Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Miód z pasiek miejskich jest tak samo zdrowy, jak ten z pasiek wiejskich. Pszczoły doskonale radzą sobie w polskich metropoliach i znajdują masę pokarmu przez cały sezon, a jednym z ich ulubionych miejsc są... cmentarze - opowiada PAP dr Hajnalka Szentgyörgyi.

Miody z pasiek miejskich nie ustępują pod względem jakości tym z terenów wiejskich. Poziom szkodliwych substancji w nich zawartych jest niski i jako taki często nie pozwala odróżnić miejsca produkcji miodu - opowiada w rozmowie z PAP biolog z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, dr Hajnalka Szentgyörgyi.

Wbrew pozorom pszczoły w miastach często radzą sobie lepiej, niż na wsi. Z czego to wynika? Jak wyjaśnia biolog, ponad 60 proc. powierzchni Polski zajmują tereny rolnicze, które jednak są coraz mniej przyjazne pszczołom. Z jednej strony owadom szkodzą tam różnego rodzaju pestycydy, z drugiej nie sprzyja im monokulturowy charakter upraw. Niektóre rośliny kwitną też krótko, np. gryka - zaledwie dwa tygodnie, i tylko w tym momencie pszczoły mogą pozyskać nektar oraz pyłek do bardzo charakterystycznego miodu gryczanego. Później nie mają dostępu do innego pokarmu, bo w najbliższej okolicy często nie rosną i nie kwitną prawie żadne inne miododajne rośliny.

Tymczasem w miastach różnego rodzaju kwiaty kwitną w zasadzie przez cały sezon, czyli od marca do września. Mowa tu o roślinach rosnących na balkonach, skwerach, parkach czy cmentarzach. Tam pszczoły mają naprawdę bogactwo pokarmu, bo miejskie nekropolie są zadrzewione, nie mówiąc o często składanych kwiatach ciętych na nagrobkach - opowiada biolog.

Ponieważ pszczoły w mieście pozyskują nektar i pyłek z bardzo różnych gatunków kwiatów - produkowany przez nie miód jest wielokwiatowy; nie ma szans na wysublimowane rodzaje miodu takie, jak choćby akacjowy czy gryczany.

Dr Szentgyörgyi przeprowadziła wraz z zespołem badania pyłku sprowadzonego do uli przez pszczoły na terenie Krakowa i okolic. Analizami objęto 15 uli z pięciu różnych lokalizacji. Spoglądano na poziom metali ciężkich i węglowodorów aromatycznych, będących składnikami smogu. Ku zaskoczeniu dr Szentgyörgyi analizy wykazały, że stężenie tych substancji w pyłku kwiatowym przyniesionym przez pszczoły do uli na terenach wiejskich czy podmiejskich bywa czasami większe niż w centrum Krakowa.

Ta sytuacja związana jest z jakością powietrza. W centrum miasta może być czasami lepsza ze względu na stosowanie centralnego ogrzewania, podczas gdy na przedmieściach lub na wsi stosuje się indywidualne ogrzewanie, używając często paliwa złej jakości - dodaje badaczka.

Biolog uspokaja, że mimo obecności tych substancji w miodzie ich stężenia są stosunkowo niskie i nie powinny być szkodliwe dla zdrowia.

Miód produkowany jest z nektaru kwiatowego, który kwiaty wytwarzają na bieżąco. Dlatego choć kwiat kwitnie nawet tam, gdzie powietrze nie jest zbyt czyste - to nektar nie ulega tak dużemu zanieczyszczeniu, jak choćby pyłek - podkreśla biolog. O wiele więcej zanieczyszczeń znajduje się w pyłku kwiatowym, który pszczoły zbierają wraz z nektarem. Pyłek produkowany jest przez rośliny jednorazowo, po czym pozostaje on przez jakiś czas we wnętrzu kwiatu. Dlatego z biegiem czasu może on ulec stosunkowo większemu zanieczyszczeniu.

Mitem jest pogląd, że pszczoły filtrują szkodliwe substancje zawarte w nektarze. One jedynie dodają do niego odpowiednie enzymy i zagęszczają, by powstał miód - zauważa biolog.

Choć spożycie miodu, nawet tego z lokalizacji o zanieczyszczonym powietrzu, jest bezpieczne - to fakt zanieczyszczenia odbija się na samych pszczołach. Z badań dr Szentgyörgyi, przeprowadzonych na grupie pszczół dzikich (murarek ogrodowych) wynika, że w miejscach zanieczyszczonych zachwiana jest proporcja płci w populacji, mniejsza jest także liczebność potomstwa.

Miejskie pszczelarstwo w ostatnich latach staje się w Polsce coraz bardziej popularne. Z danych Wojewódzkiego Związku Pszczelarskiego w Krakowie, przywoływanych przez badaczkę wynika, że na terenie samego Krakowa znajduje się 2 tys. uli. W zachodniej Europie pasieki takie weszły na stałe do krajobrazu miejskiego. Jednym z najbardziej prężnie rozwiniętych ośrodków pod tym względem jest Berlin z 15 tys. uli! Z kolei w Londynie jest ok. 3,5 tys. pasiek.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      ChatGPT od kilku miesięcy jest używany w codziennej pracy przez wiele osób i wciąż budzi skrajne emocje. Jedni podchodzą do niego entuzjastycznie, mówiąc o olbrzymiej pomocy, jaką udziela podczas tworzenia różnego rodzaju treści, inni obawiają się, że ta i podobne technologie odbiorą pracę wielu ludziom. Dwoje doktorantów ekonomii z MIT poinformowało na łamach Science o wynikach eksperymentu, w ramach którego sprawdzali, jak ChatGPT wpływa na tempo i jakość wykonywanej pracy.
      Shakked Noy i Whitney Zhang poprosili o pomoc 453 marketingowców, analityków danych oraz innych profesjonalistów, którzy ukończyli koledż. Ich zadaniem było napisanie dwóch tekstów, jakich tworzenie jest częścią ich pracy zawodowej – relacji prasowej, raportu czy analizy. Połowa z badanych mogła przy drugim z zadań skorzystać z ChataGPT. Teksty były następnie oceniane przez innych profesjonalistów pracujących w tych samych zawodach. Każdy tekst oceniały 3 osoby, nadając mu od 1 do 7 punktów.
      Okazało się, że osoby, które używały ChataGPT kończyły postawione przed nimi zadanie o 40% szybciej, a ich prace były średnio o 18% lepiej oceniane, niż osób, które z Chata nie korzystały. Ci, którzy już potrafili tworzyć wysokiej jakości treści, dzięki ChatowiGPT tworzyli je szybciej. Z kolei główną korzyścią dla słabszych pracowników było poprawienie jakości ich pracy.
      ChatGPT jest bardzo dobry w tworzeniu tego typu treści, więc użycie go do zautomatyzowania pracy zaoszczędza sporo czasu. Jasnym jest, że to bardzo użyteczne narzędzie w pracy biurowej, będzie ono miało olbrzymi wpływ na strukturę zatrudnienia, mówi Noy.
      Oceniający teksty nie sprawdzali jednak, czy ich treść jest prawdziwa. A warto podkreślić, że odpowiedzi generowane przez ChatGPT i inne podobne modele często są mało wiarygodne. Modele te są bowiem bardzo dobre w przekonującym prezentowaniu fałszywych informacji jako prawdziwe. Przypomnijmy, że w ubiegłym miesiącu sąd w Nowym Jorku nałożył grzywnę na firmę prawniczą, która użyła ChataGPT do sporządzenia opinii prawnej pełnej fałszywych cytatów z rzekomych wyroków sądowych. Co więcej, prawnicy byli tak pewni, że algorytm dobrze wykonał zadanie, iż upierali się, że cytaty są prawdziwe. Postęp technologiczny jest powszechny i nie ma niczego niewłaściwego w używaniu narzędzi sztucznej inteligencji. Jednak istniejące zasady nakazują prawnikom upewnienie się, że treści składanych przez nich dokumentów są prawdziwe, stwierdził sędzia Kevin Castel.
      O ile zatem  narzędzia takie jak ChatGPT mogą usprawnić pisanie tekstów czy podnieść ich jakość, to człowiek musi sprawdzić, czy w tekście zawarte zostały prawdziwe informacje.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rezerwat Balamkú to biała plama na mapie archeologii. Obszar o powierzchni 3000 km2, ograniczony od południa autostradą Chetumal-Escarcega jest bardzo słabo rozpoznany pod względem archeologicznym. W marcu na północy regionu Balamkú specjaliści z University of Houston rozpoczęli rozpoznanie lotnicze prowadzone za pomocą systemu LIDAR. Wykazało ono, że istnieją tam nieznane dotychczas prehiszpańskie struktury. Doktor Ivan Ṡprajc ze Słoweńskiej Akademii Nauk zorganizował misję badawczą, która odkryła miasto Majów.
      Miejscowość, nazwana Ocomtún, czyli „Kamienna Kolumna” w języku Majów z Jukatanu, znajduje się na wyniesieniu terenu otoczonym rozległymi mokradłami. Jej centrum z monumentalnymi budowlami zajmuje ponad 50 hektarów (0,5 km2). Dotychczas zidentyfikowano tam liczne duże budynki, w tym piramidy o wysokości ponad 15 metrów. Było to ważne regionalne centrum, które istniało prawdopodobnie w epoce klasycznej (250–1000). Najliczniejsze fragmenty ceramiki, jakie dotychczas zebraliśmy pochodzą z późnego okresu klasycznego (600–800), jednak dopiero analizy próbek zdradza nam coś więcej na temat historii tego miejsca, mówi Ṡprajc.
      Naukowcy zauważyli liczne cylindryczne kolumny, które stanowiły fragment wejść do wyższych kondygnacji budynków, a Ṡprajc zwraca uwagę na południowo-wschodnią część centrum, w której znajdują się trzy place, budynki i liczne tarasy. "Pomiędzy dwoma głównymi placami znajduje się kompleks złożony z niskich długich struktur ułożonych niemal w koncentryczne kręgi. Jest tam też boisko do gry", opisuje ten fragment miast uczony. Kompleks z południowego-wschodu jest połączony groblą z częścią północno-zachodnią, w której znajdują się największe budowle. Widzimy tam kwadratowy plac o boku długości 80 metrów i wysokości 10 metrów, a w jego północnej części znajduje się piramida o wysokości 25 metrów.
      Ze wstępnych badań wynika, że w schyłkowym okresie klasycznym (800–1000) w Ocomtún zaszły poważne zmiany. Świątynie wybudowane wówczas w centrum placów i tarasów powstały z materiału pozyskanego z otaczających je budynków. To odzwierciedlenie zmian ideologicznych, społecznych i demograficznych okresu kryzysów, które przed X wiekiem doprowadziły do upadku złożonych organizmów społeczno-litycznych i załamania populacji na centralnych nizinach zamieszkanych przez Majów.
      W bliższej i dalszej okolicy znaleziono też inne struktury o charakterze podobnym do Ocomtún: schody, monolityczne kolumny i brak zabytków z inskrypcjami. Ocomtún znajduje się o 36 kilometrów na północny-zachód od Nadzcaan, odkrytego w 1993 roku.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nie wszystkie zanieczyszczenia powietrza mają pochodzenie antropogeniczne. Jeśli średnia globalna temperatura wzrośnie o 4 stopnie Celsjusza, ilość pyłków roślinnych oraz pyłu w atmosferze zwiększy się nawet o 14%, uważają naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside. Powietrze będzie więc znacznie bardziej zanieczyszczone niż obecnie, a trzeba wziąć pod uwagę, że mowa tutaj wyłącznie o wzroście zanieczyszczeń ze źródeł naturalnych. Źródła antropogeniczne nie zostały uwzględnione.
      Nie badaliśmy antropogenicznego zanieczyszczenia, gdyż mamy wpływ na poziom naszej emisji. Ale nie mamy wpływu na zanieczyszczenie powietrza przez rośliny i pył, mówi główny autor najnowszych badań, doktorant James Gomez.
      Wszystkie rośliny emitują biogenne lotne związki organiczne (LZO). Zapach świeżo skoszonej trawy czy dojrzałej truskawki to właśnie biogenne LZO. Rośliny emitują je bez przerwy, mówi Gomez. Same w sobie związki te nie są groźne, ale gdy przereagują z tlenem tworzą aerozole organiczne. Te zaś mogą przyczyniać się do zwiększenia śmiertelności niemowląt i rozwoju astmy u dzieci oraz do chorób serca i nowotworów płuc u dorosłych. Rośliny zwiększają produkcję LZO w reakcji na rosnący poziom dwutlenku węgla oraz wzrost temperatur. Dlatego też w kolejnych dziesięcioleciach należy spodziewać się wyższego stężenia biogennych LZO w atmosferze.
      Drugim źródłem naturalnych zanieczyszczeń będzie pył z Sahary. Z naszych modeli wynika, że zwiększy się intensywność wiatrów, które uniosą do atmosfery więcej pyłu, wyjaśnia współautor badań, profesor Robert Allen. Więcej pyłu pojawi się przede wszystkim w Afryce, na wschodzie USA i na Karaibach. Bardziej zapylone powietrze nad Afryką Północną – nad Saharą i Sahelem – prawdopodobnie zwiększy intensywność zachodnioafrykańskich monsunów.
      Autorzy badań stwierdzili, że zanieczyszczenie pyłem zawieszonym PM 2.5 – do których należą organiczne aerozole, pył, sól morska, sadza czy związki siarki – będzie rosło proporcjonalnie do wzrostu poziomu dwutlenku węgla w atmosferze. Im bardziej zwiększymy poziom CO2, tym więcej PM 2.5 trafy do atmosfery. Prawdziwa jest również zależność odwrotna. Mniejsza emisja CO2 to mniej PM 2.5, wyjaśnia Gomez. Naukowcy zauważyli, że przy wzroście globalnej temperatury o 2 stopnie Celsjusza poziom PM 2.5 nad lądami wzrośnie o 7%. Stwierdzają przy tym, że ich szacunki mogą być zaniżone, gdyż nie brali pod uwagę wpływu częstszych pożarów lasów spowodowanych zwiększonymi temperaturami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zakaz poruszania się po mieście elektrycznych hulajnóg i rowerów może zmniejszyć zagęszczenie na chodnikach i zwiększyć bezpieczeństwo pieszych oraz użytkowników elektrycznych pojazdów, jednak ma też swoje negatywne konsekwencje, informują naukowcy z Georgia Institute of Technology.
      W 2019 roku Atlanta zakazała poruszania się elektrycznymi hulajnogami i rowerami w godzinach od 21 do 4 rano. Zakaz wprowadzono po tym, jak cztery osoby korzystające z takich pojazdów zginęły w wyniku kolizji z samochodami. Naukowcy z GaTech postanowili sprawdzić, jakie były skutki zakazu. Okazało się usunięcie tych pojazdów spowodowało, że przeciętny czas podróży po mieście wydłużył się przeciętnie o około 10%. Dla mieszkańców Atlanty oznacza to, że w godzinach, w których obowiązuje zakaz, stracą dodatkowych 784 000 godzin na przemieszczanie się. Gdyby zakaz rozszerzono na godziny szczytu, straty byłyby jeszcze większe, ostrzega główny autor badań, Omar Asensio. W Atlancie godziny szczytu trwają od 6 do 10 rano i od 15 do 19 po południu.
      Naukowcy z Georgii szacują, że w skali całego kraju elektryczne hulajnogi, rowery i inne podobne środki lokomocji oszczędzają obywatelom około 17,4% czasu przeznaczonego na podróże. Mają więc one duży wpływ na zmniejszenie ruchu na drogach, co odczuwają wszyscy z nich korzystający.
      Wcześniej prowadzono już co prawda podobne badania, jednak były to badania ankietowe. Asensio i jego zespół oparli się na rzeczywistych danych o ruchu i skorzystali przy tym z faktu, że miasto zastosowało geo-fencing, co całkowicie uniemożliwiło korzystanie z zakazanych pojazdów w wyznaczonych godzinach. Mamy tutaj świetną okazję, by przeprowadzić badania, gdyż w wyniku działań miasta i policji mamy niemal 100-procentowe przestrzeganie zakazu. Powstało pytanie, co zrobią ludzie, którzy nagle nie mogą wypożyczyć hulajnogi lub użyć własnej. To wielki naturalny eksperyment, który pozwolił nam zbadać warunki na drogach przed i po jego wprowadzeniu. Pozwoliło nam to przetestować teorie dotyczące zmiany zachowań, dodaje Asensio. Naukowcy uzyskali też dostęp do danych Ubera, które pozwoliły im na ocenę czasu przemieszczania się po mieście.
      Z badań wynika, że o ile rzeczywiście zakaz używania hulajnóg zmniejsza liczbę wypadków z ich udziałem, to jednocześnie wydłuża czas podróży po mieście, zwiększa korki na drogach, a co za tym idzie, zanieczyszczenie powietrza w mieście, co również negatywnie wpływa na zdrowie mieszkańców.
      Możliwość łatwego wypożyczenia elektrycznej hulajnogi czy roweru i pozostawienia pojazdu w mieście przyczynia się do zmniejszenia korków i zanieczyszczeń, gdyż część mieszkańców rzadziej korzysta z własnego samochodu i transportu publicznego. Skraca się więc czas podróży po mieście samochodem. Zespół Asensio wylicza, że wartość zaoszczędzonego w ten sposób czasu wynosi, w skali całego kraju, 536 milionów dolarów. Naukowcy mówią, że dla lepszego planowania miast i życia w nich potrzebne jest lepsze zrozumienie wpływu różnych środków transportu oraz motywów stojących za decyzjami o wykorzystaniu danego pojazdu. Sądzę, że kolejnym etapem tego typu badań mogłoby być modelowanie wpływu zanieczyszczeń, mówi Asensio.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 2018 roku przedstawiciele miejscowości Artieda w Aragonii poprosili Wydział Archeologii Uniwersytetu w Saragossie o zbadanie ruin położonych obok miejsca znanego jako pustelnia San Pedro, zwanego w literaturze jako El Forau de la Tuta, Campo de la Virgen oraz Campo del Royo. Trzy lata później, podczas kongresu archeologicznego naukowcy poinformowali o odkryciu nieznanego wcześniej miasta z rzymskiej epoki imperialnej. Co zaskakujące, nie potrafimy określić, jaką nazwę nosiło miasto.
      Na podstawie badań ruin oraz przedmiotów znajdujących się obecnie w zbiorach prywatnych i publicznych, naukowcy doszli do wniosku, że w miejscu znanym jako El Forau de la Tuta istniało miasto zamieszkane pomiędzy I a V wiekiem. Później, pomiędzy IX a XIII wiekiem, na ruinach rzymskiego miasta istniała osada wiejska, która w dokumentach pobliskiego klasztoru w Leire zwana jest Artede, Arteda lub Artieda. Ze średniowiecze pozostały ruiny apsydy kościoła, które stanowiły część pustelni San Pedro, pozostałości spichlerzy oraz rozległy chrześcijański cmentarz. Obecnie wiadomo, że El Forau de la Tuta zajmuje powierzchnię 4 hektarów, jednak naukowcy nie wykluczają, że stanowisko archeologiczne jest znacznie bardziej rozległe i ruiny znajdują się na obszarach, których jeszcze nie badali.
      Wspomniane na wstępie rzymskie miasto leżało przy szlaku łączącym miejscowości Jaca, Ilumberri i Pamplona. W średniowieczu szlak ten był przedłużeniem drogi pielgrzymkowej Camino de Santiago.
      Wewnątrz pustelni archeolodzy odkryli m.in. dwa kapitele kolumn w stylu korynckim, cztery attyckie podstawy kolumn oraz liczne pozostałości gzymsu. Rozmiary i zróżnicowanie fragmentów wskazują, że pochodzą one z różnych budynków publicznych wczesnego okresu imperialnego. Zdaniem naukowców, korynckie kapitele pochodzą z ponad 6-metrowych kolumn, które stanowiły część olbrzymiego budynku publicznego, być może świątyni mieszczącej się na forum. Na podstawie stylu datowano je na koniec panowania dynastii Flawiuszów (69–96) i początek dynastii Antoninów (96–192). Szczegółowe badania potwierdziły, że fragmenty budowli pochodzą z co najmniej dwóch monumentalnych budynków i powstały w odstępie ponad 50 lat. To zaś wskazuje, że monumentalne budowle powstawały w mieście na przestrzeni dziesięcioleci.
      Z kolei na zachód od El Forau de la Tuta znaleziono imponujące przykłady robót publicznych wykonanych z wykorzystaniem opus caementicium (rzymskiego cementu), w tym co najmniej cztery wypusty kanalizacyjne, masywny wspornik, fundamenty oraz liczne czworokątne struktury, które mogły być podstawami zbiorników na wodę. Pozostałości kanalizacji odpowiadają tego typu strukturom znanym z typowych rzymskich miast, szczególnie z miejsc powiązanych z budynkami, takimi jak łaźnie, z których trzeba było odprowadzić duże ilości wody.
      Ponadto analizy kamieni nagrobnych znajdujących się obecnie w Muzeum Diecezjalnym w Jaca oraz w prywatnych rękach wskazują, że w El Forau de la Tuta znajdował się też ważny cmentarz, w którym chowano ludzi aż do końca istnienia miasta. Analiza lingwistyczna niektórych imion wyrytych na nagrobkach wskazuje na ich baskijsko-akwitańskie korzenie, dzięki czemu wiemy, że przynajmniej część mieszkańców miasta stanowiła miejscowa ludność zamieszkująca obszar depresji Canal de Berdún.
      Archeolodzy odkryli też skrzyżowanie dróg. Jedną z nich stanowiła prawdopodobnie główna ulica miasta, z chodnikiem i rynsztokiem. Najprawdopodobniej miała też ona ocieniony portykiem chodnik. Wykopaliska odsłoniły też pozostałości czarno-białej mozaiki, materiał układany pod mozaiką oraz utwardzenie gruntu, w którym znaleziono próg z piaskowca, w którym w przeszłości były zamontowane podwójne drzwi wahadłowe. Eksperci uważają, że w tym miejscu znajdowały się łaźnie.
      Na podstawie dotychczasowych odkryć archeolodzy stwierdzają, że w badanym przez nich miejscu znajdowało się miasto, które powstało pomiędzy I a II wiekiem, miało miejską infrastrukturę, budynki publiczne, w tym łaźnie, system kanalizacyjny i – prawdopodobnie – świątynię. Najbardziej zadziwiający jest fakt, że nie wiemy, jak się ono nazywało. Nie znamy bowiem żadnych historycznych dokumentów, wspominających o istniejącym w tym miejscu mieście.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...