Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Budowę Machu Picchu zakłóciło silne trzęsienie ziemi

Rekomendowane odpowiedzi

Ok. 1450 r. budowę Machu Picchu zakłóciło trzęsienie ziemi o sile co najmniej 6,5 st. w skali Richtera. Jego ślady są widoczne do dziś.

Multidyscyplinarny projekt Cusco-Pata Research, który doprowadził do tego odkrycia, rozpoczął się w 2016 r. Pracami kierują naukowcy z peruwiańskiego Instituto Geológico Minero y Metalúrgico (Ingemmet). Pomagają im eksperci z Wielkiej Brytanii, Francji i Hiszpanii.

Ślady trzęsienia ziemi występują w Świątyni Słońca w pobliżu zegara słonecznego Intihuatana. Między skałami i kamieniami widać przerwy, co jest nietypowe dla Inków, którzy hołdowali nienagannej, idealnej konstrukcji. Niektóre krawędzie są ukruszone, co oznacza, że podczas falowania podłoża kamienie musiały o siebie uderzać, przez co pojawiły się uszkodzenia. Po trzęsieniu budowę kontynuowano wedle innych zasad [architektonicznych] - opowiada Carlos Benavente.

Benavente dodaje, że nie ma żadnych wątpliwości, że silne trzęsienie spowodowało też deformacje ścian Sacsayhuamánu, Tipón i Tambomachay, a także wzdłuż ulicy dwunastokątnego kamienia w Cuzco.

W efekcie Inkowie porzucili budowanie z mniejszych kamieni (ułożonych w sposób typowy dla architektury komórkowej) i zajęli się doskonaleniem opornych na wstrząsy trapezoidalnych konstrukcji z dużymi blokami u podstawy i węższymi górnymi częściami ścian.

Wiedzieli, jak koegzystować z różnymi zagrożeniami geologicznymi, np. trzęsieniami ziemi, osunięciami ziemi i lawinami.

Wg naukowców, Inkowie budowali w trudnym terenie, w pobliżu uskoków, bo pęknięcia i rozpadliny umożliwiają przepływ wody. Potrzebowali wody, dlatego woleli udoskonalać konstrukcję swoich domów niż przenosić się w poszukiwaniu innych źródeł wody - opowiada Benavente i podkreśla, że Imperium Inków było w dużej mierze zbudowane na zrozumieniu zasad eksploatacji zasobów wodnych. Świetnym tego przykładem jest Tipón z akweduktami, które przetrwały liczne trzęsienia ziemi.

Projekt Cusco-Pata Research ma być kontynuowany jeszcze w przyszłym roku.

 


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed czterema miesiącami w odległym regionie Peace River kanadyjskiego stanu Alberta doszło do trzęsienia ziemi o sile 5,6 stopnia. To jedno z najsilniejszych trzęsień w historii zarejestrowanych w Albercie. Miejscowe urzędy uznały je za wydarzenie naturalne. Jednak nowa analiza przeprowadzona przez geofizyków z Uniwersytetu Stanforda wskazuje, że trzęsienie zostało wywołane działalnością wydobywczą w tym regionie.
      Nie po raz pierwszy wydobycie ropy naftowej jest wiązane z pojawieniem się wzmożonej aktywności sejsmicznej. Już przed laty w Oklahomie zanotowano gigantyczny wzrost trzęsień ziemi i powiązano go z wydobyciem ropy naftowej z łupków. Tutaj mamy jednak do czynienia z wyjątkowo silnym trzęsieniem i powiązanym z wydobyciem nie z łupków, a z piasków bitumicznych. Gdyby tak silny wstrząs nastąpił w terenach gęsto zaludnionych, jego konsekwencje mogłyby być tragiczne.
      Wyniki badań naukowców ze Stanforda mogą mieć daleko idące konsekwencje. Trzęsienie było bowiem spowodowane wstrzykiwaniem wody w skały. Im więcej dowiemy się o konsekwencjach tego typu działań, tym lepiej będziemy przygotowani do prowadzenia nie tylko wydobycia surowców, ale również np. do składowania dwutlenku węgla pod powierzchnią ziemi, co jest jedną z proponowanych metod zapobiegania zmianom klimatu. Trzęsienie ziemi w Peace River przyciągnęło naszą uwagę, gdyż miało miejsce w nietypowym regionie. Wiele zdobytych przez nas dowodów wskazuje, że było ono spowodowane działalnością człowieka, mówi współautor badań, profesor William Ellsworth.
      Działalność wydobywcza w regionie Peace River rozpoczęła się w latach 80. Wydobywa się tam bitumen. By zwiększyć jego mobilność, pod ziemie wstrzykuje się olbrzymie ilości gorącej wody lub rozpuszczalników. W procesie tym powstają olbrzymie ilości zanieczyszczonej wody, a najbardziej ekonomicznym sposobem na jej pozbycie się jest jej ponownie wprowadzenie pod ziemię. W ten sposób w skałach składowanych jest już 100 milionów metrów sześciennych ścieków.
      Naukowcy w swoich badaniach porównali m.in. informacje o działalności wydobywczej i składowaniu wody w skałach z deformacjami gruntu rejestrowanymi przez satelity i naziemne stacje sejsmiczne. W ten sposób powiązali z działalnością wydobywczą również mniejsze wstrząsy, które przez ponad dekadę poprzedzały duże trzęsienie z listopada ubiegłego roku.
      Kluczowym dowodem było zarejestrowane przez satelity uniesienie się gruntu o 3,4 centymetra podczas trzęsienia. Doszło do niego wzdłuż nieudokumentowanego wcześniej uskoku. Bliższe badania wykazały, że wstrzykiwana woda zwiększyła ciśnienie na uskok, osłabiła go i spowodowała, ze stał się on bardziej podatny na ruchy tektoniczne.
      Naukowcy mówią, że trzęsienie ziemi w Peace River to sygnał ostrzegawczy. Władze planują bowiem zwiększenie w tym regionie aktywności związanej z produkcją wodoru i składowaniem dwutlenku węgla. Wciąż prowadzona będzie też działalność wydobywcza, z której ścieki trafią pod ziemię.
      Jedna z proponowanych metod produkcji wodoru na potrzeby czystej energetyki polega na pozyskiwaniu go z gazu ziemnego. Powstający w tym procesie dwutlenek węgla ma być przechwytywany i w stanie nadkrytycznym – czyli przy ciśnieniu i temperaturze większej od ciśnienia i temperatury stanu krytycznego – będzie składowany pod ziemią. Przejście na „błękitny” wodór będzie wymagało wstrzykiwania pod ziemię bezprecedensowych ilości nadkrytycznego dwutlenku węgla, mówią naukowcy. To zaś może zwiększyć aktywność sejsmiczną w regionie. Powinniśmy rozumieć wszelkie aspekty aktywności sejsmicznej powodowanej przez człowieka, od jej podstawowych mechanizmów fizycznych po metody unikania ryzyka, dodaje Ellsworth.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed 66 milionami lat na Ziemię spadła 10-kilometrowa asteroida, która przyniosła zagładę dinozaurom. Najnowsze dowody wskazują, że wywołała ona wielotygodniowe lub wielomiesięczne trzęsienie ziemi odczuwalne na całej planecie. ilość energii uwolniona w czasie tego trzęsienia wynosiła 1023 dżuli, czyli 50 000 razy więcej, niż podczas trzęsienia o sile 9,1 stopnia, które dotknęło Sumatrę w 2004 roku.
      Ślady tego trzęsienia znalazł Hermann Bermúdez, który specjalizuje się w badaniu granicy K-T (granica kreda-trzeciorzęd). Jest ona śladem wielkiego wymierania, które 66 milionów lat temu zakończyło mezozoik. W 2014 roku prowadził prace badawcze na kolumbijskiej wyspie Gorgonilla. Uczony odkrył wówczas warstwę sferuli (niewielkich kulek szkliwa oraz tektytów i mikrotektytów, które zostały wyrzucone do atmosfery w wyniku uderzenia asteroidy. Sferule tworzą się, gdy pod wpływem ciśnienia i temperatury wywołanych uderzeniem, dochodzi do roztopienia i rozkruszenia skorupy ziemskiej. W atmosferę wyrzucane są wówczas krople roztopionego materiału, który opada na powierzchnię.
      Wyspa Gorgonilla, na której pracował Bermúdez, położona jest około 3000 kilometrów na południowy-zachód od miejsca uderzenia asteroidy. Pod powierzchnią oceanu, na głębokości około 2 kilometrów, przez miliony lat odkładały się osady. Gdy 3000 kilometrów od badanego miejsca upadła asteroida, doszło do deformacji osadów. Deformacja objęła osady na głębokości nawet do 15 metrów pod dnem morskim. Jej ślady są widoczne do dzisiaj. Jednak to nie wszystko. Zdeformowana jest również warstwa zawierająca sferule. A to oznacza, że wstrząsy spowodowane uderzeniem asteroidy musiały trwać po tym, gdy sferule opadły z atmosfery. Proces ich opadania trwał zaś całymi tygodniami lub nawet miesiącami. Zaraz nad warstwą sferuli widać zachowane spory paproci, pierwsze oznaki odradzającego się życia roślinnego po uderzeniu.
      Przekrój, który odkryłem na wyspie Gorgonilla, to wspaniałe miejsce do badania granicy K-T, gdyż jest jednym z najlepiej zachowanych takich miejsc oraz znajduje się głęboko pod powierzchnią oceanu, więc nie zostało zaburzone przez tsunami, mówi uczony.
      Gorgonilla to nie jedyne miejsce, w którym Bermúdez zauważył ślady gigantycznego trzęsienia ziemi. W odsłonięciu El Papalote w Meksyku widoczne są ślady upłynnienia gruntu, a w stanach Mississippi, Alabama i Teksas uczony znalazł uskoki i pęknięcia prawdopodobnie spowodowane wielkim trzęsieniem ziemi. W wielu miejscach znalazł też osady naniesione przez wielkie tsunami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 1911 roku Hiram Bingham odkrył Machu Picchu. Inkaskie miasto powstało około 1450 roku i zostało opuszczone mniej więcej 100 lat później, w czasach podboju imperium Inków przez Hiszpanów. Mimo tego, że Hiszpanie wiedzieli o istnieniu nieznanego im miasta, nigdy go nie odnaleźli. Znalazł je setki lat później amerykański archeolog, a teraz naukowcy z Peru i USA twierdzą, że o mieście wiemy mniej, niż nam się wydawało.
      Historyk Donato Amado Gonzales z Ministerstwa Kultury Peru i archeolog Brian S. Bauer z University of Illinois Chicago przeanalizowali zapiski Binghama, mapy z początku XX wieku oraz archiwalne dokumenty sprzed wieków. Na tej podstawie naukowcy doszli do wniosku, ze Inkowie nazywali swoje miasto Huayna Picchu, od skalnego wyniesienia znajdującego się najbliżej miejscowości, a nie Machu Picchu, co jest nazwą najwyższej góry w pobliżu miasta.
      Punktem wyjścia naszych badań była niepewność co do nazwy ruin w momebcie, gdy Bingham odwiedził je po raz pierwszy. Przejrzeliśmy mapy i atlasy wydrukowane przed odkryciem Binghama. Jest wiele danych wskazujących, że Inkowie nazywali to miejsce Picchu lub – co bardziej prawdopodobne – Huayna Picchu, mówi Bauer.
      Naukowcy odkryli, że ruiny inkaskiego miasta o nazwie Huayna Picchu pojawiają się w atlasie opublikowanym w 1904 roku. Ponadto zachowały się zapiski, z których wynika, że w 1911 rou, gdy Bingham wyruszał z Cusco w poszukiwaniu miasta, dowiedział się, że w pobliżu rzeki Urubamba znajdują się ruiny zwane Huayna Picchu. Ponadto, już po odkryciu, w roku 1912 syn lokalnego właściciela ziemskiego powiedział Binghamowi, że ruiny nazywają się Huayna Picchu.
      Najbardziej zdumiewającym dowodem, na jaki trafili naukowcy jest jednak XVI-wieczna hiszpańska relacja, z której wynika, że pod koniec XIV wieku rdzenna ludność tych okolic zastanawiała się nad ponownym osiedleniem w miejscu, które nazywali Huayna Picchu. Dokument ten, pochodzący z Silque Haciend z roku 1588 nie jest jedynym. Z tego samego źródła mamy dokument z 1714 roku, w którym wspomniano o Huayna Picchu, mieście znajdującym się wysoko nad rzeką Urubamba.
      Gdy Hiram Bingham odwiedził ruiny w 1911 roku i zwrócił na nie uwagę świata, niewiele było o nich wiadomo. Nawet mieszkańcy okolic Cusco o nich nie wiedzieli. Szczyty Huayna Picchu i Machu Picchu były dobrze znane jako część Silque Hacienda, jednak mało osób wiedziało, że pomiędzy nimi znajduje się inkaskie miasto. Wydaje się, że Bingham zdecydował się nazwać ruiny Machu Picchu zgodnie z sugestią swojego przewodnika, Melchora Artegi, rolnika żyjącego w dolinie, stwierdzili Gonzales i Bauer. Teraz, ponad 110 lat od odkrycia Binghama, mamy coraz więcej dowodów, by zakwestionować nazwę machu Picchu jako odnoszącą się do tych ruin.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Quesang na Wyżynie Tybetańskiej znaleziono serię odcisków dłoni i stóp, które – jak się wydaje – zostały celowo odciśnięte w miękkim trawertynie. Materiał został naniesiony przez gorące źródło, które obecnie jest nieaktywne, więc doszło do lityfikacji i utrwalenia śladów. Naukowcy doszli do wniosku, że pozostawiło je dwoje dzieci. Jako, że mamy tutaj z celowym działaniem, a trawertyn pochodzi sprzed 169–226 tysięcy lat, badacze interpretują ślady jako najstarszy znany przykład sztuki.
      Jednocześnie są to najstarsze ślady bytności ludzi na tym obszarze. Przypomnijmy, że w 2017 roku informowaliśmy, iż sekwencje genetyczne specyficzne dla Tybetańczyków liczą sobie od 38 do 62 tysięcy lat. Niewykluczone, że są one pozostałościami po najwcześniejszej kolonizacji Wyżyny. Rok później pisaliśmy, że na stanowisku Nwya Devu znaleziono kamienne narzędzia sprzed 30–40 tysięcy lat.
      Autorzy najnowszych badań piszą, że ich odkrycie dostarcza kolejnych dowodów, że dzieci były jednymi z pierwszych artystów rodzaju Homo. Pytanie brzmi, co to oznacza? Jak interpretować te odciski? Z pewnością nie powstały one przypadkowo, mówi Thomas Urban z Tree Ring Laboratory na Cornell University. Pięć odcisków dłoni i pięć odcisków stóp jest znacznie starszych niż odciski ludzkich dłoni z jaskiń Hiszpanii, Francji czy Indonezji.
      Wspomniane odciski znaleziono w 2018 roku. Pozostawiły je dzieci prawdopodobnie w wieku 12 i 7 lat. Co prawda zwykle sztuka naskalna pojawia się na ścianach, jednak znamy też jej przykłady z podłoża. Dobrze rozumiemy, jak powstają odciski stóp podczas normalnego chodzenia, skakania czy biegania. Tutaj mamy do czynienia z celowo i starannie zrobionymi odciskami. Zestawiono je w linii obok siebie, dodaje Urban.
      Naukowcy sądzą, że dzieci, które zostawiły odciski, były denisowianami lub neandertalczykami. Raczej nie należały do gatunku Homo sapiens.
      Nie wszyscy są przekonani, że możemy tutaj mówić o sztuce. Trudno mi tutaj stwierdzić, że w układzie odcisków jest jakieś celowe działanie. I nie sądzę, by istniały naukowe kryteria, które pozwoliłyby to jednoznacznie ocenić. To kwestia wiary, co chcemy tutaj zobaczyć, stwierdził Eduardo Mayoral, paleontolog z Uniwersytetu w Huelvie (Hiszpania), który nie brał udziału w badaniach.
      Urban uważa jednak, że odkrycie pokazuje, iż konieczne jest poszerzenie definicji sztuki. Z pewnością nie mamy tutaj do czynienia z zachowaniem utylitarnym. Tutaj chodziło o zabawę, kreację, być może o jakąś symbolikę. To zaś każe nam zadać podstawowe pytanie o to, co znaczy być człowiekiem.
      Ze szczegółami badań można zapoznać się w artykule Earliest parietal art: hominin hand and foot traces from the middle Pleistocene of Tibet opublikowanym na łamach Science Bulletin.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Aztecki Kodeks Telleriano Remensis jest najstarszym dokumentem, w którym opisano trzęsienia ziemi w Meksyku, jakie miały miejsce przed przybyciem doń Hiszpanów. Gerardo Suárez z Universidad Nacional Autónoma de México i Virginia García-Acosta z Centro de Investigaciones y Estudios Superiores en Antropología Social zidentyfikowali w kodeksie 12 piktogramów, opisujących trzęsienia ziemi z lat 1460–1542.
      Suárez i García-Acosta rozpoczęli badania nad historycznymi trzęsieniami ziemi w Meksyku po potężnym trzęsieniu, którego doświadczyła stolica kraju w 1985 roku.
      Niestety, piktogramy nie dostarczają zbyt wielu informacji o miejscach opisanych trzęsień, ich rozmiarach czy ewentualnych stratach i ofiarach. Mimo to są cennym świadectwem, gdyż umożliwiają rozszerzenie okresu badań nad trzęsieniami ziemi aż po XV wiek.
      Naukowcy zauważają, że opisanie trzęsienia ziemi w kodeksie nie powinno nas dziwić. Po pierwsze dlatego, że zjawiska takie są częste w Meksyku, po drugie zaś dlatego, że miały one olbrzymie znaczenie z kosmologicznego punktu widzenia. Tamtejsze cywilizacje uważały świat za cykliczny, z następującymi erami („słońcami”), którym kres przynoszą powodzie, pożary, huragany i tym podobne zjawiska. Zgodnie z wierzeniami, obecne piąte „słońce” zostanie zniszczone właśnie przez trzęsienia ziemi.
      Azteckie kodeksy były spisywane przez wyszkolonych specjalistów zwanych tlacuilos. Wiele kodeksów zostało zniszczonych przez Hiszpanów. Kodeks Telleriano-Remensis spisany został na europejskim papierze, a późniejszy komentatorzy umieścili na jego marginesach liczne glosy po łacinie, hiszpańsku i włosku.
      Trzęsienia ziemi, zwane w języku nahuatl tlalollin, są reprezentowane przez dwa symbole: ollin (ruch) i tlalli (ziemia). Glif ollin zawiera cztery helisy, w środku których znajduje się oko lub okrąg. Z kolei tlali składa się z jednej lub więcej warstw wypełnionych kropkami i różnymi kolorami. Suárez i García-Acosta stwierdzili, że w badanym przez nich kodeksie widać różne modyfikacje glifów oznaczających trzęsienie ziemie, jednak nie potrafili rozszyfrować znaczenia tych modyfikacji. Środowisko naukowe zgadza się jednak, że takie modyfikacje mają znaczenie. Tworzenie kodeksów było ścisłą dyscypliną, w której nie dopuszczano artystycznej swobody. Mamy nadzieję, że w przyszłości pojawią się nieznane kodeksy lub dokumenty, które pozwolą nam na wyjaśnienie znaczenia modyfikacji, stwierdził Suárez.
      Para naukowców zauważa też, że inne dokumenty zawierają informacje, które uzupełniają to, co można wyczytać w Telleriano Remensis. Na przykład franciszkanin Juan de Torquemada opisał trzęsienie ziemi z 1496 roku, w wyniku którego zatrzęsły się trzy góry w prowincji Xochitepec, wzdłuż wybrzeży i doszło do osunięć ziemi na obszarach zamieszkanych przez plemię Yope. Opisane przez niego miejsce znajduje się na aktywnym uskoku Guerrero, gdzie od dawna nie notowano trzęsień ziemi. Z historycznych zapisków wynika, że w trzęsienie z 1496 roku mogło być potężne, o magnitudzie 8.0 lub większej. Od 1845 roku w regionie tym nie doszło do równie silnego trzęsienia ziemi.
      Suárez i García-Acosta stwierdzają, że ich badania nie zmieniają poglądu na potencjał sejsmiczny południowych obszarów Meksyku, ale dostarczają dodatkowej wiedzy i przypominają, że fakt, iż w jakimś regionie od dawna nie miało miejsce trzęsienie ziemie nie oznacza, że zawsze tak będzie. Naukowcy chcą też przebadać inne, mniej znane kodeksy, pod kątem informacji o trzęsieniach ziemi.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...