Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

SpaceX dostało zezwolenie na wystrzelenie tysięcy satelitów

Rekomendowane odpowiedzi

SpaceX otrzymała zgodę amerykańskich władz na umieszczenie na orbicie niemal 12 000 satelitów zapewniających bezprzewodowy dostęp do internetu. Obecnie na orbicie naszej planety krąży mniej niż 2000 działających satelitów. Od czasu wystrzelenia przez ZSRR pierwszego satelity, Sputnika, w 1957 roku ludzkość umieściła na orbicie nieco ponad 8000 takich obiektów.

Federalna Komisja Komunikacji, która wydała zezwolenie firmie Muska przypomina, że ma ona 6 lat na umieszczenie połowy z zapowiadanych satelitów i 9 lat na umieszczenie wszystkich. SpaceX chce umieścić satelity na wysokości od 335 do 346 kilometrów nad powierzchnią planety. Nicka orbita

Zezwolenia na umieszczenie swoich satelitów otrzymały też inne przedsiębiorstwa. Jednak nie mają one tak ambitnych planów jak SpaceX. Kepler chce wysłać 140 satelitów, Telesat planuje 117, a LeoSat mówi o 78 urządzeniach.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

12 000 satelitów

A ile to lotów rakiet? Gdzie ujadanie zielonych? Gdzie ekologia? Chcą aut elektrycznych, ale jakoś rakiety są OK ! :( 99% internetu leci światłowodami, czy warto zmieniać układ na 98%? Animowana mapa światowych podmorskich kabli internetowych https://www.youtube.com/watch?v=9rlUPWpLWOw

 

  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pośrodku oceanu czy pustyni światłowodami "nie leci" i raczej lecieć nie będzie. Ba, nawet w mojej wsi światłowodem "nie leci".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, BOXIN napisał:

99% internetu leci światłowodami,

 

11 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

satelitów zapewniających bezprzewodowy dostęp

Niestety 0% tych kabli zapewnia bezprzewodowy dostęp do internetu.

7 godzin temu, BOXIN napisał:

czy warto

 

Może nie chodzi tylko o to, żebyś mógł zagrać w LOLa czy obejrzeć film w serwisie VoD? Pierwsze co mi się nasuwa na myśl, to choćby możliwość wykorzystania netu tu: https://kopalniawiedzy.pl/satelita-serwisowanie-przemysl-kosmiczny,29131

Zachęcam do samodzielnego wymyślenia powodów, dla których warto. Chyba każda osoba kiedy zaprzęgnie do pracy odrobinę kreatywności jest w stanie wymyśleć co najmniej kilka (jeśli nie kilkanaście) takich powodów.

7 godzin temu, BOXIN napisał:

Gdzie ekologia? Chcą aut elektrycznych, ale jakoś rakiety są OK !

Tu się z tobą zgodzę. Choćby takie niedawne wyniesienie Tesli na orbitę za pomocą rakiety - słabe. Gdyby tak wynieśli na orbitę rakietę za pomocą Tesli - to by było coś!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Origin te zaczyna niedługo wysłać  satelity w ilościach tysięcznych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Falcon 9 może na LEO wynieść 22,8 ton, a satelity konstelacji starlink mają ważyć od 100 do 500 kg. Czyli możliwe że będą to loty z ponad setką satelitą na pokładzie. Bardziej prawdopodobne jest jednak wg mnie użycie Falcon Heavy. Rakieta ta jest obecnie potrafi dostarczyć najwięcej ładunku na niską orbitę ( w "wyższych" lotach jest słabsza ze względu na drugi stopień identyczny jak w F9). Jeśli przyjąć, że kubaturowo wszystko się zmieści a jedna satelita ważyć będzie 200kg to FH może dostarczyć nawet 300 sztuk na raz, co daje "tylko" 40 lotów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, dexx napisał:

"tylko" 40 lotów

No poczekajmy na faktyczną liczbę, swoją drogą będzie fajny widok jak to będzie z czasem spadać, taki fajny rój :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 19.11.2018 o 22:34, BOXIN napisał:

A ile to lotów rakiet? Gdzie ujadanie zielonych? Gdzie ekologia? Chcą aut elektrycznych, ale jakoś rakiety są OK ! :( 99% internetu leci światłowodami, czy warto zmieniać układ na 98%? Animowana mapa światowych podmorskich kabli internetowych https://www.youtube.com/watch?v=9rlUPWpLWOw

 

Niestety 75% świata nie ma dostępu ani do internetu ani do światłowodów, a jeśli jest już u nich internet to bardzo wolny i zawodny. Światłowody mają końcówki w krajach wysokorozwiniętych a ich utrzymanie wymaga gigantycznych kwot, na które nie stać krajów 3-go świata. Satelity są o wiele tańszym rozwiązaniem i bardziej ekologicznym. Wyobraź sobie przekopanie całej kotliny kongo aby położyć światłowody do wszystkich wiosek. Po pierwsze zniszczenie środowiska byłoby nieporównywalnie większe a po drugie ludzi tam mieszkających na to nie stać. Ponadto kładzenie światłowodów w całej Afryce, na Syberii, czy w Amazonii to koszt miliony razy większy niż koszt satelitów a co za tym idzie byłoby to mniej ekologiczne w ostatecznym rozrachunku. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, cukrzyk napisał:

Niestety 75% świata nie ma dostępu ani do internetu ani do światłowodów

Nie sądzę, aby problem braku dostępu do internetu był w tej chwili kluczowy https://antyweb.pl/az-4-mld-ludzi-na-swiecie-bez-internetu-a-ile-bez-pradu-i-wody/ Ponad 20 proc. świata nie ma dostępu do energii elektrycznej https://forsal.pl/artykuly/382704,ponad-20-proc-swiata-nie-ma-dostepu-do-energii-elektrycznej.html Może zrzucimy im prąd satelitami? Będzie taniej i ekologiczniej w ostatecznym rozrachunku. Przypominam także, że do zarządzania dostawami prądu potrzebny jest internet kablowy. Właściwie przy sterowaniu dowolnym medium, nawet gazociągiem potrzebujemy internetu. Internet z satelity nigdy nie będzie dobry ze względu na opóźnienia w przesyle, zawodność z uwagi na zjawiska atmosferyczne oraz małą przepustowość w porównaniu do światłowodów. Pomijam już totalną inwigilację i nadzór jaki niesie internet. To medium ma dwa końce :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, BOXIN napisał:

Przypominam także, że do zarządzania dostawami prądu potrzebny jest internet kablowy.

Możesz rozwinąć? Dlaczego "internet" i dlaczego "internet kablowy"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, BOXIN napisał:
7 godzin temu, cukrzyk napisał:

Niestety 75% świata nie ma dostępu ani do internetu ani do światłowodów

Nie sądzę, aby problem braku dostępu do internetu był w tej chwili kluczowy

Jak to się ma do tematu? Cukrzyk odpowiedział na twoją wątpliwość "czy warto zmieniać układ?".

A jak "kluczowy", to gdzie i dla kogo? I kto ma o tym decydować?

1 godzinę temu, BOXIN napisał:

20 proc. świata nie ma dostępu do energii elektrycznej

I co z tego? Jak to się ma do tematu? Czy postulujesz, żeby firmy i ludzie zajmujący się telekomunikacją i wynoszeniem ładunku w kosmos rzucili to zajęcie i zajęli się lepiej dostarczaniem prądu tam, gdzie go nie ma? I dlaczego akurat tym - czy to kluczowe?

1 godzinę temu, BOXIN napisał:

zrzucimy im prąd

Jacy "my"? Dlaczego miałbym cokolwiek im (tym bezprądowcom) coś "zrzucać".

1 godzinę temu, BOXIN napisał:

do zarządzania dostawami prądu potrzebny jest internet kablowy

Nie na temat. W artykule nie ma mowy o tym, że ten satelitarny internet ma służyć zarządzaniu dostawami prądu.

Co do samego zarządzania dostawami natomiast - to po co? Na początek może lepiej lokalne instalacje wiatrowe/słoneczne/wodne + proste mechaniczne systemy magazynowania energii?

1 godzinę temu, BOXIN napisał:

Internet z satelity nigdy nie będzie dobry

Nigdy? Dla kogo? Gdzie? W jakich zastosowaniach?

1 godzinę temu, BOXIN napisał:

oraz małą przepustowość w porównaniu do światłowodów

Internet bezprzewodowy jest o niebo szybszy i ma większą przepustowość od światłowodowego tam, gdzie światłowodu brak.

1 godzinę temu, BOXIN napisał:

Pomijam już totalną inwigilację i nadzór jaki niesie internet. To medium ma dwa końce

Tu się z tobą zgadzam (choć mam wątpliwości co do słowa "totalna"). Internet może być narzędziem inwigilacji i nadzoru. Jest też narzędziem służącym wolności słowa, nieskrępowanej wymiany myśli i odtajniania machinacji możnych tego świata.

Nasuwa mi się jednak pewna niekonsekwencja twojej wypowiedzi. Z jednej strony jak rozumiem obawiasz się totalnej inwigilacji i nadzoru. Z drugiej - wolałbyś, żeby ludzie zajmujący się internetem i lotami w kosmos zajęli się lepiej dostarczaniem elektryczności tam, gdzie jej nie ma. Albo innymi "kluczowymi" zadaniami. Czyli chętnie widziałbyś jakiś globalny rząd, totalny nadzór który przymuszałby ludzi, żeby robili nie to co sami chcieliby, tylko to, co ten rząd uzna za kluczowe. Przerabialiśmy już w historii takie systemy.

Można to zrozumieć tak:  totalny nadzór jest zły chyba, że to ty i ludzie myślący podobnie mielibyście władzę.

  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Jarkus napisał:

I co z tego? Jak to się ma do tematu?

A jak ci ludzie bez prądu mają korzystać z satelitarnego neta?

5 godzin temu, Jarkus napisał:

nieskrępowanej wymiany myśli

Internet i nieskrępowana myśl, dobry kawał :( nawet tu krępuje go Wilk, jak wejdzie ACTA 2 to będziesz miał takie nieskrępowanie, że cho cho. Jak wejdzie w 100% internet IPv6 skończy się Twoja prywatność na wieczne czasy.

5 godzin temu, Jarkus napisał:

myślący podobnie mielibyście władzę

To akurat jest już w trakcie, patrz Chiny. Ocena obywatela. U nas lada dzień...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      AKTUALIZACJA: Inżynierowe SpaceX nie poradzili sobie z problemami z ciśnieniem w rakiecie Super Heavy. Test został odwołany.
      Dzisiaj o godzinie 15:00 czasu polskiego ma odbyć się testowy lot najpotężniejszej rakiety w dziejach, systemu Starship firmy SpaceX. Pojazd załogowy został zintegrowany z rakietą Super Heavy i czeka na stanowisku startowym. Start może odbyć się pomiędzy godziną 15:00 a 16:30, chociaż Elon Musk nie wyklucza, że zostanie odwołany. SpaceX bardzo ostrożnie podchodzi to pierwszego testu tak potężnej rakiety. Mimo, że system jeszcze nie został sprawdzony, NASA już podpisała ze SpaceX wielomiliardową umowę przewidującą, że w przyszłości Starship będzie woził astronautów na Księżyc w ramach programu Artemis.
      Plan pierwszego testu zakłada, że Starship wzniesie się na wysokość około 240 kilometrów nad powierzchnię Ziemi. Znajdzie się więc w przestrzeni kosmicznej, której granicę umownie wyznacza linia Karmana na wysokości 100 km nad Ziemią.
      Starship składa się z pojazdu załogowego o tej samej nazwie oraz rakiety nośnej Super Heavy, która korzysta z 33 silników. Całość ma wysokość 120 metrów. Już pierwsza wersja tego zestawu wielokrotnego użytku ma wynosić na niską orbitę okołoziemską (LEO) ładunek o masie od 100 do 150 ton. Po rozbudowie Starship będzie wynosił na LEO nawet 250-tonowe ładunki.
      Siła ciągu całości wynosi imponujące 75 900 kN. Starship jest nie tylko potężniejszy od najnowszego systemu NASA – SLS – o maksymalnym ciągu 41 000 kN, który będzie zdolny wynieść na LEO masę 130 ton. To również najpotężniejszy system rakietowy w historii. Obecnie miano najpotężniejszej rakiety w dziejach należy do Saturna V. Zawiozła ona ludzi na Księżyc i była w stanie wynieść na LEO ładunek o masie 140 ton.
      SpaceX przez rok czekała na zgodę Federal Aviation Administration na przeprowadzenie dzisiejszego testu. Firma musiała spełnić wysokie wymagania dotyczące m.in. bezpieczeństwa osób i infrastruktury naziemnej. W teście będą brali udział urzędnicy FAA, którzy sprawdzą, czy SpaceX spełniła wszystkie wymagania.
      NASA i SpaceX zawarły umowę, która przewiduje, że w roku 2025 Starship może wziąć udział w misji Artemis III. Plan przewiduje, że astronauci zostaną wystrzeleni w kapsule Orion za pomocą systemu SLS i – być może – przesiądą się do Starshipa, który będzie oczekiwał na orbicie Księżyca. To właśnie Starship ma lądować na Srebrnym Globie. Przedstawiciele SpaceX mówią, że zanim ich pojazd będzie gotowy do zabrania na pokład ludzi, będą chcieli przeprowadzić 100 testów orbitalnych. W tej chwili nie wiadomo, czy uda się to założenie spełnić.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy czekają na uruchomienie Vera C. Rubin Observatory, obserwatorium astronomicznego, którego budowa dobiega końca w Chile. Na jego potrzeby powstał najpotężniejszy aparat fotograficzny na świecie. Obserwatorium ma co trzy tygodnie wykonywać fotografie całego nieboskłonu. Jego główny program badawczy – Legacy Survey of Space and Time – zakłada utworzenie mapy Drogi Mlecznej, dokonanie spisu obiektów w Układzie Słonecznym czy zbadanie niewyjaśnionych sygnałów dobiegających z głębi wszechświata. Jednak obserwatorium może nigdy nie spełnić pokładanych w nim nadziei.

      Niedawno opublikowane raporty przygotowane przez zespół obserwatorium, a także amerykańskie Government Accountability Office – odpowiednik polskiej NIK – rysują przyszłość astronomii w ciemnych barwach. Konstelacje sztucznych satelitów, których panele słoneczne i anteny odbijają światło, mogą praktycznie uniemożliwić naziemne badania astronomiczne w świetle widzialnym. Niemożliwe mogą stać się badania kolizji czarnych dziur czy obserwacje asteroid bliskich Ziemi. Specjaliści ostrzegają, że mamy ostatnią możliwość, by temu zapobiec.
      Obecnie na orbicie okołoziemskiej znajduje się ponad 5400 satelitów. Większość z nich, umieszczona na niskich orbitach, okrąża Ziemię w ciągu około 1,5 godziny. Od czasu, gdy w 2019 roku firma SpaceX wystrzeliła swoją pierwszą grupę pojazdów i rozpoczęła budowę konstelacji Starlink, liczba sztucznych satelitów szybko rośnie, a będzie rosła jeszcze szybciej, gdyż dołączają kolejne przedsiębiorstwa. Z danych amerykańskiej Federalnej Komisji Komunikacji oraz Międzynarodowej Unii Telekomunikacji wynika, że tylko do tych dwóch organizacji wpłynęły wnioski o zezwolenie na wystrzelenie w najbliższych latach 431 713 satelitów, które będą tworzyły 16 konstelacji.
      Jeśli nad naszymi głowami będzie krążyło 400 000 satelitów, to będą one widoczne na każdym zdjęciu wykonanym w ramach badań astronomicznych. I nawet jeśli udałoby się automatycznie usunąć je z fotografii, to przy okazji utracona zostanie olbrzymia liczba informacji. Wyeliminowanie takich satelitów z obrazów będzie jednak bardzo trudne, między innymi dlatego, że będą się one poruszały w różny sposób i w różny sposób wyglądały w zależności od stosowanych filtrów kolorów. Eksperci, którzy pracują nad systemem wysyłającym automatyczne alerty do społeczności astronomów, gdyby Vera C. Rubin Observatory odkryło coś nowego – np. supernową – na nieboskłonie, obliczają, że konstelacje satelitów mogą doprowadzić do pojawienia się... 10 milionów fałszywych alertów na dobę. To pokazuje, jak ważne jest usuwania satelitów ze zdjęć. Nie wiadomo jednak, czy uda się uniknąć wszystkich takich fałszywych alertów, jak wiele informacji zostanie przy okazji utraconych i ile interesujących obiektów pozostanie przez to niezauważonych.
      Konstelacje sztucznych satelitów mogą też znacznie utrudnić obserwację asteroid bliskich Ziemi. Dotychczas było wiadomo, że najlepszym momentem do ich wyszukiwania jest zmierzch. Jednak o zmierzchu panele słoneczne satelitów będą dobrze oświetlone, zaburzając możliwość obserwacji.
      Problem narasta. We wrześniu ubiegłego roku firma AST SpaceMobile wystrzeliła swojego prototypowego satelitę o nazwie BlueWalker3. Gdy dwa miesiące później rozwinął on anteny o powierzchni ponad 64 metrów kwadratowych, stał się jednym z najjaśniejszych obiektów na niebie. Jaśniejszym niż 99% gwiazd widocznych gołym okiem. A to dopiero początek. AST SpaceMobile chce w najbliższych latach wystrzelić 168 jeszcze większych satelitów.
      Obok pytania o wpływ konstelacji satelitów na badania naukowe rodzi się też pytanie o kwestie kulturowe czy filozoficzne. Czy kilka wielkich koncernów ma prawo kontrolować to, co ludzie widzą na nocnym niebie. Czy niebo, które przez wieki wpływało na literaturę, malarstwo, filozofię może zostać de facto sprywatyzowane przez kilka przedsiębiorstw liczących na kolosalne zyski. Istnieje bowiem poważne niebezpieczeństwo, że już za kilka lat, chcąc spojrzeć w rozgwieżdżone niebo, zobaczymy na nim więcej odbijających światło słoneczne sztucznych satelitów niż gwiazd. I nie będzie miało znaczenia, w którym miejscu Ziemi będziemy mieszkali.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jednym z powodów, dla których NASA od wielu lat wspiera rozwój prywatnego przemysłu kosmicznego jest chęć skupienia się na eksploracji dalszych części przestrzeni kosmicznej i pozostawienie w prywatnych rękach wszelkich działań na niskiej orbicie okołoziemskiej. Jednym z takich działań może być zastąpienie przez sieć Starlink starzejącej się konstelacji TDRS (Tracking and Date Relay Satellite), która zapewnia łączność z Międzynarodową Stacją Kosmiczną.
      NASA już ogłosiła, że w przyszłej dekadzie chce wysłać na emeryturę sześć satelitów tworzących TDRS. A teraz poinformowała o zaproszeniu do współpracy sześciu prywatnych firm, w tym amerykańskich SpaceX i Viasat, brytyjskiej Inmarsat oraz szwajcarskiej SES, które mają zaprezentować swoje pomysły na spełnienie przyszłych wymagań NASA dotyczących komunikacji w przestrzeni kosmicznej.
      Pierwsza konstelacja satelitów TDRS pojawiła się na orbicie w latach 80. ubiegłego wieku. Została ona pomyślana jako wsparcie dla misji wahadłowców kosmicznych. Obecna, trzecia generacja satelitów, została wystrzelona w 2017 roku. Zadaniem TDRS jest zapewnienie nieprzerwanej łączności pomiędzy pojazdem znajdującym się na orbicie planety, a naziemnymi centrami kontroli NASA. Obecne TDRS wspiera misję Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, Teleskopu Hubble'a i inne misje naukowe.
      Do zapewnienia ciągłej łączności konieczna jest obecność co najmniej trzech satelitów na orbicie geostacjonarnej. Znajduje się ona na wysokości 36 000 kilometrów nad Ziemią, a okres orbitalny satelitów odpowiada okresowi obrotowemu Ziemi, dzięki czemu satelity są zawieszone nad tym samym punktem planety.
      Obecnie TDRS składa się z sześciu działających satelitów, ale trzy z nich to satelity drugiej generacji, liczą sobie ponad 20 lat i zbliża się koniec ich pracy. W latach 80., gdy rozwijaliśmy TDRS, komercyjne firmy nie były w stanie zapewnić takiej usługi. Jednak od tamtego czasu prywatny przemysł zainwestował w dziedzinę łączności satelitarnej znacznie więcej, niż NASA. Istnieje bardzo rozbudowana infrastruktura, zarówno na orbicie jak i na Ziemi, która może dostarczyć potrzebnych nam usług, mówi Eli Naffah, menedżer w wydziale Commercial Services Project, który odpowiada za współpracę NASA z partnerami komercyjnymi.
      Sześć zaproszonych do współpracy firm ma trzy lata na stworzenie systemów, za pomocą których zaprezentują NASA swoje możliwości w zakresie zapewnienia łączności z pojazdem na orbicie okołoziemskiej. Naffah mówi, że może to być wyzwaniem. Dotychczas bowiem komercyjne przedsiębiorstwa zajmujące się komunikacją za pomocą satelitów zapewniały łączność dla stacjonarnych anten naziemnych lub obiektów poruszających się ze stosunkowo niewielką prędkością, jak statki czy samoloty pasażerskie. Tymczasem NASA potrzebuje łączności z obiektami znajdującymi się w przestrzeni kosmicznej, która poruszają się ze znacznymi prędkościami. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna okrąża Ziemię z prędkością 28 000 km/h.
      W ciągu najbliższych pięciu lat NASA ma zamiar zainwestować w projekt 278 milionów USD, a komercyjni partnerzy zainwestują w sumie 1,5 miliarda dolarów.
      Mamy nadzieję, że zaoszczędzimy nieco pieniędzy dzięki zakupie komercyjnych usług łączności, zrezygnowania z konieczności rozwoju i utrzymywania własnych satelitów komunikacyjnych i większym skupieniu się na badaniach naukowych i eksploracji kosmosu, dodaje Naffah.
      Rezygnacja z samodzielnego zapewniania łączności z obiektami na orbicie okołoziemskiej to kolejny krok w wycofywaniu się NASA z niskiej orbity okołoziemskiej. Już w tej chwili Agencja kupuje usługi transportowania astronautów i towarów od SpaceX i Northropa Grummana, a jeszcze w bieżącym roku do tej dwójki ma dołączyć Boeing. NASA oświadczyła też, że w roku 2030 wyłączy Międzynarodową Stację Kosmiczną i ma nadzieję, że od tej pory wszelkie prace na niskiej orbicie okołoziemskiej będą spoczywały na barkach prywatnych firm.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Fragment rakiety SpaceX uderzy w marcu w Księżyc, przewidują eksperci. Rakieta została wystrzelona w 2015 roku i wyniosła na orbitę satelitę NASA Deep Space Climate Observatory (DSCOVR). Po wypełnieniu misji jej drugi stopień znajdował się na chaotycznej orbicie. Astronom Bill Gray obliczył, że obecnie znajduje się on na kursie kolizyjnym ze Srebrnym Globem. Już w styczniu ten kosmiczny śmieć przeleciał blisko Księżyca, co zmieniło jego orbitę, mówi Gray.
      Uczony pracuje nad Project Pluto, oprogramowaniem, które pozwala na obliczanie trajektorii asteroidów i innych obiektów. Program ten jest używany w wielu finansowanych przez NASA projektach.
      Niedługo po tym, gdy okazało się, że fragment rakiety przeleciał w pobliżu Księżyca, Gray obliczył, że 4 marca rozbije się on po jego niewidocznej stronie, pędząc z prędkością 9000 km/h. Obliczenia Graya zostały potwierdzone obserwacjami astronomów-amatorów. Śledzę kosmiczne odpadki od około 15 lat. Tutaj będziemy mieli do czynienia z pierwszym przypadkiem, w którym stworzony przez człowieka obiekt uderzy w Księżyc w sposób niezaplanowany, mówi Gray.
      Astronom Jonathan McDowell nie wyklucza jednak, że do takich zdarzeń już dochodziło. W latach 60., 70. i 80. ludzkość pozostawiła na odległych orbitach okołoziemskich co najmniej 50 obiektów, których nie śledziliśmy. Teraz obserwujemy niektóre z nich. Ale wielu nie możemy znaleźć, nie ma ich tam, gdzie je zostawiliśmy, dodaje.
      Nie będziemy mogli obserwować w czasie rzeczywistym upadku fragmentu rakiety SpaceX na Księżyc. Jednak ważący cztery tony odpadek wybije w powierzchni Srebrnego Globu krater, który będzie można zauważyć za pomocą należącego do NASA Lunar Reconnaissance Orbitera lub indyjskeigo Chandrayaana-2. Jego zbadanie powie nam więcej o geologii Księżyca.
      Dotychczas ludzie celowo rozbijali obiekty na Srebrnym Globie. Robiono tak w ramach misji Apollo, by testować sejsmometry. W 2009 roku NASA celowo skierowała jeden ze stopni rakiety nośnej na biegun południowy Księżyca, szukając tam wody.
      Zdecydowana większość rakiet nie dociera jednak tak daleko. SpaceX odzyskuje pierwszy stopień rakiety nośnej, a drugi kieruje w stronę Ziemi, by rozpadł się i spłonął w atmosferze. Jednak specjaliści spodziewają się, że w przyszłości coraz więcej śmieci będzie opadało na powierzchnię Księżyca. USA i Chiny przygotowują się bowiem do coraz bardziej intensywnych prac na orbicie Srebrnego Globu i na jego powierzchni. Stany Zjednoczone już teraz planują budowę stacji na orbicie Księżyca.
      Specjaliści coraz częściej apelują o sprzątanie kosmicznych śmieci. Zwracają też uwagę, że odpadów pozostawionych na dalszych orbitach nikt nawet nie śledzi. W tej chwili nikt się tym nie zajmuje. Myślę, że najwyższy czas, by uregulować tę kwestię, mówi McDowell.
      Kosmiczne śmieci już stanowią poważny problem na niskich orbitach. Tylko należący do amerykańskiego Departamentu Obrony Space Surveillance Network śledzi obecnie ponad 27 000 odpadków krążących ponad naszymi głowami. A to tylko duże odpadki. Szacuje się, że na w pobliżu Ziemi krąży też około 500 tysięcy odpadków wielkości około centymetra oraz 100 milionów fragmentów wielkości pomiędzy milimetrem a centymetrem.
      Większość z tych pozostałości jest zbyt małych, by je śledzić. Są jednak na tyle duże i poruszają się z tak olbrzymią prędkością – na niskiej orbicie okołoziemskiej wynosi ona ponad 25 000 km/h – że stanowią coraz poważniejsze zagrożenie dla misji kosmicznych. We wrześniu 2020 roku na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ogłoszono alarm i została ona przesunięta, by uniknąć zderzenia z takim odpadkiem. To nie był zresztą pierwszy raz, gdy na ISS przeprowadzano taką operację.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od dziesięcioleci astronomowie sądzą, że sąsiadujące z Drogą Mleczną galaktyki karłowate są jej satelitami, czyli zostały przechwycone przez naszą galaktykę i towarzyszą jej od miliardów lat. Teraz, dzięki danym z misji Gaia, zmierzono ruch tych galaktyk z niespotykaną wcześniej dokładnością, a uzyskane wyniki zaskoczyły ekspertów.
      François Hammer z Observatoire de Paris oraz grupa uczonych z innych krajów europejskich i Chin wyliczyli trasy 40 galaktyk karłowatych w pobliżu Drogi Mlecznej. Okazało się, że poruszają się one znacznie szybciej niż wielkie gwiazdy oraz gromady gwiazd krążące wokół naszej galaktyki. Prędkość tych galaktyk jest tak duża, że nie mogą znajdować się na orbitach wokół Drogi Mlecznej, gdyż gdyby tak było, interakcja z naszą galaktyką zmniejszyłaby ich energię orbitalną oraz moment pędu.
      W przeszłości Droga Mleczna wchłonęła wiele galaktyk karłowatych. Przed rokiem astronomowie odtworzyli jej drzewo genealogiczne, odkrywając nieznaną wcześniej – prawdopodobnie najważniejszą w jej dziejach – kolizję z Krakenem. Natomiast 8–10 miliardów lat temu taki los spotkał galaktykę Gaia-Enceladus. Do dzisiaj jesteśmy w stanie określić, które z gwiazd wchodziły w jej skład, gdyż mają one odmienne orbity i energie. Z kolei 4–5 miliardów lat temu Droga Mleczna przechwyciła galaktykę karłowatą Sagittarius i właśnie rozrywa ją na strzępy. Energia gwiazd tej galaktyki jest większa niż gwiazd Gaia-Enceladus, co wskazuje, że krócej znajdują się one pod wpływem Drogi Mlecznej. Tymczasem energia większości galaktyk karłowatych w pobliżu Drogi Mlecznej jest wciąż duża, a to oznacza, że znalazły się w naszym sąsiedztwie zaledwie w ciągu ostatnich kilku miliardów lat.
      Warto tutaj przypomnieć o przypadku Wielkiego Obłoku Magellana. To duża galaktyka karłowata, która jest tak blisko Drogi Mlecznej, że widać ją w postaci smugi na nocnym niebie półkuli południowej. Jeszcze przed dwiema dekadami sądzono, że Wielki Obłok jest galaktyką satelitarną. Jednak gdy zmierzono jej prędkość okazało się, że przemieszcza się zbyt szybko, by być grawitacyjnie związaną z naszą galaktyką. Okazało się, że obie galaktyki spotkały się po raz pierwszy. Teraz dowiadujemy się, że tak jest w przypadku większości galaktyk karłowatych.
      Rodzi się więc pytanie, czy wspomniane galaktyki karłowate nas miną czy też zostaną przechwycone i wejdą na orbitę Drogi Mlecznej? Część z nich zostanie przechwycona i stanie się satelitami, uważa Hammer. Jednak stwierdzenie, które to będą jest trudne, gdyż zależy to od masy Drogi Mlecznej, a tej naukowcy nie potrafią obecnie dokładnie określić. Tym bardziej, że na bieżąco wchłania ona materiał z sąsiednich galaktyk.
      Gdy galaktyka karłowata znajdzie się na orbicie Drogi Mlecznej, zwykle oznacza to dla niej wyrok śmierci. Nasza galaktyka jest duża, więc generuje gigantyczne siły pływowe oddziałujące na otoczenie. Są one tak wielkie, że potrafią rozerwać galaktykę karłowatą już przy pierwszym okrążeniu na orbicie. Oprzeć się tej niszczycielskiej sile mogą tylko te galaktyki karłowate, które w znaczącym stopniu składają się z ciemnej materii. Z tego też powodu, dopóki sądzono, że większość galaktyk karłowatych jest satelitami Drogi Mlecznej krążących wokół niej od wielu miliardów lat, uważano, że muszą one zawierać dużo ciemnej materii, skoro nie zostały jeszcze zniszczone. Teraz, gdy dowiedzieliśmy się, że nie są satelitami, okazuje się, że nie muszą zawierać ciemnej materii. Naukowcy będą więc chcieli zbadać, czy galaktyki te znajdują się w stanie równowagi, czy też właśnie są niszczone przez Drogę Mleczną.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...