Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Po co komuś czyjaś używana chusteczka? Ponoć by zachorować na własnych warunkach...

Rekomendowane odpowiedzi

Vaev, start-up z Los Angeles, sprzedaje chusteczki, w które kichnął ktoś przeziębiony. Jedna sztuka kosztuje prawie 80 dolarów (79,99 USD). Założyciel firmy Duńczyk Oliver Niessen twierdzi, że to świetne rozwiązanie dla ludzi, którzy cenią sobie luksus "chorowania na własnych warunkach" i budowania odporności zawczasu.

Niessen dowodzi, że chusteczki Vaev to świetna alternatywa dla konwencjonalnej medycyny. Na pytanie, czemu ktoś miałby się czymś celowo zarażać, 34-latek odpowiada, że warto sobie wyobrazić sytuację, że planujemy np. wakacje i zależy nam na zminimalizowaniu ryzyka, że coś je zepsuje.

Eksperci ostrzegają, że z technicznego punktu widzenia da się w ten sposób "zaszczepić" na jakiś czas przeciwko szczepowi z chusteczki, ale nadal można się zarazić wieloma innymi wirusami. Inokulacja jednym wirusem nie chroni przed wszystkimi innymi. Dlatego też np. nie było nigdy szczepionki na przeziębienie. Jak bowiem uzyskać preparat przeciwko 200 różnym wirusom? - pyta retorycznie prof. Charles Gerba, mikrobiolog z Uniwersytetu Arizony.

Start-up dysponuje 10 dochodzącymi "kichaczami". Kichają oni w chusteczki i odsyłają je do firmy. Tam są one pakowane w szalkach Petriego. Zapieczętowane trafiają do klientów. Niessen zaznacza, że utrzymanie ponad 10-osobowej grupy kichających byłoby trudne dla raczkującej firmy. Istnieje więc ryzyko, że w danym momencie nikt nie będzie chory i chyba tak właśnie jest teraz, bo na witrynie Vaev widnieje informacja, że chusteczki są teraz niedostępne/wyprzedane.

Pytany o to, czy nie uważa, że 79,99 USD za zużytą chusteczkę to za dużo, Niessen odpowiada, że produkty są warte tyle, ile ludzie chcą za nie zapłacić. [Taka chusteczka] to produkt premium. Nie można jej przecież kupić nigdzie indziej.

Na stronie WWW Vaev można też przeczytać, że chusteczki zaprojektowano w taki sposób, by wchłaniały m.in. sole, enzymy, immunoglobuliny i glikoproteiny, np. laktoferynę czy mucyny, wytwarzane przez komórki kubkowe nabłonka dróg oddechowych i gruczoły podśluzówkowe.

Dostawa musi być szybka, zważywszy na ograniczony czas przeżycia przenoszonych drogą kropelkową wirusów poza organizmem gospodarza.

 


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zużyty papier toaletowy też jest niedoceniany :D

A teraz na poważnie. Czy to dobry interes z tymi chusteczkami?

za***isty, za darmo - zyskano reklamę i pozycjonowanie w google. Wykorzysta się to do czegoś innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

prątki gruźlicy gratis hahaha i inne bonusy

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem za. Należy powołać Naczelnego Ochraniacza matołków i płacić mu 100 tys. miesięcznie oraz dać budżet w wysokości 10 mln rocznie na zatrudnienie rodziny.

Zgłaszam się nawet na to stanowisko. Będę chronił :)
Oczywiście zaraz wytworzę jakiś Regulamin Ochrony w którym zawrę kilkanaście formularzy do wypełnienia dla matołków które będą chcieć ochrony.
Zawrę tam same niezbędne informacje jak np.

- zaświadczenie z KRUS czy żona brata nie prowadzi działalności rolniczej

- odpisy aktów urodzenia

- zaświadczenia o dochodach wszystkich członków rodziny

- zaświadczenia o pobieraniu nauki przez dzieci

- zaświadczenia o odbyciu tych kilkunastu szczepień zgodnie z prawem

- oświadczenie o niekaralności
- poświadczone przez tłumacza przysięgłego przetłumaczenia powyższych dokumentów na język angielski

Dodam wpis: "Świadom odpowiedzialności karnej za poświadczenie nieprawdy ..." (nielegalnie ale tak wszyscy robią).
I będę spokojnie brał ten 1 mln rocznie nic nie robiąc - bo każdy petent z kwitkiem i tak odejdzie :)
A jak jakiś nie odejdzie? Będzie uparty jak osioł? To zrobię przetarg na świadczenie usług pomocy którą niech wygra kto da mniej. I za ochronę będzie wtedy odpowiedzialny ten co wygra przetarg :) (metoda na sędziego, sprawdzona).
Im większe będą kolejki tym nawet lepiej :) będzie powód do zwiększenia budżetu.
Moralnie dno? Owszem, ale skoro ktoś takiej ochrony chce, ba, wręcz się domaga - to trzeba mu ją dać.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy wreszcie zrozumiem!:angry:, że są ludzie pokroju magistra inżyniera (a może już doktora) thikima, (własnymi rękami wykonujący pracę siedzącą), którzy najgenialniejszy:D pomysł zniweczą w zarodku, tworząc ad hoc rozbudowana ad absurdum buchalterię. Panie magistrze inżynierze (a może już doktorze) thikim, do sprawnego funkcjonowania cywilizacji potrzeba maksymalnie kilkanaście % magistrów, inżynierów, doktorów i profesorów. Krwią gospodarki są rękodzielnicy! Więc za wszelką cenę i wspólnymi siłami, trzeba ich chronić przed produktami typu skażona chusteczka.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, thikim napisał:

skoro ktoś takiej ochrony chce, ba, wręcz się domaga - to trzeba mu ją dać

Święta racja! Tym bardziej, że taka ochrona to byłby

 

19 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

produkt premium. Nie można jej przecież kupić nigdzie indziej.

:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, 3grosze napisał:

Kiedy wreszcie zrozumiem!:angry:, że są ludzie pokroju magistra inżyniera (a może już doktora) thikima

Nigdy nie zrozumiesz :) ale to już Twoja immanentna cecha (żart, mam nadzieję :D )
Zresztą czy to naprawdę muszę być ja? Niepotrzebnie mnie próbujesz obrazić - nie znając.

Ale w jednym masz rację.  Tacy ludzie są. Z merytorycznego punktu widzenia to nie ma znaczenia czy ja taki jestem czy Ty taki jesteś.  Istotne jest że są. I  nie jest ich mało bo jednak więzienia są pełne a i tak wszystkich nie zamknięto :) W zasadzie więcej  tych o których piszesz - nie zamknięto - robią to legalnie.
To już rozumiesz? Czy dalej nie? Gotów jesteś rozmawiać merytorycznie czy nadal tylko jak jakieś młode dziewczę emocjonalnie? :)
Czy naprawdę robi Ci różnicę czy Twój (głupi) pomysł zniweczy osobiście thikim - na drodze dedukcji - chociaż dla Ciebie to raczej magia.
Czy też Twój pomysł praktycznie zniweczy pierwszy lepszy urzędnik.
To jest jakaś różnica? Emocjonalnie z pewnością. Ale wznieś się w końcu od emocji do rozumu.
Pomysł jeśli jest dobry powinien działać niezależnie od tego czy ludzie są dobrzy czy źli, głupi czy mądrzy.
Znasz powiedzenie: władza deprawuje...?

Otóż Twój pomysł nie wypali nawet wśród mądrych i dobrych - bo jest tak głupi że nawet najlepszych zdeprawuje.
(BTW. Ale powiedz chociaż że z tym pomysłem to była ironia... - mam jeszcze nadzieję że Ty tak żartem, bo ja żartem i ironią jadę cały czas, ale jak wiadomo druga strona musi takie rzeczy rozumieć).

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, thikim napisał:

Ale powiedz chociaż że z tym pomysłem to była ironia... -

Temat jest przecież o handlu  bronią biologiczna , a z nią nie ma żartów.;)

14 godzin temu, thikim napisał:

pomysł nie wypali nawet wśród mądrych i dobrych - bo jest tak głupi

Nie spodobało się?:D Mam nowy pomysł: ustawowa ochrona normalsów przed naiwnymi matołkami!

http://next.gazeta.pl/next/7,151003,24399767,siec-5g-grozi-ludobojstwem-i-depopulacja-posel-majka-nie-ma.html#a=90&c=145&s=BoxBizCzol1

Fragment dla "niedostępnych":

"Poseł Majka śmiało głosi swoje poglądy. O domniemanych zagrożeniach w związku z siecią 5G dowiedział się z YouTube. Tam zdobył teoretyczne i ideowe zaplecze swojej wiedzy o technologii łączności komórkowej. Nie ukrywa, że jest odbiorcą podkastów Ewy Paweli, która sieć 5G wprost nazywa „ludobójstwem zaplanowanym na Polakach”. Przedstawiana w Internecie jako „sygnalistka kontroli umysłu” Ewa Pawela jest ponadto autorką filmów dot. m.in. „broni mikrofalowej przeciwko Polakom” czy „techgnozie”.

Dodajmy, że Robert Majka wierzy też, że w Polsce nadal obowiązuje konstytucja z 1935 r., a ostatnim legalnym prezydentem Polski jest Jan Zbigniew Potocki, biznesmen z Kalisza. Jednocześnie poseł Majka poważnie potraktował kwestię technologii 5G. Nie ma wątpliwości co do „zagrożeń”, które niesie ze sobą nowa sieć. Uważa, że technologia mobilna 5. generacji to sprawa rangi państwowej, która powinna być poddana debacie.(…) 

Z uwagi na znaczenie sprawy, która ma charakter wagi państwowej dla bezpieczeństwa obywateli państwa polskiego, w szczególności małych, bezbronnych polskich dzieci oraz ich matek i ojców, uprzejmie proszę o jednoznaczną odpowiedź merytoryczną na powyższe pytania
- podsumował interpelację poseł Majka."

 

Już wiem, kto wykupił skażone chusteczki.:D

 

 

14 godzin temu, thikim napisał:

Niepotrzebnie mnie próbujesz obrazić

versus:

14 godzin temu, thikim napisał:

Gotów jesteś rozmawiać merytorycznie czy nadal tylko jak jakieś młode dziewczę emocjonalnie?

Powiedzmy, że w tym wątku jesteśmy kwita, choć do obrażania się nie przyznaję ( "tylko" do złośliwości).

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No proszę scenariusz filmu „Antiviral” staje się rzeczywistością. Tylko tam fani chcieli chorób sławnych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

https://www.youtube.com/watch?v=fTHg-tGvlJ8 polecam google.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Długi COVID dotyka mniej więcej co piątej osoby, która miała COVID, mówi profesor Bren Palmer z University of Colorado. Jest  opisywany, jako objawy, które trwają dłużej niż 4 tygodnie po zarażeniu. Objawy te to m.in. ból w klatce piersiowej, kaszel, krótki oddech, mgła mózgowa i zmęczenie, dodaje. Palmer, ekspert od HIV, uważa, że przyczyną długiego COVID są ukryte w organizmie rezerwuary wirusa, które powodują, że starający się je zwalczyć układ odpornościowy staje się nadaktywny.
      Palmer, który od lat bada wirusa HIV, już w 2020 roku zainteresował się przyczynami długiego COVID (zwanego też PASC – post-acute sequelae SARS-CoV-2) . W 2020 roku zaczął badać grupę 40 osób, które zachorowały na COVID, a z których 20 całkowicie wyzdrowiało, a u 20 pojawiły się objawy długiego COVID. Wraz z pulmonolog Sarah Jolley, która kieruje UCHealth Post-COVID Clinic for PASC analizował próbki kału i krwi badanych, poszukując specyficznych limfocytów T aktywnych po wyleczeniu z początkowej infekcji. Naukowcy skupiali się szczególnie na poszukiwaniu limfocytów CD4 i CD8. U osób z PASC znaleźliśmy niezwykle wysoki poziom cytotoksycznych komórek CD8 T. Było ich nawet 100-krotnie więcej niż u osób, u których długi COVID się nie rozwinął, mówi uczony. Palmer był zaskoczony faktem, że sześć miesięcy po wyleczeniu z początkowej infekcji aż połowa limfocytów T wykazywała aktywność przeciwko COVID-19. To zdumiewająco dużo, znacznie więcej niż w przypadku infekcji HIV, gdzie wirus bez przerwy się replikuje, mówi naukowiec.
      Naukowcy stwierdzili też, że istnieje odwrotna zależność pomiędzy ilością specyficznych dla COVID-19 limfocytów T we krwi, a wydajnością płuc. Im we krwi więcej limfocytów T specyficznych dla COVID, tym gorsze wyniki testów wydajności płuc, mówi Palmer. To zaś bardzo silnie wskazuje, że obecność limfocytów T napędza długi COVID. Wyniki te skłoniły Palmera do wysunięcia hipotezy, że ukryte w organizmie rezerwuary wirusa SARS-CoV-2 są przyczyną ciągłego stanu zapalnego, nadmiernej aktywności układu odpornościowego i występowania objawów długiego COVID. To nadmierna reakcja układu odpornościowego powoduje te objawy. Uważamy, że gdzieś w organizmie jest rezerwuar wirusa, którego nie można wykryć za pomocą wymazów z nosa czy gardła. U osób, które zmarły z powodu COVID wirus był wszędzie. Podczas autopsji znajdowano go w mózgu, nerkach, płucach i jelitach, przypomina uczony.
      Z artykułu opublikowanego właśnie z piśmie Gut dowiadujemy się, że Palmer we współpracy z profesor Catherine Lozupone przeanalizowali próbki kału od pacjentów z PASC i wykazali, że skład flory bakteryjnej jelit u tych osób jest powiązany z markerami stanu zapalnego znalezionymi we krwi. To zaś wskazuje na związek pomiędzy mikrobiomem jelit a stanem zapalnym w przebiegu długiego COVID.
      Zdaniem Palmera, oba przeprowadzone przez niego badania sugerują, że leki przeciwwirusowe takie jak Paxlovid mogą być skuteczne w leczeniu PASC. Niektóre z badań wskazywały, że zaszczepienie pacjentów z długim COVID powodowało u nich zmniejszenie objawów. Szczepionka dodatkowo pobudza układ odpornościowy, być może dzięki temu jego odpowiedź jest wówczas bardziej skuteczna, udaje się zlikwidować rezerwuary wirusów i stąd zmniejszenie objawów. Z kolei inne badania wykazały, że po podaniu Paxlovidu zostaje zatrzymana replikacja wirusa, a to prowadzi do zmniejszenia aktywności układu odpornościowego. To zaś sugeruje, że podawanie Paxlovidu może być skutecznym lekiem na długi COVID. Jednocześnie wyniki takie wydają się potwierdzać hipotezę, że gdzieś w organizmie mamy ukryty rezerwuar wirusa, do którego nie mamy dostępu, stwierdza naukowiec.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Około 25% powierzchni lądowej Półkuli Północnej stanowi wieczna zmarzlina. Globalne ocieplenie powoduje, że rozmarzająca gleba uwalnia materię organiczną uwięzioną od tysięcy lat. Część z tej materii stanowią mikroorganizmy oraz wirusy. Jean-Michel Claverie z Uniwersytetu Aix-Marseille i jego zespół informują o wyizolowaniu i „ożywieniu” 13 nowych wirusów należących do 5 kladów zdolnych do zainfekowania Acanthamoeba spp. Najmłodszy z wirusów liczył sobie 27 000 lat, najstarszy zaś – 48 500 lat co czyni go najstarszym wirusem zdolnym do zainfekowania komórki.
      Nasze badania potwierdzają zdolność wirusów o dużym DNA do zainfekowania Acanthamoeba po ponad 48 500 lat spędzonych w wiecznej zmarzlinie, czytamy w artykule [PDF] udostępnionym na łamach bioRxiv. Wspomniane wirusy należą do rodzajów Pandorawirus, Cedratvirus, Megawirus, Pacmanvirus i Pithovirus. Wszystkie to jedne z największych znanych nam wirusów, wszystkie znane są od niedawna i wszystkie infekują ameby.
      Zespół Claverie poszukiwał w próbkach właśnie dużych wirusów zdolnych do infekowania Acanthamoeba. Naukowcy dodawali próbki wiecznej zmarzliny do kultur ameb i poszukiwali śladów infekcji, które wskazywałyby, że wirusy „ożyły” i się replikują. Jeśli zaś wspomniane wirusy mogły „ożyć” po dziesiątkach tysięcy lat w wiecznej zmarzlinie i infekować komórki, oznacza to, że prawdopodobnie do tego samego zdolne są inne mniejsze wirusy. Roztapianie się wiecznej zmarzliny wiąże się więc z ryzykiem pojawienia się mikroorganizmów zdolnych do infekowania roślin i zwierząt, w tym człowieka. A ryzyko takie rośnie, gdyż wraz z globalnym ociepleniem w Arktyce będzie pojawiało się coraz więcej ludzi, chociażby po to, by wydobywać niedostępne dotychczas surowce.
      Ryzyko zainfekowania ludzi uśpionymi przez tysiąclecia wirusami i bakteriami będzie się zwiększało. Trzeba jednak pamiętać, że jest i pozostanie ono mniejsze niż ryzyko wybuchu epidemii wywołanej już krążącymi wśród ludzi i zwierząt mikroorganizmami. Globalne ocieplenie powoduje bowiem, że choroby tropikalne zwiększają swój zasięg, a nosiciele ich patogenów pojawiają się np. w Europie.
      Ryzykowne mogą być też prace nad znajdującymi się w wiecznej zmarzlinie wirusami. Gdy używamy kultur Acanthamoeba spp. do badania obecności wirusów w prehistorycznej wiecznej zmarzlinie, korzystamy z ochrony miliardów lat dystansu ewolucyjnego pomiędzy amebami a ludźmi i innymi ssakami. To najlepsza ochrona przed przypadkowym zarażeniem się pracowników laboratorium czy rozprzestrzenieniem wirusów na współcześnie żyjące zwierzęta. Ryzyko związane z „ożywianiem” takich wirusów jest całkowicie pomijalne w porównaniu z ryzykiem, jakie stwarza poszukiwanie paleowirusów bezpośrednio w tkankach mamutów, nosorożców włochatych czy prehistorycznych koni, czym zajmują się Rosjanie z laboratorium Vector w Nowosybirsku. Na szczęście jest to laboratorium klasy BLS4. My, bez podejmowania niepotrzebnego ryzyka, sądzimy, że uzyskane przez nas wyniki można ekstrapolować na wiele innych wirusów DNA zdolnych do infekowania ludzi i zwierząt. Naszym zdaniem istnieje ryzyko, że z wiecznej zmarzliny uwolnią się nieznane wirusy. W tej chwili niemożliwością jest stwierdzić, jak długo takie wirusy pozostaną aktywne po wystawieniu ich na czynniki zewnętrzne, jak promienie ultrafioletowe, tlen czy wyższe temperatury – podsumowują autorzy badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od wybuchu pandemii COVID-19 minęło już ponad 2,5 roku, a wciąż nie jest jasne, w jaki sposób SARS-CoV-2 powoduje problemy neurologiczne i w jaki sposób uzyskuje dostęp do neuronów. Naukowcy próbują dowiedzieć się, w jaki sposób wirus powoduje takie objawy neurologiczne jak utrata smaku i węchu w fazie ostrej, czy zaburzenia poznawcze (w tym problemy z pamięcią czy koncentracją) w fazie tzw. „długiego COVID”.
      SARS-CoV-2 podczas infekowania komórki wiąże się z receptorem ACE2 i wnika do komórki za pomocą mechanizmu endocytozy. Jednak w mózgu ACE2 niemal nie występuje. Dlatego też naukowcy z francuskiego Instytutu Pasteura wykorzystali najnowsze osiągnięcia mikroskopii, by przyjrzeć się, w jaki sposób koronawirus dostaje się do neuronów. Badania pokazały, że patogen wykorzystuje nanorurki łączące zainfekowane komórki z neuronami. Nanorurki te to tymczasowe dynamiczne struktury pozwalające komórkom na wymianę materiału bez potrzeby istnienia specjalnych receptorów w błonie komórkowej. Okazuje się, że wirus jest w stanie użyć tych nanorurek w czasie infekcji, mimo że nie zawierają one ACE2.
      W mózgach niektórych osób chorujących na COVID znaleziono materiał genetyczny SARS-CoV-2. Jego obecność wyjaśniała objawy neurologiczne związane z chorobą. Sugerowano wówczas, że wirus dostaje się do centralnego układu nerwowego korzystając z błony węchowej, jednak to wciąż nie wyjaśniało, jak dostaje się do samych neuronów.
      Nowe badania ujawniły zaś istnienie licznych fragmentów wirusa zarówno wewnątrz nanorurek, jak i na ich powierzchni. Okazało się też, że taka droga infekowania jest szybsza i bardziej bezpośrednia, niż infekowanie komórek za pomocą receptora ACE2. Wirus potrafi też przemieszczać się po powierzchni nanorurek i docierać w ten sposób do komórek posiadających receptor. Nanorurki są zatem dla wirusa bardzo wygodną drogą infekcji. Pozwalają nie tylko na wniknięcie do neuronów, ale ułatwiają też dotarcie do innych komórek.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Moderna prowadzi III fazę testów klinicznych szczepionki mRNA skierowanej przeciwko wirusowi cytomegalii (CMV). W ramach „CMVictory” – bo tak firma nazwala  test – zostanie sprawdzone bezpieczeństwo i skuteczność 100-mikrogramowej dawki preparatu mRNA-1647. Badaniom zostaną poddane kobiety w wieku 16–40 lat.
      Nasze badania koncentrują się na kobietach w tym przedziale wiekowym, gdyż to typowy wiek, w którym kobiety mają dziecko, wyjaśnia doktor Lori Panther, wiceprezes Moderny odpowiedzialna za rozwój leków przeciwko chorobom zakaźnym. Szacuje się, że z wirusem cytomegalii styka się nawet 80% dorosłych. Jest on niegroźny dla osób z prawidłowo funkcjonującym układem odpornościowym. Jest jednak niebezpieczny dla kobiet w ciąży, a szczególnie dla ich dzieci.
      Gdy w czasie ciąży kobieta jest nosicielką CMV, istnieje duże niebezpieczeństwo, że zakażeniu ulegnie jej dziecko. Jeśli zaś popatrzymy na zagrożenia powodowane przez cytomegalowirusa, jasnym jest, że największe niebezpieczeństwo wisi nad dziećmi kobiet, które w czasie ciąży były zagrożone tym wirusem, dodaje uczona.
      Z danych Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) wynika, że wirusem cytomegalii zaraża się od swojej matki 1 na 200 nowo narodzonych dzieci. Aż u 20% z takich dzieci pojawiają się poważne problemy, takie jak utrata słuchu, wzroku, małogłowie, wodogłowie czy padaczkę. W wieku 5–6 lat ryzyko, że takie objawy pojawią się u dziecka zarażonego w czasie porodu cytomegalowirusem, rośnie do 33%.
      mRNA-1647 to jednodawkowa szczepionka, w skład której wchodzi sześć fragmentów mRNA kodujących dwie proteiny obecne na powierzchni CMV. Pięć z nich koduje pentamer dołączony do błony komórkowej wirusa, szósty zaś koduje glikoproteinę B (gB). Wspomniany pentamer oraz glikoproteina są wirusowi niezbędne do wniknięcia do komórki, co rozpoczyna infekcję.
      Glikoproteina B to dominująca determinanta antygenowa cytomegalii. To ona w głównej mierze prowadzi do produkcji przeciwciał przez układ odpornościowy. Jest ona obecnie wykorzystywana w testach CMV. Zarażenie cytomegalią leczy się objawowo, a obecnie nie istnieje żadna szczepionka chroniąca przed wrodzonym zakażeniem CMV. Specjaliści z Moderny uważają, że połączenie mRNA kodującego gB i pentameru, który również odgrywa ważną rolę podczas wnikania wirusa do komórki, będzie szczególnie efektywne.
      W II fazie badań klinicznych testowano dawki 50 i 150 mikrogramów mRNA-1647. Po przeanalizowaniu wyników tej fazy zdecydowano się na użycie 100-mikrogramowej dawki w fazie trzeciej.
      Dotychczas uzyskane wyniki są bardzo zachęcające. W miesiąc po zaszczepieniu części uczestniczek III fazy testów przeprowadzono badania, które wykazały znaczny wzrost liczby przeciwciał w organizmach badanych. U kobiet, które nie były w momencie szczepienia zainfekowane CMV liczba przeciwciał była 20-krotnie większa, niż liczba przeciwciał u kobiet zainfekowanych CMV. Natomiast u kobiet, które w momencie szczepienia były zainfekowane CMV, liczba przeciwciał wzrosła 6,8-krotnie.
      Testy są prowadzone w standardowym trybie, więc faza CMVictory ma zakończyć się 29 stycznia 2023 roku. Ma w niej wziąć udział około 8000 osób, w tym 6900 kobiet w wieku rozrodczym. Rekrutacja do badań prowadzona jest w około 150 miejscach na całym świecie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po rozpoczęciu europejskiej kolonizacji, w obu Amerykach doszło do załamania miejscowej populacji. Jedną z przyczyn tego zjawiska było wprowadzenie przez kolonizatorów nowych patogenów, z którymi wcześniej Indianie nie mieli kontaktu. Istnieje wiele hipotez dotyczących patogenów, które zdziesiątkowały rdzenną ludność Nowego Świata – mówi się o ospie prawdziwej, odrze i śwince – ale brak jest bezpośrednich dowodów potwierdzających, jakie choroby masowo zabijały mieszkańców skolonizowanych obszarów.
      Naukowcy z Universidad Nacional Autónoma de México, Uniwersytetu w Kopenhadze, North Carolina State University, Universidad Nacional Autónoma de México i innych instytucji zbadali szczątki ludzi, którzy zmarli pomiędzy XVI a XVIII wiekiem w Meksyku.
      Pochodzące z XVI wieku dokumenty z wicekrólestwa Nowej Hiszpanii wspominają o epidemiach Cocoliztli („zaraza” w języku nahuatl), które zabijały olbrzymią liczbę miejscowej ludności, w olbrzymim stopniu dotyczyły też afrykańskich niewolników oraz w mniejszym stopniu dotykały Europejczyków.
      W raporcie z 1576 roku opisane są wyniki autopsji ofiar Cocoliztli, które przeprowadzono u osób leczonych w Hospital Real de San Jose de los Naturales (HSJN). Był to pierwszy w Meksyku szpital założony po to, by leczyć rdzenną ludność. Autorzy najnowszych badań przeanalizowali szczątki ludzi pochodzące z dwóch stanowisko archeologicznych. Pierwsze z nich to Colonial Hospital, czyli miejsce, w którym stał HSJN. Drugie zaś to kaplica La Concepcion (COY), położona 10 kilometrów od HSJN w prehiszpańskiej miejscowości Coyoacán.
      Pobrano próbki ze szkieletów należących zarówno do Afrykańczyków, jak i Indian. Naukowcom udało się zrekonstruować DNA wirusów. Okazało się, że zmarłe osoby były zarażone wirusami zapalenia wątroby typu B oraz parwowirusem B19. Porównanie uzyskanych genomów wykazało, że wirusy te prawdopodobnie pochodziły z Afryki.
      Uzyskane przez nas wyniki wskazują, że wirusy te zostały introdukowane do Ameryki przez kolonistów w wyniku prowadzonego przez nich handlu niewolnikami, mówi profesor Daniel Blanco-Melo z Fred Hutchinson Cancer Research Center. Bardzo złe warunki panujące na zatłoczonych statkach transportujących niewolników sprzyjały rozprzestrzenianiu się patogenów. Później wraz z niewolnikami trafiały one do Nowego Świata i dziesiątkowały rdzenną ludność, która była wobec nich bezbronna.
      DNA patogenów znaleziono zarówno wśród szczątków rdzennej ludności, jak i Afrykańczyków. Naukowcy nie są w stanie stwierdzić, gdzie doszło do zakażenia akurat tych osób. Czy w Afryce, czy w czasie transportu, czy też Czarni zarazili się już na terenie Ameryki. Nie wiadomo też, czy to te wirusy były przyczyną ich śmierci. Wiadomo jednak, że wiele nowych wirusów krążyło w tym samym czasie, co może wyjaśniać, dlaczego epidemie były tak zabójcze dla miejscowej ludności, mówi Maria Ávila-Arcos z Universidad Nacional Autónoma de México. Badania to pokazują, że nowa dziedzina nauki – paleowirologia – może pomóc w opisaniu możliwej roli tych i innych patogenów w epidemiach epoki kolonialnej oraz lepiej zrozumieć rolę człowieka w ich rozprzestrzenianiu.
      Ze szczegółami badań można zapoznać się w artykule Ancient viral genomes reveal introduction of human pathogenic viruses into Mexico during the transatlantic slave trade, opublikowanym na łamach pisma eLife.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...