Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Samce myszy, które wzrastają w obecności potencjalnych rywali, mają większą grubość względną kości prącia (os penis).

Do tej pory z tego typu wynikami zetknęliśmy się u kaczek. To pierwsze badanie, które pokazało, że pokrój [morfologia] genitaliów ssaka może się różnić w zależności od środowiska społecznego, w jakim samiec dojrzewał - opowiada Gonҫalo Igreja André, doktorant z Uniwersytetu Zachodniej Australii.

Wcześniejsze badania zademonstrowały, że rywalizacja wpływa na reakcje/inwestycje istotne dla sukcesu reprodukcyjnego samców myszy i innych ssaków (w obecności rywali samce produkują np. więcej plemników). Nasze studium pokazało [zaś], że gdy samce dostrzegają, że istnieje ryzyko rywalizacji plemników [ang. sperm competition], ich kość prącia inaczej się rozwija.

Autorzy publikacji z pisma Proceedings of the Royal Society B zauważyli, że gdy samce dorastały w środowisku związanym z rywalizacją plemników, były większe i cięższe niż samce z grupy kontrolnej. Zaobserwowano u nich także zjawisko niezależne od zmienności rozmiarów: grubszą i bardziej "rozciągniętą" dystalnie kość prącia (bakulum).

Nasze wyniki stanowią poparcie dla tezy, że doborowi płciowemu podlega pokrój, a nie rozmiar penisa [...] - podkreśla Igreja André.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z University of Texas poinformowali o opracowaniu leku, który zapobiegł przybraniu na wadze oraz niekorzystnym zmianom wątroby u myszy karmionych przez całe życie wysokocukrową i wysokotłuszczową dietą zachodnią. Gdy przez krótki czas podawaliśmy ten lek myszom, zaczynały chudnąć i stały się szczupłe, mówi profesor Mades Muniswamy.
      Naukowcy z Teksasu i współpracujący z nimi eksperci z University of Pennsylvania i Cornell University odkryli lek podczas badania wpływu magnezu na metabolizm. Pierwiastek ten bierze udział w wielu niezwykle ważnych procesach zachodzących w organizmie, reguluje ciśnienie krwi, poziom cukru, wchodzi w skład kości. Naukowcy odkryli też, że zbyt dużo magnezu spowalnia produkcję energii w centrach energetycznych komórek, mitochondriach. Magnez wciska hamulec i wszystko spowalnia, mówi współautor badań, Travis R. Madaris.
      Gdy naukowcy usunęli u myszy gen MRS2, który odpowiada za transport magnezu do mitochondriów, metabolizm cukru i tłuszczu przebiegał bardziej efektywnie. Myszy były szczupłe i zdrowe. Podczas analizy wątroby i tkanki tłuszczowej naukowcy nie znaleźli śladów choroby stłuszczeniowej wątroby, otyłości, cukrzycy typu 2 ani nieprawidłowości spowodowanych ubogą dietą.
      Zachęceni tym sukcesem uczeni zaczęli się zastanawiać, czy można osiągnąć podobne efekty bez usuwania genu. Okazało się, że tak. Opracowana przez nich molekuła nazwana CPACC ogranicza ilość magnezu trafiającego do mitochondriów. Przyjmujące ją myszy, które karmiono dietą bogatą w tłuszcze i cukry, pozostały szczupłe i zdrowe.
      Zmniejszenie ilości magnezu trafiającego do mitochondriów zapobiegło niekorzystnym skutkom niewłaściwej diety, mówi inny z autorów badań, doktor Manigandan Venkatesan. Zespół naukowy złożył już wniosek patentowy na zsyntetyzowaną przez siebie molekułę.
      Uzyskane rezultaty to wynik wielu lat pracy. Lek, który może zmniejszyć ryzyko chorób układu krążenia, takich jak zawał serca czy udar, zmniejsza ryzyko nowotworu wątroby, mogącego pojawić się w wyniku choroby stłuszczeniowej wątroby, to znaczący krok naprzód. Będziemy pracowali nad jego dalszym rozwojem, dodaje Muniswamy.
      Ze szczegółami badań można zapoznać się na łamach Cell Reports [PDF].

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzięki danym z 35 lat badanie ponad 540 pawianów masajskich (Papio cynocephalus) z Parku Narodowego Amboseli wykazało, że samce, które mają bliskie związki z samicami, cechuje wyższy wskaźnik przeżywalności.
      Naukowcy często zakładali, że gdy samiec zachowuje się bardziej przyjaźnie w stosunku do pewnych samic, wiąże się to jakoś z korzyściami reprodukcyjnymi: lepszą opieką na jego potomstwem czy większymi szansami na spółkowanie. Nowe badanie, którego wyniki ukazały się w piśmie Philosophical Transactions of the Royal Society B, wskazuje jednak na dodatkową potencjalną korzyść: przyjaciółki mogą pomagać w wydłużeniu życia.
      Uczeni przypominają, że ludzie, którzy mają bliskich przyjaciół, z większym prawdopodobieństwem mogą się cieszyć długim życiem. Co więcej, badania z udziałem ludzi pokazują, że zaprzyjaźnianie się i podtrzymywanie przyjaźni może być dla długowieczności równie ważne, jak zrzucenie zbędnych kilogramów i ćwiczenia fizyczne.
      W ostatnim dziesięcioleciu podobne wzorce odkryto u różnych zwierząt: małp, koni, delfinów czy orek. Większość z tych badań koncentrowała się jednak na samicach. Samce pozostają dla naukowców pewną zagadką. Dzieje się tak, bo u większości społecznych zwierząt samice spędzają życie w tej samej grupie, podczas gdy samce pojawiają się i odchodzą (przez to naukowcy mogą liczyć zaledwie na "migawki" z ich życia).
      To zaś oznacza, że istnieje sporo luk w rozumieniu męskiego życia społecznego - podkreśla Susan Alberts z Duke University.
      Posługując się metodami statystycznymi, by oszacować ryzyko śmiertelności w każdym wieku, Alberts sprawdzała, czy związek między przeżyciem a przyjaźnią jest taki sam dla samic i samców pawianów.
      W ramach Amboseli Baboon Research Project od 1971 r. naukowcy niemal codziennie monitorowali poszczególne pawiany. Odnotowywali, kto się z kim kontaktował i jak małpy radziły sobie na przestrzeni życia.
      Iskanie to sposób pawianów na wytworzenie więzi i odstresowanie. Przy okazji czynność ta pomaga utrzymać higienę. Samce spędzają bardzo mało czasu na wzajemnym iskaniu, ale iskają się z samicami (nie tylko wtedy, gdy są one płodne).
      Analizując dane 277 samców i 265 samic, naukowcy oceniali, jak często małpy spędzały czas na iskaniu z najbliższymi przyjaciółmi.
      Po raz pierwszy u dzikich naczelnych wykazano, że obie płcie korzystają na posiadaniu silnych więzi społecznych. U samców utrzymujących silne więzi z samicami prawdopodobieństwo dożycia kolejnych urodzin było o 28% wyższe.
      Naukowcy odkryli, że izolacja społeczna może być większym zagrożeniem dla przeżycia samców niż stres i niebezpieczeństwa związane z walką o pozycję w grupie.
      Alberts dodaje, że konieczne są dalsze badania, które potwierdzą, że opisywana korelacja jest związkiem przyczynowo-skutkowym. Może przecież być tak, że osobniki zdrowsze, te, których kondycja jest lepsza, żyją dłużej i z większym prawdopodobieństwem podtrzymują silne więzi społeczne oraz osiągają wyższą pozycję społeczną.
      Biolodzy wspominają także, że w ramach przyszłych badań należałoby wyjaśnić, w jaki sposób przyjaźń wpływa na fizjologię, by wydłużyć życie pawianów. Wiele wskazuje jednak na to, że moc przyjaźni ma u naczelnych głębsze ewolucyjne korzenie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W sezonie rozrodczym dzikie foki szare, zwane też szarytkami morskimi, klaszczą pod wodą: w ten sposób odstraszają rywali i zachwalają swoje walory partnerkom. To pierwsza sytuacja, gdy uwieczniono klaszczącą przednimi płetwami w pełni zanurzoną fokę.
      Odkrycie klaszczących fok może nie wydawać się niczym zaskakującym, w końcu słyną z klaskania w zoo czy akwariach. W ogrodach zoologicznych zwierzęta są jednak często trenowane, by klaskać ku uciesze ludzi, a tu mamy do czynienia z dzikimi fokami, które robią to z własnej woli - podkreśla dr David Hocking z Monash University.
      Autorem nagrania uwieczniającego to zachowanie jest dr Ben Burville. Na filmie, który stanowi ukoronowanie 17 lat nurkowania, widać samca szarytki, który klaszcze przednimi płetwami, by uzyskać "stukający" dźwięk.
      Klaśnięcia były niesamowicie głośne. Na początku trudno mi było uwierzyć w to, czego byłem świadkiem: jak foka może wydać tak głośny dźwięk, nie dysponując powietrzem, które można by sprężyć między płetwami? - opowiada dr Burville.
      Inne morskie ssaki mogą wydawać podobne "perkusyjne" dźwięki, uderzając w wodę całym ciałem albo ogonem - dodaje prof. Alistair Evans.
      Związany z klaskaniem głośny dźwięk o wysokiej częstotliwości przebija się przez szum tła, stanowiąc klarowny sygnał dla innych fok w okolicy. W zależności od kontekstu klaskanie może odstraszać rywali i/lub wabić potencjalne partnerki. Pomyślmy, na przykład, o bijącym się w pierś gorylu. W obu przypadkach komunikat jest podobny: jestem silny, trzymaj się z daleka; jestem silny, moje geny są dobre - tłumaczy dr Hocking.
      Hocking podkreśla, że klaszczące foki pokazują, ile jeszcze musimy się dowiedzieć o zwierzętach żyjących wokół nas. Klaskanie wydaje się ważnym zachowaniem społecznym u fok szarych, dlatego wszystko, co je zaburza, może mieć wpływ na sukces rozrodczy i przetrwanie tego gatunku.
      Klaszczącego samca nagrano w sezonie rozrodczym w 2017 r. (17 października) w pobliżu Wysp Farne. Zachowanie to występuje głównie u samców.
      Przed nagraniem filmu przez lata Burville słyszał "stukanie", nurkując z fokami szarymi podczas sezonu rozrodczego. Podobne dźwięki były również wykrywane przez innych badaczy za pomocą hydrofonu, ale mylono je z wokalizacjami. Dopiero widząc dużego samca, który klaszcze przednimi płetwami, Ben skojarzył jedno z drugim i zidentyfikował prawdziwe źródło stukania. Nawet wtedy niełatwo było jednak uwiecznić to zachowanie. Nim bowiem biolog skierował obiektyw we właściwą stronę, było już po wszystkim (klaśnięcie trwało krótko). Lata mijały, aż wreszcie Benowi się udało. Samiec wykonał siedem klaśnięć dokładnie na wprost niego, w czasie gdy kamera działała.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy odkryli, że papillomawirusy myszy i królaków - MmuPV1 (od ang. mouse papillomavirus type 1) i CRPV (od ang. cottontail rabbit papillomavirus) - mogą być transferowane przez krew. Zespół z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii dodaje, że to rodzi możliwość, że wirus brodawczaka ludzkiego (HPV) także przenosi się przez krew.
      U ludzi, którzy przechodzą transfuzje, układ odpornościowy nie działa zazwyczaj optymalnie [...]. Być może powinniśmy się [więc] zastanowić nad dodaniem HPV do listy wirusów, pod kątem których oddawana krew jest badana, a także ustalić, czy typowy ładunek wirusowy HPV w ludzkiej krwi wystarczy, by doprowadzić do zakażenia - podkreśla prof. Jiafen Hu.
      Badanie, którego wyniki ukazały się w piśmie Emerging Microbes & Infections, zainspirowała obserwacja, jakiej naukowcy dokonali w 2005 r. Parę lat temu naukowcy przyglądali się próbkom krwi HIV-pozytywnych dzieci. Wtedy odkryto, że niektóre z nich są również HPV-pozytywne. Ze względu na młody wiek tych pacjentów [brak doświadczeń seksualnych] zrodziło się pytanie, czy wirus mógł pochodzić z transfuzji krwi [część tych dzieci to hemofilicy, którzy zarazili się HIV, przechodząc liczne transfuzje].
      HPV jest specyficzny dla ludzi i dlatego nie może być testowany bezpośrednio na modelach zwierzęcych. Znane są jednak także papillomawirusy innych kręgowców, które mogą stanowić dobre przybliżenie tego, jak HPV zachowuje się u ludzi.
      Naukowcy przeprowadzili serię eksperymentów. U królaków zakażenie wywoływano, wstrzykując wirus (wiriony) bądź wirusowe DNA do żyły brzeżnej ucha. Później zwierzęta były monitorowane. Jak podkreśla Hu, w zranionych wcześniej, a przez to podatnych miejscach (w różnych grupach wykonano od 6 do 8 nacięć skalpelem na grzbiecie) rozwinęły się guzy (brodawczaki).
      Ponieważ w pilotażowym eksperymencie wykorzystano dość dużą liczbę wirionów CRPV (1,8×105 kopii/µl krwi) - większą niż ta, która wystąpiłaby przy normalnej infekcji - testy powtórzono, używając 5-krotnie mniej wirionów: 3,6×104/µl krwi. Zmiany także się rozwinęły, tym razem w 18 z 32 zranionych uprzednio skalpelem miejsc.
      Byliśmy w stanie wykazać, że wirus z krwi wywoła zmiany, ale co z transfuzjami? [...] By symulować taką sytuację, wstrzyknęliśmy wirus jednemu zwierzęciu, pobraliśmy od niego 10 ml krwi i wprowadziliśmy ją do [żyły usznej] drugiego zwierzęcia. Zmiany [również] się pojawiały.
      O ile model królakowy wykazał, że wirus może się przemieszczać z krwią, by wywołać zakażenie skóry, o tyle nadal bez odpowiedzi pozostawało pytanie, czy może także spowodować infekcję błon śluzowych.
      Do rozstrzygnięcia tego zagadnienia wykorzystano model mysi i MmuPV1. Zraniono m.in. genitalia (okolice penisa bądź waginy), odbyt oraz język. Po 24 godzinach do żyły ogonowej podano wiriony MmuPV1. Okazało się, że po jakimś czasie wirusa można było wykryć nie tylko w błonie śluzowej, ale i w żołądku niektórych osobników. Analogiczne zjawiska obserwowano po przetoczeniu krwi zakażonych gryzoni tzw. osobnikom naiwnym; w zranionych miejscach na skórze rozwinęły się zmiany, a DNA wirusa było obecne w błonie śluzowej 3 kluczowych obszarów i czasem w żołądku. Hu podkreśla, że to bardzo ważna konstatacja, gdyż u ludzi sekwencje papillomawirusów są niekiedy wykrywane w nowotworach narządów wewnętrznych.
      Hu dodaje, że choć nie u wszystkich zakażonych HPV wywołuje poważne konsekwencje zdrowotne, trzeba koniecznie ustalić, czy może się rozprzestrzeniać z krwią, czy nie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badając dziką populację diabłów tasmańskich z Półwyspu Forestier, naukowcy odkryli zachowania rozrodcze samic, które mogą utrudniać specjalistom z Tasmanian devil captive insurance programme zarządzanie różnorodnością genetyczną populacji. Okazuje się bowiem, że samice bywają poliandryczne i zdarza im się spółkować nawet z roczniakami. Wyniki badań ukazały się w Biological Journal of the Linnean Society.
      Istnieją różne korzyści wynikające z ojcostwa wielu samców, w tym zwiększona różnorodność genetyczna, nabywanie "dobrych genów" czy zmniejszone ryzyko męskiego dzieciobójstwa. Ojcostwo wielu samców obserwowano u licznych gatunków torbaczy, ale nie u diabłów tasmańskich.
      Ekipa dr Tracey Russell z Uniwersytetu w Sydney badała populację Sarcophilus harrisii z Półwyspu Forestier. Okazało się, że w 4 z 9 miotów występowało zjawisko ojcostwa wielu samców. Co ciekawe, niektóre z tych samców były roczniakami, a uznaje się, że diabły są dojrzałe seksualnie w wieku 2 lat. Dotąd w regionach spustoszonych zakaźnym rakiem pyska obserwowano samice rozmnażające się jako roczniaki, u samców takie zachowanie zaobserwowano po raz pierwszy.
      Ponieważ to nowo odkryty fenomen, brakuje danych nt. przeżywalności młodych z miotów z ojcostwem pojedynczych vs. wielu samców.
      Diabły tasmańskie zapadają na dwa różne zakaźne raki pyska. Raka DFT1 zaobserwowano po raz pierwszy w 1996 r. w północno-wschodniej Tasmanii. W 2014 r. rutynowy skryning diagnostyczny ujawnił 2. rodzaj zakaźnego raka pyska. Wywołuje on guzy, których gołym okiem nie da się odróżnić od zmian wywoływanych przez DFT1. Analizy wykazały, że raki różnią się jednak na poziomie biologicznym i o ile DFT1 pochodzi z komórek samicy, o tyle DFT2 pojawił się u samca.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...