
Homo sapiens nie pochodzi od jednej populacji
By
KopalniaWiedzy.pl, in Humanistyka
-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Zoo Wrocław odtwarza z naukowcami z Uniwersytetu Wrocławskiego (UWr) dolnośląską populację podgorzałki. We wchodzących w skład rezerwatu „Stawy Milickie” kompleksach stawowych Stawno i Ruda Sułowska wypuszczono 22 ptaki. Mają one zasilić tutejszą populację lęgową; jest szansa, że przystąpią do lęgów jeszcze w tym roku.
Na Czerwonej liście ptaków Polski podgorzałka (Aythya nyroca) została sklasyfikowana jako gatunek narażony (VU). Jak podkreślili autorzy tego opracowania, pierwsze oznaki spadku liczebności podgorzałki w Polsce odnotowano na początku lat 60. XX wieku. [...] W ostatnich kilkunastu latach krajowa liczebność nieco wzrosła, jednak nie wróciła do poziomu sprzed regresu populacji [...].
Aż ponad 90% lęgowisk tego ptaka stanowią stawy rybne. Zagrażają mu przede wszystkim utrata siedlisk, niszczenie terenów podmokłych, przebudowa i regulacja zbiorników, susze oraz drapieżniki, w tym gatunki inwazyjne: norka amerykańska czy jenot. Zważywszy na niewielką liczbę A. nyroca w Polsce i krajach ościennych, najlepszą metodą na utrzymanie gatunku pozostaje zasilenie populacji osobnikami hodowlanymi.
Dawniej w Polsce podgorzałka była stosunkowo licznym gatunkiem lęgowym z populacją ocenianą na ok. 400-500 par w latach 80. XX wieku, z największą populacją na Stawach Milickich. Pod koniec ubiegłego wieku jej liczebność spadła do zaledwie 40-45 par w całym kraju. Od początku XXI wieku nastąpił niewielki wzrost populacji, a obecny jej stan jest bardzo niski i wynosi 100-130 par lęgowych w całej Polsce – wyjaśnia prof. dr hab. Tadeusz Stawarczyk z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Ornitolog dodaje, że podgorzałka jest objęta Monitoringiem Ptaków Polski, prowadzonym przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Pozwala to na poznanie jej rozmieszczenia. Regularnie występuje tylko w trzech rejonach kraju: na stawach rybnych w Budzie Stalowskiej, na szeregu stanowisk na Lubelszczyźnie oraz na Stawach Milickich w dolinie Baryczy. Te kluczowe lęgowiska skupiają ok. 95% populacji krajowej. W samej dolinie Baryczy występuje ok. 1/3 populacji polskich podgorzałek (ok. 40 par lęgowych).
„Projekt podgorzałka” jest realizowany dzięki współpracy 3 ogrodów zoologicznych, Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Stawów Milickich SA. W maju do rezerwatu „Stawy Milickie” zawieziono 2 transporty A. nyroca. Część z 22 ptaków pochodziła z hodowli ZOO Wrocław, a pozostałe z ogrodu zoologicznego w Bratysławie i Tierparku w Berlinie.
Program wsiedlania podgorzałek pochodzących z ogrodów zoologicznych trwał będzie 5 lat i w tym czasie do rezerwatu „Stawy Milickie” może trafić nawet kilkaset podgorzałek. Mamy nadzieję, że pewna ich grupa osiądzie tu i sama zacznie wyprowadzać lęgi w kolejnych latach. Podgorzałki otrzymały obrączki identyfikacyjne i będą stale monitorowane przez naukowców ze stacji ornitologicznej Uniwersytetu Wrocławskiego – podkreśla Mirosław Piasecki, dyrektor naczelny ZOO Wrocław.
Podobny projekt realizowano z sukcesem w Niemczech. Ogrody zoologiczne oraz inne instytucje przekazywały podgorzałki do wypuszczenia nad Steinhuder Meer - jeziorem położonym na północny zachód od Hanoweru. Tam przyzwyczajały się one do życia na wolności. W ciągu 8 lat naturze przywrócono niemal 800 tych kaczek. Naukowcy obserwowali je nad tym samym jeziorem jeszcze przez wiele lat od momentu wypuszczenia. Mamy nadzieję, że nasz dolnośląski program będzie miał podobną skuteczność - podkreślono w komunikacie prasowym ZOO Wrocław.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Gdy człowiek zaczął używać kamiennych narzędzi, wszystko się zmieniło. Narzędzia, zarówno te celowo modyfikowane, jak i niemodyfikowane, zwiększyły nisze ekologiczne zajmowane przez naszych przodków. Pozwoliły na korzystanie z nowych zasobów pożywienia. Nasi przodkowie mogli dzięki nim zabijać zwierzęta, dzielić ich mięso, korzystać ze skór, rozbijać kości, obrabiać twarde rośliny. To zaś doprowadziło do zmian ewolucyjnych.
Dostęp do większej ilości bardziej zróżnicowanego pożywienia, wytwarzanie i posługiwanie się kamiennymi narzędziami doprowadziły do ewolucji uzębienia, morfologii dłoni czy rozmiarów mózgu. Jednak mimo tego, jak ważnym wydarzeniem było używanie narzędzi, wciąż niewiele wiemy o tym, jak do tego doszło. Jednym ze sposób na badanie procesu adaptacji takich narzędzi jest przyglądanie się naszym najbliższym przodkom, wielkim małpom.
Naukowcy z Uniwersytetów w Tybindze, Barcelonie, Oslo i Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka badali orangutany pod kątem zarówno samodzielnego jak i społecznego uczenia się wytwarzania i używania kamiennych narzędzi. Kamienne narzędzia, ze względu na ich odporność na destrukcyjne procesy zewnętrzne, są najczęściej spotykanymi narzędziami znajdowanymi przez archeologów. Wśród narzędzi typowych dla wczesnej epoki kamienia znajdziemy zarówno celowo modyfikowane kamienie o ostrych krawędziach, jak i niemodyfikowane kamienie wykorzystywane w roli młotków czy kowadeł. Nasi przodkowie korzystali z nich już 3,3 miliona lat temu, mówi główna autorka badań, doktor Alba Motes-Rodrigo. Wykorzystanie tych kamieni było kamieniem milowym ludzkiej ewolucji.
Naukowcy przeprowadzili serię eksperymentów z orangutanami, które nie miały doświadczenia w używaniu narzędzi. Dwóm samcom z Zoo Kristiansand w Norwegii dostarczono młot do betonu, kawałek czertu (twardej skały krzemionkowej) oraz dwie skrzynki zawierające owoc. Aby dostać się do skrzynek trzeba było w jednej z nich przeciąć linę (symulowała ona ścięgno zwierzęce, a w drugiej silikonową membranę symulującą skórę. Oba zwierzęta uderzały młotkiem w ściany i podłogę, ale żaden z nich nie spróbował użyć go do odłupania z czertu zaostrzonego fragmentu.
W drugim z eksperymentów orangutanom dostarczono różne materiały, a wśród nich był wykonany ludzką ręką krzemienny odłupek. Tym razem jedna z małp próbowała użyć odłupka do przecięcia silikonowej membrany.
W trzecim z eksperymentów wzięły udział trzy samice orangutanów z Twycross Zoo w Wielkiej Brytanii. Tym razem sprawdzano, czy małpy mogą nauczyć się wykonywania kamiennych narzędzi obserwując człowieka. Po pokazie jedna z małp użyła młotka, by uderzyć nim w krawędź czertu, tak, jak zademonstrował to człowiek.
Autorzy badań twierdzą, że są one pierwszymi, podczas których obserwowano, by orangutan spontanicznie wykorzystywał narzędzie do cięcia. Nasze badania sugerują, że dwa główne warunki wstępne dotyczące użycia kamiennych narzędzi – zdolność do uderzania kamieni młotem oraz rozpoznanie ostrych kamieni jako narzędzi do cięcia – mogły istnieć już u naszego ostatniego przodka z orangutanami, przed 13 milionami lat, czytamy na łamach PLOS One. Stwierdziliśmy też, że orangutany spontanicznie uderzają kamieniami w inne kamienie, co czasem może prowadzić do pojawiania się ostrych odłupków.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Termity oddzieliły się od innych karaczanów przed 150 milionami lat i wyewoluowały do życia społecznego. Obecnie niektóre gatunki termitów tworzą gigantyczne kolonie składające się z milionów osobników żyjących w ziemi. Inne, w tym termity żyjące w drewnie, żyją w niedużych koloniach liczących kilka tysięcy osobników. Naukowcy z Okinawy odkryli, że termity drzewne odbyły dziesiątki podróży transoceanicznych, dzięki którym są tak zróżnicowane jak obecnie.
Termity drzewne, Kalotermitidae, są często postrzegane jako prymitywne, gdyż tworzą małe kolnie i oddzieliły się od innych termitów dość wcześnie, już około 100 milionów lat temu. Jednak tak naprawdę niewiele wiemy o tej rodzinie termitów, mówi główny autor badań, doktor Aleš Buček z Okinawskiego Podyplomowego Uniwersytetu Nauki i Technologii (OIST) . Dotychczas większość badań nad tą rodziną koncentrowało się nad jednym gatunkiem, często występującym w domach mieszkalnych i traktowanym jak szkodnik.
Naukowcy z OIST przez 30 lat kolekcjonowali przedstawicieli Kalotermitidae. Do analizy wybrali przedstawicieli 120 gatunków. Niektóre z nich były reprezentowane przez wiele próbek zebranych w różnych miejscach. Te 120 gatunków to ponad 25% wszystkich znanych Kalotermitidae. W OIST wykonano sekwencjonowanie DNA owadów.
Okazało się, że w ciągu ostatnich 50 milionów lat termity przekroczyły oceany co najmniej 40 razy, pływając m.in. pomiędzy Ameryką Południową a Afryką. W skali milionów lat podróże te skutkowały dużym różnicowaniem się Kalotermitidae. One są bardzo dobre w podróżach transoceanicznych. Ich domem jest drewno, które spełnia rolę niewielkiego statku, mówi Buček.
Z badań wynika, że większość rodzajów Kalotermitidae pochodzi z Ameryki Południowej. Uczeni potwierdzili też, że w ostatnich wiekach ludzie wzięli udział w większości procesu rozprzestrzeniania się termitów.
Badania podważają też powszechne przekonanie, jakoby termity drzewne wiodły prymitywny tryb życia. Okazało się bowiem, że wśród najstarszych gatunków Kalotermitidae są i takie, które tworzą wielkie kolonie zamieszkujące różne kawałki drewna połączone ze sobą podziemnymi tunelami.
To pokazuje, jak mało wiemy o termitach, zróżnicowaniu ich styli życia oraz organizacji ich życia społecznego. Im więcej dowiemy się o ich zachowaniu i ekologii, tym lepiej odtworzymy ewolucję ich życia społecznego i dowiemy się, dlaczego odniosły taki sukces, dodaje profesor Tom Bourguignon, jeden z autorów badań.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Twarz to nasz znak rozpoznawczy. Nasza cecha osobista, a jednocześnie uniwersalna. To po twarzach się rozpoznajemy, służą nam one do komunikowania emocji. Nasza twarz to nie tylko skóra i mięśnie, ale i składająca się z 14 kości twarzoczaszka. Już na pierwszy rzut oka potrafimy naszą twarz odróżnić od twarzy naszych krewniaków, czy to szympansa czy neandertalczyka. Naukowcy z Uniwersytetu Nowojorskiego prześledzili ewolucję ludzkiej twarzy i opisali, jak doszło do tego, że wyglądamy tak, a nie inaczej.
Najważniejszą cechą twarzy Homo sapiens jest fakt, że nie jest ona wysunięta przed czoło, jak to widzimy w wielu skamieniałościach. Ponadto mamy mniej uwydatnione łuki brwiowe i bardziej zróżnicowaną topografię twarzy. A w porównaniu z naszymi najbliższymi żyjącymi krewniakami – szympansami – nasze twarze są znacznie bardziej płaskie, lepiej zintegrowane z czaszką, a nie wypchnięte przed czoło.
Ważnym czynnikiem, który ukształtował wygląd twarzy Homo sapiens była dieta. Gdy popatrzymy na czaszki niektórych wczesnych homininów zobaczymy strukturę kości sugerującą, że posiadali oni potężne mięśnie ułatwiające żucie, w połączeniu z bardzo dużymi zębami wskazuje to, że byli lepiej przystosowani do spożywania twardej żywności. Mieli przy tym niezwykle płaskie twarze. U ludzi bardziej współczesnych, którzy przechodzili z wędrownego trybu życia do życia bardziej osiadłego, twarze stają się mniejsze. Z kolei to zmniejszenie się twarzy, pojawienie się mniej wydatnych łuków brwiowych, mogło pomagać w komunikacji społecznej, pozwalając na znacznie bardziej subtelne miny, dzięki czemu rozwinęliśmy komunikację niewerbalną. Wystarczy tutaj przyjrzeć się szympansom, które mają znacznie mniejszy repertuar ekspresji twarzy, ale też i ich twarze wyglądają zupełnie inaczej niż nasze.
Rolę w kształtowaniu się twarzy odegrał też klimat. Jeśli porównamy się z neandertalczykami, pierwsze, co zobaczymy, to ich wydatne nosy. To adaptacja do zimnego klimatu. Dzięki większym jamom nosowym byli oni w stanie bardziej efektywnie ogrzewać i nawilżać powietrze, którym oddychali. Jednak te większe jamy nosowe spowodowały, że twarz neandertalczyka jest bardziej wypchnięta do przodu, szczególnie w części środkowej.
Także i obecnie widoczna jest różnica w budowie jamy nosowej pomiędzy ludźmi żyjącymi w chłodnym i suchym klimacie, a między mieszkańcami obszarów ciepłych i wilgotnych. Jako, że klimat się ociepla, możemy spodziewać się, że z czasem spowoduje to zmiany ewolucyjne w ludzkiej twarzy. Jednak trudno powiedzieć, jakie będą to zmiany, gdyż na to, jak wyglądamy wpływa połączenie czynników biomechanicznych, fizjologicznych i społecznych.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
W magazynach Muzeum Zoologii Uniwersytetu w Cambridge odkryto słoje z nieskatalogowanymi okazami dziobaków i kolczatek sprzed 150 lat. Okazy pozyskał w XIX w. William Caldwell. Odegrały one kluczową rolę w udowodnieniu, że niektóre ssaki składają jaja.
Ponieważ ta unikatowa kolekcja nie została skatalogowana, pracownicy muzeum nie mieli pojęcia o jej istnieniu. Niedawno zastępca dyrektora placówki Jack Ashby prowadził jednak badania do swojej nowej książki o australijskich ssakach, co utorowało drogę małemu „śledztwu”.
Czytanie XIX-wiecznych informacji o tym, że dziobaki i kolczatki składają jaja, to jedno, a zobaczenie fizycznych okazów, które wiążą nas z tym odkryciem sprzed niemal 150 lat, to drugie - podkreślił Ashby. Z doświadczenia wiem, że na świecie nie ma kolekcji historii naturalnej z kompletnym katalogiem, dlatego podejrzewałem, że okazy Caldwella muszą gdzieś tu być - dodał.
Okazało się, że miał rację. Trzy miesiące po tym, jak Ashby poprosił menedżera kolekcji Mathew Lowe'a, by miał oko na tę sprawę, znaleziono pudełko z okazami i notatką sugerującą powiązania z Caldwellem. Śledztwo Ashby'ego potwierdziło, że to rzeczywiście zbiór szkockiego zoologa.
Nim Europejczycy po raz pierwszy zobaczyli dziobaki i kolczatki w latach 90. XVIII w., zakładano, że wszystkie ssaki są żyworodne. Pytanie, czy niektóre ssaki składają jaja, stało się potem jednym z najważniejszych pytań naukowych XIX w. "W XIX w. wielu konserwatywnych naukowców nie chciało wierzyć, że ssaki składające jaja mogą istnieć, ponieważ stanowiłoby to poparcie dla teorii ewolucji - idei, że jedna grupa zwierząt jest w stanie przekształcić się w inną" - wyjaśnia Ashby. Jego zdaniem, dla wielu XIX-wiecznych uczonych przyznanie, że ssaki mogą być podobne jaszczurkom czy żabom oznaczałaby degradację ssaków do poziomu zwierząt, które uznawano za niższą formę życia.
W 1883 roku William Caldwell został wysłany do Australii z zadaniem jednoznacznego rozwiązania sporu o istnienie ssaków jajorodnych. Jego wyprawę finansowały University of Cambridge, Royal Society oraz rząd brytyjski. Podczas intensywnie prowadzonych prac polowych Caldwell, dzięki pomocy licznej grupy Aborygenów, zebrał około 1400 okazów.
Był pierwszym, który zebrał kolekcję dokumentującą cały cykl życia ssaków jajorodnych, od zapłodnionych jaj po dorosłego osobnika. W jego zbiorach znajdziemy kolczatkowate, dziobaki i torbacze.
Już w 1884 roku znalazł kolczatkę z jajem w „wylęgarce” oraz dziobaka z jajem w gnieździe, który właśnie składał kolejne jajo. Były to ostateczne dowody na istnienie ssaków jajorodnych.
Ashby zwraca uwagę, że od ponad 100 lat kolczatki i dziobaki opisywane są jako dziwne i prymitywne, co jest spuścizną po ich dawnych opisach. Nie są ani dziwne, ani prymitywne. Wyewoluowały tak, jak wszystkie inne zwierzęta, po prostu nigdy nie przestały składać jaj, mówi. Zauważa, że kolczatki to najbardziej rozpowszechnione ssaki Australii. Przystosowały się do życia w różnym klimacie, od gór pokrytych śniegiem po upalne pustynie. Z kolei dziobaki, to jedyne ssaki wytwarzające jad. Kolczatki i dziobaki to jedne z nielicznych ssaków posługujących się elektrolokacją.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.