Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Tybet szybko się ogrzewa

Rekomendowane odpowiedzi

Tybetańskie Biuro Meteorologiczne informuje, że co dziesięć lat średnia temperatura na Płaskowyżu Tybetańskim wzrasta o 0,3 stopnia Celsjusza. To dwukrotnie więcej, niż średni wzrost dla całej Ziemi.

Najszybciej ogrzewają się zatem nie tylko obszary na obu biegunach, ale także w wysokich górach. Co gorsza, im wyższe partie gór, tym szybszy wzrost temperatury i tym szybsze wycofywanie się lodowców.

Po raz pierwszy alarmujące wieści przekazano w 2000 roku. Naukowcy zbadali zmiany temperatury w Tybecie na przestrzeni ostatnich 50 lat i stwierdzili, że ogrzewa się on wyjątkowo szybko. W 2006 roku uczeni zauważyli takie samo zjawisko w Andach.

Uczeni oceniają, że jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, to do roku 2035 w środkowych i wschodnich Himalajach nie pozostanie już żaden lodowiec. Topniejące lody najpierw spowodują olbrzymie powodzie, a po nich przyjdą susze, które dotkną południe Azji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwne spostrzeżenia mają.

 

Wg IPCC (Międzynarodowy Panel ds. Zmian Klimatu) w ostatnich latach powierzchnia Ziemi ocieplała się o ok 0.2 stopnia na 10 lat i w przyszłości będzie się dalej ocieplać o te 0.2 - 0.3 stopnia. Jeśli chodzi o temperaturę na Płaskowyżu Tybetańskim, w 2005 roku odchylenie od średniej wieloletniej z lat 1951 - 1980 wynosi jakieś 0.5 - 1 stopień. Dla porównania na biegunie północnym i strefie okołobiegunowej odchylenie wynosiło powyżej 3 stopnie.

 

O tym można poczytać w lipcowym Świecie Nauki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pierdoły ci naukowcy ...

Pozim wód gruntowych się obniżył 3 metry , mniej wody paruje (wilgotność w krakowie 20%)

wysychają nam płuca - pijcie wodę

Mniej wody w atmosferze to cząstki wiatru słonecznego penetrują bliżej ziemi a tybet leży wysoko w górach i oni pierwsi zauważą stopienie lodowców.

Lodowce to stabilizatory temperatury jak ich zabraknie to ocieplenie będzie postępować o 1 st na rok a nie 0,3 na 10lat - kupujcie klimatyzatory

Białko sie ścina przy 42 st C czeka nas praca nocą - kupujcie latarki

A jak już bedzie przez całą dobę powyżej 50 st C - kupujcie trumny

 

Wszystko z wszystkim można porównać , wyróżnić , przbadać , przegadać i wziąć kase tylko bez konkretnych działań to powyższy scenarisz moż być realny i to w pięć lat - kupujcie dzieciom soczki

bo niedługo moż być po roslinach...... 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lodowce to stabilizatory temperatury jak ich zabraknie to ocieplenie będzie postępować o 1 st na rok a nie 0,3 na 10lat - kupujcie klimatyzatory

Białko sie ścina przy 42 st C czeka nas praca nocą - kupujcie latarki

A jak już bedzie przez całą dobę powyżej 50 st C - kupujcie trumny

1 stopień na rok? Gdzieś to wyczytał? ;) To naprawdę by była globalna katastrofa.

Przy nawet 50 st C (ogólnie, w słońcu) to na pewno bym nie zmarł. Jakby nie było to człowiek jest istotą stałocieplną i Temperatura Ciała nie wzrasta tylko dlatego że temperatura otoczenia jest wysoka ;) Jedynie powierzchnia skóry się robi cieplejsza i tyle. Twoje twierdzenie jest dobre jeśli chodzi o gorączkę, no i zwierzęta zmiennocieplne, czyli wszystko oprócz ssaków i ptaków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuję za komentarz

 

Jeśli myślisz że jesteś stałocieplny to masz rację doputy temperatura otoczenia jest niższa od temperatury ciała , ale człowiek wydziela do 150 watów ciepła.

 

Proponuje eksperyment  ;D.

 

Nalej do wanny wody tak żeby sie zanurzyć takiej 38 stopni ,weź metalową rureczkę do oddychania pod wodą (metalową aby powietrze ogrzało sie powyżej 37 stopni)

 

Uwaga . musi z tobą ktoś być bo po paru minutach skoczy ci ciśnienie i mógłbyś dostać zawału a wtedy ktoś ci mysi pomóc :-*

 

Co do wzrostu temperatury to proponuję esperyment litrowy metalowy garczek,

wypełnij go w 3/4 wodą z kranu zimną resztę dosyp lodu tak nawet z kobuszkim żeby po stopieniu

lodu wyszedł litr

ustaw na gazie

odpisz dokładnie licznik gazowy

wsadztermometr do wody może być taki za okienny

ustaw zegarek na stoper

odpal gaz

odpal stoper

co 15 sek zapisz wskazanie termometru

nie reguluj nateżenia gazu

odczekaj aż zagrzeje się woda do 50 stopni

Wyłącz gaz

odpisz wskazanie gazomierza

na kratkowanym papierze narysuj wykres pionowa os temperatura pozioma czas

 

z wykresu zaobserwujesz stabilizujący wpływ lodu

 

odejmij wskazania gazomierza

wiedząc że z 1 m3  gazu jest 9,5 kwata energi wylicz ilość energi jaka poszła na podgrzanie 1 litra wody od zera do 50 st.

 

 

 

a teraz policzmy

 

jesteśmy na szerokości geograficznej 50 st czyli sredniej a nasłonecznienie wynosi 1,25 Kw/m2

słońce świeci na 1/2 powierzchni ziemi bez przerwy

stąd można policzyć ile energi dostarcza słońce

można grubo założyc że przy 50 st. wilgotność powietrza będzie wynosić 100% mgła

woda odbija podczerwień ale w stanie pary zatrzymuje ją (wielokrotne odbicie) sytuacja podobna jak w garczku na gazie

taka warstwa gruba na 1 km daje objętośc wody

i przez proprcje spróbuj wyliczyć ile zajmie to czasu

Pamietajmy że licząc od zera czas wyjdzie dłuższy niż go będzie naprawdę bo ziemia wcale nie ma sredniej temperatury 0 st tylko 11

 

następnie podziel się na forum wynikiem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko fajnie ale zakładasz że lodowce znikną mimo że ten w Azji ma szanse zaniknąć to jednak jest ona bardzo mały w porównaniu z ogólną warstwą terenów zlodowaciałych na Ziemi. Tego lodu po prostu jest tak dużo że musiały by minąć setki a może i tysiące lat zanim cały by się stopił a przez ten czas jest duża szansa że przyjdzie kolejne zlodowacenie mimo że wydaje się że nic tego nie zapowiada. Ludzkość ma tendencje do przypisywania sobie nadmiernej roli w klimacie na Ziemi aby ta temperatura wzrastała 1 stopień na rok to by trzeba podgrzać w takim stopniu oceany bo to one są głównym stabilizatorem temperatury na Ziemi . Pomijam już fakt że jak by się ten cały lód stopił to byś nie myślał o tym że temperatura rośnie 1 stopień na rok tylko o tym gdzie się schować przed tą wodą co by zalała większą część kontynentów. Podsumowując dużo lodu małe szanse na stopienie nie tak szybko to nastąpi. Co oczywiście nie oznacza że nie mamy się tym martwić i w najlepsze zatruwać gazami cieplarnianymi środowisko .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za komentarz

Stopienie lodowców podniesie poziom wody zaledwie o 70 cm

ale jeśli się stopią to odciażą płyty tektoniczne a to spowoduje dalsze obniżenie wód gruntowych i suszę

Co do stabilizacji przez oceany też się nie zgodzę wystarczy w lecie wejść  do jeziora by szybko sie przekonać że tylko warstwa 20-30 cm jest ciepła a im głębiej tym zimniej więc nie cały ocean bierze udział w stabilizacji a tylko powierzchnia, potem parująca woda blokuje dalszy dopływ ciepła do wody i temperatura powietrza dalej się podnosi a oceanu nie.

inna sprawa z lodowcami one mając styk bezpośrednio z powietrzem

i ciągle odsłaniają warstwę zero stopni (póki są)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od ostatnich 30 lat Biegun Południowy ociepla się ponadtrzykrotnie szybciej niż średnia globalna, wynika z badań przeprowadzonych przez profesora Ryana Fogta i Kyle'a Clema z Ohio State University. Naukowcy informują, że ocieplanie to jest głównie powodowane przez naturalną zmienność klimatu i dodatkowo wzmacniane przez emisję gazów cieplarnianych.
      Clem, który obecnie pracuje na nowozelandzkim Victoria University, mówi, że zawsze pasjonowała go pogoda, jej potęga i nieprzewidywalność. Dzięki pracy z Ryanem nauczyłem się wszystkiego o klimacie Antarktyki i półkuli południowej. Przede wszystkim zaś dowiedziałem się wiele o Antarktyce Zachodniej, jego ocieplaniu się, topnieniu lodu i wzrostu poziomu oceanów. Antarktyka doświadcza jednych z największych ekstremów i zmienności pogodowych na planecie, a w powodu jej izolacji, bardzo niewiele o tym kontynencie wiemy. Co roku zaskakuje nas czymś nowym, mówi Clem.
      Wiemy, że przez cały XX wiek większość Antarktyki Zachodniej oraz Półwysep Antarktyczny ogrzewały się i dochodziło do utraty lodu. Jednocześnie zaś Biegun Południowy, znajdujący się w odległym wysoko położonym regionie, ochładzał się aż do lat 80. ubiegłego wieku. Od tamtej pory znacząco się ocieplił.
      Clem i jego zespół przeanalizowali dane ze stacji pogodowej na Biegunie Południowym oraz wykorzystali modele klimatyczne do zbadania mechanizmu ocieplania się wnętrza Antarktyki. Okazało się, że w latach 1989–2018 Biegun Południowy ocieplił się o 1,8 stopnia Celsjusza. Średnie tempo ogrzewania wynosiło więc 0,6 stopnia na dekadę, było więc trzykrotnie większe niż średnia globalna w tym czasie.
      Autorzy badań stwierdzili, że ogrzewanie się wnętrza Antarktyki jest spowodowane głównie przez tropiki, szczególnie zaś przez wysokie temperatury wód oceanicznych zachodniego Pacyfiku, które doprowadziły do zmiany rozkładu wiatrów na Południowym Atlantyku, przez co zwiększył się transport ciepłego powietrza nad Biegun Południowy. Te zmiany na południowym Atlantyku to, zdaniem uczonych, ważny mechanizm powodujący anomalie klimatyczne we wnętrzu Antarktyki.
      Zdaniem Clema i Fogta, ogrzewanie się wnętrza kontynentu, mimo iż sam mechanizm zmian jest naturalny, nie miałoby miejsca gdyby nie działalność człowieka. Naturalny mechanizm, czyli zmiana układu wiatrów u atlantyckich wybrzeży Antarktyki spowodowana przez temperatury wód na zachodnim Pacyfiku, został bowiem bardzo wzmocniony przez emisję gazów cieplarnianych, przez którą wody Pacyfiku są wyjątkowo gorące.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pierwsze szczątki denisowian znalezione poza Syberią potwierdzają hipotezę mówiącą, że to właśnie ten tajemniczy gatunek człowieka jako pierwszy zasiedlił Tybet. Jeszcze do niedawna sądzono, że pierwsi ludzie przybyli na Wyżynę Tybetańską przed 12 000 lat, a stałe osadnictwo liczy sobie zaledwie 3600 lat. Przed kilkoma miesiącami informowaliśmy o wynikach badań na stanowisku Nwya Devu, gdzie w warstwach sprzed 30-40 tysięcy lat znaleziono wiele narzędzi wykonanych ludzką ręką.
      Wówczas to John Olsen z University of Arizona wysunął hipotezę, mówiącą, że skoro większość Tybetańczyków posiada nabyty od denisowian gen pozwalający na życie na dużej wysokości, to nie można wykluczyć, że sami denisowianie mogli żyć na dużej wysokości, a więc to oni jako pierwsi ludzie przybyli do Tybetu.
      O istnieniu denisowian dowiedzieliśmy się w 2010 roku, gdy zsekwencjonowano DNA fragmentu kości znalezionego w Denisowej Jaskini na Syberii. Z czasem dowiedzieliśmy się też że wielu mieszkańców Chin, Tybetu i Azji Południowo-Wschodniej odziedziczyło część DNA po denisowianach.
      Jean-Jacques Hublin z Insytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maksa Plancka w Lipsku zaczął się zastanawiać, czy któreś ze szczątków znalezionych wcześniej w Tybecie mogą należeć do denisowian. Uczony wraz z zespołem przyjrzał się żuchwie znalezionej w 1980 roku w jaskini Baishiya Karst w dolinie rzeki Jiangla. Stwierdzili, że jej kształt oraz wielkość zębów są inne niż u Homo sapiens. Badania radioizotopowe wykazały, że zabytek liczy sobie 160 000 lat.
      Z kości nie udało się wyekstrahować DNA, jednak analiza białek kolagenu z zęba potwierdziła, że kość należała do denisowianina. H. sapiens i neandertalczycy mieli inną sekwencję aminiokwasów w kolagenie, zatem kodowana była ona przez inne geny.
      Odkrycie to wyjaśnia zatem, skąd w jaskini Nwya Devu znalazło się tysiące narzędzi sprzed 30-40 tysięcy lat. Fakt, że tak dawno temu ludzie mogli żyć w Tybecie jest niezwykle zaskakujący. Nawet dzisiaj Tybet jest trudnym miejscem do życia. Jest tam mało zasobów naturalnych i brakuje tlenu, wyjaśnia Hublin.
      Wspomniane badania są pierwszymi, podczas których analiza protein została wykorzystana jako jedyna metoda identyfikacji gatunku hominina, wyjaśnia Frido Welker z chińskiego Uniwersytetu Lanzhou. Technika ta jest coraz częściej używana do pracy ze szczątkami, w których nie ma DNA. Gdy mamy do czynienia ze szczątkami z chłodnych części Eurazji musimy często się pogodzić z tym, że nie uda się pozyskać DNA, dodaje Murray Cox z nowozelandzkiego Massy University.
      Hublin dodaje, że wcześniej odkryte szczątki hominina z Chin posiadają cechy charakterystyczne, które nie pasują ani do H. sapiens, ani do H. erectus. Sądzę,że większość pochodzących z Chin szczątków liczących sobie od 350 000 do 50 000 lat to szczątki denisowian, mów Hublin. Prawdopodobnie w muzeach na całym świecie znajduje się olbrzymia ilość pozostałości po denisowianach, ale zostały nieprawidłowo sklasyfikowane, dodaje Cox.
      Jednak Sheela Athreya z Texas A&M University studzi zapał. Uczona zwraca uwagę, że o denisowianach, ich wyglądzie oraz o tym kiedy i gdzie żyli wiemy bardzo mało, zatem obecnie klasyfikowanie szczątków na podstawie ich wyglądu jest przedsięwzięciem bardzo ryzykownym.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Himalajach i Hindukuszu coraz bujniej rozwija się roślinność. Zdaniem naukowców, może być to spowodowane globalnym ociepleniem.
      Uczeni z University of Exeter wykorzystali dane z lat 1993–2018 pochodzące z satelitów Landsat do przyjrzenia się regionowi pomiędzy linią drzew a linią wiecznego śniegu. To trudno dostępny region, w którym rosną głównie trawy oraz krzewy i w którym pojawia się sezonowo śnieg. Jednak, jak zauważyli naukowcy, jest od od 5 do 15 razy większy niż będący przedmiotem intensywnych badań obszar pokryty lodowcami i wiecznym śniegiem.
      Badane obszary znajdują się na wysokości od 4150 do 6000 metrów nad poziomem morza. Gdy naukowcy przyjrzeli się zmianom w wegetacji roślinnej zauważyli, że wszędzie pojawia się coraz bardziej bujna roślinność, a największa zmiana zaszła na wysokości 5000–5500 metrów.
      Uczeni nie badali przyczyn tych zmian, jednak zauważone zjawisko jest zgodne z modelami przewidującymi, że w Himalajach będzie dochodziło do zmniejszenia się strefy, w której panują zbyt niskie temperatury dla roślin.
      Na temat topnienia lodu w Himalajach prowadzono wiele badań. Wykonywanie badań pozwalających nam monitorować i rozumieć utratę lodu w dużych systemach górskich jest bardzo ważne, ale badany przez nasz obszar jest znacznie większy, niż obszar wiecznego lodu i śniegu, a bardzo mało wiemy o tym, jak wpływa on na dostawy wody do niżej położonych terenów. To obszar, w którym śnieg pojawia się sezonowa, a my nie wiemy, jakie ma to znaczenie dla obiegu wody. A jest to bardzo ważna wiedza, gdyż region ten zasila dziesięć największych rzek w Azji, mówi doktor Karen Anderson.
      Z Hindukuszu i Himalajów pochodzi woda, od której zależy byt niemal 1,5 miliarda mieszkańców Azji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rośliny potrzebują dwutlenku węgla do przeprowadzania fotosyntezy. Zatem więcej dwutlenku węgla w atmosferze zwiększa wzrost roślin (mechanizm ten, o czym informowaliśmy, w tak prosty sposób działa jedynie w warunkach laboratoryjnych). Jednocześnie jednak więcej CO2 w atmosferze oznacza wyższą temperaturę, co może m.in. spowodować niedobory wody potrzebnej rośliną, ograniczać ich wzrost i zwiększać ryzyko usychania. Na łamach PNAS ukazał się właśnie artykuł, którego autorzy stwierdzają, że od poziomu CO2 czy ogólnego wzrostu temperatury ważniejszy dla roślin jest stosunek obu tych czynników.
      Korzyścią, jaką lasy odnoszą ze zmiany klimatu, jest zwiększony poziom atmosferycznego CO2, dzięki czemu drzewa mogą zużywać mniej wody przy bardziej intensywnej fotosyntezie. Jednak problemem związanym ze zmianą klimatu są rosnące temperatury, które powodują, że drzewa zużywają więcej wody, a fotosynteza przebiega wolniej. Na podstawie realistycznego modelu fizjologii drzew zbadaliśmy wpływ tych przeciwstawnych sobie zjawisk, czytamy w artykule.
      Z badań wynika, że niekorzystny wpływ wzrostu temperatury tylko do pewnej granicy będzie kompensowany przez wzrost stężenia dwutlenku węgla. Jeśli wzrost temperatury będzie szybszy niż wzrost CO2, a proporcje pomiędzy oboma zjawiskami przekroczą pewien poziom, lasy mogą sobie nie poradzić. Jak mówią naukowcy, istniały pewne różnice pomiędzy różnymi typami lasów, ale ogólny wpływ obserwowanych zjawisk był prawdziwy dla wszystkich lasów.
      Wspomniana granica, powyżej której lasy przestaną sobie radzić, zależy od tego, jak szybko będą w stanie dostosować się do zmian klimatu. Niektóre gatunki drzew są w stanie zareagować fizycznymi zmianami na suszę czy inne stresory środowiskowe i dzięki nim zmaksymalizować wykorzystanie dostępnych zasobów. Drzewa te mogą na przykład zmienić kształt liści czy dostosować tempo fotosyntezy.
      Autorzy badań przyjrzeli się wpływowi wzrostowi CO2 i temperatury na lasy w USA. Sprawdzili też, czy zdolności aklimatyzacyjne różnych gatunków drzew będą odgrywały tutaj rolę.
      Okazało się, że jeśli lasy będą w stanie się zaaklimatyzować, to dodatkowa koncentracja CO2 na każdy 1 stopień wzrostu temperatury musi wynieść co najmniej 67 ppm, by drzewa nadal mogły rosnąć. Taki scenariusz rozwoju sytuacji przewiduje 71% modeli klimatycznych wykorzystanych na potrzeby obecnych badań. Jeśli zaś drzewom nie uda się zaaklimatyzować, to wzrost koncentracji CO2 musi wynieść co najmniej 89 ppm na każdy stopień. Taki scenariusz jest przewidywany przez nieco ponad połowę wykorzystanych modeli. To zaś oznacza, że wciąż istnieje olbrzymia niepewność co do tego, co stanie się z lasami.
      Dodatkowym problemem jest fakt, że nawet jeśli wspomniany stosunek CO2 do temperatury wykroczy poza określoną granicę na jeden sezon lub podobnie krótki czas, drzewa mogą zacząć wymierać. Ponadto autorzy badań nie brali pod uwagę wzrostu temperatur na pasożyty drzew czy pożary lasów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Z raportu opublikowanego w Nature Communications dowiadujemy się, że wzrost poziomu globalnego ocieplenia z 1,5 do 2 stopni Celsjusza powyżej poziomu z końca XIX wieku będzie oznaczał, że w miastach samych tylko Chin każdego roku będzie umierało o 30 000 osób więcej. Autorzy badań przewidują tak olbrzymie zwiększenie liczby zgonów przy założeniu poprawy funkcjonowania publicznej służby zdrowia, zwiększenia liczby klimatyzowanych pomieszczeń czy łatwego dostępu do czystej wody pitnej. Jeśli zaś elementy te nie ulegną poprawie, każdego roku będzie dodatkowo umierało nie 30 000 a 45 000 mieszkańców chińskich miast.
      "Nasze badania jasno pokazują, jakie są korzyści z utrzymania globalnego ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza", mówi współautor badań Buda Su z Instytutu Ekologii i Geografii Xinjiang w Urumczi.
      Obecnie średnie globalne temperatury są o około 1 stopnia Celsjusza wyższe niż w okresie przedprzemysłowym. To już spowodowało m.in. intensywne susze i fale upałów. W 2003 roku wskutek fali upału w Europie zmarło ponad 70 000 osób, w w roku 2010 fala upałów zabiła w zachodniej Rosji ponad 50 000 osób. Takie zjawiska są szczególnie niebezpieczne w połączeniu z wysoką wilgodnością i gorącymi nocami.
      Skutki globalnego ocieplenia nie będą takie same dla wszystkich państw. Już teraz wiemy, że Chiny ocieplają się szybciej niż średnia globalna, a Państwo Środka jest narażone na dodatkowe problemy, takie jak niedobory wody.
      Chińscy naukowcy chcieli sprawdzić, jak ocieplenie wpłynie na liczbę zgonów wśród ich współobywateli. W tym celu obliczyli liczbę zgonów związanych z wysoką temperaturą dla 27 chińskich miast w latach 1986–2008, a następnie interpolowali wyniki na cały kraj. Okazało się, że już teraz każdego roku upały zabijają 32 osoby na milion mieszkańców. Z analiz wynika nawet jeśli uda się ograniczyć globalne ocieplenie do poziomu 1,5 stopnia Celsjusza i poprawić infrastrukturę, to odsetek zgonów może wzrosnąć do poziomu 49–67 osób na milion.
      Kobiety narażone będą na zgon dwukrotnie bardziej niż mężczyźni. Inne grupy, którym szczególnie zagrożą upały to małe dzieci oraz osoby starsze.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...