Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Na pewno dokonaliśmy postępu? Rolnicy mają mniej wolnego niż łowcy-zbieracze.

Rekomendowane odpowiedzi

18 godzin temu, darekp napisał:

Hm, niespecjalnie czuję, dlaczego wejść łatwo, ani dlaczego wyjść trudno. To żadna przyjemność wejść w rolnictwo (obsiać kawał ziemi, czekać aż wzrośnie, potem zbierać), gdy nikt tego przed tobą nie robił. A wyjść... no cóż, co za problem.

Rolnictwa raczej nikt nie wymyślił , powstało w sposób naturalny. Wystarczyła obserwacja, że z ziarna wyrasta zielsko, na którym takich samych ziaren jest 10. Czyli wygodniej sypnąć trochę koło obozowiska i zebrać co wyrośnie, niż ganiać po łące i garstka tu, garstka tam... No i fajnie się zaczęło. Ale później druga obserwacja, że jak trochę się kijkiem w ziemi pogrzebie, to wyrośnie więcej - i tu już zaczęło się to mniej fajne, czyli praca i jej konsekwencje.
A że wyjść trudno? Bo wejście w rolnictwo, jako podstawę bytu, spowodowało zbyt duże zmiany w sposobie życia, strukturze grupy i w środowisku, żeby powrót był realny. oczywiście statystycznie, a nie w jakichś pojedynczych przypadkach.
 

W dniu 6.07.2019 o 11:59, venator napisał:

Badania współczesnych buszmenów z ludu San z pustyni Kalaharii, wykazują, że San na zaspokojenie potrzeb żywieniowych poświęcają 19 h tygodniowo.

Tak, a jest to dosyć "trudny" teren. Nie tak dawno czytałem w sieci niezły artykuł o ich życiu, niestety skleroza zeżarła namiary.
 

10 godzin temu, okragly napisał:

w paleolicie rodziła 3 dzieci a neolicie 20 (permanentna ciąża)

Może 3 i 20 to lekka przesada,  ale ogólnie tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A przy okazji - jest początek lipca, ciepło i fajnie...
Ale dla rolników w naszej strefie klimatycznej to był najgorszy czas w roku - przednówek. Z poprzedniego roku zjedzone albo nie nadawało się do jedzenia, a nowego jeszcze nie było. Czyli głód. I to nie kilkudniowy, jaki przy wyjątkowym pechu mógł zdarzyć się łowcom/zbieraczom, a trwający nierzadko już od maja czy nawet dłużej. Nie w każdym roku tak było, ale to raczej była norma, a nie wyjątek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Tak dla ścisłości:

54 minuty temu, Szedar napisał:

Łatwiej zjeść cielaka.

Tygodniowe cielę nie jest chyba zbyt apetyczne, pewnie jednak trzeba podchować dłużej.

54 minuty temu, Szedar napisał:

do tygodnia po urodzeniu mleko nie bardzo "przemysłowe" (siara)

Przemysłowe może nie, ale na wsi robiło się takie specyficzne kluski z siary (pamiętam z dzieciństwa).

Wydaje mi się, że te rozważania o mleku trzeba traktować dość "symbolicznie", było więcej powodów do przejścia na rolnictwo, które już tu jakoś po trochu wymieniliśmy (nie jestem pewien, czy wszystkie), a można by dorzucić, że np. Chińczycy chyba w ogóle nie mają tradycji picia mleka, chociaż lud rolniczy od tysiącleci jak najbardziej.

A poza tym ta przemiana nie następowała w ciągu jednego pokolenia, więc można było jakoś bardziej stopniować, na początku mało krów i mało mleka im podbieranego do karmienia ludzkich dzieci, potem stopniowo coraz więcej.

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 7.07.2019 o 03:25, ex nihilo napisał:

 

A dlaczego rolnictwo zwyciężyło? Mój całkiem prywatny pogląd jest taki, że była to pułapka. Wejść łatwo, ale wyjść dużo trudniej. :D

Uważam, że trafione w dziesiątkę.

Od siebie dodam, że to mogła być pułapka alkoholizmu, a pisząc nieco  bardziej ogólnie, zamiłowania do alkoholu.

Temat ten bada archeolog Patrick McGovern z Uniwersytetu Pensylwanii. I to co mu wychodzi, to to, że tam gdzie pojawia się rolnictwo, tam się pojawia alkohol. Albo na odwrót ;). Tak wychodzi z badań skorup naczyń, z wczesnoneolitycznych stanowisk, badanych przez McGovern'a. W sukurs teorii McGoverna przychodzą najnowsze odkrycia z Bliskiego Wschodu. W jaskini Raqefet, na Górze  Karmel , odkryto najstarsze ślady warzenia piwa. Sprzed 14 tys lat. Mieszkali tam przedstawiciele kultury natufijskiej, formalnie  jeszcze mezolitycznej. Wygląda na to, że zanim nauczyli się wypiekać chleb (jako pierwsi),  to nauczyli się szlachetnej sztuki piwo-warzenia. 

Pociąg do substancji psychoaktywnych jest cechą nie tylko człowieka, ale i innych ssaków. Zapewne łowcy-zbieracze znali "smak" sfermentowanych owoców, i stanu po ich spożyciu. Opanowanie uprawy zbóż, pozwoliło na odkrycie i  opanowanie procesu powstawania alkoholu, a więc uchwycenia tego co mogła dotychczas zaoferować jedyna natura.

Najstarsze ślady rolnictwa mają aż 23 tyś lat:

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C405934%2Cludzie-probowali-uprawiac-zboza-juz-23-tys-lat-temu.html

Ciekawe, czy nie była to przypadkiem próba stworzenia czegoś co wprowadzi w nieco odmienny stan świadomości? ;)

Później poszło z górki. Rolnictwo, powstanie pierwszych większych osad, degradowało lokalne środowisko. Alkohol, zaczął odgrywać niejako rolę sanitarną., jako, że woda lokalnie bywała  mocno zanieczyszczona. A także odżywczą. Jeszcze w XVI-XVIII wieku, piwo, a właściwie podpiwek, w Polsce, dostarczał nawet 20% dziennego zapotrzebowania kalorycznego, a piwne śniadanie, dopiero około XVIII w. zaczęło być wypierane przez kawę i cukier. 

W tych nieco luźnych, alkoholowych dywagacjach można pójść nieco dalej. Amerykański antropolog, Lewis Morgan, wprowadził termin demokracji wojennej. Badając Irokezów, doszedł do wniosku, że istotą prowadzenia wojen przez tych bardzo wojowniczych Indian, , była chęć opowiadania o swych przewagach wojennych przy wspólnych biesiadach. A biesiady po to, żeby się pokazać i umówić na kolejne wyprawy. I tak w kółko. Prof.W.  Nowakowski z Instytutu Archeologii UW, rozwinął tę teorie dalej. Ten sposób doskonale pasuje także do innych wojowniczych ludów. Choćby barbarzyńców. W przeciwieństwie do Indian, których alkohol zgubił, u barbarzyńców alkohol w ucztach odgrywał niezwykle ważną rolę. W barbaricum mieszkało zaledwie około 3 mln ludzi, a mimo to byli w tanie stawić z sukcesami czoła Imperium Rzymskiemu. A czym się różnił barbarzyńca od statecznego obywatela Rzymu? Tym, że nosił spodnie i pił nierozcieńczone wino. I był to poważny wyróżnik. Demokracja wojenna panowała również u Wikingów, których reklamować nie trzeba, wśród średniowiecznego rycerstwa, czy też naszej szlachty. Ucztowanie było niezwykle ważnym elementem życia tak towarzyskiego jak i politycznego szlachty.

Także alkohol, odgrywał i odgrywa niezwykle istotną rolę w naszej cywilizacji. A zaczęło się kiedy łowca posmakował sfermentowanych owoców. 

46 minut temu, darekp napisał:

Chińczycy chyba w ogóle nie mają tradycji picia mleka, chociaż lud rolniczy od tysiącleci jak najbardziej.

W walkach z Czyngis-chanem ich to zgubiło. Armia Czyngis-chana nie musiała wlec ze sobą taborów, bo przecież można było doić kobyły, na których się jechało. 

 

Cytat

Gdzie można o nich poczytać?

Choćby tu:

https://www.ucpress.edu/book/9780520267985/uncorking-the-past

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
21 minut temu, venator napisał:

W walkach z Czyngis-chanem ich to zgubiło. Armia Czyngis-chana nie musiała wlec ze sobą taborów, bo przecież można było doić kobyły, na których się jechało. 

Ps. Zadecydowała mutacja genu odpowiadającego za wytwarzanie laktazy. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
21 godzin temu, darekp napisał:

Naprawdę? Skąd to wiadomo? Przecież łowcy-zbieracze nie znali antykoncepcji, spodziewałbym się, że była w ciąży przez większość czasu (dokładnie tak samo jak u rolników).

Nie, raczej nie była. Wśród ludu San, kobieta zachodzi w ciąże co 4 lata. Kobieta, wśród łowców-zbieraczy rodziła  tyle ile mogła nieść na plecach i pracować. Po tym jak dziecko nauczyło się sprawnie chodzic i robić to w sposób rozsądny mijało 2-3 lata. i kolejna ciąża, a nie co rok  prorok. 

U rolników wyższa śmiertelność musiała być rekompensowana wyższą dzietnością:

https://www.ucpress.edu/book/9780520267985/uncorking-the-past

21 godzin temu, darekp napisał:

 

 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, venator napisał:

U rolników wyższa śmiertelność musiała być rekompensowana wyższą dzietnością:

hmm, ciekawi mnie skąd ta wyższa śmiertelność u rolników? Są na to jakieś badania? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
48 minut temu, Szedar napisał:

O ile pamiętam, nietolerancja laktozy to jakieś 20% ludzkości. Głównie Azjaci (Derek, tak :)). Więc wybacz, ale nie sądzę, że to armia "Czyngis-hana" chlejąc z kulbaki tym się zasłynęła...

W Chinach mleko nie było spożywane, ale Mongołowie to nie Chińczycy. Co więcej, z mleka robili też alkohol - kumys. (znów ten alkohol ;)). Mutacja genu odpowiadający za powstanie laktazy było zresztą jedną z przyczyn zwycięstwa rolników-hodowców nad łowcami-zbieraczami , w Europie, we wczesnym neolicie. 

Mimo, że armia państwa Jin, była liczniejsza od Mongołów, to o zwycięstwie koczowników  zadecydowała ich niezwykła mobilność. Nie ciągnęli za sobą taborów, a to właśnie rozłożyło Chińczyków. To tylko w hollywodzkich filmach jest tak, że rycerstwo galopem jechało na pole bitwy, mając przy sobie jedynie miecze i kopie. . W rzeczywistości proces przemieszczania się wojsk był niezwykle żmudny. Szacuje się, że 80-tyś armia ciągnąca w 1651 r. do obozu pod Sokalem ( w przeddzień bitwy beresteckiej) ciągnęła ze sobą aż  ok. 300 tys wozów taborowych. 

Tatarzy słynęli zaś z niezwykłej mobilności i samowystarczalności " w polu". 

13 minut temu, Warai Otoko napisał:

hmm, ciekawi mnie skąd ta wyższa śmiertelność u rolników? Są na to jakieś badania?

Wydaje się to rozsądnym tłumaczeniem:

Po drugie, osiadły tryb życia rolników spowodował wytworzenie się korzystnych warunków dla pojawienia się i rozprzestrzeniania pasożytów oraz chorób zakaźnych, nieznanych lub bardzo rzadkich w społecznościach koczowniczych. Stałe osady ze skoncentrowaną w nich ludnością zmienić się miały w inkubatory, w których różne patogeny mogły trwać w stanie uśpienia, a w korzystnym momencie się uaktywnić. Rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych przenoszących się dzięki kontaktowi fizycznemu jest łatwiejsze w społecznościach charakteryzujących się dużą gęstością zaludnienia, a ona z kolei powoduje zanieczyszczanie okolicznej wody i gleby zwiększając możliwości ponownych zachorowań. W rolniczej osadzie fizyczna bliskość wielu zwierząt hodowlanych, powodowała także częstsze zachorowania na choroby pochodzenia zwierzęcego. Dodatkowo nawadnianie pól powodowało powstawanie zbiorników ze stojącą wodą, które mogą być źródłem wielu chorób, np. malarii (Livi-Bacci, 1992: 40-41).

https://phavi.umcs.pl/at/attachments/2014/0117/122144-nowakowski-reprodukcja-ludnosci-w-spoleczenstwach-rolniczych.pdf

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
21 minut temu, venator napisał:

 

Wydaje się to rozsądnym tłumaczeniem:

Dzieki, ciekawy artykuł i wytłumaczenie też sensowne, chociaz autor wskazuje, ze kwestia zwiększonej umieralności w okresie rolnictwa to jedna z dwóch hipotez (nazywana przez niego "późniejszą teorią") - a druga (klasyczna) zakładała zmniejszenie umieralności (bo stały dostęp do pożywienia, brak głodu, mięso, mleko etc.). Jedno jest pewne, dzietność wzrosła znacznie, natomiast z podanego artykułu wynika, że umieralność nie wiadomo. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Umieralność też wzrosła i to znacząco. W stosunku do paleolitu nastąpił znaczący średni spadek długości życia. Wzrost liczby ludności odbywał się przede wszystkim kosztem kobiet, bo to one płaciły cenę za częstsze porody. 

Badania osady obronnej w Bruszczewie, wskazują, że ci wcześni metalurdzy, reprezentanci kultury unietyckiej,  doprowadzili do katastrofy ekologicznej, co zmusiło ich do porzucenia osady.

W wodzie, w pobliżu osady, zakwitły w końcu sinice, znajdowały się ludzkie patogeny, woda była nie tylko niepitna, a wręcz mogła być trująca. Cena za postęp była znacząca, w zasadzie płacimy za nią cały czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
15 godzin temu, venator napisał:

Od siebie dodam, że to mogła być pułapka alkoholizmu, a pisząc nieco  bardziej ogólnie, zamiłowania do alkoholu.

Hipoteza, że dzisiejszy bajzel jest skutkiem alkoholizmu naszych prapra mocno mi się podoba, bo na trzeźwo... :D
Ale przypuszczam jednak, że i bez alkoholu pułapka by zadziałała. Początkowo były same korzyści, praktycznie bez kosztów, które stopniowo pojawiały się dopiero później. Natomiast alkohol (też przypadek + obserwacja) mógł być dopalaczem przyspieszającym proces.
 

14 godzin temu, venator napisał:

"osiadły tryb życia rolników spowodował wytworzenie się korzystnych warunków dla pojawienia się i rozprzestrzeniania pasożytów oraz chorób zakaźnych (...)"

Do tego choroby przywleczone z zewnątrz - handel, wojny, niewolnicy, pielgrzymki.
 

13 godzin temu, Warai Otoko napisał:

a druga (klasyczna) zakładała zmniejszenie umieralności (bo stały dostęp do pożywienia, brak głodu, mięso, mleko etc.)

Ta klasyczna była z czapy wzięta, bez żadnych danych. Wynikała z idei liniowego "postępu i rozwoju".
Papu ł/z mieli znacznie lepsze niż rolnicze pospólstwo, chociaż i w pałacach niekoniecznie było lepiej, biorąc pod uwagę dietetykę, która wtedy nie istniała (teraz zresztą też z tym niewiele lepiej).
Co do braku głodu - nie tylko ilość kalorii jest ważna, ale też witaminy, mikroelementy i inne takie, to jedno, a drugie, to głód, ten prawdziwy, pojawił się praktycznie razem z rolnictwem. Koczownicy przemieszczali się tam, gdzie było jedzenie, a bardziej osiadli ł/z nie mieli problemu z przejściem na koczownictwo, kiedy warunki tego wymagały. Rolnicy byli w takich sytuacjach zdani na łaskę losu.
Opisywałem tutaj niedawno jak znalazłem obozowisko mezolitycznych ł/z - nie było to wcale trudne. Suche wzgórze blisko rzeki płynącej (wtedy) przez ogromną puszczę. Czy trzeba czegoś więcej, żeby nie wiedzieć, co to głód?

 

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
7 godzin temu, ex nihilo napisał:

Suche wzgórze blisko rzeki płynącej (wtedy) przez ogromną puszczę. Czy trzeba czegoś więcej, żeby nie wiedzieć, co to głód?

Byłem w lesie wielokrotnie. I zawsze mnie to uderzało: przecież tu nie ma co jeść! Zanim zdołałbym coś upolować byłbym już bardzo, bardzo chudy :)

Tak więc to bogactwo jedzenia wydaje mi się przesadzone, a w dodatku, jednak poszliśmy w rolnictwo. Selekcja powinna wygubić rolników, a jednak to zbieracze nie przetrwali.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
52 minuty temu, Jajcenty napisał:

Byłem w lesie wielokrotnie. I zawsze mnie to uderzało: przecież tu nie ma co jeść!

Mnie też. Ale z drugiej strony, ludzie chodzą do tego lasu i zbierają jagody, grzyby. Przedwczoraj mi pani sprzedała słoik jagód, 2,5 kg. Jakby nie patrzeć, prawie połowa dziennego zapotrzebowania na kalorie. Nie wiem, ile czasu jej zajęło zebranie, narzekała, że nie ma jagód w lesie.

Gdyby do tych jagód dorzucić jakąś upolowaną od czasu do czasu sarnę albo dzika, to może i by się zaspokoiło potrzeby kaloryczne.

Tak że nie wiem. Ja chyba nie miałbym cierpliwości zbierać tych jagód, ale....

52 minuty temu, Jajcenty napisał:

Selekcja powinna wygubić rolników, a jednak to zbieracze nie przetrwali.

Z tą selekcją rzeczywiście sprawa wygląda dość dziwnie. Dlaczego ewolucja nie premiuje inteligencji? Tu wychodzi trochę tak, że cywilizacja techniczna (pierwszy krok do niej to rolnictwo jakby) niespecjalnie się opłaca z punktu widzenia ewolucji. Dlatego delfiny czy ośmiornice czy słonie czy inne wydry (posługują się narzędziami - kamieniami rozbijają skorupy małży) niczego takiego nie stworzyły. Jedynie małpy pewnego gatunku - które zlazły z drzewa - zapewne nie po dobroci - i podświadomie tęskniły za owocami - dlatego zaczęły wytwarzać i konsumować alkohol - w stanie lekkiego podchmielenia wytworzyły cywilizację. Bo to był jakiś szczególny, wyjątkowy przypadek, bardziej odczuwały potrzebę "odmiennych stanów świadomości" (ze względu na brak owoców - tak myślę) - dlatego bardziej kombinowały, nie bardzo wiedząc co robią i coś tam im przypadkiem wyszło. ;)

Może tak było, może nie, ja się nie znam na antropologii.

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
11 minut temu, darekp napisał:

ak że nie wiem. Ja chyba nie miałbym cierpliwości zbierać tych jagód, ale....

Z jagodami jest jeszcze inny problem, ile ich jest z powiedzmy losowego hektara lasu na rok.(losowy bo bez uprawy).

No i trochę słabo zimą ;) (W naszym rejonie)

Edytowane przez Afordancja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Afordancja napisał:

No i trochę słabo zimą ;) (W naszym rejonie)

Zgadza się, też jedna z wątpliwości, o których pomyślałem, ale nie napisałem :) Można suszyć grzyby na zimę, przynajmniej tyle. A poza tym są rejony o cieplejszym klimacie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, darekp napisał:

A poza tym są rejony o cieplejszym klimacie

Tych rejonów też nie jest tak dużo, więc zaczyna się (w sensie może) walka o tereny/zasoby. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
12 minut temu, Afordancja napisał:

Tych rejonów też nie jest tak dużo, więc zaczyna się (w sensie może) walka o tereny/zasoby. 

Ja pochodzę ze wsi, pamiętam jeszcze czasy komuny, gdy prądu często nie było wieczorami itp. W domu piec na węgiel do ogrzewania. W gruncie rzeczy wydaje mi się - ale piszę to z b. dużym wahaniem - że może dałoby się w naszym klimacie wyżyć w lesie. Trzeba by mieć dużo wiedzy, doświadczenia, ale może by się udało. Bo pierwsze wrażenie w lesie, to rzeczywiście, że nie ma nic do jedzenia. Ale z drugiej strony nawet w pracy się robi nieraz rzeczy, które w pierwszej chwili wyglądały na niemożliwe, prawda? ;)

Gorzej z tym drugim - czy nasza cywilizacja to rzeczywiście tylko skutek alkoholu i przypadku.

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
3 minuty temu, darekp napisał:

Trzeba by mieć dużo wiedzy, doświadczenia, ale może by się udało. Bo pierwsze wrażenie w lesie, to rzeczywiście, że nie ma nic do jedzenia. Ale z drugiej strony nawet w pracy się robi nieraz rzeczy, które w pierwszej chwili wyglądały na niemożliwe, prawda? 

/wg mnie dało by radę, tylko kwestia ile osób jest na jakim terenie. Tylko nie wiem czy mogę hodować zwierzęta na zimę czy to już podpada pod rolnictwo. Bo jak w lato myślę, że dałbym radę, sam na dużym terenie tak w zimę to nie jestem taki pewien, zależy  jakie były by założenia tego testu. 

No, może nie sam, ale kilka osób na wielkim terenie

Edytowane przez Afordancja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
Godzinę temu, Jajcenty napisał:

Byłem w lesie wielokrotnie. I zawsze mnie to uderzało: przecież tu nie ma co jeść! Zanim zdołałbym coś upolować byłbym już bardzo, bardzo chudy :)

To tylko Twoja wina, a nie lasu :D

2 minuty temu, Afordancja napisał:

Tylko nie wiem czy mogę hodować zwierzęta na zimę

Po co hodować, w zimie łatwiej się poluje.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, ex nihilo napisał:

Po co hodować, w zimie łatwiej się poluje.

Tu się zgadzam. W zimie też są dzikie zwierzęta, duże. Nie odlatują do ciepłych krajów;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, ex nihilo napisał:

Po co hodować, w zimie łatwiej się poluje.

Przyszła mi na mysl koncepcja, domku (bo wypadało by zbudować) gdzie pod spodem są zwierzęta i mnie grzeją :) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Afordancja napisał:

Przyszła mi na mysl koncepcja, domku (bo wypadało by zbudować) gdzie pod spodem są zwierzęta i mnie grzeją

Ogień opanowaliśmy jakieś 500 tys. do nawet miliona lat temu (gdzieś czytałem, że są takie szacunki).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, darekp napisał:

Ogień opanowaliśmy jakieś 500 tys. do nawet miliona lat temu (gdzieś czytałem, że są takie szacunki).

no i znów czy byłbym sam czy nie, jak mnie nie ma to ognia nie ma, gałązki w zimę (nie mam narzędzi przecież) zbierać fajnie, wracam i jest za***iście zimno, śpię to też dorzucam?
W średniowieczu(czy jaka to tam epoka byłą)  mieli ogień a jakoś to stosowali, widać lepsze niż ognisko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Afordancja napisał:

nie mam narzędzi przecież

Narzędzia musisz zrobić sobie sam. Czy raczej musicie - w grupie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Teraz, darekp napisał:

Narzędzia musisz zrobić sobie sam. Czy raczej musicie - w grupie.

No jak grupa to już lepiej, trzeba mieć strażnika ognia ;) 

Jednak dalej uważam, że skoro gdy już mieli ogień wymyślono takie podejście to musi mieć swoje plusy, nie wiem nie testowałem ;)

Co do narzędzi to znów, w ciepłych rejonach chatkę łatwo zbudować, a naszych warunkach... drzewa jak by trochę bardziej oporne, ale też nie mam doświadczeń.

Pytanie jak daleko idziemy w "koczowniczość" ;) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Lojalność wobec firmy to obosieczny miecz, ostrzegają badacze z Duke University. Z ich badań wynika bowiem, że menedżerowie mają tendencję do wykorzystywania takich ludzi i częściej nakładają na nich dodatkowe zadania czy proszą o zostanie po godzinach niż pracowników, którzy nie są tak lojalni.
      Firmy chcą mieć lojalnych pracowników i wiele badań pokazuje, że ludzie tacy przynoszą pracodawcy różnorodne korzyści. Jednak wygląda na to, że menedżerowie mają skłonność do wykorzystywania ich, mówi doktor Matthew Stanley.
      W przeprowadzonych online badaniach wzięło udział niemal 1400 menedżerów. Przedstawiono im fikcyjną postać 29-letniego pracownika Johna oraz firmy, w której pracował. Firma nie była w zbyt dobrej kondycji finansowej. Celem badania było określenie, z jakim prawdopodobieństwem menedżerowie będą prosili Johna o wzięcie nadgodzin i wykonanie dodatkowych obowiązków bez dodatkowej zapłaty.
      Okazało się, że gdy John był przedstawiony jako lojalny pracownik, z większym prawdopodobieństwem proszono go o bezpłatną pracę na rzecz firmy, niż wówczas, gdy był przedstawiony jako pracownik nielojalny. Prawdziwa była też sytuacja odwrotna. Gdy Johna opisano jako kogoś, kto bez dodatkowej zapłaty bierze na siebie dodatkowe obowiązki, menedżerowie określali go jako pracownika bardziej lojalnego, niż Johna, który odmawiał tego typu pracy. Co interesujące, oba typy pracownika były określane przez menedżerów jako tak samo uczciwi i szczerzy. To zaś wskazuje, że to właśnie lojalność, a nie inne cechy, są kojarzone z wykonywaniem darmowej pracy. To samonapędzający się mechanizm. Lojalni pracownicy są zwykle eksploatowani. A gdy zgodzą się na eksploatację, rośnie ich reputacja jako lojalnych pracowników, co powoduje, że z większym prawdopodobieństwem zostaną w przyszłości wybrani jako cel eksploatacji, mówi Stanley.
      Jednym z powodów, dla których menedżerowie częściej wykorzystują lojalnych pracowników, jest ich wiara w to, że to zapłata za bycie lojalnym. Okazało się bowiem, że postrzeganie kogoś jako lojalnego wiąże się z postrzeganiem tej osoby, jako zobowiązanej do poświęceń dla firmy. Takie wykorzystywanie lojalnych pracowników przez menedżerów nie musi jednak wynikać ze złej woli. Może być spowodowane ignorancją lub czymś, co psychologowie nazywają nazywają „etyczną ślepotą”. Większość osób chce być dobra. Jednak w codziennym życiu zadziwiająco często przekraczamy naszą osobistą granicę dobra i zła. Najczęściej jest to spowodowane etyczną ślepotą, gdy ludzie nie widza, że to, co robią, jest niezgodne z ich zasadami i wartościami, wyjaśnia Stanley.
      Uczony dodaje, że jego badania nie powinny być przyczyną, dla której przestaniemy być lojalni wobec firmy. Pokazują one bowiem skutek uboczny zwykle pozytywnego zjawiska. Cenimy lojalnych ludzi. Postrzegamy ich pozytywnie. Często są oni nagradzani. Lojalność nie ma jedynie negatywnej strony. To złożone zagadnienie, mówi uczony.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeśli chcemy lepiej zrozumieć warunki rozwoju, do jakich dzieci mogą być najlepiej przystosowane, powinniśmy przyjrzeć się łowcom-zbieraczom, uważają autorzy artykułu opublikowanego na łamach Journal of Child Psychology and Psychiatry. W końcu, jak przypominają, H. sapiens przez ponad 95% swojej historii był łowcą-zbieraczem.
      Zdaniem doktorów Nikhila Chudhary'ego i Annie Swanepoel badania nad dziećmi łowców-zbieraczy mogą poprawić warunki, w jakich żyją dzieci w krajach rozwiniętych.
      Badacze zauważają, że większa intensywność kontaktu bezpośredniego, dotyku, większa sieć osób opiekujących się dzieckiem mogą być korzystne dla rozwiniętych społeczeństw. A dla dziecka korzystne będzie więcej kontaktu z innymi dziećmi oraz bardziej aktywna edukacja w grupach składających się z dzieci w różnym wieku. Dlatego też antropolog ewolucyjny Chaudhary i psychiatra dziecięca Swanepoel wzywają do podjęcia badań nad zdrowiem psychicznym dzieci w społecznościach łowiecko-zbierackich.
      Uczeni zauważają, że dzieci z takich społeczeństw prowadza zupełnie inny tryb życia niż dzieci z krajów rozwiniętych. Spotykają się też z wieloma wyzwaniami i trudnościami, jakich nie doświadczają ich rówieśnicy z naszej części świata, dlatego też ich dzieciństwa nie należy idealizować.
      Naukowcy opisali zaobserwowane przez siebie różnice, które mogą znacząco wpływać na dobrostan dzieci. Zauważyli, że dzieci w krajach rozwiniętych mają niewiele kontaktu fizycznego z innymi ludźmi. Na przykład w Bostwanie w plemieniu !Kung dzieci w wieku 10-20 tygodni aż przez 90% dnia mają fizyczny kontakt z innym człowiekiem, a gdy płaczą to w niemal 100% otoczenie reaguje, najczęściej je przytulając i pocieszając. Krzyczenie czy upominanie płaczącego dziecka są tam niezwykle rzadkie. Tak wielkie zwracanie uwagi na dziecko jest możliwe, gdyż bardzo dużą rolę w opiece odgrywają inni ludzie niż rodzice.
      W wielu społecznościach zbieracko-łowieckich bardzo rozpowszechnione jest allorodzicielstwo, kiedy to osoby inne niż rodzice opiekują się dziećmi. Allorodzice zajmują się nimi przez połowę czasu. Na przykład wśród Efe w DRK dziecko przed osiągnięciem 18 tygodnia życia ma średnio 14 opiekunów dziennie, a opieka nad nim jest przekazywana średnio 8-krotnie w ciągu godziny.
      Obecnie rodzice mają znacznie mniej pomocy w opiece nad dzieckiem ze strony sieci rodziny i znajomych niż prawdopodobnie mieli w czasie całej ewolucyjnej historii człowieka. Ta różnica może wytwarzać presję ewolucyjną, która jest szkodliwa i dla dzieci i dla opiekunów, mówi Chaudhary. Dostępność innych opiekunów może zmniejszać zarówno poziom stresu w rodzinie, jak i ryzyko depresji u matki, które mają bardzo negatywny wpływ na dobrostan i rozwój dziecka, dodaje uczony.
      Autorzy badań podkreślają, że allorodzicielstwo to jedna z kluczowych cech adaptacyjnych człowieka i jest czymś przeciwnym niż proponowane obecnie intensywne macierzyństwo, zakładające, że matki powinny samodzielnie zajmować się dziećmi. Taka narracja może prowadzić do wyczerpania matki i mieć niebezpieczne konsekwencje, mówią Chaudhary i Swanepoel.
      Generalnie rzecz ujmując, w społecznościach łowiecko-zbierackich dziećmi opiekuje się olbrzymia liczba osób, nierzadko na dziecko przypada więcej niż 10 opiekunów. Tymczasem w krajach rozwiniętych zasady opieki są zupełnie inne, nawet w miejscach nastawionych na opiekę nad dziećmi. Na przykład brytyjskie Ministerstwo Edukacji wymaga, by w żłobkach przypadał 1 opiekun na 3 dzieci w wieku do 2 lat i 1 opiekun na 4 dzieci w wieku 2-3 lat. Niemowlęta i dzieci w wieku poniemowlęcym w społecznościach łowców-zbieraczy mają w najbliższym otoczeniu licznych opiekunów. Z punktu widzenia dziecka ta bliskość i interakcja są zupełnie czymś innym niż to, czego doświadczają dzieci w Wielkiej Brytanii. Jeśli dziećmi będzie zajmowało się jeszcze mniej osób niż obecnie, musimy rozważyć możliwość, że odbędzie się to ze szkodą dla dzieci, uważają naukowcy.
      U łowców-zbieraczy dzieci odgrywają znacznie większą rolę w opiece nad niemowlętami niż w społeczeństwach rozwiniętych. W niektórych miejscach już czterolatkowie opiekują się młodszymi dziećmi i potrafią dobrze to robić, a czymś normalnym jest dziecko, które przed osiągnięciem wieku nastoletniego zajmuje się niemowlętami. Tymczasem w krajach rozwiniętych zaleca się, by opiekunem niemowlęcia był co najmniej starszy nastolatek. W krajach rozwiniętych dzieci mają dużo zajęć w szkole i mniej możliwości do opiekowania się innymi dziećmi. Powinniśmy co najmniej rozważyć opiekę nad niemowlętami przez starsze rodzeństwo, dzięki czemu będzie mogło ono rozwinąć swoje umiejętności społeczne, wyjaśnia Chaudhary.
      Autorzy badań zauważają też, że w społecznościach łowiecko-zbierackich rzadko mamy do czynienia z takim modelem nauczania, jak u nas. Najczęściej dzieci uczą się poprzez obserwację i naśladowanie. A dzieci w wieku 2-16 lat dużą część czasu spędzają w grupach o mieszanym wieku bez nadzoru dorosłych. Uczą się od siebie nawzajem, nabywając wiedzę i nowe zdolności poprzez zabawę i eksplorację. Tam nauka i zabawa to jedność. W krajach rozwiniętych czynności te są wyraźnie rozdzielone.
      Uczenie się w klasach jest czymś obcym temu, jak człowiek uczył się przez niemal całą swoją historię. Oczywiście naukowcy zauważają, że umiejętności potrzebne w społeczeństwie łowiecko-zbierackich są zupełnie inne od tego, co jest potrzebne w gospodarkach rynkowych, gdzie nauka w klasach jest niezbędna. Jednak dzieci mogą posiadać pewne psychologiczne cechy odnośnie bardziej naturalnego sposobu nauczania, które można by wykorzystać również w krajach rozwiniętych, stwierdzają.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Erozja gleby na środkowym zachodzie USA przebiega od 10 do 1000 razy szybciej od jej formowania się, informują naukowcy z University of Massachusetts. Dzięki... eksplodującym gwiazdom są oni pierwszymi, którzy dokładnie określili tempo naturalnej erozji gleby sprzed przybycia europejskich rolników. Odkrycie to ma olbrzymie znaczenie zarówno dla globalnego bezpieczeństwa żywnościowego, zapobiegania zmianom klimatycznym, jak i dla polityki.
      Do określenia naturalnej erozji gleby naukowcy wykorzystali rzadki pierwiastek beryl-10. Pojawia się on w glebie, gdy wysokoenergetyczne cząstki z gwiazd eksplodujących w Drodze Mlecznej trafiają w skorupę ziemską. Rozbijają one obecny w glebie tlen, pozostawiając niewielkie ilości berylu-10, które można wykorzystać do zbadania średniego tempa erozji na przestrzeni tysięcy i milionów lat.
      Wybraliśmy się na 14 niewielkich dziewiczych obszarów prerii, które wciąż istnieją w stanach Iowa, Minnesota, Dakota Południowa, Nebraska i Kansas. Pobraliśmy rdzenie gleby datowane do ostatniej epoki lodowej. Przywieźliśmy do laboratorium i przesialiśmy glebę, by wyodrębnić poszczególne ziarna. Następnie usunęliśmy wszystko, co nie było kwarcem, a później przeprowadziliśmy proces chemicznego oczyszczania, dzięki któremu wyizolowaliśmy beryl-10. Uzyskana próbka zmieściłaby się na czubku szpilki, mówi profesor Isaac Larsen. Beryl wysłano następnie do laboratorium, gdzie specjaliści policzyli poszczególne atomy, co pozwoliło Larsenowi i jego kolegom dokładnie oszacować tempo erozji od epoki lodowej do dzisiaj.
      Dzięki temu po raz pierwszy wiemy, jakie jest naturalne tempo erozji gleby na Midweście. A skoro wiemy, jakie ono było zanim osiedlili się tutaj Europejczycy, wiemy też, jak współczesne rolnictwo przyspieszyło ten proces, dodaje Caroline Quarrier. Wyniki nie są optymistyczne. Średnie tempo erozji sprzed epoki rolnictwa wynosiło w badanych przez nas miejscach 0,04 mm na rok, mówi Larsen.
      Amerykański Departament Rolnictwa określa dopuszczalny limit erozji gleby na 1 mm/rok, czyli 25-krotnie większy niż poziom naturalny. Tymczasem w niektórych miejscach erozja jest aż 1000-krotnie szybsza niż naturalna. To zła wiadomość, gdyż górna warstwa gleby jest kluczowa dla rolnictwa. Degradacja gleb oznacza zmniejszenie plonów i olbrzymie straty gospodarcze.
      Autorzy badań uspokajają jednak, że nie powinniśmy wpadać w panikę. Istnieją bowiem znane i sprawdzone techniki uprawy, jak np. uprawa zerowa, o których wiadomo, że nie naruszają gleby w takim stopniu, jak uprawa płużna. Kluczowe jest zmniejszenie obecnego poziomu erozji do poziomu naturalnego, mówi Larsen.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najstarsze dowody działalności rolniczej pochodzą z Żyznego Półksiężyca, regionu Bliskiego Wschodu, w którym ludzie zaczęli się osiedlać oraz udomawiać zwierzęta i rośliny przed 11 000 lat. Od ponad 100 lat toczy się debata na temat rozprzestrzeniania się rolnictwa na świecie, a jej podstawowe pytanie brzmi, czy rolnictwo rozprzestrzeniło się drogą wymiany kulturowej czy migracji?
      Dotychczas wiele dowodów genetycznych wskazywało na to, że pierwsi europejscy rolnicy byli potomkami społeczności łowiecko-zbierackich z Anatolii. Jednak najnowsze badania wskazują, że pochodzenia tych rolników nie można przypisać jednemu tylko regionowi.
      Wcześniejsze analizy wskazywały, że pierwsi neolityczni farmerzy różnili się pod względem genetycznym od innych ludzkich grup z tamtego okresu. Jednak niewiele było wiadomo o ich pochodzeniu. Teraz odkryliśmy, że pierwsi rolnicy Anatolii i Europy pochodzi od wymieszanych grup łowców-zbieraczy z Europy i Bliskiego Wschodu, mówi doktor Nina Marchi z Uniwersytetu w Bernie, jedna z głównych autorek najnowszych badań. Proces łączenia się tych grup rozpoczął się około 14 000 lat temu. Później nastąpił trwający tysiące lat okres ekstremalnego różnicowania genetycznego.
      Przeprowadzenie badań było możliwe dzięki połączeniu dwóch technik: pozyskania i analizy materiału genetycznego wysokiej jakości z prehistorycznych szkieletów oraz demograficznemu modelowaniu uzyskanych danych. Potrzebowaliśmy danych genetycznych najwyższej jakości, dzięki czemu mogliśmy zrekonstruować procesy demograficzne na przestrzeni ostatnich 30 000 lat, dodaje inny z autorów badań, Laurent Excoffier. To właśnie on, wraz z profesorem Joachimem Burgerem z Uniwersytetu Gutenberga w Moguncji i Danielem Wegmannem z Uniwersytetu we Fryburgu, zainicjował nowatorskie podejście do badań. Na potrzeby badań antropolodzy z Uniwersytetu Gutenberga pozyskali z każdego szkieletu około 20 000 razy więcej sekwencji DNA niż robi się do zwykle podczas tego typu prac.
      Zebranie i analiza materiału kostnego potrzebnego do badań trwały około 10 lat. Prace nad umieszczeniem wyników badań w kontekście historycznym koordynował doktor Maxime Brami. Młody uczony przyznaje, że był zaskoczony uzyskanymi wynikami. Pierwsi rolnicy Europy wydają się być potomkami populacji łowców-zbieraczy żyjących na obszarze od Bliskiego Wschodu po Bałkany. Żadne badania archeologiczne nie były w stanie dostarczyć nam takich informacji, mówi. A profesor Burger dodaje, że podczas badań nie tylko udało się rzucić światło na pochodzenie pierwszej populacji neolitycznej na świecie, ale również opracować ogólny model ewolucji człowieka na terenie Azji Południowo-Zachodniej i Europy. Oczywiście pozostały jeszcze do wypełnienia luki czasowe i przestrzenne, więc nasze badania nie oznaczają końca studiów nad ewolucją człowieka na tym obszarze, stwierdza Excoffier. Uczeni już planują kolejne prace. Chcą wykorzystać stworzony przez siebie model w połączeniu z danymi genetycznymi populacji z późniejszego neolitu i epoki brązu.
      Z wynikami badań można zapoznać się na łamach pisma Cell w artykule The genomic origins of the world's first farmers.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niektóre gatunki nietoperzy są ważnymi zapylaczami roślin uprawnych, odchody innych nietoperzy stanowią cenny nawóz. Jeszcze inne wyświadczają nam olbrzymią przysługę żywiąc się owadami. Zamieszkujący Amerykę Północną niewielki nocek myszouchy zjada każdej nocy około 3000 owadów. Jednak zawleczona z Europy choroba dziesiątkuje obecnie populację tego ssaka, przez co amerykańskie rolnictwo ponosi straty sięgające 500 milionów dolarów rocznie.
      W 2006 roku w jednej z jaskiń w stanie Nowy Jork zidentyfikowano grzyba, który zaczął atakować hibernujące nietoperze, zaburzając ich procesy hibernacji i zabijając nawet do 80% osobników w kolonii. Grzyb błyskawicznie rozprzestrzenił się w jaskiniach USA i Kanady, wywołując tzw. chorobę białego nosa, nazwaną tak od charakterystycznego białego nalotu na nosach zaatakowanych zwierząt. Po kilku latach patogen zidentyfikowano jako Gaomycas destructans. Rośnie on wyłącznie w temperaturach od 4 do 15 stopni Celsjusza. Grzyba tego zidentyfikowano też w Europie, jednak tutaj nie powoduje on zwiększonej śmiertelności nietoperzy. To sugeruje, że na terenie Europy jest on patogenem oportunistycznym, nie stanowiącym zagrożenia. Jednak amerykańskie nietoperze nie są na niego odporne.
      W wyniku infekcji Gaomycas destructans nietoperze stają się bardziej aktywne, zużywają nagromadzone na czas hibernacji zapasy tłuszczu i umierają przed nadejściem wiosny. Dotychczas w USA i Kanadzie grzyb zabił miliony nietoperzy. Nocek myszouchy jest gatunkiem zagrożonym, a amerykańscy rolnicy ponoszą coraz większe straty. Nietoperze zapewniały bowiem najtańsze i najbardziej skuteczne usługi usuwania szkodników. Gdy nie ma nietoperzy, owadów szkodzących plonom jest coraz więcej, niszczą więc coraz więcej upraw, a rolnicy ponoszą coraz większe koszty próbując robić to, co wcześniej za darmo robiły nietoperze – zwalczać szkodniki. O skali problemu niech świadczy fakt, że ulubiony posiłek nocka, owad z gatunku Diabrotica virgifera virgifera powoduje roczne straty w uprawach kukurydzy rzędu 1 miliarda dolarów. A to tylko jeden z gatunków, którymi żywi się nocek.
      Utrata nietoperzy wpływa negatywnie zarówno na plony, jak i na samą wartość ziemi uprawnej. Przeprowadzone badania wykazały, że cena dzierżawy akra ziemi uprawnej spadła o 2,84 USD za akr w hrabstwach, w których spadła populacja nietoperzy i o 1,50 USD/akr w hrabstwach sąsiadujących. Doszło też to zmniejszenia aerału upraw. W hrabstwach, gdzie choroba dziesiątkuje nietoperze z działalności rolniczej wyłączono średnio 1102 akry (446 ha), a w hrabstwach sąsiednich utracono 582 akry (236 ha).
      Gdy darmowe usługi kontrolowania szkodników znikają, to właściciele ziemi uprawnej na której plony były niższe niż średnia, a koszty uprawy i tak wysokie muszą albo zmierzyć się z dodatkowym spadkiem plonów, albo z dodatkowymi kosztami związanymi z koniecznością zakupu środków chemicznych do zwalczania insektów. Czynniki te mogą spowodować, że uprawa stanie się nieopłacalna, wyjaśnia profesor Dale Manning z Colorado State University (CSU). Naukowcy zauważyli też dodatkowy problem. Otóż populacje nietoperzy się nie odradzają. Obecnie badania pokazują, że doszło do ich załamania, a liczba zwierząt pozostaje na niskim poziomie. Nie wiemy, czy populacje się odrodzą, dodaje uczony.
      Manning i jego koledzy z CSU oraz University of Illinois, współpracują z badaczami z U.S. Fish and Wildlife Services. Ci podali im wyliczenia kosztów wdrożenia dwóch potencjalnych rozwiązań problemu. Jednym z nich może być opracowanie szczepionki dla nietoperzy, drugim zaś – oprysk fungicydem jaskiń, w których nietoperze hibernują. Obie metody byłyby mniej kosztowne, niż utrata nietoperzy. Na przyszły miesiąc zaplanowano konferencję White-Nose Syndrome National Meeting, w której udział wezmą naukowcy zajmujący się chorobą białego nosa oraz przedstawiciele agend rządowych.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...