Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

W Tasmanii woda wyrzuciła na plażę ciało olbrzymiej kałamarnicy. To jeden z największych opisanych dotąd egzemplarzy.

Zwierzę odnalazł we wtorek spacerowicz. Zdarzenie miało miejsce na zachodnim brzegu wyspy, w pobliżu miejscowości Strahan. Długość jamy płaszczowej kałamarnicy wynosiła 2, a średnica 1 metr. Całkowitą długość kolosa oszacowano na ok. 8 metrów. Końcówki ramion uległy znacznemu uszkodzeniu, nie wiadomo więc, jakie dokładnie były jego gabaryty. Strażnicy usunęli z wody pływające fragmenty ciała głowonoga.

Rzecznik Tasmania Parks and Wildlife poinformował, że kalmar to przedstawiciel gatunku Architeuthis dux, który może osiągać długość ponad 10 metrów i ważyć ponad 275 kg. Zwierzę z Tasmanii ważyło "tylko" ćwierć tony. W 1887 roku w wodach Nowej Zelandii znaleziono ponoć okaz, który (razem z 10 ramionami) mierzył nieco mniej niż 17 metrów.

W zeszłym roku rybak z Falklandów złowił całą kałamarnicę o długości 8,62 m. Olbrzymy żyją na głębokości 200-700 metrów. Pierwszą fotografię żywego okazu zrobili we wrześniu 2004 roku japońscy biolodzy morscy. Udało im się to na głębokości aż 900 metrów u wybrzeży wysp Ogasawara.

Kałamarnica z Tasmanii udała się zapewne wzdłuż szelfu kontynentalnego na zimowe polowanie na grenadiery. Na nieszczęście sama stała się łupem kaszalotów migrujących na północ z Oceanu Południowego.

Na przestrzeni wieków kałamarnica olbrzymia stała się bohaterką mitów i legend. Kraken miał oplatać swoimi mackami galeony i żaglowce, by potem wciągnąć je do swojego królestwa. Było tak, dopóki zwierzę widywali od czasu do czasu tylko marynarze. Architeuthis to bardzo tajemnicza istota. Jeszcze w 1997 roku naukowcy mówili, że wiedzą więcej o dinozaurach niż o kałamarnicy olbrzymiej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na Tasmanii trwa wielka akcja ratunkowa, której celem jest uratowanie jak największej liczby spośród około 270 grindwali, które wypłynęły na plażę w trzech różnych miejscach Macquarie Heads u zachodniego wybrzeża wyspy.
      Zwierzęta znalazły się tarapatach w poniedziałek. Jak poinformował miejscowy Departament of Primary Industry, Parks, Water and Environment (DPIPWE) do dzisiejszego poranka zmarło około 100 grindwali. Na razie udało się uratować 25 zwierząt, które będą eskortowane w głąb morza.
      Nie wiadomo, dlaczego grindwale znalazły się na płyciźnie. Do takich zdarzeń dochodzi na Tasmanii dość często, jednak tak wiele zwierząt uwięzionych jednocześnie na mieliźnie to rzadkość. Ostatni masowy przypadek tego typu miał miejsce w 2009 roku, gdy uwięzło około 200 ssaków.
      Gdy zauważono uwięzione grindwale, na miejsce przybyli ratownicy z Tasmanian Marine Conservation Program. Miejsce, w którym zwierzęta zostały wyrzucone na brzeg jest odosobnione i trudno dostępne. Niełatwo tam się dostać za pomocą samochodów czy łodzi. Co więcej okazało się, że niektóre z grindwali znajdują się w trudno dostępnych miejscach, co stanowi dodatkowe wyzwanie dla ratowników.
      Tasmańscy ratownicy są przygotowani na takie wydarzenia. Na miejsce przybyło około 40 wyszkolonych ludzi ze sprzętem. Zaczęli oni przekierowywać zwierzęta w stronę otwartego morza. Zwykle mamy do czynienia ze zwierzętami uwięzionymi w głębi plaży, na suchym lądzie. Tutaj jest inaczej. Grindwale znajdują się częściowo w wodzie i nie będzie aż tak trudno zabrać je na głębszą wodę, mówi biolog doktor Kris Carlyon. Gdy już się to uda, grindwale trzeba pokierować tak, by ponownie nie wylądowały na plaży. To zaś może być trudne, gdyż są silne fale.
      Dodatkowym utrudnieniem są rozmiary zwierząt. Niektóre z nich mogą mieć nawet 7 metrów długości i ważyć do 3 ton. Zaczniemy od tych zwierząt, które z największym prawdopodobieństwem uda się uratować, dodaje Carlyon.
      Tasmańscy ratownicy wiedzą, że grindwale mogą przeżyć nawet 3-4 doby od uwięzienia na plaży. Wiele ze zwierząt jest w dobrej kondycji. Ratownicy poprosili osoby postronne, by nie zbliżały się do plaży. Zapewnili, że mają wystarczająco dużo ludzi do pomocy.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na co dzień Jon Gopsill pracuje jako pielęgniarz psychiatryczny. Po godzinach jest jednak zapalonym paleontologiem amatorem. W sobotę wybrał się ze swoimi psami Poppy i Samem na spacer po plaży w Stolford w Somerset. W pewnym momencie jego czworonożni przyjaciele wywęszyli coś w piasku. Gdy Gopsill przyjrzał się znalezisku, okazało się, że ostatnie sztormy odsłoniły skamieniałość ichtiozaura.
      Dr Mike Day, kurator Wydziału Nauk o Ziemi Muzeum Historii Naturalnej w Londynie, także uważa, że to najprawdopodobniej ichtiozaur. "Na podstawie samych zdjęć nie da się jednak określić gatunku" - podkreśla.
      Często spacerujemy po plaży. Podczas odpływu podchodzimy do skał, bo psy lubią się tam bawić.
      Podczas sobotniej przechadzki Jona zainteresował wywąchany przez psy obiekt. Gdy podszedł bliżej, stwierdził, że to okaz muzealnej jakości. Wiedziałem, że to coś niesamowitego - [...] sfosylizowane zwierzę morskie, prawdopodobnie ichtiozaur. Nie było widać głowy. Obszedłem najbliższą okolicę, ale jej nie znalazłem.
      Gopsill podkreśla, że na spacerach zawsze ma oczy szeroko otwarte.
      Gdy w niedzielę poszedł na spacer z samą Poppy, suka przyniosła mu kamień, który także okazał się skamieniałością. Uczyłem ją, czym są skamieniałości, ale nie spodziewałem się, że mi jakąś przyniesie.
      Sądzę, że sztormowa pogoda wymyła sporą ilość szlamu, dlatego skały były trochę lepiej odsłonięte.
      Gopsill zgłosił swoje znaleziska Somerset Heritage i Muzeum Historii Naturalnej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Uchatki antarktyczne (Arctocephalus gazella) zostały przez naturę wyposażone w doskonały geolokalizator. Ludzki GPS może się przy nim schować, ponieważ jak się okazało, samice wydają na świat młode w odległości od 12 do zaledwie 1 metra od miejsca, w którym same się urodziły. Mechanizm doskonali się z wiekiem, bo dokładność zgrania obu tych punktów wzrasta.
      Uchatki dojrzewają płciowo po ok. 4 latach i dopiero po upływie tego czasu powracają na rodzinną plażę.
      Dr Jaume Forcada z British Antarctic Survey nawiązał współpracę z Joe Hoffmanem z Uniwersytetu w Bielefeld. Tuż po urodzeniu oznakowali oni chipami 335 samic uchatki antarktycznej. Dzięki temu mogli odnotować miejsce przyjścia na świat i zestawiać je z miejscami przyszłego rozrodu. Gdy minął miesiąc, na płetwach młodych umieszczono też ułatwiające identyfikację plastikowe fiszki.
      To zaskakujące, że uchatki antarktyczne są w stanie przebyć tak duże odległości - płynąc na północ, [poza sezonem rozrodczym] docierają one w okolice Urugwaju, a na południe - aż do Półwyspu Antarktycznego. Nie mamy jeszcze dowodów na istnienie systemu nawigacyjnego, ale musi on być bardzo, bardzo silny, ściągając zwierzęta do tego samego punktu [puntu narodzin] - podkreśla Forcada.
      Panowie ustalili, że przeciętna samica A. gazella rodzi w obrębie 12 metrów od miejsca, gdzie sama przyszła na świat. Niektóre osobniki powracały na spłachetek gruntu położony w odległości zaledwie jednej długości ciała od tego punktu [samice mierzą ok. 130 cm]. Z wiekiem zbieżność obu punktów wzrastała.
      Po upływie paru lat akademikom udało się prześledzić losy 38 z 335 początkowo oznakowanych samic. Wszystko wyglądało tak, jakby miały one wbudowany system w rodzaju GPS-u. Może być jednak tak, że samice posługują się wskazówkami, np. zapachem, których nie umiemy zmierzyć. Kamienista plaża wygląda wszędzie tak samo dla człowieka, ale niekoniecznie dla uchatek.
      Zbadanie zwyczajów uchatek antarktycznych jest tym ważniejsze, że już raz - pod koniec XIX i na początku XX w. - doprowadzono je na skraj wymarcia. Większość z dzisiejszej wielomilionowej rzeszy A. gazella zamieszkuje Georgię Południową.
      Naukowcy podkreślają, że systemy pogodowe takie jak El Niño oddziałują np. na stanowiący podstawę pożywienia uchatek antarktycznych kryl. Zauważają też, że chcąc nie chcąc, uchatki same niszczą środowisko. Gdy na brzeg wyjdzie od 3 do 5 mln zwierząt, dochodzi do erozji traw i zniszczenia rzadkich rodzin.
      Wydaje się, że samce uchatki antarktycznej także nawigują z podobną dokładnością - pozostają wierne swoim terytoriom. Jeśli samce i samice rok po roku powracają w te same miejsca, można w ten sposób utworzyć stabilne sąsiedztwa i ograniczyć liczbę konfliktów w kolonii. Niewykluczone, że umiejętność docierania w zawsze to samo miejsce rozwinęła się, by samice mogły rodzić w otoczeniu krewnych.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nastoletni chłopcy postrzegają męskie ciała z wyrzeźbioną muskulaturą jako nienaturalne i kobiece, dlatego najbardziej chcą być… przeciętni.
      Nie wszyscy chłopcy aspirują, by mieć tak rozpowszechnione w popkulturze szczupłe, muskularne lub wyidealizowane ciało. W wielu przypadkach uczestnicy naszych badań byli mocno krytyczni w stosunku do zdjęć wyidealizowanych mężczyzn. Nadmierne skupienie na wyglądzie traktowali jako problematyczne, kobiece lub świadczące o próżności. Wyrzeźbione ciała były postrzegane jako nienaturalne: stanowiące efekt sięgania po sterydy lub nieustającego podnoszenia ciężarów – opowiada dr Moss E. Norman (kiedyś z Concordia University, obecnie z University of Manitoba).
      W eksperymencie wzięło udział 32 chłopców z Toronto w wieku od 13 do 15 lat. Zrekrutowano ich w domu kultury i w prywatnej szkole. Kanadyjscy psycholodzy przyznają, że pracowali z małą próbą, ale jednocześnie przypominają, że studium trwało 9 miesięcy, objęło 4 pogłębione wywiady indywidualne oraz 19 grup fokusowych. Dyskusje koncentrowały się wokół męskich ciał, zdrowia, diety i aktywności fizycznej. Badanych proszono o skomentowanie obrazów znanych z popkultury: Homera Simpsona, modeli z nagim torsem występujących w reklamach producenta sprzętu do ćwiczeń Bowflex oraz uczestników pojedynków Ultimate Fighting Championship.
      Naukowców zaskoczyło, z jaką łatwością chłopcy porównywali ciała. Choć odczuwali presję na to, by utrzymywać dobrą formę, prezentowali zdystansowany, obiektywny i chłodny stosunek do swoich ciał. Niektórzy przyznawali się do podziwiania niektórych męskich wzorców i pracy nad własną cielesnością, by osiągnąć jakąś idealną formę – podkreśla Norman.
      Najnowsze studium Kanadyjczyków wskazuje, że chłopcy martwią się wzrostem, otyłością czy stanem skóry. Nadwaga była postrzegana jako niepożądana i związana z siedzącym, niemoralnym stylem życia. Jednocześnie badani czuli, że uprawianie sportu może doprowadzić do stania się zdrowszym, sprawniejszym i bardziej atrakcyjnym mężczyzną.
      Większość nastolatków pragnęła przeciętnego ciała. Jakiekolwiek odstępstwa były etykietowane jako nienaturalne, niezdrowe albo przesadne.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ocieplenie klimatu zagraża żółwiom, wpływając na ich rozmnażanie. Można jednak mówić, że pojawiło się światełko w tunelu, bo okazuje się, że jaja części żółwi zielonych (Chelonia mydas) są naturalnie gorącoodporne.
      Badacze z Uniwersytetów w Exeter i Groningen badali żółwie zielone składające jaja na Wyspie Wniebowstąpienia, która wchodzi w skład kolonii brytyjskiej Święta Helena i znajduje się na Oceanie Atlantyckim, ok. 1600 km od wybrzeży Afryki. Odkryli, że jaja składane przez żółwice na naturalnie gorących plażach wytrzymują wysokie temperatury lepiej od jaj składanych na chłodnej plaży kilka kilometrów dalej. Na gorętszej plaży znajduje się ciemny piasek, podczas gdy na plaży chłodniejszej o 2-3 stopnie Celsjusza leży piasek biały.
      By złożyć jaja, samice Ch. mydas płyną od wybrzeży Ameryki Południowej do Wyspy Wniebowstąpienia. Większość samic wybiera do tego plaże, na których same wykluły się z jaj, dlatego populacje mogą się przystosowywać do specyficznych warunków środowiskowych.
      Akademicy umieścili jaja złożone na każdej z plaż w dwóch inkubatorach: ustawionym na temperaturę 32,5 i 29°C. Zauważyli, że jaja z cieplejszej plaży lepiej "radziły sobie" w wyższej temperaturze niż jaja z chłodniejszej plaży.
      […] Po raz pierwszy zademonstrowano przystosowanie do lokalnych warunków środowiskowych u żółwi morskich, co jest tym bardziej zadziwiające, że wzięte pod uwagę plaże dzieli zaledwie 6 km – podkreśla dr Jonathan Blount. Tolerujące ciepło populacje mogą być kluczowe, jeśli chodzi o umożliwienie gatunkom przystosowania się do ocieplającego się świata.
      Takie adaptacje rozwijały się zapewne w ciągu życia wielu pokoleń, dopiero więc zobaczymy, czy ewolucja żółwi dotrzyma kroku przewidywanej przez naukowców szybkiej zmianie klimatu. Na pewno jednak okresowe przemieszczanie się żółwi przystosowanych do gorąca do innych lęgowisk może pomóc w rozpowszechnieniu ich korzystnych genów – podsumowuje główny autor badań, doktorant Sam Weber.
       
      http://www.youtube.com/watch?v=nIfYZ5xdBYs
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...