Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Naukowcy obalają kolejną czarną legendę o średniowieczu

Rekomendowane odpowiedzi

Wczesne średniowiecze obrosło wieloma nieprawdziwymi legendami, przez które okres od V do X wieku nazwano Wiekami Ciemnymi. Coraz więcej badań świadczy o tym, że popularne opinie o tym okresie są nieprawdziwe. Teraz okazuje się, że mamy złe wyobrażenie nawet o warunkach życia ówczesnych ludzi.

Z badań przeprowadzonych przez niemiecko-amerykańsko-brytyjski zespół naukowy dowiadujemy się, że nawet średnie i niższe klasy w czasach króla Artura, Piasta Kołodzieja i innych legendarnych bohaterów, cieszyły się lepszymi warunkami życia niż ich potomkowie setki lat później. Ci ludzie żyli lepiej, niż ludzie... w XIX wieku.

Do takich wniosków doszli ekonomiści, historycy, archeolodzy i antropolodzy z Uniwersytetu w Tybindze, Ohio State University, University of Durham i innych uczelni, którzy przeprowadzili szeroko zakrojone badania nad zdrowiem Europejczyków na przestrzeni ponad 2000 lat.

Grupa składająca się z ponad 70 naukowców przez dekadę badała 15 119 ludzkich szkieletów znalezionych w 103 stanowiskach archeologicznych na terenie 16 krajów współczesnej Europy, w tym Polski. Ludzie ci zostali pochowani pomiędzy III wiekiem przed Chrystusem a połową XIX wieku. Naukowcy chcieli poznać odpowiedź na pytanie o wpływ klimatu, środowiska geograficznego i warunków społeczno-ekonomicznych na ludzkie zdrowie na przestrzeni wieków.

Uczeni sprawdzali stan uzębienia, wzrost, badali czynniki świadczące o diecie oraz o wpływie wykonywanej pracy na zdrowie ludzi. Przyglądali się czaszkom ze śladami urazów i porównywali je z czaszkami, na których urazów nie było. Po 10 latach badań doszli do wielu zaskakujących wniosków.

Taką niespodzianką jest np. stwierdzenie, że jedna z największych epidemii w dziejach ludzkości – dżuma Justyniana (541-542), kiedy to mogło umrzeć nawet 100 milionów ludzi na całym świecie – miała pośredni pozytywny wpływ na warunki życia ludzi.

Pokolenia urodzone bezpośrednio po wygaśnięciu zarazy miały dostęp do większej ilości zasobów, co znacząco poprawiło warunki ich życia. Największym zaś zaskoczeniem było stwierdzenie, że od czasu zakończenia dżumy Justyniana warunki życia mieszkańców Europy stopniowo się pogarszały. Na Starym Kontynencie żyło się coraz gorzej, poczynając od wczesne średniowiecza aż do epoki przemysłowej. Naukowcy sądzą, że działo się tak z powodu rosnącego zagęszczenia ludności, zwiększających się nierówności społecznych oraz z powodu małej epoki lodowej (XVI–XIX wiek).

Uczeni zauważyli też, że od XV wieku europejskie państwa podejmują wysiłki na rzecz poprawy warunków zdrowotnych swoich populacji, stopniowo też zwiększają bezpieczeństwo wewnętrzne, co prowadzi do mniejszej liczby aktów przemocy. Jeden z autorów badań, Richard H. Steckel, który porównywał prekolumbijskie cywilizacje Meksyku z plemionami Ameryki Północnej zauważył występowanie podobnego zjawiska – wyższe zorganizowanie społeczeństw prowadzi do mniejszej liczby aktów przemocy.

Szczegółowe omówienie powyższych badań znajdziemy we właśnie wydanej książce The Backbone of Europe - Health, Diet, Work and Violence over Two Millennia, Richard H. Steckel, Clark Spencer Larsen, Charlotte A. Roberts, Joerg Baten (eds.). Cambridge University Press 2018


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale odkryli Amerykę - przecież od lat piszemy o tym, że ludność wiejska w Średniowieczu w Polsce miała całkiem dobre warunki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisałem o tym wielokrotnie tutaj. Odbija się to od ludzkich umysłów jakby były z betonu.

Czarna legenda średniowiecza jest wynikiem dwóch czynników:

- renesansowego buntu

- opłaconym przez ZSRR bandom pisarzy którzy rozpowszechnili każdą czarną rzecz jaką dało się średniowieczu przypisać.

Tymczasem średniowiecze to okres od V do XV wieku gdzie po raz pierwszy udało się w Europie na drodze względnie pokojowej stworzyć jedną uniwersalną kulturę oraz odbudować po zniszczeniach schyłku starożytności. 
I to nie chodzi tylko o Polskę.
Przypisywane średniowieczu tortury i polowania na czarownice miały miejsce głównie w epoce renesansu i późniejszych. 
To nie średniowiecze przyniosło światu 100 mln ofiar tylko wiek XX i dzieci Marksa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 hours ago, thikim said:

Pisałem o tym wielokrotnie tutaj. Odbija się to od ludzkich umysłów jakby były z betonu.

Oooo kurde! Serio? Może dowody jakieś?

2 hours ago, thikim said:

- opłaconym przez ZSRR bandom pisarzy którzy rozpowszechnili każdą czarną rzecz jaką dało się średniowieczu przypisać.

Oooo kurde! Serio? Może dowody jakieś?

2 hours ago, thikim said:

To nie średniowiecze przyniosło światu 100 mln ofiar tylko wiek XX i dzieci Marksa.

Hmm... czyli pewnie w 17 w. też dzieci Marksa żyły, bo wojna trzydziestoletnia (religijna) to lekko licząc 8 mln trupów na ok. 100 mln ludności Europy, czyli ok. 8% (a gdzie indziej też się tłukli).
100 mln na świecie przy zaludnieniu 1,5 - 2,5 mld (1900-1950), to ok. 5%. Tych 100 mln nie chce mi się sprawdzać, przyjmijmy, że tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, ex nihilo napisał:

Hmm... czyli pewnie w 17 w. też dzieci Marksa żyły, bo wojna trzydziestoletnia (religijna) to lekko licząc 8 mln trupów na ok. 100 mln ludności Europy

Trudno wszystko oceniać tak na czarno-biało, tak naprawdę są tylko różne odcienie szarości;), ale akurat XVII wiek to już nie było średniowiecze. Nawiasem mówiąc, najwięcej procesów o czary było w Europie już po zakończeniu średniowiecza (wg Wiki przynajmniej: https://pl.wikipedia.org/wiki/Proces_o_czary). Tak że podstawy do przypuszczeń, że średniowiecze nie było aż takie straszne jak je teraz niektórzy malują, mogą się znaleźć. Mogło tak być, że - przynajmniej jeśli chodzi o kulturę czy sposób myślenia ludzi, nie mówię o poziomie techniki/nauki/medycyny - w średniowieczu było coś "zdrowego", od czego w późniejszych wiekach ludzie odeszli. Zresztą to dość ciekawe, że akcja większości bajek rozgrywa się akurat w średniowieczu, a nie np. w Oświeceniu. I nie tylko bajek, spora część SF (o fantasy nie mówiąc) dzieje się w średniowieczu z grubsza poprzerabianym tak, żeby wyglądało na przyszłość, z futurystycznymi gadżetami itp. ;)

P.S. Nie doczytałem, że Thikim już pisał o procesach czarownic, mea culpa.

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
46 minut temu, darekp napisał:

ększości bajek rozgrywa się akurat w średniowieczu, a nie np. w Oświeceniu.

Bo to chyba "synonim" dawno dawno temu :)

to mniej więcej tak

"bardzo bardzo bardzo dawno dawno temu" - dawny egipt

"bardzo bardzo dawno dawno temu" - coś w okolicach dawnego rzymu/grecji

"dawno dawno temu" - średniowiecze 

potem filmy o wojnie

teraz.

niedaleka przyszłość (znów wojna zniszczyła coś ) 

i daleka przyszłość. (i znów średniowiecze ;) ) 

 

Taka tam symetryczność

 

PS.

Wymyśliłem to teraz :P 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
39 minut temu, Afordancja napisał:

Taka tam symetryczność

Hm, dziwna sprawa, ale nie mam skojarzenia "niedaleka przyszłość -> wojna" (chociaż w SF tak jest często, a w realu też może być jakaś "zawałka" naszej zachodniej cywilizacji). Ale z drugiej strony "bardzo bardzo bardzo (n razy) daleka przyszłość" to w wyobraźni jakaś idylla, gdzie wszystkiego jest pod dostatkiem, czyli w gruncie rzeczy powrót do wspólnoty plemiennej. Tak jak u Lema, gdzie Enefrcowie leżą sobie w wszechmocnym piasku, który spełnia ich wszystkie potrzeby, gdy kogoś zaboli ręka/noga, to wyjmuje z piasku nową i sobie zakłada. To w gruncie rzeczy to samo, co kultura zbieracko-łowiecka - idzie sobie człowiek do lasu i przynosi jedzenie;)

Aha, i jeszcze brakuje wyjaśnienia, dlaczego właściwie chcemy, żeby bajki rozgrywały się "dawno, dawno temu" , a nie np. "nie tak dawno temu, może wczoraj, może rok temu". ;) 

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 hours ago, darekp said:

ale akurat XVII wiek to już nie było średniowiecze.

Oczywiście, że nie. Chodzio mi tylko mi tylko o te "dzieci Marksa", a czy to by był wiek 17, czy -7, to nieistotne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, darekp napisał:

chociaż w SF tak jest często, a w realu też może być jakaś "zawałka" naszej zachodniej cywilizacji

Tak  w sumie chodziło mi o jakiś szeroko rozumiany kataklizm 

 

3 godziny temu, darekp napisał:

Aha, i jeszcze brakuje wyjaśnienia, dlaczego właściwie chcemy, żeby bajki rozgrywały się "dawno, dawno temu" , a nie np. "nie tak dawno temu, może wczoraj, może rok temu".

Bo jak dawno dawno temu to trudniej zweryfikować :) (dlatego smoki i magia były dawno temu, a tak całkiem nie dawno to jeszcze babcia by pamiętała ;) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie to także uderza w inny mit, czyli katastrofę globalnego ocieplenia.

W średniowieczu, przynajmniej w wielu miejscach i jakimś tam okresie, średnia temperatura była wyższa niż dziś. I o dziwo - ludziom żyło się lepiej :) O dziwo, nie było żadnej globalnej katastrofy, a na Grenlandii zamiast lodowców była zielenina. Może ekolodzy nie lubią zieleniny i dlatego tak walczą o lodowce na Grenlandii :D
Jeśli temperatura na Ziemi podniesie się nawet i 10 st. to oczywiście warunki życia się zmienią. Ale od tego się nie umiera. Migracje są i bez tego. Ludzkość to przeżyje. Zwierzęta będą miały trochę gorzej - ale nie wszystkie. Niektóre będą miały nawet lepiej.

 

19 godzin temu, Afordancja napisał:

dlaczego właściwie chcemy, żeby bajki rozgrywały się "dawno, dawno temu"

Takie uwagi:

Ile dziś masz bajek z przeszłości a ile masz bajek z przyszłości czyli s-f? Dzisiaj świat kultury jest zdominowany serialami i filmami s-f - które też są przecież bajkami. A do tego anime - które też można zaliczyć do bajek.
Więc dziś to jednak chyba chcemy żeby bajki rozgrywały się w przyszłości.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisałem:

3 godziny temu, thikim napisał:

przynajmniej w wielu miejscach i jakimś tam okresie

Jeśli jednak jakieś tam poszczególne miejsca nikogo nie przekonują - chociaż dla człowieka mają zasadnicze znaczenie - bo człowiek nie musi mieszkać wszędzie tylko w miejscach które mu odpowiadają - to cofnijmy się dalej.

Kreda  - jest dużo cieplej niż w najśmielszych eko koszmarach - życie kwitnie :)

Zawsze mnie to zastanawiało - jak można być ekologiem - tak nienawidząc wszystkiego co żyje. Pewnie ma to związek z przeniesieniem kategorii życia na planetę. Dla ekologów - Ziemia żyje. W tej ekobajce to życie Ziemi jest najważniejsze, życie zwierząt gdzieś tam pośrodku a życie ludzi na samym dole.
A jak gość w obronie dziecka dziabnie psa nożem - to ekolodzy najchętniej by go:

Cytat

Skurwy... Zabić to mało powiedziane szkoda psinki

https://www.wsensie.pl/publicystyka/18-komentarze/31344-ojciec-bronil-8-latki-ktora-zaatakowal-pies-spadlo-na-niego-morze-hejtu
To już jest jakaś nowa religia.

Cytat

Naprawdę ciężko jest zrozumieć fanatyków prozwierzęcych, których ramy wrażliwości obejmują: dżdżownicę, karpia, drzewo, psa, ale nie obejmują ludzi. Na wałbrzyskim Śródmieściu amstaff zaatakował 8-letnią dziewczynkę. Dziecko było całkowicie bezbronne w starciu z silnym psem. Ojciec zareagował… jak każdy ojciec. Starał się jak najszybciej uwolnić rękę dziecka, ale nic nie przynosiło efektu. W końcu uderzył psa scyzorykiem w głowę. I się zaczęło.

1 przykazanie  - będziesz nienawidził ludzi.

2 przykazanie - będziesz miłował bardziej Ziemię niż wszystko co żyje.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PS. Żeby nie było to film zauważyłem już po napisaniu poprzedniego posta, czyli teraz.
Religia klimatyczna:

https://www.washingtonpost.com/news/theworldpost/wp/2017/11/02/plane-pollution/?noredirect=on&utm_term=.2e88ede7d13a

"Z miłości do planety - przestańcie podróżować".

Po co się ograniczać, niech Ci co wierzą w te bzdury - z miłości do planety przestaną jeść, pić, oddychać.
Jak silny jest to obecnie trend to najlepiej świadczy obecnie najbardziej kasowy film - Avengers z postacią ekologa walczącego - Thanosa, zarobił ponad miliard dolarów - to jest dosłowne przekuwanie eko pomysłów w żyłę złota :)
A sam pomysł wybicia połowy populacji we wszechświecie znalazł wielu wielbicieli - zgadnijcie wśród przedstawicieli jakiego środowiska? :D

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, thikim napisał:

 

Cytat

Skurwy... Zabić to mało powiedziane szkoda psinki

 

A słowo "rzetelność" thikim znasz? Bezrefleksyjnie cytujesz bzdurne żródła na KW wprowadzając śmieci i obarczając odpowiedzialnością osoby trzecie (tutaj Twoich wrogów:D ekologów). Sprawa tych napastliwych  komentarzy została wyjaśniona. Otóż pojawiły się w sieci po niepełnym opisie zdarzenia:

"Po pierwsze ludzie tak reagowali, bo jak został dodany post nie było ani słowa o tym, że pies zaatakował dziecko stąd atak na człowieka. Po drugie jak już wspomniałam post został po jakimś czasie edytowany, ale komentarze zostały."    

Łyknołeś thikim bzdure, czyli dałeś się zrobić we konia, ale ja Cię uświadomiłem.:D

PS

Na temat aktualnego globalnego ocieplenia "dyskusja" z Tobą jest jałowa. Jesteś w tym temacie nie do za....męczenia.;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, thikim napisał:

Takie uwagi:

Ile dziś masz bajek z przeszłości a ile masz bajek z przyszłości czyli s-f? Dzisiaj świat kultury jest zdominowany serialami i filmami s-f - które też są przecież bajkami. A do tego anime - które też można zaliczyć do bajek.
Więc dziś to jednak chyba chcemy żeby bajki rozgrywały się w przyszłości.

W sumie co prawda zacytowałeś mnie, ale to nie były moje słowa, ale co mi tam.

Wszystko się rozchodzi o definicje. Jeżeli wziąć słowo bajka jako o treści fantastycznej, a fantastyczna to wytwór wyobraźni.

To zaliczamy do tego praktycznie każdy film fabularny czyli większość bajek dzieje się w +/- rzeczywistości ;)

Teraz zależy jak skupimy się na słowie coś nierealnego i ktoś się przyczepi, że filmy fabularne (np. akcji ) są realne.(spierał bym się)

To ktoś z drugiej strony może się spierać, że filmy dotyczące przyszłości są też w jakimś stopniu realne, bo są właśnie jakaś wizją przyszłości.

Ale bajki o smokach itd. są z definicji nierealne.

(nie bierz mojej wypowiedzi zbyt serio)

 

PS.

Anime często nie dzieją się ani w przyszłości ani w przeszłości, to z reguły niezależny świat.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 hours ago, thikim said:

1 przykazanie  - będziesz nienawidził ludzi.

Luzik thikim, jesteś w dobrym towarzystwie, oni też nie lubili tych wstrętnych ekooszołomów, co to tak ludzi nienawidzą:

96907837.208x208.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 godzin temu, 3grosze napisał:

A słowo "rzetelność" thikim znasz? Bezrefleksyjnie cytujesz bzdurne żródła na KW wprowadzając śmieci i obarczając odpowiedzialnością osoby trzecie (tutaj Twoich wrogów:D ekologów). Sprawa tych napastliwych  komentarzy została wyjaśniona. Otóż pojawiły się w sieci po niepełnym opisie zdarzenia:

Pojawiły się czy nie?
Rozumiem że już ekoterroryzm tak silny że nawet jak coś się pojawiło czyli ten komentarz to mam udawać że się nie pojawiło? 
Że nie ma ludzi którzy takie rzeczy piszą?
To jest właśnie Twoja rzetelność. Mogliby ekoterroryści i zabić tego człowieka a jak dajesz podstawę sądzić stanąłbyś w ich obronie: bo nie znali faktów.
Jak nie znali faktów to po kiego grzyba grożą ludziom śmiercią?
Chyba że po prostu ekolodzy tacy są i należy tolerować nawet jak grożą ludziom śmiercią. Taka tam norma.

 

13 godzin temu, ex nihilo napisał:

Luzik thikim, jesteś w dobrym towarzystwie, oni też nie lubili tych wstrętnych ekooszołomów, co to tak ludzi nienawidzą:

Ale to na samym początku i u siebie - w związku z tym że ekolodzy niszczą kraje w których są.

I dlatego u innych to bardzo lubili ekologów a nawet ich sponsorowali. 

https://finanse.wp.pl/rasmussen-rosja-sabotuje-eksploatacje-gazu-lupkowego-6114756414731905a

Cytat

Rosyjscy agenci angażują się w tajną współpracę z organizacjami ochrony środowiska na Zachodzie, by przez akcję dezinformacyjną podkopać plany rozwoju alternatywnych źródeł energii - powiedział w czwartek w Londynie sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen.

Ale to tylko wierzchołek góry lodowej.
Więc gdybym miał możliwość sponsorowania ekologów w Rosji czy Niemczech to oczywiście bym sponsorował :) i popierał :D
Tylko że tam jakoś ekologów bardzo szybko i Niemcy i Rosjanie uspokajają. Tylko w Polsce jest to pieszczenie które prowadzi do tego że już ekolodzy grożą śmiercią ludziom i nikt z tym niczego nie robi.
A przecież Kodeks Karny jest. Tylko że ekolog jako człowiek niepoczytalny jest ponad prawem. Tu w Polsce.
Może grozić ludziom śmiercią, zresztą nie tylko, bo i pobiciem i torturami - i jest to bezkarne. I cała masa tego w necie. A ten jeden komentarz to macie chyba pełną jasność że jest tylko jednym spośród tysięcy podobnych.

 

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, thikim napisał:

Pojawiły się czy nie?

Nie rób za porucznika Zubera*. Istnieją pytania na które nie da się odpowiedzieć tak lub nie. W tym przypadku, mamy doniesienie: ktoś znęcał się nad psem więc naturalne, że osoby wrażliwe na krzywdę braci mniejszych wzbudziły się i uzewnętrzniły. Potem mamy kolejne doniesienie: ktoś bronił dziecka przed psem, więc druga grupa, nienawidząca psiarzy s*cych po chodnikach, zapłonęła świętym ogniem. To dwa różnie doniesienia o dwóch różnych znaczeniach. Zauważ, że unikam słowa fakt, bo nie wiem jakie były fakty, wszystko co wiemy pochodzi z drugiej ręki.

Nie wiem dlaczego tak Cię dziwi nienawiść wewnątrzgatunkowa? Mamy to wszyte w pień mózgu,  a tłok i konkurencja w dostępie do zasobów czyni moje sąsiedztwo bardziej uciążliwym niż się to wydaje. Moje okoliczne Homo Sapiens lubi wypić w bramie, nasyfić w miejscu biesiady, nalać albo i zdefekować tam gdzie się właśnie bawi. Po drogach jeżdżą sami wariaci, jedna trzecia głosuje na X druga trzecia na Y, a jedyne słuszne poglądy polityczne (moje) mają mniej niż 5% poparcia. Za co ja mam tych moich ziomków kochać?

   

*) 07 zgłoś się. I ciągle nie wiemy, czy por. Zuber przestał już brać łapówki.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 hours ago, thikim said:

Tylko że ekolog jako człowiek niepoczytalny jest ponad prawem. Tu w Polsce.

A ja się coraz bardziej zastanawiam jak to z Twoją poczytalnością jest. Takie wpisy jak ostatnio:

On 12/13/2018 at 4:18 PM, thikim said:

Pisałem o tym wielokrotnie tutaj. Odbija się to od ludzkich umysłów jakby były z betonu.

7 hours ago, thikim said:

Chyba że po prostu ekolodzy tacy są i należy tolerować nawet jak grożą ludziom śmiercią. Taka tam norma. 

 

7 hours ago, thikim said:

w związku z tym że ekolodzy niszczą kraje w których są. 

itd., itp., raczej niezbyt dobrze o Twojej poczytalności świadczą. Pomijając nawet meritum, chyba myli Ci się KW z RM.


A co do meritum... Faktycznie, to ekolodzy niszczą kraje w których są:

orLDs.jpg
(fot.: James P. Blair dla National Geografic)

Przez kilka lat dojeżdżałem z Katowic do szkółki w Gliwicach pociągiem. Żeby wiedzieć, gdzie w danym momencie jestem, nie musiałem otwierać oczu - smród dawał równie dobry namiar i to nawet kiedy okna w pociągu były zamknięte. Oczywiście tan smród to robota ekologów. Ekolodzy też przecież napychają wieloryby, żółwie, ryby, ptaki plastikiem... Robią katastrofy takie jak w Bhopalu i wielu innych miejscach, zatruwają rtęcią Amazonię i Kongo, itd., etc.

Ekolodzy także mordują tubylców w Ameryce, Afryce czy Azji. Zresztą od dawna, bo ekolodzy wytłukli Indian w obu Amerykach, Australii, nawet u nas do pogan różnych się dobrali, bo pogaństwo nieekologiczne przecież.

A teraz bardziej serio - daj mi chociaż jeden przykład, kiedy to "ekolog" kogoś zabił z powodów "ekologicznych". Hmm...?

Albo przestań w końcu bredzić. Nie to miejsce thikim. Jest trochę miejsc w sieci i nie tylko, i znasz je, gdzie takie brednie są cenione, nawet płacą za to. Tutaj raczej trudno będzie Ci znaleźć idiotów, których na te Twoje brednie nabierzesz.

PS - a co do zwlekania anonimowych wpisów z różnych internetowych forów i ich wartości dowodowej - kilka minut wystarczy, żebym na jakimś tam forum dowolny wpis maznął i tutaj jako "dowód" go wkleił. Albo z milionów wpisanych tam bzdetów wybrał ten, który będzie mi pasował i całą pierdołologię na niego nawinął. Nie to miejsce thikim, zdaj sobie w końcu z tego sprawę.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, thikim napisał:

To jest właśnie Twoja rzetelność. Mogliby ekoterroryści i zabić tego człowieka a jak dajesz podstawę sądzić stanąłbyś w ich obronie: bo nie znali faktów.

O pisanych w emocjach ludzi wrażliwych ( i tu robisz LOGICZNY lub IGNORANCKI błąd, ale to u Ciebie NORMALNE, określając ich EKOLOGAMI:D) na cierpienie braci mniejszych wytłumaczył Tobie Jajcenty ( mam taką nadzieję;)). Jeżeli nie, to łopatologicznie: normalne jest oburzenie na zaatakowanie i poważne zranienie psa przez człowieka. Teraz policz ile było tych postów grożących oprawcy śmiercią.

"Są także inne istoty słabe i bezbronne, które niejednokrotnie pozostają na łasce interesów ekonomicznych lub bezwzględnego wyzysku. Mam na myśli całe stworzenie. Jako istoty ludzkie, nie tylko czerpiemy zeń zyski, ale jesteśmy stróżami innych stworzeń."

Kto tak uważa? Papież Franciszek!!!

A w ogóle, to Ty jakiś dziwny jesteś w tej swojej obsesyjnej i niechrześcijańskiej :D niechęci do ekologów , skoro nasz J.P.II ogłosił patronem Twoich demonicznych:D ekologów ( i ekologii) Franciszka z Asyżu i to dawno temu, bo już w 1979r.

Jeszcze można napisać o jakimś patologicznym deficycie empatii do zwierząt u kogoś,  gdzie domowy kot jest kotem żony ( zainteresowanemu pod rozwagę).

PS

Jeżeli thikim ta Cię rażą  grożby śmierci, to zwalczaj "śmierć wrogom Ojczyzny " ( teraz, w czasie pokoju), bo jest tego i kilka zer więcej.

5 godzin temu, Jajcenty napisał:

Po drogach jeżdżą sami wariaci

BTW,  wariaci, to ci co mnie wyprzedzają, natomiast dupki to ci, których ja muszę:angry: wyprzedzać. To taka moja prywatna definicja innych współużytkowników szos, ponieważ oczywiście  jestem jak wszyscy:D kierowcy, tym najlepszym.;)

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, ex nihilo napisał:

Żeby odejść od thikimologii

Dobre. Albo też thikimfilia, choć może mieć kilka znaczeń, w tym niepejoratywnych.;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 15.12.2018 o 08:50, thikim napisał:

uderza w inny mit, czyli katastrofę globalnego ocieplenia.

W średniowieczu, przynajmniej w wielu miejscach i jakimś tam okresie, średnia temperatura była wyższa niż dziś.

Marny, a właściwie to żaden argument. W dyskusji o zjawisku globalnym powoływać się na przykład czegoś, co było "przynajmniej w wielu miejscach i jakimś tam okresie".

W dniu 15.12.2018 o 08:50, thikim napisał:

mit, czyli katastrofę globalnego ocieplenia

 

Zależy, co uznajesz za "katastrofę". Na razie (w moim rozumieniu) mamy coraz więcej tragedii. Czy to pojedynczych osobników (w tym ludzkich, o czym za chwilę), czy całych populacji. Na przykład:

https://kopalniawiedzy.pl/niedzwiedz-polarny-Archipelag-Arktyczny,21498

albo świeższy, sprzed kilku dni:

https://kopalniawiedzy.pl/los-kleszcz-globalne-ocieplenie-Dermacentor-albipictus,29267

Choć miłośnicy łosi czy polarnych niedźwiedzi mogliby uznać to za katastrofę.

W dniu 15.12.2018 o 08:50, thikim napisał:

Jeśli temperatura na Ziemi podniesie się nawet i 10 st. to oczywiście warunki życia się zmienią. Ale od tego się nie umiera.

Serio??? Na Kopalni Wiedzy spodziewałbym się głębszej refleksji nad tematem a nie sloganu, który mama sprzedaje dzieciakowi gdy ten rozbił sobie kolano. Tą wypowiedzią obnażyłeś swoją dogłębną nieznajomość tematu. Otóż - od tego się umiera:

https://kopalniawiedzy.pl/fala-upalow-smierc,27279

https://kopalniawiedzy.pl/fale-upalow-wilgotnosc-temperatura,26603

W dniu 15.12.2018 o 08:50, thikim napisał:

Migracje są i bez tego. Ludzkość to przeżyje.

Nie przeżyje. Albo przeżyje zdziesiątkowana. Kluczowa jest tu nie tyle temperatura sama w sobie, co tzw. temperatura mokrego termometru. Czyli połączenie temperatury i wilgotności, przy których parowanie nie obniża temperatury powierzchni z której paruje. Dla człowieka 37 stopni to fizjologiczna granica. Po jej przekroczeniu zaczyna się powoli sam gotować. I to przy założeniu, że jest ciemno i NIC nie robi. Tylko spokojnie leży i oddycha. Praktycznie ta granica jest kilka stopni niższa jeśli chcesz zrobić kilka kroków, wykonać podstawowe czynności.

Przy wzroście średnich temperatur o 10 stopni ta granica zostanie przekroczona na obszarach zamieszkanych przez miliardy, Więc będziemy mieli miliardowe migracje i przy okazji - wymieranie miliardów. Głównie ssaków, ale też gadów i ptaków, które dzięki ssakom żyją.

W dniu 15.12.2018 o 08:50, thikim napisał:

Zwierzęta będą miały trochę gorzej - ale nie wszystkie. Niektóre będą miały nawet lepiej.

Ogólnik fajny na forum jakiegoś Pudelka. Tutaj podaj proszę przynajmniej dwa przykłady zwierząt, które będą miały lepiej. Aż dwa, bo napisałeś "niektóre". Tylko proszę bez ogólników typu "gady i ptaki". To, że dla ptaków ten fizjologiczny punkt poza możliwością jakiejkolwiek adaptacji to z grubsza 41 stopni, nie oznacza samo w sobie, że będą miały lepiej. Oznacza tylko, że temperatura nie zabije je bezpośrednio. Czekam.

W dniu 15.12.2018 o 11:52, thikim napisał:

człowiek nie musi mieszkać wszędzie tylko w miejscach które mu odpowiadają

No tak. Wielkiego wyboru nie będzie. Bieguny i obszary podbiegunowe.

W dniu 15.12.2018 o 11:52, thikim napisał:

Kreda  - jest dużo cieplej niż w najśmielszych eko koszmarach - życie kwitnie

Znowu wyłażą braki w podstawowej edukacji. Zapytaj młodzież szkolną czy nawet dzieci, gdzie były ssaki w czasach dinozaurów. Usłyszysz, że w dzień siedziały w norach w ziemi a wychodziły na żer nocą. Prawdopodobna przyczyna w świetle twojego "dużo cieplej" - stres termiczny za dnia.

W dniu 15.12.2018 o 11:52, thikim napisał:

jak można być ekologiem - tak nienawidząc wszystkiego co żyje.

Wygląda na to, że możesz podać dłoń tym, którzy nienawidzą wszystkiego co  żyje jeżeli wzrost globalnych temperatur o 10 stopni jest dla ciebie OK.

W dniu 15.12.2018 o 14:01, thikim napisał:

Religia klimatyczna

Brawo! Przypinanie etykietek zwykle działa na niewyrobionych słuchaczy (czytaczy?). Na szczęście jesteśmy na Kopalni Wiedzy i ta słaba manipulacja nie przysporzy ci zwolenników.

Faktycznie w dzisiejszych czasach migawkowych informacji, manipulacyjnych nagłówków i powszechnego braku refleksji masy ludzi raczej "wierzą" w antropogeniczne i potencjalnie katastrofalne globalne ocieplenie. Z drugiej strony mamy nieco mniej popularną "religię anty-ociepleniową".

Patrząc na niektóre twoje argumenty wrzucane tutaj bez cienia refleksji mam nieodparte wrażenie, że jesteś takim żarliwym wyznawcą tej drugiej religii.

Proszę zatem o merytoryczną dyskusję, bez przypinania etykietek (bo naliczyłem ich tu kilka). Ja ze swojej strony odwdzięczę się tym samym.

 

A tutaj dla zainteresowanych artykuł w języku angielskim o tym, czy to naprawdę taka tragedia, gdyby świat stał się trochę gorętszy:

Is It So Bad If the World Gets A Little Hotter? Uh, Yeah

 

Edytowane przez Jarkus
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 minutes ago, Jarkus said:

Marny, a właściwie to żaden argument. W dyskusji o zjawisku globalnym powoływać się na przykład czegoś, co było "przynajmniej w wielu miejscach i jakimś tam okresie". 

To są po prostu prymitywne techniki manipulacji, bo nawet nie porządna erystyka, która też jest sztuką i w dobrym wykonaniu można ją docenić.

 

1 hour ago, 3grosze said:

Kto tak uważa? Papież Franciszek!!!

A w ogóle, to Ty jakiś dziwny jesteś w tej swojej obsesyjnej i niechrześcijańskiej :D niechęci do ekologów , skoro nasz J.P.II ogłosił patronem Twoich demonicznych:D ekologów ( i ekologii) Franciszka z Asyżu i to dawno temu, bo już w 1979r.

"Oni" mają swoje chrześcijaństwo i swoich proroków i papieży - Toruń, Flacha, Jasna Góra, Międlar itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
35 minut temu, Jarkus napisał:

Tutaj podaj proszę przynajmniej dwa przykłady zwierząt, które będą miały lepiej.

Jako dziwny ekolog, bo o dobrym sercu:D, pomogę usłużnie thikimowi:

35 minut temu, Jarkus napisał:

 o te kleszcze chodzi (gdyby  thikim  miał kłopot interpretacyjny, któremu zwierzęciu się polepszyło).

Edytowane przez 3grosze
  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Średniowieczni studenci uczynili z Oksfordu wyjątkowo niebezpieczne miejsce. Naukowcy pracujący przy projekcie Medieval Murder Maps, w ramach którego na mapy średniowiecznych brytyjskich map nanoszone są przypadki morderstw popełnionych w XIV wieku, dodali właśnie do swojej mapy – na której dotychczas był tylko Londyn – miasta York i Oksford. I okazało się, że odsetek morderstw w Oksfordzie w przeliczeniu na liczbę ludności, był nawet 5-krotnie wyższy niż w Londynie i Yorku. A wszystko za sprawą studentów.
      Projekt Medieval Murder Maps prowadzony jest przez naukowców z University of Cambridge, a historia ich własnej uczelni powiązana jest z morderstwem i... Oksfordem. Jak bowiem dowiadujemy się ze „Flores Historiarum” napisanej w 1220 roku przez mnicha Rogera z Wendover, w grudniu roku 1209 pewien student z Oksfordu zabił przypadkiem kobietę i uciekł. Burmistrz i mieszkańcy poszli do domu, który morderca wynajmował, zastali tam trzech jego współlokatorów i wtrącili ich do więzienia. Po kilku dniach za zgodą króla Jerzego, studenci zostali powieszeni, wbrew prawu, które mówiło, że powinni być sądzeni przez władze kościelne. Po tym wydarzeniu wielu wykładowców i studentów opuściło Oksford, a część z nich udała się do Cambridge, gdzie założyli nową uczelnię. Inne źródła różnią się co do szczegółów, jednak przekaz ten pokazuje, że średniowieczni studenci w Oksfordzie nie byli przykładnymi obywatelami, a przestępstwa nie były im obce.
      Potwierdza to Medieval Murder Maps. Jego twórcy, opierając się na średniowiecznych dokumentach ze śledztw nie tylko zauważyli, że odsetek morderstw w Oksfordzie był niezwykle wysoki, ale również, iż w 75% przypadków sprawcy zostali zidentyfikowani jako klerycy. Klerycy stanowili też 72% ofiar morderstw. W tym czasie słowo klerycy odnosiło się do studentów, którzy mieli do pewnego stopnia status osoby duchownej. Dlatego zresztą, we wspomnianej sprawie z 1209 roku, mieli być sądzeni przez władze kościelne, a nie świeckie.
      Średniowieczne miasta uniwersyteckie, takie jak Oksford, były niebezpieczną mieszanką. Wszyscy bez wyjątku studenci w Oksfordzie byli płci męskiej, byli przeważnie w wieku 14–21 lat, czyli w szczytowym okresie męskiego zamiłowania do przemocy i ryzyka. Ci młodzi mężczyźni zostali uwolnieni od dotychczasowej ścisłej kontroli ze strony rodziny, parafii czy cechu i wrzuceni w środowisku pełne broni, ze swobodnym dostępem do karczm i seksu. Na to nakładał się tradycyjny w takich miejscach konflikt pomiędzy studentami – których wyróżniał ich strój – a pozostałymi mieszkańcami miasta. Ponadto wielu studentów należało do bractw zwanych „narodami”, które skupiały osoby pochodzące z tej samej okolicy. A to było kolejnym źródłem konfliktów już w łonie samej społeczności studenckiej, mówi profesor Manuel Eisner, dyrektor Instytutu Kryminologii.
      Eisner i jego koledzy udostępnili witrynę, na której możemy zapoznać się z poszczególnymi sprawami kryminalnymi. Mapa Yorku przedstawia to miasto w jego złotym okresie, XIV wieku, gdy po ustąpieniu Czarnej Śmierci szybko się ono bogaciło dzięki rzemieślnikom. Większość udokumentowanych spraw dotyczy morderstw pomiędzy rzemieślnikami. Od walk na noże pomiędzy garbarzami, po morderstwa wśród wytwórców rękawic.
      Na podstawie dostępnych dokumentów w trzech wspomnianych miastach odtworzono dotychczas 354 morderstwa. Dowiadujemy się na przykład o przypadkach, gdy mordercy udało się schronić w kościele. Wówczas obowiązywało go 40-dniowy okres łaski, podczas którego mógł negocjować z władzami. Często negocjacje takie kończyły się przyznaniem się do winy, a morderca wybierał port w Anglii, przez który na zawsze musiał opuścić swój kraj.
      Gdy w późnym średniowieczu w Anglii popełniono morderstwo, zajmował się tym koroner, a baliw powoływał ławę przysięgłych, która prowadziła śledztwo. Ława składała się z mieszkańców cieszących się poważaniem. Ich zadaniem było przesłuchanie świadków, ustalenie sekwencji wydarzeń, ocena dowodów i wskazanie sprawcy. Wszystko dokumentował skryba przy urzędzie koronera, wyjaśnia Eisner. Uczony zauważa, że takie raporty to połączenie pracy śledczej z plotkami. Nie ma co prawda dowodów na to, by ławy przysięgłych celowo próbowało kogoś wrabiać, ale wiele śledztw opierało się na zasadzie najbardziej prawdopodobnego sprawcy wskazywanego na podstawie dostępnych informacji. Możemy więc przypuszczać, że w wielu przypadkach wskazywano prawdziwego przestępcę, w wielu zaś podejrzenie padało na niewinną osobę.
      Na początku XIV wieku Oksford miał około 7000 mieszkańców, w tym około 1500 studentów. Na podstawie badań Eisner i jego zespół stwierdzili, że odsetek morderstw w późnośredniowiecznym Oksfordzie wynosił 60–75 na 100 000. Poziom najpoważniejszych przestępstw był więc około 50-krotnie wyższy niż we współczesnych angielskich miastach.
      Podobnie jak i dzisiaj, dochodziło do walk na ulicach. Na przykład pewnej czwartkowej nocy 1298 roku kłótnia pomiędzy studentami w tawernie na Oxford High Street zakończyła się uliczną bitwą, której uczestnicy używali mieczy i toporów bojowych. Z kolei w 1299 roku pewien niewymieniony z nazwiska student wolał zamordować prostytutkę Margery de Hereford niż jej zapłacić. Inny student, David de Trempedhwy, został zamordowany w 1296 roku przez swoich kolegów po tym, gdy przyprowadził do szkoły prostytutkę Christianę z Worcester. Wiemy, że sprawcy uniknęli kary.
      Niejednokrotnie dochodziło do konfliktów pomiędzy studentami z różnych regionów. Wiosną 1303 roku Adam z Sarum grał w piłkę na ulicy, gdy podeszło doń trzech irlandzkich studentów, którzy pchnęli go nożem w twarz i gardło. A zaledwie miesiąc wcześniej dwóch walijskich studentów napadło na innych kleryków, którzy w związku z tym wszczęli alarm. W zdarzeniu zginął student z Durham, który próbował przerwać bójkę i sam został pobity na śmierć.
      Zanim wprowadzono nowożytne zasady utrzymywania porządku publicznego, na ofierze lub świadku przestępstwa spoczywał prawny obowiązek wszczęcia alarmu. Osoba taka musiała krzyczeć, by poinformować społeczność o zachodzącym przestępstwie. W większości przypadków alarm wszczynały kobiety, które były świadkami przemocy pomiędzy mężczyznami. Był to sposób na utrzymanie porządku publicznego, wyjaśnia doktor Stephanie Brown. Taki obyczaj prowadził jednak niejednokrotnie do sytuacji, w której to świadkowie stawali się ofiarami lub sprawcami przestępstw. Uważano bowiem, że jednym z obowiązków dorosłego mężczyzny jest zapewnienie porządku i spokoju społecznego. Zatem powinien on nie tylko wszcząć alarm na widok przestępstwa, ale również interweniować. W połączeniu z powszechnym dostępem do broni, chociażby noży wykorzystywanych w codziennych zajęciach, często drobne nieporozumienia prowadziły do morderstwa. W dokumentach z Londynu znajdziemy opisy przypadków, gdy sprzeczka o wyrzucenie w nieodpowiednim miejscu skóry węgorza czy oddawanie moczu skończyła się morderstwem.
      W wielu przypadkach narzędziem zbrodni był nóż znany jako thwytel. Słowo to wyewoluowało później we współczesne „whittle”. Thwytel był niewielkim nożem, wartości jednego pensa. Używany był podczas spożywania posiłków i codziennych prac. W domach były też siekiery, potrzebne do rąbania drewna, a wielu mężczyzn nosiło miecze, dodaje Brown. W Londynie za pomocą miecza popełniono 12% zabójstw.
      Przed przemocą nie byli chronieni nawet urzędnicy. Wiemy na przykład o sprawie niejakiego Richarda Overhe'a, strażnika „królewskiego pokoju”, których czterech studentów Oksfordu zamordowało w jego domu w 1324 roku.
      Okoliczności, w jakich dochodziło do przestępstw, są nam znajome. Na przykład popełniała je grupa młodych mężczyzn, którzy w wolnym czasie w weekend szukała seksu i alkoholu. Broń zawsze była pod ręką, a męski honor wymagał ochrony. Życie w średniowiecznych miastach było trudne, ale nie panowało tam bezprawie. Społeczność rozumiała swoje prawa i ich broniła. Każda z opisanych tutaj spraw pokazuje nam, w jaki sposób dochodziło do przemocy na ulicach angielskich miast sprzed siedmiu wieków, dodaje Eisner.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Średniowieczna Torre de Meira znajduje się w pobliżu estuarium Ria de Vigo na północno-zachodnich wybrzeżach Hiszpanii. W rejonie tym ludzie osiedlali się od dawna. Znaleziono tam ślady neolitycznych osad, sztuki naskalnej epoki brązu, rzymskich wytwórni soli oraz wraki okrętów zatopionych podczas bity pod Randą, o której wspomina Juliusz Verne w „20 000 mil podmorskiej żeglugi”. To wydobyte z wraków skarby pozwoliły kapitanowi Nemo na zbudowanie Nautilusa. Archeolodzy, prowadzący badania w Torre de Meira znaleźli niezwykły przedmiot, kamiennego penisa.
      Torre de Meira to fortyfikacja wybudowana w XIV wieku, która została całkowicie zniszczona w 1467 roku podczas Wielkiej Wojny Irmandiño (Gran Guerra Irmandiña). To rewolta do której doszło w Królestwie Galicji w latach 1467–1469. Wydarzenie wpisywało się w szereg podobnych buntów klas niższych przeciwko wyższym, które wstrząsały Europą od XIV wieku. W Gran Guerra Irmandiña udział wzięli wieśniacy, mieszczanie, niższa szlachta i część kleru.
      Celem prac archeologicznych w Torre de Meira było zbadanie roli dużej struktury znajdującej się na dziedzińcu. To właśnie tam znaleziono 15-centymetrowego kamiennego penisa. To niezwykłe odkrycie, gdyż o ile takie artefakty znamy z prehistorii czy starożytności, to rzadko występują w średniowiecznym kontekście. Trzeba tutaj pamiętać, że symbolika fallusa nie ogranicza się tylko do sfery seksualnej. Powiązana jest np. z ochroną przed złem czy niebezpieczeństwami.
      W tym przypadku artefakt znaleziono wewnątrz struktury obronnej zniszczonej w czasie buntu przeciwko możnym. Dlatego też naukowcy wstępnie interpretują znalezisko w kontekście męskości, przemocy i broni, a szczegółowa analiza materiału i śladów na nim pozostawionych wskazuje, że kamienny penis służył jako... osełka, być może do ostrzenia broni.
      Odkrycie na nowo każe zadać sobie pytania o tajemnice Torre de Meira i funkcje tej budowli. Wciąż nie wiadomo, czy była to wieża strażnicza czy niewielki stale zamieszkany zamek.
      Irmandiños przegrali z armiami możnych. Jednak już kilkanaście lat później Królowie Katoliccy scentralizowali swoją władzę nad Galicją, ograniczyli potęgę oraz przywileje wielkich rodów i zabronili im odbudowywać zamki zniszczone przez Irmandiños.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas wykopalisk w Bidwell West w pobliżu Milton Keynes w Wielkiej Brytanii specjaliści z Cotswold Archeology znaleźli średniowieczny budynek oraz inne struktury z tego okresu. Najciekawszym jednak odkryciem jest duży kościany fragment gry, który prawdopodobnie został wykonany na obrabiarce. Podobne zabytki, pochodzące z XI-XIII wieku, znajdowano już wcześniej. Były one wykorzystywane prawdopodobnie podczas różnych gier, zwykle dwuosobowych, podczas których używano kostki i planszy.
      Najnowsze znalezisko wykonano z krowiej żuchwy, a okrągły kształt nadano mu na obrabiarce. Przedmiot został ozdobiony koncentrycznymi kręgami oraz kropkami i kółkami. Naukowcy przypuszczają, że służył do gry w tabulę, chociaż nie można tego jednoznacznie stwierdzić. Niewiele też wiemy o zasadach starożytnych gier. Rzadko kiedy bowiem zachowały się one w całości, brak też jednoznacznych opisów ich zasad. Naukowcy próbują odtworzyć zasady na podstawie zachowanych fragmentów gier oraz ikonografii.
      Ludzkość od tysięcy lat gra w planszówki. W czasach rzymskich gra o nazwie duodecim scripta była jedną z pierwszych, które trafiły na Wyspy Brytyjskie. Wiemy, że wykorzystywano tutaj planszę składającą się z trzech rzędów po 12 pól. Niewykluczone, że to od niej pochodzi gra tabula, która była popularna również w średniowieczu. To gra podobna do tryktraka, używano w niej 24 pól ułożonych w dwóch rzędach. Prawdopodobnie znaleziony właśnie przedmiot służył do gry w tabulę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Obserwujący niebo średniowieczni mnisi wnieśli udział do współczesnej wulkanologii. Międzynarodowy zespół badawczy, pracujący pod kierunkiem uczonych z Uniwersytetu w Genewie, przeanalizował średniowieczne kroniki, rdzenie lodowe i pierścienie drzew, co pozwoliło na precyzyjne datowanie jednych z największych erupcji wulkanicznych w historii ludzkości. W ten sposób uzyskali nowe informacje dotyczące jednego z najbardziej aktywnych wulkanicznie okresów na Ziemi.
      Naukowcy ze Szwajcarii, Francji, USA, Kanady, Wielkiej Brytanii i Irlandii przez pięć lat analizowali setki kronik i annałów pochodzących z Europy i Bliskiego Wschodu. Wielkie erupcje wulkaniczne wyrzucają do atmosfery duże ilości związków siarki, które zaburzają budżet energetyczny Ziemi, powodując sezonowe i regionalne zmiany temperatury oraz opadów. Zmiany takie, w połączeniu z czynnikami społecznymi wiążą się z historycznymi deficytami w produkcji wolnej, niepokojami społecznymi i politycznymi, epidemiami i migracjami.
      Podstawowym narzędziem datowania wybuchów wulkanów są dowody geologiczne. Dzięki nim wiemy, że w XII-XIII wieku doszło do wzmożonego wulkanizmu zapoczątkowanego przez szereg erupcji z lat ok. 1108–1110, a w 1257 roku miał miejsce wybuch wulkanu Salamas, jedno z największych tego typu wydarzeń epoki holocenu. Jednak geologiczne datowanie erupcji nie jest łatwe i niesie ze sobą wiele wyzwań.
      Naukowcy z Genewy i ich koledzy postanowili skorzystać z faktu, że wielkie erupcje mogą prowadzić do widocznych zmian w atmosferze. Rozpoczęli więc poszukiwanie w kronikach opisów takich zmian.
      Obecność aerozoli w atmosferze ma bardzo duży wpływ na jasność Księżyca podczas zaćmienia. Im więcej aerozoli, tym ciemniejszy wydaje się wówczas Księżyc. Naukowcy przejrzeli imponującą liczbę źródeł, poszukując tych, których kontekst historyczny był znany, a w których opisano całkowite zaćmienia Księżyca wraz z informacjami o kolorze ziemskiego satelity.
      W Europie głównymi źródłami na temat takich wydarzeń są annały i kroniki tworzone w klasztorach i miastach. W źródłach arabskich informacje znajdziemy najczęściej w kronikach uniwersalnych, w Chinach i Korei ich odnotowywaniem zajmowali się oficjalni astronomowie, a w Japonii obserwacje zaćmień rejestrowano w licznych źródłach, jak dzienniki dworzan, kroniki czy zapiski świątynne.
      Z badań astronomicznych wiemy, że pomiędzy 1100 a 1300 rokiem – o ile pogoda pozwoliła – ludzie w Europie mogli obserwować 64 całkowite zaćmienia Księżyca, mieszkańcy Bliskiego Wschodu mogli widzieć ich 59, a mieszkańcy Azji Wschodniej – 64. Badacze znaleźli 180 europejskich źródeł z opisami 51 z tych zaćmień, 10 bliskowschodnich z opisami 7 zaćmień, oraz 199 wschodnioazjatyckich, w których opisano 61 zaćmień. Liczba doniesień na temat zaćmień jest bardzo różna. Na przykład na terenie Europy 12 zaćmień opisano tylko w jednym źródle, ale np. zaćmienie z 11 lutego 1161 roku zostało opisane w aż 16 zachowanych do dzisiaj źródłach.
      Chrześcijańskie źródła europejskie przynoszą informacje o kolorze i jasności Księżyca podczas 36 zaćmień. Danych takich brakuje w źródłach azjatyckich, z których tylko jedno opisuje kolor. Kronikarze chrześcijańscy interesowali się kolorem ziemskiego satelity prawdopodobnie pod wpływem Apokalipsy św. Jana, gdzie znajdziemy wzmiankę o księżycu w kolorze krwi (Ap 6:12). Biblia miała więc wpływ na obserwacje zjawisk naturalnych, co jednak nie znaczy, że ówczesna europejska nauka nie znała ich fizycznych przyczyn. Wręcz przeciwnie, ze średniowiecznych traktatów astronomicznych wiemy, że wiedza babilońskich czy greckich astronomów była w Europie dostępna. Jednocześnie zatem istniała interpretacja naturalna i nadprzyrodzona zaćmień.
      Po przeprowadzeniu analizy naukowcy stwierdzili, że wśród 64 całkowitych zaćmień opisanych przez europejskich kronikarzy, w przypadku 37 z nich mamy informacje o jasności i kolorze. Uczeni uszeregowali je na skali Danjona, wedle której wartość L=0 oznacza bardzo ciemne zaćmienie, gdy Księżyc jest niemal niewidoczny, a L=4 to bardzo jasne zaćmienie, z Księżycem w kolorze miedzianoczerwonym lub pomarańczowym. Tylko sześć wydarzeń zostało zakwalifikowanych jako L=0. Były to zaćmienia z nocy z 5/6 maja 1110, 12/13 stycznia 1172, 2/3 grudnia 1229, 18/19 maja 1258, 12/13 listopada 1258 oraz 22/23 listopada 1276. Wyjątkowe świadectwo znaleziono też w źródle japońskim. Mimo że azjatyckie źródła rzadko wspominają o kolorze, to jednak autor Meigetsuki, Fujiwara no Teika, odnotował wyjątkowo ciemny Księżyc podczas zaćmienia 2 grudnia 1229 roku. Wspomina, że Księżyc całkowicie zniknął na długi czas, nikt z żyjących nie pamiętał takiego wydarzenia, a astronomowie mówili o nim z obawą.
      Wszystkie wspomniane zaćmienia L=0 są zbieżne z 5 z 7 największych erupcji wulkanicznych, o których wiemy z rdzeni lodowych. Mowa tutaj o erupcjach UE1 (rok 1108 według danych geologicznych), UE2 (1171), UE4 (1230), Salamas (1257) oraz UE5 (1276). To bardzo silna wskazówka, że za taki a nie inny kolor i jasność ziemskiego satelity odpowiadało zanieczyszczenie atmosfery przez wulkany.
      Dzięki połączeniu danych z rdzeni lodowych, pierścieni drzew, obserwacji całkowitych zaćmień Księżyca oraz modelowania transportu aerozoli w atmosferze, naukowcy stwierdzili, że do wielkiej erupcji wulkanicznej dochodziło na 3 do 20 miesięcy przed obserwacjami całkowitego zaćmienia L=0. I tak na przykład można stwierdzić, że data erupcji UE2, która według datowania geologicznego nastąpiła prawdopodobnie w 1171 roku, została uściślona – dzięki średniowiecznym kronikom i badaniom pierścieni drzew – na maj/sierpień 1171. Podobnie uściślono inne daty. UE1 miała miejsce zimą na przełomie lat 1108/1109, UE4 nastąpiła wiosną/latem 1229, a erupcja Salamas to wiosna lub lato 1257 roku, co pozwala odrzucić proponowaną alternatywną datę 1256. W przypadku UE5 datę udało się ustalić jedynie na okres między wrześniem 1275 a lipcem 1276, a dalsze uściślenie było niemożliwe, gdyż w pierścieniach drzew brak oczywistego sygnału ochłodzenia.
      Wielkie erupcje wulkaniczne prowadziły do przejściowego ochłodzenia, które mogło trwać dłużej niż rok. Takie wydarzenia odbijały się niekorzystnie na zbiorach, powodując niedobory żywności czy klęski głodu. Jednak ludzie nie łączyli wulkanów ze słabymi zbiorami. W starych dokumentach rzadko wspomina się erupcje wulkaniczne. A były to wydarzenia o olbrzymim znaczeniu. Erupcja Salamas była równie potężna, co słynny wybuch wulkanu Tambora z 1815 roku. Rok 1816 okrzyknięto rokiem bez lata. Nic dziwnego, gdyż średnie globalne temperatury na półkuli północnej spadły wówczas o 0,53 stopnia Celsjusza i szacuje się, że spowodowało to śmierć około 90 000 ludzi. Salamas wybuchł 550 lat wcześniej, gdy ludzkość była znacznie bardziej wrażliwa na takie wydarzenia, a z obecnie dostępnych danych wynika, że anomalia temperaturowa po jego erupcji wyniosła nie -0,5, ale -2 stopnie Celsjusza.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Świat utracił zdecydowaną większość dokumentów z opowieściami heroicznymi i rycerskimi, wynika z najnowszych badań. Międzynarodowy zespół naukowy wykorzystał modele używane w ekologii do oszacowania poziomu strat oraz zachowania cennych artefaktów i opowieści z różnych krajów i kultur. Wyniki badań zostały opublikowana na łamach Science.
      Fikcja narracyjna była niezwykle ważnym składnikiem średniowiecznej kultury. Do dzisiaj na naszą wyobraźnię i kulturę wpływają opowieści o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu, obecne w literaturze, kinie czy grach komputerowych, a oparte na sagach seriale o wikingach biją rekordy popularności. Przed rozpowszechnieniem się ruchomej czcionki większość tych opowieści było zapisywanych w manuskryptach, które w niektórych regionach – jak Islandia czy Irlandia – były rozpowszechnione również w epoce nowożytnej.
      Średniowieczne manuskrypty są dla nas obecnie świadkami tamtych czasów i nośnikami tamtych opowieści. Teksty mogły przetrwać w formie nietkniętych kodeksów, ale wiele z nich istnieje wyłącznie we fragmentach.
      Wiele pergaminowych ksiąg zostało zniszczonych w procesie ich recyklingu. Materiał wykorzystywano, by zapisać na nim nowe teksty, dzielono na fragmenty, którymi wzmacniano okładki książek, pudełka czy... mitry biskupie.
      Powstaje pytanie, ile ze średniowiecznych ksiąg zachowało się do naszych czasów. Dotychczas próbowano na nie odpowiedzieć badając m.in. średniowieczne katalogi. Na podstawie tych badań stwierdzono, że – w przypadku Świętego Cesarstwa Rzymskiego – do czasów dzisiejszych dotrwało około 7% manuskryptów, ale w przypadku szczególnie ważnych i cennych kodeksów odsetek zachowanych dokumentów wynosi około 20%. Jednak takie szacunki obarczone są poważnym błędem. Zależą one bowiem od stanu zachowania samych katalogów. A zachowały się te, które były dobrze chronione, zatem znajdowały się w ważnych miejscach, jak klasztory czy dwory królewskie. Tutaj musimy brać jeszcze pod uwagę fakt, że w takich miejscach gromadzono dzieła, które były uważane za ważne czy cenne. Brak tam więc informacji o mało znaczących manuskryptach.
      Grupa naukowców z Danii, Belgii, Holandii, Islandii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Irlandii i Tajwanu – w tym nasza rodaczka, doktor Katarzyna Anna Kapitan z Uniwersytetu w Oksfordzie – postanowiła na gruncie teorii informacji potraktować średniowieczne manuskrypty jak różne gatunki i zastosować do nich metody badawcze opracowane na potrzeby ocen populacji na podstawie obserwowanych przedstawicieli gatunku. Jeśli potraktujemy dostępne informacje o średniowiecznych manuskryptach jako dane o ich występowaniu, będziemy mogli zastosować do nich modele używane do oceny gatunków, które wyginęły, szacując w ten sposób liczbę utraconych manuskryptów, czytamy na łamach Science.
      Uczeni zebrali więc informacje o zachowanych opowieściach heroicznych i rycerskich z sześciu europejskich obszarów, trzech wyspiarskich (irlandzkiego, islandzkiego i angielskiego) oraz trzech kontynentalnych (holenderskiego, francuskiego i niemieckiego).
      Analiza wykazała, że średnio zachowało się 68,3% utworów i 9% dokumentów, w których je spisano. Strata aż 90% manuskryptów oznacza olbrzymią stratę dziedzictwa kulturowego i różnorodności opowieści rycerskich i heroicznych. Naukowcy ocenili, że w średniowieczu musiało istnieć około 1170 oryginalnych opowieści, z czego do naszych czasów przetrwało 799. A zidentyfikowanych 3648 dokumentów to niewielka próbka z istniejących wówczas około 40 614.
      Widoczne są też wyraźne różnice regionalne. O ile z opowieści angielskich przetrwało zaledwie 38,6%, to tradycja niemiecka zachowała 79% swoich opowieści. Holendrom i Francuzom udało się zachować znacznie mniej niż Niemcom. Rekordzistami są tutaj Islandczycy i Irlandczycy. Ci pierwsi zachowali 77,3% opowieści i 16,9% dokumentów, a w tradycji kultury irlandzkiej zachowało się 81% opowieści i 19,2% dokumentów. Tutaj dobrze widać przepaść dzielącą blisko położone geograficznie Irlandię i Anglię. Z angielskich dokumentów zachowało się bowiem zaledwie 4,9%.
      Co interesujące, wyniki analiz dla dokumentów i opowieści wykazują analogię z wynikami analiz dla gatunków roślin i zwierząt. Wyspy są bowiem znane z tego, że mimo posiadania niewielkiej jak na ich powierzchnię liczby gatunków, występuje tam większe bogactwo gatunków endemicznych niż na kontynentach. I więcej takich gatunków zostaje zachowanych. To spostrzeżenie może zaś skłaniać do stwierdzenia, że skoro wyspy lepiej zachowują swoje ekosystemy biologiczne, może być to też prawdą dla ekosystemów kulturowych.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...