Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Emisja dwutlenku węgla zabija?

Rekomendowane odpowiedzi

Mark Jacobson, profesor inżynierii cywilnej i środowiskowej z Uniwersytetu Stanforda, twierdzi, że odnalazł pierwszy dowód na bezpośredni wpływ emisji dwutlenku węgla na zwiększenie śmiertelności wśród ludzi. Nie jest to, jak sam podkreśla, czysta korelacja statystyczna ale związek przyczynowo-skutkowy.

Jacobson w swoim raporcie dowodzi, że spowodowane emisją dwutlenku węgla zwiększenie średniej temperatury o 1 stopień Celsjusza powoduje, że rocznie w USA umiera 1000 osób i pojawiają się tysiące nowych przypadków astmy i chorób dróg oddechowych. Zdaniem Jacobsona, na całym świecie liczba ofiar śmiertelnych zwiększonej emisji CO2 może sięgać 20 000 na każdy wzrost średnich temperatur o 1 stopień Celsjusza.

Profesor zauważa, że jego raport może mieć największe znaczenie dla Kalifornii, gdzie znajduje się sześć z 10 najbardziej zanieczyszczonych amerykańskich miast. W stanie tym ponad 300 osób rocznie może umrzeć z powodu emisji CO2.

Z pełną wersją raportu można zapoznać się na stronach Universytetu Stanforda [PDF].

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze: badania te zostały oparte na symulacjach, więc niestety nieco niewiarygodne - opierają się na pewnych modelach, co z samej definicji modelu oznacza, że są nieprecyzyjne. Choć na pewno dostarczają bardzo istotnych informacji i trzeba się z tymi wynikami liczyć, a najlepiej powtórzyć symulacje w innych modelach matematycznych i potwierdzić/zakwestionować zgodność wyników. A może dałoby się powtórzyć te badania w jakiejś zamkniętej przestrzeni? Nie znam się na badaniach klimatycznych, ale gdyby udało się stworzyć taką komorę do przeprowadzenia "badań in vitro", byłoby wspaniale.

 

Po drugie: (tu już odnoszę się do treści samej pracy) trzeba by było jeszcze obliczyć, jak duży udział w ogólnym wzroście poziomu kancerogenów w powietrzu ma wzrost poziomu CO2, a jaka część powstała w inny sposób. Ten model niejako uwzględnia tylko jedną zmienną, czyli CO2, a w rzeczywistości zmienił się jeszcze jeden parametr, czyli czas. Przecież przez dwieście lat mogło dojść do licznych innych zmian - kto wie, czy np. wybuch Krakatau nie wyrzucił w powietrze jakiejś masy substancji, która wcześniej spoczywała pod ziemią bezpiecznie dla nas? To może nieco naciągane, ale jednak możliwe.

 

 

Po trzecie: trzeba by było rozważyć, czy tak naprawdę więcej osób ginie dziś w wyniku nowotworów, czy też więcej ginęło przed rozpoczęciem ery industrialnej na skutek chorób zakaźnych, braku dostępu do wody czy wszelkich innych problemów, które zostały rozwiazane dzięki przemysłowi. Być może industrializacja nie wyszła nam idealnie (w końcu skażenie środowiska to rzecz niezaprzeczalna, to nasza i tylko nasza wina), ale z drugiej strony i tak znacząco wzrosła dzięki industrializacji długość życia, o czym nie wolno zapominać.

 

Po czwarte: pozostaje mieć nadzieję, że wyniki te zostaną odpowiednio nagłośnione i staną się kopem w du... to znaczy, pośladki :) dla rządzących, by zaczęli realnie promować czystą energię odnawialną.

 

Po piąte: niezależnie od wyników tych badań, znacznie istotniejsze od CO2 są zanieczyszczenia czysto chemiczne i szkodliwe w sposób znacznie bardziej bezpośredni, jak np. dioksyny, chlorowane bifenyle, metale ciężkie etc. Moim skromnym zdaniem laika, znacznie istotniejsze byłoby wyeliminowanie tych problemów (które na dodatek byłoby znacznie łatwiejsze i tańsze), niż eliminacja CO2, na którego produkcję jesteśmy - czy tego chcemy, czy nie - skazani przez najbliższe kilkadziesiąt lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byle kotłownia zimą (dla bloku) spala 30m3 gazu na godz na dobę tak z 20*24 (cieplej za dnia) =480m3 gazu co daje 480m3 CO2 plus CO plus NOx plus związki kwasów azotowego i siarkowego tylko jeden blok.

 

Węglowe z każdego 100kg wegla dają 7kg siarki w powietrze.

 

Plus elektrownie ,plus przemysł , plus pyły.

 

A ŻADNE DRZEWKO NAWET LISTKA nie ma a najlepsze jest to że powietrze z naszej półkuli praktycznie się nie miesza z pow arktycznym ani równikowym i tak przez 6 miesięcy trzeba mieć zdrowie by przeżyć do wiosny. (CO wiąże się z hemoglobiną - tylko palacze są uodpornieni na takie dawki reszta ma problemy ;D ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CO i CO2 to dwie różne bajki, wystarczy dobrze napowietrzać palenisko, by zwiększyć wydajność spalania i przez to uzyskać większą wydajność energetyczną, a do tego znacznie zmniejszyć zanieczyszczenie.

 

A to, że palacz inhaluje się jednocześnie CO z papierosów i CO z powietrza jakoś chwały im nie przynosi ani wcale nie pomaga. Tylko zwiększają ekspozycję na toksynę.

 

Kotłownia gazowa nie wytwarza tak wiele tlenków azotu, bo gaz ziemny jest znacznie czystszy od węgla. Udział gazu ziemnego w kwaśnych deszczach i emisji azotanów jest minimalny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
CO i CO2 to dwie różne bajki, wystarczy dobrze napowietrzać palenisko, by zwiększyć wydajność spalania i przez to uzyskać większą wydajność energetyczną, a do tego znacznie zmniejszyć zanieczyszczenie

 

Bzdura , 78% tego napowietrzania to energochłonny zimny azot, czysta strata bo spalamy by podnieść temperaturę medium ogrzewającego a nie niepalny gaz w dodatku naddatek tlenu powoduje łaczenie z azotem ogrzanego agresywnego tlenu wytwarzając związki NOx które są endotermiczne.

 

Kotłownia gazowa nie wytwarza tak wiele tlenków azotu, bo gaz ziemny jest znacznie czystszy od węgla. Udział gazu ziemnego w kwaśnych deszczach i emisji azotanów jest minimalny

 

Pomyśl  tlenki azotu (NOx) ?? jest go 78% w powietrzu. Tylko wyeliminowanie w płomieniu stref 4000 st C

pozwala ich powstawanie ograniczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, to załatw sobie czysty tlen w takich cenach, żeby się taki biznes opłacił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Dobrze, to załatw sobie czysty tlen w takich cenach, żeby się taki biznes opłacił

 

Zgadza się jest taki proces , nazywa się elektroliza i daje czysty tlen do paleniska i czysty wodór do ogniwa paliwowego żeby pozyskanym prądem świecić i ładować akumlatory w samochodach elektrycznych na parkingu a powstałą czystą wodę dodać do kranuwy by podnieść jej jakość.

 

Rozumiem że pomysł ogłoszony publicznie opatentowany być nie może,

stąd  Panie , Panowie o czystych intencjach i kasie proszę działać, pomysł jest wasz w imię dobra wszystkich czujących istot.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to ja powtarzam, elektroliza niby jest tania? A skąd weźmiesz energię? Z PRĄDU, żeby wytworzyć prąd w procesie spalania w tym tlenie?! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
No to ja powtarzam, elektroliza niby jest tania? A skąd weźmiesz energię? Z PRĄDU, żeby wytworzyć prąd w procesie spalania w tym tlenie?!

 

Czytaj uważnie i myśl !!!

W opisanym procesie zamiast naładować bezmyślnie akumlatory to rozkładamy wodę na tlen i wodór  odwrotny proces w ogniwie paliwowym

pozwoli odzyskać tę energię zysk jest z tego że 78% gazu (słownie siedemdziesiąt osiem to ponad 3/4) który jest zbędny przy procesie spalania w kotłach ogrzewających budynki został wyeliminowany nie tworząc związków NOx niszczących płuca, tworzacych amoniak i kwas azotowy.

Do tego zbędnym staje sie nawiew do kotłowni w zimie sypiący nawet -20

a urządzenia nawet dużej mocy(1 mega wat) mogą przybrać kompaktowe wymiary i być wykonane z bardzo dobrych materiałów czyli wieczne ;D i bezpieczne w obsłudze.

A w ogniwie paliwowym wodór jest z tlenem łączony na platynowej membramie gdzie azot z powietrza się nie dostanie. Łapiesz skąd oszczędności i gdzie logika. To jest kolosalny szmal dla każdego człowieka zwłaszcza w zbiorowym zamieszkaniu i potężna ulga dla przyrody.

 

A teraz najlepsze wiesz dlaczego ten prosty pomysł nie naruszjący rynku paliwowo energetycznego nie wejdzie w życie - bo żaden z czytających i to forum i mających kasę nie ma na tyle rozwiniętego PM żeby to wdrożyć. (stąd apel do ludzi o czystych intencjach i kasie reszta jest bez szans). 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten proces w życiu się nie opłaca (i nie ma sensu). Energię może i byś odzyskał (choć IMO elektroliza zużywa więcej energii niż synteza daje), ale chyba proces ten wykonujemy by energię użyć do czego innego, nie do odwracania syntezy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Elektroliza? Chyba nigdy nie czytałeś, ile trzeba energii, by do niej doprowadzić. I ile ciepła się przy tym bezpowrotnie uwalnia ze stratą dla nas. Na dodatek wytwarzasz czysty wodór - ciekawe, ilu byś znalazł desperatów chcących pracować w zakładzie, w którym wykonuje się taki proces na skalę masową wytwarzając energię dla średniej wielkości miasta.

 

Wydziwiasz i szukasz niepotrzebnie skomplikowanych rozwiązań, gdy najtańszym i najwydajniejszym buforem energii jest energia potencjalna: wynosisz masę na większą wysokość i odzyskujesz ją z wydajnością bliską 100%. Pomysł czysty, ekologiczny i bezpieczny jak żaden inny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
wynosisz masę na większą wysokość i odzyskujesz ją z wydajnością bliską 100%. Pomysł czysty, ekologiczny i bezpieczny jak żaden inny.

 

A przesył, a tarcie - mówię ci po raz kolejny że pomysł jest stary przetestowany i w życiu się nie przyjął - więc przestań odkrywać coś co było i się nie sprawdziło a na domiar wchwalać zalety nie znając wad dla których to odrzucono.

 

Elektroliza? Chyba nigdy nie czytałeś

 

Wyraźnie widać że nie czytałeś i mało wiesz.

 

Energię może i byś odzyskał (choć IMO elektroliza zużywa więcej energii niż synteza daje), ale chyba proces ten wykonujemy by energię użyć do czego innego

 

Zdanie prawdziwe tylko wymienić energię na tlenu i dopisać w celu usprawnienia procesu spalania gazu ziemnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, to zrób elektrownię opartą o elektrolizę, wtedy porozmawiamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to być nawet Sokół Millennium, tylko niech wytwarza energię z elektrolizy po cenach opłacalnych w stosunku do tych powszechnych dzisiaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sprawdzają się przewidywania naukowców, który prognozują, że już w roku 2016 średnia roczna koncentracja CO2 przekroczy 400 części na milion (ppm). W ubiegłym roku, w nocy z 7 na 8 maja, po raz pierwszy zanotowano, że średnia godzinowa koncentracja dwutlenku węgla przekroczyła 400 ppm. Tak dużo CO2 nie było w atmosferze od 800 000 – 15 000 000 lat.
      W bieżącym roku możemy zapomnieć już o średniej godzinowej i znacznie wydłużyć skalę czasową. Czerwiec był trzecim z kolei miesiącem, w którym średnia miesięczna koncentracja była wyższa niż 400 części na milion.
      Granica 400 ppm została wyznaczona symbolicznie. Ma nam jednak uświadomić, jak wiele węgla wprowadziliśmy do atmosfery. Z badań rdzeni lodowych wynika, że w epoce preindustrialnej średnia koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze wynosiła 280 części na milion. W roku 1958, gdy Charles Keeling rozpoczynał pomiary na Mauna Loa w powietrzu znajdowało się 316 ppm. Wraz ze wzrostem stężenia CO2 rośnie też średnia temperatura globu. Naukowcy nie są zgodni co do tego, jak bardzo możemy ogrzać planetę bez narażania siebie i środowiska naturalnego na zbytnie niebezpieczeństwo. Zgadzają się zaś co do tego, że już teraz należy podjąć radykalne kroki w celu redukcji emisji gazów cieplarnianych. Paliwa niezawierające węgla muszą szybko stać się naszym podstawowym źródłem energii - mówi Pieter Tans z Narodowej Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej.
      Kwiecień 2014 roku był pierwszym, w którym przekroczono średnią 400 ppm dla całego miesiąca. Od maja, w związku z rozpoczęciem się najintensywniejszego okresu fotosyntezy na półkuli północnej, rozpoczął się powolny spadek koncentracji CO2, która w szczytowym momencie osiągnęła 402 ppm. Jednak przez cały maj i czerwiec średnia dzienna, a zatem i średnia miesięczna, nie spadły poniżej 400 części CO2 na milion. Eksperci uważają, że w trzecim tygodniu lipca koncentracja dwutlenku węgla spadnie poniżej 400 ppm. Do ponownego wzrostu dojdzie zimą i wzrost ten utrzyma się do maja.
      Rośliny nie są jednak w stanie pochłonąć całego antropogenicznego dwutlenku węgla i wraz z każdym sezonem pozostawiają go w atmosferze coraz więcej. Dlatego też Pieter Tans przypuszcza, że w przyszłym roku pierwszym miesiącem, dla którego średnia koncentracja tego gazu przekroczy 400 ppm będzie już luty, a tak wysoki poziom CO2 utrzyma się do końca lipca, czyli przez sześć pełnych miesięcy. Od roku 2016 poziom 400 ppm będzie stale przekroczony.
      Dopóki ludzie będą emitowali CO2 ze spalanego paliwa, dopóty poziom tego gazu w oceanach i atmosferze będzie się zwiększał - mówi Tans.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od ostatnich 30 lat Biegun Południowy ociepla się ponadtrzykrotnie szybciej niż średnia globalna, wynika z badań przeprowadzonych przez profesora Ryana Fogta i Kyle'a Clema z Ohio State University. Naukowcy informują, że ocieplanie to jest głównie powodowane przez naturalną zmienność klimatu i dodatkowo wzmacniane przez emisję gazów cieplarnianych.
      Clem, który obecnie pracuje na nowozelandzkim Victoria University, mówi, że zawsze pasjonowała go pogoda, jej potęga i nieprzewidywalność. Dzięki pracy z Ryanem nauczyłem się wszystkiego o klimacie Antarktyki i półkuli południowej. Przede wszystkim zaś dowiedziałem się wiele o Antarktyce Zachodniej, jego ocieplaniu się, topnieniu lodu i wzrostu poziomu oceanów. Antarktyka doświadcza jednych z największych ekstremów i zmienności pogodowych na planecie, a w powodu jej izolacji, bardzo niewiele o tym kontynencie wiemy. Co roku zaskakuje nas czymś nowym, mówi Clem.
      Wiemy, że przez cały XX wiek większość Antarktyki Zachodniej oraz Półwysep Antarktyczny ogrzewały się i dochodziło do utraty lodu. Jednocześnie zaś Biegun Południowy, znajdujący się w odległym wysoko położonym regionie, ochładzał się aż do lat 80. ubiegłego wieku. Od tamtej pory znacząco się ocieplił.
      Clem i jego zespół przeanalizowali dane ze stacji pogodowej na Biegunie Południowym oraz wykorzystali modele klimatyczne do zbadania mechanizmu ocieplania się wnętrza Antarktyki. Okazało się, że w latach 1989–2018 Biegun Południowy ocieplił się o 1,8 stopnia Celsjusza. Średnie tempo ogrzewania wynosiło więc 0,6 stopnia na dekadę, było więc trzykrotnie większe niż średnia globalna w tym czasie.
      Autorzy badań stwierdzili, że ogrzewanie się wnętrza Antarktyki jest spowodowane głównie przez tropiki, szczególnie zaś przez wysokie temperatury wód oceanicznych zachodniego Pacyfiku, które doprowadziły do zmiany rozkładu wiatrów na Południowym Atlantyku, przez co zwiększył się transport ciepłego powietrza nad Biegun Południowy. Te zmiany na południowym Atlantyku to, zdaniem uczonych, ważny mechanizm powodujący anomalie klimatyczne we wnętrzu Antarktyki.
      Zdaniem Clema i Fogta, ogrzewanie się wnętrza kontynentu, mimo iż sam mechanizm zmian jest naturalny, nie miałoby miejsca gdyby nie działalność człowieka. Naturalny mechanizm, czyli zmiana układu wiatrów u atlantyckich wybrzeży Antarktyki spowodowana przez temperatury wód na zachodnim Pacyfiku, został bowiem bardzo wzmocniony przez emisję gazów cieplarnianych, przez którą wody Pacyfiku są wyjątkowo gorące.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Już wkrótce elektrownia węglowa Dry Fork znajdująca się w pobliżu miasteczka Gillette w stanie Wyoming będzie wykorzystywała dwutlenek węgla do produkcji materiałów budowlanych. W marcu w elektrowni rozpoczyna się program pilotażowy, w ramach którego CO2 będzie zmieniane w betonowe bloczki.
      Eksperyment prowadzony będzie przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA). Przez try miesiące każdego dnia będą oni odzyskiwali 0,5 tony dwutlenku węgla i wytwarzali 10 ton betonu. To pierwszy system tego typu. Chcemy pokazać, że można go skalować, mówi profesor Gaurav Sant, który przewodzi zespołowi badawczemu.
      Carbon Upcycling UCLA to jeden z 10 zespołów biorących udział a ostatnim etapie zawodów NRG COSIA Carbon XPrize. To ogólnoświatowe zawody, których uczestnicy mają za zadanie opracować przełomową technologię pozwalającą na zamianę emitowanego do atmosfery węgla na użyteczny materiał.
      W Wyoming są jeszcze cztery inne zespoły, w tym kanadyjski i szkocki. Pozostałych pięć drużyn pracuje w elektrowni gazowej w Kanadzie. Wszyscy rywalizują o główną nagrodę w wysokości 7,5 miliona dolarów. Zawody zostaną rozstrzygnięte we wrześniu.
      Prace UCLA nad nową technologią rozpoczęto przed około 6laty, gdy naukowcy przyjrzeli się składowi chemicznemu... Wału Hadriana. Ten wybudowany w II wieku naszej ery wał miał bronić Brytanii przed najazdami Piktów.
      Rzymianie budowali mur mieszając tlenek wapnia z wodą, a następnie pozwalając mieszaninie na absorbowanie CO2 z atmosfery. W ten sposób powstawał wapień. Proces taki trwa jednak wiele lat. Zbyt długo, jak na współczesne standardy. Chcieliśmy wiedzieć, czy reakcje te uda się przyspieszyć, mówi Guarav Sant.
      Rozwiązaniem problemu okazał się portlandyt, czyli wodorotlenek wapnia. Łączy się go z kruszywem budowlanym i innymi materiałami, uzyskując wstępny materiał budowlany. Następnie całość trafia do reaktora, gdzie wchodzi w kontakt z gazami z komina elektrowni. W ten sposób szybko powstaje cement. Sant porównuje cały proces do pieczenia ciastek. Mamy oto bowiem mokre „ciasto”, które pod wpływem temperatury i CO2 z gazów kominowych zamienia się w użyteczny produkt.
      Technologia UCLA jest unikatowa na skalę światową, gdyż nie wymaga kosztownego etapu przechwytywania i oczyszczania CO2. To jedyna technologia, która bezpośrednio wykorzystuje gazy z komina.
      Po testach w Wyoming cała instalacja zostanie rozmontowana i przewieziona do National Carbon Capture Center w Alabamie. To instalacja badawcza Departamentu Energii. Tam zostanie poddana kolejnym trzymiesięcznym testom.
      Na całym świecie wiele firm i grup naukowych próbuje przechwytywać CO2 i albo go składować, albo zamieniać w użyteczne produkty. Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez organizację Carbon180, potencjalna wartość światowego rynku odpadowego dwutlenku węgla wynosi 5,9 biliona dolarów rocznie, w tym 1,3 biliona to produkty takie jak cementy, asfalty i kruszywa budowlane. Zapotrzebowanie na takie materiały ciągle rośnie, a jednocześnie coraz silniejszy akcent jest kładziony na redukcję ilości węgla trafiającego do atmosfery. To zaś tworzy okazję dla przedsiębiorstw, które mogą zacząć zarabiać na przechwyconym dwutlenku węgla.
      Cement ma szczególnie duży ślad węglowy, gdyż jego produkcja wymaga dużych ilości energii. Każdego roku na świecie produkuje się 4 miliardy ton cementu, a przemysł ten generuje około 8% światowej emisji CO2. Przemysł cementowy jest tym, który szczególnie trudno zdekarbonizować, brak więc obecnie efektywnych rozwiązań pozwalających na zmniejszenie emisji węgla. Technologie wykorzystujące przechwycony CO2 mogą więc wypełnić tę lukę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rośliny potrzebują dwutlenku węgla do przeprowadzania fotosyntezy. Zatem więcej dwutlenku węgla w atmosferze zwiększa wzrost roślin (mechanizm ten, o czym informowaliśmy, w tak prosty sposób działa jedynie w warunkach laboratoryjnych). Jednocześnie jednak więcej CO2 w atmosferze oznacza wyższą temperaturę, co może m.in. spowodować niedobory wody potrzebnej rośliną, ograniczać ich wzrost i zwiększać ryzyko usychania. Na łamach PNAS ukazał się właśnie artykuł, którego autorzy stwierdzają, że od poziomu CO2 czy ogólnego wzrostu temperatury ważniejszy dla roślin jest stosunek obu tych czynników.
      Korzyścią, jaką lasy odnoszą ze zmiany klimatu, jest zwiększony poziom atmosferycznego CO2, dzięki czemu drzewa mogą zużywać mniej wody przy bardziej intensywnej fotosyntezie. Jednak problemem związanym ze zmianą klimatu są rosnące temperatury, które powodują, że drzewa zużywają więcej wody, a fotosynteza przebiega wolniej. Na podstawie realistycznego modelu fizjologii drzew zbadaliśmy wpływ tych przeciwstawnych sobie zjawisk, czytamy w artykule.
      Z badań wynika, że niekorzystny wpływ wzrostu temperatury tylko do pewnej granicy będzie kompensowany przez wzrost stężenia dwutlenku węgla. Jeśli wzrost temperatury będzie szybszy niż wzrost CO2, a proporcje pomiędzy oboma zjawiskami przekroczą pewien poziom, lasy mogą sobie nie poradzić. Jak mówią naukowcy, istniały pewne różnice pomiędzy różnymi typami lasów, ale ogólny wpływ obserwowanych zjawisk był prawdziwy dla wszystkich lasów.
      Wspomniana granica, powyżej której lasy przestaną sobie radzić, zależy od tego, jak szybko będą w stanie dostosować się do zmian klimatu. Niektóre gatunki drzew są w stanie zareagować fizycznymi zmianami na suszę czy inne stresory środowiskowe i dzięki nim zmaksymalizować wykorzystanie dostępnych zasobów. Drzewa te mogą na przykład zmienić kształt liści czy dostosować tempo fotosyntezy.
      Autorzy badań przyjrzeli się wpływowi wzrostowi CO2 i temperatury na lasy w USA. Sprawdzili też, czy zdolności aklimatyzacyjne różnych gatunków drzew będą odgrywały tutaj rolę.
      Okazało się, że jeśli lasy będą w stanie się zaaklimatyzować, to dodatkowa koncentracja CO2 na każdy 1 stopień wzrostu temperatury musi wynieść co najmniej 67 ppm, by drzewa nadal mogły rosnąć. Taki scenariusz rozwoju sytuacji przewiduje 71% modeli klimatycznych wykorzystanych na potrzeby obecnych badań. Jeśli zaś drzewom nie uda się zaaklimatyzować, to wzrost koncentracji CO2 musi wynieść co najmniej 89 ppm na każdy stopień. Taki scenariusz jest przewidywany przez nieco ponad połowę wykorzystanych modeli. To zaś oznacza, że wciąż istnieje olbrzymia niepewność co do tego, co stanie się z lasami.
      Dodatkowym problemem jest fakt, że nawet jeśli wspomniany stosunek CO2 do temperatury wykroczy poza określoną granicę na jeden sezon lub podobnie krótki czas, drzewa mogą zacząć wymierać. Ponadto autorzy badań nie brali pod uwagę wzrostu temperatur na pasożyty drzew czy pożary lasów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Z raportu opublikowanego w Nature Communications dowiadujemy się, że wzrost poziomu globalnego ocieplenia z 1,5 do 2 stopni Celsjusza powyżej poziomu z końca XIX wieku będzie oznaczał, że w miastach samych tylko Chin każdego roku będzie umierało o 30 000 osób więcej. Autorzy badań przewidują tak olbrzymie zwiększenie liczby zgonów przy założeniu poprawy funkcjonowania publicznej służby zdrowia, zwiększenia liczby klimatyzowanych pomieszczeń czy łatwego dostępu do czystej wody pitnej. Jeśli zaś elementy te nie ulegną poprawie, każdego roku będzie dodatkowo umierało nie 30 000 a 45 000 mieszkańców chińskich miast.
      "Nasze badania jasno pokazują, jakie są korzyści z utrzymania globalnego ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza", mówi współautor badań Buda Su z Instytutu Ekologii i Geografii Xinjiang w Urumczi.
      Obecnie średnie globalne temperatury są o około 1 stopnia Celsjusza wyższe niż w okresie przedprzemysłowym. To już spowodowało m.in. intensywne susze i fale upałów. W 2003 roku wskutek fali upału w Europie zmarło ponad 70 000 osób, w w roku 2010 fala upałów zabiła w zachodniej Rosji ponad 50 000 osób. Takie zjawiska są szczególnie niebezpieczne w połączeniu z wysoką wilgodnością i gorącymi nocami.
      Skutki globalnego ocieplenia nie będą takie same dla wszystkich państw. Już teraz wiemy, że Chiny ocieplają się szybciej niż średnia globalna, a Państwo Środka jest narażone na dodatkowe problemy, takie jak niedobory wody.
      Chińscy naukowcy chcieli sprawdzić, jak ocieplenie wpłynie na liczbę zgonów wśród ich współobywateli. W tym celu obliczyli liczbę zgonów związanych z wysoką temperaturą dla 27 chińskich miast w latach 1986–2008, a następnie interpolowali wyniki na cały kraj. Okazało się, że już teraz każdego roku upały zabijają 32 osoby na milion mieszkańców. Z analiz wynika nawet jeśli uda się ograniczyć globalne ocieplenie do poziomu 1,5 stopnia Celsjusza i poprawić infrastrukturę, to odsetek zgonów może wzrosnąć do poziomu 49–67 osób na milion.
      Kobiety narażone będą na zgon dwukrotnie bardziej niż mężczyźni. Inne grupy, którym szczególnie zagrożą upały to małe dzieci oraz osoby starsze.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...