Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Recommended Posts

Zachowania homoseksualne wśród samców owadów to prawdopodobnie wynik braku kompetencji, a nie objaw preferencji seksualnych, konkurencji czy presji ewolucyjnej, uważają naukowcy z University of East Anglia (UEA).

Badacze od dawna wiedzą, że u ponad 100 gatunków owadów występują zachowania homoseksualne, a u części z nim są one nawet częściej spotykane, niż zachowania heteroseksualne. Rodzi się więc pytanie, dlaczego natura pozwala na zachowania, które nie przynoszą żadnych ewolucyjnych korzyści. Istnieje wiele hipotez na ten temat. Według jednej z nich chodzi o praktykowanie samego aktu kopulacji, co daje później przewagę nad innymi samcami. Wedle innej, mamy tu do czynienia z okazywaniem dominacji nad innymi samcami i zmniejszanie ich szans na kopulację. Jeszcze inne hipotezy mówią o ograniczonej zdolności odróżnienia samca od samicy, wynikającej albo z uwarunkowań społecznych, albo genetycznych.

Teraz naukowcy z Wydziału Nauk Biologicznych UEA przeprowadzili eksperyment ewolucyjny na trojszyku gryzącym. Podczas badań, których wyniki opublikowano w Animal Behaviour, wykazali, że w populacjach składających się głównie z samic, samce z większym prawdopodobieństwem kopulują z samcami. Badacze stwierdzili zatem, że tam, gdzie istnieje mniejsza presja na znalezienie odpowiedniego partnera, owady popełniają więcej pomyłek, gdyż pomyłki te nie są zbyt kosztowne z ewolucyjnego punktu widzenia. Natomiast tam, gdzie jest więcej samców i są oni poddani większej presji na znalezienie samicy, zachowania homoseksualne są znacznie rzadsze.

W ramach eksperymentów naukowcy hodowali sześć osobnych populacji trojszyka gryzącego i utrzymali przez 80-100 pokoleń w warunkach, w których liczebną przewagę miały albo samce, albo samice. W pierwszych trzech grupach samce stanowiły 90% populacji, a w kolejnych trzech – 10% populacji. Następnie samcom z każdej grup dawano możliwość wyboru kopulacji z samcem lub samicą.

Naukowcy odkryli, że w grupach, w których było więcej samców samce z większą starannością wybierały partnera. Z większym prawdopodobieństwem łączyły się w pierwszej kolejności z samicą i z nią spędzały więcej czasu. Z kolei w populacjach z przewagą samic samce z równie dużym prawdopodobieństwem łączyły się z samcami co z samicami. Ich wybór partnera wydawał się przypadkowy. W grupach zdominowanych przez samców miała miejsce znacznie większa konkurencja o samicę i o efektywną kopulację. W grupach zdominowanych przez samice samce nie musiały tak bardzo uważać i konkurować ze sobą, gdyż istniało duże prawdopodobieństwo, że dokonując zupełnie przypadkowych wyborów i tak trafią na samicę. Wydaje się, że w grupach tych samce straciły zdolność odróżniania samca od samicy, mówi główny autor badań, doktor Kris Sales.

Uczony dodaje, że wyników tych badań nie można przekładać np. na ludzi. Wyniki te nie mogą zostać zgeneralizowane do wyjaśnienia zachowań zwierząt o bardziej złożonych funkcjach poznawczych i strukturach społecznych, takich jak ptaki czy ssaki. Tutaj prawdopodobnie mamy do czynienia z inną przyczyną zachowań homoseksualnych.


« powrót do artykułu

Share this post


Link to post
Share on other sites

Natura zawsze ma jakiś zawór bezpieczeństwa. ;)

Share this post


Link to post
Share on other sites
10 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Z kolei w populacjach z przewagą samic samce z równie dużym prawdopodobieństwem łączyły się z samcami co z samicami. Ich wybór partnera wydawał się z przypadkowy.

Tu mi się nie zgadza. Jeśli jest przewaga samic, a wybór partnera przypadkowy to udział incydentów homo powinien być równy udziałowi samców. Jeśli w takim układzie połowa kopulacji to hetero, to mamy wysoki współczynnik zgejowienia samców :D Antropomorfizuje, oczywiście zakładam, że tylko samce aktywnie poszukują partnerek.

 

Edited by Jajcenty

Share this post


Link to post
Share on other sites

Bo jest źle to napisane. Chodziło zapewne o to że prawdopodobieństwo to jest porównywalne przy znormalizowaniu względem przewagi samic.

Share this post


Link to post
Share on other sites

W populacji gdzie jest wysoka konkurencja dochodzi do eliminacji wadliwych genow (albo inaczej - jest jakikolwiek stres, moze byc to konkurencja o samice ze strony innych samcow, konkurencja o pokarm) bo wadliwe samce (niezdolne do rgwalizacji) sa eliminowane i nie rozmnazaja sie. W populacjach, vdzie kazdy ma co zrec i co ruchac nie ma konkurencji i defekty mnoza sie jak na drozdzach. Jak jest duzo zdesperowanych kobiet i kazdy moze swoje geny przekazac to lrzekazuje je byle patalach i stad z pokolenia na pokolenie coraz wiecej przypadkow dziwnych (w populacji ludzkiej np. chorob psychicznych, homoseksualizmu itp.). Wszystkie badania jakie znam wskazuja na postepujaca degeneracje kqzdej populacji zyjacej w tzw. "dobrobycie". Tylko stres (glod, bieda, przemoc itd.) gwarantuja eliminacje z populacji osobnikow wadliwych (w sensie zdolnosci do radzdnia sobie ze stresem i konkurowania z innymi) i nic te badania nowego nie wniosly.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Zgoda ale z uwagą. Poziom np. homoseksualizmu utrzymuje się na stałym poziomie. Jak to wyjaśnisz?

Share this post


Link to post
Share on other sites
W dniu 11.05.2018 o 21:23, wilk napisał:

Natura zawsze ma jakiś zawór bezpieczeństwa. ;)

Ano :) najprościej zniknąć populację tak zdestabilizowaną. Patrz eksperyment Calhouna.

21 godzin temu, Cretino napisał:

Wszystkie badania jakie znam

Może podzielisz się odnośnikami do?  Ja słyszałem tylko o Calhounie, a chętnie uzupełnię wiedzę.

  • Upvote (+1) 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Gdy w jednym miejscu zbierze się za wiele kobiet to zaczną się gadania i plotki, pojawią się feministki a po pewnym czasie żadna kobieta nie skusi się na seks bo wszystkie zgodnie zaczną twierdzić że one nie są puszczalskie. I już żaden mężczyzna sobie nie pociupcia. Nie ma się więc co dziwić biednym robaczym panom, że muszą sobie radzić sami w swoim gronie. 

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now

  • Similar Content

    • By KopalniaWiedzy.pl
      Bez nietoperzy owady żerujące na młodych drzewka drzew uszkadzałyby je 3 do 9 razy bardziej niż robią to w obecności tych latających ssaków, przekonują naukowcy z University of Illinois. Takie wnioski płyną z badań opublikowanych na łamach Ecology.
      Ludzie kojarzą nietoperze głównie z jaskiniami. Jednak jeśli przyjrzymy się nietoperzom Ameryki Północnej, przekonamy się, że siedliskiem niemal każdego gatunku jest las. I jest to prawdziwe dla całego świata. Lasy są bardzo ważne dla nietoperzy. Zadaliśmy więc sobie pytanie, czy nietoperze są ważne dla lasów. I udowodniliśmy, że są, mówi profesor Joy O'Keefe.
      Prowadzono już badania pokazujące, jak wielkie znaczenie mają nietoperze w kontroli szkodników upraw oraz w lasach tropikalnych. Dotychczas nie prowadzono jednak analogicznych badań w odniesieniu do lasów strefy umiarkowanej.
      Biorąc pod uwagę fakt, że populacja nietoperzy spada za powodu chorób czy zderzeń z turbinami wiatrowymi, jest szczególnie ważne, by sprawdzić, jak nietoperze wpływają na lasy i jakie mogą być konsekwencje spadku ich liczebności, dodaje Elizabeth Beilke.
      Prowadzący badania wybudowali w jednym z lasów stanu Indiana duże zamknięte struktury, posiadające oczka na tyle duże, że mogły przedostać się przez nie owady, ale nie nietoperze. Każdego ranka struktury była otwierane, a każdego wieczora zamykane, by umożliwić ptakom dostęp do nich. Nietoperze tam nie wlatywały. Struktury działały przez trzy lata w okresach letnich. Naukowcy liczyli liczbę insektów na drzewkach i liczbę niszczonych przez nich liści. Takie same pomiary i analizy były prowadzone na identycznych obszarach, do których nietoperze miały dostęp. W badanym lesie występowały dęby i orzeszniki.
      Okazało się, że na obszarach, do których nietoperze nie miały dostępu, liczba insektów była średnio trzykrotnie większa, a liczba liści średnio pięciokrotnie większa, niż na obszarach, gdzie nietoperze wlatywały. Gdy osobno uwzględniono badane gatunki okazało się, że dęby, do których nietoperze nie miały dostępu, doświadczyły 9-krotnie większego niszczenia liści, niż dęby chronione przez nietoperze. W przypadku orzeszników różnica była zaś trzykrotna.
      Z innych badań wiemy, że dęby i orzeszniki są ważne z ekologicznego punktu widzenia. Zapewniają pożywienie wielu gatunkom zwierząt, są schronieniem dla wielu owadów. Nietoperze wykorzystują je jako schronienie. Teraz widzimy, że są też dla nich źródłem pożywienia. Drzewa i nietoperze odnoszą z tego wzajemne korzyści, mówi Beilke. Co prawda tam, gdzie nietoperze nie miały dostępu i drzewka traciły z tego powodu więcej liści, nie doszło do usychania, ale skądinąd wiadomo, że zwiększona utrata liści oznacza zwiększone ryzyko uschnięcia z powodu suszy czy chorób. Trudno będzie śledzić losy badanych drzew przez kolejnych 90 lat, ale naukowcy spróbują się o nich jak najwięcej dowiedzieć i sprawdzić, czy większa utrata liści w czasie, gdy nietoperze nie miały do nich dostępu, będzie skutkowała dla nich jakimiś problemy w ciągu kolejnych dziesięcioleci.
      Sytuację pogarsza fakt, że dochodzi też do spadku liczebności wielu gatunków ptaków, które również żywią się insektami uszkadzającymi drzewa.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      W sklepie przy Via dell'Abbondanza w Pompejach odkryto szczątki samicy żółwia greckiego (Testudo hermanni) z jajem w obrębie karapaksu. Wcześniej w Pompejach znajdowano już co prawda żółwie, ale zazwyczaj miało to miejsce w ogrodach i na terenie domus, np. w willi Juliusza Polibiusza. Jak podkreślono w komunikacie Parku Archeologicznego Pompejów, to pozostałość bogatego ekosystemu, a zarazem archeologiczne świadectwo końcowej fazy życia miasta - już po trzęsieniu ziemi w 62 r., a jeszcze przed śmiercionośną erupcją w roku 79.
      Odkrycia dokonano w ramach prac w Termach Stabiańskich, prowadzonych przez specjalistów z Wolnego Uniwersytetu Berlińskiego, Uniwersytetu Oksfordzkiego i Università degli Studi di Napoli „L'Orientale”.
      Gada znaleziono w warstwie złożonej z gruzu. W czasie przebudowy sklepu nr 6 w okresie między trzęsieniem ziemi a erupcją Wezuwiusza żółwica zdołała wejść do nieużywanej przestrzeni i wykopać jamę.
      Żółwicę udokumentowano i usunięto w 3 fazach: najpierw zajęto się karapaksem (ok. 14-cm), a następnie szkieletem i plastronem. Znalezisko przetransportowano do Laboratorium Nauk Stosowanych Parku, gdzie zostanie przebadane przez tutejszych zooarcheologów.
      Dyrektor Parku Archeologicznego Gabriel Zuchtriegel podkreśla, że po trzęsieniu ziemi w 62 r. n.e. nawet w centrum nie wszystkie domy odbudowano, dlatego pewne rejony miasta były rzadko uczęszczane i stały się habitatem dzikich zwierząt. Rozwój term w tym samym czasie jest z kolei świadectwem wielkiego zaangażowania w przywrócenie życia po katastrofie; niestety wszystko zostało zniszczone przez wybuch Wezuwiusza w 79 r.
      Żółwica uzupełnia obraz relacji między pompejańską kulturą i naturą, a także społecznością i środowiskiem.
      Sklep nr 6, w którym dokonano odkrycia, był początkowo połączony z termami za pośrednictwem drzwi w północnej ścianie (następnie drzwi zamurowano). Na pewnym etapie przed trzęsieniem ziemi w 62 r. w południowo-zachodnim rogu wybudowano tu czworoboczny basen. Żółwicę znaleziono tuż za nim, w rogu między północną ścianą zbiornika a wschodnią ścianą sklepu. Szukając bezpiecznego miejsca na złożenie jaj, samica wykopała mały tunel, rozpoczynający się na poziomie gruntu po trzęsieniu ziemi. Na jego końcu znajdowała się jama.
      W nadchodzących latach analiza znalezisk organicznych, a także badania rolnictwa, ekonomii i demografii Pompejów oraz zaplecza miasta będą priorytetem naszej strategii badań, ochrony i waloryzacji [...] - dodał Zuchtriegel.
       


      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Nowatorskie badania, których wyniki opublikowano właśnie na łamach PNAS (Proceedings of the National Academy of Sciences) wykazały, że do zapewnienia smacznej aromatycznej kawy konieczne są ptaki i owady. Bez tych zwierząt, z których część musi przebyć tysiące kilometrów, plony kawy mogą być nawet o 25% mniejsze, a uprawiający ją rolnicy tracą do 1066 USD na hektarze.
      Badania są pierwszymi, w których wykazano na podstawie eksperymentu polowego przeprowadzonego na 30 farmach uprawiających kawę, że łączny pozytywny wpływ ptaków i pszczół na uprawy kawy jest większy, niż każdego z tych czynników z osobna. Dotychczas naukowcy po prostu wyliczali wpływ każdego z czynników, a potem dodawali to do siebie, mówi główna autorka badań Alejandra Martinez-Salinas z Centro Agronómico Tropical de Investigación y Enseñanza (CATIE) w Kostaryce. Ale natura to system pełen interakcji, synergii i transakcji wymiennych. Pokazujemy ekologiczne i ekonomiczne znaczenie tych interakcji, a to jeden z pierwszych realistycznych eksperymentów w dużej skali przeprowadzonych na prawdziwych polach uprawnych.
      Na potrzeby eksperymentu badacze wybrali z USA i krajów Ameryki Łacińskiej wybrali 30 farm uprawiających kawę i manipulowali na nich wpływem zwierząt na uprawy. Robili to, między innymi, uniemożliwiając ptakom lub owadom dostęp do roślin za pomocą sieci czy pułapek. W ten sposób przetestowali cztery scenariusze. W pierwszym z nich dostęp do roślin miały tylko ptaki, które mogły w ten sposób kontrolować populację owadów szkodzących uprawą. W drugim dostęp miały tylko owady zapylającą, w trzecim zablokowano dostęp zarówno ptakom jak i zapylaczom, a w czwartym kawa była uprawiana w warunkach całkowicie naturalnych, z dostępem i ptaków, i zapylaczy.
      Okazało się, że tam, gdzie dostęp do kawy miały i ptaki, i zapylacze, ziarna były większe, bardziej jednorodne, miały więcej smaku oraz było ich więcej niż w innych przypadkach. Natomiast w sytuacji, gdy ani zapylacze, ani ptaki nie miały dostępu do upraw, plony spadały o niemal 25%.
      Badania pokazują, jak ważne jest zachowanie bioróżnorodoności. Ptaki, pszczoły i miliony innych gatunków pomagają nam przetrwać na Ziemi, zapewniają nam lepsze życie, a stoją w obliczu takich zagrożeń jak utrata habitatów czy zmiany klimatu, mówi Natalia Aristizábal. Jednym z najbardziej zaskakujących spostrzeżeń było stwierdzenie, że wiele gatunków ptaków, które chronią kostarykańskie uprawy kawy przed szkodnikami to gatunku, które przylatują z Kanady i USA. Zwierzęta przebyły więc tysiące kilometrów, a dzięki nim klienci z USA czy Kanady mogą cieszyć się smaczniejszą i tańszą kawą.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Osnabrück University oraz Ozouga Chimpanzee Project są pierwszymi, którzy zaobserwowali, że szympansy celowo nakładają owady na otwarte rany swoje i swoich towarzyszy. Wiele gatunków zwierząt wykazuje zachowania, które możemy porównać do ludzkiego zażywania lekarstw. Zjawisko to zyskało nazwę zoofarmakognozji. Obserwowano je u wielu gatunków, w tym owadów, płazów, ptaków i ssaków. Nasi dwaj najbliżsi krewni, szympansy i bonobo, zjadają rośliny zawierające substancje przeciwrobacze i żują gorzkie liście, które zabijają pasożyty, mówi biolog Simone Pika.
      Teraz zaś udokumentowano pierwszy przypadek nakładania materiału pochodzącego od zwierząt na otwarte rany. "Mamy tutaj pierwsze dowody na to, że szympansy celowo łapią owady i nakładają je na rany. Chcemy teraz zbadać potencjalne korzyści, jakie odnoszą z takiego zachowania", mówi prymatolog Tobias Deschner.
      Po raz pierwszy zachowanie takie zauważono w 2019 roku. Alessandra Mascaro, ochotniczka pracująca przy projekcie badania szympansów obserwowała szympansicę Suzee. Patrzyłam, jak zajmuje się zranioną stopą swojego nastoletniego syna, Sia. Zauważyłam, że trzyma coś w ustach, wyjmuje i nakłada na ranę syna. Wieczorem przejrzałam wykonane przez siebie nagranie i zauważyłam, że Suzee najpierw wyciągnęła rękę i złapała coś, co wsadziła sobie do ust, a następnie z ust przeniosła to na ranę syna, mówi.
      Mniej więcej tydzień później inna badaczka, doktorantka Lara Southern zauważyła podobne zachowanie u samca Freddy'ego. Naukowcy stwierdzili, sposób i miejsce chwytania wskazują, że szympansy łapią latające owady. Przed kolejny rok uczeni z uwagą przyglądali się szympansom, u których widać było otwarte rany. W tym czasie zauważyli 22 tego typu zachowania. W większości przypadków małpy nakładały owady na swoje własne rany.
      Niemal rok po pierwszej obserwacji dokonanej przez Mascaro zauważono coś innego. Samiec Littlegray miał głęboką ranę goleni. Carol, samica, która go iskała, nagle złapała owada. Podała go Littlegreyowi, a ten nałożył go sobie na ranę. Następnie Carol i dwa inne dorosłe szympansy dotykały rany i przesuwały w niej owada. Trzy niespokrewnione zwierzęta wykonywały tę czynność najwyraźniej po to, by członek ich grupy odniósł z tego korzyść, mówi Lara Southern.
      Naukowcy przypuszczają, że nakładanie owadów ma właściwości przeciwzapalne lub odkażające. Musimy pamiętać, że i ludzie od co najmniej 3400 lat stosują owady w podobny sposób, a współczesna nauka dowiodła, że w ten sposób dostarczają do organizmów antybiotyki i zwalczają wirusy. Nie można jednak wykluczyć, że zaobserwowane zachowanie ma wyłącznie znaczenie kulturowe, a nie medyczne. Podobnie zresztą jak w wielu ludzkich kulturach, gdzie stosowane środki nie mają na celu przynoszenia korzyści zdrowotnych.
      Interesują mnie zdolności poznawcze szympansów, dlatego dla mnie najbardziej uderzającym zjawiskiem było obserwowanie, że zwierzęta nie tylko zajmują się swoimi ranami, ale również ranami innych niespokrewnionych zwierząt. Takie przykłady wyraźnie prospołecznego zachowania są rzadko obserwowane u zwierząt innych niż człowiek i myślę, że przekonają one nawet sceptyków, mówi Pika.
      W następnym etapie swoich badań naukowcy chcą zebrać owady, jakie nakładały sobie na rany szympansy i sprawdzić, czy ich stosowanie może mieć jakieś znaczenie farmaceutyczne. Ponadto uczeni zamierzają dokładnej sprawdzić, jak przebiegają tego typu interakcje. Kto jest głównym aktorem takich zachowań, a kto głównym odbiorcą tych działań oraz jak przebiega proces społecznego przekazywania wiedzy.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Spirtle, samica delfina butlonosego, która w maju 2016 r. doznała poważnych oparzeń słonecznych wskutek wypłynięcia na brzeg (strandingu), urodziła niedawno młode.
      W 2016 r. Spirtle (ID1143 Spirtle) miała 4 lata. Strandingowi uległa w okolicach Cromarty Firth w Highlands w Szkocji. Natknęli się na nią turyści, którzy zabłądzili, szukając punktu obserwacji delfinów.
      Ratownikom udało się "zwodować" samicę, ale istniały duże obawy, że przez zły stan może nie przeżyć. W czerwcu 2016 r. Barbara Cheney z Uniwersytetu w Aberdeen napisała, że naukowcy prowadzili obserwację, monitorując jej losy. Spirtle dostrzeżono wtedy 2-krotnie. Na jej prawym boku widoczne były uszkodzenia, najprawdopodobniej spowodowane przez oparzenie słoneczne, ekspozycję na promieniowanie UV oraz odwodnienie w czasie strandingu. Samica nie miała jednak problemów z pływaniem, a uszkodzenia skóry wydawały się goić na krawędziach.
      By sprawdzić, czy Spirtle wróci do pełni zdrowia, prowadzono dalszy monitoring.
      Spirtle stanowi część populacji delfinów butlonosych Moray Firth. Wg specjalistów, w zeszłą środę (18 sierpnia) urodziła młode.
      Charlie Phillips z Whale and Dolphin Conservation (WDC) bardzo się cieszy z tych narodzin i przypomina, że wcześniej w tym miesiącu zginęła spora liczba butlonosów. Choć większości z ok. 50 zwierząt, które wpłynęły na płyciznę w okolicach Cromarty Firth, udało się wydostać, 13 nie przeżyło. Nie wiadomo, skąd delfiny pochodzą, nie wchodzą bowiem w skład tutejszej populacji.

      « powrót do artykułu
  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...