Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Stany chcą pozwać Waszyngton

Rekomendowane odpowiedzi

Nowy Jork to kolejny z kilkunastu już stanów USA, który chce dołączyć do pozwu przeciwko prezydenckiej administracji. Władzom stanów nie podoba się, iż rząd federalny uniemożliwia wprowadzenie regulacji prawnych, które pozwoliłyby na redukcję gazów cieplarnianych.

Pierwsza przeciwko Waszyngtonowi wystąpiła Kalifornia.

W 2005 roku stan ten chciał, by federalna Agencja Ochrony Środowiska zezwoliła władzom stanowym na wprowadzenie przepisów wymuszających redukcję ilości gazów cieplarnianych emitowanych przez samochody. Do dzisiaj takiego zezwolenia nie ma, więc Kalifornia nie może uchwalić odpowiednich przepisów.

W ciągu ostatnich dwóch lat kilkanaście kolejnych stanów (w tym Nowy Jork i Massachusetts) próbowało wprowadzić podobne przepisy. Wciąż nie mogą tego zrobić, gdyż EPA nie reaguje na wnioski władz stanowych. Pozew przeciwko EPA miał zostać złożony wczoraj, jednak odłożono to do przyszłego tygodnia, gdyż władze Kalifornii zajęte są walką z pożarami.

Producenci samochodów obawiają się, że jeśli nowe przepisy zostaną wprowadzone w życie, to w stanach, gdzie będą obowiązywały, będzie im trudniej sprzedać najbardziej zanieczyszczające środowisko typy samochodów: ciężarówki i samochody sportowe.

EPA obiecała, że decyzja, o którą zwracają się stany, zostanie wydana do końca bieżącego roku. Władze stanowe chcą pozwać agencję o to, iż łamie prawo nie wydając decyzji w rozsądnym czasie. Martwią się też o to, jak będzie brzmiała decyzja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) została zobowiązana przez sąd do przedstawienia badań, które potwierdzałyby wysuwane przez szefa Agencji stwierdzenia, jakoby to nie antropogeniczna emisja dwutlenku węgla była głównym czynnikiem powodującym globalne ocieplenie. Dotychczas szef EPA odmawiał przedstawienia dowodów na stwierdzenia, które podważają olbrzymią liczbę dotychczasowych badań prowadzonych przez największe światowe autorytety naukowe.
      Scott Pruitt, niedługo po tym jak został mianowany szefem EPA, pojawił się w prowadzonym przez CNBC programie „Squawk Box”. Dziennikarze zapytali go o dwutlenek węgla i globalne ocieplenie. Na to Pruitt odpowiedział nie zgadzam się, że dwutlenek węgla jest główną przyczyną obserwowanego globalnego ocieplenia. Następnego dnia organizacja Public Employees for Environmental Responsibility (PEER) złożyła na podstawie Freedom of Information Act (FOIA) wniosek do EPA z prośbą o udostępnienie badań, na których Pruitt oparł swoje stwierdzenia. We wniosku czytamy, że urząd proszony jest szczególnie o dokumenty potwierdzające, że aktywność człowieka nie jest głównym czynnikiem prowadzącym do zmian klimatycznych.
      Sędzia Beryll Howell z Sądu Okręgowego dla Dystryktu Kolumbii właśnie nakazał EPA, by spełniła prośbę PEER. Szczególnie niepokojące jest przypuszczenie, co do przyczyn, dla których EPA sprzeciwia się wypełnieniu ustawy FOIA. Przypuszczenie to zakłada, że polityka szefostwa lub stwierdzenia stanu faktycznego wysuwane przez szefostwo agencji, w tym dotyczące faktów naukowych na temat przyczyn zmian klimatycznych, nie opiera się na dowodach naukowych.
      Jeśli wyrok się uprawomocni, będzie to oznaczało, że EPA będzie musiała w najbliższym czasie przeprowadzić badania potwierdzające twierdzenia swojego szefa. Myślę, że przedstawione przez EPA dokumenty potwierdzą, że opinia Pruitta nie ma podstaw naukowych. To zaś może wywołać jeszcze większe zamieszania w społeczności zaprzeczającej istnieniu zmian klimatycznych, mówi Michael Gerrard, dyrektor Sabin Center for Climate Change Law na Columbia University. To również wzmocni sprawy sądowe toczące się przeciwko niektórym działaniom obecnej administracji, gdyż pokaże, że działania takie nie opierają się na solidnych podstawach, dodaje uczony.
      Dyrektor Pruitt i wielu członków administracji prezydenta Trumpa publicznie kwestionowali fakt, że globalne ocieplenie jest spowodowane głównie przez działalność człowieka. Nigdy jednak nie przedstawili na to żadnych dowodów naukowych.
      Obecna sprawa może być już drugą, w której sąd nakaże administracji prezydenta Trumpa przedstawienie badań przeczących ustalonym faktom dotyczącym globalnego ocieplenia. Poprzednia taka sprawa rozpoczęła się jeszcze w 2015 roku za prezydentury Obamy. Wtedy to 21 osób pozwało Biały Dom, sprzeciwiając się federalnej polityce, która mogłaby przyczynić się do przyspieszenia globalnego ocieplenia, takiej jak zgoda na poszukiwanie paliw kopalnych na terenach państwowych.
      Niewykluczone, w ramach tego sporu sąd nakaże władzom federalnym przedstawić wyniki badań naukowych wskazujących, że spalanie paliw kopalnych nie jest powiązane z globalnym ociepleniem.
      Jeśli w żadnej z tych spraw władze federalne nie przedstawią badań naukowych podważających obecny stan wiedzy, zostanie to wykorzystane do walki z działaniami prowadzącymi do globalnego ocieplenia. Na przykład Pruitt planuje zawiesić wprowadzone za Obamy standardy dotyczące efektywności samochodów spalinowych. Próby te mogą spalić na panewce jeśli okaże się, że sąd uzna, iż standardy wprowadzono opierając się na badaniach naukowych.
      Warto też przypomnieć, że Scott Pruitt nie ma nic wspólnego z badaniami nad klimatem czy pokrewnymi dziedzinami wiedzy. Z wykształcenia jest politologiem i prawnikiem, przed nominacją na szefa EPA był prokuratorem generalnym stanu Oklahoma.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mieszkaniec jednej z francuskich wiosek pozwał Google’a o naruszenie prywatności i domaga się 10 000 euro odszkodowania. Francuzowi nie podobalo się, że w serwisie Google Maps  znalazło się jego zdjęcie wykonane w chwili gdy sikał we własnym ogrodzie. Twarz mężczyzny została co prawda zamazana, jednak mieszkańcy wioski z łatwością go poznali i stał się on przedmiotem żartów. Teraz domaga się odszkodowania i usunięcia zdjęcia z serwisu. wyrok w tej sprawie zapadnie 15 marca.
      Google Maps od dawna powoduje kontrowersje, a koncern Page’a i Brina wiele razy był oskarżany o naruszenie prywatności. W Japonii firma musiała powtórzyć zdjęcia w 12 miastach, gdyż mieszkańcy skarżyli się, że aparaty umieszczono zbyt wysoko i fotografowały one to, co znajdowało się w za płotem prywatnych posiadłości.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ubiegłym roku informowaliśmy o pozwie zbiorowym przeciwko Sony, w którym powodzi skarżyli firmę za usunięcie opcji Install Other OS z konsoli PlayStation. Sprawa właśnie zakończyła się odrzuceniem pozwu przez sąd.
      Sędzia Richard Seeborg, uzasadniając odmowę rozpoczęcia procesu napisał, że o ile usunięcie tej opcji mogło rzeczywiście zdenerwować użytkowników, to czyn ten nie stanowił naruszenia umowy.
       
      Niektórzy użytkownicy prawdopodobnie odczuli frustrację i gniew, gdy Sony ograniczyło dostęp do usługi PSN do tych użytkowników, którzy nie mieli na konsolach opcji Other OS. Uczucia te są zrozumiałe. Działanie Sony może budzić kontrowersje z punktu widzenia budowania lojalności użytkownika. Jednak z prawnego punktu widzenia skarżący nie przedstawili faktów ani argumentacji, która wskazywałaby, że firma jest winna naruszenia prawa - czytamy w uzasadnieniu.
       
      Opcja Other OS pozwalała na zainstalowanie innych niż domyślna wersji Linuksa. Wersja 3.21 firmware'u usuwała ją z systemu, a serwis dla graczy PlayStation Network został tak skonfigurowany, że osoby, które nie zainstalowały wspomnianej poprawki, nie mogły z niego korzystać.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pojawił się kolejny pozew zbiorowy związany z obecnością oprogramowania firmy Carrier IQ na smartfonach. Pozew skierowany jest przeciwko firmom Apple, HTC, Samsung, Motorola, AT&T, Sprint, T-Mobile oraz Carrier IQ.  Cztery osoby, które wystąpiły z pozwem, oskarżają firmy o naruszenie ustaw Federal Wiretap Act, Stored Electronic Communications Act, Federal Computer Act oraz Abuse Act.
      Operatorzy sieci komórkowych bronią się twierdząc, że dane są zbierane tylko w celach diagnostycznych. Z kolei producenci smartfonów mówią, iż zainstalowali kontrowersyjne oprogramowanie na prośbę operatorów.
      Wspomniany pozew to co najmniej trzeci wniosek skierowany do sądu w związku z ujawnieniem, że obecne w milionach telefonów oprogramowanie Carrier IQ prawdopodobnie szpieguje użytkowników.
      W miarę, jak sprawa nabiera rozgłosu i interesuje się nią coraz więcej osób, pojawiają się nowe informacje na ten temat. Część specjalistów ds. bezpieczeństwa twierdzi, że program nie jest keyloggerem ani rootkitem.
      Niezależnie jednak od tego, Carrier IQ prawdopodobnie będzie musiała gęsto się tłumaczyć. Republikański senator Edward Markey już poprosił Federalną Komisję Telekomunikacji (FTC) o wszczęcie śledztwa. Sprawą zainteresowały się też urzędy w Unii Europejskiej.
      Apple już oświadczyło, że przygotowuje poprawkę, usuwającą  sporne oprogramowanie ze wszystkich iPhone'ów.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Działalność człowieka jest odpowiedzialna za co najmniej 74% zmian klimatycznych. Do takich wniosków doszli dwaj naukowcy ze Szwajcarskiego Federalnego Instytutu Technologii w Zurychu (ETH Zurich).
      Reto Knutti i Markus Huber wykorzystali podczas swoich badań nową, opracowaną przez siebie metodę. Dotychczas używane metody analityczne to potężne narzędzia, jednak, jak mówią obaj naukowcy, są zbyt skomplikowane, by mógł je zrozumieć przeciętny człowiek.
      Knutti i Huber skorzystali ze znacznie prostszego modelu. Swoją symulację uruchomili tysiące razy z różnymi kombinacjami podstawowych zmiennych opisujących budżet energetyczny Ziemi, badając ile energii jest przez planetę i atmosferę przyjmowane, a ile je opuszcza. Wykorzystali przede wszystkim takie parametry jak promieniowanie słoneczne, energię słoneczną opuszczającą Ziemię, ciepło absorbowane przez oceany oraz takie efekty klimatyczne jak np. zmniejszanie się pokrywy śniegu, co prowadzi do większego pochłaniania ciepła przez grunt.
      Wielokrotnie prowadzone symulacje pozwoliły im stwierdzić, że od 1950 roku gazy cieplarniane przyczyniłyby się do wzrostu temperatury na Ziemi o 0,6-1,1 stopnia Celsjusza, ze średnią przypadającą na 0,85 stopnia. Około połowa z tego ocieplenia nie miała miejsca ze względu na zwiększoną koncentracji aerozoli w atmosferze. Z obliczeń Szwajcarów wynika, że od 1950 roku średnie temperatury na Ziemi wzrosły o 0,5 stopnia Celsjusza. Wynik ten jest w wysokim stopniu zgodny z wartością 0,55 stopnia uzyskaną innymi metodami.
      Uczeni z ETH Zurich stwierdzili również, że zmiany w aktywności słonecznej odpowiadają za wzrost temperatury o nie więcej niż 0,07 stopnia Celsjusza.
      Knutti i Huber chcieli też sprawdzić, czy ocieplenie może być powodowane naturalnymi zmianami klimatycznymi. Ich symulacje wykazały, że nawet gdyby zmienność ta była trzykrotnie większa niż uzyskana za pomocą najdoskonalszych modeli, to nie przyczyniłaby się do tak dużego ocieplenia jakie jest obserwowane.
      Na tej podstawie naukowcy doszli do wniosku, że to powodowana przez człowieka emisja gazów cieplarnianych jest w co najmniej 74% odpowiedzialna za zwiększanie się temperatury na planecie.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...