Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Ciasne ubrania i częsta depilacja pewnych rejonów zwiększają ryzyko wulwodynii

Rekomendowane odpowiedzi

Obcisła bielizna i częsta depilacja wzgórka łonowego sprzyjają wulwodynii. Wulwodynia to chroniczny - utrzymujący się ponad 3 miesiące - ból lub dyskomfort (np. uczucie palenia czy suchości) w genitaliach żeńskich w sytuacji braku infekcji lub choroby pochwy/skóry sromu.

Szacuje się, że na pewnym etapie życia w USA aż 16% kobiet będzie się zmagać z wulwodynią. Najnowsze badanie naukowców ze Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Bostońskiego wykazało, że usuwanie włosów ze wzgórka łonowego czy noszenie obcisłej bielizny lub dżinsów 4 razy w tygodniu bądź częściej ok. 2-krotnie zwiększa ryzyko wulwodynii.

Naukowcy podkreślają, że ich badanie jako pierwsze dotyczyło związków między wulwodynią a ubiorem i praktykami higieniczno-kosmetycznymi.

Usuwanie włosów łonowych bezpośrednio z okolic sromu stało się częstszą praktyką, [...] a powstające w czasie depilacji mikrouszkodzenia mogą predysponować [...] do powikłań immunologiczno-zapalnych. Noszenie dopasowanych spodni czy bielizny tworzy z kolei warunki sprzyjające infekcjom układu rozrodczego, co jak wykazano, wiąże się z zapoczątkowaniem dolegliwości bólowych sromu - opowiada dr Bernard Harlow.

Naukowcy wykorzystali samoopisy praktyk higienicznych na rok przed pojawieniem się bólu sromu. Porównywano zachowania 213 kobiet ze stwierdzoną wulwodynią i 221 pań bez takiej diagnozy.

Okazało się, że w porównaniu do kobiet, które nigdy nie nosiły ciasnych dżinsów czy bielizny, kobiety wkładające je 4 lub więcej razy w tygodniu cechowało 2-krotnie większe prawdopodobieństwo wystąpienia wulwodynii. Większość kobiet z obu grup wspominała o usuwaniu owłosienia łonowego, ale ochotniczki, które depilowały wzgórek łonowy, 74% częściej doświadczały wulwodynii (w porównaniu do pań, które usuwały włosy tylko z okolic bikini).

W porównaniu do badanych, które wspominały o depilacji okolic bikini rzadziej niż raz w miesiącu, osoby depilujące wzgórek łonowy co tydzień lub częściej niemal 2-krotnie częściej miały wulwodynię.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Singapur jest jednym z tych krajów, w których obowiązują najbardziej restrykcyjne przepisy zakazujące palenia tytoniu. W 2013 roku zakaz taki rozszerzono na wszystkie wspólne przestrzenie w blokach mieszkalnych, zadaszone przejścia i chodniki. Zakazano też palenia pod mostami i w promieniu 5 metrów od przystanków autobusowych. Trzy lata później zakazano palenia w parkach, a w roku 2017 w instytucjach edukacyjnych, autobusach i taksówkach. Okazało się, że zakazy takie mogły zapobiec nawet 20 000 ataków serca.
      Palenie papierosów jest drugą, po wysokim ciśnieniu, najpowszechniejszą przyczyną zgonów na świecie. Szacuje się, że w 2019 roku tytoń zabił 10,8 miliona osób, z czego 1,3 miliona stanowiły ofiary biernego palenia. Wiele krajów od lat stopniowo wprowadza różnego typu zakazy, których celem jest ograniczenie palenia tytoniu. Singapur wyróżnia najbardziej konsekwentna i restrykcyjna polityka w tym zakresie, obejmująca edukację, pomoc w rzuceniu palenia, opodatkowanie, zakazy oraz ich egzekwowanie. Jak informuje miejscowe Ministerstwo Zdrowia, w latach 2010-2020 odsetek palących obywateli Singapuru spadł z 13,9 do 10,1 procent.
      Ze względu na kompleksową politykę antytytoniową naukowcy uznali, że Singapur odpowiednim krajem, na podstawie którego można zbadać skutki polityki antytytoniowej dla zdrowia publicznego. Co prawda w wielu innych krajach również istnieją przepisy zakazujące palenia, jednak przeważnie są one ograniczone do zamkniętych przestrzeni lub też słabo egzekwowane. W Singapurze zakazy obejmują też otwarte przestrzenie wspólne, za ich naruszenie grożą wysokie grzywny, a prawo jest egzekwowane, o czym świadczy na przykład ponad 18 500 mandatów nałożonych w samym tylko 2020 roku.
      Grupa naukowców postanowiła przeanalizować comiesięczne dane dotyczące ataków serca wśród mieszkańców Singapuru i porównała okresy sprzed wprowadzenia zakazów z tymi po ich wprowadzeniu. Z analiz wynika, że na zakazach najbardziej skorzystali mężczyźni powyżej 65. roku życia. To w tej grupie zauważono największy spadek liczby ataków serca po rozszerzeniu miejsc, w których nie wolno palić tytoniu.
      Przed rozszerzeniem zakazu palenia w roku 2013 odsetek ataków serca u osób powyżej 65. roku życia był około 10-krotnie wyższy niż u osób młodszych, a starsi mężczyźni byli niemal dwukrotnie bardziej narażeni na atak serca niż starsze kobiety. Ponadto każdego miesiąca przed rokiem 2013 liczba ataków serca rosła w tempie 0,9 na milion. Autorzy analizy zauważyli również, że wśród osób powyżej 65. roku życia doszło do 15-krotnie większego spadku ryzyka ataku serca niż u osób młodszych (5,9 na milion wobec 0,4 na milion). Potencjalnie oznacza to, że w grupie 65+ uniknięto 19 591 przypadków ataku serca, a w grupie poniżej 65. roku życia – 1325 takich wydarzeń. Co jednak interesujące, spadek liczby ataków serca miał miejsce jedynie po roku 2013. Nie zauważono, by rozszerzenie zakazu wprowadzone w roku 2016 i 2017 również przyniosło taką korzyść. Autorzy badań przyznają, że ich to zaskoczyło. Nie wykluczają, że za zjawisko takie odpowiada fakt, że w międzyczasie wzrosła średnia wieku mieszkańców Singapuru, a w szpitalach zaczęto stosować udoskonalone testy, które pozwoliły na wcześniejsze wykrywanie ryzyka zawału.
      Autorzy badań przyznają, że opierali się jedynie na korelacji, nie są więc w stanie wskazać związku przyczynowo-skutkowego. Zauważają, że na zmniejszenie liczby ataków serca mogły wpłynąć też inne czynniki, jak np. większa ilość pieniędzy do dyspozycji wśród mieszkańców, którzy w związku z zakazami ograniczyli palenie, pogoda czy jakość powietrza.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tania i całkiem przyjemna w stosowaniu? Taka jest właśnie depilacja pastą cukrową. Opinie pokazują, że obecnie to jedna z najmodniejszych metod na długotrwałe pozbycie się owłosienia. Ale czy rzeczywiście ma wyłącznie same zalety? Rozwiewamy wątpliwości!
      Nowoczesna depilacja ma wiele wymiarów. Wybór jest szeroki: maszynka do golenia, drogeryjny krem do depilacji, plastry z woskiem, pasta cukrowa, tradycyjny depilator, urządzenia domowego użytku emitujące specjalne światło lub profesjonalna depilacja laserowa. Dosłownie nie wiadomo, na co się zdecydować.
      Ostatnio szczególnie popularna stała się pasta cukrowa do depilacji. Zabiegi z jej użyciem weszły na stałe do oferty salonów kosmetycznych oraz tych specjalizujących się stricte w usuwaniu owłosienia. Równie dobrze możemy ją jednak nakładać samodzielnie w domu. Ale, uwaga, to produkt, który wymaga nabrania wprawy w aplikacji – w przeciwnym razie może budzić rozczarowanie, zwłaszcza w początkowej fazie stosowania.
      Pasta cukrowa – skład i właściwości
      Pasta cukrowa do depilacji jest szeroko doceniana za prostotę składu i jego naturalność. W najbardziej podstawowym wariancie znajdziemy wyłącznie sacharozę, wodę i kwas cytrynowy. Szczególnie ważna jest obecność tego ostatniego, ponieważ ma on działanie złuszczająco-rozjaśniające. W związku z tym nie zaleca się nakładania pasty na świeżo opaloną skórę, a tym bardziej – punktowo. Może to prowadzić do mało estetycznego efektu białych plam na ciele.
      W urozmaiconych wersjach występują też naturalne substancje zapachowe, które przy okazji nadają paście dodatkowe właściwości:
      woda różana – odpręża, uspokaja, daje poczucie elegancji, mięta – odświeża, energetyzuje, relaksuje, działa przeciwbakteryjnie, aloes – łagodzi podrażnienia, nawilża, czekolada – budzi pyszne skojarzenia, koi zmysły, miód – słodki i silnie odżywczy, ładnie wygładza i zmiękcza skórę. Pasta cukrowa do depilacji – opinie, rodzaje
      Wiele osób zastanawia się, czy używanie pasty cukrowej jest skomplikowane. Nie, ale – jak już wspomnieliśmy wyżej – potrzebna jest do tego wprawa. Panie, które potrafią się nią posługiwać, zgodnie potwierdzają, że daje o wiele lepsze efekty niż wosk.
      Produkt najczęściej umieszczony jest w plastikowym okrągłym pudełeczku, choć można dostać go również w postaci wkładu / kasety do urządzenia typu roll-on (takiego, które służy również do depilacji woskiem).
      Pasta cukrowa do depilacji może być miękka, średnio twarda lub twarda. Niektórzy producenci, jak np. Alexya, mają swój własny podział (od extra soft, przez soft i natural, po twardą) kojarzący się nieco z miodami. Pamiętajmy, że konsystencję warto dobierać pod kątem posiadanych umiejętności. Im produkt bardziej miękki, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że będzie wymagał podgrzania w kąpieli wodnej – a ten krok może być ryzykowny dla mało doświadczonych pań, ponieważ jeśli pasta nabierze temperatury większej niż 36-40ºC, może spowodować poparzenia.
      Jak używać miękkiej pasty cukrowej, żeby depilacja była efektywna?
      Otwórz pojemniczek i chwyć odpowiednią ilość pasty w dwa palce. Nałóż od razu na miejsce, które pragniesz wydepilować – koniecznie pod włos. Złap za kawałek delikatnie przyschniętej pasty i zerwij ją stanowczym ruchem – z włosem. A co robić, gdy pasta cukrowa do depilacji jest zbyt gęsta, żeby wyjmować ją i formować dłonią? Ogrzej ją najpierw do temperatury 36ºC, a następnie nanieś na ciało za pomocą drewnianej szpatułki. Jeżeli zrywanie zaschniętej masy także będzie sprawiać trudność, użyj włókninowych pasków wykorzystywanych przy depilacji woskiem.
      Nie zapominaj też, żeby nigdy nie aplikować pasty na uszkodzoną i podrażnioną skórę, zwłaszcza gdy zdecydowałaś się na jej podgrzanie i jest gorąca.
      Pasta cukrowa do depilacji – praktyczne wskazówki
      Warto wiedzieć, że nawet najlepsza pasta cukrowa na nic się zda, jeśli włoski, których chcemy się pozbyć, nie będą miały odpowiedniej długości. Specjaliści zalecają, aby było to co najmniej 0,5 cm – to optymalny stan, ponieważ pasta jest wtedy w stanie na tyle oblepić każdy włosek, żeby wyrwał się wraz z cebulką. Inaczej może dojść do sytuacji, w której krótsze włoski nie będą możliwe do usunięcia. Nie dosyć, że skóra nie będzie wtedy całkowicie gładka, to jeszcze owłosienie będzie odrastać w nierównomiernym tempie i cały zabieg trzeba będzie częściej powtarzać.
      A w depilacji pastą – tak samo jak w przypadku wosku – ważna jest systematyczność. Im częściej będziemy po nią sięgać, tym włoski będą słabsze. Odrastają wtedy wolniej, są cieńsze, jaśniejsze, a bywa że w niektórych miejscach ich wzrost zostaje zahamowany praktycznie do zera.
      Co jeszcze jest istotne? Pasta cukrowa do depilacji raczej nie nadaje się na duże partie ciała. Rekomendowana jest głównie do twarzy, pach i okolic bikini. Oczywiście można użyć jej do rąk czy nóg, jednak będzie to zdecydowanie bardziej czasochłonne i mniej ekonomiczne – najpewniej potrzebne będzie więcej niż jedno opakowanie.
      Jak przygotować ciało do depilacji pastą cukrową?
      Istnieją pewne triki, za pomocą których możesz uzyskać bardziej spektakularne efekty. Co prawda najlepsza pasta cukrowa do depilacji poradzi sobie profesjonalnie w każdych warunkach, ale doświadczone kosmetyczki i tak zalecają zastosowanie na dzień przed zabiegiem odpowiedniej rutyny pielęgnacyjnej.
      – Jeśli chcesz, żeby pasta przyklejała się wyłącznie do włosków, zamiast do martwego naskórka, co może negatywnie wpłynąć na dokładność depilacji, wykonaj dzień wcześniej peeling – tradycyjny lub enzymatyczny. Tuż przed aplikacją samej pasty dobrze też odtłuścić skórę. Użyj do tego celu specjalistycznego żelu dezynfekującego lub pudru z alantoiną, który pochłania sebum i wilgoć, dzięki czemu pasta ma o wiele lepszą przyczepność, a cały zabieg jest mniej bolesny – zauważają specjalistki z salonu urody należącego do międzynarodowej sieci drogerii MAKEUP.
      Pasta cukrowa do depilacji – zalety
      Na koniec małe podsumowanie plusów, jakie niesie za sobą depilacja pastą:
      Długotrwały rezultat – w zależności od indywidualnych predyspozycji efekt gładkiej skóry utrzymuje się ok. 2-4 tygodnie. Nawet jeśli w tym czasie odrosną pojedyncze włoski, można szybko pozbyć się ich zwykłą jednorazową maszynką, a depilację cukrową powtórzyć dopiero w momencie, gdy cały obszar, który nas interesuje, pokryje się z powrotem włoskami o długości min. 5 mm. Dobry skład – większość past jest naturalna. Nie zawierają ani sztucznych barwników, ani alergenów. Jeśli mamy wprawę i używamy pasty bez dodatkowych akcesoriów (czyli rozprowadzamy ją i zrywami palcami), minimalizujemy także generowanie dodatkowych śmieci w postaci szpatułek i pasków. To rozwiązanie ekologiczne i przy okazji dobre dla skóry. Brak wrastających włosków – ponieważ pastę zrywa się z włosem, a nie pod włos, jak wosk, minimalizuje to ryzyko pojawienia się wrastających włosków, ranek i stanów zapalnych. Bezpieczeństwo – można ją stosować nawet u kobiet w ciąży.
      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed ponad 1400 laty mieszkańcy dzisiejszego stanu Waszyngton, palili sumak szkarłatny (Rhus glabra). Takie wnioski płyną z badań tego, co odkryto we wnętrzu liczącej sobie ponad 1400 lat fajki znalezionej w środkowej części stanu. Naukowcy z Washington State University wykorzystali przy tym nową technologię, która pozwala zidentyfikować tysiące składników roślinnych.
      W fajce znaleziono też ślady Nicotiana quadrivalvis. To gatunek dzikiego tytoniu, który obecnie w okolicy nie występuje, jednak prawdopodobnie w przeszłości był tam szeroko uprawiany.
      Jednak najbardziej interesującym znaleziskiem są ślady Rhus glabra. Dotychczas bowiem brakowało fizycznych dowodów, by Indianie palili jakieś inne rośliny niż tytoń.
      Wśród Indian Ameryki Północnej palenie fajki odgrywało często rolę religijną i ceremonialną., Nasze badania pokazują, które rośliny były w przeszłości ważne dla lokalnych społeczności. Sądzimy, że sumak mógł być mieszany z tytoniem zarówno dla jego właściwości zdrowotnych, jak i dla poprawy smaku fajki, mówi główny autor badań, Korey Brownstein.
      Nowa metoda identyfikacji składników roślinnych bazuje na metabolitach obecnych w szczątkach roślin. Mówi ona nam nie tylko, że znaleźliśmy to, czego szukaliśmy, ale zdradza też, co jeszcze znajdowało się w fajce, dodaje profesor David Gang. Nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że to zupełnie nowa jakość w archeologicznej analizie chemicznej.
      Dotychczas naukowcy poszukiwali konkretnych biomarkerów poszczególnych roślin, takich jak np. nikotyna czy kofeina. Jak mówi Gang, problem z tą metodą polegał na tym, że o ile np. obecność nikotyny wskazywała na palenie tytoniu, nie było wiadomo, jaki konkretnie gatunek rośliny był używany. Ponadto, jeśli za pomocą tej metody szukasz konkretnego biomarkera, to nie jesteś w stanie stwierdzić, co jeszcze się tam znajdowało, dodaje uczony.
      Teraz, dzięki nowej metodzie, naukowcy nie tylko zidentyfikowali inną, obok tytoniu, roślinę dodawaną do fajki, ale byli również w stanie powiedzieć więcej o uprawach czy handlu tytoniem. W drugiej bowiem fajce, która była używana już po przybyciu Europejczyków do Ameryki, znaleziono inny gatunek tytoniu – N. rustica. Był on uprawiany przez Indian na wschodnim wybrzeżu.
      Nasze badania pokazują, że społeczności Ameryki Północnej wchodziły ze sobą w szerokie interakcje obejmujące różne regiony ekologiczne, wymieniali się tytoniem i innymi dobrami. Odkrycie to każe też podać w wątpliwość szeroko rozpowszechniony pogląd, jakoby po kontakcie z Europejczykami miejscowe tytoń został wyparty przez ten uprawiany przez Białych.
      Naukowcy z Washington State University mówią, że wykorzystana przez nich metoda pozwoli archeologom na bardziej precyzyjne identyfikowanie roślin używanych przez setkami czy tysiącami lat, dostarczając bardziej szczegółowych informacji zarówno na temat ewolucji używek, ich interakcji z różnymi społecznościami, jak i danych na temat upraw czy handlu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Drugiego listopada z kosmodromu w Wallops Flight Facility w Wirginii wystrzelono wynoszony przez rakietę Antares statek transportowy Cygnus NG-12. Znajdował się na nim m.in. specjalnie zaprojektowany kosmiczny piekarnik Zero G Oven, który posłuży do pieczenia ciastek z kawałkami czekolady.
      Ważący ok. 3700 kg ładunek, na który składały się też m.in. kamizelki AstroRad chroniące przed promieniowaniem, miał dotrzeć na Międzynarodową Stację Kosmiczną (MSK) w poniedziałek.
      Piekarnik powstał dzięki współpracy firm Nanoracks i Zero G Kitchen. Nanoracks od 10 lat specjalizuje się m.in. w obudowach zapewniających bezpieczny transport ładunków w przestrzeń kosmiczną. Testy z wykorzystaniem piekarnika będą pierwszym przypadkiem pieczenia w przestrzeni kosmicznej. Wysłane wcześniej w tym roku ciasto zapewniła sieć hoteli DoubleTree Hiltona (ponoć przyświecał jej cel, by uczynić przyszłe podróże kosmiczne przyjemniejszymi). Astronauci ocenią wpływ mikrograwitacji na kształt i konsystencję ciastek.
      Kiedy pierwszy raz o tym rozmawialiśmy, nie byliśmy w ogóle pewni, czy coś takiego jest możliwe. Każdy wie, jak przebiega proces pieczenia w warunkach ziemskich, jednak jak to przełożyć na warunki braku grawitacji - mówi Mary Murphy z Nanoracks. Na Ziemi pieczenie polega na ciągłym ruchu powietrza. To ciepłe unosi się do góry, a chłodniejsze opada. Powietrze cały czas krąży więc w piekarniku. W kosmosie taki proces nie zachodzi, trzeba było zatem wymyślić inny sposób na transfer ciepła do pieczonej żywności. Zero G Oven ma wewnątrz cylinder wyłożony ze wszystkich stron elementami grzewczymi. Wypiek umieszczany jest w środku, dzięki czemu gorące powietrze otacza go ze wszystkich stron. Jeśli w takim piekarniku po prostu umieszczono by kawałek ciasta, mógłby on wylecieć poza punkt centralny lub obijać się po całym cylindrze. Tak czy inaczej nie zostałby zatem równo wypieczony. Rozwiązaniem okazało się wykorzystanie silikonowego woreczka, mocowanego aluminiową ramką. Całość pozwala na swobodny przepływ powietrza, ale zatrzymuje okruszki, by nie latały po całej kuchence i, w efekcie, po Stacji.
      Niestety, w najbliższym czasie astronauci nie najedzą się własnoręcznie upieczonymi ciasteczkami. Na Stację trafiło bowiem zaledwie pięć porcji przygotowanych do wypieków. Dwie są dla astronautów, ale trzy mają w stanie nienaruszonym trafić na Ziemię, gdzie NASA przeprowadzi na nich testy. Na pocieszenie załodze wysłano też gotowe ciastka w okolicznościowej puszce. Hilton ma nadzieję, że po testach w NASA ciastka będą w na tyle dobrym stanie, że firma otrzyma je z powrotem.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z University College London znaleźli dodatnią korelację pomiędzy liczbą mieszkańców Wielkiej Brytanii, którzy rzucają palenie, a liczbą osób, które używają e-papierosów i z nich rezygnują.
      Badania, których wyniki opublikowano w piśmie Addiction, były sponsorowane przez Cancer Research UK. Ich autorzy zauważyli, że od roku 2011, kiedy to zauważalny jest wzrost liczby użytkowników e-papierosów, rośnie też odsetek osób, którym udało się rzucić palenie. Co więcej, w roku 2015 tempo wzrostu liczby użytkowników e-papierosów uległo spowolnieniu, a w tym samym czasie podobne zjawisko zaobserwowano w grupie osób rzucających palenie. Naukowcy wyliczyli, że w samym tylko roku 2017 palenie tytoniu rzuciło od 50 700 do 69 930 osób, które – gdyby nie e-papierosy – nadal paliłyby tytoń.
      Na potrzeby badań wykorzystano dane ze Smoking Toolkit Study. To prowadzone od 2006 roku comiesięczne ankiety dotyczace palenia papierosów wśród osób od 16. roku życia.
      Podczas analizy uwzględniano zmiany w czasie liczby użytkowników e-papierosów, liczby osób używających e-papierosów w celu rzucenia palenia, całkowitej liczby osób usiłujących rzucić palenie, całkowitej liczby osób, którym udało się rzucić palenie oraz uśrednionej liczby palaczy tradycyjnych papierosów. Dane skorygowano o takie zjawiska jak zmiany pór roku, zmiany w polityce państwa, trendy społeczne, dostępność papierosów czy wydatki przemysłu tytoniowego na reklamę.
      Autorzy badań, doktor Emma Beard z Wydziału Psychologii i Językoznawstwa oraz doktor Jamie Brown i profesor Robert West z Wydziału Epidemiologii i Opieki Zdrowotnej, stwierdzili, że ich badania pokazały, iż e-papierosy pomagają rzucić palenie. Wydaje się, że w Anglii znaleziono rozsądną równowagę pomiędzy regulowaniem, a promocją e-papierosów. Działania marketingowe są poddane ścisłej kontroli, więc bardzo mało ludzi, którzy nigdy nie palili, sięga po e-papierosy, a jednocześnie miliony palaczy używa e-papierosów, by ograniczyć lub rzucić palenie w ogóle. Z kolei George Butterwoth, menedżer z Cancer Research UK, ostrzega: E-papierosy to dość nowy produkt, ich używanie nie jest pozbawione ryzyka, nie znamy długoterminowych skutków ich stosowania. Dlatego odradzamy ich używanie osobom, które nigdy nie paliły.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...