Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Dowiedzieli się, co robią flamingi z zoo, gdy ludzie idą do domu

Rekomendowane odpowiedzi

Co robią flamingi z zoo nocą, gdy zostają same?

Można by pomyśleć, że gdy nie ma zagrożenia ze strony drapieżników i nikomu nie brakuje jedzenia, wszyscy stają po prostu na jednej nodze i idą spać. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że w nocy flamingi żyjące w niewoli żerują i wędrują po wybiegu więcej niż za dnia.

W przypadku wielu gatunków zwierząt z kolekcji zoologicznych bardzo mało wiemy o tym, co robią, gdy opiekunowie idą do domu - podkreśla dr Paul Rose z Uniwersytetu w Exeter.

Dzikie flamingi są bardziej aktywne nocą. Byliśmy zaskoczeni, widząc, że tak samo zachowują się flamingi w niewoli. Wydaje się, że mają wbudowany wzorzec behawioralny [...].

Uzyskane wyniki mają spore znaczenie dla zarządzania populacjami różnych zwierząt. "Zapewniając [w zoo] habitaty nastawione na wachlarz różnych aktywności, także na działania, których nie widuje się za dnia, pozwolimy im się zachowywać w [bardziej] naturalny sposób".

Kamery rozmieszczono na wybiegu stada ok. 270 flamingów różowych z WWT Slimbridge Wetland Centre. Okazało się, że szczyt żerowania przypadał na wieczór. To oznacza, że naturalne czasowanie tego zachowania utrzymało się, mimo że ptaki przez cały czas mają zapewnioną pełną dietę. Flamingi wędrowały po większych powierzchniach wybiegu późnym wieczorem, w nocy i nad ranem. Późniejszym rankiem, a także w środku dnia gromadziły się w mniejszej liczbie obszarów (odpoczywając i czyszcząc pióra, wolały przebywać w jednym konkretnym miejscu).

Niektóre zachowania, np. pokazy godowe, były za to wykonywane głównie za dnia.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przedziwne. Ludzie ustawiają kamery w lasach, by podglądać jak świntuszą zwierzęta, a dotąd nikomu nie przyszło do głowy, by przejrzeć monitoring z ZOO?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, wilk napisał:

nikomu nie przyszło do głowy, by przejrzeć monitoring z ZOO?

Dla pracownika ZOO to pewnie jak film o schnięciu farby. Dopóki liczba głów się zgadza nie ma chętnych do oglądania.  ;)

I jak się na tym, znam, to teraz jakiś opiekun z ZOO robi klasycznego facepalma: teraz na to wpadliście? Trzeba było zapytać!

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Jajcenty napisał:

I jak się na tym, znam, to teraz jakiś opiekun z ZOO robi klasycznego facepalma: teraz na to wpadliście? Trzeba było zapytać!

Bo zrobić z tego naukowy wyczyn, mogła zrobić tylko osoba z kfalyfykacjyami:

21 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

- podkreśla dr Paul Rose z Uniwersytetu w Exeter.

 

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tłusty czwartek kojarzy się z pączkami. Czym różnią się współczesne pączki od tych wysmażanych kilka wieków temu? Jakie zwyczaje towarzyszyły świętowaniu końcówki karnawału? Na te pytania odpowiedziały specjalistki z Archiwum PAN w Warszawie oraz Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie.
      Okazuje się, że ostatni czwartek przed rozpoczęciem wielkiego postu świętowano wystawnie już w XVI w. Ci, którzy mogli sobie na to pozwolić, nie żałowali sobie tradycyjnych karnawałowych potraw. Serwowano mięso, głównie dziczyznę: pieczone sarny, kuropatwy, zajęcze combry czy szynki z dzika. Jadano także wykwintnie przyrządzony drób, indyki tuczone orzechami włoskimi, pieczone kapłony, jarząbki, pasztety. A wszystko to zapijano szlachetnymi winami reńskimi, burgundzkimi, węgierskimi, gdańską wódką i domowym nalewkami - opowiada dr Izabella Gass z Archiwum PAN. Do tego raczono się smażonymi słodkimi specjałami: racuchami, blinami, faworkami, pampuchami i pączkami. To właśnie ten zaadaptowany z zagranicznej kuchni smakołyk stał się wkrótce symbolem polskiego tłustego czwartku - wyjaśniono w komunikacie PAN-u.
      Od tego dnia rozpoczynał się ostatni tydzień karnawału (ostatki, mięsopust). Świętowaniu towarzyszyły nie tylko różne smakołyki, ale i tańce oraz zabawy. Był to okres najhuczniejszych bali i potańcówek. W miastach i na wsi wychodzono na dwór w przebraniach; przez miasta przechodziły korowody, na wsi grupy zapustników pukały do drzwi domostw, żądając datków (i jednocześnie przynosząc urodzaj). Zabawa kończyła się o północy we wtorek przed Środą Popielcową.
      Czy pączki sprzed wieków wyglądały jak dzisiejsze? Zgodnie z najstarszymi przepisami, były to drożdżowe kule nadziewane słoniną. Dr hab. inż. Małgorzata Wronkowska z Zakładu Chemii i Biodynamiki Żywności Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie opowiada, że pączki ze słodkim nadzieniem (marmoladą/dżemem różanym) pojawiły się w Polsce w XVI w.
      Dodatki do pączków zmieniają się z czasem. Modyfikowany jest także ich skład. Pączki produkowane hurtowo mogą zawierać nie tylko naturalne składniki, dlatego dr Wronkowska apeluje, by czytać etykiety.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sensacja z wrocławskiego zoo. A właściwie dwie sensacje. Pierwsza to narodziny myszojelenia – kanczyla filipińskiego – zagrożonego wyginięciem endemita z Filipin. Sensacja druga to sam fakt sfilmowania narodzin. To nie udało się jeszcze nikomu na świecie.
      Wrocławski ogród zoologiczny słynie m.in. z sukcesów hodowlanych. Szczególną uwagę przywiązuje się tutaj do rozmnażania gatunków zagrożonych. Takich właśnie jak myszojelenie. Kanczyl filipiński to jeden z 10 gatunków myszojeleni i jeden z najbardziej zagrożonych. Przyszłość gatunku stoi pod znakiem zapytania, gdyż jego habitat jest niszczony pod plantacje palmy olejowej, z której produkuje się olej palmowy.
      W europejskich ogrodach zoologicznych mieszka 12 kanczyli filipińskich, w tym tylko 1 samiec – Johnny English z wrocławskiego zoo. Dlatego też wszyscy mają nadzieję, że urodzony właśnie 13. kanczyl jest samcem.
      Kanczyle prowadzą bardzo skryty tryb życia i jedyny raz udało się je sfilmować w naturze w 2016 r. Stąd tak niewiele o nich wiadomo. U nas w zoo również trudno je obserwować. Chowają się przed ludźmi w gąszczu traw lub zakamarkach pagody. Dlatego zainstalowaliśmy kamery, które podglądają zwierzęta w dzień i w nocy. Dzięki temu udało się nagrać nocny poród, który miał miejsce 10 listopada br. około godziny 2:24. Film już udostępniliśmy na branżowych kanałach i wywołał prawdziwą sensację, bo nikt wcześniej nie widział jak przebiegają narodziny - czy matka chowa się na czas porodu, czy rodzi na stojąco czy na leżąco, ile trwa poród, jak szybko kanczylek wstaje, kiedy zaczyna poszukiwać pokarmu u matki. Dzięki nagraniu na większość pytań znamy odpowiedź. Oczywiście trzeba je potwierdzić, przy kolejnych porodach, ale zrobiliśmy krok milowy dla przetrwania tego gatunku – mówi Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego zoo.
      Kanczyle, kiedy poczują się dobrze, dość łatwo się mnożą i dość szybko dojrzewają płciowo. Niestety są bardzo wrażliwe na czynniki zewnętrzne, jak bakterie, grzyby czy pogodę, z którymi mamy do czynienia w Europie. Musimy bardzo o nie dbać i utrzymywać w określonych warunkach. Dlatego samice z Chester i Rotterdamu będą musiały poczekać, aż urodzi się u nas samiec i dorośnie. Wtedy pojedzie do jednej z tych grup. Wcześniej nie możemy ryzykować transportu samca czy samic w celach prokreacyjnych, bo to zbyt cenne zwierzęta. Mamy więc ogromną nadzieję, że nowo urodzony maluch okaże się właśnie samcem – dodaje Ratajszczak.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po niemal 10-letniej niewoli dwie białuchy odzyskały wolność i trafią do pierwszego na świecie otwartego rezerwatu białuch u wybrzeży Islandii. Samice Little Grey i Little White zostały schwytane w 2011 roku przez rosyjskich naukowców, którzy później sprzedali je do wodnego parku rozrywki w Chinach.
      Przed rokiem białuchy zostały przetransportowane z Chin do specjalnego ośrodka na islandzkiej wyspie Vestmannaeyjar. Podczas liczącej tysiące kilometrów podróży białuchom towarzyszyli eksperci, którzy pilnowali, by odpowiednio się one odżywiały i dobrze zniosły przeprowadzkę. Obecnie zwierzęta znajdują się w specjalnym basenie, gdzie przyzwyczajają się do nowego środowiska. Za jakiś czas zostaną wypuszczone w Zatoce Klettsvik u południowych wybrzeży Islandii.
      Widoczne są też wyraźnie różnice w charakterach obu zwierząt. Little Gray bardzo lubi się bawić, ale czasami pluje wodą na swoich opiekunów. Little White zachowuje znacznie większą rezerwę, ale silnie przywiązała się do opiekunów.
      Zwierzętami opiekuje się Sea Life Trust. Szef organizacji, Andy Bool stwierdził: jesteśmy szczęśliwi mogąc zapewnić, że Little Gray i Little White są bezpieczne w specjalnych basenach na terenie rezerwatu i tylko krok dzieli je od wypuszczenia na otwarte wody. Wszystko poszło zgodnie z planem. Nasi eksperci i weterynarze blisko monitorują oba zwierzęta i myślę, że wkrótce będziemy mogli poinformować o ich wypuszczeniu na wolność.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Co ptaki robią w czasie wakacji? Upalne lato powoduje, że widujemy je coraz rzadziej, stają się skryte, płochliwe, milczące. Dlaczego tak się dzieje, tłumaczy prof. Piotr Tryjanowski z Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
      Skowronki od marca śpiewały w wiszącym locie, wabiąc w ten sposób samice. Teraz ptaki muszą naprawić pióra i aparat głosowy. Inne gatunki mają swoje problemy, w tym upał - trudniejszy do zniesienia niż zimno.
      Samce już nie walczą o terytoria, więc niepotrzebny staje się śpiew i częste przeloty z miejsca na miejsce. Pisklęta zostały odchowane, tak więc ptasi rodzice mają czas na chwilę odpoczynku. Można by wręcz powiedzieć – zasłużone wakacje – wyjaśnia prof. Tryjanowski.
      Dodaje, że co gatunek, to nieco inny patent na przeżycie wakacyjnych miesięcy roku. Są gatunki – takie jak bocian biały czy gąsiorek - które jeszcze odchowują pisklęta. Wiele ptaków, którym nie udało się wyprowadzić lęgów, będzie jeszcze próbować swych rodzicielskich sił nawet do połowy sierpnia. Choć ich szanse są coraz mniejsze z każdym dniem. Wysokie temperatury bywają dla pierzastych stworzeń o wiele większym wyzwaniem niż zimno.
      Zdaniem poznańskiego badacza, fascynującym przykładem naprawdę zasłużonych wakacji jest skowronek. Śpiew w wiszącym locie, nad łąkami i polami, od połowy marca do końca czerwca, często po kilkanaście godzin na dobę, to niezwykle kosztowny sposób wabienia samicy. Prof. Tryjanowski, który kiedyś zajmował się tym gatunkiem, porównuje ów wysiłek do biegania po schodach w wieżowcu i jednoczesnego wykonywania arii operowych. Dlatego latem skowronek milknie, staje się skryty i rozpoczyna pierzenie, coroczną wymianę piór.
      Część drapieżników – np. błotniaki – uczy się polować wraz z rodzicami. Wakacje dla nich to taki obóz sportowy – poprawa kondycji i nowa przygoda. W połowie lipca nad brzegami zbiorników wodnych i na zalanych łąkach można już obserwować ptaki siewkowate: brodźce czy biegusy – dopiero co w maju podążały na północ, a już wracają na południe. Tylko krótkie, intensywne dwa miesiące w Arktyce i powrót na zimowiska - opisuje profesor ptasie życie w ciągłym biegu, a właściwie locie.
      Ciepłolubne gatunki - żołna, jerzyk, ale i bocian biały - już w końcu sierpnia wyruszą na wędrówkę do Afryki. Zapewne o nich śpiewano harcerską piosenkę 'Lato z ptakami odchodzi'. My zaś mamy ogromne szczęście, że lato właśnie się zaczyna, a jeśli ktoś chce się teraz przyjrzeć ptakom, to warto pomóc przyrodzie. Na przykład przygotować pojnik, płaską kuwetę z kamieniem, i jak tylko skończy się deszczowa pogoda, to miejsce jak znalazł - radzi prof. Tryjanowski.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W wiosce Giu, w sąsiadującym z Tybetem indyjskim stanie Himachal Pradesh schwytano irbisa (panterę śnieżną). Przedstawiciel narażonego na wyginięcie gatunku utknął w zagrodzie z owcami i kozami. Nie zostanie wypuszczony na wolność. Ma trafić do zoo.
      Po zabiciu zwierząt kot nie był w stanie uciec. W sobotę skontaktował się z nami pasterz. Złapaliśmy drapieżnika do klatki - poinformował Hardev Negi.
      Savita Sharma, szef stanowego Wydziału ds. Dzikiej Przyrody, powiedział w wywiadzie udzielonym AFP, że przez to, że w grę wchodzi konflikt zwierzęco-ludzki, irbis nie zostanie wypuszczony, ale przewieziony do ogrodu zoologicznego w pobliżu Shimli.
      Urzędnicy szacują, że w ciągu 4 dni młodociany osobnik zabił w zagrodzie 43 owce i kozy.
      Wg Sharmy, w Himachal Pradesh żyje ok. 44 irbisów.
      Rajeshwar Negi z National Convener of Nature Watch India podkreśla, że decyzja o przewiezieniu do zoo skazuje zwierzę na życie w niewoli. Oni nie zdają sobie sprawy, jak stresująca dla dzikiego zwierzęcia jest 350-km podróż po wyboistej drodze. Czy to oznacza, że irbis spędzi resztę swojego życia w zoo zamiast w himalajskiej dziczy?
      Negi dodaje, że na domiar złego w Shimli jest znacznie cieplej niż naturalnym habitacie pantery śnieżnej.
      WWF podaje, że wysokich górach centralnej Azji pozostało ok. 4 tys. irbisów. Negi podkreśla, że przez przetrzebienie w wyniku polowań populacji naturalnych ofiar irbisów, np. koziorożców, pantery śnieżne zostały zmuszone do zejścia na mniejsze wysokości i polowania na zwierzęta domowe.
      Poza tym globalne ocieplenie przesuwa linię drzew, przez co pasterze wchodzą ze swoimi stadami wyżej, naruszając terytorium irbisów.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...