Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Oryginalna populacja Ameryki to... 250 osób

Rekomendowane odpowiedzi

Z artykułu "How strong was the bottleneck associated to the peopling of the Americas? New insights from multilocus sequence data", opublikowanego w piśmie Genetics and Molecular Biology, dowiadujemy się, że oryginalna populacja ludzi, którzy dotarli do Ameryki wynosiła zaledwie 250 osób. Zmiana od kilkuset osób do około 40 milionów mieszkańców Ameryk, którzy zaadaptowali się do wielu różnych warunków środowiskowych, jest niezwykle interesująca. To pozwala zrozumieć, jak działa ewolucja i różnorodność genetyczna, mówi profesor Michael Crawford z University of Kansas.

Naukowcy przeanalizowali dziewięć niekodujących regionów z próbek DNA pobranych od Chińczyków, 10 grup mieszkańców Syberii oraz 10 populacji rdzennych mieszkańców obu Ameryk.

Próbki od mieszkańców Syberii zostały pobrane zaraz po upadku ZSRR. Crawford, który jest ekspertem od genetyki ludów Syberii stał na czele pierwszej zagranicznej ekspedycji antropologicznej, która dotarła na Syberię w latach upadku ZSRR. Uczony pracował też nad odszyfrowaniem dróg migracji Eskimosów i Aleutów z Syberii. Z kolei w 2015 roku brał udział w projekcie naukowym, którego celem było odnalezienie śladów przodków wszystkich współczesnych mieszkańców Ameryk.

Podczas najnowszych badań zsekwencjonowano dziewięć niekodujących regionów DNA od ludzi mieszkających od Chin po Amerykę Południową. Wielokrotne analizy wykazały, że grupa, której potomkowie zaludnili z czasem Ameryki liczyła od 229 do 300 osób. Jednak, jak podkreśla Crawford, nie była to jednolita wspólnie podróżująca grupa.

To nie było tak, że w pewnym momencie jakaś 250-osobowa grupa postanowiła podążyć za przewodnikiem i dotarła do Ameryki. To był proces rozdzielania się grup łowców-zbieraczy. Tam mogło być około 50 osób, a gdy grupa się dostatecznie powiększyła, doszło do jej podziału i przejścia części ludzi na inne tereny. Potem był kolejny podział i kolejny. W końcu po 15 000 lat ich potomków można było znaleźć już na terenie dzisiejszej Argentyny, stwierdza uczony.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

* 250 osób,

* blisko spokrewnionych?

* zaludnia dwa kontynenty!

* 2018 na świecie jest 2208 osób z majątkiem szacowanym przez Forbes na co najmniej miliard $

* Co w razie "W"?

Bo na moje oko to autorzy badań właśnie oświadczyli śmietance finansjery, że mają realne szanse własnymi siłami odbudować cywilizację.

Przez cieśninę Beringa przeszła grupa zbieracko łowiecka, obecnie możliwości są o wiele większe.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co pamiętam, to przy zamkniętej populacji potrzeba minimum 1000 członków aby nie doszło do niekorzystnych zmian genetycznych. Jeśli mamy do czynienia z małymi grupami o dużej dzietności i kontaktach oraz wymianie osobników populacji raz na jedno-dwa pokolenia, to możliwe jest uzyskanie zbliżonych efektów przy znacznie mniejszej ilości.

Rozsądny szaman/wódz/kapłan/starszy zdawał sobie sprawę z zagrożeń rozmnażania wsobnego i pilnował aby utrzymać normy socjalne ograniczające takie sytuacje. A czego nie udało się upilnować to rozwiązywała natura, jednostki z dużymi defektami nie miały szans na dojrzewanie i dalsze przekazywanie niekorzystnych mutacji.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(Od razu ostrzegam że się rozpisałem z dygresjami i nie liczę na to że ktoś to przeczyta )

"Natura" i owszem problemy ograniczonej puli genetycznej likwidowała, ale wracając do pytania.

Co w razie "W"?

Czy jako cywilizacja jesteśmy obecnie w stanie ... w razie kataklizmu ogarniającego całą planetę ... powiedzmy stworzyć zamkniętą społeczność, czy społeczności? Wiem że to scenariusz dziesiątek publikacji z zakresu SF. Zimnowojenne schrony atomowe, kolonie na innych ciałach niebieskich, i tym podobne.

Szkopuł w tym że to beletrystyka a w realnym życiu? Chińczycy pod Pekinem mają monstrualny kompleks bunkrów, to samo (podobno) Moskwa. Na całym świecie rozsiane banki nasion. Większość krajów rozwiniętych ma zabezpieczone w odpowiedni sposób dziedzictwo naukowe i kulturalne. O tych projektach przynajmniej się słyszało.

...

Teraz w tym monnecie coś w nas trafia pandemia, meteor, rozbłysk słoneczny, et cetera, grunt że populacja spada z poziomu 7 miliardów do optymistycznie paru milionów ludzi którzy zdołali się ukryć w specjalnie do tego przeznaczonych miejscach, wojskowi, naukowcy, politycy, miliarderzy, więc ludzi nieprzypadkowych o określonych umiejętnościach, wiedzy i z dostępem do zasobów. Scenariusz w miarę realny?

Jak by to wyglądało? Czy by przetrwali? Czy mieli by perspektywę rozwoju (odbudowa cywilizacji), czy dogorywali by w ruinach starej.

A skąd te pytania i co mnie skłoniło do ich zadania? Jak tylko przeczytałem artykuły przypomniałem sobie inny z przed paru lat o kondycji naszej rodzimej Obrony Cywilnej. Z racji ustawowego obowiązku dokonywano inwentaryzacji sprzętu, obiektów, sprawdzano gotowość do podjęcia zakładanych działań.

i ... klops.

Tak więc wzięło mnie na rozważania, co by było gdyby, optymistą nie jestem. Półtorej miesiąca na zapasach przetrwam (gdzie i jak to inna kwestia), ale chciałbym przynajmniej wiedzieć. Jako gatunek przetrwamy?

Są jakieś oficjalne, współczesne i dostępne dla ogółu analizy, raporty, opracowania, schematy procedur co można podlinkować. Te do które można na szybko wygooglować odnoszą się do okresu Układu Warszawskiego :) nie dość że fragmentaryczne to i niewiele z nich wynika. Technologia poszła naprzód, możliwości są większe. O ile poradniki z czasów zaszłych jak poradzić sobie w warunkach skrajnych, odkopywane z półek bibliotek osiedlowych przez entuzjastów preperingu nadal są przydatne, to nie ma w nich informacji o:

  • gdzie w mojej okolicy jest sprawny schron, bunkier przeciwlotniczy
  • jakie procedury obowiązują ludność cywilną (aktualne)
  • jak przebiegają drogi ewakuacji z ośrodków miejskich
  • gdzie znajdują się awaryjne źródła wody (pompy miejskie, takie z rączką)

To wszystko warto by wiedzieć przed tragedią, bo umówmy się nie wiadomo jak będą funkcjonowały służby, czy będą funkcjonowały.  Pomijając to że zasadniczej służby wojskowej niema (a w ramach niej człowiek coś tam wiedzy podłapał), nie każdy służy w formacjach mundurowych Wojsko, WOT, Policja, Straż Pożarna, jednostki ratunkowe: GOPR, WOPR czy biały personel (też mają przeszkolenie w razie "W").

Jako cywil chciałbym żeby w ramach szkoły, studiów, szkoleń BHP, były przekazywane informacje z zakresu Obrony Cywilnej, Albo żeby władza reaktywowała obowiązkowe szkolenie wojskowe (dla obu płci). Nie piszę tego jako wielki entuzjasta militaryzacji, ale jako "cykor" który chciałby wiedzieć jak przeżyć.

A jak nie to Bill Gates, Warren Buffett, rodzinka Rokefelerów i reszta miliarderów gdzieś wypłyną ... może.

 

 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
2 godziny temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

jako cywil chciałbym żeby w ramach szkoły, studiów, szkoleń BHP, były przekazywane informacje z zakresu Obrony Cywilnej, Albo żeby władza reaktywowała obowiązkowe szkolenie wojskowe (dla obu płci). Nie piszę tego jako wielki entuzjasta militaryzacji, ale jako "cykor" który chciałby wiedzieć jak przeżyć

Popieram, całym sercem, ale chciałbym aby te szkolenia czy też kursy były przeprowadzane "na prawdę" czyli z informacją na temat jak i co używać, z pełnymi szkoleniami na temat pierwszej pomocy i szczególnie organizacji ludzi w przypadku jakiejś katastrofy. I nie mam na myśli nie tylko tzw. "Extinction Level Event" ale także relatywnie małe lokalne problemy jak powodzie, pożary na dużych obszarach itp. Bo jak na razie wygląda to tak, że jak powstaje problem to pierwsze kilkanaście godzin wygląda jak pożar w burdelu.

P.S. Ten problem dotyczy nie tylko Polski

Edytowane przez rahl
Korekta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 2.05.2018 o 22:43, krzysztof B7QkDkW napisał:

Co w razie "W"?

A co to jest "W"?

Sorry, że pytam, ale chyba jestem laik w tym "skrócie".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, z tym że u mnie w rodzinie kojarzyło się to z "Godziną W" - Powstanie Warszawskie. A z biegiem lat doszło:

  • Wojna
  • Wypadek
  • Wymieranie triasowe
  • Wywiadówka we Wtorek  :)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

Dokładnie, z tym że u mnie w rodzinie kojarzyło się to z "Godziną W" 

To między innymi dlatego pytałem, bo nie wiedziałem w jakim kontekście mam to "W" rozumieć. Używanie takich skrótów, chyba nie jest zbyt szczęśliwe i chyba też niepotrzebne. Przecież krzysztof mógł napisać: "* Co w razie wojny?". I wszytko byłoby jasne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

@Sławko

No nie wiem, większość ludzi z którymi pisałem/rozmawiałem nie ma problemu ze sformułowaniem "w razie W". Pierwszy raz się spotykam z takim przypadkiem niezrozumienia. Poza tym, ma ono znacznie szersze znaczenie(jak to napisał krzysztofB7QkDkW) niż tylko wojna, to ogólnie rozumiany zamiennik wszelako rozumianych nieszczęść, wypadków, katastrof, pecha  itp.

P.S. Dwóch znajomych obco-krajowców ledwie posługujących się językiem polskim nie ma z tym problemu, podobnie jak z użyciem słowa "masakra" ;)

Edytowane przez rahl
Korekta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 3.05.2018 o 15:01, rahl napisał:

Albo żeby władza reaktywowała obowiązkowe szkolenie wojskowe (dla obu płci)

Po to powstały WOT.

W dniu 3.05.2018 o 12:37, krzysztof B7QkDkW napisał:

Czy by przetrwali? Czy mieli by perspektywę rozwoju (odbudowa cywilizacji), czy dogorywali by w ruinach starej. 

Raczej tak. Ale to zależy od charakteru czynnika powodującego wymieranie.

Zakładając jednak że pytanie nie jest bezprzedmiotowe przy założeniu że czynnik ustępuje lub nie dotyczy tej populacji to:

powinni przetrwać.

Aczkolwiek dużo zależy od rozmnażania. A jak widać nawet w sprzyjających warunkach może być z tym źle.

Zakładając że ich rząd nie przyjąłby modelu chińskiego w rodzaju: jedno dziecko na rodzinę albo zachodniego w rodzaju: więcej dzieci jest w małżeństwach jednopłciowych - to powinni przetrwać.

Ludzie generalnie są stworzeni do przetrwania chyba że wszelkimi sposobami z tym przetrwaniem walczą.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość
1 godzinę temu, thikim napisał:

Po to powstały WOT.

Błądzi pan tak, jak błądzić bardziej nie można. Pan również lubi wsadzać armacie od przodka? Jak niby nieaktywny w rządzie "mistrz" m?

1 godzinę temu, thikim napisał:

Zakładając jednak że pytanie nie jest bezprzedmiotowe przy założeniu że czynnik ustępuje lub nie dotyczy tej populacji to

Zakładając, że czynnik zadający pytanie, do którego inny czynnik, który sili się na odpowiedź – jaka by nie była – spróbuje ogarnąć odpowiedź, która (co prawda) jego nie dotyczy, bo ten, który próbuje odpowiedzieć, na głowie stając, nie bardzo rozumie, o co mu samemu chodzi. Panie thikim, ogarnij się pan. Tak z grubsza chociaż.

1 godzinę temu, thikim napisał:

Aczkolwiek dużo zależy od rozmnażania

Szanowny panie. Szanujemy pana prywatność. Rób to pan bez przechwalań. 10 razy 500 plus masz już pan w końcu.

Masz to pan z moich podatków. Pomyśl pan jeszcze raz, bo ja nie jestem króliczką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pojawienie się pierwszych miast doprowadziło do znacznego zwiększenia przypadków przemocy pomiędzy ich mieszkańcami, informują naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego, Uniwersytetu w Tybindze i Uniwersytetu w Barcelonie. Arkadiusz Sołtysiak, Joerg Baten i Giacomo Benati przeanalizowali ponad 3500 czaszek z Bliskiego Wschodu, pochodzących z okresu od 12 000 do 400 lat przed naszą erą. Szukali na nich śladów celowych urazów. I wykazali, że gdy w Mezopotamii i na Bliskim Wschodzie zaczęły powstawać pierwsze miasta, znacząco zwiększyła się liczba przypadków przemocy. Tysiące lat później, we wczesnej i środkowej epoce brązu, dzięki wprowadzaniu praw, rozwojowi kultury i handlu, przemoc była coraz mniej powszechna.
      Uczeni przyjrzeli się 3539 szkieletom z obszaru obejmującego dzisiejszy Iran, Irak, Jordanię, Syrię, Liban, Izrael i Turcję. Badane szkielety należały do osób, które zmarły pomiędzy 12 000 a 400 lat przed Chrystusem. To okres wielkich zmian w dziejach ludzkości. Pojawiło się rolnictwo, ludzie zaczęli porzucać koczowniczy tryb życia, z czasem powstawały pierwsze miasta i państwa. Poziom przemocy międzyludzkiej, na przykład morderstw, osiągnął swój szczyt pomiędzy rokiem 4500 a 3300 p.n.e., a następnie spadał przez kolejnych 2000 lat, mówi Joerg Baten z Uniwersytetu w Tybindze. Później, wraz z nadejściem kryzysu klimatycznego, rosnącymi nierównościami i upadkiem ważnych państw w okresie późnej epoki brązu i wczesnej epoki żelaza (1500–400 p.n.e.) ponownie obserwujemy wzrost przypadków przemocy, dodaje uczony.
      Dotychczas w nauce dominowały dwa poglądy na temat historii przemocy wśród H. sapiens. Wedle jednego z nich od czasów łowców-zbieraczy ma miejsce stopniowe zmniejszanie się przemocy wśród ludzi. Wedle drugiego, to rozwój miast i scentralizowanych państw napędza wojny i masową przemoc, z którymi ciągle mamy do czynienia. Tymczasem badania naukowców z Warszawy, Tybingi i Barcelony pokazują, że obraz ten jest bardziej zróżnicowany.
      Sołtysiak, Baten i Benati uważają, że za wzrost przemocy w 5. i 4. tysiącleciu przed naszą erą odpowiada gromadzenie się ludzi w pierwszych słabo zorganizowanych miastach. Przemoc zaczęła się zmniejszać, gdy powstały systemy prawne, centralnie kontrolowane armie oraz instytucje religijne. Do jej zmniejszenia przyczynił się też handel, którego rozwój pomagał kompensował niedobory występujące na konkretnych obszarach.
      Jednak około 1200 roku p.n.e. doszło do upadku wielu państw, na co nałożyły się też zmiany klimatyczne. To doprowadziło do niedoborów, zwiększenia nierówności oraz fal migracji, co z kolei miało swoje konsekwencje w postaci ponownego wzrostu liczby aktów przemocy pomiędzy ludźmi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mało brakowało, a człowiek by wyginął, informują naukowcy z Chin, Włoch i USA. Wykorzystując nową metodę o nazwie FitCoal (fast infinitesimal time coalescent process) oraz genom 3154 współcześnie żyjących osób, badacze byli w stanie dokładnie określić wydarzenia demograficzne z przeszłości. Z ich badań wynika, że pomiędzy 900 a 800 tysięcy lat temu los ludzkości wisiał na włosku. Może to wyjaśniać, dlaczego ani w Afryce, ani w Eurazji nie zachowały się żadne skamieniałości z tego okresu. Wyniki ich badań opublikowano właśnie na łamach Science.
      Analizy genetyczne wykazały, że we wczesnej epoce kamienia, około 900 tysięcy lat temu populacja Homo spadła z około 100 000 do około 1000. W okresie pomiędzy 930 000 a 813 000 lat temu los ludzkości był uzależniony od zaledwie 1280 dorosłych rozmnażających się przedstawicieli naszego gatunku. Zatem przez 117 000 lat ludzkość doświadczała potężnego kryzysu populacyjnego. W tym czasie żył ostatni wspólny przodek H. sapiens, neandertalczyka i denisowianina.
      Brak skamieniałości w Afryce i Eurazji można wyjaśnić tym kryzysem z wczesnej epoki kamienia, mówi jeden z autorów badań, Giorgio Manzi, antropolog z Uniwersytetu Rzymskiego La Sapienza. Przyczyny spadku liczebności populacji miały prawdopodobnie związek z klimatem. Zlodowacenia prowadziły do zmian temperatur, poważnych susz i utraty gatunków, które mogły być źródłem pożywienia dla człowieka. Pomiędzy wczesnym a środkowym plejstocenem doszło do utraty 65,85% różnorodności genetycznej u naszego przodka. Wydaje się jednak, że wydarzenie to prowadziło do epizodu specjacji, podczas którego dwa chromosomy uległy fuzji i utworzyły dzisiejszy chromosom 2 H. sapiens. To drugi największy chromosom u człowieka, składający się z 243 milionów par zasad.
      Nasza nowatorska praca otwiera pole do dalszych badań nad ewolucją człowieka. Każe bowiem zadać sobie pytanie o miejsca, w których przetrwali ci ludzie, w jaki sposób poradzili sobie z katastrofalnymi zmianami klimatu i czy selekcja naturalna zachodząca w czasie tak dramatycznego spadku liczebności populacji przyspieszyła ewolucję ludzkiego mózgu, mówi Yi-Hsuan Pan, genetyk ewolucyjny ze Wschodniochińskiego Uniwersytetu Pedagogicznego.
      Do szybkiego wzrostu liczebności populacji naszych przodków doszło, gdy opanowali oni ogień, a klimat zmienił się na bardziej przyjazny.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mały brzęczący, powszechnie znienawidzony – komar. Ten najgroźniejszy z zabójców ludzi jest wszechobecny. I niezwykle zróżnicowany. Oficjalnie rozpoznawanych jest 3719 gatunków komarów, z czego ludzi atakuje około 200 gatunków. Gryzą nas gatunki z rodzajów Anopheles, Culex i Aedes. Jeszcze w 1999 roku z literatury fachowej mogliśmy dowiedzieć się, że w Polsce występuje 47 gatunków komarów. Od tej pory sytuacja uległa zmianie. Przybywają do nas gatunki inwazyjne. W 2017 roku pojawiła się informacje o zaobserwowaniu we Wrocławiu Anopheles daciae, a dane Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób z lutego bieżącego roku wskazują, że na południowym wschodzie Polski pojawił się Aedes japonicus. Zapewne kwestią czasu jest ich zadomowienie się w naszym kraju i rozszerzanie zasięgu na północ.
      Musimy też spodziewać się kolejnych gatunków, które zamieszkały już u naszych południowych i zachodnich granic. A może już tutaj są, tylko o tym nie wiemy, gdyż monitoring komarów jest w Polsce prowadzony mniej intensywnie niż w Niemczech i Czechach.
      Na szczęście jednak nie jesteśmy całkowicie bezbronni. Komary nie są bowiem równie aktywne przez całą dobę. Poszukują swych ofiar głównie od zmierzchu do świtu. Jako że są bardzo małe, szybko grozi im odwodnienie. Dlatego też – całkiem jak wampiry – unikają wystawiania się na bezpośrednie działanie intensywnych promieni słonecznych. Ukrywają się przed nimi w zacienionych, wilgotnych miejscach. Wieczór i noc mają dla nich też i tę zaletę, że większość ptaków, które mogą na nie polować, nie jest już aktywna. Zatem przeczekanie w ukryciu najgorętszego okresu dnia przynosi im same korzyści.
      Aktywność komarów jest mocno powiązana z temperaturami. Gdy spadają one poniżej 10 stopni Celsjusza, zmniejszają aktywność i przygotowują się do zimowania. Wystarczy jednak, by na wiosnę temperatury wzrosły powyżej 10 stopni, a komary znowu się pojawią. Niektóre gatunki zimują w postaci dorosłej, jednak większość – w postaci jaj.
      Idealna temperatura dla nich to 18–34 stopnie, a szczyt aktywności przypada na około 26 stopni. Zatem szansa na spotkanie i utratę krwi zależy od pory dnia, temperatury i nasłonecznienia. Oraz od miejsca. Większe szanse na ugryzienia mamy tam, gdzie jest ciepło, wilgotno i panuje cień. Komary nie są też dobrymi lotnikami, zatem przeszkadza im wiatr. Wolą, gdy nie wieje w ogóle, chociaż ze słabym wiatrem sobie radzą.
      Gryzą nas samice, które potrzebują krwi, by powstawały i dojrzewały komórki jajowe. Jaja wymagają wilgoci i ciepła, więc są składane do wody lub w jej okolice. Wykluwające się z nich larwy pełnią w przyrodzie bardzo ważną rolę filtratorów wody. Później następuje przeobrażenie w poczwarkę, a następnie w dorosłego, kłującego krwiopijcę. Cały cykl trwa około 3 tygodni, ale tutaj znowu wiele zależy od warunków zewnętrznych. Im wyższa temperatura, tym szybsze dojrzewanie i krótszy cykl rozrodczy. Dorosły komar żyje kilka, kilkanaście dni. I w tym czasie zdąży nam napsuć sporo krwi.
      Po co one komu?
      Czego byśmy o nich nie sądzili, komary odgrywają niezwykle ważną rolę w środowisku naturalnym.
      Mimo tego, że nas gryzą, swędzi i roznoszą choroby – niejednokrotnie śmiertelne – są niezbędnym elementem ekosystemu. U większości gatunków samce żerują na roślinach, zapylając tysiące gatunków. Komary są bardzo ważnym źródłem pożywienia dla wielu gatunków ptaków, ich jajami i larwami żywią się liczne ryby, żółwie, płazy i inne owady, jak np. ważki. Dorosłe osobniki stanowią pożywienie dla jaszczurek, żab czy pająków.
      Całkowite zniknięcie komarów z pewnością przyniosłoby wiele negatywnych skutków dla ekosystemu. A czy my byśmy na tym zyskali? Kto wie, jaki owad zapełniłby niszę po komarach? Być może taki, że zatęsknilibyśmy za brzęczącymi, dokuczliwymi krwiopijcami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gwałtowne ochłodzenie prawdopodobnie sprowadziło zagładę na pierwszych ludzi, którzy zasiedlili Europę, informują naukowcy z University College London (UCL). W magazynie Science ukazał się artykuł, w którym naukowcy opisują nieznany dotychczas epizod ochłodzenia klimatu, do jakiego doszło 1,1 miliona lat temu. Ich zdaniem, doprowadziło to do wymarcia całej europejskiej populacji człowieka.
      Najstarsze w Europie szczątki rodzaju znaleziono na Półwyspie Iberyjskim. Sugerują one, że nasi krewniacy byli w Europie już 1,4 miliona lat temu. Przybyli z południowo-zachodniej Azji. Dotychczas sądzono, że gdy już człowiek w Europie się pojawił, to w niej pozostał. Nasze odkrycie ekstremalnego ochłodzenia sprzed 1,1 miliona lat rzuca wyzwanie teorii o ciągłym zamieszkaniu Europy przez człowieka, mówi jeden z głównych autorów badań, profesor Chronis Tzedakis.
      Zajmujący się badaniem paleoklimatu specjaliści z UCL, Uniwersytetu w Cambridge oraz Najwyższej Rady Badań Naukowych (CSIC) w Barcelonie, przeanalizowali skład chemiczny mikroorganizmów morskich oraz pyłki z rdzeni pobranych u wybrzeży Portugalii. Odkryli nieznaną gwałtowną zmianę klimatu, w czasie której temperatura powierzchni oceanu u wybrzeży dzisiejszej Lizbony spadła poniżej 6 stopni Celsjusza – była więc ponaddwukrotnie niższa niż obecnie w najzimniejszych miesiącach zimowych – a na lądzie zasięg zwiększyły obszary półpustynne.
      Ku naszemu zdumieniu odkryliśmy, że ochłodzenie sprzed 1,1 miliona lat było porównywalne z najbardziej ekstremalnymi warunkami pogodowymi ostatniej epoki lodowej, stwierdził główny autor badań, doktor Vasiliki Margali. Tak głębokie ochłodzenie musiało wywrzeć olbrzymi wpływ na ówczesne niewielkie społeczności łowiecko-zbierackie, gdyż wczesnym ludziom brakowało takich mechanizmów adaptacyjnych jak wystarczająca tkanka tłuszczowa, umiejętność rozpalania ognia, wyrobu odpowiedniej jakości okryć czy znajdowania odpowiednich schronień, dodaje profesor Nick Ashton z British Museum.
      Naukowcy nie chcieli poprzestać wyłącznie na przypuszczeniach. Profesor Axel Timmermann i jego zespół z Uniwersytetu Narodowego w Pusan wykorzystali superkomputer do stworzenia symulacji ówczesnych warunków i ich wpływu na ludzi. Wykorzystali przy tym dane paleontologiczne i archeologiczne, tworząc model habitatu ludzkiego. Nasze wyniki pokazały, że 1,1 miliona lat temu warunki klimatyczne w basenie Morza Śródziemnego nie pozwalały na istnienie tam ludzi.
      Uzyskane wyniki sugerują, że ludzie zamieszkujący południe Europy wyginęli we wczesnym plejstocenie. To może też tłumaczyć, dlaczego nie dysponujemy żadnymi śladami człowieka z Europy z okresu kolejnych 200 000 lat. Według tego scenariusza Europa została ponownie skolonizowana około 900 000 lat temu, tym razem przez bardziej odporne społeczności, którym zmiany ewolucyjne i kulturowe pozwoliły na przeżycie, dodaje profesor Chris Stringer z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dyrektor wykonawczy IBM-a Arvind Krishna poinformował, że jego firma przestanie rekrutować ludzi na stanowiska, na których w najbliższych latach mogą być oni zastąpieni przez sztuczną inteligencję. W wywiadzie dla Bloomberga menedżer stwierdził, że rekrutacja na stanowiska biurowe, na przykład w dziale HR, może zostać znacznie spowolniona lub całkowicie wstrzymana. Obecnie na tego typu stanowiskach – gdzie nie ma kontaktu z klientem – IBM zatrudnia 26 000 osób.
      Zdaniem Krishny, w ciągu najbliższych 5 lat sztuczna inteligencja może zastąpić 30% z nich. To oznacza, że w samym tylko IBM-ie maszyny zastąpią 7800 osób. Stąd też pomysł na spowolnienie lub wstrzymanie rekrutacji, dzięki czemu uniknie się zwalniania ludzi.
      Krishna mówi, że takie zadania, jak pisanie listów referencyjnych czy przesuwanie pracowników pomiędzy poszczególnymi wydziałami, prawdopodobnie zostaną całkowicie zautomatyzowane. Inne zaś, takie jak analizy produktywności czy struktury zatrudnienia, ludzie będą wykonywali jeszcze przez kolejną dekadę.
      Błękitny Gigant zatrudnia obecnie około 260 000 osób i wciąż zwiększa zatrudnienie. Potrzebuje pracowników przede wszystkim do rozwoju oprogramowania oraz osób pracujących z klientem. Na początku bieżącego roku firma ogłosiła, że planuje zwolnienia, które w sumie obejmą 5000 osób, ale jednocześnie w I kwartale zatrudniła 7000 osób.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...