Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Badacze z amerykańskich Narodowych Instytutów Zdrowia (NIH) twierdzą, że wypijanie codziennie co najmniej dwóch coca-coli (zarówno zwykłych, jak i dietetycznych) dwukrotnie zwiększa ryzyko powstawania kamieni i innych chronicznych chorób nerek.

Wcześniejsze studia łączyły konsumpcję coli z otyłością i cukrzycą. Powodem jest wysoka zawartość cukru w tego typu napojach.

W zeszłym roku naukowcy z NIH-u porównali nawyki żywieniowe 467 zdrowych i 465 osób z chorobami nerek. Kontrolowano wpływ wszystkich potencjalnie istotnych czynników. Wyniki opublikowano w piśmie Epidemiology.

Wg Amerykanów, kwas fosforowy z coli wypłukuje wapń z kości, który wytrąca się potem w postaci kamieni, powoduje niewydolność nerek itp. Gazowane napoje niebędące colą nie wykazują podobnego działania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do tego szalony skok glikemii w przypadku "zwykłej", słodzonej cukrem Coca-coli - przekroczenie progu nerkowego też nieźle daje po nerkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pepsi to przecież też cola. Tu nie chodzi o firmę, chodzi o produkt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, nie do końca. Finalny produkt o podobnych właściwościach organoleptycznych niekoniecznie jest tą samą mieszaniną. Metanolu od etanolu też byś zbyt łatwo nie odróżnił, a jednak nie radzę próbować znaleźć różnicę po smaku :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale tu "coca-cola" jest napisane z małej litery, wnioskuję więc, że chodzi o colę ogólnie. W każdej coli chyba jest kwas fosforowy, nie ? To m. in. on nadaje smak coli (tak mi się wydaje :))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tego nie wiem, nie znam składu Pepsi. ale nawet gdyby kwas fosforowy tam był, to wciąż nie znamy jego dokładnej funkcji. Równie dobrze może być dodany po prostu w celu zakwaszenia roztworu. Nieważne, ta rozmowa i tak jest jak gadanie ze ślepym o kolorach :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na zdjęciu widać butelkę firmy Coca-Cola, wprawdzie zamazaną trochę ale widać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten który wymyślił Coc---olę był aptekarzem , a ciemny syrop przed rozpuszczeniem miał być lekarstwem na migreny i bóle głowy (niestety nie sprzedawał się)  nadwyżka w trosce o zepsucie została rozcieńczona wodą i podana do nidzielnego obiadu robiąc furorę i tak to się zaczęło. Nic w nadmiarze zdrowe nie jest, a co dopiero lekarstwo 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba... cysterna :). Tak serio to wydaje mi się że puszka ( nie wiem czemu -> instynkt)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

mój mąż pracował w firmie przewożącej materiały niebezpieczne (czyt. chemiczne odczynniki, itp.).

Jako ciekawostkę powiem, że dla koncernu Coca-Coli do produkcji w/w napoju również..

Staramy się jej nie pijać..i już;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba nic mnie nie zdziwi - przecież w Indiach była afera, bo nie chcieli podać pełnego składu i chcieli wycofać produkt z rynku :) Do dziś nikt nie zna receptury - strach pomyśleć, co tam pływa w Coca-coli :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od dawna wiadomo, że Coca-Cola jest do wszystkiego tylko nie do picia, doskonale się nadaje, np. na rdzę bądź zaśniedziałe monety. a także na ból brzucha itd., itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponadto, zgodnie z eksperymentem mojego kolegi, ząb mleczny wrzucony do coli na dzień (bodajże, może i czas krótszy) znika całkowicie :|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hyhy, może zrobię kiedyś podobny test w laboratorium z jakąś linią komórkową (albo chociaż z E.coli, dużo taniej będzie), jak będę miał parę godzin i pewność, że nikt mnie nie złapie na gorącym uczynku :) ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W składzie jest kwas fosforowy i woda osmotycznie przecedzona - czyniki te sprzyjają wymywaniu (wiązaniu w sobie) wapnia . 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby stosowali wodę oczyszczaną przez osmozę, C-C kosztowałaby lekko licząc o połowę więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm lubię colę bardzo i czasem ją piję mimo iż wiem że jest "be". Ale taką nawet o połowę droższą raz na jakiś czas bym kupił. To nawet lepiej by było

bo rzadziej bym ją pił :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gdyby stosowali wodę oczyszczaną przez osmozę, C-C kosztowałaby lekko licząc o połowę więcej.

 

Czyszczą przez osmozę , widziałem. Filtr waży 150 kg a to co z niego jako odpad wychodzi jest całkiem dobrym nawozem roslinnym.  8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale co to ma do rzeczy? ja mówię o kosztach

 

Kosztuje ile kosztuje bo czyszczą wodę przez filtr osmotyczny.

 

a co ci chodziło jest poniżej:

 

Gdyby stosowali wodę oczyszczaną przez osmozę, C-C kosztowałaby lekko licząc o połowę więcej.

 

Uważność 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry, nie zrozumiałem konkretnie, że w C-C czyszczą w ten sposób.Zaskoczony jestem, no ale ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kamienie nerkowe, złogi tworzące się w nerkach i moczowodach, u niektórych osób są usuwane samoistnie, bez większych dolegliwości, jedna często mogą powodować poważne problemy, od bólu poprzez infekcję i po zatkanie moczowodu. Kamienie, które nie zostały usunięte samodzielnie przez organizm, można próbować rozbić za pomocą litotryptora. Urządzenie to generuje fale ultradźwiękowe kruszące kamienie na mniejsze fragmenty.
      Zabieg litotrypsji może trwać nawet godzinę i czasami prowadzony w znieczuleniu. W tym czasie litotryptor generuje fale o wysokiej amplitudzie i niskiej częstotliwości. Teraz Jonathan Harper z University of Washington w Seattle i jego koledzy opracowali mniej bolesną i szybszą technikę litotrypsji. Nazwali ją litotrypsją fali uderzeniowej (burst wave lithotrypsy – BWL). Ich technika polega również na użyciu ultradźwięków, ale o niższej amplitudzie i wyższej częstotliwości niż dotychczas.
      W pierwszych badaniach klinicznych BWL udział wzięło 19 osób, u których wykryto łącznie 25 kamieni nerkowych. Każda z tych osób została poddana BWL przez nie więcej niż 10 minut. W czasie zabiegów udało się pofragmentować około 90% objętości kamieni. Na początku zabiegów kamienie miały średnicę nawet do 12 milimetrów. Po zabiegu średnica rozbitych złogów nie przekraczała 2 milimetrów. To znaczy postęp. Podczas standardowej litotrypsji udaje się bowiem zmniejszyć około 60% kamieni do średnicy poniżej 4 milimetrów. Fragment o takiej średnicy można wydalić, ale jest to bolesne. Im mniejszy kawałek kamienia, tym mniejszy ból przy jego wydalaniu. Różnice bólowe pomiędzy wydalaniem kamienia o średnicy 4 i 2 mm mogą być znaczące.
      BWL działa na tyle dobrze, że prawdopodobnie można ją będzie stosować bez znieczulenia. Co więcej, jeden z członków zespołu badawczego, Michael Bailey, już wcześniej eksperymentował z wykorzystaniem ultradźwięków do przesuwania kamieni w nerkach. Naukowcy chcą połączyć jego technikę z BWL,po rozbiciu kamieni usuwać ich fragmenty z nerek, by pacjent po zabiegu miał czyste nerki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) nie przeniosą, wbrew zapowiedziom, wszystkich posiadanych przez siebie szympansów do specjalnych rezerwatów, ogłosił dyrektor tej instytucji Francis Collins. Przypomnijmy, że w 2013 roku NIH poinformowały, że przeniosą do schronisk 310 szympansów, które przez lata były poddawane eksperymentom. Opisywaliśmy los tych zwierząt i ich okrutne traktowanie przez naukowców.
      W USA eksperymenty na szympansach zostały praktycznie zakończone w 2015 roku, kiedy to NIH ogłosiły, że nie będą finansowały takich badań. Agencja zapewniła, że około 310 zwierząt przebywających w placówkach państwowych zostanie przeniesionych do sanktuariów, a eksperci spodziewali się, że podobny los spotka około 340 szympansów znajdujących się w prywatnych placówkach. Jednak cały proces przebiega niezwykle powoli. W ciągu 2 lat po ogłoszeniu decyzji NIH do sanktuariów trafiło zaledwie 51 zwierząt z laboratoriów państwowych lub finansowanych przez państwo oraz 22 szympansy z placówek prywatnych. Na szczęście po roku 2017 cały proces przyspieszył i obecnie w placówkach rządowych i finansowanych z budżetu pozostało 178 szympansów (są one przetrzymywane w Alamogordo Primate Facility w Nowym Meksyku, MD Anderson Cancer Center w Bastrop w Teksasie oraz w Texas Biomedical Research Institute w San Antonio) oraz około 190 szympansów w laboratoriach prywatnych (New Iberia Research Center w Luizjanie oraz Yerkes National Primate Research Center w Atlancie).
      Teraz jednak Collins powiedział, że około 40 szympansów pozostanie do końca życia w laboratorium w Nowym Meksyku, gdyż są zbyt stare lub zbyt schorowane, by się poruszać. Nie wykluczył, że podobnie stanie się ze zwierzętami z innych państwowych i prywatnych placówek.
      Obrońcy praw zwierząt skrytykowali taką decyzję. Stephen Ross z sanktuarium Chimp Haven, do którego zwierzęta miały trafić, powiedział: Uważamy, że każdy szympans powinien mieć szansę, by żyć do końca swoich dni w sanktuarium. Obawiamy się, że ta decyzja stanie się precedensem i zaważy na losie innych szympansów
      Wiele z tych zwierząt od dziesięcioleci jest przetrzymywanych w laboratoriach. To zaś oznacza, że zbliżają się do końca swojego życia. Zwierzęta całymi latami były poddawane wymyślnym eksperymentom. Cierpią na najróżniejsze schorzenia, w tym na cukrzycę czy choroby serca. Część środowiska biomedycznego zwraca uwagę, że zwierzęta te mogą nie przeżyć długiej podróży i kontaktu z nowym otoczeniem. Przypominają, że 9 sędziwych szympansów zmarło w ciągu 2 lat od przeniesienia ich z MD Anderson Cancer Center do Chimp Haven.
      W ubiegłym roku NIH powołał specjalny zespół weterynarzy, którzy mieli ocenić kondycję 44 zwierząt z Alamogordo. Po ich zbadaniu i konsultacji z tamtejszymi weterynarzami uznano, że wszystkie szympansy powinny do końca życia pozostać w laboratorium. Szympansy dożyją swoich dni w Alamogordo gdzie stworzyły bliskie więzi z innymi szympansami oraz ze swoimi opiekunami, stwierdził Matthew Bailey z National Association for Biomedical Research.
      Z opinią taką nie zgadza się organizacja Humane Society i zwraca uwagę, że cały proces oceny obarczony był błędem. W grupie powołanej przez NIH nie było weterynarzy z sanktuariów. Po prostu zatwierdzono to, co chciały laboratoria, mówi Kathleen Conlee. Dodaje, że Alamogordo chce zatrzymać szympansy, bo NIH łoży na ich utrzymanie, więc laboratorium nadal na zwierzętach zarabia. Conlee zauważa, że korzyści z przeniesienia zwierząt do sanktuarium – takie jak życie w znacznie lepszych warunkach w miejscu, gdzie nie były krzywdzone, przeniesienie całej grupy, a więc utrzymanie istniejących więzi społecznych oraz poznanie nowego otoczenia, nowych ludzi i szympansów, zatem stworzenie nowych więzi społecznych – przewyższają ryzyka związane z transportem i zmianą miejsca zamieszkania.
      NIH ma teraz zamiar ocenić kondycję szympansów z MD Anderson Center. Dotychczas w bieżącym roku 59 zwierząt trafiło stamtąd do Chimp Haven. Pozostały jeszcze 63 zwierzęta i wcale nie jest pewne, czy i one zostaną uwolnione z laboratorium.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) przerwały kontrowersyjne badania, na które przeznaczono 100 milionów dolarów, a których celem było sprawdzenie, czy codzienne picie niewielkich dawek alkoholu poprawia zdrowie. Badania przerwano po tym, jak specjalny panel doradczy NIH jednogłośnie opowiedział się przeciwko ich dalszemu prowadzeniu. Decyzję taką podjęto po śledztwie, które wykazało, że pracownicy NIH i kontrahenci nie dotrzymywali standardów etycznych ubiegając się o prywatne granty. To zaś podważyłoby wiarygodność badań.
      Chętnych na badania zaczęto rekrutować w lutym bieżącego roku. Studium, które miało potrwać 10 lat i zostało wsparte kwotą 67 milionów dolarów przez 5 firm produkujących alkohol, odbywało się pod kierunkiem National Institute on Alcohol Abuse and Alcoholism (NIAAA). Po raz pierwszy stało się o nim głośno w marcu, gdy New York Times ujawnił, że szef zespołu badawczego, Kenneth Mukamal z Beth Israel Deaconess Medical Center w Bostonie, i jego współpracownicy starali się w latach 2013–2014 o bezpośrednie dofinansowanie od przemysłu spirytusowego. W maju dyrektor NIH Francis Collins nakazał czasowe zawieszenie studium i przeprowadzenie śledztwa.
      Wykazało ono, że główni badacze studium oraz pracownicy NIH starali się o granty od przemysłu alkoholowego, przez co znaleźli się w sytuacji konfliktu interesów. Zewnętrzni badacze rozmawiali co najmniej z trzema członkami kierownictwa NIAAA pytając ich o radę, w jaki sposób najlepiej starać się o granty. Stwierdzono, że Mukamal i jego zespół znalazł się w ten sposób w pozycji uprzywilejowanej względem innych zespołów badawczych.
      Prowadzący śledztwo stwierdzili też, że sama konstrukcja studium, w którym miało wziąć udział 7800 osób z 16 miejsc na całym świecie jest niewłaściwa. Oceniono, że taka próbka jest zbyt mała, by wyciągnąć ostateczne wnioski. Okazało się również, że już wcześniej autorom badań zwracano uwagę, iż ich kontakty z przemysłem spirytusowym mogą wpłynąć na jakość badań, ale wysoki rangą przedstawiciel NIAAA doradził im wówczas, by zignorowali te uwagi.
      Śledczy dotarli też do e-maili, z których wynika, że pracownicy NIAAA i zewnętrzni badacze współpracowali w celu pominięcia procedur i uzyskania grantów z przemysłu spirytusowego. Działania takie miały miejsce już na kilka lat przed rozpoczęciem wspomnianych studiów.
      NIAAA wydało już 4 miliony dolarów na przygotowanie i rozpoczęcie wspomnianych badań. Urząd oświadczył, że studium jest tak źle przygotowane, że nie ma sensu prowadzić go dalej. Rezygnacja z niego to zapobieżenie utracie większych kwot.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      By uniknąć konieczności umieszczenia na opakowaniach ostrzeżeń o właściwościach rakotwórczych, Coca-Cola i PepsiCo zmieniają nieco skład swoich napojów. Zmniejszają domieszkę 4-metyloimidazolu (4-MI) w karmelu, ponieważ prawo kalifornijskie uznało ten związek za karcinogen i wymaga od producentów, by powyżej określonego stężenia na etykiecie pojawiła się odpowiednia adnotacja.
      Na razie zmiany wprowadzono w napojach sprzedawanych w tym stanie, ale w przyszłości mają one objąć cały kraj.
      Mimo że sądzimy, że żadne zagrożenie zdrowia publicznego nie uzasadnia takiej zmiany, poprosiliśmy naszych dostawców karmelu, by podjęli kroki w tym kierunku, aby nasze produkty nie stały się przedmiotem nieuprawnionych naukowo ostrzeżeń - powiedziała w wywiadzie udzielonym agencji informacyjnej Associated Press przedstawicielka Coca-Coli Diana Garza-Ciarlante.
      Amerykańskie Stowarzyszenie Producentów Napojów podkreśla, że nie wpłynie to smak, dodaje też, że badania wykazały, że 4-metyloimidazol jest rakotwórczy dla myszy i szczurów (wywołuje np. raka tarczycy), ale nie ma dowodów, że podobnie wpływa na ludzi. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków twierdzi, że by osiągnąć dawkę stosowaną u zwierząt laboratoryjnych, ludzie musieliby wypijać ponad 1000 puszek coli lub pepsi. FDA rozważy jednak złożony w lutym br. wniosek o wprowadzenie całkowitego zakazu stosowania karmeli amoniakalno-siarczynowych. Mają one największą siłę barwiącą, ale w niektórych krajach się ich nie produkuje właśnie ze względu na wysoką zawartość metyloimidazolu. Przypomnijmy, że apele organizacji konsumenckiej Center for Science in the Public Interest (CSPI) stały się przedmiotem publicznej debaty już przed rokiem.
      W styczniu 2011 r. Kalifornia dodała 4-MI do listy prawdopodobnych karcinogenów. Za spożycie niestanowiące znaczącego ryzyka uznano dawkę 16 μg dziennie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dieta wysokotłuszczowa szkodzi. Ale za pośrednictwem jakich mechanizmów? Podczas eksperymentów na myszach Amerykanie wykazali, że przy braku enzymu HDAC3, który reguluje ekspresję genów istotnych dla metabolizmu tłuszczów i wytwarzania energii, dochodzi do rozwoju kardiomiopatii przerostowej ze wszystkim jej konsekwencjami.
      Zespół doktora Mitchella Lazara ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Pensylwanii zademonstrował, że u myszy pozbawionych HDAC3 pod wpływem wysokotłuszczowej karmy dochodzi do szybkiego przyrostu grubości mięśnia sercowego i niewydolności serca. Jeśli zostanie potwierdzone, że u ludzi występuje podobne zjawisko, w przyszłości modulowanie aktywności enzymu stanie się celem oddziaływania nowej klasy leków.
      Lazar i inni zauważyli, że u myszy pozbawionych HDAC3 dochodzi do osłabienia ekspresji genów kontrolujących przetwarzanie tłuszczów i produkcję energii. Gdy takie zwierzęta jedzą pokarm wysokotłuszczowy, ich serce nie jest w stanie pozyskać wystarczająco dużo energii i dlatego nie pompuje skutecznie krwi. Te same myszy tolerują normalną dietę równie dobrze jak gryzonie niezmutowane. HDAC3 jest pośrednikiem, który zabezpiecza myszy przed spustoszeniami wywołanymi dietą wysokotłuszczową – wyjaśnia Lazar, dodając, że enzymy HDAC kontrolują ekspresję genów, regulując dostępność chromatyny.
      Kiedy zwierzę je, zmienia się metabolizm. Pokarm nie modyfikuje jednak genomu, ale tzw. epigenom, czyli molekularne markery na chromatynie, które oddziałują na ekspresję genów przez kształtowanie stopnia upakowania.
      Wcześniejsze badania naukowców z University of Texas Southwestern Medical Center zademonstrowały, że jeśli HDAC3 usunie się z tkanki serca w trakcie rozwoju płodowego, u zwierząt pojawia się kardiomiopatia przerostowa, doprowadzająca zwykle do zgonów w pierwszych miesiącach życia. Wiedząc, co dzieje się w przypadku embrionów, Lazar i inni chcieli sprawdzić, co się stanie, gdy do delecji (usunięcia) genu HDAC3 dojdzie już po narodzinach. Na zwykłej karmie zmodyfikowane genetycznie gryzonie żyły tak samo długo jak zwykłe myszy, choć w ciągu życia w tkance ich serca akumulował się tłuszcz. Gdy jednak stosowano dietę wysokotłuszczową, stan zdrowia gryzoni szybko się pogarszał i w ciągu kilku miesięcy umierały z powodu kardiomiopatii przerostowej i niewydolności serca.
      Aby zrozumieć, czemu się tak dzieje, zespół porównał ekspresję genów u młodych mutantów i ich rodzeństwa. Wtedy właśnie zauważono, że dochodzi do spadku ekspresji genów istotnych dla metabolizowania tłuszczu. W przyszłości ekipa chce zbadać związek diety i epigenetyki na poziomie molekularnym. Trzeba też ustalić, czy u miłośników typowej zachodniej diety zachodzą takie same zjawiska jak u myszy.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...