Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Australijscy specjaliści znaleźli odpowiedź na pytanie, czemu po paru godzinach miąższ rozkrojonej pomarańczy miejscami staje się fioletowy.

Z prośbą o przeprowadzenie dochodzenia zwróciła się do Queensland Health Neti Moffitt, matka z Brisbane, która kupiła na targu pomarańczę jako przekąskę dla swojego 2-letniego syna. Z początku wydawało się, że wszystko jest w porządku, jednak po jakimś czasie miąższ niezjedzonego owocu zabarwił się na fioletowo. Zaniepokojona kobieta zaczęła szukać informacji na ten temat i odkryła, że w 2015 r. podobny przypadek także zaskoczył naukowców.

Chemik Stewart Carswell podkreśla, że przeprowadzono liczne testy, które ujawniły, że antocyjany (przeciwutleniacze z pomarańczy) przereagowały z żelazem ze świeżo naostrzonego noża. Nie ma więc mowy o jakimkolwiek zagrożeniu zdrowotnym.

Wyniki z pewnością uspokoją panią Moffitt, która zauważywszy, że pomarańcza wygląda jak zanurzona częściowo w atramencie, zaczęła przekopywać kosz na śmiecie w poszukiwaniu cząstek owocu nagryzionych przez syna. One także stały się fioletowe, więc kobieta zaczęła się zastanawiać nad ewentualnym wpływem tego zjawiska na zdrowie dziecka.

Po zgłoszeniu sprawy zgłosili się do niej przedstawiciele Queensland Health, którzy zabrali nie tylko kawałki owocu, ale i wszystkie sprzęty, które wchodziły z nim w kontakt. Naukowców interesował nawet stojący nieopodal misy z owocami bukiet róż. Oprócz tego wypytywali o drzewa owocowe z ogrodu Moffitt.

Testy sprzed 3 lat nie doprowadziły do rozwiązania zagadki (fioletowienie zauważyła Angela Postle z miejscowości Chinchilla). Wtedy naukowcy prowadzili badania pod kątem sztucznych barwników spożywczych czy na obecność jodu. Gdy analizy przeprowadzone w laboratorium specjalizującym się w biologii molekularnej również nic nie dały, zaczęto przypuszczać, że przyczyną nietypowego zabarwienia jest jakiś rodzaj zanieczyszczenia w domu klientki, jednak nie udało się tego potwierdzić. Teraz wiemy dlaczego...


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prof. Gabriele Berg z Uniwersytetu Technologicznego w Grazu zbadała mikrobiom jabłek. Okazało się, że zwykłe sklepowe jabłka i owoce bio zawierają podobną liczbę bakterii. Biorąc pod uwagę średnie dla poszczególnych elementów owocu, szacujemy, że typowe 240-g jabłko zawiera ok. 100 mln bakterii.
      Bakterie, grzyby i wirusy z naszych pokarmów czasowo kolonizują przewód pokarmowy. Gotowanie zabija większość z nich, dlatego surowe warzywa i owoce są szczególnie istotnymi źródłami mikroflory jelitowej.
      By pomóc w mądrym wyborze "kolonizatorów", zespół Berg postanowił zbadać mikrobiom jednych z najpopularniejszych owoców - jabłek.
      I tak już duża produkcja jabłek nadal rośnie. O ile jednak ostatnie badania zmapowały zawartość grzybów, o tyle mniej wiadomo o bakteriach z tych owoców.
      Austriacy porównywali bakterie z jabłek kupionych w sklepie i dopasowanych organicznych. Oddzielnie analizowano szypułkę, skórkę, miąższ, nasiona i kielich.
      Okazało się, że oba rodzaje jabłek zawierały zbliżoną liczbę bakterii. Większość znajdowała się w nasionach. Za resztę odpowiadał miąższ. Jeśli więc ktoś wyrzuca ogryzek, spożycie bakterii spada ze 100 mln do wartości bliżej 10 mln.
      Jeśli chodzi o rodzaj bakterii, jabłka organiczne biją sklepowe na głowę. Świeżo zerwane, ekologicznie uprawiane jabłka zawierają o wiele bardziej zróżnicowaną [...] i unikatową społeczność bakteryjną. [...] Poprzednie badania wskazywały [zaś] na ujemną zależność między rozpowszechnieniem ludzkich patogenów i różnorodnością mikrobiomu świeżych produktów.
      Naukowcy stwierdzili też, że w większości próbek konwencjonalnych jabłek występowały bakterie Escherichia-Shigella (a więc z grupy obejmującej m.in. patogeny); dla porównania, w jabłkach organicznych nie stwierdzono ich w ogóle. W przypadku probiotycznych pałeczek kwasu mlekowego Lactobacilli statystyki były odwrotne.
      Austriacy dodają, że uzyskane wyniki wyjaśniają, czemu niektórzy ludzie twierdzą, że organiczne jabłka mają inny smak. W jabłkach organicznych o wiele liczniejsze były bakterie Methylobacterium, o których wiadomo, że nasilają biosyntezę związków smakowych truskawek. Dotyczyło to zwłaszcza próbek skórki i miąższu, które generalnie mają bardziej zróżnicowaną mikroflorę niż nasiona, szypułka czy kielich.
      Ogólnie wyniki uzyskane dla bakterii odzwierciedlają rezultaty wcześniejszych badań nad społecznościami grzybów z jabłek (poszczególne tkanki i praktyki rolne wiążą się ze specyficznymi organizmami).
      Ponieważ społeczność grzybów jest charakterystyczna dla odmiany jabłek, w przyszłości naukowcy chcą przeprowadzić analizy bakterii z różnych kultywarów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nie można wykluczyć, że starożytni Egipcjanie jedli arbuzy, które bardzo przypominały owoce znane nam dzisiaj. Wskazują na to rysunki na ścianach oraz niedawno przeprowadzone badania DNA.
      Dzikie arbuzy, które można spotkać w Afryce, w niczym nie przypominają odmian udomowionych. Są małe, okrągłe, a wewnątrz znajduje się biały miąższ pełen gorzkiej kukurbitacyny. Naukowcy do dzisiaj sprzeczają się, gdzie owoce te zostały udomowione. Jedni wskazują na południową, inni zaś na zachodnią Afrykę.
      Na ścianach co najmniej trzech starożytnych egipskich grobowców widzimy rysunki owoców przypominających arbuzy. Jeden z nich niemal do złudzenia przypomina odmianę współczesną. Ponadto w XIX wieku liście arbuza znaleziono na mumii sprzed 3500 lat.
      Niedawno botanik Susanne Renner z Uniwersytetu w Monachium dowiedziała się o istnieniu tych liści i zdała sobie sprawę, że zbadanie ich DNA może nam wiele powiedzieć o arbuzach, które jedli Egipcjanie. A dzięki zamiłowaniu do dawnej literatury odkryła, że część z liści wysłano w słynnego botanika Josepha Hookera, który był w tym czasie dyrektorem Królewskich Ogrodów Botanicznych w Kew.
      Na prośbę Renner pracownicy Ogrodów udostępnili jej niewielką próbkę liści wyjętą z gabloty wystawowej, która nie była otwierana od 1876 roku. Kolega Renner, Guillaume Chomicki z Uniwersytetu w Oksfordzie, przeprowadził badania DNA próbki. Uczeni byli w stanie tylko częściowo odtworzyć genom starożytnego arbuza, ale w odczytanym fragmencie zauważyli dwa geny, które sporo powiedziały o owocu.
      Jeden z nich kontroluje produkcję kukurbitacyny. W próbce sprzed 3500 lat gen ten był zmutowany, co doprowadziło do jego wyłączenia, a to oznacza, że egipski arbuz miał słodki miąższ, podobnie jak współczesne odmiany udomowione. Wyłączony był też gen odpowiedzialny za zamianę likopenu, czerwonego barwnika występujące m.in. w pomidorach, w inną substancję. Możemy zatem przyjąć, że likopen akumulował się w miąższu i arbuz był wewnątrz czerwony.
      Na podstawie zsekwencjonowanego fragmentu nie można było stwierdzić, jaki kształt miał arbuz. Czy był okrągły czy podłużny. Jednak na jednym ze starożytnych malunków naściennych widzimy podłużny owoc. Niewykluczone zatem, że przed 3500 lat w Egipcie jedzono wydłużone arbuzy o słodkim czerwonym miąższu. Owoce posiadały więc wszystkie najważniejsze cechy dzisiejszych udomowionych arbuzów.
      DNA wskazuje też, że badany owoc był blisko spokrewniony ze słodkim arbuzem o białym miąższu uprawianym w regionie Darfuru. Owoce mogły więc zostać po raz pierwszy udomowione na wschodzie Afryki, później ich uprawa rozprzestrzeniała się wzdłuż Nilu i z czasem owoc zyskiwał takie cechy jak np. czerwony miąższ.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze z Centrum Ulepszania Warzyw i Owoców Texas A&M University zaobserwowali, że regularnie pite soki pomarańczowy i grejpfrutowy zapobiegają u szczurów laboratoryjnych osteoporozie. Jest to o tyle ważne, że do tej pory uważano ją za nieuniknioną chorobę starości (Elsevier's Nutrition).
      To cicha [a przez to podstępna — przyp. red.] przypadłość jesieni życia. Jeśli jednak potrafilibyśmy zachować silne kości, bylibyśmy w stanie jej zapobiegać — zauważa dyrektor placówki dr Bhimu Patil.
      Gryzonie dostawały świeże soki cytrusowe, pomarańczowy lub grejpfrutowy, każdego ranka. Aby zmienić pH (zneutralizować kwasy), dodawano do nich dwuwęglanu sodu.
      Naukowcy podkreślają, że zwierzęta chętnie chłeptały podawane im płyny. Co więcej, w danym okresie wypiły więcej soków niż badający je ludzie.
      Po testach z wykorzystaniem soków przeprowadzono eksperymenty z pulpami z pomarańczy i grejpfrutów. Wyników na razie nie opublikowano, ale ponoć zaobserwowano podobne zwiększenie gęstości kości.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...