Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Mutacje białka tau, które zwykle kojarzy się z chorobami neurodegeneracyjnymi, wydają się nieznanym dotąd czynnikiem ryzyka nowotworu.

Nasze badanie ujawniło, że obecność mutacji tau zwiększa ryzyko rozwoju nowotworu - opowiada dr Fabrizio Tagliavini, dyrektor naukowy Fundacji Instytutu Neurologicznego Carla Besty.

Białko tau odgrywa ważną rolę w stabilizacji mikrotubul, składników cytoszkieletu komórek. Wadliwe białko tau jest tradycyjnie wiązane z chorobami neurodegeneracyjnymi, m.in. chorobą Alzheimera czy zwyrodnieniem płatów czołowych i skroniowych (ang. frontotemporal lobar degeneration, FTLD). Zmutowane tau wykazuje mniejszą zdolność do wiązania się z mikrotubulami. Prowadzi to do destabilizacji mikrotubul i zaburzenia cytoszkieletu [...]. Oprócz tego wolne białko tau może tworzyć toksyczne agregaty w neuronach, upośledzając ich funkcje.

Wcześniejsze badania zespołu Tagliaviniego pokazały, że mutacje białka tau prowadzą do defektów chromatyny i aberracji chromosomowych. Dobrze zaś wiadomo, że aberracje [mutacje] chromosomowe wiążą się często z nowotworami. Mając to na uwadze, postanowiliśmy sprawdzić, czy istnieje zależność między mutacjami tau i nowotworami.

Włosi przyglądali się częstości występowania nowotworów w 15 rodzinach obciążonych 7 różnymi mutacjami tau i FTLD. By wyliczyć ryzyko nowotworu, do każdej z nich dopasowano 3 rodziny referencyjne o podobnym rodowodzie (dopasowano m.in. wiek czy płeć).

Autorzy publikacji z pisma Cancer Research podają, że na nowotwór zapadło 15% osób z rodzin z mutacjami tau i tylko 9% osób z rodzin kontrolnych. Mutacje tau nie były związane ze specyficznymi nowotworami. Po wieloczynnikowej analizie naukowcy ustalili, że osoby z rodzin z mutacjami tau chorowały na nowotwory 3,72-krotnie częściej niż przedstawiciele rodzin referencyjnych.

Za pomocą analizy bioinformatycznej ekipa Tagliaviniego zademonstrowała, że prawie 1/3 białek wchodzących w interakcje z tau bierze udział w metabolizmie DNA i kontroli cyklu komórkowego. Zaburzenie tych procesów może zaś prowadzić do nowotworów.

Zwykle pacjentów z mutacjami tau obserwuje się pod kątem neurodegeneracji. Jeśli nasze wyniki zostaną jednak potwierdzone, osoby te powinny być także monitorowane pod kątem ryzyka wystąpienia nowotworu.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od kilku dekad naukowcy obserwują, że coraz więcej osób dorosłych przed 50. rokiem życia zapada na nowotwory. Naukowców z Brigham and Women's Hospital zauważyli, że liczba przypadków wczesnych nowotworów – w tym nowotworów piersi, okrężnicy, nerek, wątroby, przełyku i trzustki – gwałtownie rośnie na całym świecie, a wzrost ten nagle przyspieszył około 1990 roku. Podjęli się więc bardziej szczegółowej analizy, której wyniki opublikowali na łamach Nature Reviews Clinical Oncology.
      Profesor Shuji Ogino mówi o zidentyfikowaniu zjawiska, które badacze nazwali „efektem kohorty urodzenia”. Okazuje się, że osoby urodzone później są narażone na większe ryzyko rozwoju nowotworu niż osoby urodzone wcześniej. Ludzie urodzeni w roku 1960 są bardziej narażeni na rozwój nowotworu przed 50. rokiem życia niż ludzie urodzeni w roku 1950, wyjaśnia Ogino. Ma to prawdopodobnie związek z czynnikami, na których działanie byli wystawieni w młodym wieku. Zauważyliśmy, że ryzyko takie rośnie w kolejnych pokoleniach, dodaje uczony.
      Ogino, doktor Tomotaka Ugai i ich zespół przeprowadzili globalną analizę 14 różnych typów nowotworów w latach 2000–2012 oraz przeanalizowali dostępną literaturę naukową opisującą podobne analizy dla wcześniejszych okresów. Analizie poddali też artykuły dotyczące możliwych czynników ryzyka oraz opisującą kliniczne i biologiczne charakterystyki nowotworów rozwijających się przed 50. rokiem życia i tych, które wystąpiły po 50. roku życia.
      Naukowcy zauważyli, że w ciągu ostatnich dekad doszło do znaczącej zmiany ekspozycji na czynniki ryzyka – takie jak dieta, styl życia, masa ciała, skład mikrobiomu oraz czynniki środowiskowe – w młodym wieku. Na tej podstawie wysunęli hipotezę, że za obserwowany wzrost liczby przypadków wczesnych nowotworów odpowiadają takie zmiany, jak coraz bardziej zachodnia dieta i styl życia. Możliwymi czynnikami ryzyka, związanymi z taką dietą i stylem życia są spożycie alkoholu, zbyt mała ilość snu, palenie papierosów, otyłość i spożywanie wysoko przetworzonej żywności.
      Ku swojemu zdumieniu uczeni zauważyli, że o ile średnia długość snu u dorosłych nie uległa dużej zmianie w ostatnich dekadach, to dzieci śpią obecnie znacznie krócej niż kilkadziesiąt lat temu. Ponadto od lat 50. obserwuje się rozpowszechnienie siedzącego trybu życia, znaczące wzrosty liczby przypadków cukrzycy, otyłości, spożycia alkoholu, wysoko przetworzonej żywności i napojów gazowanych. To, jak przypuszczają naukowcy, mogło doprowadzić do zmian w składzie mikrobiomu. Wśród 14 badanych przez nas rodzajów nowotworów 8 było powiązanych z układem trawienia. Pokarm, który spożywamy, odżywia mikroorganizmy w naszych jelitach. Dieta bezpośrednio wpływa na skład mikrobiomu, a jego zmiany mogą wpływać na ryzyka związane z zachorowaniami, mówi Ugai. Najważniejszymi czynnikami ryzyka z wyraźnym trendem wzrostowym w ostatnich dekadach w niemal wszystkich badanych rodzajach raka były otyłość i konsumpcja alkoholu.
      Uczeni zauważyli na przykład, że o ile liczba przypadków późnego (po 50. roku życia) nowotworu okrężnicy zaczęła rosnąć w latach 50., to od roku 1990 widoczny jest dramatyczny wzrost przypadków tego nowotworu u osób przed 50. rokiem życia.
      Naukowcy mówią, że część obserwowanych wzrostów mogła być spowodowana polepszeniem diagnostyki. Nie byli w stanie ocenić, jaka to część, ale są pewni, że udoskonalenie metod i narzędzi diagnostycznych nie wyjaśnia wzrostów we wszystkich 14 rodzajach nowotworów.
      Jednym z ograniczeń badań była niedostateczna ilość danych z krajów o niskich i średnich dochodach, co nie pozwoliło na śledzenie liczby przypadków nowotworów na przestrzeni dekad. Naukowcy chcą kontynuować swoje badania zapraszając do współpracy większa liczbę instytucji, co pozwoli lepiej monitorować globalne trendy. Chcą też rozpocząć więcej długotrwałych studiów, w ramach których różne zespoły naukowe będą śledziły losy ludzi od dzieciństwa po wiek senioralnych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy starsi ludzie pozostają fizycznie aktywni, w ich mózgach znajduje się więcej protein tworzących połączenia pomiędzy neuronami. Dzięki temu, zachowują tez sprawność umysłową. Zwiększoną ilość wspomnianych białek zaobserwowano podczas autopsji nawet w mózgach osób, które były pełne toksycznych protein powiązanych z chorobą Alzheimera i innymi chorobami neurodegeneracyjnymi.
      "Jako pierwsi wykorzystaliśmy tego typu dane, by wykazać, że regulacja protein w synapsach jest powiązana z aktywnością fizyczną i to właśnie ona może być przyczyną pozytywnych skutków ćwiczeń fizycznych w starszym wieku, które możemy obserwować", powiedziała główna autorka badań, profesor Kaitlin Casaletto z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco (UCSF).
      Badania Casaletto i jej grupy opierały się na danych pozyskanych w ramach Memory and Aging Project prowadzonego na Rush University w Chicago. W ramach tego projektu śledzono poziom aktywności fizycznej u starszych ludzi, którzy zgodzili się oddać po śmierci swoje mózgi do badań. Dlatego też uczeni z UCSF mogą pochwalić się przeprowadzeniem wyjątkowych badań na ludziach. Dotychczas bezpośredni związek pomiędzy aktywnością fizyczną a zdolnościami poznawczymi mogliśmy obserwować w ten sposób na myszach.
      Utrzymanie stabilnych połączeń pomiędzy neuronami może być kluczowym elementem ochrony przed demencją. To synapsy są tym miejscem, które decydują o naszych zdolnościach poznawczych. A utrzymanie aktywności fizycznej, co jest bardzo łatwe, może pomóc w poprawieniu funkcjonowania synaps, stwierdza Casaletto.
      Naukowcy nie tylko zauważyli, że dzięki aktywności fizycznej poprawia się jakość synaps, ale – ku ich zdumieniu – okazało się, że dobroczynne skutki wykraczają daleko poza hipokamp i dotyczą też innych obszarów mózgu. "Być może aktywność fizyczna ma pozytywny wpływ na cały mózg, wspierając i utrzymując prawidłowe funkcjonowanie protein odpowiedzialnych za wymianę sygnałów między synapsami", dodaje współautor badań, profesor William Honer z University of British Columbia.
      W mózgach większości osób starszych dochodzi do akumulacji białek tau i beta-amyloidu. To toksyczne proteiny powiązane z chorobą Alzheimera. Obecnie uważa się, że najpierw pojawia się beta-amyloid, a następnie tau i dochodzi do uszkodzeń synaps oraz neuronów. Casaletto już podczas wcześniejszych badań zauważyła, że u starszych osób z bardziej spójnymi połączeniami między synapsami – niezależnie od tego, czy badania były wykonywane z płynu mózgowo-rdzeniowego pobranego od żywych pacjentów, czy na podstawie autopsji mózgu – toksyczne działanie beta-amyloidu i białek tau było osłabione.
      Uczona podsumowuje, że biorąc pod uwagę oba wspomniane badania, widać, jak ważne jest utrzymywanie aktywności fizycznej w starszym wieku.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Całe pokolenia studentów dowiadywały się, że układ odpornościowy trzyma się z dala od mózgu. Wiedzę tę zyskaliśmy około 100 lat temu, gdy jeden z japońskich naukowców przeszczepił myszy tkankę nowotworową. Układ odpornościowy zwierzęcia potrafił zniszczyć tę obcą tkankę, jednak gdy została przeszczepiona do mózgu, guz rósł bez przeszkód. To sugerowało, że układ odpornościowy w mózgu nie działa. Jednak od pewnego czasu zauważamy, że tak nie jest.
      Teraz naukowcy z Wydziału Medycyny Washingon University w St. Louis sądzą, że odkryli, w jaki sposób układ odpornościowy wie, gdy coś złego dzieje się w mózgu. Ich zdaniem komórki tego układu znajdują się w oponach mózgowo-rdzeniowych i tam próbkują płyn mózgowo-rdzeniowy, który krąży w mózgu. Gdy wykryją w nim ślady infekcji lub uszkodzenia, przygotowują się do reakcji immunologicznej.
      Każdy organ w naszym ciele jest nadzorowany przez układ odpornościowy, mówi profesor Jonathan Kipnis. Jeśli pojawia się guz, uszkodzenie czy infekcja, układ odpornościowy musi o tym wiedzieć. Jednak do niedawna sądzono, że mózg jest tutaj wyjątkiem. Gdy coś tam się dzieje, układ odpornościowy nie reaguje. To nigdy nie miało dla mnie sensu. Odkryliśmy, że układ odpornościowy nadzoruje tez mózg, ale dzieje się to z zewnątrz. Teraz, gdy wiemy, gdzie ten proces przebiega, otwierają się nowe możliwości wpływania na reakcję układu odpornościowego w mózgu.
      W 2015 roku Kipnis i jego zespół odkryli sieć naczyń, przez które płyn i niewielkie molekuły przedostają się z mózgu do węzłów chłonnych, w których rozpoczyna się odpowiedź immunologiczna. Odkrycie to wykazało, że istnieje fizyczne połączenie pomiędzy mózgiem a układem odpornościowym. Jednak odkryte naczynia pozwalały na opuszczanie mózgu. Nie było jasne, czy komórki układu odpornościowego są w stanie się do niego dostać lub sprawdzać, co się w nim dzieje.
      Kipnis i doktor Justin Rustenhoven, główny autor artykułu opublikowanego w niedawnym numerze Cell, rozpoczęli poszukiwania miejsc, które dawałyby układowi odpornościowemu dostęp do mózgu. Kluczem do sukcesu okazał się fakt, że wspomniane naczynia odprowadzające płyn z mózgu biegły wzdłuż zatok opony twardej.
      Eksperymenty wykazały, że zatoki te są pełne molekuł i komórek odpornościowych, które zostały przyniesione z krwią. Znaleziono tak wiele różnych typów komórek odpornościowych. Odkrycie to sugeruje, że układ odpornościowy nadzoruje mózg z pewnej odległości i przystępuje do działania tylko wówczas, gdy wykryje niepokojące sygnały. To może wyjaśniać, dlaczego przez długi czas uważano, iż nie działa on w mózgu.
      Aktywność układu odpornościowego w mózgu mogłaby być bardzo szkodliwa. Mógłby zabijać neurony i powodować opuchliznę. Mózg nie toleruje zbyt dużej opuchlizny, gdyż otoczony jest sztywną czaszką. Dlatego też układ odpornościowy został wypchnięty poza mózg, gdzie może go nadzorować bez ryzyka spowodowania uszkodzeń, stwierdza Rustenhoven.
      Wyniki najnowszych badań mogą przydać się np. do leczenie stwardnienia rozsianego. Wiadomo bowiem, że choroba ta jest spowodowana atakiem układu odpornościowego na osłonkę neuronów. Podczas badań na modelu mysim udał się wykazać, że choroba ta prowadzi do akumulacji komórek układu odpornościowego w zatokach opony twardej. Nie można więc wykluczyć, że choroba zaczyna się właśnie tam i rozprzestrzenia się na cały mózg.
      Potrzebne są kolejne badania, które potwierdzą ewentualną rolę zatok opony twardej w chorobach neurodegeneracyjnych. Jeśli są one bramami do mózgu, możemy spróbować opracować terapie, które powstrzymają zbyt aktywne komórki układu odpornościowego przed dostaniem się do mózgu. Zatoki są blisko powierzchni, więc być może uda się nawet podawać leki przez czaszkę. Teoretycznie można by opracować maści lecznicze, które przedostawałyby się przez czaszkę i docierały do zatok. Być może właśnie znaleźliśmy miejsce, w którym rozpoczyna się stan zapalny powodujący wiele chorób neuroimmunologicznych i być może będziemy w stanie coś z tym zrobić, dodaje Kipnis.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chińscy naukowcy przeprowadzili retrospektywne badanie kohortowe, obejmujące wszystkich dorosłych pacjentów (191) z laboratoryjnie potwierdzonym COVID-19 z Jinyintan Hospital i Wuhan Pulmonary Hospital, którzy zostali wypisani ze szpitala albo zmarli do 31 stycznia br. Analiza dotyczyła 171 osób z kompletem danych dla uwzględnionych zmiennych. Okazało się, że starszy wiek, wyższy wynik w skali SOFA (skali niewydolności narządów związanej z sepsą) i poziom d-dimerów powyżej 1 µg/L przy przyjęciu wiązały się z podwyższonym ryzykiem zgonu.
      Autorzy artykułu z The Lancet twierdzą, że ich spostrzeżenia mogą pomóc lekarzom na wczesnym etapie zidentyfikować pacjentów z gorszymi prognozami. Naukowcy podkreślają, że ograniczeniem ich badania może być wielkość próby.
      Chińczycy wyliczają, że spośród 191 pacjentów (135 z Jinyintan Hospital i 56 z Wuhan Pulmonary Hospital) 137 wypisano, a 54 zmarło w szpitalu. U 91 (48%) pacjentów stwierdzono chorobę współistniejącą. Najczęściej było to nadciśnienie (58 osób, 30%). Na drugim miejscu znalazła się cukrzyca (36 osób, 19%), a na trzecim choroba niedokrwienna serca (15 osób, 8%).
      Mediana (wartość środkowa) wydzielania wirusa u osób, które przeżyły, wynosiła 20 dni. Najkrótszy zaobserwowany okres wydzielania wirusa w tej grupie wynosił 8 dni, najdłuższy - 37 dni. Pacjenci, którzy zmarli, wydzielali SARS-CoV-2 aż do śmierci.
      Zespół podkreśla, że na długość okresu wydzielania wirusa wpływa ciężkość choroby. Tutaj wszyscy byli zaś hospitalizowani, a u 2/3 COVID-19 można było uznać za ciężką lub krytyczną.
      Przedłużony czas wydzielania wirusa to ważny wskaźnik dla podjęcia decyzji o izolacji czy włączeniu leczenia przeciwwirusowego u pacjentów z potwierdzonym COVID-19. Trzeba jednak podkreślić, że wydzielanie wirusa nie powinno być mylone z innymi zaleceniami dotyczącymi izolacji osób, które mogły zarazić się koronawirusem, ale nie wykazują jeszcze objawów. Taka samodzielna izolacja powinna wynikać z określonego czasu inkubacji wirusa, mówi profesor Bin Cao.
      Uczony dodaje, że jego zdaniem zdiagnozowanego pacjenta można wypisać ze szpitala dopiero po uzyskaniu negatywnego wyniki testu na obecność SARS-CoV-2. Uważa on, że przypadki COVID-19 należy traktować jak ciężki przypadki grypy. W grypie o ciężkim przebiegu opóźnienie terapii antywirusowej powoduje, że pacjent dłużej wydziela wirusa i jest bardziej narażony na śmierć. Mimo tego, że nie zauważyliśmy, by terapia antywirusowa skracała okres wydzielania wirusa u pacjentów z COVID-19, uważamy, że należy ją włączyć do leczenia, dodaje naukowiec.
      Chińcycy przypominają też, że do śmierci pacjentów zainfekowanych SARS-CoV-2 przyczyniają się starszy wiek, objawy sepsy w momencie przyjęcia do szpitala, współistniejące choroby oraz przedłużone stosowanie nieinwazyjnych metod wentylowania organizmu. Gorsze prognozy dla osób starszych mogą być, przynajmniej częściowo, związane ze słabszym układem odpornościowym i zwiększonym stanem zapalnym, który może wspomagać namnażanie się wirusa. W grę wchodzi także przedłużony stan zapalny, który może powodować uszkodzenie serca, mózgu i innych organów, dodaje współautor badań doktor Zhibo Liu ze szpitala Jinyintan.
      To również pierwsze badania, w których tak dokładnie opisano przebieg choroby. Mediana trwania gorączki wynosiła około 12 i była podobno zarówno u osób, które zostały wyleczone, jak i u tych, które zmarły. U chorych utrzymuje się też długotrwały kaszel. Aż 45% wyleczonych kaszle jeszcze w momencie wypisywania ze szpitala. Z kolei krótki oddech utrzymuje się przez 13 dni u osób wyleczonych, ale trwa aż do zgonu u tych, których nie udało się wyleczyć.
      Autorzy badań szczegółowo opisali też przebieg choroby z uwzględnieniem sepsy, zespołu ostrej niewydolności oddechowej, ostrego uszkodzenia serca czy nerek oraz innych czynników wpływających na stan i rokowania pacjenta. Wszystkie te dane można znaleźć w udostępnionym artykule pod tytułem: Clinical course and risk factors for mortality of adult inpatients with COVID-19 in Wuhan, China: a retrospective cohort study.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ciężki bezdech senny jest czynnikiem ryzyka rozwoju cukrzycowego obrzęku plamki żółtej (ang. Diabetic Macular Edema, DME). DME to choroba związana z retinopatią cukrzycową. Może powodować trwałą utratę wzroku. W 2015 r. szacowano, że w Polsce problem DME dotyczy ok. 50 tys. osób.
      W przebiegu DME dochodzi do zamykania światła drobnych naczyń z siatkówki. Charakterystyczne są również nieszczelność naczyń oraz tworzenie się śródsiatkówkowych płynowych przestrzeni torbielowatych. Co istotne, DME może się rozwinąć we wszystkich postaciach retinopatii.
      Naukowcy uważają, że bezdech senny może się przyczyniać do rozwoju i pogłębienia retinopatii cukrzycowej, nasilając insulinooporność i stan zapalny oraz podnosząc ciśnienie; każda z tych przypadłości może zaś uszkodzić naczynia siatkówki.
      By dowiedzieć się więcej na ten temat, zespół dr. Juifana Chianga analizował dane wszystkich pacjentów z Chang Gung Memorial Hospital na Tajwanie, u których w ciągu 8 lat zdiagnozowano retinopatię cukrzycową.
      Okazało się, że u osób z DME częstość występowania ciężkiego bezdechu była o wiele większa niż w grupie niecierpiących na DME (80,6% vs. 45,5%). Ustalono też, że im cięższy bezdech, tym cięższe DME. Ciężki bezdech był też częstszy u pacjentów, którzy by kontrolować DME, potrzebowali więcej zabiegów (laseroterapii czy iniekcji).
      Bazując na uzyskanych wynikach, mamy nadzieję, że większa rzesza lekarzy potraktuje bezdech senny jako czynnik ryzyka cukrzycowego obrzęku plamki żółtej. Pozwoli to na wcześniejsze interwencje, co powinno wywrzeć pozytywny wpływ zarówno na wzrok pacjentów, jak i na ich zdrowie ogólne - podsumowuje Chiang.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...