Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano (edytowane)
20 minut temu, mankomaniak napisał:

Wy nadal to drążycie?

A ty pisząc to, co nadal robisz? ;) 

 

20 minut temu, mankomaniak napisał:

Wchodzimy tu już nawet w teorie gier. Radar słusznie zauważył, że w badaniu portfel zostawiano w miejscach zamkniętych, nawet w banku, gdzie nas obserwują, w tym kamery. Kamera może zarejestrować portfel, ale sam banknot byłby trudny do zobaczenia. 

 

"To address this issue, we examined whether relative reporting rates were affected by (a) the presence of other individuals when receiving the wallet, (b) the presence of security cameras in the building, and (c) state-level variation in lost property laws within the United States. Civic honesty should increase as a function of these variables if recipients were concerned about possible punishment or probability of detection, yet we find that none of these factors explain meaningful variation in reporting rates across treatment conditions (tables S14 to S16)."

Jak widzisz przyszło im to też do głowy.

 

Edytowane przez Afordancja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

 

14 minut temu, Afordancja napisał:

Jak widzisz przyszło im to też do głowy.

Z logiką na bankier, panie. Skoro uwzględnili kamery i obserwatorów, to skąd wiedzieli, co dany respondent zrobił? Musieli go obserwować. A więc taka osoba też mogła przewidzieć, że jest jakoś obserwowana (czy to ukryte kamery czy ludzie). I jeszcze raz powtarzam:

34 minuty temu, mankomaniak napisał:

Badanie więc powinno być takie: sam banknot i najlepiej przed wejściem do hotelu, banku, muzeum itp., a nie w środku, gdzie będą kamery i inni obserwatorzy. Dlatego taki test niczego nie dowiódł, pokazał najwyżej strachliwość społeczeństwa.

 

Edytowane przez mankomaniak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
7 minut temu, mankomaniak napisał:

Skoro uwzględnili kamery i obserwatorów, to skąd wiedzieli, co dany respondent zrobił? Musieli go obserwować. A więc taka osoba też mogła przewidzieć, że jest jakoś obserwowana (czy to ukryte kamery czy ludzie). I jeszcze raz powtarzam:

Sugerujesz, że nie da się zrobić badania gdzie obserwujemy "obiekt" a obiekt nie wie, że jest obserwowany? ;) 

 

Z resztą mieli feedback, oddany vs nieoddany, i wiedzieli chyba z jakiej lokacji jest oddany, czyli jak widzisz nawet nie musieli go obserwować, to tak a propos logiki ;)

 

I po   trzecie primo ;) , we wszystkich krajach badany mógł podejrzewać, że ktoś go obserwuje, ba, ze to eksperyment. co to zmienia

W każdym razie, teoria, że kamery miały wpływ upadła ;) 

 

PS.

Nie musisz tego dalej drążyć  i za wszelką cenę nie wiadomo co udowadniać ;) 

 

Edytowane przez Afordancja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, mankomaniak napisał:

Z logiką na bankier, panie.

Może się w końcu pochwalisz, jakie wysokie masz IQ, skoro tak łatwo przychodzi Ci przypisywanie innym głupoty...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
25 minut temu, Afordancja napisał:

we wszystkich krajach badany mógł podejrzewać, że ktoś go obserwuje, ba, ze to eksperyment. co to zmienia

Z czytaniem ze zrozumieniem na bakier, także. Albo pamięcią. Pomogę:

Godzinę temu, mankomaniak napisał:

Dlatego taki test niczego nie dowiódł, pokazał najwyżej strachliwość społeczeństwa.

 

27 minut temu, Afordancja napisał:

Z resztą mieli feedback, oddany vs nieoddany, i wiedzieli chyba z jakiej lokacji jest oddany, czyli jak widzisz nawet nie musieli go obserwować, to tak a propos logiki

Z inteligencją i logiką na bakier, znowu. Jeśli nie obserwowali tych, co nie oddali, to skąd mogli wiedzieć, że w ogóle znaleźli portfel? Proszę odpowiedz na to pytanie mistrzu dedukcji.

30 minut temu, Afordancja napisał:

W każdym razie, teoria, że kamery miały wpływ upadła

Nie powierzyłbym ci naukowego eksperymentu przy takim poziomie rozumowania.

9 minut temu, mankomaniak napisał:

Z inteligencją i logiką na bakier, znowu. Jeśli nie obserwowali tych, co nie oddali, to skąd mogli wiedzieć, że w ogóle znaleźli portfel? Proszę odpowiedz na to pytanie mistrzu dedukcji.

Okej, po czasie mogli stwierdzić, że portfel zniknął. Czyli ktoś musiał wziąć, jeśli zwierzęta nie chodzą po terenie. Wycofuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
16 minut temu, mankomaniak napisał:
16 minut temu, mankomaniak napisał:

Z inteligencją i logiką na bakier, znowu. Jeśli nie obserwowali tych, co nie oddali, to skąd mogli wiedzieć, że w ogóle znaleźli portfel? Proszę odpowiedz na to pytanie mistrzu dedukcji.

Okej, po czasie mogli stwierdzić, że portfel zniknął. Czyli ktoś musiał wziąć, jeśli zwierzęta nie chodzą po terenie. Wycofuję.

Czyli że doszło do spontanicznej dezintegracji portfela?  A że portfel nie był obserwowany, to przeoczono taki fenomen (!?) i nie wiemy czy ktoś go znalazł, czy ktoś go buchnął, a może leży tam do tej pory ... Kto wie? 

Obelgi też wycofujesz? Czy może jest za gorąco na to?

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
23 minuty temu, mankomaniak napisał:

Z czytaniem ze zrozumieniem na bakier, także. Albo pamięcią. Pomogę:

hm....zapominasz ciągle  o tym, że to czy były kamery/inne osoby czy nie, nie wpływało w żaden sposób na decyzję.

 

Edytowane przez Afordancja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Afordancja napisał:

zapominasz ciągle  o tym, że to czy były kamery/inne osoby czy nie, nie wpływało w żaden sposób na decyzję.

Nie musiało to mieć wpływu. Załóżmy, że rzeczywiście nie obserwują potencjalnego "złodzieja". Miałbyś rację, gdyby złodziej wiedział, że jest nieobserwowany. Ale tego nie wiedział. Czyli może on podejrzewać, że jest jakoś obserwowany, a przez to zmienić swoje zachowanie. Badanie wykazałoby poziom uczciwości, gdyby te osoby wiedziały, że nie są obserwowane, a mimo to zwracałyby portfel. Jeśli tego nie wiedziały, to test wykazał najwyżej jakąś kombinację strachliwości i uczciwości. Czyli o niczym się nie dowiadujemy, bo ta kombinacja mogła się składac np. z 90% strachliwości i 10% uczciwości.

30 minut temu, Jajcenty napisał:

i nie wiemy czy ktoś go znalazł, czy ktoś go buchnął, a może leży tam do tej pory ... Kto wie?

W tym rzecz, że wszystko wiemy, bo wiemy w którym miejscu zostawiliśmy portfel. Jesli po 2 godzinach portfel zniknął, a recepcja nie dostała żadnej informacji, to znaczy, że ktoś zabrał. Rzeczywiście nie trzeba było Wielkiego Brata. Problem leży w tym, że ten kto zabiera nie może mieć pewności czy Wielki Brat go nie obserwuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
20 minut temu, mankomaniak napisał:

Nie musiało to mieć wpływu. Załóżmy, że rzeczywiście nie obserwują potencjalnego "złodzieja". Miałbyś rację, gdyby złodziej wiedział, że jest nieobserwowany. Ale tego nie wiedział. Czyli może on podejrzewać, że jest jakoś obserwowany, a przez to zmienić swoje zachowanie.

Nie ma znaczenia czy go obserwowali czy nie, bo i tak by tego się nie dowiedział. (zakładam, że nie stali tam z kamerami ekipą filmową itd. ;) ) 
Ma znaczenie czy zakłada, że jest obserwowany czy nie i widoczne kamery/inni ludzie powinien mieć wpływ jeżeli główną pobudką byłby strach przed obserwatorami.
A takiej relacji badacze nie zauważyli.  
Czyli co logika jest taka, że  (niektórzy) ludzie tak się boją "zobaczenia", że niezależnie od tego czy są kamery/inni ludzie  to i tak oddadzą portfel, a inni tak się nie boją, że niezależnie czy są kamery/inni ludzie, to biorą?

Bo przecież, kamery/inni ludzie nie miały wpływu na wyniki, czyli gdzie było więcej kamer nie było większej "oddawalności" (jak się domyślam).
To dziwny ten strach. A może jednak są inne czynniki które są dominujące. No ale faktycznie może badacze źle to policzyli i jednak kamery miały wpływ.

Dlaczego wg. ciebie, kamery/inne osoby nie miały wpływu na wynik? bo tak im przecież wyszło. Na moje gdyby decydującym był strach to kamery/inne osoby powinny mieć wpływ na wynik.

Edytowane przez Afordancja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, Afordancja napisał:

Bo przecież, kamery/inni ludzie nie miały wpływu na wyniki, czyli gdzie było więcej kamer nie było większej "oddawalności" (jak się domyślam).

A dlaczego nie zostawiano portfela na ciemnej ulicy czy w parku? Przecież właśnie doszliśmy do wniosku, że obserwacja nie jest wcale potrzebna do tego testu. Takie miejsca dopiero pokazałyby prawdziwe oblicze Polaków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
4 minuty temu, mankomaniak napisał:

A dlaczego nie zostawiano portfela na ciemnej ulicy czy w parku? Przecież właśnie doszliśmy do wniosku, że obserwacja nie jest wcale potrzebna do tego testu. Takie miejsca dopiero pokazałyby prawdziwe oblicze Polaków.

Bo tak to sobie wymyślili, nie wiem, musisz napisać do nich maila. Może większa szansa, że ktokolwiek znajdzie, ale to moje gdybania.(na pewno nie robili to pod Polaków, ale to też moje gdybania)
Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, co mówi logika na to, że obecność kamer/innych ludzi nie wpłynął na wynik?

Edytowane przez Afordancja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałem tylko zauważyć, że w cytowanym fragmencie oni piszą o uwzględnieniu różnic w prawie poniędzy poszczególnymi stanami w USA, a nie w "restrykcyjności" prawa we wszystkich badanych krajach. W USA jak znajdziesz to pewnie znalazłeś, a u nas nawet jak coś wykopiesz na swojej własnej ziemi to i tak "Państwa". "Strach znaleźć...", bo jak nie zgłosisz to to, tamto, siamto, podatek od wzbogacenia, domiar za ukrycie etc etc etc (trochę żartobliwie, ale jednak...). To samo pewnie w innych krajach postsowieckich.

Przy czym, chciałbym zaznaczyć, że ja wcale nie mam dysonansu poznawczego w stosunku do wyniku Polaków, tylko ogólnie do metodyki badania. Jak wyżej napisane, powinno to być w miejscach odludnych i również "poważne" kwoty, za które można sobie kupić "życie", a nie nawet pary skórzanych, porządnych butów (tak a propos 175PLN).

IMHO Polacy generalnie są uczciwi, tylko nagłaśnia się Januszy i Grażyny i Sebixów, bo to taki polski sport, uważać, że "ooo Panie, takie rzeczy tylko w Polsce", a to nieprawda, jak ktoś pojeździ po innych krajach (nie na 2tyg urlopu) to sie dowie, że wszyscy/wszędzie tak mówią, że to tylko u nich).

Krążyły po necie filmiki z lidla i innych marketów jak sobie ludzie wydzierają rzeczy i etc... ale jak poszuka to bez trudu znajdzie taki fight i w "bogatym" USA. Często ludzie nie mają kasy to walczą o każdy grosz, tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
39 minut temu, Afordancja napisał:

Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, co mówi logika na to, że obecność kamer/innych ludzi nie wpłynął na wynik?

Wydaje mi się, że odpowiedziałem, więc nie wiem co chcesz jeszcze wykazać. Nie można traktować kamer i innych obserwatorów jako jedyny wyznacznik zachowania w warunkach niepewności jednostki. Sama niepewność zmienia postrzeganie ryzyka i możliwych następstw. W warunkach niepewności będzie naturalnie mniej osób skorych do złodziejstwa. Jeśli złodziej nie jest pewny czy ktoś może go nakryć na złodziejstwie, to będzie z większą ostrożnością kradł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 1.07.2019 o 16:43, mankomaniak napisał:

Wydaje mi się, że odpowiedziałem, więc nie wiem co chcesz jeszcze wykazać

Co ja chcę wykazać? To Ty chcesz coś wykazać, co by "pokazało prawdziwą naturę Polaków" ;) 

 

I podpierałeś się kamerami.

(uwaga włączam tryb mankomaniak) A ja Ci wykazałem, że piszesz głupoty o kamerach, bo obecność kamer czy innych ludzi nie wpływało istotnie na zachowania ludzi ;) 
A to, że wymyślasz sobie inne nienazwane czynniki (oczywiście, że jakieś istnieją) do których ciężko się odnieść to już nie moja sprawa. O nich też musisz napisać do nich wtedy rozwiążesz ich parę dylematów.

 

W dniu 1.07.2019 o 16:26, Szedar napisał:

Czy powiedziałem, że jest inaczej?

No nikt nawet tak nie twierdził, ja tylko stwierdziłem fakt.

 

W dniu 1.07.2019 o 16:26, Szedar napisał:

Głownie z Niemiec do Polski jeśli chodzi o szczegóły. To raczej nie jest odkrywcze.

Powiem,  więcej, nie dość, że nie jest odkrywcze to jest oczywiste, co tylko potwierdza kolejną mierność wskaźnika cofania licznika.

 

W dniu 1.07.2019 o 16:26, Szedar napisał:

Mnie zwyczajnie BOLI, jak słusznie zauważył Jajcenty, dysonans poznawczy.

A no to ok, to w sumie wyjaśnione, ja akurat nie mam w tym względzie żądnego dysonansu, daleko mi do tego aby uważać, że Polacy są jakoś szczególnie nieuczciwi, Przypuszczam, że jak byłby jakiś obiektywny (ale nie ma) wskaźnik nieuczciwości np. w europie, to różnica między kogoś między 80 centylem a 20 nie była by jakoś szczególnie istotna z praktycznego punktu widzenia(ale to tylko moja niczym nie poparta hipoteza) . Za to (IMHO)  część z Polaków ma jakieś kompleksy i uważa, wszędzie jest super a u nas szczególnie źle.

 

W dniu 1.07.2019 o 16:36, radar napisał:

również "poważne" kwoty, za które można sobie kupić "życie", a nie nawet pary skórzanych, porządnych butów (tak a propos 175PLN).

Nie znajdę teraz, ale gdzieś czytałem, że naprawdę poważne kwoty są chyba b. często  oddawane (z resztą idąc tropem tego badania, gdzie większa kwota była oddawana częściej można wysnuć taki wniosek) właśnie z powodów bezpieczeństwa. I jak by się na tym zastanowić to ma sens. Znajduję np. no nie wiem 6 milionów (minimalna kwota wg. mnie  na "kupienie" sobie życia) i co dalej? kto gubi 6 mln? zwykły cywil? Mafia? Urzędy? Będę trzymał w skarpecie? wyjadę? Kupę kłopotów.

Wg. mnie tutaj nie chodziło o ustawienie sobie życia, tylko o oddanie kwoty marnej (25 zł) gdzie my sami byśmy tę stratę zlekceważyli, i wysiłek z tym związany, a 175 gdzie, większość myślę, że by zmartwiło się taką stratą.

 

Dopisek:
To nie wyglądało tak, że gość wchodzi na recepcję i daje recepcjoniście portfel i mówi, znalazłęm to za rogiem spieszy mi się, czy może się tym pan/pani zając i wychodzi nie wracając.

średni czas reakcji to 30 minut.

(powtórzę) jak kamery/obecność innych/poziom kar nie wpływało na wynik tak klucz jeżeli był w zgubionych dokumentach wpływał znacznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 2.07.2019 o 07:08, Afordancja napisał:

To nie wyglądało tak, że gość wchodzi na recepcję i daje recepcjoniście portfel i mówi, znalazłęm to za rogiem spieszy mi się, czy może się tym pan/pani zając i wychodzi nie wracając.

Wow "literówka":

miało być 

To wyglądało tak....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 2.07.2019 o 07:08, Afordancja napisał:

Za to (IMHO)  część z Polaków ma jakieś kompleksy i uważa, wszędzie jest super a u nas szczególnie źle.

Dokładnie tak, jak napisałem, wszędzie jest mniej więcej tak samo.

W dniu 2.07.2019 o 07:08, Afordancja napisał:

kto gubi 6 mln? zwykły cywil? Mafia? Urzędy? Będę trzymał w skarpecie? wyjadę? Kupę kłopotów.

To tez racja, ale i więcej możliwości, pokusa.

Przywłaszczenie 25 czy 175 pln nie robi różnicy moim zdaniem.

 

1 godzinę temu, Szedar napisał:

Pełna zgoda, ale twierdzenie, że Polacy są jakoś szczególnie uczciwi razi mnie po oczach bardziej.

Może każdy sądzi wg. siebie ? ;P

https://demotywatory.pl/4773704/Pewien-mezczyzna-z-Ukrainy-w-ramach-eksperymentu-gubi-portfel

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

No wiem, to było raczej jako ciekawostka na temat kto ma jakie odczucia nt. uczciwości Polaków, wiadomo, że równie dobrze mogło być odwrotnie, ale... jakoś nie wydaje mi się.

Sęk w tym, że nie ma takich jednoznacznych badań. te powyżej mnie nie przekonują.

Idąc tym tropem zdefiniowałbym uczciwość jako niewykorzystywanie okazji do bezkarnego wzbogacenia/zaszkodzenia/etc. Jest powiedzenie okazja czyni złodzieja i to moim zdaniem byłby test, badany musi mieć poczucie bezkarności, bez (potencjalnych) świadków, kamer i wtedy, jeśli zachowa się fair to uznajemy, że jest uczciwy.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, Szedar napisał:

Dlaczego Wrocław, dlaczego centrum miasta? A gdzie statystyka? Wyjąć parę obrazków dla publiki to nie sztuka

Musze się zgodzić, ten materiał to raczej parodia.

Zresztą poważne badania były już przeprowadzane w tym temacie. Np. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4817241/

435339349_2019-07-0310_19_01-Clickonimagetozoom.png.a46a76c6861487ecd30010133bae4c9e.png

 

Rok 2003 na etykiecie osi poziomej nie oznacza, że było to badanie z 2003 r., tylko że był to rok początkowy do oszacowania wskaźnika występowania naruszeń prawa w danym kraju - Prevalcence of Rule Violations (PRV). Składa się on z 3 zmiennych: oszustwa polityczne, uchylanie się od opodatkowania i korupcja. 

Na osi pionowej pokazano procent osób, które maksymalizują dochód, grając nieuczciwie - zorganizowano pewną grę, w której brali udział respondenci z różnych krajów. To co istotne to to, że respondenci wiedzieli, że nie są obserwowani i nikt nie dostanie informacji, kto jak gra. To oznacza, że było to prawdziwe testowanie wewnętrznej uczciwości uczestników w przeciwieństwie do tamtego badania (w końcu tamci nie wiedzieli, że biorą udział w grze, a ci tak). Badacze jedynie zebrali końcowe wyniki i poddali statystykom i stąd mieli dane na osi pionowej.   

Widać, że korelacja między oszustwami w rzeczywistym świecie a grą, jest dodatnia. Ale to zostawmy. Popatrzmy na Polskę i porównajmy z Turcją. Oba kraje oszukiwały podobnie podczas gry, Polacy nawet bardziej, natomiast w prawdziwym świecie Polska miała PRV = -1, a Turcja 0. Widać, że bogatsze kraje są bardziej uczciwe w rzeczywistych warunkach gospodarczych. Nie jesteśmy najuczciwszym krajem, ale dość uczciwym z punktu widzenia PRV. Ale z punktu widzenia gry jesteśmy tak samo nieuczciwi jak Turcja, Gruzja, Indonezja czy Kenia. 

* Dla krytykantów - kwota w grze została dobrana dla każdego kraju, aby odzwierciedlić siłę nabywczą.  

47 minut temu, radar napisał:

No wiem, to było raczej jako ciekawostka na temat kto ma jakie odczucia nt. uczciwości Polaków, wiadomo, że równie dobrze mogło być odwrotnie, ale... jakoś nie wydaje mi się.

Jaka ciekawostka, ja bym się wstydził takie głupoty wklejać jak dzieciak z podstawówki. Szok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
4 godziny temu, radar napisał:

Jest powiedzenie okazja czyni złodzieja i to moim zdaniem byłby test, badany musi mieć poczucie bezkarności, bez (potencjalnych) świadków, kamer i wtedy, jeśli zachowa się fair to uznajemy, że jest uczciwy.

Platon "Mit o pierścieniu Gygesa".

Edytowane przez Delor

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Intel ogłosił, że wybuduje w Polsce supernowoczesny zakład integracji i testowania półprzewodników. Stanie on w Miękini pod Wrocławiem, a koncern ma zamiar zainwestować w jego stworzenie do 4,6 miliarda dolarów. Inwestycja w Polsce to część obecnych i przyszłych planów Intela dotyczących Europy. Firma ma już fabrykę półprzewodników w Leixlip w Irlandii i planuje budowę drugiej w Magdeburgu w Niemczech. W sumie Intel chce zainwestować 33 miliardy euro w fabrykę w Niemczech, zakład badawczo-rozwojowo-projektowy we Francji oraz podobne przedsięwzięcia we Włoszech, Hiszpanii i Polsce.
      Zakład w Polsce ma rozpocząć pracę w 2027 roku. Zatrudnienie znajdzie w nim około 2000 osób, jednak inwestycja pomyślana została tak, by w razie potrzeby można było ją rozbudować. Koncern już przystąpił do realizacji fazy projektowania i planowania budowy, na jej rozpoczęcie będzie musiała wyrazić zgodę Unia Europejska.
      Intel już działa w Polsce i kraj ten jest dobrze przygotowany do współpracy z naszymi fabrykami w Irlandii i Niemczech. To jednocześnie kraj bardzo konkurencyjny pod względem kosztów, w którym istnieje solidna baza utalentowanych pracowników, stwierdził dyrektor wykonawczy Intela, Pat Gelsinger. Przedstawiciele koncernu stwierdzili, że Polskę wybrali między innymi ze względu na istniejącą infrastrukturę, odpowiednio przygotowaną siłę roboczą oraz świetne warunki do prowadzenia biznesu.
      Zakład w Miękini będzie ściśle współpracował z fabryką w Irlandii i planowaną fabryką w Niemczech. Będą do niego trafiały plastry krzemowe z naniesionymi elementami elektronicznymi układów scalonych. W polskim zakładzie będą one cięte na pojedyncze układy scalone, składane w gotowe chipy oraz testowane pod kątem wydajności i jakości. Stąd też będą trafiały do odbiorców. Przedsiębiorstwo będzie też w stanie pracować z indywidualnymi chipami otrzymanymi od zleceniodawcy i składać je w końcowy produkt. Będzie mogło pracować z plastrami i chipami Intela, Intel Foundry Services i innych fabryk.
      Intel nie ujawnił, jaką kwotę wsparcia z publicznych pieniędzy otrzyma od polskiego rządu. Wiemy na przykład, że koncern wciąż prowadzi negocjacje z rządem w Berlinie w sprawie dotacji do budowy fabryki w Magdeburgu. Ma być ona warta 17 miliardów euro, a Intel początkowo negocjował kwotę 6,8 miliarda euro wsparcia, ostatnio zaś niemieckie media doniosły, że firma jest bliska podpisania z Berlinem porozumienia o 9,9 miliardach euro dofinansowania. Pat Gelsinger przyznał, że Polska miała nieco więcej chęci na inwestycję Intela niż inne kraje.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nieodpowiednia dieta była przyczyną 14,1 milionów zachorowań na cukrzycę typu 2. w 2018 roku, informują naukowcy z Tufts University. Na podstawie stworzonego przez siebie modelu dotyczącego zwyczajów dietetycznych mieszkańców 184 krajów, uczeni uznali, że złe odżywianie się odpowiada za 70% nowych przypadków cukrzycy typu 2. Badania, w których uwzględniono dane z lat 1990–2018 zostały opublikowane na łamach Nature Medicine. Autorom badań udało się określić te zwyczaje żywieniowe, które w największym stopniu przyczyniają się do rozwoju cukrzycy.
      Uwzględnili w swoich badaniach 11 czynników powiązanych z dietą i stwierdzili, że 3 z nich odgrywają nieproporcjonalnie dużą rolę w rozwoju cukrzycy. Są nimi niedostateczne spożycie pełnego ziarna, zbyt duże spożycie oczyszczonego ryżu i pszenicy oraz zbyt duże spożycie przetworzonego mięsa. Mniejszy wpływ na rozwój choroby miało spożywanie zbyt dużych ilości soków owocowych, zbyt małych ilości warzyw zawierających niewiele skrobi oraz orzechów i nasion.
      Nasze badania sugerują, że zła jakość węglowodanów w diecie to główna przyczyna rozwoju cukrzycy typu 2., mówi profesor Dariush Mozaffarian, jeden z głównych autorów badań.
      Naukowcy zauważyli, że we wszystkich 184 badanych krajach doszło w latach 1990–2018 do wzrostu zachorowań na cukrzycę typu 2. Ma to niekorzystny wpływ na całe społeczeństwo, od osób chorych, poprzez ich rodziny, po systemy opieki zdrowotnej.
      Analiza wykazała też, że zła dieta jest częściej przyczyną zachorowań na cukrzycę wśród mężczyzn niż kobiet, wśród osób młodszych niż starszych i wśród mieszkańców miast niż wsi. Największy wzrost zachorowań notuje się w Europie Środkowej i Wschodniej oraz Azji Centralnej. Niechlubne rekordy dzierżą tutaj Polska i Rosja, gdzie dieta pełna jest czerwonego mięsa, mięsa przetworzonego oraz ziemniaków. To właśnie w tych krajach zanotowano największy odsetek przypadków cukrzycy typu 2. powiązanych z nieprawidłową dietą. Drugim obszarem częstych zachorowań jest Ameryka Łacińska i Karaiby, szczególnie Kolumbia i Meksyk. Tam za zachorowania odpowiadają głównie słodzone napoje, przetworzone mięso oraz niskie spożycie pełnych ziaren.
      Regionami, w których dieta ma mały wpływ na cukrzycę typu 2. są kraje Azji Południowej i Afryki Subsaharyjskiej, a z 30 najbardziej zaludnionych krajów świata najmniej przypadków cukrzycy powiązanej z dietą występuje w Indiach, Nigerii i Etiopii.
      Z innych ostatnio publikowanych analiz podobnego typu dowiadujemy się, że zła dieta odpowiada za 40% przypadków cukrzycy typu 2. Autorzy nowych badań mówią, że różnica wynika z faktu, iż w swojej analizie jako pierwsi uwzględnili rafinowane ziarna, a ponadto wykorzystali nowsze dane pochodzące m.in. z badań zwyczajów dietetycznych poszczególnych osób, a nie tylko z danych na temat produkcji rolnej w różnych krajach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po pracy Łukasz Wilk z Instytutu Botaniki im. W. Szafera PAN w Krakowie zajmuje się tropieniem drzew zasługujących na miano leśnych olbrzymów. Cechują się one rekordowymi rozmiarami, ewentualnie interesującym pokrojem. W ostatnim dniu zeszłego roku z bratem Przemysławem natrafił na wyjątkowy egzemplarz buka zwyczajnego. Najpierw przeprowadzono wstępne pomiary, a po 2 tygodniach w lepszych warunkach ustalono, że wysokość drzewa wynosi aż 48,6 m.
      Tym samym buk z Dąbrówki Szczepanowskiej okazał się najwyższym znanym drzewem liściastym w Polsce, ustępującym w obrębie gatunku wysokością jedynie trzem z pomierzonych okazów na świecie! - podkreślono w komunikacie IB PAN. Szacowany wiek drzewa wynosi 150-180 lat.
      Okazały buk rośnie na terenie Nadleśnictwa Gromnik. Bracia Łukasz i Przemysław Wilkowie natrafili na niego, gdy już zmierzchało. Zgodnie z ostrożnymi szacunkami, drzewo mierzyło 48 m. W połowie stycznia w wyprawie towarzyszył im inicjator Rejestru Polskich Drzew Pomnikowych (RPDP) Piotr Gach. Było jaśniej, warunki pogodowe również okazały się bardziej sprzyjające. Przeprowadzono pomiary obwodu pnia i wysokości. Potwierdziły one, że udało się wytropić nowego rekordzistę.
      Łukasz Wilk ujawnił PAP-owi, że wcześniej rekord wysokości dla drzew liściastych również należał do buka. Znalazł go z bratem na obrzeżach rezerwatu Wielki Las koło Rzeszowa. Zdetronizowany rekordzista mierzył 47,7 m.
      Uczony przyznaje, że od jakiegoś czasu interesowały go regiony Dąbrówki Szczepanowskiej. W mapach drzewostanów, takich jak Bank Danych o Lasach czy Mapa Drzew, zauważył tam skupiska wysokich drzew w pozostałościach starodrzewów. Wspólnie z bratem Przemysławem, który dzieli ze mną pasję do drzew, zmierzyliśmy tam wiele okazałych buków, mimo że po niektórych drzewach pozostały tylko pniaki (są to partie drzewostanów, gdzie prowadzi się normalną gospodarkę leśną). Na szczęście zdążyliśmy dotrzeć w odpowiednim momencie do odnawianego fragmentu starodrzewu z nowym rekordzistą - powiedział serwisowi PAP Nauka w Polsce.
      Osoby szukające rekordowo wysokich okazów albo korzystają z tego typu danych, albo też szukają olbrzymów, bazując na własnym doświadczeniu, wiedzy, warunkach terenowych. Wysokie drzewa występują częściej w górach, dolinach rzek i potoków, miejscach, gdzie mają dostęp do wody, są chronione przed wiatrem i gdzie muszą konkurować o światło, co stymuluje je do szybszego wzrostu.
      Łukasz Wilk ma na swoim koncie spore osiągnięcia jako „łowca drzew”. To on zidentyfikował drugie najwyższe w Polsce drzewo (to daglezja zielona o wys. 58,3 m), sześć z dziesięciu najwyższych polskich drzew, znalazł najwyższy w Polsce i jeden z ośmiu najwyższych na świecie modrzewi europejskich (50,5 m), sześć najwyższych w naszym kraju buków, najwyższy w Polsce i na świecie dąb szypułkowy (43,5 m) oraz wiele innych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Królewskim Muzeum Sztuk Pięknych (Koninklijk Museum voor Schone Kunsten Antwerpen, KMSKA) w Antwerpii od 1 lutego trwa miesięczny performance „The Author is Present”. Na jednej z sal ustawiono boks, w którym siedzi pisarka Saskia De Coster pracująca nad swoją kolejną książką.
      Zapowiadając miesięczny pobyt w muzeum w mediach społecznościowych, De Coster wspomniała o największym wyzwaniu w swojej pisarskiej karierze. Projekt zakłada, że Saskia będzie zarówno pracować, jak i spać w KMSKA. Na zamieszczonym przez KMSKA na YouTube'ie filmie widać, jak kobieta przygotowuje się do eksperymentu. Przechadza się po muzeum i wreszcie nadmuchuje materac, na którym rozkłada śpiwór. Potem światła gasną...
       

      Pisząca po flamandzku autorka ma ukończyć swoje najnowsze dzieło w przeszklonym boksie o powierzchni 12 metrów kwadratowych. De Coster liczy, że będą ją inspirować zwiedzający i wiszące na ścianach dzieła sztuki.
      Nietrudno zauważyć, obmyślona z Inge Jooris akcja nawiązuje do znanego performance'u Mariny Abramović o tym samym tytule; 13 lat temu był on częścią retrospektywnej wystawy artystki w nowojorskim Museum of Modern Art. W godzinach otwarcia instytucji Abramović tkwiła nieruchomo na krześle. Naprzeciw niej znajdowało się puste krzesło, na którym zasiadały kolejne osoby. Marina patrzyła na nie w milczeniu. Każdy mógł spędzić z performerką dowolną ilość czasu. Na stronie internetowej MoMA prowadzono transmisję na żywo. Performance stał się głównym tematem dokumentu Matthew Akersa „Marina Abramović: Artystka obecna”. W sumie artystka spędziła w bezruchu aż ok. 700 godzin. W odróżnieniu od Saskii, nie spała jednak w muzeum.
      Powieść, nad którą De Coster pracuje, dotyczy kwestii nieosiągalności, straty i poszukiwania więzi. Twórczy proces pisania zawsze ludzi fascynował, był jednak w dużej mierze nieuchwytny i niedostępny, bo odbywał się poza zasięgiem ich wzroku. Zwykle to pisarz obserwuje, tym razem - na miesiąc - role się odwracają.
      Akcja Saskii to swoisty powrót do korzeni, bo jako dziecko miała w zwyczaju pisać schowana w małej ogrodowej szopie. Pisarka zabrała ze sobą laptop i 28 książek. Podczas eksperymentu może obserwować ludzi odwiedzających muzeum, ale nie będzie się z nimi porozumiewać. Chodzi o pokazanie ewolucji procesu pisania, gdy pisarz całkowicie odcina się od współczesnego świata mediów i jakiejkolwiek formy komunikacji - wyjaśniono na stronie KMSKA.
      Urodzona w 1976 r. Saskia De Coster opublikowała swoją pierwszą powieść pt. „Vrije Val” (Swobodne spadanie) w 2002 r. Od tej pory wydała kilkanaście książek, w tym bestsellerową „Wij en Ik” (My i ja). Publikuje także w prasie. Oprócz tego jest artystką wizualną.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niedawne badania wykazały, że koty udomowiono na terenie Żyznego Półksiężyca przed około 10 000 lat, a ich przodkiem jest Felis sylvestris lybica. Jak jednak rozprzestrzeniły się po świecie i trafiły do Europy Centralnej i Polski? Wstępne odpowiedzi na te pytania uzyskał zespół naukowy z Polski, Słowacji, Serbii, Węgier, Czech, Mołdowy i Belgii.
      W 2016 roku zespół Magdaleny Krajcarz z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu potwierdził, że w okresie rzymskim koty były zadomowione na terenie współczesnej Polski. Następnie uczeni wykazali, że koty z Bliskiego Wschodu pojawiły się w Europie Centralnej już we wczesnym neolicie. Cztery lata później stwierdzono, że istnieje silny związek pomiędzy pojawieniem się myszy domowej i kotów w Europie Wschodniej późnego neolitu. To sugeruje, że rozprzestrzeniania się myszy doprowadziło do wzrostu popularności kotów i ich rozprzestrzeniania przez ludzi po świecie. Historię podboju świata przez koty trudno jest jednak badać, gdyż ich szczątki stosunkowo rzadko znajduje się w materiale archeologicznym z okresów sprzed późnego średniowiecza. W Europie wyraźny wzrost popularności kotów widoczny w danych zooarcheologicznych nastąpił dopiero w drugiej połowie XIII wieku.
      Dlatego też międzynarodowy zespół specjalistów, w skład którego weszła m.in. Magdalena Krajcarz, Péter Csippán z Eötvös Loránd University w Budapeszcie czy Danijela Popović z Uniwersytetu Warszawskiego, rozpoczął projekt badań genetycznych, który ma wyjaśnić drogi rozprzestrzeniania się kotów w Europie Wschodniej.
      Podczas najnowszych badań pod uwagę wzięto materiał pozyskany od ponad 200 kotów ze 102 stanowisk archeologicznych datowanych od późnego plejstocenu po okres współczesny. Wstępne analizy mitochondrialnego DNA pokazały, że koty z haplogrupą A1 dzikich kotów bliskowschodnich były obecne w Europie Centralnej przed neolitem. Dotychczas najstarsze odkryte w Europie ślady tej haplogrupy pochodziły z Rumunii z ok. 7700 r. p.n.e. Nowe badania sugerują, że była one znacznie szerzej rozpowszechniona. Ich autorzy mają nadzieję, że kolejne przeprowadzone przez nich analizy pozwolą odpowiedzieć na pytanie, czy zasięg A1 to skutek naturalnego przepływu genów pomiędzy populacjami bliskowschodnią a europejską, czy też skutek powiększania zasięgu przez populację bliskowschodnią.
      Skoncentrowane na Polsce pomiary morfometryczne wskazują również, że pomiędzy neolitem a średniowieczem widoczny jest trend zmniejszania rozmiarów ciała kotów. Jeszcze w neolicie koty udomowione miały rozmiary podobne do europejskich dzikich kotów, których wielkość jest stabilna w czasie. Podobny trend widoczny jest wśród kotów z epok brązu i żelaza w Danii. Autorzy nowych badań wciąż zbierają dane z Bałkanów i Karpatów, regionów północnych zasięgów występowania bliskowschodnich dzikich kotów. Liczą się z tym, że zauważą tutaj bardziej złożone trendy.
      Na podstawie najstarszych kocich kości z Polski i Serbii oraz wcześniejszych badań, Krajcarz i jej zespół doszli do wniosku, że w Polsce występują trzy linie genetyczne kotów. Część z nich przybyła wraz z neolitycznymi rolnikami z Anatolii przez Bałkany. Najstarsze takie szczątki pochodzą z jaskini Jasna Strzegowska sprzed niemal 8000 lat, znacznie więcej materiału pochodzi natomiast z okresu od 5300 do 6300 lat temu. Druga z linii genetycznych zaczęła rozprzestrzeniać się w V wieku p.n.e z Italii, wędrując wraz z handlarzami bursztynem. Ostatnia zaś dotarła na przełomie er, przebywając długą drogę na statkach przez Morze Śródziemne po Kanał La Manche i przywędrowała do nas z zachodu i północy z Germanami.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...