Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Odkryto pierwsze zachowane w skamieniałości niezłożone ptasie jajo

Rekomendowane odpowiedzi

Odkryto pierwsze zachowane w skamieniałości niezłożone ptasie jajo. Około 110 mln lat temu znajdowało się ono w ciele ptaka wielkości wróbla - Avimaia schweitzerae. Drugi człon jego łacińskiej nazwy to hołd złożony paleontolog Mary Schweitzer, która zasłużyła się pracami dot. fosylizacji tkanek miękkich.

Skamieniałość nowego gatunku enancjornita (Enantiornithes) znaleziono 11 lat temu w północno-zachodnich Chinach w formacji Xiagou z dolnej kredy. Bliżej przyjrzał się jej jednak dopiero w zeszłym roku zespół, którego pracami kierowała Alida Bailleul z Key Laboratory of Vertebrate Evolution and Human Origins w Pekinie. Okazało się, że między kośćmi łonowymi ptaka znajdował się dziwny pas tkanki. Oglądając go pod mikroskopem, Bailleul stwierdziła, że to jajo.

U matki znaleziono ślady kości szpikowej (ang. medullary bone), która służy za magazyn wapnia do formowania skorup jaj. Obecnie tkanka ta występuje wyłącznie u aktywnych reprodukcyjnie samic. Naukowcy podkreślają, że nic im nie wiadomo o jakiejkolwiek innej mezozoicznej kości szpikowej, związanej ze wskaźnikami aktywności reprodukcyjnej, np. zachowanym jajem.

Co ciekawe, kutikula jaja zawierała drobne mineralne sfery, podobne do struktur występujących w kutikuli współczesnych ptaków wodnych, np. kaczek. Sfer, które jak się uważa, miały chronić embrion przed zakażeniami, nie wykryto dotąd w żadnym sfosylizowanym jaju. Takiej morfologii kutikuli można się spodziewać w częściowo zakopywanych jajach, a takie zachowanie przypisano wcześniej Enantiornithes.

Oprócz kutikuli zachowały się też fragmenty błony podskorupowej.

Różne cechy budowy jaja sugerują, że z jakiegoś powodu, np. stresu, samica nie mogła go złożyć. Nieprawidłowe proporcje skorupy i liczne jej warstwy sugerują zbyt długą retencję w jajowodzie. Paleontolodzy przypuszczają, że ostatecznie doprowadziło to do zgonu zwierzęcia.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Testy broni atomowej mają daleko idące konsekwencje, od zmiany wzorców opadów, po pozostawienie warstwy radionuklidów, która – być może – wyznaczy początek nowej epoki geologicznej. Naukowcy od dawna próbują znaleźć wiarygodną metodę śledzenia, pozostałych po testach, pierwiastków promieniotwórczych w ciałach zwierząt. Właśnie odkryli miejsce, gdzie pierwiastków tych można szukać. Jak czytamy na łamach PNAS Nexus, skorupy żółwi zawierają ślady testów jądrowych z przeszłości.
      Uczeni przebadali tarczki z karapaksów czterech żółwi, które mogły zakumulować uran z testów jądrowych. Materiał został zebrany w roku 1978 na Wyspach Marshalla, w 1959 na Pustyni Mojave, w 1985 w Karolinie Południowej i w 1962 w Oak Ridge Reservation. Jako kontrolna posłużyła blaszka z 1999 roku z Pustyni Sonora. Co prawda pewien poziom uranu jest naturalnie obecny w środowisku, jednak we wszystkich czterech pierwszych blaszkach uczeni znaleźli poziomy uranu odpowiadające testom. Nadmiarowego uranu nie było jedynie w materiale z pustyni Sonora.
      Najbardziej rzucający się w oczy był przykład żółwia z 1978 roku z Wysp Marshalla. Zwierzę pochodziło z atolu Enewetak gdzie, wraz z atolem Bikini, w latach 1946–1958 przeprowadzono 67 prób atomowych. Materiał pobrano 20 lat po zakończeniu testów, a naukowcy uważają, że zwierzęcia nie było na świecie, gdy próby były prowadzone. Jednak poziom uranu w jego skorupie świadczy o tym, że wchłonęło ono radionuklidy ze środowiska, prawdopodobnie wraz z pokarmem.
      Naukowcy uważają, że skorupy żółwi mogą być lepszym wskaźnikiem obecności radionuklidów niż pierścienie drzew, bowiem pierwiastki zawarte w drzewach mogą czasem migrować pomiędzy pierścieniami. W przypadku skorupy żółwi do takich migracji pomiędzy poszczególnymi warstwami nie dochodzi, więc zapis w ich skorupach jest bardziej wiarygodny. Badania sugerują również, że i inne organizmy o sekwencyjnej fazie wzrostu, jak koralowce kolce kaktusów, również mogą zawierać cenne informacje z przeszłości.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy ponad 100 lat temu z pewnej angielskiej kopalni węgla wydobyto skamieniałą rybią czaszkę, jej odkrywcy z pewnością nie zdawali sobie sprawy, jaką sensację skrywa ich znalezisko. Przeprowadzone niedawno badania tomograficzne wykazały, że w czaszce zwierzęcia sprzed 319 milionów lat zachował się mózg. To najstarszy znany nam dobrze zachowany mózg kręgowca.
      Organ ma około 2,5 cm długości. Widoczne są nerwy, dzięki czemu naukowcy mają szansę na lepsze poznanie wczesnej ewolucji centralnego układu nerwowego promieniopłetwych, największej współcześnie żyjącej gromady ryb, w skład której wchodzi około 30 000 gatunków. Odkrycie rzuca też światło na możliwość zachowania się tkanek miękkich kręgowców w skamieniałościach i pokazuje, że muzealne kolekcje mogą kryć liczne niespodzianki.
      Ryba, której mózg się zachował, to Coccocephalus wildi, wczesny przedstawiciel promieniopłetwych, który żył w estuariach żywiąc się niewielkimi skorupiakami, owadami i głowonogami. Tan konkretny osobnik miał 15-20 centymetrów długości. Naukowcy z Uniwersytetów w Birmingham i Michigan nie spodziewali się odkrycia. Badali czaszkę, a jako że jest to jedyna skamieniałość tego gatunku, posługiwali się wyłącznie metodami niedestrukcyjnymi. Na zdjęciach z tomografu zauważyli, że czaszka nie jest pusta.
      Niespodziewane odkrycie zachowanego w trzech wymiarach mózgu kręgowca daje nam niezwykłą okazję do zbadania anatomii i ewolucji promieniopłetwych, cieszy się doktor Sam Giles. To pokazuje, że ewolucja mózgu była bardziej złożona, niż możemy wnioskować wyłącznie na podstawie obecnie żyjących gatunków i pozwala nam lepiej zdefiniować sposób i czas ewolucji współczesnych ryb, dodaje uczona. Badania zostały opublikowane na łamach Nature.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Skamieniałość ukryta w niewielkim kawałku skały obaliła jedno z najdłużej żywionych przez naukę przekonań dotyczących ewolucji ptaków. Eksperci z University of Cambridge i Natuurhistorisch Museum Maastricht odkryli, że jedna z kluczowych cech współczesnych ptaków – mobilna szczęka, którą posiada 99% gatunków – wyewoluowała przed zagładą dinozaurów. Okazało się również, że u strusi, emu oraz pokrewnych im gatunków doszło do wstecznej ewolucji. Ich dzioby powróciły do bardziej prymitywnej formy.
      U zdecydowanej większości ptaków obie części dzioba – górna (szczęka) i dolna (żuchwa) – poruszają się niezależnie od czaszki. W 1867 roku biolog Thomas Henry Huxley wysunął hipotezę, że ptaki, których górna część dzioba nie porusza się niezależnie, odziedziczyły tę cechę od swoich przodków. Niezależnie poruszające się części dzioba miały wyewoluować później, gdyż zapewniają przewagę jeśli chodzi o zdobywanie pożywienia, budowę gniazda, obronę czy wychowywanie piskląt.
      Brytyjsko-niemiecki zespół ekspertów przeanalizował zachowane kości szczęki dzioba wielkiego prehistorycznego ptaka, którego nazwali Janavis finalidens. Żył on pod koniec epoki dinozaurów i był jednym z ostatnich ptaków posiadających zęby. Układ kości dzioba J. finalidens wskazuje, że był on całkowicie mobilny, niemal nie do odróżnienia pod tym względem od dziobów współczesnych ptaków. Odkrycie to zmienia naszą wiedzę o ewolucji tej gromady zwierząt. Dotychczas bowiem sądzono, że całkowicie mobilny dziób, którego obie części poruszają się niezależnie od czaszki, wyewoluował dopiero po zagładzie dinozaurów.
      Wszystkie obecnie żyjące gatunki ptaków można zaklasyfikować pod względem budowy szczęki do jednej z dwóch podgromad. Do ptaków paleognatycznych („posiadające starą szczękę”) należą na przykład strusie czy kiwi, których szczęka jest nieruchoma. Cała reszta to ptaki neognatyczne („posiadające nową szczękę”).
      W latach 90. XX wieku na holendersko-belgijskim pograniczu znaleziono skamieniałość sprzed 66,7miliona lat. Po raz pierwszy była ona badana w 2002 roku. Wówczas naukowcy mogli opisać tylko to, co widzieli z zewnątrz. Niemal 20 lat później skamieniałość została wypożyczona przez doktora Daniela Fielda z Wydziału Nauk o Ziemi University of Cambridge. Wraz z kolegami przystąpił on do bada jej za pomocą najnowszych narzędzi. Naukowcy wykorzystali tomograf komputerowy.
      Mieliśmy wielkie oczekiwania. Został on pierwotnie opisany jako zawierający fragmenty czaszki, które niezbyt często się zachowują. Jednak tomograf nie pokazał nam niczego, co wyglądałoby na fragment czaszki, więc się poddaliśmy, mówi doktor Juan Benito, który wówczas pracował nad doktoratem. Potem nadeszła pandemia i lockdown. Benito postanowił więc jeszcze raz przyjrzeć się skamieniałości. Wcześniejszy opis nie miał sensu. Była tam kość, której opisu nie rozumiałem. Została opisana jako kość ramienia, ale nie rozumiałem, jak to możliwe, wspomina uczony. Podzielił się swoją wątpliwością z Fieldem. Field, kurator zbiorów ornitologicznych w Muzeum Zoologii Uniwersytetu Cambridge stwierdził, że rzeczywiście nie jest to kość ramienia, ale coś mu ona przypomina.
      Zdaliśmy sobie sprawę, że podobną kość widzieliśmy w czaszce indyka. Akurat mieliśmy takie czaszki w naszym laboratorium. Wzięliśmy jedną, porównaliśmy kości i okazało się, że są niemal identyczne, mówi Benito. To zaś dowodzi, że mobilna żuchwa pojawiła się u ptaków jeszcze przed zagładą dinozaurów. Co więcej, to jednocześnie dowód, że nieruchoma żuchwa strusi i im pokrewnych wyewoluowała już po pojawieniu się żuchwy ruchomej.
      Kluczowymi cechami odróżniającymi ptaki od ich przodków są brak zębów oraz ruchoma żuchwa. O ile Janavis finalidens miał zęby, więc pod tym względem nie był współczesnym takiem, to posiadał też mobilną współczesną żuchwę.
      Naukowcy wykazali też, że kształt badanej kości J. finalidens jest najbardziej podobny do analogicznej kości u kur i kaczek, a najmniej podobny do strusi i ich krewniaków. Ewolucja nie podąża prostymi drogami. Ta skamieniałość pokazuje, że całkowicie ruchomy dziób, cecha, którą przypisywaliśmy wyłącznie współczesnym ptakom, wyewoluowała przed ich pojawieniem się. Przez ponad wiek się myliliśmy, mówi Field.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W basenach pływowych Naples Point, pod nosem naukowców ze znajdującego się 10 kilometrów dalej Uniwersytetu Kalifornijskiego z Santa Barbara, ukrywało się zwierzę, znane dotychczas jedynie ze skamieniałości. Rzadko znajduje się żywy gatunek, znany uprzednio ze skamieniałości. Szczególnie w tak dobrze przebadanym regionie jak Południowa Kalifornia, mówi Jeff Goddard, współautor odkrycia.
      W listopadzie 2018 roku, podczas popołudniowego odpływu, poszukiwał w basenach pływowych Naples Point ślimaków z rzędu nagoskrzelnych. Odwrócił kolejny kamień, gdy jego uwagę przykuła para półprzezroczystych małży, których skorupy miały ok. 1 cm długości. Gdy otworzyły muszle i wysunęły z nich ozdobione białymi paskami nogi o długości większej niż muszle, zdałem sobie sprawę, że nigdy nie widziałem tego gatunku, wspomina Goddard. Naukowiec był niezwykle zdziwiony. Od dziesiątków lat bada bowiem ekosystemy basenów pływowych, a od roku 2002 bada Naples Point.
      Goddart wykonał zdjęcia małży i, jako że wydawały się rzadkie, postanowił nie zabierać samych zwierząt. Gdy określił przynależność taksonomiczną zwierząt, wysłał zdjęcia do Paula Valenticha-Scotta, emerytowanego kuratora zbioru małży w Santa Barbara Museum of Natural History. Byłem zaskoczony i zaintrygowany. Bardzo dobrze znam przedstawicieli rodziny Galeommatidae zamieszkujących wybrzeża obu Ameryk, ale tego gatunku nigdy nie widziałem, przyznaje ekspert. Uczony stwierdził, że musi zobaczyć przedstawiciela gatunku. Przez kolejnych kilka miesięcy Goddartowi nie udało się ponownie trafić na tajemnicze zwierzę.
      W końcu pod jednym z kamieni znalazł zwierzę i dostarczył je Valentichowi-Scottowi. Ekspert nie potrafił go zidentyfikować. Gdy podejrzewam, że mam do czynienia z nowym gatunkiem, muszę przejrzeć całą dostępną literaturę naukową od 1758 roku do dnia dzisiejszego. To żmudna praca, ale dzięki doświadczeniu można ją wykonać dość szybko, przyznaje. Obaj naukowcy zaczęli też przyglądać się skamieniałościom. W końcu w artykule z 1937 roku znaleźli opis i rysunek skamieniałego gatunku Bornia cooki.
      Autorem opisu gatunku był naukowiec George Willett, który w Baldwin Hill w Los Angeles wykopał około miliona różnych skamielin. Willett sam nie znalazł żadnego B. cooki. Jest on autorem opisu, a gatunek nazwał na cześć Edny Cook, która w Baldwin Hills znalazła jedyne dwie znane dotychczas skamieniałości B. cooki.
      Po zapoznaniu się z opisem i rysunkiem Willetta, Valentich-Scott udałsię do Natural History Museum of Los Angeles County, by przyjrzeć się muszli, którą opisał Willett. Obecnie jest ona zaklasyfikowana jako Cymatioa cooki. Jako, że to na jej podstawie opisano gatunek, tylko porównanie z nią może dać odpowiedź na pytanie o identyfikację zwierzęcia znalezionego przez Goddarta.
      W międzyczasie Goddard znalazł pod kamieniem jeszcze jedną pustą muszlę. Okazało się, że i ona i wcześniej znalezione zwierzę to rzeczywiście Cymatioa cooki. Powstaje pytanie, jak to się stało, że dotychczas nikt nie zauważył C. cooki w tak dobrze zbadanym obszarze, gdzie kolekcjonowaniem muszli zajmuje się też wielu amatorów.
      Goddard podejrzewa, że C. cooki mogły trafić w miejsce, w którym je znaleziono, jako larwy podczas fali upałów z lat 2014–2016. Prawdopodobnie przyniosły je prądy morskie z południa. W zależności od rozmiarów i tempa rozwoju, rzeczywiście mogły zostać przez lata niezauważone. Pacyficzne wybrzeże Baja California charakteryzuje się rozciągającymi się na wiele kilometrów polami kamieni. Podejrzewam, że to właśnie tam C. cooki żyje w bliskim związku ze zwierzętami grzebiącymi pod kamieniami, mówi Goddard.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Paleontolodzy z British Geological Survey odkryli skamieniałości najstarszego zwierzęcego drapieżnika i nazwali go na cześć Davida Attenborough. Skamieniałość sprzed 560 milionów lat jest spokrewniona żyjącymi współcześnie parzydełkowcami, takimi jak koralowce, ukwiały i meduzy.
      Skamieniałość nazwano Auroralumina attenboroughii. Pierwsza część nazwy oznacza „latarnię świtu” i została wybrana ze względu na jej wiek i podobieństwo do płonącej pochodni. Część druga pochodzi od nazwiska słynnego biologa i podróżnika.
      Skamieniałość znaleziono w słynnym Charnwood Forest w pobliżu Leicester. To miejsce znane z podobnych niezwykłych odkryć. Gdy byłem uczniem w Leicester z zapałem poszukiwałem skamieniałości. Wówczas jednak specjaliści uważali, że skały, w których znaleziono obecnie Auroraluminę powstały jeszcze przed początkiem życia. Nigdy więc tam nie zaglądałem. Kilka lat później chłopak z mojej szkoły znalazł tam skamieniałość i udowodnił, że naukowcy się mylili. Skamieniałości nadano jego imię. Teraz, niemalże, mu dorównałem i jestem naprawdę zadowolony, powiedział Attenborough na wieść o nazwaniu drapieżnika jego imieniem. Chłopak, o którym wspomina, to Roger Mason. W 1957 roku trafił on na jedno z najstarszych skamieniałych zwierząt, które nazwano Charnia masoni.
      Odkrycie Auroraluminy każe ponownie zastanowić się nad momentem pojawienia się na Ziemi współczesnych zwierząt. Uważa się, że współczesne zwierzęta, jak meduzy, pojawiły się 540  milionów lat temu, podczas eksplozji kambryjskiej. Jednak ten drapieżnik jest o 20 milionów lat starszy. To najstarsze znane nam zwierze posiadające szkielet. Na razie mamy jedno, ale to pokazuje, że muszą być też inne. Ich odkrycie to klucz do zrozumienia, kiedy na Ziemi pojawiły się bardziej złożone formy życia, wyjaśnia doktor Phil Wilby, jeden z odkrywców Auroraluminy.
      W roku 2007 Wilby i jego koledzy przez tydzień pracowali w Charnwood Forest, czyszcząc szczoteczkami do zębów i sprężonym powietrzem skałę o powierzchni 100 m2. Trafili na ponad 1000 skamieniałości, ale jedna zdecydowanie się wyróżniała. Jej zbadania podjęła się doktor Frankie Dunn z Oxford University Museum of Natural History. Ta skamieniałość różni się od wszystkiego z Charnwood Forest i innych podobnych znalezisk na świecie. Większość skamieniałości z tego okresu posiada części ciała, które nie występują u współczesnych zwierząt i nie jest jasne, jak są one powiązane z obecnie żyjącymi zwierzętami. W przypadku naszej skamieniałości mamy szkielet i gęsto upakowane macki, które służyły do przechwytywanie pokarmu z wody na podobieństwo współczesnych parzydełkowców. Dotychczas nie znaleziono niczego podobnego z tego okresu, mówi uczona.
      Datowanie A. attenboroughii przeprowadzono na podstawie zawartości cyrkonu w skałach. Eksplozja kambryjska była znaczącym wydarzeniem. To wtedy anatomia zwierząt została ustalona na pół miliarda kolejnych lat. Nasze odkrycie pokazuje, że anatomia parzydełkowców była ustalona co najmniej 20 milionów lat wcześniej. To niezwykle ekscytujące odkrycie rodzące wiele pytań, stwierdza doktor Dunn.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...