodzi tylko o zmiany klimatyczne, ale także o zanieczyszczenia (m.in. plastikiem).

Słusznie, pełna zgoda. Jedynie bezpośrednie konsekwencje  (dla człowieka) wymierania zwierząt są niejasne, bo jak pisałem w innym temacie nie wiadomo które gatunki i w jakiej ilości musiałby wymrzeć aby zagroziło to naszej egzystencji. Co nie zmienia faktu, że wymieranie jest konsekwencją zmian klimatu i zanieczyszczeń - czyli jest to marker. 

  • Like (+1) 1

Share this post


Link to post
Share on other sites
Godzinę temu, Szedar napisał:

Wybacz, ale to co uprawiasz, to czysta kazuistyka

Tak można odpowiedzieć na każdy zarzut ;P Czyli czysta erystyka :)

Godzinę temu, Szedar napisał:

Teraz GMO. Dostrzegam, że jeśli nie kościół, to przynajmniej fanklub GMO chcesz  założyć. Po pierwsze, przeczytaj jeszcze raz, co napisałem. Nie chodzi o to, że nie stwierdzono skutków ubocznych, ale o wpływ GMO na całą biocenozę.

a ja myślałem, że w tym zdaniu 

17 godzin temu, Szedar napisał:

Pięknie. Wiesz ile prac badawczych nie potwierdzało negatywnego wpływu pewnych leków na je zażywających? Czasem po dziesiątkach lat wychodzą perełki. Pragnąłbym tylko tego, by na opakowaniu było wyraźnie napisane GMO, jak również tego, by istniały alternatywy bez owego oznakowania, bo osobiście z czachy kupuję te drugie właśnie.

nie chodzi o biocenozę a właśnie wpływ na człowieka...

Natomiast co do biocenozy - znasz jakieś badania nad negatywnym wpływem GMO na biocenozę ? Czy znów wróżbiarstwo? 

Godzinę temu, Szedar napisał:

Skoro ekstrapolacje z istniejących trendów nazywasz wróżbiarstwem, to zarzucam Ci ignorancję, abisalną.

Ja też widzę ogromne zagrożenie i to że zmierzamy w stronę ogromnego kryzysu, ale nie można na tej podstawie stwierdzić  z całą stanowczością że NA PEWNO koniec z nami etc. przez to że ludzkość działa na wielu frontach między innymi fuzji i GMO. Możemy nie zdążyć, mogą się stać różne inne rzeczy, ale nie można mieć pewności ani nawet silnego przekonania. Alarmujące raporty są sygnałem do zmian, jak to się dalej potoczy - przyszłe pokolenia zobaczą. 

Godzinę temu, Szedar napisał:

Bolączką Twojego kościoła/ fanklubu jest infantylna wiara, że GMO i fuzja odwrócą trendy. Ja tak nie sądzę.

Znów projekcja. Niesłusznie (jak widać wyżej) zarzucasz mi że nie czytam  ze zrozumieniem a sam tego nie robisz... Ja nie twierdzę że GMO i fuzja odwrócą trendy, ale zę są to technologie które mają taki potencjał i nie można tego ignorować (a raczej potencjał do przejęcia części energii "uderzenia" jakim będą zmiany klimatyczne). To jak ostatecznie będzie - zależy od wielu czynników i procesów i nie sposób tego przewidzieć (chociaż ty to właśnie robisz - przeceniając zdolności predykcyjne swoich mentalnych ekstrapolacji) a infantylność nie polega na racjonalnym ważeniu faktów jak ja to robię ale na dziecięcej upartości, którą zobrazowałbym takim wewnętrznym monologiem:  "NIE! Na pewno GMO i Fuzja nie! NIE NIE NIE! Ludzkość jest zła i GMO I Fuzja nam na pewno nie pomogą! Kto śmie sugerować że nie do końca wiadomo i że być może GMO złagodzi skutki zmian klimatycznych to jest gupi bo tak " ;P  Zaneguj logiczną argumentacją lub badaniami że GMO i/lub Fuzja nie mogą nam pomóc. "Infantylna wiara" to nie argument jakby co ;P 

Share this post


Link to post
Share on other sites
W dniu 3.07.2019 o 08:28, bea napisał:

Cóż, pomijając kwestię pszczół miodnych, to niewiele osób zmartwi się mniejszą ilością owadów, a artykuł w żaden sposób nie informuje, dlaczego miałoby to komukolwiek zaszkodzić :P

 

Czytaj ze zrozumieniem. Nie twierdzę, że liczba owadów się nie zmniejszyła, tylko że tego NIE ZAUWAŻYŁAM. Widuję tego świństwa więcej niż 20 lat temu, niedawno nawet na drzwiach wejściowych do mojego bloku siedziała modliszka. Ogólnie to ciężko wejść do bloku, bo zawsze coś siedzi na tych drzwiach, a wieczorem lata przy nich mnóstwo ciem, bo lecą do światła nad drzwiami. Poza tym cały blok przeżywa inwazję mrówek. Do mnie przylazły 2 lata temu i musiałam wszystko myć octem i posypywać boraksem. Teraz latem sypię borax wzdłuż okien i drzwi balkonowych, żeby mi nie wlazły, ale po ścianach od zewnątrz łażą jak wściekłe. Do tego już kilkoro znajomych złapało kleszcza i to nie w lesie czy parku, a na osiedlu w dużym mieście. Ptaków też jest bardzo dużo i mnóstwo jeży, które spacerują sobie nawet po chodniku między blokami

Dobra, bo widzę, że nikt nie raczył Ci wyjaśnić.

Po pierwsze dlaczego zauważasz więcej owadów (i prawdopodobnie ptaków) w swojej okolicy? To bardzo proste. Habitatem owadów i ptaków były (częściowo nadal są) pola/lasy (różne gatunki etc.). Rolnictwo wypycha je z ich siedlisk poprzez niszczenie terenów oraz ich oprysk. Część owadów wymiera, część migruje (jest spychana) do terenów w których owy oprysk nie występuje. Między innymi są to Twoje okolice. Niewielu ludzi szaleje z opryskiem w przydomowym ogródku czy na trawnikach pod blokiem (jeśli w ogóle cokolwiek się tam robi poza koszeniem). Co więcej, część gatunków się do tego dostosowała i stworzyło sobie z tego świetne siedlisko przez co jest ich jeszcze więcej (LOKALNIE, nie całościowo) niż skutkiem samej migracji. Ergo to co obserwujesz to kolejny dowód na istnienie problemu.

Teraz dlaczego powinno Ci zależeć na obecności owadów i patków.

Wydawałoby się, że nie robią nic więcej niż Cię irytują. Nic bardziej mylnego. Taka mucha może np. znacząco przyspieszyć procesy rozkładu, które może nie są zbyt przyjemne ale kisnąca padlina też nie bardzo. Co więcej mucha jest podstawową dietą wielu innych organizmów (np. wielu ptaków). Ptaki natomiast poza byciem dietą dla innych organizmów zajmują się na przykład roznoszeniem nasion. Itd. Usunięcie jednego trybu z całego układu powoduje poważne (często nie do przeskoczenia) utrudnienia dla innych trybów.

Zależności organizmów i procesów zachodzących na ziemi jest ogrom z wielu z nich pewnie jeszcze nawet nie zdajemy sobie sprawy. Gorąco polecam program na netflixie "Nasza Planeta" w polskiej wersji czyta Krystyna Czubówna więc nie tylko warto obejrzeć a i przyjemnie posłuchać. Nawet jeśli nie interesuje Cię różnorodność i piękno świata - warto poświęcić czas dla lepszego zrozumienia systemu ekologicznego i zależnosci między organizmami, obszarami czy samymi zjawiskami przyrodniczymi. Jest tam nawet sporo rzeczy wyjaśniających zjawiska meteorologiczne i jakie są następstwa różnych zdarzeń. Może to Ci wyjawi więcej.

  • Like (+1) 1

Share this post


Link to post
Share on other sites
21 minut temu, Szedar napisał:

Myślisz, że jakikolwiek myślący naukowiec to ignoruje? No wybacz... Niczego takiego nie twierdziłem, nie ignoruję itp. Powtórzę: GMO i FUZJA to potencjał, który i TAK nie uratuje naszej cywilizacji. 

I to jest własnie wróżbiarstwo. Argumenty Panie doktorze, ARGUMENTY! 

22 minuty temu, Szedar napisał:

To pomyśl, nie zaboli. Skoro "większe i zdrowsze" w warunkach suszy przykładowo przetrwa, to co z niemodyfikowanymi sąsiadami? Nie przetrwają. To się nazywa monokulturą. Każdy biolog (ja nim nie jestem) powie Ci, że czegoś bardziej debilnego dla świata nie ma.

No oczywiście, taki niby naukowiec i taki mądry doktor Szedar a rozumowanie "na chłopski rozum" przeprowadza ;P 

http://www.vib.be/en/news/Documents/vib_fact_genetisch gewijzigde gewassen_ENG_2016_LR.pdf

33 minuty temu, Szedar napisał:

Ekstrapolacja to statystyka. Statystyka nie daje wyników lotto w najbliższym losowaniu. Pomyśl jeszcze raz, nie boli.

xD

30 minut temu, mortt napisał:

Wydawałoby się, że nie robią nic więcej niż Cię irytują. Nic bardziej mylnego. Taka mucha może np. znacząco przyspieszyć procesy rozkładu, które może nie są zbyt przyjemne ale kisnąca padlina też nie bardzo. Co więcej mucha jest podstawową dietą wielu innych organizmów (np. wielu ptaków). Ptaki natomiast poza byciem dietą dla innych organizmów zajmują się na przykład roznoszeniem nasion. Itd. Usunięcie jednego trybu z całego układu powoduje poważne (często nie do przeskoczenia) utrudnienia dla innych trybów.

Ze wszystkim się zgadza generalnie, w sensie z całym twoim postem, ale w powyższym fragmencie jest nutka dezinformacji. Owszem wszystko jest elementem jednego skomplikowanego systemu, ale neistety nie wiemy jak eliminacja jednego "trybiku" wpłynie na nas ludzi, to zależy od rodzaju tego trybiku i  ilości usuniętych trybików i na ten temat mamy ograniczoną wiedzę. Gatunki wymierają (w ogromnych liczbach) cały czas, od zarania naszej cywilizacji, a my żyjemy i jak na razie mamy się dobrze - częściowo dzięki technologii (to jest różnica między nami  a innymi zwierzętami - w tym przypadku najważniejsza). Obecnie to wymieranie jest alarmująco duże, wiec też niebezpieczne ale nie wiemy ile i jakich gatunków musi wymrzeć na danym obszarze etc. aby zagroziło to ludzkości (i w jakim stopniu). Także nie można twierdzić że np. wymarcie komarów NA PEWNO w konsekwencji doprowadzi do jakiś katastrofalnych skutków, bo nie wiadomo. Nie twierdzę również że należy w związku z tym wybijać komary. Mógłbym tak dalej, ale myślę, że przedstawiłem mój punkt widzenia. 

  • Like (+1) 1

Share this post


Link to post
Share on other sites
3 minuty temu, Szedar napisał:

Odbiję panie (?). Jakiekolwiek argumenty na to, że GMO i FUZJA  "uratują" naszą cywilizację? :) Najlepiej z cyferkami poproszę. :) Zauważam jakiś szczególny lęk u pana w kontekście liczb. :)

Ty naprawdę nie rozumiesz o czym ja piszę. Ja twierdzę że GMO i Fuzja mają potencjał na zminimalizowanie strat jakie powstaną w związku ze zmianami klimatu a być może przy dużej dawce szczęścia odwrócą te zmiany klimatu. Bo mają taką fizyczną możliwość (nie będe tłumaczył na czym polegają te technologie bo mam nadzieję że wiesz). Nie twierdzę przy tym, że dzięki tym technologią NA PEWNO uda się osiągnąć to o czym piszę, natomiast ty twierdzisz że NA PEWNO NIE. Dlaczego tak sądzisz, skąd ta pewność?

8 minut temu, Szedar napisał:

Czyli pomyślałeś, czy nie? :D

tak, pomyślałem, ze mimo iż tak się kreujesz to masz ograniczone pojęcie i o metodologii i statystyce. Może wiesz co znaczą różne pojęcia statystyczne ale używasz ich niewłaściwie w rozmowie przy tym arogancko zakładając że rozmówca nie zna się na matematyce lub statystyce i chełpiąc się że ty się znasz. W co drugim Twoim poście to widzę. To, że kiedyś pojąłeś jakieś trudne tematy fizyczne lub matematyczne nie znaczy że inni też tego nie zrobili ;P 

Share this post


Link to post
Share on other sites
1 godzinę temu, Szedar napisał:

Ty chcesz zrobić GMO, wsadzić trybik i będzie dobrze? Ja zwyczajnie NIE WIEM.

Co z tego, że ty nie wiesz? Może on wie? Myślisz, że posiadłeś całą wiedzę naukową? Zamiast bredzić o GMO, idź poczytaj dane.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now

  • Similar Content

    • By KopalniaWiedzy.pl
      Jemioła, którą często można zobaczyć na drzewach, jest przysmakiem różnych ptaków, np. jemiołuszek czy paszkotów. Oprócz tego jest przez nie wykorzystywana jako schronienie; kryją się tu ptaki zaczynające wcześnie lęgi, a nawet ptaki drapieżne. O wielu obliczach jemioły opowiada prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu (UPP).
      Jemiołuszka, której nazwa wprost nawiązuje do jemioły, na terenach lęgowych w Fennoskandii i na Syberii żywi się komarami i meszkami, jednak przylatując do nas na zimę, radykalnie zmienia dietę na wegetariańską i najłatwiej stadka tych ptaków można spotkać na jarzębinie i właśnie na jemiołach - tłumaczy ornitolog.
      Profesor dodaje, że w kulach jemioły można też dostrzec innego ptaka - paszkota. Jego łacińska nazwa Turdus viscivorus oznacza „drozd jemiołojad”. Coraz liczniejsze paszkoty często zostają na zimę. Bronią terytoriów wokół drzew z jemiołami.
      Lep na ptaki
      Łacińska nazwa jemioły - Viscum - oznacza lep. W starożytnym Rzymie z jej owoców przygotowywano specjalny klej do sporządzania pułapek na drobne ptaki. Podobnie postępowano również w późniejszych czasach.
      Tak o tej praktyce pisał Pliniusz Starszy w XVI tomie „Historii naturalnej”: Lep robią z niedojrzałych jagód (jemioły), które zbierają podczas żniw; albowiem gdyby deszcze nastąpiły, jagody stałyby się wprawdzie większemi, aleby znikła ich lipkość. Suszą się potem i tłuką ususzone, dalej kładą się w wodę, w której przez dwanaście prawie dni gniją. Jestto jedyny z wszystkich produktów, który przez zgnicie lepszym się staje. Potem kładą się znowu w świeżą wodę i tłuką młotem, dopóki nie utracą łupiny i dopóki wewnętrzne mięso nie będzie lipkiem. Jestto lep, który za dotknięciem się skrzydła ptaków krępuje; chcąc go istotnie do łowienia ptaków użyć, należy go oliwą zaprawić (Kaja Pliniusza Starszego Historyi Naturalnej Księga szesnasta, przekł. J. Łukaszewicz, 1845).
      W sensie przenośnym jemioła nadal jest takim lepem na ptaki. Hiszpańskie badania pokazały, że jej owoce są zjadane nie tylko przez wymienianego wcześniej paszkota, ale i inne gatunki drozdów: kosa, drozda śpiewaka, droździka, drozda obrożnego, ale także przez rudziki, sikory, sójkę, a nawet raniuszka - przypomina prof. Tryjanowski.
      Ponieważ amatorów jej owoców nie brakuje, jemioła z powodzeniem się rozprzestrzenia. Nasiona kiełkują bowiem po przejściu przez przewód pokarmowy, a wspomniana wcześniej kleista substancja pozwala im na szybkie przytwierdzanie się do drzew, gdy wraz z odchodami opuszczą ptasie ciało - dodaje specjalista.
      Doskonała kryjówka
      Jemioła jest zielona także zimą i wczesną wiosną. Jej struktura świetnie ukrywa, co dzieje się wewnątrz. Prof. Tryjanowski wyjaśnia, że bardzo się to przydaje ptakom wcześnie rozpoczynającym lęgi, np. srokoszom (Lanius excubitor). Zresztą z takiej osłony korzystają same ptaki drapieżne, a bardzo ładnie to udokumentowano dla trzmielojadów gniazdujących w Białowieży.
      Jemioła w ulach
      Dr hab. Karol Giejdasz z Pracowni Pszczelnictwa UPP wskazuje na dawne doniesienia etnograficzne, w których wspominano, że w okresie Bożego Narodzenia do ula wkładano liście jemioły z woskiem (np. po wcześniejszym obiciu obuchem). Praktykowano też ich palenie i odymianie uli. Miało to pomóc w pozbyciu się chorób i zapewnieniu sobie obfitości miodu. Stare książki wręcz sugerują, iż z pewnością wierzono, że odpędza to złe duchy i demony podobnie jak wieszana przez nas jemioła w domu - podkreślono.
      Co do funkcji prozdrowotnej w przypadku ptaków czy pszczół, brakuje solidnych badań.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Służba Geologiczna Stanów Zjednoczonych poinformowała, że Wielkie Jezioro Słone osiągnęło w lipcu najmniejszą powierzchnię w udokumentowanej historii tego akwenu. A w ubiegłym tygodniu w południowej części jeziora poziom zasolenia sięgnął 18%. Taka sytuacja zagraża milionom ptaków wędrownych, gdyż południowa część jeziora ich kluczowym habitatem.
      Naukowcy ostrzegają, że bardzo ważnemu regionowi, w którym żerują ptaki, grozi całkowite załamanie. To zupełnie nieznana nam rzeczywistość. W ciągu tygodnia ptaki zniknęły z miejsc, gdzie zwykle były. Tydzień później wzdłuż brzegów leżały martwe muchówki. Z każdym tygodniem musieliśmy iść dalej, by dotrzeć do wody, mówi biochemik Bonnie Baxter z Westminster College, która dokumentuje zmiany w jeziorze.
      Wielkie Jezioro Słone zostało w 1959 roku przecięte na pół przez linię kolejową. Znacznie ograniczyła ona mieszanie się wody w jeziorze, przez co jego północna część, do której dopływa mniej źródeł słodkiej wody, stała się znacznie bardziej słona. Jej zasolenie sięga nawet 32%, mogą tam żyć tylko mikroorganizmy. Różnicę w zasoleniu widać nawet na zdjęciach satelitarnych. Obie części wyraźnie różnią się kolorem. W części południowej, zasilanej przez trzy rzeki, zasolenie wynosiło około 14%. Wynosiło, gdyż obecnie – w wyniku suszy – podniosło się do 18%.
      W części południowej żyją artemie (skorupiaki) oraz pewien rodzaj muchówek. Zwierzęta te żywią się cyjanobakteriami i innymi mikroorganizmami. Do tej części jeziora masowo przybywają ptaki, by zakładać gniazda i odpoczywać w czasie migracji.
      Naukowcy obawiają się teraz o los tych ptaków. Już w lipcu wycofujące się wody jeziora odsłoniły wiele mikrobialitów. To struktury tworzone przez społeczności mikroorganizmów chwytających i wiążących osady. Muchówki składają jaja na powierzchni wody, a larwy płyną do mikrobialitów i tam się przekształcają. Utrata mikrobialitów zagraża populacji muchówek, którymi żywią się ptaki.
      Teraz dodatkowym problemem jest wysokie zasolenie wód. Badania laboratoryjne wykazały, że gdy stężenie soli przekroczy 17% cyjanobakterie zaczynają wymierać. To zaś zagraża tym cyjanobakteriom, które wciąż są zanurzone. Zagłada grozi zatem podstawom łańcucha pokarmowego. Naukowcy obawiają się, że zaczną masowo ginąć artemie.
      Wysychające jezioro stanowi też zagrożenie dla ludzi. Część jego osadów zawiera dość duże stężenie metali ciężkich. Wiatr może roznosić te zanieczyszczenia po okolicy, w której żyje około miliona osób.
      W latach 80. Wielkie Jezioro Słone osiągnęło rekordową powierzchnię 8500 km2. W lipcu bieżącego roku była ona rekordowo mała – 2460 km2.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy zajmujący się ekologią od kilkudziesięciu lat wiedzą, że wykres zależności rozmiarów ciała i diety u ssaków lądowych ma kształt litery U. Po lewej stronie znajdują się wielcy roślinożercy, po prawej wielcy mięsożercy, a pomiędzy nimi mniejsze ssaki wszystkożerne i odżywiające się bezkręgowcami. Okazuje się, że schemat ten dotyczy również innych gromad zwierząt i istnieje od milionów lat. Niestety, ludzie zaburzają ten schemat, a konsekwencji takiego działania nie znamy.
      Wśród kręgowców dieta i masa ciała są nierozerwalnie związane. Roślinożercy i mięsożercy osiągają znacznie większe rozmiary ciała, a wszystkożercy i odżywiający się bezkręgowcami są przeciętnie mniejsi. Wykres zależności pomiędzy rozmiarami ciała a przynależnością do gildii troficznej ma kształt litery U. Taka struktura jest dobrze udokumentowana w przypadku ssaków lądowych, nie wiadomo jednak, czy wzorzec ten występuje u innych kręgowców. Nie znamy też momentu, w którym zależność ta się pojawiła i nie wiemy, czy wzorzec taki może utrzymać się w przyszłości, czytamy w abstrakcie artykułu opublikowanego na łamach Nature.
      Jego autorzy, naukowcy z USA, Kanady, Szwecji, Australii i Izraela dowodzą, że taka zależność występuje również wśród ptaków lądowych, gadów oraz ryb słonowodnych. Istneije ona od co najmniej 66 milionów lat. Jednak badania sugerują również, że niszczenie przez ludzi kolejnych gatunków wielkich roślino- i mięsożerców niszczy ten element, który jest jedną z podstawowych cech przeszłych i obecnych ekosystemów. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć konsekwencji takich działań.
      Nie wiemy, co się stanie, bo nic takiego nie miało miejsca w przeszłości. Ekosystemy przez bardzo długi czas znajdowały się w stanie równowagi, więc powinniśmy obawiać się tego, co się stanie, gdy tę równowagę zniszczymy, mówi Will Gearty z University of Nebraska-Lincoln.
      Historia ewolucyjna gatunków jest powiązana z ich dietą i rozmiarami. Dieta determinuje ilość energii, a ta wpływa na rozmiary. Z kolei rozmiar zwierzęcia ma wpływ na ilość pożywienia i jakość diety, jakiej gatunek potrzebuje. Możesz osiągnąć takie rozmiary, na jakie pozwala ci dieta. Jednocześnie jednak jesteś najczęściej tak duży, jaki musisz być, żeby zdobyć i przetworzyć pożywienie. Mamy tutaj do czynienia z ewolucyjną grą o utrzymanie równowagi, dodaje Gearty.
      Jako, że dieta roślinna jest dość uboga w składniki odżywcze, roślinożercy często osiągają duże rozmiary ciała, które pozwalają im na przebywanie większych odległości w poszukiwaniu pożywienia. Mają też długie i skomplikowane układy trawienne, umożliwiające pozyskanie maksymalnej ilości składników z pożywienia. Z kolei mięsożercy muszą osiągać duże rozmiary ciała, by móc dotrzymać kroku roślinożercom i powalić ofiarę. Pomiędzy nimi mamy zaś wszystkożerców oraz zwierzęta żywiące się bezkręgowcami. Ci pierwsi dość łatwo znajdują pokarm, ale przez duże zapotrzebowanie na energię skupiają się zwykle na orzechach, ziarnach czy insektach, zatem pożywieniu o niewielkich rozmiarach, za to o wysokiej wartości energetycznej. Z kolei dieta zwierząt zjadających bezkręgowce jest bogata w białko, ale niewielkie rozmiary ich ofiar oraz duża konkurencja sprawiają, że gatunki żywiące się bezkręgowcami są najmniejszymi wśród kręgowców. Wynikiem takiego sposobu odżywiania się jest wykres w kształcie litery U, zarówno jeśli chodzi o przeciętne, jak i maksymalne rozmiary ciała poszczególnych gildii troficznych.
      Autorzy najnowszych badań przeanalizowali pod tym kątem 5033 gatunków ssaków, 8991 gatunków ptaków, 7356 gatunków gadów i 2795 gatunków ryb. Wspomnianego wzorca nie zauważono u ssaków i ptaków morskich. Prawdopodobnie u nich on nie występuje ze względu na specyficzne wymagania dotyczące życia w wodzie. Zauważono go za to u gadów, ryb słonowodnych i ptaków lądowych. Co więcej, występował też w różnych biomach. Ujawniał się np. przy analizowania lasów w porównaniu z sawannami i pustyniami czy przy analizie tropikalnych regionów Atlantyku czy Pacyfiku na umiarkowanych szerokościach geograficznych.
      Wykazanie, że ten sam wzorzec występuje w różnych grupach zwierząt i różnych ekosystemach pokazuje, że mamy tutaj do czynienia z jakimś podstawowym prawem dotyczącym sposobu zdobywania energii przez kręgowce oraz interakcji pomiędzy nimi. Obecnie nie wiemy, czy taka zależność jest czymś niezbędnym, być może istnieją jeszcze inne elementy organizujące kręgowce w odniesieniu do diety i rozmiarów ciała. Jednak niewątpliwie to, co widzimy, jest całkowicie wystarczającym wytłumaczeniem obserwowanego zjawiska, mówi profesor Kate Lyons.
      Uczeni byli zainteresowani też momentem, w którym taka zależność się pojawiła. Przeanalizowali więc skamieniałości 5427 gatunków ssaków. Niektóre z nich pochodziły z wczesnej kredy. Analiza wykazała, że obserwowana obecnie zależność pomiędzy dietą a rozmiarami ciała pojawiła się co najmniej 66 milionów lat temu, zaraz po wyginięciu dinozaurów, ale jeszcze zanim ssaki zróżnicowały się tak bardzo, jak obecnie. To bardzo interesujące. Zależność ta istniała nawet wtedy, gdy na Ziemi dominowały inne gromady. Podejrzewamy, że istnieje ona od momentu pojawienia się ssaków, dodaje Gearty.
      Uczony i jego koledzy postanowili też sprawdzić, na ile zależność taka może utrzymać się w przyszłości. W ciągu ostatnich kilkuset tysięcy lat, od czasu pojawienia się na Ziemi neandertalczyka i H. sapiens średnie rozmiary roślinożerców i wszystkożerców zmniejszyły się się niemal 100-krotnie, a średnie rozmiary mięsożerców spadły niemal 10-krotnie – informują naukowcy. Wykres U, który przetrwał dziesiątki milionów lat, zaczął się znacząco spłaszczać.
      Uczeni przewidują, że istnieje 50% szansy, iż w ciągu najbliższych 200 lat wyginie wiele dużych gatunków zwierząt, w tym tygrysy czy nosorożce jawajskie, dla których człowiek jest jedynym wrogiem. To wymieranie tylko przyspieszy dalsze spłaszczanie się wykresu U. Tym bardziej, że wytępienie przez człowieka dużych roślinożerców tylko przyspieszy wymieranie dużych mięsożerców, którzy na tych roślinożerców polują.
      Możemy doprowadzić do zniknięcia wielu gatunków ze szczytu wykresu U, a w ten sposób doprowadzimy do zmiany sposobu dystrybucji energii w ekosystemie. Może mieć to olbrzymi wpływ na całe środowisko naturalne, mówi Gearty.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Podczas zakończonego właśnie sezonu 2021/22 ogólnopolskiej Akcji Karmnik studenci z Koła Naukowego Biologów Uniwersytetu w Białymstoku (UwB) zaobrączkowali najwięcej ptaków. Jak podkreślono w komunikacie uczelni, jeszcze jeden osobnik - i byłby okrągły tysiąc. W ich sieci ornitologiczne schwytały się też rekordowe liczby czyżów, dzwońców i grubodziobów.
      XVI edycja akcji rozpoczęła się 4 grudnia, a zakończyła wraz z lutym. Zgłosiły się liczne drużyny karmnikowe, które co 2 tygodnie prowadziły odłowy. Zaplanowano je na 4-5 oraz 18-19 grudnia, 1-2, 15-16 i 29-30 stycznia, a także na 12-13 i 26-27 lutego.
      W sieci ornitologiczne studentów z UwB wpadło 1318 ptaków, z czego 999 nie miało jeszcze obrączek. Oprócz tego odnotowano 319 kolejnych odłowów. Były to tzw. retrapy i kontrole, a więc osobniki, którym kiedyś założono obrączki przy studenckich karmnikach albo w innych miejscach.
      Ptakom sprzyjają ogródki, łagodna zima i miejska wyspa ciepła
      Wg dr. Krzysztofa Deoniziaka, opiekuna sekcji ornitologicznej Koła Naukowego Biologów, istnieje parę przyczyn, dla których w pobliżu kampusu UwB odławia się tyle ptaków. Po pierwsze, nieopodal znajdują się zarówno pozostałości, jak i nadal użytkowane duże ogrody działkowe. Ptaki mogą tu znaleźć sporo pokarmu i odpocząć podczas migracji. Po drugie, z powodu łagodnej zimy dochodzi do pewnych zaburzeń w migracjach ptaków. Brak stałej i grubej pokrywy śnieżnej nie zmusza ich do dalekiej wędrówki na zimowiska. A obszary miejskie (chociażby z powodu wspomnianych wcześniej działek i przydomowych ogrodów) są atrakcyjnym żerowiskami.
      Nie bez znaczenia jest też wpływ miejskiej wyspy ciepła. Skoro ptaki mogą przetrwać tutaj, niektórym gatunkom zwyczajnie nie kalkuluje się wędrówka na południe lub zachód kontynentu.
      Statystyki żaków z Białegostoku
      Gdy przyjrzymy się statystykom, okaże się, że Koło Naukowe Biologów UwB (Koło Naukowe Biologów UwB i przyjaciele) złapało w sieci 14 gatunków. Niekwestionowane 1. miejsce przypadło bogatkom (387). Na drugim miejscu uplasowały się czyże (273), a na trzecim dzwońce (136). Tuż za podium znalazły się zaś grubodzioby (116). Spośród liczniej reprezentowanych gatunków warto wymienić jeszcze modraszkę (64).
      Jak wspominaliśmy na początku, odłowy czyżów, dzwońców i grubodziobów okazały się rekordowe w skali kraju.
      Stali bywalcy i rzadko odławiane gatunki
      Co ciekawe, niektóre osobniki regularnie pojawiają się przy studenckich karmnikach. Pewną bogatkę zaobrączkowano, na przykład, w 2017 r., a później odłowiono ponownie aż 5-krotnie. Innym powracającym przypadkiem jest dzięcioł duży, który został zaobrączkowany w 2016 r. i wpadł w sieci ornitologiczne jeszcze 2-krotnie (rok później i w 2021 r.).
      W nasze sieci w tym sezonie wpadały również ciekawe, rzadko odławiane gatunki. Np. dwie czeczotki, które nie złapały się nigdzie indziej w Polsce, dzięcioł średni, krogulec. Były też cztery zięby - ptaki, które jeszcze kilka lat temu raczej odlatywały na południe. Teraz obserwujemy je u nas zimą i odławiamy coraz częściej, co pokazuje zachodzące zmiany klimatyczne – opowiada Anna Winiewicz, prezeska Koła Naukowego Biologów UwB.
      Podsumowanie sezonu 2021/22
      Na witrynie Akcji Karmnik można się zapoznać zarówno z wynikami zbiorczymi, jak i ze statystykami poszczególnych odłowów. W tym sezonie złapaliśmy ponad 11.000 [11.620] ptaków z 37 gatunków! Samych bogatek trafiło się ponad 4 tysiące, modraszek ponad tysiąc. Dzwoniec wylądował na czwartym miejscu, zaraz za czyżami - ponad 400 osobników obu gatunków. Piątym najchętniej przylatującym do karmnika ptakiem był grubodziób. Zabrakło dwóch grubków, aby było 400. Mieliśmy tylko dwa ptaki z zagranicy. Trafiło się parę ciekawych ptaków, jak srokosz i sroka, ale w przyszłym sezonie będą już wliczone w listę ptaków karmnikowych - podsumowano.
      W ramach Akcji Karmnik ptaki obrączkuje się pod okiem licencjonowanych obrączkarzy. Poza tym są one mierzone i opisywane. Dzięki temu można zbierać dane ujawniające skład gatunkowy i liczebność ptaków przylatujących do karmników w różnych regionach kraju.
      Dane ornitologiczne trafią do Stacji Ornitologicznej Muzeum i Instytutu Zoologii PAN w Gdańsku.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Australijski ssak, o którym sądzono, że wyginął ponad 150 lat temu, wciąż istnieje. Pseudomysz rodzinną (Pseudomys gouldii) znaleziono na niewielkich wyspach u wybrzeży Australii Zachodniej. Główna autorka badań, doktor Emily Roycrosft z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego mówi, że odkrycie rzekomo wymarłego gatunku to ekscytująca wiadomość, która jednak prowadzi do smutnych wniosków.
      Naukowcy pracujący pod kierunkiem Roycroft postanowili porównać DNA 8 wymarłych australijskich gryzoni z 42 gatunkami ich krewniaków. Chcieli w ten sposób oszacować tempo zanikania rodzimych gatunków gryzoni od czasu przybycia Europejczyków. Okazało się, że Pseudomysz rodzinna przetrwała na kilku niewielkich wyspach. Zamieszkująca je Pseudomysz wydmowa (Pseudomys fieldi) to bowiem nie inny gatunek, a właśnie uważana za wymarłą Pseudomys gouldii.
      Odnalezienie tego gatunku to dobra wiadomość w obliczu niezwykle szybkiego wymierania rodzimych gryzoni. Zanikanie gryzoni odpowiada aż za 41% całego wymierania australijskich ssaków od przybycia Europejczyków w 1788 roku, mówi Roycroft.
      Na podstawie badań zarówno Pseudomys gouldii jak i innych, wymarłych oraz istniejących, gatunków gryzoni, naukowcy odtworzyli drzewo genetyczne na przestrzeni ostatnich 5,2 miliona lat. Okazało się, że populacja gryzoni była przez ten czas bardzo zróżnicowana genetycznie i bardzo zdrowa. Wiele gatunków było rozpowszechnionych na całym kontynencie. Dopiero od około 150 lat dochodzi do gwałtownego wymierania i zaniku różnorodności rodzimych gryzoni Australii. Co więcej, bardziej na wymieranie narażone są większe gryzonie. To wskazuje, że przyczyną załamania populacji jest przybycie Europejczyków, wprowadzenie przez nich inwazyjnych drapieżników oraz niszczenie habitatów gryzoni np. poprzez oczyszczanie olbrzymich połaci terenu pod uprawę.
      Od czasów europejskiej kolonizacji Australia traci nie tylko gryzonie. Od 1788 roku na kontynencie wyginęły 34 gatunki ssaków. To więcej niż w jakimkolwiek innym kraju na świecie.
      Roycroft mówi, że wymieranie gryzoni odbyło się błyskawicznie. Przed przybyciem Europejczyków występowały one powszechnie, w dużych populacjach. Jednak wprowadzenie kotów, lisów i innych gatunków inwazyjnych, oczyszczanie ziemi pod rolnictwo oraz nowe choroby zdziesiątkowały rodzime gatunki. W Australii wciąż mamy sporą bioróżnorodność, którą możemy stracić, gdyż nie robimy wystarczająco dużo, by ją zachować.

      « powrót do artykułu
  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...