Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z University of Illinois zaobserwowali, że odizolowanie myszy od towarzystwa powoduje zmiany w zakresie enzymów mózgowych. Przywrócenie ich prawidłowego poziomu może więc znieść lub znacznie zmniejszyć poczucie osamotnienia oraz problemy pamięciowe.

Badacze poszukiwali czynników, które wywołują lęk, zachowania agresywne oraz zaburzenia pamięci. Zaobserwowali, że przejawiające je zwierzęta cierpią jednocześnie z powodu spadku stężenia pewnego enzymu (5-alfa-reduktazy typu I). Jest on niezwykle ważny, ponieważ bierze udział w produkcji neurosteroidu usuwającego stres: allopregnanolonu (Proceedings of the National Academy of Science).

Allopregnanolon (ALLO) jest w mózgu syntetyzowany z progesteronu w wyniku działania dwóch enzymów: wspomnianej wyżej 5-alfa-reduktazy typu I oraz dehydrogenazy 3-alfa-hydroksysteroidowej. U trzymanych przez miesiąc w osamotnieniu samców myszy wystąpił znaczny spadek poziomu pierwszego hormonu.

Amerykanie sądzą, że za zestresowanie i zapominalstwo samotnych ludzi odpowiada ten sam mechanizm. Gdyby się to potwierdziło, w przyszłości można by zmniejszać poczucie samotności i polepszać funkcjonowanie intelektualne, uzupełniając stężenie 5-alfa-reduktazy lub bezpośrednio podając allopregnanolon.

To jednak nie koniec biochemiczno-genetycznych odkryć dotyczących samotności. Nie od dziś wiadomo, że pewni ludzie czują się osamotnieni nawet wtedy, gdy nie mają po temu powodów, podczas gdy inni właściwie nigdy nie doświadczają tego uczucia. Okazuje się, że mogą za to odpowiadać (przynajmniej częściowo) różnice w ekspresji genów białych krwinek.

Badacze z Uniwersytetu w Chicago dysponowali wynikami analizy mikromacierzy DNA 14 osób. Wypełniły one Skalę Samotności Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. Sześć z nich spełniało kryteria samotności. W ich przypadku zmieniła się aktywność 209 genów: 78 ulegało nadekspresji, a reszta (131) przejawiała zmniejszoną aktywność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobre. Lekarstwo na samotność. Właściwie to w tym świecie by się coś takiego przydało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie lekarstwo jest potrzebne, tylko zmiana zachowań. Ludzie w dzisiejszych czasach w ogromnej większości sami sobie są winni, że czują się samotni. Jeśli wybierasz pracę albo komputer ponad prawdziwą radość z życia, to potem nie dziw się, że ogarnia cię uczucie osamotnienia. Bo co z tego, że łykniesz prochy na samotność, jak ciągle nie ruszysz coraz tłustszego (...) sprzed komputera albo jak już jakimś cudem wyjdziesz na ulicę, to chowasz głowę pod kaptur, a każdego mijanego człowieka traktujesz jak potencjalnego wroga?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"łykniesz prochy na samotność, jak ciągle nie ruszysz coraz tłustszego (...) sprzed komputera albo jak już jakimś cudem wyjdziesz na ulicę, to chowasz głowę pod kaptur"

 

chodzi o to że już nie będziesz chował głowy pod kaptur; poza tym istnieje kupa dragów (w większości nielegalnych, choć nie tylko) o takim działaniu. i nie koniecznie pigułki a np naturalne indiańskie nasiona itp. omg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ten artykuł nie mówi o tym, że biochemia powoduje samotność, tylko o tym, że samotność powoduje zmiany w biochemii mózgu. Poza tym uparcie twierdzę, że "chowanie głowy pod kaptur" jest w zdecydowanej większości przypadków winą samych ludzi, którzy traktują drugiego człowieka zwyczajnie źle, wolą siedzieć przed komputerem, a potem się dziwią, ze nie mają prawdziwego przyjaciela.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Należy tu też zauważyć, że jeśli ktos juz nawet nie będzie chował tej głowy w kaptur i będzie otwarty...to często będzie postrzegany za dziwnego. Zmienić musi się całe społeczenstwo a niestety rozwój mediów takich jak komputer, komórka...nie sprzyja temu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"chowanie głowy pod kaptur" to zachowanie 'mające na celu' 'izolację społeczną' ale nie koniecznie idącą w parze z terminami takimi jak blokers czy jak to napisałeś "ludzi, którzy traktują drugiego człowieka zwyczajnie źle, wolą siedzieć przed komputerem, a potem się dziwią, ze nie mają prawdziwego przyjaciela." nie widze żadnego związku.

"ten artykuł nie mówi o tym, że biochemia powoduje samotność, tylko o tym, że samotność powoduje zmiany w biochemii mózgu". ale ważny jest fakt że chodzi tu o samotność która nastąpiła poprzez "odizolowanie myszy od towarzystwa". inna byłaby biochemia mózgu myszy gdyby ta żyła od zawsze w samotności. dlatego 'oczywistym' jest że lekarstwem może być przywrócenie poziomu enzymów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy ja napisałem cokolwiek o blokersach? Nie przypominam sobie. Wyobraź sobie, że to była pewna przenośnia... ehhhhhh

 

"ten artykuł nie mówi o tym, że biochemia powoduje samotność, tylko o tym, że samotność powoduje zmiany w biochemii mózgu". ale ważny jest fakt że chodzi tu o samotność która nastąpiła poprzez "odizolowanie myszy od towarzystwa". inna byłaby biochemia mózgu myszy gdyby ta żyła od zawsze w samotności. dlatego 'oczywistym' jest że lekarstwem może być przywrócenie poziomu enzymów.

Czy biochemia byłaby inna u myszy żyjącej w samotności od zawsze, tego nie wiesz. Może miałaby po prostu od zawsze inny poziom enzymów. Natomiast masz racje, że teoertycznie podniesienie poziomu enzymu ma szansę wyleczyć... tylko właściwie co wyleczyć? Jeśli człowiek nawet przy odpowiednim poziomie enzymów sam odsunie się od społeczeństwa (przekładamy z mysiego na ludzkie), to jeśli w przypadku choroby przywróci mu się ich aktywność to jszcze wcale nie oznacza, że wróci do społeczeństwa. Co najwyżej polepszy samopoczucie osoby samotnej, ale z drugiej strony to może (choć wcale nie musi) ją wpędzić w jeszcze gorszy stan: patologiczną samotność, z której człowiek na dodatk jest zadowolony. To nie jest dobre rozwiązanie na dłuższą metę w takim przypadku. Choć oczywiście w innych mogłoby to pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"jeśli w przypadku choroby przywróci mu się ich aktywność to jszcze wcale nie oznacza, że wróci do społeczeństwa"

 

a gdzie jest napisane że ma wracać? tu chodzi jedynie o uczucie samotności. helooł?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A słyszałeś o czymś takim, jak efekt uodpornienia? Takich terapii nie da się ciągnąć w nieskończoność. To tak samo, jak z leczeniem bólu: podajesz aspirynę i działa, ale po miesiącu terapii musisz zwiększyć dawkę albo zmienić środek. Samo leczenie skutków bardzo rzadko przynosi na dłuższą metę pożądany efekt, gdy przyczyna pozostaje nieusunięta - ta spirala potem się corz bardziej nakręca, aż w końcu musisz łykać prochy taczkami i padniesz nie od choroby, tylko od niewydolności wątroby. Poza tym powtarzam: to na krótką metę tylko spowoduje patologiczną sytuację, w której osoba jest samotna i na dodatek szczęśliwa z tego powodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie rozumiesz. z artykułu jasno wynika że gdybyś miał obnizony poziom tych enzymów mimo że byłbyś w grupie z nastawieniem "do" ludzi to i tak czułbyś sie samotny! to nie ma do rzeczy czy jesteś schowany pod kapturem czy nie. to nie ma byc terapia typu wyjście z depresji czy "autyzmu społecznego". tu chodzi jedynie o stan fizyczny odczuwania a nie psychologiczny samotności. dlatego niejedni wybraliby szczęśliwą samotność na prochach (zepsuta wątroba) niż samotność bez nich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
z artykułu jasno wynika że gdybyś miał obnizony poziom tych enzymów mimo że byłbyś w grupie z nastawieniem "do" ludzi i tak czułbyś sie samotny!

Ależ jest idealnie przeciwnie.

 

"U trzymanych przez miesiąc w osamotnieniu samców myszy wystąpił znaczny spadek poziomu pierwszego hormonu."

Czyli: odłączenie myszy od pozostałych powoduje zmiany w ekspresji genów. A nie: zmiana ekspresji genów powoduje uczucie samotności.

 

Natomiast co do badania na ludziach: po pierwsze, przeprowadzono je na grupie 14 osób - to stanowczo za mało, by wyciągać jakieś wiążące wnioski. Po drugie, pomiar wg Loneliness Scale nie uwzględnia jednej ważnej zmiennej: nie ustala, czy uczucie samotności jest uzasadnione (rzeczywista izolacja), czy nie (jakaś patologia zachowania). To tylko subiektywne odczucie. Bez tego nie jesteś w stanie powiedzieć, czy rzeczywiście jest tak, jak piszesz (co wcale nie oznacza, że na pewno nie masz racji).

 

I jeszcze trzecia rzecz, której chyba nie zauważyłeś, a jest bardzo istotna: zbadano u ludzi geny z białych krwinek (najłatwiej dostępny materiał), tymczasem allopregnenolon jest synetyzowany w mózgu. Ergo geny zbadane u ludzi nie mogą odpowiadać za syntezę tego hormonu, bo te enzymy zwyczajnie nie powstają w krwinkach. Choć na pewno jest to ważna wskazówka, że warto szukać w genach i poziomie ich ekspresji, tu się w pełni zgadzam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przeciętne 12-miesięczne dziecko w Danii ma w swojej florze jelitowej kilkaset genów antybiotykooporności, odkryli naukowcy z Uniwersytetu w Kopenhadze. Obecność części tych genów można przypisać antybiotykom spożywanym przez matkę w czasie ciąży.
      Każdego roku antybiotykooporne bakterie zabijają na całym świecie około 700 000 osób. WHO ostrzega, że w nadchodzących dekadach liczba ta zwiększy się wielokrotnie. Problem narastającej antybiotykooporności – powodowany przez nadmierne spożycie antybiotyków oraz przez masowe stosowanie ich w hodowli zwierząt – grozi nam poważnym kryzysem zdrowotnym. Już w przeszłości pisaliśmy o problemie „koszmarnych bakterii” czy o niezwykle wysokim zanieczyszczeniu rzek antybiotykami.
      Duńczycy przebadali próbki kału 662 dzieci w wieku 12 miesięcy. Znaleźli w nich 409 różnych genów lekooporności, zapewniających bakteriom oporność na 34 rodzaje antybiotyków. Ponadto 167 z tych genów dawało oporność na wiele typów antybiotyków, w tym też i takich, które WHO uznaje za „krytycznie ważne”, gdyż powinny być w stanie leczyć poważne choroby w przyszłości.
      To dzwonek alarmowy. Już 12-miesięczne dzieci mają w organizmach bakterie, które są oporne na bardzo istotne klasy antybiotyków. Ludzie spożywają coraz więcej antybiotyków, przez co nowe antybiotykooporne bakterie coraz bardziej się rozpowszechniają. Kiedyś może się okazać, że nie będziemy w stanie leczyć zapalenia płuc czy zatruć pokarmowych, ostrzega główny autor badań profesor Søren Sørensen z Wydziału Biologii Uniwersytetu w Kopenhadze.
      Bardzo ważnym czynnikiem decydującym o liczbie lekoopornych genów w jelitach dzieci jest spożywanie przez matkę antybiotyków w czasie ciąży oraz to, czy samo dziecko otrzymywało antybiotyki w miesiącach poprzedzających pobranie próbki.
      Odkryliśmy bardzo silną korelację pomiędzy przyjmowaniem antybiotyków przez matkę w czasie ciąży oraz przejmowanie antybiotyków przez dziecko, a obecnością antybiotykoopornych genów w kale. Wydaje się jednak, że w grę wchodzą też tutaj inne czynniki, mówi Xuan Ji Li.
      Zauważono też związek pomiędzy dobrze rozwiniętym mikrobiomem, a liczbą antybiotykoopornych genów. U dzieci posiadających dobrze rozwinięty mikrobiom liczba takich genów była mniejsza. Z innych badań zaś wiemy, że mikrobiom jest powiązany z ryzykiem wystąpienia astmy w późniejszym życiu.
      Bardzo ważnym odkryciem było spostrzeżenie, że Escherichia coli, powszechnie obecna w jelitach, wydaje się tym patogenem, który w największym stopniu zbiera – i być może udostępnia innym bakteriom – geny lekooporności. To daje nam lepsze rozumienie antybiotykooporności, gdyż wskazuje, które bakterie działają jako gromadzące i potencjalnie rozpowszechniające geny lekooporności. Wiedzieliśmy, że bakterie potrafią dzielić się opornością na antybiotyki, a teraz wiemy, że warto szczególną uwagę przywiązać do E. coli, dodaje Ji Li.
      Wyniki badań opublikowano na łamach pisma Cell Host & Microbe.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ludzie, którzy czują się samotni, siedzą i stoją dalej od bliskich przyjaciół i rodziny. Ich przestrzeń osobista w stosunku do partnerów także jest większa, nawet gdy weźmie się poprawkę na status małżeński, płeć, lęk czy depresję.
      Podczas 2 eksperymentów naukowcy spytali blisko 600 Amerykanów obojga płci, jak daleko chcieliby siedzieć bądź stać od różnych grup ludzi, w tym przyjaciół i rodziny, a także partnerów i znajomych. Średnio samotność podwajała szanse, że dana osoba umiejscowi się dalej od osób z najbliższego kręgu. Uczucie to nie miało jednak wpływu na odległość, w jakiej woleliby stać od znajomych czy obcych.
      Zgodnie z naszą wiedzą, to pierwszy bezpośredni dowód na związek między preferencjami co do odległości interpersonalnych i samotnością - podkreśla Elliot Layden z Uniwersytetu Chicagowskiego.
      Opisywany efekt utrzymywał się także po uwzględnieniu ilości kontaktów społecznych (ci, którzy czuli się samotni mimo wysokiego natężenia interakcji społecznych, nadal utrzymywali większy dystans).
      Można się czuć samotnym nawet w tłumie czy małżeństwie - samotność to de facto rozbieżność między oczekiwaniami a rzeczywistością - wyjaśnia prof. Stephanie Cacioppo.
      Autorzy publikacji z pisma PLoS ONE podkreślają, że uzyskane wyniki pasują do ewolucyjnego modelu samotności, opracowanego przez Stephanie Cacioppo i jej zmarłego męża Johna.
      Model ewolucyjny sugeruje, że choć można by oczekiwać, że samotność skłoni do przybliżania się do ludzi, nasila ona jednocześnie krótkoterminowe instynkty samozachowawcze, w tym pozostawanie dalej od innych. Wcześniejsze badania Cacioppo z wykorzystaniem technik neuroobrazowania pokazały, że bardziej samotne jednostki wykazują także podwyższoną czujność pod kątem zagrożeń społecznych, np. odrzucenia czy wrogości interpersonalnej.
      Ten tryb przetrwania oznacza, że choć samotna osoba pragnie większej liczby kontaktów społecznych, nadal może podświadomie utrzymywać dystans. Miejmy nadzieję, że zwróciwszy na to uwagę, zmniejszymy m.in. częstość rozwodów będących skutkiem ubocznym samotności [...].

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od czasu, gdy odkryto, że w ciągu ostatnich 300 milionów lat chromosom Y stracił setki genów, popularna jest teoria, iż w przyszłości chromosom ten całkowicie utraci swoje geny, co doprowadzi do zniknięcia mężczyzn. Naukowcy z Whitehead Institute zadali ostateczny cios tej teorii.
      Od 10 lat jednym z głównych tematów dotyczących chromosomu Y było jego spodziewane zaniknięcie. Niezależnie od tego, na ile teoria ma naukowe podstawy, stała się ona bardzo popularna. Nie można wygłosić odczytu na temat chromosomu Y, by ktoś nie zapytał o jego wyginięcie - mówi dyrektor Whitehead Institute David Page.
      Wraz ze swoim zespołem postanowił on w końcu zweryfikować twierdzenia o spodziewanej zagładzie płci męskiej.
      Zanim chromosomy X i Y stały się chromosomami płciowymi, były zwykłymi identycznymi autosomami podobnymi do reszty z 22 par, które posiada człowiek. Autosomy, broniąc się przed mutacjami i dążąc do utrzymania różnorodności genetycznej, wymieniają między sobą geny. Około 300 milionów lat temu jeden z segmentów X przestał wymieniać geny z Y, co doprowadziło do szybkiej degeneracji Y. Później cztery kolejne segmenty X zaprzestały dostarczania genów do Y. Wskutek tego obecnie Y posiada zaledwie 19 z ponad 600 genów, które wcześniej dzielił ze swoim partnerem.
      Laboratorium Page’a zsekwencjonowało chromosom Y rezusa i porównało go z chromosomem Y człowieka i szympansa. Wykazali w ten sposób, że od czasu, gdy linie ewolucyjne rezusów i ludzi oddzieliły się od siebie przed 25 milionami lat chromosom obu gatunków jest niezwykle stabilny. Chromosom rezusa nie utracił w tym czasie żadnego genu przodka, a z ludzkiego chromosomu zniknął 1 gen.
      Na początku Y tracił geny w niewiarygodnie szybkim tempie. Jednak sytuacja się ustabilizowała i od tamtej pory chromosom ma się dobrze - mówi Page. Nasze badania rozbijają teorię o znikającym chromosomie Y. Jestem gotów na konfrontację z każdym, kto temu zaprzecza - dodał uczony.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nieinwazyjnie płeć dziecka można określić na usg. dopiero w 2. trymestrze ciąży, wygląda jednak na to, że niecierpliwi przyszli rodzice nie będą już musieli tyle czekać. By rozstrzygnąć, czy urodzi się chłopczyk, czy dziewczynka, wystarczy w 1. trymestrze określić stosunek enzymów DYS14 i GAPDH w matczynym osoczu (FASEB Journal).
      Generalnie wczesne określanie płci było [wcześniej] możliwe dzięki inwazyjnym procedurom, takim jak biopsja kosmówki czy punkcja owodni. Nadal wiążą się one jednak z 1-2-proc. ryzykiem poronienia i nie mogą być przeprowadzane do 11. tygodnia ciąży. Ponadto wiarygodne określenie płci za pomocą ultrasonografii nie jest możliwe w pierwszym trymestrze, bo zewnętrzne narządy płciowe nie są jeszcze w pełni rozwinięte - wyjaśnia dr Hyun Mee Ryu ze Szkoły Medycznej KwanDong University w Seulu.
      Koreańczycy badali osocze 203 kobiet w pierwszym trymestrze ciąży. Potwierdzono obecność płodowego DNA. Dzięki zastosowaniu zwielokrotnionej łańcuchowej reakcji polimerazy (PCR) w czasie rzeczywistym naukowcy mogli jednocześnie określić poziom DYS14 i GAPDH. Wyniki potwierdzono, odnotowując płeć dziecka po narodzinach.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pieśń zalotna samca muszki owocowej nie tylko wprawia samicę w nastrój godowy, ale i przygotowuje ją na ewentualną chorobę. Entomolodzy z University of St Andrews zauważyli, że dźwięki wydawane przez samca zwiększają aktywność różnych genów, które w większości przypadków są związane z działaniem układu odpornościowego.
      Pieśń godowa samca Drosophila melanogaster powstaje w wyniku drgania skrzydeł. Na samicę działa wyłącznie pieśń partnera z jej gatunku. Na czym jednak polega pobudzenie, a konkretnie jak się przejawia na poziomie genów? Takie właśnie pytanie zadali sobie prof. Michael Ritchie i Elina Immonen z uniwersyteckiego Centrum Biologicznej Różnorodności. Stwierdzili, że na zaloty samca reagują geny zaangażowane w sygnalizację i powonienie, ale najsilniej odpowiadają geny odpowiadające za odporność.
      Wydaje się, że przygotowanie przez samicę do spółkowania obejmuje niezbyt romantyczne przewidywanie potencjalnego zakażenia – tłumaczy Ritchie. Uzyskane wyniki sugerują, zmiany, o których sądzono, że zachodzą w odpowiedzi na kopulację, mogą de facto stanowić adaptacyjne przygotowanie do aktu płciowego, włączając w to przewidywanie szkodliwych kontaktów [np. prowadzących do urazu] oraz podwyższonego ryzyka zakażenia patogenami.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...