Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Kiełbasa z toksycznej ropuchy ocali zagrożone gatunki Australii?

Rekomendowane odpowiedzi

W Australii helikoptery rozrzuciły pierwsze przynęty wykonane z cuchnącego mięsa agi, toksycznej ropuchy, która zagraża rodzimym ssakom. Przynęty zrzucono na oddalonej farmie Kimberley, w pobliżu maksymalnego zasięgu ag. Przynęty rozrzucono w ramach programu ochrony rodzimych ssaków, takich jak niełaz, które giną wskutek zjedzenia inwazyjnej toksycznej agi.

Przelecieliśmy nad tym obszarem i co 100 metrów zrzucaliśmy przynętę, a później badaliśmy skutki naszych działań, ich wpływ na populację niełaza. Niestety, nie złapaliśmy zbyt dużo zwierząt po żadnej ze stron granicy zasięgu agi, mówi główny badacz, David Pearson. Przynęty mają działać awersyjnie. Zwierzęta, po ich zjedzeniu, nie mają zdychać, a jedynie mieć problemy żołądkowe. Naukowcy sądzą, że dzięki temu nauczą się unikać ag.

Do prób wygrano obszar położony blisko granicy zasięgu ag, gdyż toksyczne ropuchy zwiększają zasięg. Na nowe tereny jako pierwsze wchodzą największe i najbardziej toksyczne zwierzęta. Uczeni mają nadzieję, że połączenie mięsa ag ze związkami chemicznymi wywołującymi nudności uratuje niełaza, który będzie w stanie żyć na terenach opanowanych przez agi. Przeprowadzone wcześniej na małą skalę próby polowe wypadły pomyślnie, co zachęciło do kontynuowania programu.

Agi, z których wytwarzane są przynęty, dostarczają lokalni mieszkańcy. Zwierzęta są zabijane poprzez zamrożenie, następnie ich ciała są porcjowane. Usuwane są łapy, z kórych zdejmowana jest toksyczna skóra i pozostają mięśnie i kości. Tak przygotowany materiał wysyłany jest do fabryki oddalonej o 2000 kilometrów. Z kośćmi i mięśniami ag mieszany jest związek chemiczny powodujący wymioty. W maszynie całość jest mielona, łączone i formowana jest przynęta.

Autorzy projektu wiedzą, że ich przynęta nie jest jeszcze idealna. Jej receptura będzie z czasem zmieniana, szczególnie z uwzględnieniem preferencji niełazów.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zwykle węże połykają swoje ofiary w całości. Wąż Oligodon fasciolatus wyewoluował jednak inną makabryczną strategię. Podczas badań w Tajlandii naukowcy udokumentowali 3 sytuacje, gdy O. fasciolatus rozpruwały żywcem ropuchy Duttaphrynus melanostictus i wyrywały im narządy wewnętrzne. Wyniki badań zespołu Henrika Bringsøe ukazały się w piśmie Herpetozoa.
      O. fasciolatus rozrywały brzuch ofiary zębami, a potem wkładały do środka całą głowę. Ropuchy usiłowały się wyrwać i uniknąć wypatroszenia, ale za każdym razem ich próby okazywały się daremne.
      Wg naukowców, strategia O. fasciolatus może być związana z tym, że ropuchy D. melanostictus uwalniają z gruczołów zausznych silną toksynę. Niewykluczone więc, że węże zaczęły stosować brutalną strategię żerowania, by uniknąć otrucia.
      Jeden z opisanych przypadków miał miejsce w 2016 r., reszta w br. W 2016 r. w momencie pojawienia się obserwatorów ropucha była już martwa, ale teren wokół pokrywała krew, co oznacza, że ropucha zginęła po walce. Wąż dostał się do środka przez ranę pod lewą przednią kończyną. Wsadził do środka głowę i systematycznie usuwał narządy wewnętrzne. Pocięte na mniejsze kawałki połykał. W kwietniu 2020 r. rozegrała się bitwa, która trwała niemal 3 godziny. Nim pojawili się naukowcy, O. fasciolatus zdążył już wsadzić głowę do wnętrza ropuchy. Mimo urazu D. melanostictus przesuwała się w kierunku bajorka. Zatrzymała się dopiero na brzegu. W pewnym momencie wąż wysunął łeb; prawdopodobnie chciał zaczerpnąć powietrza. Ropucha spryskała go toksyczną wydzieliną; jej część wylądowała na głowie drapieżnika. Poza tym pewna ilość cieczy spłynęła z ropuchy, skapując na głowę i do oczu węża. D. melanostictus zdołała wtedy odskoczyć. Wąż ocierał głowę o podłoże, m.in. o opadłe liście, próbując pozbyć się toksyny. Uciekł pod stertę drewna. Po 10 min wypełzł i ponownie udał się w pościg za ropuchą. Ropucha przemieściła się 2,5 m w kierunku bajorka, ale wąż chwycił ją za tylną kończynę. Gdy toksyczna wydzielina pojawiła się w okolicy grzbietowej ropuchy, jej część ponownie dostała się do oczu napastnika, który znów wycofał się i zaczął się czyścić. W tym czasie ropucha wskoczyła do wody. Wypłynęła na brzeg i przez pół godziny próbowała się chować pod kłodą. W tym czasie O. fasciolatus również przebywał pod pobliską kłodą, ciągle próbując się oczyścić. Później zaatakował ostatni raz. Przez utworzoną wcześniej ranę wyrwał zapadnięte płuco, tkankę mięśniową i prawdopodobnie tkankę tłuszczową D. melanostictus. Choć ofiara się nie ruszała, nadal oddychała. Metoda ekstrahowania i połykania narządów była taka sama, jak zaobserwowana w 2016 r. W czerwcu 2020 r. wąż obrał na cel środek brzucha. Myśliwy naciął skórę, by zyskać dostęp do organów wewnętrznych. Następnie porzucił zdobycz, aby pojawić się ponownie po ok. 5 godz. i zakończyć żerowanie na narządach martwej ropuchy.
      W czwartym opisanym przez zespół przypadku dorosły wąż zaatakował mniejszy okaz ropuchy. Tym razem D. melanostictus została jednak połknięta w całości. Dlaczego? Tego na razie nie wiadomo. Jedna z hipotez jest taka, że mniejsze ropuchy są mniej toksyczne od dorosłych egzemplarzy. Z drugiej strony badacze dopuszczają wyjaśnienie, że węże są oporne na toksynę ropuchy, a przyczyną zachowania zaobserwowanego w pozostałych 3 przypadkach są gabaryty dorosłych ropuch (nie da się ich połknąć w całości).
      Obecnie nie możemy odpowiedzieć na te pytania, ale kontynuujemy obserwacje i raportowanie na temat tych fascynujących węży. Mamy nadzieję, że odkryjemy kolejne interesujące aspekty ich biologii - podsumowuje Bringsøe.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ropucha Ansonia smeago, której nazwa nawiązuje do Tolkienowskiego Golluma (Sméagola), została uznana przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody (IUCN) za gatunek narażony na wyginięcie.
      A. smeago opisano w 2016 r. na łamach periodyku Zootaxa. Występuje w górach Titiwangsa w stanie Pahang. Zagraża jej rozwój ośrodków turystycznych. Jeśli nie zrobimy nic, by zabezpieczyć jej habitat, a zwłaszcza odpowiednią jakość wody w strumieniach, może zniknąć z powierzchni ziemi.
      Fakt, że jest tak wyspecjalizowana i że jak dotąd znajdowano ją wyłącznie na jednej górze, czyni ją wyjątkową, ale i bardzo podatną na różne zagrożenia - podkreśla dr Chan Kin Onn z Uniwersytetu Singapurskiego, który przeprowadzał ekspertyzę dla IUCN.
      Autorzy publikacji z Zootaxa znaleźli 9 osobników A. smeago: 4 w niewielkim rowie melioracyjnym przy drodze gruntowej, a 5 kolejnych na kupie liści. Obie lokalizacje dzieliła niewielka odległość (50-200 m) od dużego, szybko płynącego strumienia górskiego ze zbiornikami bocznymi.
      Skąd nazwa nawiązująca do Golluma? Naukowcy wskazują m.in. na duże oczy, a także smukłe kończyny i palce.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół Christophera Tracy'ego z Uniwersytetu Karola Darwina wszczepiał 3 gatunkom żab drzewnych wrażliwe na temperaturę nadajniki. Naukowcy chcieli w ten sposób sprawdzić, jak zdolność do termoregulacji zależy od rodzaju habitatu. Ku ich zdziwieniu po 25-193 dniach, gdy zwierzęta ponownie schwytano, wielu urządzeń – u jednego gatunku 75% - nie było. Zniknęły. Dalsze dochodzenie ujawniło, że niektóre płazy potrafią usuwać z organizmu ciało obce za pośrednictwem pęcherza.
      By potwierdzić to, w co nie chciało im się wierzyć, akademicy wszczepili koraliki w jamę ciała 5 australorzekotek szmaragdowych (Litoria caerulea) oraz 5 ag. U wszystkich ropuch koralik trafiał do pęcherza, lecz tylko jednej udało się go wydalić. Rzekotki radziły sobie z tym zadaniem dużo lepiej – ciało obce wyłoniło się z dróg moczowych wszystkich 5 osobników; średnio następowało to po upływie 19 dni.
      Chcąc ustalić, jaki mechanizm wchodzi w grę, badacze z antypodów zaimplantowali koraliki w ciałach 31 kolejnych ag. Po zaledwie 2 dniach zauważyli, że tkanka pęcherza obrosła ciała obce. Stało się to, zanim zasklepiły się rany po zabiegu.
      Na dalszych etapach koraliki zostały całkowicie zamknięte w grubszej i bardziej unaczynionej tkance, której komórki przypominały nabłonek pęcherza. Po wciągnięciu do pęcherza paciorki swobodnie unosiły się w moczu. Wypływały na zewnątrz, jeśli w odpowiednim momencie znalazły się w pobliżu wewnętrznego ujścia cewki moczowej.
      Naukowcy tłumaczą, że żaby mają miękkie ciała, a skacząc, zapewne często sobie coś wbijają. Jako że w ich pęcherzu znajduje się przeważnie bardzo dużo moczu – u niektórych gatunków jego waga przekracza masę całego ciała - niewykluczone, że w toku ewolucji narządy te zaczęły spełniać dodatkową funkcję i pomagać w pozbyciu się ciał obcych.
      W przyszłości akademicy zamierzają ustalić, co uruchamia opisane mechanizmy komórkowe.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ekolodzy z Uniwersytetu w Sydney opracowali sposób na skuteczne odstraszanie skrajnie zagrożonego torbacza niełaza północnego (Dasyurus hallucatus) od mięsa toksycznych dla niego ropuch olbrzymich – specjalne kiełbaski.
      Profesor Rick Shine, Stephanie O'Donnell i dr Jonathan Webb sprawdzali, czy torbacze osiągające rozmiary kota podlegają uczeniu się awersji do smaku (ang. taste-aversion learning). Agi są dla nich wysoce toksyczne, co w wielu rejonach północnej Australii doprowadziło gatunek na skraj wyginięcia. Tymczasem płazy nie przestają się rozprzestrzeniać i niebawem wkroczą do ostatniego azylu D. hallucatus – na wyżynę Kimberley.
      Główny problem polega na tym, że drapieżniki takie jak niełaz zjadają ropuchy i najczęściej nie miewają po nich mdłości, ale po prostu umierają. Oznacza to, że większość nie uczy się unikać takich pokarmów.
      Naukowcy zupełnie przez przypadek wpadli na pomysł, co zrobić z tym fantem. Czytałem moim dzieciom współczesną wersję "Czerwonego Kapturka" i w tej historii babcia zaszywała w brzuchu wilka surową cebulę, aby gdy się obudzi, poczuł mdłości i nie chciał zjeść innej babci. Zaświtało mi, że jeśli moglibyśmy nauczyć niełazy kojarzyć mdłości z ropuchami, udałoby się nam je ocalić - wspomina Webb.
      Naukowcy nawiązali współpracę z ogrodem zoologicznym Territory Wildlife Park, gdzie prowadzony jest program rozmnażania zagrożonego torbacza w niewoli oraz jego reintrodukcji do środowiska naturalnego. Dzięki temu specjaliści z Sydney zyskali dostęp do 62 młodych osobników. Połowę nauczono kojarzyć zjedzenie agi ze złym samopoczuciem. Na parę dni przed wypuszczeniem na wolność niełazom z grupy eksperymentalnej podano niewielką agę zaprawioną tiabendazolem, związkiem chemicznym wywołującym mdłości.
      By sprawdzić, czy metoda działa, Australijczycy pokazali obydwu grupom torbaczy (eksperymentalnej i kontrolnej) małą agę w plastikowym pojemniku. Chcieli sprawdzić, czy niełazy zaatakują płaza. Ich zachowanie utrwalano dzięki ukrytej kamerze. Następnie wszystkim D. hallucatus założono radioobroże i wypuszczono. Zespół ustalił, że uczenie się awersji do smaku zmniejszało ochotę torbaczy na atakowanie ag, a po zwróceniu wolności przedstawiciele tej grupy żyli nawet 5-krotnie dłużej od swoich nieuświadomionych pobratymców.
      Jak podkreśla profesor Shine, kolejny krok powinien polegać na sprawdzeniu, czy ustalenia ekipy da się zastosować na szerszą skalę, aby uzyskać widoczne rezultaty w przypadku różnych drapieżników: niełazów, waranów czy tilikw (Tiliqua), czyli rodzaju jaszczurek z rodziny scynkowatych (ich cechą rozpoznawczą jest niebieski język). Na początku musimy sprawdzić, czy wytworzona awersja ma charakter długotrwały. Jeśli tak, należy udoskonalić metody dostarczania – agencje ochrony przyrody mogłyby np. zrzucać przynętę z powietrza przed czołem nacierającej na nowe terytoria armii ag, by oduczyć niełazy atakowania ropuch, zanim te wkroczą na ich terytorium.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Aga, jeden z najważniejszych australijskich szkodników, przywieziony w 1935 r., by zwalczać szkodniki trzciny cukrowej, najprawdopodobniej trafi wkrótce na chińskie stoły i do sporządzanych na tamtejsze potrzeby medykamentów.
      John Burey, właściciel firmy z Queensland, która zajmuje się przetwórstwem mięsnym, wyjeżdża w lutym do Pekinu i będzie negocjować warunki umowy eksportowej. Na antypodach żyje ok. 200 mln ropuch olbrzymich, jest więc o czym rozmawiać. W Chinach ich toksyna znajduje zastosowanie jako stymulant serca, substancja o działaniu moczopędnym oraz lek na dolegliwości zatokowe czy bóle zębów. Skórze oraz narządom wewnętrznym ag również przypisuje się właściwości terapeutyczne. Burey sądzi, że w Państwie Środka istnieje duże zapotrzebowanie na żywe płazy. By handel mógł w ogóle dojść do skutku, zarówno po stronie australijskiej, jak i chińskiej trzeba uregulować sporo spraw związanych z kwarantanną oraz licencjami. Dzięki temu szkodnik mógłby się komuś przydać i przynieść zyski.
      Agi zagrażają faunie Australii, ponieważ ich toksyna może uśmiercać psy, koty, słodkowodne krokodyle oraz duże węże.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...