Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Po urazach jamy ustnej tygrysy szablozębne jadły delikatniejsze pokarmy. Analiza mikroskopijnych wzorców uszkodzeń na zębach sfosylizowanych zwierząt wykazała, że zranione osobniki przestawiały się na dostarczane im przez zdrowe koty bardziej miękkie produkty (np. mięso zamiast kości).

Jak podkreśla Larisa DeSantis, paleontolog z Vanderbilt University, tygrysy szablozębne doznawały urazów, powalając duże ofiary. Mogły one z łatwością złamać myśliwemu żuchwę/szczękę albo wybić zęby, co niekiedy prowadziło do śmiertelnego zakażenia.

Fakt, że [tygrysy] spożywały pokarm, który nie powinien być dla nich dostępny [...] i że żyły z poważnymi urazami przez dłuższy czas, sugeruje, że inne koty się nimi opiekowały.

Amerykanie tłumaczą, że utrwalone w szkliwie wzorce mikrouszkodzeń pozwalają odtworzyć historię diety zwierzęcia. Mając to na uwadze, zespół DeSantis porównywał wzorce mikrouszkodzeń zębów tygrysów z dwóch grup: z i bez urazów. Wykorzystano do tego bogatą kolekcję z La Brea Tar Pits and Museum w Los Angeles. Wiele skamieniałości nosi ślady długiej infekcji i wzrostu kości związanego z gojeniem (a to oznacza, że koty przeżyły coś, co bez wsparcia grupy byłoby urazem śmiertelnym).

Nowo zdobyte dowody stanowią poparcie dla twierdzenia, że tygrysy szablozębne były zwierzętami społecznymi.

Istnieje sporo dowodów, że smilodony były społecznymi, stadnymi zwierzętami. To sugeruje, że polowały one i żerowały razem. Omawiane studium wskazuje na ciekawy aspekt społeczności tych kotów i jako pierwsze dotyczy dowodów związanych z innymi opcjami pokarmowymi [...] zranionych członków grupy - podkreśla Christopher Shaw, emerytowany menedżer kolekcji z La Brea Tar Pits and Museum.

DeSantis zainteresowała się tą kwestią w czasie wcześniejszych badań, gdy odkryła, że lwy ludojady mogły zacząć polować na ludzi po części z powodu urazów jamy ustnej. Zęby lwów ze zbiorów Muzeum Historii Naturalnej w Chicago, w przypadku których potwierdzono, że były ludojadami, wykazywały zbliżony wzorzec zniszczeń jak u lwów z zoo jedzących miękkie pokarmy, głównie wołowinę i koninę.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeśli chcemy lepiej zrozumieć warunki rozwoju, do jakich dzieci mogą być najlepiej przystosowane, powinniśmy przyjrzeć się łowcom-zbieraczom, uważają autorzy artykułu opublikowanego na łamach Journal of Child Psychology and Psychiatry. W końcu, jak przypominają, H. sapiens przez ponad 95% swojej historii był łowcą-zbieraczem.
      Zdaniem doktorów Nikhila Chudhary'ego i Annie Swanepoel badania nad dziećmi łowców-zbieraczy mogą poprawić warunki, w jakich żyją dzieci w krajach rozwiniętych.
      Badacze zauważają, że większa intensywność kontaktu bezpośredniego, dotyku, większa sieć osób opiekujących się dzieckiem mogą być korzystne dla rozwiniętych społeczeństw. A dla dziecka korzystne będzie więcej kontaktu z innymi dziećmi oraz bardziej aktywna edukacja w grupach składających się z dzieci w różnym wieku. Dlatego też antropolog ewolucyjny Chaudhary i psychiatra dziecięca Swanepoel wzywają do podjęcia badań nad zdrowiem psychicznym dzieci w społecznościach łowiecko-zbierackich.
      Uczeni zauważają, że dzieci z takich społeczeństw prowadza zupełnie inny tryb życia niż dzieci z krajów rozwiniętych. Spotykają się też z wieloma wyzwaniami i trudnościami, jakich nie doświadczają ich rówieśnicy z naszej części świata, dlatego też ich dzieciństwa nie należy idealizować.
      Naukowcy opisali zaobserwowane przez siebie różnice, które mogą znacząco wpływać na dobrostan dzieci. Zauważyli, że dzieci w krajach rozwiniętych mają niewiele kontaktu fizycznego z innymi ludźmi. Na przykład w Bostwanie w plemieniu !Kung dzieci w wieku 10-20 tygodni aż przez 90% dnia mają fizyczny kontakt z innym człowiekiem, a gdy płaczą to w niemal 100% otoczenie reaguje, najczęściej je przytulając i pocieszając. Krzyczenie czy upominanie płaczącego dziecka są tam niezwykle rzadkie. Tak wielkie zwracanie uwagi na dziecko jest możliwe, gdyż bardzo dużą rolę w opiece odgrywają inni ludzie niż rodzice.
      W wielu społecznościach zbieracko-łowieckich bardzo rozpowszechnione jest allorodzicielstwo, kiedy to osoby inne niż rodzice opiekują się dziećmi. Allorodzice zajmują się nimi przez połowę czasu. Na przykład wśród Efe w DRK dziecko przed osiągnięciem 18 tygodnia życia ma średnio 14 opiekunów dziennie, a opieka nad nim jest przekazywana średnio 8-krotnie w ciągu godziny.
      Obecnie rodzice mają znacznie mniej pomocy w opiece nad dzieckiem ze strony sieci rodziny i znajomych niż prawdopodobnie mieli w czasie całej ewolucyjnej historii człowieka. Ta różnica może wytwarzać presję ewolucyjną, która jest szkodliwa i dla dzieci i dla opiekunów, mówi Chaudhary. Dostępność innych opiekunów może zmniejszać zarówno poziom stresu w rodzinie, jak i ryzyko depresji u matki, które mają bardzo negatywny wpływ na dobrostan i rozwój dziecka, dodaje uczony.
      Autorzy badań podkreślają, że allorodzicielstwo to jedna z kluczowych cech adaptacyjnych człowieka i jest czymś przeciwnym niż proponowane obecnie intensywne macierzyństwo, zakładające, że matki powinny samodzielnie zajmować się dziećmi. Taka narracja może prowadzić do wyczerpania matki i mieć niebezpieczne konsekwencje, mówią Chaudhary i Swanepoel.
      Generalnie rzecz ujmując, w społecznościach łowiecko-zbierackich dziećmi opiekuje się olbrzymia liczba osób, nierzadko na dziecko przypada więcej niż 10 opiekunów. Tymczasem w krajach rozwiniętych zasady opieki są zupełnie inne, nawet w miejscach nastawionych na opiekę nad dziećmi. Na przykład brytyjskie Ministerstwo Edukacji wymaga, by w żłobkach przypadał 1 opiekun na 3 dzieci w wieku do 2 lat i 1 opiekun na 4 dzieci w wieku 2-3 lat. Niemowlęta i dzieci w wieku poniemowlęcym w społecznościach łowców-zbieraczy mają w najbliższym otoczeniu licznych opiekunów. Z punktu widzenia dziecka ta bliskość i interakcja są zupełnie czymś innym niż to, czego doświadczają dzieci w Wielkiej Brytanii. Jeśli dziećmi będzie zajmowało się jeszcze mniej osób niż obecnie, musimy rozważyć możliwość, że odbędzie się to ze szkodą dla dzieci, uważają naukowcy.
      U łowców-zbieraczy dzieci odgrywają znacznie większą rolę w opiece nad niemowlętami niż w społeczeństwach rozwiniętych. W niektórych miejscach już czterolatkowie opiekują się młodszymi dziećmi i potrafią dobrze to robić, a czymś normalnym jest dziecko, które przed osiągnięciem wieku nastoletniego zajmuje się niemowlętami. Tymczasem w krajach rozwiniętych zaleca się, by opiekunem niemowlęcia był co najmniej starszy nastolatek. W krajach rozwiniętych dzieci mają dużo zajęć w szkole i mniej możliwości do opiekowania się innymi dziećmi. Powinniśmy co najmniej rozważyć opiekę nad niemowlętami przez starsze rodzeństwo, dzięki czemu będzie mogło ono rozwinąć swoje umiejętności społeczne, wyjaśnia Chaudhary.
      Autorzy badań zauważają też, że w społecznościach łowiecko-zbierackich rzadko mamy do czynienia z takim modelem nauczania, jak u nas. Najczęściej dzieci uczą się poprzez obserwację i naśladowanie. A dzieci w wieku 2-16 lat dużą część czasu spędzają w grupach o mieszanym wieku bez nadzoru dorosłych. Uczą się od siebie nawzajem, nabywając wiedzę i nowe zdolności poprzez zabawę i eksplorację. Tam nauka i zabawa to jedność. W krajach rozwiniętych czynności te są wyraźnie rozdzielone.
      Uczenie się w klasach jest czymś obcym temu, jak człowiek uczył się przez niemal całą swoją historię. Oczywiście naukowcy zauważają, że umiejętności potrzebne w społeczeństwie łowiecko-zbierackich są zupełnie inne od tego, co jest potrzebne w gospodarkach rynkowych, gdzie nauka w klasach jest niezbędna. Jednak dzieci mogą posiadać pewne psychologiczne cechy odnośnie bardziej naturalnego sposobu nauczania, które można by wykorzystać również w krajach rozwiniętych, stwierdzają.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wildlife Conservation Society (WCS) opublikowało pierwsze znane zdjęcia z aparatu pułapkowego, na których uwieczniono grupę goryli Cross River (Gorilla gorilla diehli) z kilkorgiem niemowląt w różnym wieku. G. g. dehli są najbardziej zagrożonym podgatunkiem goryla. Ok. 300 osobników występuje w izolowanym regionie przy granicy nigeryjsko-kameruńskiej. Fotografie, o których mowa, wykonano w górach Mbe w Nigerii.
      Goryle Cross River są rzadko widywane, a co dopiero fotografowane. Wcześniej aparaty/kamery pułapkowe na stanowiskach WCS w Kamerunie i Nigerii wykonały zaledwie kilka ujęć, w tym jeden film z 2012 r. w kameruńskim Kagwene Gorilla Sanctuary, na którym widać członka stada z brakującą dłonią (prawdopodobnie wskutek urazu związanego z wnykami). W górach Mbe i Afi w Nigerii udało się uwiecznić matkę noszącą na grzbiecie pojedyncze młode, a przy innych okazjach samotne srebrnogrzbiete samce. Zdjęcia, o których wspomnieliśmy na początku, to pierwsze fotografie z licznymi niemowlętami odnotowanymi w tej samej grupie.
      Przez długą historię prześladowań goryle Cross River są bardzo nieufne w stosunku do ludzi. Zamieszkują najbardziej niedostępne obszary swojego zasięgu. O ich obecności można wnioskować głównie na podstawie dowodów pośrednich, np. gniazd, odchodów czy śladów żerowania. Rozproszone populacje goryli Cross River są otoczone ludzkimi populacjami, co naraża je na utratę habitatu i polowanie na ich mięso.
      Swego czasu przypuszczano, że G. g. dehli wyginęły w Nigerii; w latach 80. XX w. ponownie je jednak zauważono. Około 100 osobników występuje obecnie na 3 przyległych stanowiskach w stanie Cross River: w podjednostce Okwangwo w Parku Narodowym Cross River, Afi Mountain Wildlife Sanctuary oraz lesie wspólnotowym Mbe Mountains. W tym ostatnim ekipa wyszkolonych i zatrudnionych przez WCS 16 ekostrażników z lokalnych społeczności codziennie patroluje rezerwat, by chronić goryle i inne zwierzęta. Oprócz tego WCS współpracuje z lokalnymi społecznościami, by zwiększyć świadomość dot. ochrony i poprawić jakość życia.
      To niesamowicie ekscytujące widzieć tak dużo młodych goryli Cross River; to zachęcająca wskazówka, że goryle te są teraz dobrze chronione i po dekadach polowań z powodzeniem się rozmnażają [...] - podkreśla Inaoyom Imong, dyrektor Cross River Landscape. Od 2012 r. nie stwierdzono ani nie doniesiono w Nigerii o zabiciu ani jednego goryla Cross River.
      WCS pracuje także w kameruńskiej części obszaru transgranicznego, by chronić G. g. dehli i wspierać zarządzanie Parkiem Narodowym Takamanda, Kagwene Gorilla Sanctuary, Rezerwatem Leśnym Rzeki Mone, a także Mbulu and Mawambi Hills. Biorą w tym udział zarówno rząd, jak i lokalne społeczności.
      Na filmie z 2012 roku widać m.in. wspomnianego osobnika bez dłoni.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ślady dłoni i stóp pozostawione ok. 14 tys. lat temu w glinie na dnie jaskini Bàsura we Włoszech pokazały, w jaki sposób ludzie z górnego paleolitu eksplorowali ciemne i potencjalnie niebezpieczne systemy jaskiniowe. Analiza zademonstrowała, że pełzali niskim tunelem, oświetlając sobie drogę płonącym drewnem. Zamierzali się przedostać do innej części jaskini.
      Naukowcy znaleźli co najmniej 180 odcisków dłoni i stóp. Grupa, która je pozostawiła, składała się z 5 osób: 2 dorosłych, 11-latka oraz 6- i 3-latka.
      [...] Chcieliśmy się dowiedzieć, jak prehistoryczni ludzie eksplorowali fascynujący system jaskiniowy. Zależało nam na ustaleniu, ilu ludzi weszło do jaskini, czy eksplorowali pojedynczo, czy jako grupa, w jakim byli wieku, jakiej płci i jaką drogę obrali - opowiada dr Marco Romano z Wits University w Johannesburgu w RPA.
      Ślady analizowano za pomocą oprogramowania i modelowania 3D. Naukowcy posłużyli się też różnymi metodami datowania. Łącznie pozwoliły nam one stworzyć narrację o tym, co się wtedy działo.
      Naukowcy nie sądzą, że chodziło wyłącznie o przetrwanie (poszukiwanie pokarmu). Wydaje się, że niektóre ślady dłoni powstały bardziej celowo niż inne, co sugeruje aktywności symboliczne lub społeczne, np. zabawę.
      Skamieniałe ślady ludzi i zwierząt z jaskini Bàsura są znane od lat 50. XX w. Pierwsze badania prowadziła Virginia Chiappella. Obecne studium odbyło się pod egidą Biura Dziedzictwa Archeologicznego Ligurii. Wzięli w nim udział specjaliści z Włoch, Argentyny i RPA.
      Naukowcy podkreślają, że ich ustalenia wskazują, że w górnym paleolicie dzieci były aktywnymi członkami grupy nawet podczas niebezpiecznych przedsięwzięć.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Grupa naukowa z MIT oraz Uniwersytetów Columbia, Cornell i Harvarda, wzorując się na systemach biologicznych, stworzyła system złożony z niewielkich prostych robotów, które w grupie są w stanie przemieszczać się, transportować przedmioty i wykonywać inne zadania.
      W skład systemu „robotyki cząsteczkowej” wchodzą urządzenia w kształcie dysków, które naukowcy nazwali „cząsteczkami”. Są one luźno ze sobą połączone za pomocą magnesów, a każdy z robotów potrafi tylko dwie rzeczy – rozszerzać się i kurczyć. W pozycji skurczonej robot ma około 15, a w pozycji rozszerzonej około 23 centymetrów średnicy. Dzięki odpowiednio skoordynowanym ruchom roboty są w stanie przyciągać się lub odpychać. Umieszczone na nich czujniki powodują, że roboty przemieszczają się w kierunku źródła światła.
      Podczas badań, które opisano na łamach Nature, naukowcy wykorzystali grupę 15 robotów oraz wirtualną symulację 100 000 urządzeń nawigujących wśród przeszkód w kierunku źródła światła. Uczeni wykazali też, że roboty mogą transportować przedmioty.
      „Roboty cząsteczkowe” mogą tworzyć wiele różnych konfiguracji i płynnie przemieszczać się między przeszkodami, przeciskając się przez ciasne miejsca. Co ważne, żaden z nich nie komunikuje się bezpośrednio z innym, a jego działanie nie zależy od działania innego robota. Dzięki temu wielkość grupy można dynamicznie zmieniać bez żadnego wpływu na jej funkcjonowanie.
      Co więcej, naukowcy wykazali, że grupa jest w stanie wykonać zadania, nawet jeśli wiele robotów się zepsuje.
      Pomysł amerykańskich uczonych jest odmienny od tego, w jaki sposób konstruuje się współczesne roboty. Są to zwykle duże, skomplikowane urządzenia, które przestają działać, gdy któraś część zawiedzie. My mamy tutaj małe komórki, które indywidualnie nie dorównują złożonym robotom, ale jako grupa mogą wiele osiągnąć, mówi profesor Daniela Rus, dyrektor Computer Science and Artificial Intelligence Laboratory (CSAIL). Robot sam w sobie jest statyczny, jednak gdy połączy się z innymi robotycznymi cząstkami, wszystkie razem mogą eksplorować otoczenie i wykonywać złozone zadania. W ten sposób mamy uniwersalne robotyczne komórki, które mogą tworzyć różne kształty, poruszać się i podążać za światłem. To daje wielkie możliwości.
      Każdy z robotów składa się z cylindrycznej podstawy, w której umieszczono akumulator, silnik, czujnik wykrywający intensywność światła, mikrokontroler oraz układ komunikacyjny, który wysyła i odbiera sygnały. Na podstawie umieszczono zabawkę dla dzieci o nazwie Hoberman Flight Ring. Składa się ona z niewielkich paneli przytwierdzonych do okręgu. Po jego pociągnięciu panele się rozszerzają, a gdy się go popchnie, panele składają się. Do każdego z paneli przymocowano dwa niewielkie magnesy.
      Cały trik polega na takim zaprogramowaniu robotów, by rozszerzały się i kurczyły w odpowiedniej sekwencji, zapewniającej całej grupie ruch w kierunku źródła światła. By tego dokonać, naukowcy wyposażyli każdego robota w algorytm, który analizuje informacje o intensywności światła rozgłaszane przez każdego innego robota. Nie ma tutaj potrzeby bezpośredniej komunikacji pomiędzy dwoma robotami.
      Każda z „robotycznych cząstek” bez przerwy mierzy intensywność docierającego doń światła i rozgłasza wyniki swoich pomiarów. Jeśli na przykład każdy z robotów mierzy intensywność światła w skali 1-10, gdzie 10 odpowiada najwyższej intensywności, a 1 najniższej, to sygnał o zmierzeniu intensywności 10 będzie pochodził od robotów znajdujących się bliżej źródła światła. Te roboty rozszerzają się jako pierwsze. Gdy zaś one się kurczą, rozszerzają się roboty, które zmierzyły niższa częstotliwość na skali, czyli 9. W ten sposób kolejno dochodzi do rozszerzania się i kurczenia kolejnych maszyn. To tworzy mechaniczną falę, skoordynowany ruch pchania i ciągnięcia, który powoduje, że grupa przesuwa się w stronę sygnału lub odsuwa od niego, mówi doktor Shuguang Li. Jeśli źle dobierzesz synchronizację ruchów, cały system będzie pracował mniej efektywnie, dodaje.
      To nowy rodzaj robota, który nie ma scentralizowanego systemu kontroli, nie ma elementu, którego awaria unieruchamia całość, nie ma ustalonego kształtu, a jego poszczególne części nie są unikatowe, mówi profesor Hod Lipson z Columbia Engineering.
      Następnym celem naukowców jest takie zminiaturyzowanie robotów, by można było tworzyć grupy składające się z milionów miniaturowych cząstek.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Samce goryli, które opiekują się młodymi, odnoszą znacznie większy sukces reprodukcyjny. Ich nagrodą jest... jeszcze więcej młodych. Najnowsze badania przeprowadzone wśród dzikich goryli w Rwandzie wykazały, że te samce, które pomagają w opiece nad młodymi i spędzają z nimi czas – i chodzi tutaj zarówno o ich własne młode jak i o młode innych samców – mają około pięciokrotnie więcej potomstwa niż samce, które młodymi się nie zajmują.
      Wyniki badań zaskoczyły naukowców. Dotychczas uważano bowiem, że u naczelnych opiekowanie się młodymi przez samce nie jest zbyt mądrą strategią. W stadach naczelnych bowiem istnieje duża konkurencja o samice, więc zajmowanie się młodymi w czasie, gdy można by było starać się o względy samicy, wydawało się stratą czasu i energii.
      Taka zdroworozsądkowa strategia – przeznaczania czasu i energii na konkurowanie o samice – sprawdza się wśród tych samców, które dominują nad małymi haremami samic. Jednak okazuje się, że w skład 40% stad goryli wchodzi więcej niż 1 samiec. Czasem jest ich nawet pięciu. Muszą więc oni stosować różne strategie, by zdobyć zainteresowanie samicy. I okazuje się, że bardzo dobrą strategią jest dbanie o młode.
      Naukowcy badający goryle przeanalizowali genomy 23 samców i 109 młodych, ponadto każdego z samców obserwowali przez 10–38 godzin. Uzyskane przez nich wyniki sugerują, że im więcej czasu samiec spędza z młodymi, tym większy sukces reprodukcyjny odnosi.
      Niewykluczone, że to, co właśnie zaobserwowano, miało znaczenie dla ewolucji człowieka. Jesteśmy jedynym gatunkiem małp, w którym samce chętnie i z własnej woli angażują się w opiekę nad potomstwem.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...