Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Polscy archeolodzy odkryli w Albanii zaginione miasto sprzed ponad 2 tys. lat

Rekomendowane odpowiedzi

Zaginione miasto sprzed ponad 2 tys. lat – Bassanię – odkryli polscy archeolodzy w Albanii. Twierdza prawdopodobnie została zniszczone przez Rzymian w początkach naszej ery. Do tej pory jej ruiny uznawano za naturalne ostańce skalne.

Zaginione miasto znaleziono niespodziewanie w północno-zachodniej Albanii w okolicy współczesnej Szkodry. Z ustaleń naukowców wynika, że jest to najprawdopodobniej Bassania – miasto opisane przez rzymskiego historyka, Liwiusza w kontekście zmagań wojsk rzymskich z ostatnim królem Ilirów, Gentiosem.

W maju archeolodzy odkopali tylko część murów oraz bramę. Konstrukcje obronne były wzniesione z dobrze dopasowanych, olbrzymich bloków kamiennych – powiedział PAP kierownik wykopalisk, prof. Piotr Dyczek, dyrektor Ośrodka Badań nad Antykiem Europy Południowo-Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Odsłoniętej bramie towarzyszyły dwa bastiony, do których dochodzą potężne mury obronne o szerokości ponad 3 m. Ich ściany zewnętrze wykonano z profilowanych bloków kamiennych. Przestrzeń między nimi wypełniona była drobnymi kamieniami i ziemią.

Jak wyjaśnił prof. Dyczek, ten typ konstrukcji jest charakterystyczny dla hellenistycznych budowli obronnych. Takie datowanie potwierdzają również odkryte przez archeologów zabytki znajdowane przy murach – to monety i fragmenty naczyń ceramicznych z IV-I w. p.n.e. Oznacza to, że miasto istniało w czasach królestwa iliryjskiego, które przestało istnieć na przełomie er po inwazji rzymskiej.

Wokół Szkodry w ostatnich latach zaczęliśmy poszukiwać osad i twierdz, które stanowiły jej zaplecze ekonomiczne i militarne. Dzięki zastosowaniu różnych metod, w tym nieinwazyjnych, zlokalizowaliśmy relikty olbrzymiego starożytnego miasta – opisał prof. Dyczek.

Ku zaskoczeniu badaczy okazało się, że nowo odkryte miasto było trzykrotnie większe od antycznej Szkodry – pas potężnych murów kamiennych obejmował obszar ok. 20 hektarów.

Naukowców zastanawia zupełny brak informacji na jego temat w przekazach podróżników sprzed ostatnich kilkuset lat. Wyjaśnienie tego milczenia podróżników, którzy z niezwykłą drobiazgowością opisywali inne, nawet małe stanowiska i pojedyncze ruiny, jest dość zagadkowe. Mogło tak być, jeśli miasto przestało istnieć bardzo dawno temu tak, że jego nazwa uległa zapomnieniu – zasugerował w rozmowie z PAP archeolog. Najnowsze badania potwierdziły, że rzeczywiście kres istnienia miasta przypada na początek I w n.e. – koniec panowania cesarza Oktawiana Augusta – i od tego momentu było opuszczone albo zniszczone w czasie rzymskiej inwazji. Jego nazwa mogła więc zostać zapomniana – uważa prof. Dyczek.

Ruiny na wzgórzu mogły nie wzbudzić większego zainteresowania ze względu na jego specyficzną budowę geologiczną – tworzą je zlepieńce i piaskowce. Po wiekach działania erozji, resztki kamiennych konstrukcji majaczące na powierzchni przypominają bardziej naturalną strukturę geologiczną wychodzącą na powierzchnię ziemi, niż wzniesione celowo przez człowieka budowle – opisał naukowiec.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W szczelinie jaskini w Rezerwacie 'En Gedi archeolodzy z Izraelskiej Służby Starożytności i Ariel University zauważyli skrytkę, a w niej 4 świetnie zachowane rzymskie miecze sprzed 1900 lat. Znaleziono też pilum, rzymski oszczep. Archeolodzy przypuszczają, że broń ukryli żydowscy rebelianci, którzy zdobyli ją na rzymskich legionistach. Znalezienie jednego miecza to rzadkość, ale cztery naraz? Marzenie! Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, cieszą się odkrywcy. Miecze wciąż znajdowały się w pochwach ze skóry i drewna.
      Broń odkryto w niewielkiej trudno dostępnej jaskini. Przed pięćdziesięciu laty na jednym ze znajdujących się tam stalaktytów odkryto zapisaną tuszem częściową inskrypcję spisaną hebrajskim pismem charakterystycznym dla okresu Pierwszej Świątyni (966–587 p.n.e.). Niedawno do jaskini wrócili archeolog doktor Asaf Gayer z Ariel University, geolog Boaz Langford z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie oraz Shai Halevi, fotograf z Izraelskiej Służby Starożytności. Chcieli sfotografować inskrypcję w różnych długościach fali, by odczytać niewidoczną obecnie jej część. I właśnie wtedy doktor Gayer, który znajdował się w górnych częściach jaskini, zauważył świetnie zachowane pilum w jednej ze szczelin. Obok znajdowały się kawałki drewna.
      Do jaskini przybyli specjaliści pracujący przy projekcie Judean Desert Cave Survey, którzy razem z Gayerem i Langfordem przeprowadzili szczegółowe przeszukania każdej szczeliny w jaskini. Właśnie wtedy w jednej z niemal niedostępnych szczelin znaleziono cztery świetnie zachowane rzymskie miecze w pochwach, a odkryte wcześniej kawałki drewna okazały się fragmentami pochew.
      Rękojeści mieczy są starannie wykonane z metalu lub drewna. Długość ostrzy trzech z nich wynosi 60–65 cm, dzięki czemu zidentyfikowano je jako spatha, długie miecze używane przez kawalerię. Czwarty miecz, z pierścieniowatym zwieńczeniem rękojeści, miał długość ok. 45 centymetrów. Wstępne badania potwierdziły, że broń taka była standardowym wyposażeniem wojsk rzymskich stacjonujących w Judei.
      Fakt, że miecze i pilum ukryto w szczelinach oddalonej jaskini wskazuje, że była to broń zdobyta na Rzymianach lub zebrana z pola bitwy przez żydowskich rebeliantów, którzy mieli zamiar jej użyć. Nie chcieli zostać przyłapani z bronią przez władze, mówi doktor Eitan Klein z Judean Desert Cave Survey. Dopiero rozpoczynamy badania w jaskini. Chcemy dowiedzieć się, kto był właścicielem broni, gdzie, kiedy i kto ją wyprodukował. Spróbujemy też określić, z jakim wydarzeniem historycznym związane jest ukrycie mieczy i czy doszło do niego podczas powstania Szymona Bar-Kochby z lat 132–135, dodaje. Przypuszczenie o związku broni z tym właśnie powstaniem wysunięto, gdyż u wejścia do jaskini znaleziono monetę z brązu wybitą przez Bar-Kochbę.
      W jaskini trwają intensywne prace. Archeolodzy znaleźli już artefakty datowane na epokę miedzi (ok. 6000 lat temu) i okres rzymski (ok. 2000 lat temu).

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas prac archeologicznych w głównej siedzibie Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego w Jerozolimie, na wewnętrznym podwórzu Palazzo della Rovere, znaleziono ruiny prywatnego Teatru Nerona. Ten piąty władca imperialnego Rzymu znany był ze swojego zamiłowania do sztuki i publicznych występów jako aktor, poeta czy muzyk.
      O Theatrum Neroni, prywatnym teatrze, który dla siebie wybudował, wspominali Pliniusz Starszy, Swetoniusz czy Tacyt. Cesarz przeprowadzał w nim próby przed publicznymi występami w Teatrze Pompejusza (Theatrum Pompeii). Teraz odkryto pozostałości po Teatrze Nerona, a badania wykazały istnienie tam warstw datowanych na od późnej republiki po XV wiek.
      To niezwykle ważne odkrycie – mówi Daniela Porro kierująca Soprintendenza Speciale di Roma Archeologia Belle Arti Paesaggio – które potwierdza istnienie wyjątkowego budynku z epoki julijsko-klaudyjskiej, teatru, w którym Neron przeprowadzał próby swoich występów artystycznych. O istnieniu tego budynku wiedzieliśmy ze starożytnych źródeł, ale dopiero teraz został odnaleziony. Nie mniej ważne są też odnalezione w tym miejscu ślady z czasów średniowiecznych i nowożytnych, które wzbogacają naszą wiedzę o ewolucji tej części miasta.
      Prace archeologiczne w Palazzo della Rovere rozpoczęły się przed dwoma laty. W starożytności obszar ten leżał w Ogrodach Agrypiny Starszej, rozległej posiadłości należącej do cesarzy z dynastii julijsko-klaudyjskiej, dziedziczonej przez Kaligulę, Klaudiusza i Nerona. Kaligula wybudował tam cyrk do wyścigów konnych, a Neron – swój teatr.
      Archeolodzy znaleźli na miejscu wykopalisk dwie struktury wykonane techniką opus latericium. Pierwsza z nich, na planie półkola, miała promieniście rozłożone wejścia, schody i ściany. To układ typowy dla teatru. Odkryto też pozostałości marmurowych kolumn i tynk zdobiony złotymi liśćmi. Druga ze struktur pełniła role służebne, był to prawdopodobnie budynek, w którym przechowywano kostiumy, scenografie i inne przedmioty potrzebne w teatrze. Wszystkie te elementy, w połączeniu z wysoką jakością wykonania, najlepszymi technikami budowlanymi ówczesnych czasów i znakach na cegłach, dzięki którym zidentyfikowano struktury jako pochodzące z czasów julijsko-klaudyjskich, pozwoliły specjalistom na zidentyfikowanie struktury jako Teatru Nerona opisanego w starożytnych źródłach.
      Teatr używany był przez krótki czas. Badania wykazały, że już w pierwszych dekadach II wieku, czyli ledwie 40–50 lat po śmierci Nerona, budynki zaczęto stopniowo rozbierać, by powtórnie wykorzystać materiały budowlane.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Siedem lat minęło, zanim międzynarodowy zespół archeologów zdał sobie sprawę z wyjątkowości zwyczajnego z pozoru znaleziska. Mowa o fragmencie amfory sprzed 1800 lat w której przechowywano oliwę. Znamy miliardy szczątków rzymskiej ceramiki. Także miejsce znalezienia nie zaskakuje. Fragment odkryto na wiejskich terenach hiszpańskiej prowincji Kordoba. W tych regionach dawnej rzymskiej prowincji Baetica wytwarzano oliwę. Również widoczny napis nie jest niczym dziwnym. Na amforach bardzo często zapisywano imiona producentów, ilość towaru i inne informacje handlowe. Dopiero odczytanie napisu, a właściwie jego zrekonstruowanie, sprawiło olbrzymią niespodziankę.
      Na zachowanym fragmencie widoczny był następujący napis:
      S
      vais
      avoniam
      glandemm
      arestapoqv
      tisaqv
      it
      Naukowcy przystąpili do jego rekonstrukcji i okazało się, że to fragmenty 7. i 8. wersu pierwszej księgi „Georgik” Wergiliusza.

      Auoniam[pingui]
      glandem m[utauit]
      aresta, poq[ulaque]
      [inuen]tis Aqu[eloia]
      [miscu]it [uuis]
      „Georgiki” to poemat dydaktyczny o tematyce rolniczej stworzony w I wieku p.n.e. przez jednego z najwybitniejszych pisarzy w historii literatury Publiusza Wergiliusza Maro.
      Wergiliusz był bardzo popularny w czasie gdy tworzył i w wiekach późniejszych. Jego „Eneida” – epicki poemat o dziejach Eneasza – była uczona w rzymskich szkołach i często jej fragmenty znajduje się na ceramice. Jednak w tym przypadku nie dość, że na ceramice mamy „Georgiki”, a nie „Eneidę” to jeszcze jest to ceramika bardzo nietypowa. Nigdy wcześniej nie znaleziono bowiem fragmentu Wergiliusza na amforze.
      Autorzy badań, którzy opublikowali ich wyniki w wydawanym przez University of Cambridge piśmie Journal of Roman Archeology uważają, że fragment poematu został zapisany na spodniej części amfory. Nikt miał go tam nie zauważyć. Jest on jednak dowodem na to, że na wiejskich terenach rzymskiej prowincji nie tylko potrafiono czytać i pisać, ale również żyli tam ludzie na tyle wykształceni, iż znali dzieła wielkiego poety.
      Kto mógł pozostawić taki napis? Tutaj jest kilka możliwości. Mógł być to zatrudniony wyspecjalizowany robotnik, ktoś powiązany z możną rzymską rodziną, która była właścicielem przedsiębiorstwa produkującego oliwę lub też dziecko zatrudnione przy pracy.
      Niezależnie od tego, dlaczego napis trafił na amforę i kto go tam pozostawił, niepozorny fragment naczynia okazał się znaleziskiem jedynym w swoim rodzaju.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W nowym muzeum we Wroxeter w hrabstwie Shropshire zebrano ponad 400 eksponatów. Niemała ich część ma związek z rzymskim zamiłowaniem do pielęgnacji urody i bezwłosego ciała. Na wystawie zgromadzono ok. 50 pęset, strygilę (skrobaczkę służącą do zabiegów higieny osobistej) czy butelki po perfumach. English Heritage sprawuje pieczę nad 50 rzymskimi stanowiskami. W 10 z nich wytwarzano pęsety. Z 94 [znalezionych] par aż 60% pochodzi z Wroxeter. Więc tak, zdominowaliśmy rynek pęset – śmieje się kuratorka Cameron Moffett.
      Duża liczba szczypczyków pokazuje, jak dużą popularnością cieszyły się te akcesoria w Brytanii. Na korzyść pęset przemawiał fakt, że były bezpieczne, proste i tanie. Niestety, to także bolesne rozwiązanie. Wyrywaniem włosów zajmowali się często niewolnicy.
      W jednym z listów moralnych do Lucyliusza (liście 56.) Seneka napisał nawet o hałasach dochodzących z łaźni: Oprócz tych, których głosy są przynajmniej jakieś naturalne, wyobraź sobie wyrywacza włosów spod pach, który — by zwrócić na siebie więcej uwagi — wydobywa co chwila głos cienki a skrzypiący i nigdy nie milknie, chyba jedynie wtedy, gdy właśnie skubie włosy i w ten sposób zmusza drugiego, by krzyczał zamiast niego.
      Rzymianie często korzystali z publicznych łaźni. Wiele osób miało prywatne zestawy przyborów toaletowych. Za pomocą pęsety nie tylko regulowano brwi, ale i usuwano niechciane włosy z reszty ciała. Podążając za modą w stolicy i by odróżnić się od barbarzyńców, mieszkańcy Brytanii pragnęli zachować bezwłosy wygląd. Trzeba było wyglądać, a dobry wygląd oznaczał brak owłosienia, zwłaszcza pod pachami – powiedziała Moffett Jackowi Blackburnowi z Timesa.
      Zgodnie ze społecznym oczekiwaniem, mężczyźni biorący udział w ćwiczeniach, zwłaszcza zapasach, powinni byli usunąć widoczne owłosienie. W przypadku kobiet chodziło o kanony piękna.
      Wizyta w łaźni Imperium Romanum nie ograniczała się do kąpieli. Spędzano tam całe godziny, zarówno na zabiegach higienicznych, podczas których używano wielu różnych produktów, jak i na rozmowach. W łaźni można było kupić przekąski czy wino, zatem toczyło się tam rozbudowane życie towarzyskie.
      Wroxeter to obecnie wieś. Znajdują się tam jedne z najlepiej zachowanych w Wielkiej Brytanii ruin rzymskiego miasta. Znajdowały się tam m.in. publiczne łaźnie. W czasach Imperium nazywało się ono Viroconium Cornoviorum i było 4. największym miastem na wyspach. Powstało w latach 90. I wieku, w miejscu fortu, gdy zajmujący go legion przeniósł się w inne miejsce. Swój charakter miasto zachowało do V wieku.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 1882 roku niemiecki poeta Detlev von Liliencron rozpoczął wiersz „Trutz, Blanke Hans” słowami Dzisiaj podróżowałem przez Rungholt; miasto, które zatonęło 600 lat temu. Informacje o zaginionym mieście krążyły od wieków i mimo, że większość dokumentów na ten temat pochodzi z XVI wieku, czasów gdy Rungholt dawno zniknęło pod grubą warstwą mułu, uznawano je za prawdziwe, a nie za lokalną legendę.
      Rungholt było niegdyś miastem portowym we Fryzji Północnej. Zostało zatopione przez powódź sztormową (Grote Mandrenke lub Den Store Manddrukning), która uderzyła w wybrzeże 15-16 stycznia 1362 r. Gwałtowna powódź spowodowana została pojawieniem się cyklonu, który przeszedł przez Wyspy Brytyjskie, Holandię, północne Niemcy i Danię zabijając tysiące osób. Pochłonął też Rungholt, które w tym czasie mogło liczyć nawet 500 domostw i 3000 mieszkańców.
      Miasto znajdowało się na wyspie Strand, która została zniszczona trzysta lat później podczas innej powodzi. Pozostały z niej niewielkie wysepki i półwysep Nordstrand. Czasem przemieszczające się osady na Morzu Wattowym odsłaniały szczątki, które mogły być pozostałościami Rungholt, ale nie udawało ich się zbadać, gdyż krajobraz ciągle się zmieniał.
      W ciągu ostatnich tygodni dzięki wykorzystaniu metod geologicznych i archeologicznych udało się zlokalizować dwukilometrowej długości łańcuch średniowiecznych terpów, sztucznych pagórków tworzonych na terenach pozalewowych i poddawanych polderyzacji. Na jednym z nich znaleziono zaś strukturę, która bez wątpienia była imponującym kościołem o wymiarach 40x15 metrów. Jego rozmiary wskazują, że należał do grupy wielkich kościołów Fryzji Północnej. Zdaniem naukowców stanowił on centrum miasta, a jego rozmiary wskazują, że był kościołem parafialnym z pierwszeństwem przed innymi świątyniami w okolicy.
      Dotychczas naukowcy przeprowadzili badania na obszarze 10 km2. Znaleźli tam 54 terpy, system odwadniający, falochron z bramą prowadzącą do portu oraz dwa mniejsze kościoły. To dowodzi, że mamy do czynienia z ważnym centrum średniowiecznej administracji w hundredzie [to jednostka podziału administracyjnego znajdująca się poniżej hrabstwa – red.] Edomsharde.
      Naukowcy podkreślają, że kluczem do sukcesu była interdyscyplinarna współpraca. Ukryte pod wattem relikty osady zlokalizowano i zmapowano na dużym obszarze, stosując rozmaite metody geofizyczne, np. gradiometrię magnetyczną czy indukcję elektromagnetyczną – wyjaśnia dr Dennis Wilken z Uniwersytetu w Kilonii. Na podstawie wyników badań prospekcyjnych wybiórczo pobrano rdzenie osadów, które pozwalają nam się wypowiadać nie tylko na temat zależności przestrzennych i czasowych między strukturami osady, ale i na temat rozwoju krajobrazu – dodaje dr Hanna Hadler z Instytutu Geografii z Uniwersytetu Johannesa Gutenberga w Moguncji.
      Badania nad wyjątkową osadą prowadzone są na wyjątkowym terenie. Morze Wattowe to płytki akwen obejmujący wody terytorialne Danii, Holandii i Niemiec. Znaczną jego część stanowią watty, wielkie równiny odsłaniane podczas odpływu. Ze względu na unikatowe walory przyrodnicze cały obszar Morza Wattowego jest objęty ochroną, a od 2009 roku jest on wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...