Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Kawałek taśmy może zabić kierowcę tesli

Rekomendowane odpowiedzi

Eksperci z należącego do chińskiego Tencenta Keen Security Labs oszukali autopilota tesli za pomocą... trzech kawałków białej taśmy. Prosty trik spowodował, że samochód znalazł się na niewłaściwym pasie i zaczął jechać pod prąd.

Autopilot tesli wykorzystuje kamery w celu rozpoznawania pasów ruchu. Namalowane na jezdni pasy stanowią dla urządzenia informację, dzięki której samochód jest ustawiany na środku właściwego pasa, a gdy trzeba tesla potrafi samodzielnie zmienić pasy. Jednak wystarczyło umieścić na jezdni trzy kawałki białej taśmy, by autopilot nieprawidłowo rozpoznał pasy i skierował samochód na kurs kolizyjny z pojazdami jadącymi z naprzeciwka. Tego typu atak jest łatwo przeprowadzić, a materiały są powszechnie dostępne, stwierdzili badacze.

Przedstawiciele Tesli odmówili komentarza na temat tego szczególnego ataku, stwierdzili jednak, że jest on mało prawdopodobny, gdyż kierowca może w każdej chwili przejąć kontrolę nad pojazdem. Owszem, człowiek może przejąć kontrolę, ale doświadczenie pokazuje, że ludzie nie są w tym zbyt dobrzy. Niejednokrotnie mieliśmy do czynienia z ludźmi, którzy po prostu spali za kierownicą, podczas gdy autopilot gdzieś ich wiózł, mówi Jason Griffy z Uniwersytetu Harvarda.

Zmiana pasa to nie jedyny atak, jaki zaprezentowali eksperci z Keen Security. Pokazali oni również, jak automatycznie włączyć wycieraczki tesli, mimo że nie pada deszcz oraz że możliwe jest przejęcie kontroli nad sterowaniem samochodem za pomocą bezprzewodowego gamepada.

 


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Włamując się do sieci sterowania sygnalizatorami kierunku ruchu na skrzyżowaniach i ustawiając wszędzie zielone światło, można doprowadzić do o wiele większej ilości kolizji, choć niby kierujący pojazdami w każdej chwili powinni sprawować nad nimi kontrolę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bardzo "naturalna" sytuacja gdy tuż przed samochodem znajduje się wielki ekran :D:D:D Taśma na skrzyżowaniu spowoduje błędne zachowanie wielu kierowców nie tylko autopilot a silnym sygnałrm w rzekomym game-boyu można zakłócić każdy przekaz bezprzewodowy.

Takich sytuacji można wymyślić 1000 także dla zwykłych kierowców. Był przypadek że namalowano na ścianie zbyt wyrazisty tunel i ludzie w niego "wjeżdżali". Tesla by tak nie zrobiła bo ma lidar.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 3.04.2019 o 10:13, Ergo Sum napisał:

Taśma na skrzyżowaniu spowoduje błędne zachowanie wielu kierowców nie tylko autopilot

w nagłych, nieoczekiwanych sytuacjach człowiek działa dokładnie jak ten autopilot. Zanim nasze wspaniałe płaty czołowe coś wymyślą to pień i móżdżek już dawno dadzą sygnał typu:uciekaj,atakuj,skręć,cofnij kolano czy palec z ognia do mięśni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Włamać się do centrym sterowania to to samo co kupno taśmy 6zł w Castoramie? Taśmę można później ściągnąć i dowodów nie ma. Kamery, kamerami, brak odcisków, i innych śladów biologicznych, które wskazują na sprawcę. I to wszystko za 6zł. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam czy stawiać na autonomię poszczególnych coraz nardziej skomplikowanych pojazdów mogących poruszać się po każdych drogach, czy wbudować infrastrukturę sterującą ruchem w drogi?

W drugim przypadku mogłyby to być zespoły rozmieszczonych wzdłuż tras ruchu czujników połączonych jednym centralnym systemem regulującym przepływ zarówno całych ławic pojazdów jak i kierujący w miarę potrzeby i destynacji poszczególnymi jednostkami. Jednostki miałyby tylko układ pozwalający na bezkolizyjne zatrzymanie się w sytuacji awarii systemu sterującego. (Proste jednostki i skomplikowany układ sterujący). Takie rozwiązanie wydaje mi się bardziej ergonomiczne i łatwiejsze/tańsze w utrzymaniu.

No ale rozumiem, że sponsorzy ( czyt. wojsko - najważniejsi konsumenci nowatorskich rozwiązań technologicznych) bardziej zainteresowani są tym pierwszy: autonomiczny czołg to użyteczne narzędzie ale jakoś nie widzę sensu w skoordynowanym i łatwym do zniszczenia systemie przemieszczania się całych armii ;-)  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Wheelmill

To oczywiście najlepsze rozwiązanie ale tylko pod jednym warunkiem: Z dnia na dzień przebudowujemy wszystkie istniejące drogi i wymieniamy samochody na nowe. To się nie uda.

Sensownym rozwiązaniem jest, moim zdaniem, stworzenie znormalizowanych wytycznych jak przygotować drogi dla takich pojazdów, a pojazdy budować tak jak teraz, ale wyposażyć w dodatkowe systemy komunikacji czy czujniki. Oczywiście każda budowana/przebudowywana droga musiałaby spełniać te parametry. Wtedy tam gdzie są znaczniki w jezdni, to pojazd z nich korzysta, a gdzie nie ma - jeździ tak, jak obecnie.

Ale to też się nie uda... Niech to idzie tak, jak teraz idzie. Standardy są dla leszczy. A tak serio, to pojawią się jak już technologia będzie bardziej rozwinięta i bez tego nie będzie chciała się dalej rozwijać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rewolucja to zawsze zły pomysł. Druga opcja jest lepsza: infrastruktura dróg nie musi być skomplikowana czujniki i okablowanie na poboxzach łatwo położyć. Kłopot z producentami aut. Jeśli jednak powstawałyby sprawne ławie sterowanych z zewnątrz samochodów którymi podróżowałoby się jak pociągiem to ludzie zagłosowaliby nogami i system miałby szansę na rozwój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"że możliwe jest przejęcie kontroli nad sterowaniem samochodem za pomocą bezprzewodowego gamepada."

Auta Tesli aktualizowanie są zdalnie przez internet i tutaj moim zdaniem istnieje niebezpieczeństwo przejęcia kontroli nad pojazdem lub pojazdami co może doprowadzić do tragedii.

W dniu 9.04.2019 o 23:09, Wheelmill napisał:

wbudować infrastrukturę sterującą ruchem w drogi?

Było by to najbezpieczniejszym sposobem bo czujniki i kamery w aucie można oszukać. 

A ciekawe co by się stało jak by na autopilocie w Tesli wjechać na drogę porysowaną kredą przez dzieciaki myślę że taśmy nie trzeba żeby oszukać autopilota. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 hours ago, Vučji Pãstir said:

Auta Tesli aktualizowanie są zdalnie przez internet i tutaj moim zdaniem istnieje niebezpieczeństwo przejęcia kontroli nad pojazdem lub pojazdami co może doprowadzić do tragedii.

Myślałem, że to nowy news, a to atak Keen Lab z poprzedniego roku. Ekipa działa prężnie i ma długą historię ciekawych ataków na samochody Tesli :)

Można zmodernizować infrastrukturę drogową, co na pewno poprawi bezpieczeństwo. Podobnie, jak można też wszędzie rozdzielić pasy ruchu, co jest jednak niepraktyczne. Oczywiście drogi będą kiedyś przygotowane lepiej do autonomicznego ruchu oraz do samochodów, które oferują systemy wspomagania kierowcy. Dzięki IoT i wszędobylskiej sieci bezprzewodowej jest to łatwiejsze.

Zawsze będzie możliwość ataków na sensory oraz inne podsystemy samochodów oraz infrastrukturę drogową. Aktualizowanie firmware zdalnie przez internet jest relatywnie bezpieczne przy założeniu poprawnej implementacji kryptografii. Nie ma możliwości zmodyfikowania firmware, bo jest ono popisane cyfrowo i nie przejdzie weryfikacji. Warto jednak przypomnieć o zgłoszonej przez NSA i poprawionej niedawno podatności w CryptoAPI w Windows 10, która umożliwiała podrabianie podpisów cyfrowych w tym certyfikatów SSL/TLS :)

Podejrzewam, że odpowiednie porysowanie kredą może mieć podobne skutki, jednak tylko w dni słoneczne. Czytałem o ataku na AI analizujące znaki drogowe, gdzie przyklejenie małego prostokąta do znaku STOP powodowało błędne rozpoznanie przez system, co też może się źle skończyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ataki hakerskie czy zakłócanie komunikacji to wcale nie domena czasów najnowszych. Ofiarą jednego z nich padł równo 120 lat temu, 4 czerwca 1903 roku, sam twórca komunikacji radiowej, Giuglielmo Marconi. A dodatkowej pikanterii dodaje fakt, że ataku dokonano w czasie publicznej prezentacji, na której Marconi chciał udowodnić, że atak na jego system jest niemożliwy.
      Fale elektromagnetyczne, niezbędne do działania bezprzewodowego telegrafu, jako pierwszy wygenerował ok. 1888 roku Heinrich Hertz. Niewiele osób uznało wówczas, że urządzenie Hertza można będzie wykorzystać do zbudowania bezprzewodowego telegrafu. Po pierwsze dlatego, że maksymalna odległość, z jakiej je rejestrowano, wynosiła kilkaset metrów, po drugie zaś – urządzenie Hertza nie przypominało telegrafu. Było bardziej podobne do systemów komunikacji świetlnej, za pomocą której przesyłano informacje na statki pływające w pobliżu wybrzeża.
      Wszystko zmieniło się w 1896 roku, kiedy to Marconi dowiódł, że wygenerowane fale jest w stanie wykryć z odległości kilku kilometrów, a ponadto, wykorzystując telegraf, wysłał za ich pomocą wiadomość. Marconi stopniowo udoskonalał swój system i w ciągu kilku lat wysyłał informacje alfabetem Morse'a do statków znajdujących się setki kilometrów od wybrzeży. W ten sposób udowodnił, że stworzył bezprzewodowy telegraf, nadający się do komunikacji pomiędzy statkiem a wybrzeżem.
      Jego system miał jednak poważną wadę. Nadawał bowiem w szerokim zakresie fal radiowych. To zaś oznaczało, że komunikację może podsłuchać każdy, kto dysponuje prostym odbiornikiem.
      Problem ten był znany specjalistom. Profesor Oliver Lodge zaprezentował w 1897 roku jego teoretyczne rozwiązanie oraz opatentował urządzenie pozwalające na dostrojenie pasma nadawania do wąskiego zakresu. Proces dostrajania nazwał syntonią. Marconi początkowo nie przejmował się tym problemem, jednak bardzo szybko rzeczywistość rynkowa zmusiła go do zmiany podejścia. Głównym zainteresowanym wykorzystaniem bezprzewodowego telegrafu było wojsko. Dzięki temu, że pozwalał on na pozbycie się kabli, armia miałaby gwarancję, że wróg nie zakłóci komunikacji przecinając je. A okręty Marynarki Wojennej nie musiałyby podpływać do wybrzeża, by odebrać nowe rozkazy. Jednak wojsko chciało poufnej komunikacji, więc Marconi musiał się tym zająć. Jego system był zresztą coraz częściej krytykowany przez specjalistów właśnie z powodu nadawania w bardzo szerokim zakresie fal.
      Marconi nie mógł wykorzystać pracy Lodge'a. Po pierwsze dlatego, że była chroniona patentem. Po drugie zaś, i to był problem poważniejszy, nadajnik Lodge'a miał niewielką moc, nie nadawał się więc do długodystansowej komunikacji. Po dwóch latach intensywnych prac, metodą prób i błędów, Marconi w końcu rozwiązał problem, tworząc system długodystansowej komunikacji bezprzewodowej, w którym można było zastosować syntonię, czyli go dostroić.
      W 1900 roku wynalazca opatentował swoje rozwiązanie, a jego patent otrzymał numer 7777, dzięki czemu stał się znany jako „cztery siódemki”. Jednak patent zaskarżyli Lodge i Ferdinand Braun, którzy twierdzili, że Marconi wykorzystał ich rozwiązania. Włoch to przewidział, dlatego już wcześniej rozmawiał ze swoimi doradcami o możliwych kłopotach prawnych. Jednym z tych doradców był John Ambrose Fleming. Był to niezwykle poważany i szanowany specjalista od inżynierii i patentów. Przez lata naukowiec doradzał British Edison-Swan Company, wyrabiając sobie w środowisku świetną reputację bardzo wiarygodnego eksperta. To w dużej mierze właśnie dzięki opinii Fleminga i jego reputacji patent Marconiego przetrwał wyzwanie rzucone mu przez właścicieli innych patentów.
      System Marconiego nie był doskonały. Pojawiały się problemy. Na przykład w 1901 roku podczas wyścigu jachtów w Nowym Jorku wykorzystywano do komunikacji z jednostkami pływającymi konkurujące rozwiązania Marconiego oraz De Foresta. Okazało się, że w czasie wyścigu doszło do interferencji z jakimś trzecim, nieznanym systemem bezprzewodowej transmisji. Nie był to wielki problem, tym bardziej, że Marconi dowiódł w grudniu 1901 roku, iż jego system nadaje się do komunikacji transatlantyckiej. Jednak każde takie potknięcie wyłapywały i nagłaśniały firmy związane z komunikacją za pomocą kabli układanych na dnie Atlantyku. Czuły się one bowiem zagrożone przez bezprzewodową komunikację.
      W 1902 roku magazyn branżowy Electrician donosił, że Nevil Maskelyne, wykorzystując instrumenty, które nie były dostrojone przez Marconi Company, przechwycił w Anglii komunikację pomiędzy lądem a płynącym do Włoch jachtem „Carlo Alberto”. Maskelyne poinformował, że jest w stanie podsłuchiwać wszystkie stacje nadawacze firmy Marconiego i że zaczął podejrzewać, iż w żadnej z nich nie jest stosowany najnowszy system zapewniający poufność transmisji. Uznał, że być może system ten jest tak kosztowny, iż został zainstalowany tylko w najnowocześniejszej stacji w Poldhu. Wybrał się więc w jej okolice i ku swojemu zdumieniu z odległości ponad 20 kilometrów od stacji przechwycił jej komunikację z „Carlo Alberto”. Jeśli zatem system Marconiego tak łatwo podsłuchać, to o co chodzi z tą syntonią, o której tyle słyszeliśmy, pytał Maskelyne.
      Maskelyne pochodził z bogatej, znanej rodziny, był elektrykiem-samoukiem. Kilka lat wcześniej zainteresował się bezprzewodową telegrafią, a w 1899 roku zdobył rozgłos, prezentując technologię pozwalającą na bezprzewodowe wywołanie eksplozji prochu. Próbował też stworzyć własny system telegrafu bezprzewodowego, który – by nie naruszać patentu Marconiego – miał obywać się bez anten naziemnych. Gdy mu się to nie udało, zaczął krytykować Marconiego, stając się główną postacią wśród jego przeciwników. Wydaje się, że w pewnym momencie bardziej był zainteresowany atakowaniem Włocha, niż pracą nad własnymi wynalazkami.
      Słowa Maskelyne'a na nowo rozpaliły krytykę. Marconi postanowił udowodnić, że jego system jest odporny na interferencje z innymi rozwiązaniami. Po wielu testach zorganizowanych wspólnie z Flemingiem wynalazca ogłosił sukces. Maskelyne na łamach prasy zażądał dowodu.
      Marconi i Fleming zorganizowali odczyt w Royal Institution w Londynie. Był on połączony z pokazem. Maskelyne chciał wybrać się na wykład, ale uznał, że to zbyt dobra okazja. Postanowił podważyć zapewnienia Marconiego o braku interferencji z innymi systemami.
      Marconi znajdował się w jednej ze stacji nadawczych, a pokazem w Royal Institution kierował Fleming. Jeden z jego asystentów wspominał później, że jeszcze podczas wykładu, a przed pokazem, usłyszał stukanie telegrafu, który odbierał jakąś transmisję. Początkowo asystent pomyślał, że to załoga stacji pośredniej w Chelmsford dostraja swój sprzęt, jednak gdy w dźwiękach telegrafu Morse'a rozpoznał słowo „szczury”, wytężył słuch. Technik przy telegrafie włączył drukarkę i zaczęła wychodzić z niej taśma z tekstem, w którym znowu pojawiło się słowo „szczury”, a później wierszyk Z Włoch pewien młody przechera, ludzi całkiem sprytnie nabiera. Wierszyk miał jeszcze kilka dodatkowych linii, których technik nie zapamiętał. Mężczyzna spojrzał na widownię i ujrzał tam, siedzącego z twarzą niewiniątka, jednego z ludzi Maskelyne'a. Wiedział on, co się wydarzyło. Jednak publiczność się nie zorientowała i wykład oraz późniejszy pokaz przyjęto z aplauzem.
      Fleming na wieść o ataku wpadł w szał. Później poinformował o tym Marconiego. Zdecydowano się ujawnić incydent. Jednak Fleming był przekonany, że konwencjonalnymi metodami nie można było dokonać tego typu ataku. Napisał nawet w tej sprawie list do London Times. Po jego opublikowaniu Maskelyne, na łamach tej samej gazety, przyznał się do ataku i stwierdził, że dokonał go jak najbardziej konwencjonalnymi metodami. Afera poważnie zaszkodziła reputacji Fleminga, Marconi nie przedłużył z nim kontraktu. Jednak zdolny inżynier zdołał szybko odzyskać dobre imię, wniósł nowy wkład w komunikację radiową i już dwa lata później ponownie rozpoczął współpracę z Marconim.
      A tzw. afera Maskelyne'a wykazała, że interferencji z innymi systemami radiowymi można uniknąć tylko poprzez narzucenie monopolu, który zakazał produkcji urządzeń nadających w bardzo szerokim paśmie radiowym bez możliwości jego regulacji. Przyspieszyła też zmianę podejścia z takiego, w którym publiczne pokazy i wzbudzana nimi sensacja oraz rozgłos były niezbędne do osiągnięcia sukcesu, w takie, w którym istotne stały się ścisłe regulacje, przydział częstotliwości nadawania oraz ujednolicenie standardów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      System wczesnego ostrzegania oraz zachowanie się ludności aż o 45% zmniejszyły liczbę cywilnych ofiar napaści Rosji na Ukrainę w ciągu pierwszych kilku miesięcy, informują naukowcy z University of Michigan (UMich), University of Chicago oraz Ipsos. To pierwsze badania, w których połączono innowacyjną metodologię i dogłębną wiedzę geopolityczną do przeprowadzenia analizy efektywności współczesnych systemów ostrzegania podczas ataków powietrznych. Wnioski z badań przydadzą się nie tylko Ukrainie, ale i 39 innym krajom, które stworzyły podobne systemy ostrzegania.
      Ukraina postawiła na hybrydowy system, który łączy tradycyjne syreny z aplikacją na smartfony, na którą przysyłane są alerty i zachęty do zejścia do schronu. Dotychczas jednak nikt nie zbadał efektywności takich rozwiązań.
      David Van Dijcke z UMich, Austin Wright z UChicago i Mark Polyak z Ipsosa chcieli sprawdzić, jak ludzie reagują natychmiast po alercie, czy sposób reakcji zmienia się w czasie i co powinni zrobić rządzący, by ostrzeżenia wciąż odnosiły skutek.
      Naukowcy przeanalizowali zachowanie obywateli podczas ponad 3000 alarmów lotniczych. Dane zebrali z 17 milionów smartfonów obywateli Ukrainy. Analizy wykazały, że ostrzeżenia odegrały kluczową rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa cywilom, ale pokazały również, że z czasem ludzie coraz słabiej na nie reagują, co może mieć związek z normalizowaniem przez nich ryzyka w czasie wojny. Uczeni stwierdzili, że gdyby nie pojawiło się zjawisko „zmęczenia alarmami”, a reakcja ludzi byłaby równie silna jak na samym początku wojny, to udałoby się dodatkowo uniknąć 8–15 procent ofiar.
      Zmniejszanie się wrażliwości społeczeństwa na alarmy to powód do zmartwień. Może to bowiem prowadzić do większych strat w miarę trwania wojny, tym bardziej, że obserwujemy coraz większą liczbę ataków za pomocą pojazdów bezzałogowych, mówi profesor Wright. Przyzwyczajenie się do niebezpieczeństwa i słabsza reakcja na alerty pojawia się niezależnie od sposobu, w jaki różni ludzie adaptują się do warunków wojennych. Jednak, jak się okazuje, takie osłabienie reakcji nie jest nieuniknione.
      W tych dniach, w których rząd Ukrainy publikował specjalne obwieszczenia dotyczące wojny, ludność silniej reagowała na alerty. To pokazuje, jak ważną rolę odgrywa Kijów w utrzymaniu morale i nadziei w czasie inwazji, wyjaśnia Van Dijcke.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Co najmniej 30 000 firm i organizacji w USA padło ofiarami ataków, które zostały przeprowadzone dzięki czterem nowo odkrytym dziurom w oprogramowaniu do poczty elektronicznej microsoftowego Exchange Servera. Jak poinformował ekspert ds. bezpieczeństwa, Brian Krebs, chińscy cyberprzestępcy zarazili sieci setki tysięcy organizacji narzędziami,które dają napastnikowi całkowity zdalny dostęp do zarażonych systemów.
      Microsoft opublikował poprawki 2 marca i zachęca użytkowników Exchange Servera do ich pilnego zainstalowania. Jednocześnie jednak firma poinformowała, że pojawienie się poprawek sprowokowało chińskich cyberprzestępców – grupę, której nadano nazwę „Hafnium” – do zintensyfikowania ataków na niezałatane instalacje Exchange Servera. Eksperci ostrzegają, że przestępcy wciąż mają dostęp do serwerów zhakowanych przed zainstalowaniem łatek. Łatanie nie działa, jeśli serwery już wcześniej zostały skompromitowane. Ci, którzy wykorzystują  powinni sprawdzić, czy nie padli ofiarami ataku, oświadczył amerykański National Security Council. Brian Krebs Dodaje, że użytkownicy Outlook Web Access serwera powinni sprawdzić okres pomiędzy 26 lutego a 3 marca. To właśnie w tym czasie mogło dojść do ataków. Zaniepokojenie problemem i rosnącą liczbą ofiar wyraził też Biały Dom.
      Nowo odkryte błędy pozwalają przestępcom na zdalne wykonanie kodu. Do przeprowadzenia pierwszego ataku konieczna jest możliwość ustanowienia niezabezpieczonego połączenia z portem 443 Exchange Servera, informuje Microsoft. Wspomniane błędy odkryto w oprogramowaniu Exchange Server 2013, 2016 i 2019.
      Chińska grupa Hafnium, która przeprowadza wspomniane ataki najpierw wykorzystuje dziury typu zero-day lub ukradzione hasła, by dostać się do atakowanego systemu. Następnie instalowana jest tam powłoka, dająca przestępcom zdalny dostęp. Później system jest stopniowo infiltrowany i kradzione są z niego dane.
      Chiński rząd zapewnił, że nie stoi za atakami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas badań nad wpływem układu odpornościowego na mikrobiom jelit odkryto, że dwie molekuły – L-tyrozyna oraz jej metabolit siarczan p-krezolu (pCS) – nie tylko chronią przed astmą, ale mogą też znacząco zmniejszyć intensywność ataków. L-tyrozyna jest dostępna jako suplement diety pomagający w skupieniu uwagi, jednak dotychczas nie wiedziano, że ona i pCS mogą pomagać astmatykom.
      Naukowcy z Monash University przejrzeli literaturę specjalistyczną i stwierdzili, że poziom L-tyrozyny i siarczanu p-krezolu u dzieci cierpiących na astmę jest niższy niż u dzieci, które astmy nie mają. Później przeprowadzili badania na zwierzętach, z których wynika, że podawanie obu związków może pomóc w leczeniu zespołu ostrej niewydolności oddechowej.
      Autorzy badań mówią, że ich celem jest rozpoczęcie jeszcze w bieżącym roku testów klinicznych jednej z tych molekuł z udziałem astmatyków. Wyniki dotychczasowych badań zostały opisane na łamach Nature Immunology.
      Astma to jedna najpowszechniejszych chorób niezakaźnych na świecie, Cierpi na nią około 300 milionów osób. Profesor Benjamin J. Marsland stanął na czele amerykańsko-szwajcarskiego zespołu Monash University i Université de Lausanne, którego celem było zbadania wpływu układu odpornościowego na mikrobiom jelit. Wiemy, że mikrobiom wpływa na układ odpornościowy, jednak niewiele badań prowadzono odnośnie odwrotnej zależności.
      Naukowcy badali myszy z upośledzonym układem odpornościowym, zawierającym tylko jeden rodzaj przeciwciał. Zauważyli, że mikrobiom jelit takich myszy był zmieniony. Gdy podali zdrowym myszom bakterie z mikrobiomu myszy z upośledzonym układem immunologicznym, okazało się, że również u zdrowych myszy doszło do zmiany w układzie odpornościowym.
      Jednak największą niespodzianką było spostrzeżenie, że jeden z produktów ubocznych mikrobiomu – siarczan p-krezolu – ma głęboki silny wpływ na ochronę przed astmą, mówi Marsland. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności profesor Marsland specjalizuje się w badaniach nad astmą, więc tym łatwiej mógł zauważyć dobroczynny wpływ pCS na tę chorobę.
      Kolejne badania ujawniły, że pCS to produkt bakteryjnego metabolizmu L-tyrozyny, która jest obecna w suplementach diety pomagających w zachowaniu przytomności umysłu i skupieniu. Odkryliśmy, że podawania myszom L-tyrozyny lub pCS zapewniało znaczącą ochronę przed stanami zapalnymi płuc. pCS przebywa całą drogę pomiędzy jelitami a płucami i wpływa na działanie komórek wyścielających drogi oddechowe, zapobiegając alergicznej reakcji w przebiegu astmy, mówi Marsland.
      Przeprowadzone eksperymenty wykazały też, że oba związki pełnią rolę ochronną w zwierzęcym modelu zespołu ostrej niewydolności oddechowej. Chociaż uzyskane przez nas dane wskazują w szczególności na przydatność L-tyrozyny i pCS w redukowaniu zapalenia zależnego od komórek T2, takiego jak astma atopowa, to warto wspomnieć, że są też skuteczne przeciwko zapaleniu neutrofilowemu, które jest skutkiem odpowiedzi limfocytów Th17.
      W naszej pracy zidentyfikowaliśmy nową ścieżkę na osi jelita-płuca, którą można wykorzystać w leczeniu i zapobieganiu chorób zapalnych, takich jak astma atopowa i ciężka astma neutrofilowa. pCS i L-tyrozyna mogą być obiecującymi środkami terapeutycznymi w leczeniu chorób zapalnych, jednak ich skuteczność i bezpieczeństwo stosowania powinny być szczegółowo ocenione, podsumowują autorzy badań.
      L-tyrozna jest od dawna stosowana jako suplement diety, więc jej potencjalne wykorzystanie jako leku będzie o tyle łatwiejsze, że jest to środek bezpieczny. Inaczej ma się sprawa z pCS. Wiadomo bowiem, że u osób z chronicznymi chorobami nerek poziom tego związku jest podniesiony i podejrzewa się, że jest on toksyczny, gdyż takie osoby nie są w stanie usunąć go z organizmu. Jednak, jak zauważają naukowcy, prawdopodobnie pCS jest szkodliwy tylko u osób z upośledzoną funkcją nerek lub też jest biomarkerem takiego schorzenia.
      Zespół Marslanda już rozpoczął pracę nad formą pCS pozbawioną potencjalnego szkodliwego wpływu. Co więcej, naukowcy zauważyli, że wdychanie pCS bezpośrednio chroni płuca przed stanem zapalnym, co wskazuje na możliwość potencjalnego opracowania terapii z zastosowaniem inhalacji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Europejska Agencja Leków (EMA) poinformowała, że podczas grudniowego cyberataku przestępcy uzyskali dostęp do informacji nt. leków i szczepionek przeciwko COVID-19. Teraz dane dotyczące szczepionki Pfizera zostały przez nich udostępnione w internecie
      W trakcie prowadzonego śledztwa ws. ataku na EMA stwierdzono, że napastnicy nielegalnie zyskali dostęp do należących do stron trzecich dokumentów związanych z lekami i szczepionkami przeciwko COVID-19. Informacje te wyciekły do internetu. Organy ścigania podjęły odpowiednie działania, oświadczyli przedstawiciele EMA.
      To nie pierwszy raz, gdy cyberprzestępcy biorą na cel firmy i organizacje związane z rozwojem i dystrybucją szczepionek przeciwko COVID-19. Już w maju ubiegłego roku brytyjskie Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa poinformowało, że brytyjskie uniwersytety i instytucje naukowe znalazły się na celowniku cyberprzestępców, a celem ataków jest zdobycie informacji dotyczących badań nad koronawirusem. Wspomniane grupy przestępce były prawdopodobnie powiązane z rządami Rosji, Iranu i Chin. Z kolei w listopadzie Microsoft poinformował, że powiązana z Moskwą grupa Fancy Bear oraz północnokoreańskie grupy Lazarus i Cerium zaatakowały siedem firm farmaceutycznych pracujących nad szczepionkami.
      Atak na EMA nie zakłócił działania samej Agencji, nie wpłynął też na dystrybucję szczepionek.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...