Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Nie pali, nie pije...

Rekomendowane odpowiedzi

Możemy już zapoznać się z wrażeniami po próbnej przejażdżce elektrycznym pojazdem opracowanym przez kalifornijską firmę Aptera. Model o swojskiej nazwie Typ-1 e jest trójkołowcem wykonanym z kompozytów, który może wygodnie przewozić dwie dorosłe osoby oraz dziecko na odległość do 190 km. Po pokonaniu tego dystansu wymagane jest kilkugodzinne ładowanie baterii. Co ciekawe, pojazd nie jest uzależniony wyłącznie od zewnętrznych źródeł zasilania: na dachu znajdują się baterie słoneczne. W trakcie testów okazało się, że futurystyczne autko jest bardzo zwinne, co zawdzięcza niewielkiej masie własnej (poniżej 700 kg) oraz dość mocnemu zespołowi napędowemu, przypominającemu nieco tylny wahacz motocykla. Jak przystało na konstrukcję przyjazną dla środowiska, podczas hamowania silnik ten działa jak prądnica, przetwarzając część energii kinetycznej na elektryczną, przesyłaną z powrotem do akumulatorów. Współczynnik oporu powietrza pojazdu wynosi zaledwie 0,11 – przy prędkości 90 km/h Typ-1 stawia powietrzu mniejszy opór niż dłoń wystawiona za okno samochodu. Pierwsze komercyjne wersje pojazdów Aptery będą sprzedawane za 27 i 30 tysięcy USD, odpowiednio za wersję elektryczną oraz hybrydową. Ta ostatnia, nosząca nazwę Typ-1 h, ma zużywać zaledwie 0,78 litra paliwa na 100 kilometrów. Rozpoczęcie produkcji jest planowane na przyszły rok. W fazie projektów znajduje się także czterokołowy model dla pięciu osób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość shadowmajk

wyglada smiesznie... nie chcialbym czegos takiego miec :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, może się mylę, ale to auto to tak naprawdę bardziej "proof of concept", niż produkt wycelowany w rynek (mimo, iż będzie sprzedawany). Pewnie prędzej czy później wyjdzie bardziej umiarkowana wersja - osobiście spodziewam się, że w USA, gdzie sporo ludzi ma niezłego hopla na punkcie środowiska, może się to autko okazać hitem na miarę Priusa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Psycholodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine postanowili sprawdzić, jak stan psychologiczny matki wpływa na rozwijający się płód. Po zbadaniu matek pod kątem depresji Amerykanie stwierdzili, że dla dziecka najbardziej liczyła się stałość środowiska. Najlepiej radziły sobie maluchy, których matki albo były zdrowe przed i po ich narodzinach, albo przed i po chorowały na depresję.
      Zespół Curta A. Sandmana zauważył, że zmiana warunków spowalniała rozwój. Musimy przyznać, że siła związku nas zaskoczyła. Kalifornijczycy podkreślają, że nie sugerują bynajmniej, że kobiety chorujące na depresję w czasie ciąży należy pozostawić samym sobie. Bardziej rozsądnym podejściem byłoby ich leczenie, ale problem polega na tym, że przed urodzeniem dziecka kobiety rzadko poddaje się badaniom przesiewowym pod kątem depresji.
      Sandman dodaje, że w dłuższej perspektywie czasowej depresja matki może prowadzić do problemów neurologicznych i psychiatrycznych u potomstwa. Jego publikacja z zeszłego roku zademonstrowała np., że u starszych dzieci, których matki były w czasie ciąży bardziej lękowe (lęk często towarzyszy depresji), występują różnice w budowie pewnych obszarów mózgu. W badaniu podłużnym uwzględniono wtedy 35 kobiet. Poziom lęku oceniano w 19., 25. i 31. tygodniu ciąży. W wieku 6-9 lat poziom rozwoju neurologicznego dzieci określano za pomocą rezonansu magnetycznego mózgu. Używając techniki morfometrii bazującej na wokselach (ang. voxel-based morphometry, VBM), naukowcy odkryli, że lęk odczuwany przez matkę zmniejszył lokalnie gęstość istoty szarej. Kiedy wzięto poprawkę na ogólną objętość istoty szarej, tydzień ciąży, w którym dzieci przyszły na świat, ręczność oraz poziom stresu poporodowego, okazało się, że lęk odczuwany w 19. tygodniu ciąży (ale nie w 25. i 31.) wpływał na ograniczenie ilości substancji szarej m.in. w korze przedczołowej, korze przedruchowej, przyśrodkowym płacie skroniowym, bocznej korze skroniowej, zakręcie zaśrodkowym, a także móżdżku.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Psycholodzy wzięli pod lupę nawykowe jedzenie i stwierdzili, że gdy mózg skojarzy jedzenie danego produktu, np. chipsów, z jakimś otoczeniem, np. kinem lub kanapą przed telewizorem, będzie podtrzymywać jedzenie tak długo, jak działają określone bodźce. Nieważne przy tym, czy produkt jest świeży i smaczny, czy kompletnie pozbawiony smaku. I tak zostanie zjedzony…
      David Neal przeprowadził eksperyment z miłośnikami X muzy. Przy wejściu na salę kinową dostawali oni opakowanie świeżego popcornu lub pudełko kukurydzy sprzed tygodnia. Okazało się, że osoby, które podczas seansów zwykle nie mają ze sobą popcornu, jadły dużo mniej starej kukurydzy, natomiast ci, którzy deklarowali, że kupują go właściwie zawsze, jedli tyle samo, bez względu na to, czy był świeży, czy mocno przeterminowany.
      Gdy wielokrotnie jemy dany pokarm w danym środowisku, nasz mózg zaczyna kojarzyć produkt z tym środowiskiem i podtrzymuje konsumpcję, dopóki są obecne wskazówki/bodźce typowe dla tego środowiska – wyjaśnia Neal.
      Wyniki badań zespołu z Uniwersytetu Południowej Kalifornii pozwalają wyjaśnić m.in. przejadanie czy jedzenie, gdy nie jesteśmy głodni lub nie lubimy danego dania.
      Ludzie sądzą, że jedzenie jest w dużej mierze aktywowane przez smak pokarmu. [To jednak nie do końca prawda, bo mimo że] nikt nie lubi zimnego, gąbczastego popcornu sprzed tygodnia, gdy utworzy się nawyk, przestajemy dbać o smak – dodaje prof. Wendy Wood.
      Podczas eksperymentów psycholodzy kontrolowali stopień odczuwanego przez badanych głodu, częstowali też popcornem grupę kontrolną, która oglądała filmy w pokoju konferencyjnym, a nie na sali kinowej. Pokój konferencyjny nie jest typowym miejscem oglądania filmów, dlatego tutaj smak prażonej kukurydzy miał znaczenie i nawet osoby sięgające w kinie nawykowo po popcorn jadły o wiele mniej zjełczałej przekąski niż świeżo uprażonych ziaren.
      Na tej podstawie widać, do jakiego stopnia wskazówki środowiskowe kierują szkodliwymi dla zdrowia zachowaniami. Czasami silna wola i dobre intencje nie wystarczą i trzeba oszukać mózg, modyfikując środowisko – podkreśla Neal. Jak? Okazuje się, że całkiem prosto, co zademonstrowano w 2. eksperymencie. W tym przypadku osoby wchodzące na seans proszono o używanie podczas jedzenie dominującej lub niedominującej ręki. Wykorzystanie niedominującej ręki wystarczyło do zaburzenia nawyku: ludzie jedli mniej stęchłego niż świeżego popcornu. Zabieg sprawdzał się nawet wśród badanych z silnymi nawykami.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Boisz się wszystkiego? Uciekasz, słysząc najmniejszy hałas? Być może dzieje się tak z powodu niedoboru enzymu – oksydazy monoaminowej A (MAO-A).
      Naukowcy z Uniwersytetu Południowej Kalifornii wykazali, że myszy pozbawione tego enzymu w wyniku mutacji nie są w stanie prawidłowo ocenić zagrożenia. Przejawiają zachowania obronne (np. gryzienie czy stukanie ogonem) w obecności neutralnych bodźców, takich jak plastikowa butelka. Gdy jednak pojawiają sygnały prawdziwego zagrożenia, np. mocz drapieżnika czy znieczulony szczur, są mniej defensywne i ostrożne od reszty (podczas eksperymentu niektóre zwierzęta wspinały się nawet na nieprzytomnego szczura). Nieobecność enzymu zmniejsza także tendencje ucieczkowe i związane z badaniem otoczenia – mijało więcej czasu, nim zmodyfikowane myszy opuszczały otwartą komorę.
      Reasumując, nasze odkrycia sugerują, że niedobór oksydazy monoaminowej A prowadzi do ogólnej niezdolności do właściwej oceny kontekstowego ryzyka, na co wskazywały nieadekwatne zachowania obronne – podkreśla prof. Jean C. Shih.
      Oksydaza monoaminowa A jest podstawowym enzymem rozkładającym w mózgu serotoninę, norepinefrynę i dopaminę, które zwiększając tętno, a także przepływ krwi i tlenu, przyczyniają się wystąpienia reakcji "walcz lub uciekaj". Wcześniejsze badania zespołu Shih i innych wykazywały, że niedobór MAO-A wywołuje u myszy i ludzi agresję. Najnowsze studium, którego wyniki ukażą się w październikowym wydaniu International Journal of Neuropharmacology, prostuje jednak, że to, co wyglądało na agresję, jest w rzeczywistości nieumiejętnością właściwego przystosowywania się i reagowania na wskazówki środowiskowe.
      Myszy bez oksydazy monoaminowej A przejawiały jedyną w swoim rodzaju niezdolność dostosowania reakcji do sytuacji. Paradoksalne odpowiedzi na neutralne i wywołujące strach bodźce wyraźnie przypominają deficyty w przetwarzaniu wyrazów twarzy w przebiegu schizofrenii i autyzmu – uważa dr Sean Godar.
      Myszy pozbawione MOA-A miały tak samo sprawne zmysły jak inne zwierzęta: równie często zakopywały czekoladowe batoniki zbożowe, potrafiły pokonać kładkę i rozpoznawać różne obiekty. Zachowania przejawiane przez gryzonie niemające MOA-A mogą odzwierciedlać ograniczenie zestawu reakcji emocjonalnych oraz elastyczności [wygląda to tak, jakby działała tylko jedna przerzutka uruchamiająca strach] – podsumowuje kolejny ze współautorów badania Marco Bortolato.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po dekadzie przygotowań w USA ruszy pierwszy program monitoringu środowiska obejmujący cały kraj. Monitoring w skali kontynentu da znacznie lepsze pojęci o tym, co dzieje się w przyrodzie niż obecnie stosowane monitorowanie niewielkich wycinków i składanie z nich całego obrazu.
      National Ecological Observatory Network (NEON) będzie składał się z 20 podstawowych stacji badawczych rozmieszczonych w różnych ekosystemach oraz sieci stacji mobilnych, umieszczanych w różnych regionach w zależności od zapotrzebowania na dane. Program NEON będzie działał przez co najmniej 30 lat. W jego ramach powstanie najbardziej kompletna gigantyczna baza danych, z których będzie można się np. dowiedzieć, w jaki sposób globalne ocieplnie, zanieczyszczenia czy rolnictwo wpływają na ekosystem całych Stanów Zjednoczonych. NEON to próba zrozumienia biologii całego kontynentu, a nie konkretnego miejsca - mówi David Schmiel, dyrektor ds. naukowych NEONA.
      Dotychczas na rozwój rozwój infrastruktury, planowanie i budowę odpowiednich narzędzi badawczych przeznaczono 80 milionów dolarów. Teraz usunięto ostatnią przeszkodę na drodze do rozpoczęcia działań. NEON, który będzie zarządzany przez niezależną organizację, NEON Inc., otrzymał z Narodowej Fundacji Nauki promesę przyznania 434 milionów dolarów w ciągu najbliższych 10 lat. Jeszcze w bieżącym roku na działanie NEONA zostanie wydanych 12,5 miliona USD. W ramach programu zatrudniono 140 osób, w tym 60 naukowców i inżynierów.
      Budowa pierwszych stacji badawczych ruszy zatem jeszcze w bieżącym roku. Pierwsze dane, pochodzące z czujników umieszczanych w strumieniach czy zakopywanych w ziemi, będą dostępne w przyszłym roku. NEON ma pracować pełną parą do roku 2016.
      Sandy Adelman z Conservation International mówi, że rozpoczęcie pracy nad NEONEM to olbrzymi krok naprzód. Zauważa jednak, że obecnie niewielu specjalistów potrafi odpowiednio zarządzać i używać tak olbrzymimi zestawami danych środowiskowych, jakie dostarczy projekt. Jej zdaniem przetworzenie tych informacji będzie poważnym wyzwaniem.
      Dane będą dostarczane przez około 15 000 czujników i będą one należały do 500 różnych kategorii informacji - od danych o koncentracji ozonu w powietrzu, po informacje o azocie w liściach czy w wodzie. Naukowcy zbiorą dziesiątki tysięcy próbek wody, powietrza, roślin czy zwierząt. Na potrzeby NEON będą pracowały też satelity.
      Do projektu zaczynają również przekonywać się ci naukowcy, którzy przez lata pozostawali wobec niego sceptyczni. Steven Wofsy, chemik z Harvard University sądził, że NEON zgromadzi olbrzymią liczbę danych o niewielkiej wartości naukowej. Teraz zaczyna doceniać twórców NEONA za to, że zaprosili do rady naukowej projektu wielu jego krytyków, co powinno pozwolić na obiektywną ocenę jego pracy. Wofsy nadal jest sceptycznie nastawiony wobec olbrzymich projektów, ale jego zdaniem twórcy NEONA bardzo dobrze identyfikują problemy, na której chcą zanaleźć odpowiedź.
      Jeśli im się uda, to będziemy mieli dobre podstawy do rozważenia ważnych ekologicznych pytań. Jednak naukowcy, którzy będą chcieli zmierzyć się z tymi problemami, będą musieli nauczyć się, jak postępować z uzyskanymi danymi - mówi Wofsy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Globalne ocieplenie zniszczyło 300 mln lat temu tropikalne lasy deszczowe. Naukowcy z Royal Holloway, University of London i Uniwersytetu Bristolskiego sądzą, że utorowało to drogę eksplozji ewolucyjnej gadów i przypadkowo umożliwiło pojawienie się 100 mln lat później dinozaurów.
      Opisywane zdarzenia miały miejsce w karbonie. W tym czasie Europa i Ameryka Północna leżały na równiku i pokrywały je lasy deszczowe. Gdy klimat Ziemi stał się gorętszy i bardziej suchy, lasy zniknęły, ułatwiając ewolucję gadów. Zmiana klimatu spowodowała, że lasy deszczowe uległy pofragmentowaniu na małe wysepki zieleni. Izolowane populacje gadów [...] ewoluowały w odrębnych kierunkach, prowadząc do wzrostu różnorodności – tłumaczy dr Howard Falcon-Lang z Wydziału Nauk o Ziemi na Royal Holloway.
      To klasyczna ekologiczna reakcja na rozdrobnienie habitatu. Dziś widzimy te same procesy, ilekroć jakaś grupa zwierząt zostanie oddzielona od macierzystej populacji. Badano je na wysepkach drogowych między głównymi systemami drogowymi, Karol Darwin obserwował je też na Galapagos [...] – dodaje prof. Mike Benton z Uniwersytetu Bristolskiego. Jego koleżanka z uczelni, Sarda Sahney, podkreśla, że to fascynujące, że nawet w obliczu pustoszącego upadku ekosystemu zwierzęta mogą się nadal różnicować, tworząc endemiczne populacje. Wg niej, scenariusz niekoniecznie będzie tak optymistyczny w przypadku zniknięcia lasów deszczowych Amazonii.
      W ramach badań Brytyjczycy analizowali zapis kopalny gadów przed i po zniszczeniu tropikalnych lasów. Wykazali, że przystosowując się do szybko zmieniającego się klimatu i środowiska, gady stały się bardziej zróżnicowane i zmieniły swoją dietę.
      Ze szczegółowymi wynikami studiów zespołu można się zapoznać na łamach pisma Geology.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...