Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Eksperyment przeprowadzony na Heriot-Watt University w Edynburgu dowodzi, że obiektywna rzeczywistość nie istnieje. Zespół naukowy prowadzony przez Massimiliano Poiettiego jako pierwszy w historii przeprowadził eksperyment zwany Przyjacielem Wignera.

Ten eksperyment myślowy został zaproponowany w 1961 roku przez Eugene'a Wignera. Naukowcy przez kilkadziesiąt lat nie byli w stanie go przeprowadzić, jednak w ubiegłym roku uczeni z Edynburga stwierdzili, że ostatnie postępy w technologiach kwantowych są tak duże, że można pokusić się o próbę eksperymentalnego zweryfikowania Przyjaciela Wignera.

Eksperyment Wignera jest bardzo prosty w założeniach. Rozpoczynamy od pojedynczego fotonu, który, po dokonaniu pomiaru, będzie miał polaryzację poziomą lub pionową. Jednak przed pomiarem, zgodnie z zasadami mechaniki kwantowej, foton istnieje w superpozycji, czyli ma jednocześnie oba rodzaje polaryzacji. Wigner zaproponował istnienie przyjaciela, który w laboratorium dokonuje pomiaru fotonu i zachowuje informację o jego polaryzacji. Wigner obserwuje wszystko z daleka. Jako, że nie ma informacji o wynikach pomiaru, musi założyć, że wynik pomiaru to superpozycja wszystkich możliwych wyników. Z punktu widzenia Wignera, superpozycja istnieje. A jeśli tak, to pomiar nie miał miejsca. Jednak dla jego przyjaciela foton ma jedną konkretną polaryzację. Może on nawet poinformować Wignera, że dokonał pomiaru. O ile jednak nie poinformuje o jego wyniku, dla Wignera foton będzie w superpozycji.

Mamy więc tutaj do czynienia z dwiema różnymi rzeczywistościami. To zaś poddaje w wątpliwość obiektywizm faktów z punktu widzenia różnych obserwatorów, mówi Proietti.

W ubiegłym roku Caslav Brukner z Uniwersytetu w Wiedniu wpadł na pomysł, w jaki sposób można by przeprowadzić eksperyment Przyjaciela Wignera, używając wtym celu wielu splątanych cząstek. Przełomowy eksperyment został wykonany przez Proiettiego i jego zespół. Podczas wysoce zaawansowanego eksperymentu, w którym wykorzystaliśmy 6 fotonów, zrealizowaliśmy scenariusz Przyjaciela Wignera, mówi Proietti.

Naukowcy wykorzystali 6 splątanych fotonów do stworzenia dwóch odmiennych rzeczywistości. Jedna reprezentowała Wingera, druga jego przyjaciela. Przyjaciel mierzy polaryzację fotonu i zapisuje wynik. Później Wigner dokonuje pomiaru, by stwierdzić, czy wcześniejszy pomiar i foton są w superpozycji.

Eksperyment nie dał jednoznacznych wyników. Okazało się, że obie rzeczywistości, ta przyjaciela i ta Wignera mogą istnieć jednocześnie, mimo że dają sprzeczne wyniki.

Przeprowadzony w Edynburgu eksperyment każe zadać pytania o naturę rzeczywistości. Pomysł, że obserwatorzy mogą pogodzić uzyskane przez siebie wyniki opiera się na kilku założeniach. Przede wszystkim na tym, że rzeczywistość obiektywna istnieje i obserwatorzy mogą się co do niej zgodzić. Jednak istnieją też inne założenia. Na przykład takiego, że obserwatorzy mogą dokonywać dowolnych obserwacji, czy też, że wybory jednego obserwatora nie wpływają na wybory drugiego. Jeśli istnieje obiektywna rzeczywistość, to wszystkie te założenia można utrzymać.

Jednak eksperyment Proiettiego poddaje w wątpliwość istnienie obiektywnej rzeczywistości. Oznacza to, że przynajmniej jedno z założeń – że istnieje rzeczywistość, co do której możemy się umówić, że mamy wolny wybór lub też, że wybory jednego obserwatora nie wpływają na wybory drugiego – jest nieprawdziwe.

Oczywiście możemy też założyć, że w samym eksperymencie istnieje jakaś dziura, coś czego naukowcy nie zauważyli, a co wpływa na jego wynik. Fizycy od lat próbują odnaleźć i zamknąć takie dziury w podobnych eksperymentach, ale przyznają, że być może nigdy nie będzie możliwe, by je wszystkie usunąć.

Tak czy inaczej badania Proiettiego mają duże znaczenie dla nauki. Metoda naukowa bazuje na faktach ustalanych przez powtarzalne eksperymenty, których wyniki zostały szeroko zaakceptowane, niezależnie od obserwatora, mówi Proietti. Jednak jego własny eksperyment wykazał, że różni obserwatorzy mogą doświadczać różnej rzeczywistości.

Kolejnym logicznym etapem badań wydaje się projektowanie takich eksperymentów, które będą dawały coraz bardziej dziwne i coraz bardziej rozłączne wyniki dla różnych obserwatorów.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest, proszę państwa skutek braku nauczania logiki w szkołach.

Rozumowanie uczonych z tego artykułu można sprowadzić do następującego wnioskowania:

Istnieje obiektywna rzeczywistość ⇒ w tej rzeczywistości zachodzą obiektywne zdarzenia ⇒ tych obiektywnych zdarzeń nie potrafię zinterpretować ⇒ obiektywna rzeczywistość nie istnieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Morfeusz miał rację!!! Rzeczywistość to matrix stworzony przez naszą podświadomość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drodzy komentatorzy, litości. Chodzi o rzeczywistość w ramach mechaniki kwantowej a konkretnie o charakter obserwatora w mechanice kwantowej. Nie ma to żadnego przełożenia na kwiatki trzymane przez odwróconego kolegę... Będzie jednak miało wpływ na algorytmy kwantowe w komputerach kwantowych, które lada moment mogą zmienić już tą naszą, rzeczywistość :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten eksperyment dowodzi, że nie istnieje spójna obiektywna rzeczywistość; rzeczywistość istniejąca niezależnie od obserwatora. Nie ma takiej. Każdy obserwator w danej chwili czasu odkrywa swoją i różnią się one od siebie. W pewnym sensie postulował to już Albert Einstein, choć jego teorie względności są  w pewnym sensie niezależne od obserwatora. Choć oczywiście nie tak bardzo jak mechanika klasyczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 15.05.2019 o 13:56, Ksen napisał:

Rozumowanie uczonych z tego artykułu można sprowadzić do następującego wnioskowania:

Raczej komentujesz artykuł niż rozumowanie tamtych uczonych :)

Ja jednak byłbym za tym że to jest problem obserwacji a nie Rzeczywistości.

Obserwacje tworzą różne rzeczywistości. Ale to dalej są tylko różne strony tej samej monety.

W dniu 15.05.2019 o 12:29, KopalniaWiedzy.pl napisał:

wybory jednego obserwatora nie wpływają na wybory drugiego

A dlaczego miałyby nie wpływać?

Można to też wszystko zinterpretować inaczej: istnieje coś więcej niż obserwowana rzeczywistość.

Tak, to jest już poza naukowe :) ale logiczniejsze. Nikt nie dowiódł że nauka musi być logiczna i że logika musi być naukowa, mimo iż to nam się do tej pory znakomicie sprawdzało w praktyce.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Co jeśli superpozycja obiektywnie ciągle istnieje, nigdy nie jest załamywana, a to obserwacja umożliwia dostrzeżenie tylko jednego ze stanów losowo?

Edytowane przez Flaku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Jak dla mnie wszystko jest logiczne i nie ma co się doszukiwać czarów marów: dopóki obserwatorzy będą ze sobą skorelowani, dopóty nie będzie istnieć obiektywna rzeczywistość. Bo skoro jedna rzeczywistość wpływa na drugą, to nie można mówić o obiektywnych faktach. Wszyscy się zgodzą, że żeby mówić o obiektywnym obserwatorze, to obserwator musi być niezależny od tego co obserwuje. Skoro tak nie jest, to nie ma obiektywnej rzeczywistości. Prosty przykład unaocznia, że to "odkrycie" można łatwo zrozumieć na poziomie makro. Wyobraźmy sobie, że jest dwóch graczy giełdowych i każdy z nich obserwuje kurs akcji. Dopóki nie podejmą decyzji, rzeczywistość obiektywna istnieje, bo każdy widzi ten sam poziom kursu. Ale kiedy kiedy zaczynają sami brać udział w grze, to kurs zmieni się pod ich wpływem. Gdy obaj zobaczą wzrost kursu, to obaj będą chcieć sprzedać akcje na tym wzroście. Ale żeby sprzedać akcje, trzeba nieco obniżyć cenę sprzedaży w stosunku do tego nowego rosnącego kursu. Ale gdy jeden przewiduje, że drugi też chce sprzedać, to wie, że musi się pospieszyć się z tą sprzedażą (bo inny gracz, który jest kupujący chce kupić jak najtaniej). Ale drugi przewiduje, że pierwszy tak myśli, więc musi szybciej sprzedać. Skoro jednak obaj wiedzą, że muszą się pospieszyć, a są prawdopodobnie tak samo szybcy, to jedyną rozsądną strategią będzie maksymalne obniżenie ceny sprzedaży - kurs spadnie do poziomu bliskiego początku. Co by się jednak stało, gdyby gracze ci byli niezależni od siebie i nie analizowali wzajemnie swoich ruchów? Byłoby kto pierwszy ten lepszy, a kurs spadłby minimalnie (bo kupujący wie, że tamci nie przewidują swoich ruchów, więc sprzedają najdrożej jak się da, więc taniej już nie kupi).

Tak więc obiektywna rzeczywistość nie istnieje, bo obiektywny obserwator sam wpływa na decyzje tego co obserwuje. Taka prosta zagadka rozwiązana.

Edytowane przez mankomaniak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
31 minut temu, mankomaniak napisał:

Wszyscy się zgodzą, że żeby mówić o obiektywnym obserwatorze, to obserwator musi być niezależny od tego co obserwuje.

Czy drzewo padające w lesie wydaje dźwięk mimo, że nie ma tam nikogo kto mógłby to słyszeć? Oczywiście tak. 

 

W dniu 15.05.2019 o 12:29, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Z punktu widzenia Wignera, superpozycja istnieje. A jeśli tak, to pomiar nie miał miejsca. Jednak dla jego przyjaciela foton ma jedną konkretną polaryzację. Może on nawet poinformować Wignera, że dokonał pomiaru. O ile jednak nie poinformuje o jego wyniku, dla Wignera foton będzie w superpozycji.

CO? Z tego że mój kumpel nie podał mi wyniku pomiaru, wynika że nie doszło do dekoherencji? Trzeba natychmiast poinformować ludków od komputerów kwantowych, że jest sposób na dowolnie długie splątanie. Wystarczy o nim nie mówić koledze.  

Czyli tak: Alicja losuje  króla lub damę i nie podglądając wysyła Bobowi. Następnie patrzy jaka karta jej została i tada! Nie dość, że przesłała informację z prędkością ponad świetlną to jeszcze skutek - karta Boba - pojawił się przed przyczyną. 

Istnieje jeszcze przypuszczenie graniczące z pewnością, że  panowie naukowcy polegli przy próbie tłumaczenia zjawiska kwantowego w kategoriach świata klasycznego.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 minut temu, Jajcenty napisał:

Czy drzewo padające w lesie wydaje dźwięk mimo, że nie ma tam nikogo kto mógłby to słyszeć? Oczywiście tak. 

Miło, że drzewo istnieje bez obserwatora mimo że obserwator o nim mówi. Hahaha.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
19 minut temu, Jajcenty napisał:

Istnieje jeszcze przypuszczenie graniczące z pewnością, że  panowie naukowcy polegli przy próbie tłumaczenia zjawiska kwantowego w kategoriach świata klasycznego.

Istnieje niemal pewność że oparłeś się na artykule na KW a nie na tym co ci panowie naukowcy tłumaczyli :)

2 godziny temu, Flaku napisał:

Co jeśli superpozycja obiektywnie ciągle istnieje, nigdy nie jest załamywana, a to obserwacja umożliwia dostrzeżenie tylko jednego ze stanów losowo? 

To wtedy drugi stan byłby też losowy - a to już od dziesiątek lat wykluczyliśmy.
Dobra o tym że dwaj obserwatorzy mogą obserwować inną rzeczywistość to poważniej jest tutaj:

 

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, thikim napisał:

poważniej jest tutaj:

Czy poważny jest gość, który robi sobie tatuaże i się nimi chwali? Nic ma nic głupszego niż robienie sobie tatuaży, zatem słuchanie takiego profesorka to strata czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Akurat nie :D Falę akustyczną tak, ale "dźwiękiem" ona się stanie dopiero kiedy aktywuje odpowiedni odbiornik i zostanie w systemie nerwowym przetworzona na dźwięk.
Dźwięk jest subiektywnym wrażeniem spowodowanym (zwykle!) obiektywną falą ak., ale może być też tylko subiektywnym złudzeniem, bez obiektywnej przyczyny.
 

33 minuty temu, mankomaniak napisał:

Czy poważny jest gość, który robi sobie tatuaże i się nimi chwali?


Eee tam... żeby tylko tatuaże robił... Gorzej, że foty też robi i filmy, i to ostro zwariowane :D I też nimi się chwali.

https://andrzejdragan.com/

 

 

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Skąd ten brak tolerancji u nowoczesnych? :D

Cytat

Andrzej was born in 1978, studied in Warsaw and on scholarships in Amsterdam, Oxford and Lisbon, got his PhD in quantum physics cum laude in 2005. Awarded for the best MSc thesis in physics in Poland by the Polish Physical Society (2001), got a stipend from the European Science Foundation (2001, 2002), grants from the State Committee for Scienctific Research (2002, 2003), Award for the Young Scholars from the Foundation for Polish Science (2003, 2004), Stay With Us scholarship from the largest Polish weekly magazine „Polityka” (2004), Minister of Education Award for Outstanding Scholars (2010).

Brzmi nieźle.
Nie oceniajcie po pozorach i tatuażach jak jacyś kibole (nowocześni oczywiście).

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, thikim napisał:

Skąd ten brak tolerancji u nowoczesnych? :D

Jeśli mnie też o brak tolerancji posądziłeś, to błąd :D A o nowoczesność, to drugi błąd :D
Całkiem nienowoczesny jestem (-10000 l.) i  dlatego tatuaże mi zupełnie nie przeszkadzają. Różne ozdóbki to raczej norma wtedy była, a nie coś dziwnego.
A poza tym każdy ze swoją skórą może robić co chce.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Toż to są problemy ludzkości... Zagadka ciekawa, ale rzeczywistość to nie to co widzimy, tylko to co nam się wydaje że widzimy. A jesteśmy ludźmi i widzimy prawie to samo. Ktoś próbował wyobrazić sobie coś poza rzeczywistością? Nie da się, bo nie wiemy czy w ogóle jest, a zawsze wyobrażamy sobie coś z perspektywy obecnej rzeczywistości (istnienia). Więc ram umysłu nie przekroczymy. Nawet obserwacja fizyki kwantowej odbywa się w tych ramach. Słabe ogniwo to my, a bez nas to znowu nie ma sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
41 minut temu, thikim napisał:

Skąd ten brak tolerancji u nowoczesnych?

Nie jestem tolerancyjny dla gejów, którzy obnoszą się swoim gejostwem. Tak samo jak nie jestem tolerancyjny dla całujących się par w miejscach publicznych. Bo mnie to po prostu obrzydza. A to co mnie obrzydza, to jawnie krytykuję i mogę być uznany nawet za prawicowca przez otoczenie. Ale to co mnie nie dotyka osobiście, jest jak dla mnie dozwolone (poza skrajnymi przypadkami, o których nie trzeba pisać). Więc jak ktoś chce sobie robić tatuaż, to niech go ukryje przed publiką - wtedy będzie miał moją tolerancję. W przeciwnym wypadku nazwę go dziwką (jeśli będzie kobietą) albo skazańcem. A jeśli tatuaż robi sobie naukowiec - osoba, która sama sobą powinna reprezentować jakiś poziom - to jest tylko pomywaczem, który chce zabłysnąć dziwacznym wyglądem zamiast intelektem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
9 hours ago, mankomaniak said:

Więc jak ktoś chce sobie robić tatuaż, to niech go ukryje przed publiką - wtedy będzie miał moją tolerancję. W przeciwnym wypadku nazwę go dziwką (jeśli będzie kobietą) albo skazańcem

Muszę przyznać, że niezwykle rzadko spotykam w swoim otoczeniu podobny sposób myślenia, który można przedstawić ciągiem: widzę u kogoś tatuaż=>kojarzy mi się niezwykle wąsko z dziwkami i skazańcami (zupełnie pomijając fakt, że już dawno ta ozdoba ciała weszła do mainstreamu)=> oceniam całość osobowości i dokonań danego kogoś przez pryzmat tego wąskiego skojarzenia (dziwki i skazańcy) związanego z popularną ozdobą ciała. Mógłbyś @mankomaniak wyjaśnić, dlaczego tak wąsko ci się tatuaż kojarzy i skąd taki zupełnie nielogiczny, atawistyczny sposób oceny innych ludzi? (to nie atak ani krytyka, jestem poważnie ciekaw jaki jest ciąg logiczny, prowadzący do takich wniosków).

Edytowane przez Daniel O'Really

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
18 minut temu, Daniel O'Really napisał:

yjaśnić, dlaczego tak wąsko ci się tatuaż kojarzy i skąd taki zupełnie nielogiczny, atawistyczny sposób oceny innych ludzi? (to nie atak ani krytyka, jestem poważnie ciekaw jaki jest ciąg logiczny, prowadzący do takich wniosków).

 

hm..przecież to bardzo prosty mechanizm ewolucyjny. Jeżeli mamy cechę A i ona jest dla nas negatywna i jest ona  odpowiednim procencie (ten procent zależy od tego jak ta cecha ma dla nas wartość) prezentowana przez grupę X, to automatycznie po napotkaniu X chcąc uniknąć A staramy się unikać/oceniamy X jako reprezentanta cechy A. Tak dla bezpieczeństwa.

 

Tak działają stereotypy, jest to prostsze, nie trzeba za bardzo obciążać umysłu, analizować.  Dziwne, że trzeba tłumaczyć ;)

 

PS.

Żeby nie było, (Chyba) nie ma osoby której nie dopada (np. efekt pierwszego wrażenia) jakiś stereotyp. U jednych są bardziej jaskrawe u innych mniej. 

 

PS.2

Oczywiście często nie mamy racji, czasem tracimy itd. ale to dalej prostsze

Edytowane przez Afordancja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Daniel O'Really napisał:

Mógłbyś @mankomaniak wyjaśnić, dlaczego tak wąsko ci się tatuaż kojarzy i skąd taki zupełnie nielogiczny, atawistyczny sposób oceny innych ludzi? (to nie atak ani krytyka, jestem poważnie ciekaw jaki jest ciąg logiczny, prowadzący do takich wniosków).

Nie sądzisz, że to offtop? No, ale oczywiście, że mógłbym. Tatuaż jest symbolem "wolności", często wolności seksualnej. Stąd jednym z sygnałów, że mamy do czynienia z prostytutką, czyli takiej "wyzwolonej seksualnie kobiety" jest tatuaż. Jest też drugi powód. Jeśli prostytutka szuka klienta, to musi się ubrać tak, by ją poznał. Jej wygląd będzie wyzywający, tak by przyciągnąć uwagę. Tatuaż przyciąga uwagę.

U faceta jest podobnie, tylko że tatuaż ma na celu zaznaczyć swoją pozycję w stadzie (więzieniu). Trochę jak zwierzę, który musi się nastroszyć i postraszyć wroga. Normalny człowiek nie robi sobie tatuaży, bo nie musi niczym szpanować, nie musi nikogo straszyć, bo żyje w społeczeństwie nie w oparciu o konkurencję, ale współpracę (szczególnie prawdziwy naukowiec).  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
21 minut temu, Daniel O'Really napisał:

widzę u kogoś tatuaż=>kojarzy mi się niezwykle wąsko z dziwkami i skazańcami (zupełnie pomijając fakt, że już dawno ta ozdoba ciała weszła do mainstreamu)

Dla profilera to znacząca wskazówka co do wieku mankomaniaka.;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 minut temu, Afordancja napisał:

Tak działają stereotypy, jest to prostsze, nie trzeba za bardzo obciążać umysłu, analizować.  Dziwne, że trzeba tłumaczyć ;)

Skoro już zaczęliście offtop, to ja mam pytanie od kiedy uznanie kaleczenia sobie ciała za coś nienormalnego stało sie stereotypem? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
14 minut temu, mankomaniak napisał:

koro już zaczęliście offtop, to ja mam pytanie od kiedy uznanie kaleczenia sobie ciała za coś nienormalnego stało sie stereotypem? 


1. Polecam przeczytać jeszcze raz moją wypowiedź. 
2. Gdzie stwierdziłem że uznanie kaleczenia sobie ciała za coś nienormalnego stało się stereotypem
3. Odsyłam także https://sjp.pwn.pl/slowniki/stereotyp.html

 

Cytat

funkcjonujący w świadomości społecznej uproszczony i zabarwiony wartościująco obraz rzeczywistości

Więc jeżeli już to (parafrazując) "ma tatuaże -> dziwka, wiezień, pomywacz-> nie reprezentuje sobą nic, czego można by posłuchać" można uznać za stereotyp. 
 

Edytowane przez Afordancja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
26 minut temu, Afordancja napisał:

Więc jeżeli już to (parafrazując) "ma tatuaże -> dziwka, wiezień, pomywacz-> nie reprezentuje sobą nic, czego można by posłuchać" można uznać za stereotyp.

Stereotyp czy nie, badania wskazują, że ludzie wytatuowani częściej mają problemy z prawem, częściej stosują przemoc, mają więcej kontaktów seksualnych, problemy z alkoholem czy narkotykami. A że nie wierzysz, to podam jeden dowód:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12456900

"Tattooing was strongly associated with peer substance use. Adjusting for sociodemographic factors and peer substance use, tattooing in adolescents was independently and significantly associated with reported sexual intercourse, substance use, violent behaviors, and school problems."

I myślę, że standardowo temat można uznać za zakończony. Wszystko co napisałem ma podstawy empiryczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, mankomaniak napisał:

Stereotyp czy nie, badania wskazują, że ludzie wytatuowani częściej mają problemy z prawem, częściej stosują przemoc, mają więcej kontaktów seksualnych, problemy z alkoholem czy narkotykami. A że nie wierzysz, to podam jeden dowód:

ehhh... a Ty znów mnie nie czytasz, tylko wrzucasz swoje myśli na temat tego co ja niby myślę.

Nigdzie nie twierdziłem, czy statystycznie jest coś bardziej  lub mniej. Gdzie Ty to wyczytałeś?  

Co do statystyk, to statystycznie kobiety są niższe od mężczyzn, jednak to nie oznacza, że każda kobieta jest niższa od ciebie.(zakładam, że jesteś mężczyzna) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Królewskim Muzeum Sztuk Pięknych (Koninklijk Museum voor Schone Kunsten Antwerpen, KMSKA) w Antwerpii od 1 lutego trwa miesięczny performance „The Author is Present”. Na jednej z sal ustawiono boks, w którym siedzi pisarka Saskia De Coster pracująca nad swoją kolejną książką.
      Zapowiadając miesięczny pobyt w muzeum w mediach społecznościowych, De Coster wspomniała o największym wyzwaniu w swojej pisarskiej karierze. Projekt zakłada, że Saskia będzie zarówno pracować, jak i spać w KMSKA. Na zamieszczonym przez KMSKA na YouTube'ie filmie widać, jak kobieta przygotowuje się do eksperymentu. Przechadza się po muzeum i wreszcie nadmuchuje materac, na którym rozkłada śpiwór. Potem światła gasną...
       

      Pisząca po flamandzku autorka ma ukończyć swoje najnowsze dzieło w przeszklonym boksie o powierzchni 12 metrów kwadratowych. De Coster liczy, że będą ją inspirować zwiedzający i wiszące na ścianach dzieła sztuki.
      Nietrudno zauważyć, obmyślona z Inge Jooris akcja nawiązuje do znanego performance'u Mariny Abramović o tym samym tytule; 13 lat temu był on częścią retrospektywnej wystawy artystki w nowojorskim Museum of Modern Art. W godzinach otwarcia instytucji Abramović tkwiła nieruchomo na krześle. Naprzeciw niej znajdowało się puste krzesło, na którym zasiadały kolejne osoby. Marina patrzyła na nie w milczeniu. Każdy mógł spędzić z performerką dowolną ilość czasu. Na stronie internetowej MoMA prowadzono transmisję na żywo. Performance stał się głównym tematem dokumentu Matthew Akersa „Marina Abramović: Artystka obecna”. W sumie artystka spędziła w bezruchu aż ok. 700 godzin. W odróżnieniu od Saskii, nie spała jednak w muzeum.
      Powieść, nad którą De Coster pracuje, dotyczy kwestii nieosiągalności, straty i poszukiwania więzi. Twórczy proces pisania zawsze ludzi fascynował, był jednak w dużej mierze nieuchwytny i niedostępny, bo odbywał się poza zasięgiem ich wzroku. Zwykle to pisarz obserwuje, tym razem - na miesiąc - role się odwracają.
      Akcja Saskii to swoisty powrót do korzeni, bo jako dziecko miała w zwyczaju pisać schowana w małej ogrodowej szopie. Pisarka zabrała ze sobą laptop i 28 książek. Podczas eksperymentu może obserwować ludzi odwiedzających muzeum, ale nie będzie się z nimi porozumiewać. Chodzi o pokazanie ewolucji procesu pisania, gdy pisarz całkowicie odcina się od współczesnego świata mediów i jakiejkolwiek formy komunikacji - wyjaśniono na stronie KMSKA.
      Urodzona w 1976 r. Saskia De Coster opublikowała swoją pierwszą powieść pt. „Vrije Val” (Swobodne spadanie) w 2002 r. Od tej pory wydała kilkanaście książek, w tym bestsellerową „Wij en Ik” (My i ja). Publikuje także w prasie. Oprócz tego jest artystką wizualną.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Odnaleziony po 96 latach obraz Jacka Malczewskiego „Rzeczywistość” ma zostać zlicytowany 8 grudnia na aukcji organizowanej przez dom aukcyjny DESA Unicum w Warszawie. Do akcji jednak wkroczyła jednak prokuratura i dzisiaj doszło do kolejnej już próby zabrania obrazu z siedziby domu aukcyjnego.
      Jak informuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN), obraz pojawił się na zagranicznym portalu aukcyjnym w grudniu 2021 roku – chodzi o portal ebay Kleinanzeigen – i wówczas ministerialni urzędnicy rozpoczęli ustalanie losów i stanu prawnego dzieła. W międzyczasie obraz został kupiony przez prywatną osobę, która przywiozła go do Polski i zleciła jego sprzedaż domowi aukcyjnemu DESA Unicum.
      W tym miejscu pojawiają się rozbieżności.
      Dom DESA Unicum oświadczył, że w lutym zwrócił się z zapytaniem do MKiDN czy wobec obrazu istnieją roszczenia prawne. W odpowiedzi Ministerstwo wskazało, że nie może potwierdzić objęcia  obrazu działaniami restytucyjnymi ze strony Polski. Ministerstwo nie wskazało również, aby obraz mógł być przedmiotem nielegalnego wywozu za granicę lub, aby istniało jakiekolwiek podejrzenie uzyskania obrazu za pomocą  czynu zabronionego, czytamy w oświadczeniu domu akcyjnego.
      Zgoła inaczej wygląda to z punktu widzenia Ministerstwa. Twierdzi ono, że 7 lutego 2022 roku poinformowało DESA Unicum, że prowadzone są działania mające na celu ustalenie pochodzenia obrazu. MKiDN stwierdziło, że w wiadomości do domu aukcyjnego napisano, iż na obecnym etapie nie możemy potwierdzić, że nie będzie on objęty działaniami restytucyjnymi ze strony Polski - z taką ewentualnością należy się liczyć. Ministerstwo stwierdza dalej, że poprosiło DESĘ Unicum o udostępnienie posiadanych informacji nt. losów obrazu, a dom aukcyjny miał wówczas zaprzestać kontaktów. Z czasem Ministerstwo stwierdziło, że istnieją poważne przesłanki wskazujące, że obraz był przedmiotem przestępstwa i 25 marca 2022 złożyło zawiadomienie do prokuratury. MKiDN podkreśla, że obecnie formalnie nie jest stroną sporu, a decyzję o zabezpieczeniu obrazu wydała prokuratura.
      Przed tygodniem w DESA Unicum po raz pierwszy pojawiali się przedstawiciele prokuratury, policji i Muzeum Narodowego, do którego ma trafić obraz do czasu rozstrzygnięcia sporu. Wtedy dowiedzieliśmy się, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zgłosiło do prokuratury podejrzenie o popełnieniu przestępstwa nielegalnego wywiezienia  obrazu z Polski w latach 50. Przedstawiciel Prokuratury oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego chcieli przejąć obraz i przewieźć do Muzeum Narodowego, gdzie miałby pozostać do czasu wyjaśnienia sytuacji. Próba zabrania obrazu była  skrajnie nieprofesjonalna. Przedstawiciele muzeum byli do tego kompletnie nieprzygotowani, stwierdzają przedstawiciele DESA Unicum. Dom aukcyjny odmówił wydania dzieła, a jednocześnie zwrócił się do prokuratury z wnioskiem o ustanowienie go stałym miejscem przechowywania obrazu do czasu wyjaśnienia wątpliwości.
      Dzisiaj doszło do kolejnej próby zabrania obrazu. Około godziny 12:00 w domu aukcyjnym zjawiła się policja, pracownicy Muzeum Narodowego i ochroniarze. Obraz został zdjęty ze ściany. Jednak, jak donosi RMF, pracownicy Muzeum Narodowego przyjechali do domu aukcyjnego z niewłaściwą skrzynią i nie posiadali polisy ubezpieczeniowej, której zażądała DESA Unicum. Problem stanowił też fakt, że spór dotyczy obrazu, a jego rama należy do firmy DESA Unicum. Dlatego też prokuratur odstąpiła od zajęcia dzisiaj obrazu i ponownie zawisł w siedzibie DESA Unicum, gdzie jest udostępniony do zwiedzania.
      Wywieziony przed 70 laty
      Spór dotyczy okoliczności wywiezienia dzieła z Polski w latach 50. ubiegłego wieku. Obraz „Rzeczywistość” został namalowany przez Jacka Malczewskiego w 1908 roku. Zawsze znajdował się w rękach prywatnych. Ostatni raz był pokazywany publicznie w 1926 roku we Lwowie. Dom DESA Unicum twierdzi, że posiada dokumenty wskazujące, że przed 1939 rokiem obraz stał się własnością polsko-niemieckiej rodziny, która pomiędzy rokiem 1954 a 1956 w ramach akcji łączenia rodzin przeprowadziła się do RFN. W czasie przeprowadzki rodzina zabrała ze sobą obraz jako mienie przesiedleńcze. Z dokumentów posiadanych przez DESA Unicum wynika, że w 1957 roku obraz znajdował się na terenie RFN. W roku 2022 spadkobierca rodziny, który oświadczył, że od około 40 lat jest właścicielem obrazu, sprzedał go obecnemu właścicielowi. A ten z kolei, na podstawie zezwolenia wydanego przez władze Niemiec, wwiózł go do Polski i zlecił sprzedaż.
      MKiDN ma wątpliwości, czy „Rzeczywistość” opuściła Polskę zgodnie z prawem, stąd zawiadomienie do prokuratury.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ósmego grudnia w domu aukcyjnym DESA Unicum w Warszawie na licytację trafi obraz Jacka Malczewskiego „Rzeczywistość”. Jego cena może sięgnąć nawet 22 mln zł. Dzieło jest pokazywane publiczności po niemal 100-letniej przerwie. Można je oglądać na wystawie poprzedzającej aukcję „Sztuka Dawna. XIX wiek, Modernizm, Międzywojnie”. Wstęp na wystawę jest bezpłatny.
      Obraz pochodzi z 1908 r. (jego inne historyczne tytuły to „Polskie Jasełka” i „Stańczyk”). Ostatnio pokazano go publicznie w 1926 r. na majowo-czerwcowej wystawie jubileuszowej Malczewskiego w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych we Lwowie. Później dzieło pozostawało w polsko-niemieckiej kolekcji rodzinnej. Odnalezienie go na przełomie zeszłego i bieżącego roku ma duże znaczenie dla polskiej historii sztuki.
      Obraz Malczewskiego jest przesycony symbolami i bardzo osobisty. Dzieło wielkiej skali i barokowej wręcz kompozycji dotyka najważniejszych tematów, które nurtowały Malczewskiego przez całą jego twórczość: misji artysty, patriotycznego posłannictwa sztuki oraz romantycznych i narodowych mitów. Przedstawia wielowątkową scenę z dużą liczbą postaci [jest ich aż 10]. Malarz wykorzystuje w nim wątki religijne, symboliczne i historyczne Rzeczpospolitej oraz motywy z własnego życia - napisano w komunikacie największego domu aukcyjnego w Polsce.
      Reprezentantem współczesności jest sam Malczewski. Ubrany w czarny kapelusz i kamizelkę artysta dzierży w dłoniach przybory malarskie: szpachlę i pędzel. W drugiej partii obrazu znajduje się Stańczyk w stroju błazna. Postać ta odwołuje się do Matejkowskiej, krytycznej historii dziejów upadku Rzeczpospolitej. Trzej starcy w szynelach i mundurach, którzy stoją za malarzem i jednym z aniołów, pokazują powstańczą historię zniewolonego kraju.
      Akcję sceny osadził Malczewski w szopce z nowo narodzonym Chrystusem i Matką Boską, których postaci wyłaniają się z ciemności, zza deski na ostatnim planie kompozycji. Postaciom malarskiego dramatu nadał artysta rysy bliskich mu osób. Twarzy aniołom, Matce Boskiej i Dzieciątku użyczyła rodzina artysty: córka Julia, żona Maria i syn Rafał.
      Na grudniowej aukcji „Sztuka Dawna. XIX wiek, Modernizm, Międzywojnie” zobaczymy, oczywiście, nie tylko „Rzeczywistość” Malczewskiego. Oprócz tego DESA Unicum zaprezentuje prace kilkunastu twórców, w tym Hipolita Lipińskiego, Stanisława Wyspiańskiego, Olgi Boznańskiej czy Tadeusza Makowskiego.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zgodnie ze słynnym paradoksem bliźniąt, osoba poruszająca się z dużą prędkością, starzeje się wolniej niż jej brat-bliźniak. Podobnie ma się sprawa na Ziemi i innych dużych obiektach, które zaginają czasoprzestrzeń spowalniając upływ czasu. Jeśli jedno z bliźniąt będzie mieszkało nad morzem, a drugie na szczycie Mount Everest, gdzie grawitacja Ziemi oddziałuje nieco słabiej, będą starzały się w różnym tempie. Taka różnica została zresztą potwierdzona w eksperymencie, w którym jeden zegar atomowy umieszczono na poziomie morza, a drugi na szczycie góry.
      Teraz fizykom udało się zmierzyć różnice w upływie czasu w milimetrowej skali. Jun Ye z JILA w stanie Kolorado, wybitny badacz atomowych zegarów sieci optycznej, zmierzył różnice pomiędzy górną a dolną częścią chmury atomów o wysokości milimetra. To krok naprzód w kierunku badania teorii względności i mechaniki kwantowej, których obecnie nie potrafimy połączyć w jedną całość.
      Podczas swojego eksperymentu Ye wykorzystał optyczny zegar atomowy zbudowany z chmury 100 000 atomów strontu. Zegar wzbudzany był laserem. Przy odpowiedniej, bardzo precyzyjnej częstotliwości pracy lasera, elektrony krążące wokół każdego z jąder atomowych zajmowały wyższy poziom energetyczny. Jako, że tylko konkretna częstotliwość pracy lasera powodowały odpowiednie wzbudzenie elektronów, systemu można był użyć do niezwykle precyzyjnych pomiarów czasu. Można go porównać do zegara z wahadłem, gdzie rolę wahadła pełnią oscylacje światła lasera.
      Gdy naukowcy porównali częstotliwość „tykania zegara” na w górnej i dolnej części chmury, okazało się, że czas pomiędzy poszczególnymi przejściami jest na górze o 0,00000000000000001% krótszy niż na dole.
      Taki a nie inny sposób zaprojektowania eksperymentu pozwolił na usunięcie z pomiarów wielu zakłóceń. Na chmurę atomów wpływać może bowiem pole elektryczne, pole magnetyczne, ciepło otoczenia czy sam laser. Jednak niezależnie od tych wszystkich czynników różnica w częstotliwości pomiędzy górą a dołem chmury pozostawała taka sama. Autorzy badań mówią, że to krok w kierunku zunifikowania ogólnej teorii względności i mechaniki kwantowej.
      Teoria względności opisuje czasoprzestrzeń, w której obiekty mają dobrze zdefiniowane właściwości i przemieszczają się pomiędzy punktami przestrzeni w zdefiniowany sposób. Z kolei w mechanice kwantowej obiekt może znajdować się w superpozycji, czyli przyjmować jednocześnie różne właściwości lub też może nagle przeskoczyć do innej lokalizacji. Obie teorie dobrze opisują właściwe sobie rzeczywistości, ale nie przystają do siebie nawzajem. Jeśli bowiem rozważymy masywny obiekt, jak np. planetę, to – zgodnie z ogólną teorią względności – będzie on zaginał czasoprzestrzeń. Jeśli teraz zastosujemy do niego mechanikę kwantową, czyli umieścimy ten obiekt w superpozycji, zatem jednocześnie będzie się on znajdował w dwóch różnych miejscach, to rodzi się pytanie, czy również geometria czasoprzestrzeni znajdzie się w superpozycji. Niemożność zunifikowania obu tych teorii, które na początku XX wieku zrewolucjonizowały fizykę, to wciąż poważny problem dla nauki. Oznacza bowiem, że nie jesteśmy w stanie w pełni opisać rzeczywistości.
      Zegary atomowe to bardzo obiecujące systemy do badania tego problemu. Odmierzają bowiem czas, który w szczególnej teorii względności jest czwartą współrzędną czasoprzestrzeni, a jednocześnie przejścia pomiędzy poziomami energetycznymi elektronów są możliwe dzięki zjawiskom kwantowym.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W amerykańskim Narodowym Instytucie Standardów i Technologii (NIST) powstał kwantowy detektor, który wykrywa słabe pole elektryczne z czułością ponad 10-krotnie większą niż dotychczas stosowane czujniki. Urządzenie przyda się zarówno w obrazowaniu struktur biologicznych, jak i w fizyce, gdzie może posłużyć m.in. do wykrywania ciemnej materii.
      Czujnik zbudowano ze 150 jonów berylu uwięzionych w magnetycznej pułapce. Jony spontanicznie ułożyły się w dwuwymiarowy kryształ o średnicy 200 mikrometrów. Niezwykłą czułość struktury uzyskano poprzez kwantowe splątanie ruchu jonów i ich spinów.
      Pomiary zewnętrznego pola elektrycznego dokonywane są poprzez mierzenia wzbudzenia kryształu, który pod jego wpływem zaczyna drgać przesuwając się w górę i w dół na podobieństwo membrany bębna. Badając zmiany spinu naukowcy są w stanie określić stopień wzbudzenia kryształu. Dzięki temu możliwy jest pomiar pól elektrycznych z ponad 10-krotnie większą dokładnością niż najczulszy z dotychczasowych sensorów.
      Znaleźliśmy sposób na stworzenie kwantowych stanów splątanych, które są niezwykle czułe na niewielkie przemieszczenia jonów wywoływane słabym polem elektrycznym. To elegancka demonstracja tego, w jaki sposób można wykorzystać efekty kwantowe do uzyskania przewagi nad klasycznymi systemami, wyjaśnia Kevin Gilmore z NIST.
      Pomiary rozpoczynają się od wykorzystania mikrofal do nadania spinom wszystkich jonów tej samej wartości. Później za pomocą laserów splątano spiny z ruchem jonów. Następnie całość jest wzbudzana za pomocą oscylującego pola elektrycznego. Gdy kryształ drga, te same mikrofale i lasery są wykorzystywane do usunięcia splątania, a informacje o ruchu jonów trafiają do ich spinów. Spiny łatwo jest mierzyć i to właśnie z nich odczytywane są dane o przemieszczeniu się jonów.
      Splątanie jonów pozwala na usunięcie z nich naturalnego kwantowego szumu. Natomiast później splątanie jest usuwane, gdyż pomiar stanu splątanego bez zniszczenia informacji dzielonych pomiędzy spinem a ruchem jonów jest bardzo trudny.
      Takie rozwiązanie pozwala na bardzo precyzyjne określenie, na ile pole elektryczne wpłynęło na jony. Gilmore zapewnia, że dzięki takiej architekturze, kryształ może być na tyle czuły, by wykryć obecność aksjonów, hipotetycznych cząstek tworzących ciemną materię, o których sądzi się, że generują niewielkie oscylujące pola elektryczne.
      Teraz, gdy naukowcy wykazali, że ich architektura działa, rozpoczęli prace nad zbudowaniem większego czujnika. Ich celem jest stworzenie trójwymiarowego kryształu złożonego z około 100 000 jonów. W ten sposób czułość urządzenia powinno zwiększyć się jeszcze 30-krotnie. Jednocześnie staramy się usunąć dominujące źródło szumu, którym są fluktuacje częstotliwości kryształu. Niewykluczone, że w trójwymiarowym krysztale jony będą lepiej schłodzone, co powinno zmniejszyć te fluktuacje, dodaje Gilmore.
      Jeśli uda się zbudować taki trójwymiarowy kryształ i usunąć z niego dominujące źródło szumu to urządzenie może zostać wykorzystane do wykrywania ciemnej materii. Wiemy, że 85% materii we wszechświecie to ciemna materia. Nie wiemy jednak, z czego jest ona zbudowana. Nasz czujnik może w przyszłości pozwolić na odkrycie tej tajemnicy, stwierdziła teoretyk Ana Maria Rey z Joint Institute for Laboratory Astrophysics (JILA), jednego z wiodących amerykańskich instytucji badawczych w dziedzinie fizyki.
      Wyniki badań szczegółowo opisano na łamach Science.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...