Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Badania pokazują, jak działa mózg osób wielojęzycznych

Rekomendowane odpowiedzi

Jak czytamy na łamach PNAS, zespół naukowców z New York University odkrył, że przełączanie się pomiędzy używaniem różnych języków wymaga od mózgu tylko jednorazowego wysiłku. Odkrycie to pozwoli lepiej zrozumieć funkcjonowanie mózgów osób dwujęzycznych.

Ważną cechą osób wielojęzycznych jest ich zdolność do szybkiego i precyzyjnego przełączania się pomiędzy używanymi przez nie językami, mówi doktorant Esti Blankco-Elorrieta, główy autor badań. Nasze odkrycie pozwala zrozumieć, co w tym czasie dzieje się w mózgu, a szczególnie, aktywność których neuronów jest związana z „odłączaniem” jednego języka i „włączaniem” drugiego.

Profesor Liina Pylkkanen z Wydziału Lingwistyki i Wydziału Psychologii, dodaje zaś: po raz pierwszy widzimy, że „odłączenie” jednego języka wymaga pewnego zaangażowania funkcji poznawczych, natomiast aktywowanie kolejnego języka jest niemal bezkosztowe z neurobiologicznego punktu widzenia.

Już wcześniej wiedziano, że przełączanie pomiędzy językami jest związane ze zwiększeniem aktywności w obszarach mózgu związanych z kontrolą poznawczą, jednak nie wiedziano, który z procesów za to odpowiada – „wyłączanie” dotychczas używanego, czy „włączanie” nowego języka. Zjawisko to trudno jest badać, gdyż oba procesy zachodzą jednocześnie.

Amerykańscy naukowcy postanowili więc zbadać dwujęzyczne osoby, które swobodnie posługują się angielskim oraz amerykańskim językiem migowym. Osoby takie bardzo często używają jednocześnie obu języków. To daje nam unikatową możliwość odseparowania procesów „wyłączania” i „włączania” języków, zauważa Blanco-Elorrieta. Dzięki temu naukowcy mogli poprosić, by osoby badane, posługując sie jednocześnie oboma językami, przestały używać jednego z nich (izolując w ten sposób proces „wyłączania”) lub też, by do jednego używanego języka dodały drugi (izolując przez to proces „włączania”).

W czasie eksperymentów mózg badanych był monitorowany za pomocą magnetoencefalografii, a zadaniem tych osób było nazywanie przedmiotów widocznych na pokazywanych obrazkach. Mieli w tym celu jednocześnie używać obu języków.

Badania wykazały, że gdy badani przestawali używać jednego z języków, dochodziło do zwiększenia aktywności neuronów w obszarach kontroli poznawczej. Gdy zaś używali jednego języka i dodawali doń drugi, nie dochodziło do żadnej wzmożonej aktywności. Innymi słowy, mózg dokonuje dodatkowego wysiłku rezygnując z używania języka, ale rozpoczęcie używania innego języka nie kosztuje go nic lub prawie nic, niezależnie od tego, czy językiem „włączanym” jest mówiony czy język znaków.

Co więcej, okazało się, że jednoczesne korzystanie z dwóch języków nie jest, z kognitywnego punktu widzenia, bardziej wymagające, niż z jednego. Wręcz przeciwnie, konieczność wyłączenia jednego z języków była bardziej wymagająca niż jednoczesne używanie obu.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Co więcej, okazało się, że jednoczesne korzystanie z dwóch języków nie jest, z kognitywnego punktu widzenia, bardziej wymagające, niż z dwóch języków

Przeczytanie tego artykułu w polska język było dla mnie bardziej wymagające niż przeczytanie jego po chińsku i niemiecku jednocześnie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, bea napisał:

Zastanawiam się czy można porównywać osobę dwujęzyczną, której drugim językiem jest migowy, z osobą dwujęzyczną posługującą się różnymi językami mówionymi, np. angielskim i polskim.

wydaje mi się że można na pewnym poziomie, bo przecież mowa to translacja naszych myśli na ruch strun głosowych, sam proces tłumaczenia przy języku migowym, kodzie  morse'a czy tańcu pszczół powinien być identyczny. bierzesz jakąś myśl, szukasz w pamięci odpowiedników wyrazów w innym języku i uzewnętrzniasz wynik tłumaczenia.

chociaż cała sprawa jest bardziej skomplikowana bo jak bardzo dobrze pozna się dodatkowe języki i codziennie nimi operuje to ten język podstawowy zanika i wtedy zaczyna się myśleć we wszystkich pozostałych i mózg nic nie musi tłumaczyć. A właściwie działa wtedy jak np. słownik Polsko-Francuski, gdzie u "normalnego" człowieka jest w głowie słownik Polsko-Niemiecki i Niemiecko-Francuski, trzeba się namachać żeby wydukać coś po francusku :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
39 minutes ago, tempik said:

[...]sam proces tłumaczenia przy języku migowym, kodzie  morse'a[...]

Na kod Morse'a nie trzeba nic tłumaczyć. To zwykły alfabet łaciński. Chińskie krzaki, z drugiej strony, to ciekawsza historia.Bo te same gazety czytają ci od mandaryńskiego, co kantońskiego. A mogliby też od dowolnego innego języka mówionego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 minut temu, Przemek Kobel napisał:

Na kod Morse'a nie trzeba nic tłumaczyć. To zwykły alfabet łaciński.

no ale twój mózg to robi, tłumaczy/przekształca swoje myśli na wyuczony system znaków morsea, a jak słabo znasz te znaki to idzie to wolno i z zadyszką.

24 minuty temu, Przemek Kobel napisał:

Chińskie krzaki, z drugiej strony, to ciekawsza historia.Bo te same gazety czytają ci od mandaryńskiego, co kantońskiego

no to w Polsce masz tą samą a nawet większą ciekawostkę bo góral, kaszub i slązak i kurpie też czytają tą samą gazetę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 minutes ago, tempik said:

bo góral, kaszub i slązak i kurpie też czytają tą samą gazetę

Tak to jest, kiedy się za dużo pisze, a za mało czyta. Tzw. język chiński ma odłamy mniej więcej tak pasujące do siebie, jak węgierski do fińskiego (oba są z tej samej rodziny). Spróbuj sprzedawać Délmagyarország w Helsinkach - powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, Przemek Kobel napisał:

Tak to jest, kiedy się za dużo pisze, a za mało czyta. Tzw. język chiński ma odłamy mniej więcej tak pasujące do siebie, jak węgierski do fińskiego (oba są z tej samej rodziny)

dalej nie widzę czegoś niezwykłego

mandaryński/kantoński to  dialekty. z tego co widzę to mają ten sam lub zbliżony zestaw znaków a różną wymowę. góral ze ślązakiem też słabo się dogadają a jak spojrzą na tekst pisany to każdy z nich zrozumie i po swojemu wybełkota. Tak samo słowa w kodzie morsea Polak i Niemiec zupełnie inaczej wypowie i jeśli swoich języków nie znają to się nie dogadają, ale jeśli zaczną oboje pisać morsem to bez problemu się dogadają(znając morse'a).

chociaż nie, cofam.... z tym morsem to zupełnie inny przypadek :D

Edytowane przez tempik

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
46 minut temu, tempik napisał:

chociaż nie, cofam.... z tym morsem to zupełnie inny przypadek

Co ciekawe, po migowemu też się nie dogadają, nie wiem dlaczego dla każdego języka wymyślono inny (może jest w tym jakiś sens, ale nie zgłębiałem)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
38 minut temu, Afordancja napisał:

nie wiem dlaczego dla każdego języka wymyślono inny (może jest w tym jakiś sens, ale nie zgłębiałem)

No to z religii pała! jakbyś kojarzyła wieże Babel to byś wiedziała, że to za karę i specjalnie jest trudniej ;)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, tempik said:

z tego co widzę to mają ten sam lub zbliżony zestaw znaków a różną wymowę

Jak się za dużo pisze, a za mało czyta... Tak, mają nie podobny, a identyczny zestaw znaków (przynajmniej jeśli mowa o chińskim tradycyjnym). Dlatego właśnie mogą się porozumiewać na piśmie. Bo w mowie są wzajemnie całkowicie niezrozumiałe, ale znaki nie są związane z mową, tylko ze znaczeniami. Dlatego na przykład Polacy też mogliby nauczyć się tych krzaków i komunikować z Chińczykami bez znajomości mowy.

 

Ale coś czuję, że trafiam na jałowy grunt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, Przemek Kobel napisał:

Jak się za dużo pisze, a za mało czyta...

czkawki dostałeś że ciągle to powtarzasz?

17 minut temu, Przemek Kobel napisał:

Dlatego na przykład Polacy też mogliby nauczyć się tych krzaków i komunikować z Chińczykami bez znajomości mowy.

chyba to samo mówiłem.... ale nie wnikam bo u mnie tylko sosny dają radę rosnąć a u Ciebie to pomidorki i inne warzywa żyznych gruntów.

Ale dalej tej niezwykłości nie wyjaśniłeś. jak nie znasz wymowy angielskiej(bo nie masz okazji pogadać) i wyskoczysz do angola z wymową polską"hi, my name is..."  to kopara angolowi opadnie, a jak mu to na kartce napiszesz to będzie OK. A już dokładny przykład jak z twoimi Chińczykami to amerykański i brytyjski, niektóre wyrazy inaczej się wymawia mimo tej samej pisowni i znaczenia.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
30 minutes ago, tempik said:

czkawki dostałeś że ciągle to powtarzasz?

Liczyłem, że dotrze. Bez skutku. A wiara, w to, że Kaszebe albo Łemke nie dogada się ze Ślązokiem, to jest, cóż... dość... naiwna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
19 minut temu, Przemek Kobel napisał:

Liczyłem, że dotrze. Bez skutku.

już mówiłem, ugór i sosny

20 minut temu, Przemek Kobel napisał:

A wiara, w to, że Kaszebe albo Łemke nie dogada się ze Ślązokiem, to jest, cóż... dość... naiwna.

tak samo naiwna jest wiara że Polak "ani me ani be" w językach, nie dogada się z Czechem,Niemcem,Chińczykiem czy Szwedem i co z tego.

Ale ja rozumiem, jak nie ma argumentów to wkracza wiara

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
27 minutes ago, bea said:

Pojedź sobie tam na wieś i posłuchaj jak starsi ludzie pomiędzy sobą rozmawiają

Nie trzeba nigdzie wyjeżdżać - w miastach też tak mają. Kwestia znalezienia odpowiedniej okolicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ponad 2000 lat temu na drzwiach pewnego domostwa na północy Hiszpanii wisiał amulet z brązu w kształcie prawej dłoni. W czerwcu 2021 roku zabytek znaleźli archeolodzy pracujący na górze Irulegi w pobliżu Pampeluny. Specjaliści z Sociedad de Ciencias Aranzadi prowadzą tam wykopaliska przy ruinach średniowiecznego zamku i niedawno odkrytej osady z epoki żelaza. Dłoń z brązu została zabezpieczona i wysłana do konserwacji. Dopiero wtedy okazało się, że to nie zwykły amulet, a sensacyjne znalezisko, które może pomóc w rozwiązaniu jednej z największych zagadek lingwistycznych Europy – pochodzenia języka baskijskiego, euskery.
      Dotychczas nie udało się jednoznacznie ustalić, skąd pochodzi język baskijski. Wiadomo, że nie jest on językiem indoeuropejskim. Większość specjalistów uważa go za język izolowany, czyli taki, który nie wykazuje pokrewieństwa z żadnym innym językiem. Oprócz euskery językami takimi są np. japoński czy koreański. Jednak nie wszyscy zgadzają się z takim poglądem.  Niektórzy sądzą, że język Basków jest spokrewniony z językami kartwelskimi z południa Kaukazu. Natomiast niemiecki językoznawca Theo Vennemann wysunął kontrowersyjną propozycję, że baskijski należy do hipotetycznej rodziny języków waskońskich. Zgodnie z tą hipotezą, do rodziny tej należał wymarły język akwitański, a śladami rodziny jest wiele toponimów w Europie Zachodniej. Vennemann uważa, że języki waskońskie rozprzestrzeniły się po epoce lodowej na cały Półwysep Iberyjski, większą część współczesnej Francji i Belgii oraz na Wyspy Brytyjskie i Irlandię. Miały zostać z czasem wyparte przez języki indoeuropejskie i przetrwał z nich jedynie euskera.
      Dłoń z Irulegi ma 143 milimetry długości, 128 mm szerokości i 1 milimetr grubości. Waży 36 gramów i wyposażona została w niewielki otwór. Jako, że znaleziono ją przy wejściu do jednego z domostw osady epoki żelaza, naukowcy sądzą, że wisiała na drzwiach, spełniając rolę amuletu chroniącego ognisko domowe. A ich przypuszczenia są tym bardziej prawdopodobne, że kilka miesięcy od znalezienia na dłoni odkryto napis. Gdy zaczęłam ją czyścić, zauważyłam serię linii i kropek. Zdałam sobie sprawę, że to inskrypcja, mówi Carmen Usúa, której zlecono oczyszczenie dłoni.
      Odczytaniem napisu zajął się Joaquín Gorrochategui z katedry filologii indoeuropejskiej na Universidad del País Vasco. Bez problemu odczytałem pierwszy wyraz brzmiący 'sorioneku', który jest podobny do baskijskiego 'zorioneko' oznaczającego 'dobry los, szczęście'. Ale nie jestem w stanie przeczytać reszty napisu, przyznaje ekspert, który w przeszłości jako pierwszy poddał w wątpliwość wiarygodność rzekomych baskijskich tekstów z rzymskiej osady w Iruña Veleia.
      Napis składa się z 40 znaków i pięciu wyrazów ułożonych w czterech liniach. Już samo jego istnienie podważa to, co dotychczas wiedziano o Baskach. Byliśmy niemal przekonani, że w starożytności Baskowie byli analfabetami i nie używali pisma z wyjątkiem oznaczania monet, mówi Gorrochategui. Powszechnie sądzono, że dopiero po przybyciu Rzymian Baskowie zaczęli używać pisma, adaptując alfabet łaciński.
      Tymczasem na dłoni z Irulegi mamy do czynienia z wariantem pisma iberyjskiego. To pierwszy dokument spisany bez wątpienia w języku waskońskim i pismem waskońskim, mówi Javier Velaza, filolog klasyczny z Universidad de Barcelona. Użyto tutaj szczególnego rodzaju pisma, które pochodzi od pisma iberyjskiego przystosowanego tak, by oddać dźwięki lub fonemy, które nie istnieją w piśmie iberyjskim. Zatem, w kontekście zabytku z Irulegi możemy mówić o istnieniu w tamtej epoce pisma waskońskiego, stwierdza Velaza.
      Datowanie oraz kontekst znalezienia dłoni z Irulegi wskazują, że służyła za amulet na początku I wieku p.n.e. Były to ostatnie lata istnienia osady. Została ona spalona i opuszczona podczas wojny sertoriańskiej (80–71 p.n.e.), jednej z wielu rzymskich wojen domowych I w. p.n.e., w trakcie której zwolennicy Kwintusa Sertoriusza walczyli na terenie Hiszpanii ze zwolennikami Lucjusza Korneliusza Sulli.
      Dłoń z Irulegi wydaje się zatem potwierdzać hipotezę o istnieniu rodziny języków waskońskich i sugeruje jej możliwe pokrewieństwo z językiem iberyjskim.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mały brzęczący, powszechnie znienawidzony – komar. Ten najgroźniejszy z zabójców ludzi jest wszechobecny. I niezwykle zróżnicowany. Oficjalnie rozpoznawanych jest 3719 gatunków komarów, z czego ludzi atakuje około 200 gatunków. Gryzą nas gatunki z rodzajów Anopheles, Culex i Aedes. Jeszcze w 1999 roku z literatury fachowej mogliśmy dowiedzieć się, że w Polsce występuje 47 gatunków komarów. Od tej pory sytuacja uległa zmianie. Przybywają do nas gatunki inwazyjne. W 2017 roku pojawiła się informacje o zaobserwowaniu we Wrocławiu Anopheles daciae, a dane Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób z lutego bieżącego roku wskazują, że na południowym wschodzie Polski pojawił się Aedes japonicus. Zapewne kwestią czasu jest ich zadomowienie się w naszym kraju i rozszerzanie zasięgu na północ.
      Musimy też spodziewać się kolejnych gatunków, które zamieszkały już u naszych południowych i zachodnich granic. A może już tutaj są, tylko o tym nie wiemy, gdyż monitoring komarów jest w Polsce prowadzony mniej intensywnie niż w Niemczech i Czechach.
      Na szczęście jednak nie jesteśmy całkowicie bezbronni. Komary nie są bowiem równie aktywne przez całą dobę. Poszukują swych ofiar głównie od zmierzchu do świtu. Jako że są bardzo małe, szybko grozi im odwodnienie. Dlatego też – całkiem jak wampiry – unikają wystawiania się na bezpośrednie działanie intensywnych promieni słonecznych. Ukrywają się przed nimi w zacienionych, wilgotnych miejscach. Wieczór i noc mają dla nich też i tę zaletę, że większość ptaków, które mogą na nie polować, nie jest już aktywna. Zatem przeczekanie w ukryciu najgorętszego okresu dnia przynosi im same korzyści.
      Aktywność komarów jest mocno powiązana z temperaturami. Gdy spadają one poniżej 10 stopni Celsjusza, zmniejszają aktywność i przygotowują się do zimowania. Wystarczy jednak, by na wiosnę temperatury wzrosły powyżej 10 stopni, a komary znowu się pojawią. Niektóre gatunki zimują w postaci dorosłej, jednak większość – w postaci jaj.
      Idealna temperatura dla nich to 18–34 stopnie, a szczyt aktywności przypada na około 26 stopni. Zatem szansa na spotkanie i utratę krwi zależy od pory dnia, temperatury i nasłonecznienia. Oraz od miejsca. Większe szanse na ugryzienia mamy tam, gdzie jest ciepło, wilgotno i panuje cień. Komary nie są też dobrymi lotnikami, zatem przeszkadza im wiatr. Wolą, gdy nie wieje w ogóle, chociaż ze słabym wiatrem sobie radzą.
      Gryzą nas samice, które potrzebują krwi, by powstawały i dojrzewały komórki jajowe. Jaja wymagają wilgoci i ciepła, więc są składane do wody lub w jej okolice. Wykluwające się z nich larwy pełnią w przyrodzie bardzo ważną rolę filtratorów wody. Później następuje przeobrażenie w poczwarkę, a następnie w dorosłego, kłującego krwiopijcę. Cały cykl trwa około 3 tygodni, ale tutaj znowu wiele zależy od warunków zewnętrznych. Im wyższa temperatura, tym szybsze dojrzewanie i krótszy cykl rozrodczy. Dorosły komar żyje kilka, kilkanaście dni. I w tym czasie zdąży nam napsuć sporo krwi.
      Po co one komu?
      Czego byśmy o nich nie sądzili, komary odgrywają niezwykle ważną rolę w środowisku naturalnym.
      Mimo tego, że nas gryzą, swędzi i roznoszą choroby – niejednokrotnie śmiertelne – są niezbędnym elementem ekosystemu. U większości gatunków samce żerują na roślinach, zapylając tysiące gatunków. Komary są bardzo ważnym źródłem pożywienia dla wielu gatunków ptaków, ich jajami i larwami żywią się liczne ryby, żółwie, płazy i inne owady, jak np. ważki. Dorosłe osobniki stanowią pożywienie dla jaszczurek, żab czy pająków.
      Całkowite zniknięcie komarów z pewnością przyniosłoby wiele negatywnych skutków dla ekosystemu. A czy my byśmy na tym zyskali? Kto wie, jaki owad zapełniłby niszę po komarach? Być może taki, że zatęsknilibyśmy za brzęczącymi, dokuczliwymi krwiopijcami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mózg chroniony jest przez czaszkę, opony mózgowo-rdzeniowe i barierę krew-mózg. Dlatego leczenie chorób go dotykających – jak udary czy choroba Alzheimera – nie jest łatwe. Jakiś czas temu naukowcy odkryli szlaki umożliwiające przemieszczanie się komórek układ odpornościowego ze szpiku kości czaszki do mózgu. Niemieccy naukowcy zauważyli, że komórki te przedostają się poza oponę twardą. Zaczęli więc zastanawiać się, czy kości czaszki zawierają jakieś szczególne komórki i molekuły, wyspecjalizowane do interakcji z mózgiem. Okazało się, że tak.
      Badania prowadził zespół profesora Alego Ertürka z Helmholtz Zentrum München we współpracy z naukowcami z Uniwersytetu Ludwika i Maksymiliana w Monachium oraz Uniwersytetu Technicznego w Monachium. Analizy RNA i białek zarówno w kościach mysich, jak i ludzkich, wykazały, że rzeczywiście kości czaszki są pod tym względem wyjątkowe. Zawierają unikatową populację neutrofili, odgrywających szczególną rolę w odpowiedzi immunologicznej. Odkrycie to ma olbrzymie znaczenie, gdyż wskazuje, że istnieje złożony system interakcji pomiędzy czaszką a mózgiem, mówi doktorant Ilgin Kolabas z Helmholtz München.
      To otwiera przed nami olbrzymie możliwości diagnostyczne i terapeutyczne, potencjalnie może zrewolucjonizować naszą wiedzę o chorobach neurologicznych. Ten przełom może doprowadzić do opracowania bardziej efektywnych sposobów monitorowania takich schorzeń jak udar czy choroba Alzheimer i, potencjalnie, pomóc w zapobieżeniu im poprzez wczesne wykrycie ich objawów, dodaje profesor Ertürk.
      Co więcej, badania techniką pozytonowej tomografii emisyjnej (PET) ujawniły, że sygnały z czaszki odpowiadają sygnałom z mózgu, a zmiany tych sygnałów odpowiadają postępom choroby Alzhaimera i udaru. To wskazuje na możliwość monitorowania stanu pacjenta za pomocą skanowania powierzchni jego głowy.
      Członkowie zespołu badawczego przewidują, że w przyszłości ich odkrycie przełoży się na opracowanie metod łatwego monitorowania stanu zdrowia mózgu oraz postępów chorób neurologicznych za pomocą prostych przenośnych urządzeń. Nie można wykluczyć, że dzięki niemu opracowane zostaną efektywne metody ich leczenia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na łamach Human Brain Mapping ukazał się artykuł, którego autorzy informują o zauważeniu międzypłciowych różnic w budowie mózgu u 5-letnich dzieci. Różnice zaobserwowane w istocie białej uwidaczniają różnice w rozwoju obu płci. Wyraźnie widoczny jest dymorfizm płciowy, a już w 5-letnim mózgu widać znaczne różnice w wielu regionach mózgu. Uzyskane wyniki zgadzają się z wynikami wcześniejszych badań, które wskazywały na szybszy rozwój mózgu kobiet.
      Podczas badań naukowcy wykorzystali technikę MRI obrazowania tensora dyfuzji. Polega ona na wykrywaniu mikroskopijnych ruchów dyfuzyjnych cząsteczek wody w przestrzeni zewnątrzkomórkowej tkanek. Jednym z głównych parametrów ocenianych tą metodą jest frakcjonowana anizotropia (FA). Jako, że tkanka nerwowa ośrodkowego układu nerwowego ma uporządkowaną budowę, oceniając współczynnik FA można zauważyć różnice w budowę istoty białej.
      Uczeni z Uniwersytetu w Turku porównali tą metodą budowę istoty białej u 166 zdrowych niemowląt w wieku 2–5 tygodni oraz 144 zdrowych dzieci w wieku od 5,1 do 5,8 lat. O ile u niemowląt nie zauważono istotnych statystycznie różnic pomiędzy płciami, to już u 5-latków wyraźnie widoczne były różnice międzypłciowe. U dziewczynek wartości FA dla całej istoty białej były wyższe we wszystkich regionach mózgu. Szczególnie zaś duża różnica występowała dla tylnych i bocznych obszarów oraz dla prawej półkuli.
      W naszej próbce typowo rozwijających się zdrowych 5-latków odkryliśmy szeroko zakrojone różnice międzypłciowe we frakcjonowanej anizotropii istoty białej. Dziewczynki miały wyższą wartość FA we wszystkich obszarach, a różnice te były istotne. [...] W naszych badaniach uwidoczniliśmy znacząco większe różnice niż wcześniej opisywane. Uzyskane przez nas wyniki pokazują dymorfizm płciowy w strukturze rozwijającego się 5-letniego mózgu, z wyraźnie wykrywalnymi zmianami w wielu regionach, czytamy na łamach Human Brain Mapping.
      Autorzy przypuszczają, że różnice te mogą wynikać z różnej dynamiki rozwoju mózgu u obu płci. Przypominają też, że z innych badań wynika, iż w późniejszym wieku dynamika ta jest wyższa u chłopców, przez co z wiekiem różnice się minimalizują. To zaś może wyjaśniać, dlaczego autorzy niektórych badań nie zauważali różnic w próbkach starszych osób.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy ponad 100 lat temu z pewnej angielskiej kopalni węgla wydobyto skamieniałą rybią czaszkę, jej odkrywcy z pewnością nie zdawali sobie sprawy, jaką sensację skrywa ich znalezisko. Przeprowadzone niedawno badania tomograficzne wykazały, że w czaszce zwierzęcia sprzed 319 milionów lat zachował się mózg. To najstarszy znany nam dobrze zachowany mózg kręgowca.
      Organ ma około 2,5 cm długości. Widoczne są nerwy, dzięki czemu naukowcy mają szansę na lepsze poznanie wczesnej ewolucji centralnego układu nerwowego promieniopłetwych, największej współcześnie żyjącej gromady ryb, w skład której wchodzi około 30 000 gatunków. Odkrycie rzuca też światło na możliwość zachowania się tkanek miękkich kręgowców w skamieniałościach i pokazuje, że muzealne kolekcje mogą kryć liczne niespodzianki.
      Ryba, której mózg się zachował, to Coccocephalus wildi, wczesny przedstawiciel promieniopłetwych, który żył w estuariach żywiąc się niewielkimi skorupiakami, owadami i głowonogami. Tan konkretny osobnik miał 15-20 centymetrów długości. Naukowcy z Uniwersytetów w Birmingham i Michigan nie spodziewali się odkrycia. Badali czaszkę, a jako że jest to jedyna skamieniałość tego gatunku, posługiwali się wyłącznie metodami niedestrukcyjnymi. Na zdjęciach z tomografu zauważyli, że czaszka nie jest pusta.
      Niespodziewane odkrycie zachowanego w trzech wymiarach mózgu kręgowca daje nam niezwykłą okazję do zbadania anatomii i ewolucji promieniopłetwych, cieszy się doktor Sam Giles. To pokazuje, że ewolucja mózgu była bardziej złożona, niż możemy wnioskować wyłącznie na podstawie obecnie żyjących gatunków i pozwala nam lepiej zdefiniować sposób i czas ewolucji współczesnych ryb, dodaje uczona. Badania zostały opublikowane na łamach Nature.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...