Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zdeformowani ludzie z plejstocenu

Rekomendowane odpowiedzi

Analiza wyników badań szczątków 66 osób z plejstocenu- głównie ze środkowego i górnego paleolitu - ujawniła, że cierpiały one na zaskakująco dużą liczbę fizycznych deformacji (wad rozwojowych).

Erik Trinkaus, antropolog z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis, sporządził kompilację wyników badań szczątków 2 niemowląt, 10 dzieci, 6 nastolatków (adolescentów), 30 dorosłych w sile wieku i 8 seniorów z późnego plejstocenu z kilku stanowisk archeologicznych ze świata.

Odkrył, że wykazywały one cechy 75 anomalii szkieletowych bądź stomatologicznych. Opierając się na wskaźnikach podobnych zaburzeń we współczesnych populacjach, Trinkaus uznał, że prawdopodobieństwo, że liczba ta jest po prostu artefaktem niewielkiej wielkości próby, wydaje się bardzo małe.

W artykule opublikowanym na łamach pisma PNAS antropolog stwierdza, że nie ma pojedynczego czynnika, który mógłby odpowiadać za tak dużą liczbę deformacji. Znacząca liczba tych anomalii odzwierciedla nieprawidłowe procesy rozwojowe, które były wynikiem wariantów genetycznych zmieniających ich przebieg albo skutkiem oddziaływania stresu środowiskowego bądź behawioralnego.

Wśród wykrytych zmian znalazły się, m.in.: zmiękczenie kości (osteomalacja w wyniku hipofosfatemii), wodogłowie, karłowatość, a także szereg anomalii czaszki, żuchwy/szczęki czy zębów.

O ile samo występowanie deformacji nie powinno dziwić, to zaskakująca jest ich olbrzymia liczba. Niektóre z tych deformacji rozwojowych są czymś rzadkim, ale nie wyjątkowym u ludzi współczesnych. Nie jest więc zaskakujące, że znajdujemy je w zabytkach paleontologicznych. Jednak inne z tych deformacji występują obecnie niezwykle rzadko i prawdopodobieństwo, że trafimy na wykazujące je szczątki sprzed tysięcy lat jest bardzo małe, zauważa naukowiec.

Bazując na częstotliwości występowania deformacji u ludzi współczesnych uczony wylicza, że szansa na znalezienie ich w tak starych szczątkach wynosi w przypadku najczęstszych deformacji 5%, w przypadku rzadkich – 0,0001%. Natomiast prawdopodobieństwo, że odkryjemy je występujące wspólnie w szczątkach wielu analizowanych ludzi jest mikroskopijna. Prawdopodobieństwo odkrycia aż 75 deformacji jest znikome, stwierdza Trinkaus.

Uczony przyznaje, że nie można przypadku 66 osób przekładać na całą populację, która żyła w plejstocenie i właściwą ocenę rozpowszechnienia się deformacji dotykających ówczesne społeczności można będzie dokonać po przeanalizowaniu znacznie większej liczby szczątków. Jeśli jednak odrzucimy hipotezę, że uczony przeanalizował niereprezentatywną próbkę szczątków, a nic na to nie wskazuje, bo nie mamy żadnych dowodów na to, by ludzi z deformacjami grzebano wspólnie lub by grzebano ich w inny sposób niż ludzi zdrowych, możemy wstępnie założyć, że w plejstocenie rzeczywiście występowała duża liczba deformacji rozwojowych. Mogło to być spowodowane wysokim poziomem stresu, jakiemu były poddane społeczności zbierackie, stwierdza naukowiec. Dodatkowym czynnikiem mogło być krzyżowanie się osób spokrewnionych. Niektóre z zauważonych wad są dziedziczne i jeśli dochodziło do chowu wsobnego, to znacznie zwiększała się szansa ich wystąpienia.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mało brakowało, a człowiek by wyginął, informują naukowcy z Chin, Włoch i USA. Wykorzystując nową metodę o nazwie FitCoal (fast infinitesimal time coalescent process) oraz genom 3154 współcześnie żyjących osób, badacze byli w stanie dokładnie określić wydarzenia demograficzne z przeszłości. Z ich badań wynika, że pomiędzy 900 a 800 tysięcy lat temu los ludzkości wisiał na włosku. Może to wyjaśniać, dlaczego ani w Afryce, ani w Eurazji nie zachowały się żadne skamieniałości z tego okresu. Wyniki ich badań opublikowano właśnie na łamach Science.
      Analizy genetyczne wykazały, że we wczesnej epoce kamienia, około 900 tysięcy lat temu populacja Homo spadła z około 100 000 do około 1000. W okresie pomiędzy 930 000 a 813 000 lat temu los ludzkości był uzależniony od zaledwie 1280 dorosłych rozmnażających się przedstawicieli naszego gatunku. Zatem przez 117 000 lat ludzkość doświadczała potężnego kryzysu populacyjnego. W tym czasie żył ostatni wspólny przodek H. sapiens, neandertalczyka i denisowianina.
      Brak skamieniałości w Afryce i Eurazji można wyjaśnić tym kryzysem z wczesnej epoki kamienia, mówi jeden z autorów badań, Giorgio Manzi, antropolog z Uniwersytetu Rzymskiego La Sapienza. Przyczyny spadku liczebności populacji miały prawdopodobnie związek z klimatem. Zlodowacenia prowadziły do zmian temperatur, poważnych susz i utraty gatunków, które mogły być źródłem pożywienia dla człowieka. Pomiędzy wczesnym a środkowym plejstocenem doszło do utraty 65,85% różnorodności genetycznej u naszego przodka. Wydaje się jednak, że wydarzenie to prowadziło do epizodu specjacji, podczas którego dwa chromosomy uległy fuzji i utworzyły dzisiejszy chromosom 2 H. sapiens. To drugi największy chromosom u człowieka, składający się z 243 milionów par zasad.
      Nasza nowatorska praca otwiera pole do dalszych badań nad ewolucją człowieka. Każe bowiem zadać sobie pytanie o miejsca, w których przetrwali ci ludzie, w jaki sposób poradzili sobie z katastrofalnymi zmianami klimatu i czy selekcja naturalna zachodząca w czasie tak dramatycznego spadku liczebności populacji przyspieszyła ewolucję ludzkiego mózgu, mówi Yi-Hsuan Pan, genetyk ewolucyjny ze Wschodniochińskiego Uniwersytetu Pedagogicznego.
      Do szybkiego wzrostu liczebności populacji naszych przodków doszło, gdy opanowali oni ogień, a klimat zmienił się na bardziej przyjazny.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kamyk ze znakami z górnego paleolitu, znaleziony w położonym na południe od Rzymu mieście Velletri, może być najstarszym znanym kalendarzem księżycowym. Tak przynajmniej uważają autorzy artykułu A new notational artifact from the Upper Paleolithic? Technological and traceological analysis of a pebble decorated with notches found on Monte Alto, który został opublikowany w Journal of Archeologiczal Science: Reports.
      Analizy makro- i mikroskopowe pozwoliły na odtworzenie rodzaju i czasu w jakim ludzie zmieniali wygląd kamyka, natomiast analizy morfologiczne i stylistyczne ujawniły, że dokonywano na nim nacięć w różny sposób i różnie wyglądającymi narzędziami. Jako, że zabytek pochodzi z końca plejstocenu, najprawdopodobniej mamy tutaj do czynienia z przedmiotem, służącym do liczenia, co już czyni go jednym z niewielu tego typu przedmiotów pochodzących z paleolitu. Co więcej, odpowiada on całkowicie temu jak, zgodnie z dotychczasowymi teoriami, powinien wyglądać kalendarz księżycowy powstały przed 10 000 lat. Analizy tego zabytku mogą mieć olbrzymie znacznie dla rekonstrukcji zdolności poznawczych i matematycznych prehistorycznego Homo sapiens.
      Kamyk, który został udekorowany przed ponad 10 000 lat, odkryto w 2007 roku na szczycie Monte Alto w Górach Albańskich. Tym, co zwróciło uwagę specjalistów były krótkie poziome nacięcia wzdłuż trzech krawędzi kamyka. Trzy zestawy składają się z 7, 9 lub 10 oraz 11 nacięć. Nacięcia wykonano symetrycznie i regularnie tak, by wypełnić nimi całą dostępną krawędź. Całkowita liczba nacięć, wynosząca 27 lub 28, oraz ich rozłożenie w przestrzeni sugerują, że nacięcia mają związek z kalendarzem księżycowym. Badania ujawniły, że nacięcia wykonywano przez pewien czas za pomocą więcej niż jednego kamiennego narzędzia o ostrych krawędziach, tak, jakby były one używane do liczenia lub przechowywania jakiejś informacji na przestrzeni pewnego czasu, mówi autor badań, Flavio Altamura. Fakt, że liczba nacięć odpowiada liczbie dni w miesiącu księżycowym (synodycznym lub syderycznym), skłonił naukowców do wysunięcia przypuszczenia, że mamy oto do czynienia z najstarszym tego typu znanym kalendarzem.
      To jednak nie wszystko. Okazuje się bowiem, że kamień, zanim prawdopodobnie został kalendarzem, spełniał inne pożyteczne funkcje. Początkowo służył do precyzyjnej obróbki innych kamiennych narzędzi, następnie był używany jako tłuczek do rozcierania barwników. Analizy wykazały też, że wapień marglisty pochodzący z miejsca oddalonego o dziesiątki kilometrów od Monte Alto. Był więc używany przez ludzi przez dłuższy czas i przenoszony na znaczne odległości zanim ktoś go zgubił lub wyrzucił.
      Artefakt ten jest zatem jednym z najstarszych znanych nam dowodów na to, że ludzi próbowali zrozumieć i zmierzyć upływ czasu, interesowali się księżycem i przed ponad 10 000 lat posiadali wystarczające zdolności poznawcze i matematyczne, by stworzyć kalendarz.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na łamach Astrobiology ukazał się artykuł, którego autorzy twierdzą, że przed 2,6 milionami lat supernowa spowodowała wymieranie dużych zwierząt morskich, w tym megalodona, rekina wielkości autobusu.
      Od 15 lat prowadzą badania nad supernowymi i zawsze opierałem się na tym, co wiemy o wszechświecie, tylko mogłem przypuszczać, że tego typu zjawisko powinno pewnego dnia mieć jakiś wpływ na Ziemię. Tym razem jest inaczej. Mamy dowód, że supernowa się pojawiła, wiemy kiedy i w jakiej odległości się znajdowała. Mając te informacje możemy obliczyć, jak powinna wpłynąć na Ziemię i porównać wyniki naszych obliczeń z tym, co rzeczywiście się wydarzyło, mówi główny autor artykułu, emerytowany profesor fizyki i astronomii Adrain Melott z University of Kansas.
      Naukowiec przypomina, że w ostatnich latach ukazały się artykuły dowodzące, że około 2 milionów lat temu w pobliżu Ziemi wybuchła supernowa. W połowie lat 90. mówiono, żeby przyjrzeć się izotopowi żelaza-60, gdyż może ono pochodzić tylko z supernowej. Jako, że żelazo-60 jest radioaktywne, gdyby powstało wraz z Ziemią, już by go nie było. Musiało więc spaść na nas z kosmosu. Jeśli popatrzymy na obecność żelaza-60 na Ziemi, to zauważymy, że 2,6 miliona lat temu nagle jego ilość znacznie się zwiększyła.
      Melott i jego współpracownicy, Franciole Marinho i Laura Paulucci z Brazylii, twierdzą, że na całą serię wybuchów supernowych wskazuje istnienie Bąbla Lokalnego. W medium międzygwiezdnym mamy Bąbel Lokalny. My znajdujemy się na jego krawędzi. To wielki region o długości około 300 lat świetlnych. To po prostu obszar bardzo gorącego bardzo rozrzedzonego gazu. Niemal cały gaz został z niego usunięty. Najlepszy sposób na powstanie takiego bąbla są kolejne wybuchy supernowych, które czynią go coraz większym i większym, dodaje Melott.
      Niezależnie od tego, czy mieliśmy do czynienia z serią supernowych czy tylko z jedną, to supernowa, która przyczyniła się do zbombardowania Ziemi żelazem-60 wysłała w naszym kierunku olbrzymią ilość promieniowania kosmicznego. Dotarło one do Ziemi kilkaset lat po wybuchu supernowej i spowodowało pojawienie się w atmosferze olbrzymiej ilości mionów.
      Mion można opisać jak bardzo ciężki elektron, kilkaset razy bardziej masywny. I z łatwością penetrują one materię. Nawet w tej chwili wiele mionów przechodzi przez nasze ciała. Niemal wszystkie one przechodzą bez przeszkód, ale to z mionów pochodzi około 20% promieniowania, jakie naturalnie otrzymujemy. Gdy na Ziemię dotarła fala mionów wygenerowanych przez wybuch supernowej, ich liczba zwiększyła się kilkaset razy. Tylko niewielka ich część weszła w interakcje z organizmami żywymi. Ale, jako że było ich tak wiele i miały tak wielką energię, musiała pojawić się duża liczba mutacji i nowotworów. To był główny efekt biologiczny jaki wywołały. Sądzimy, że w przypadku organizmów o rozmiarach człowieka liczba nowotworów wzrosła o 50%, a im większy organizm, tym było gorzej, stwierdza naukowiec.
      Mniej więcej w czasie, w którym doszło do wybuchu supernowej, na Ziemi wymarła morska megafauna. Skończył się pliocen i rozpoczął pejstocen. Wyginęło około 36% gatunków zwierząt. Wymieranie dotknęło głównie wód przybrzeżnych, gdzie wielkie stworzenia morskie mogły otrzymać większą dawkę mionów.
      Autorzy artykułu zauważają, że schemat wyginięcia jest zgodny z ich hipotezą, iż przyczyną była supernowa. Im głębiej tym mniej zabójcze było działanie mionów. Jednym ze zwierząt, które wówczas wyginęły, był megalodon. Wyobraźmy sobie rekina ze „Szczęk” rozmiarów szkolnego autobusu. On był olbrzymi. I zniknął w tym mniej więcej czasie. Naszym zdaniem jego zniknięcie mogło mieć coś wspólnego z mionami. Im większe stworzenie, tym większy był wpływ promieniowania, mówi Melott.
      Tak naprawdę nie ma obecnie dobrego wyjaśnienia wyginięcia megafauny morskiej. Nasza hipoteza może wyjaśniać to zjawisko, dodaje uczony.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...