Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Polski naukowiec protestuje przeciwko próbie opatentowania jego algorytmu

Rekomendowane odpowiedzi

Jarku  miałem bardzo podobny problem. Uważnie przestudiowałem prawo autorskie i zasady przyznawania patentu. Zastrzegłem więc sobie prawa do mojej koncepcji mam więc w ręku certyfikat z datą oficjalnie zarejestrowany kosztowało to około 40 funtów brytyjskich. O wszystkim poinformowałem na stronie wraz z numerem certyfikatu. W przypadku jeśli jakiś podmiot chciałby go wykorzystać lub opatentować mam w ręku dowód i potrafię  udowodnić że wszelkie prawa / autorskie i majątkowe / należą do mnie. W Stanach Zjednoczonych ciągle istnieje problem trollingu, patentuje się wszystko co możliwe. Dochodziło do tego że powstające firmy robiły sobie rezerwę finansową na procesy sądowe - masowym zjawiskiem były pozwy o naruszenie praw patentowych / absurdalne / ale wymagały one udowodnienia swojej niewinności przed sądem a to kosztuje. Bylą firma która opatentowała  ... Internet i masowo wysyłała pozwy o naruszenie jej praw patentowych. Schemat zarabiania pieniędzy przez taką firmę: jeśli mam wydać 50 tysięcy dolarów na udowodnienie swojej niewinności to prościej mi dogadać się z trollem zapłacić mu 20  za korzystanie z licencji / 30 tysięcy zostaje w portfelu /. 

Teoretycznie publikacja treści już daje ochronę własności intelektualnej. Ale jest to tylko teoretycznie... Zastrzeżenie praw daje twórcy koncepcji broń do ręki potrafi on w sposób bezsprzeczny udowodnić że w określonym czasie stworzył on taką koncepcję. W publikacji koncepcji na stronie lub w innym źródle można więc oprócz danych zastrzeżenia praw, dodać klauzulę o sposobie wykorzystania płynących z koncepcji praw majątkowych. Różnica między zastrzeżeniem a patentem jest taka że w przypadku zastrzeżenia nikt nie sprawdza tego co zrobiłeś patent natomiast wymaga sprawdzenia czy podobna lub taka sama idea nie została już wcześniej opublikowana lub zastrzeżona. 

Jeśli ktoś zrobi później zastrzeżenie praw lub opatentuje to to wtedy liczy się data a prawa ma ten który zrobił to najwcześniej. Nie znalazłem żadnego innego sensownego rozwiązania dla  twórców ubogich w pieniądze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście trole patentowe to gigantyczny problem - przede wszystkim udzielania patentów które nie powinny być zaakceptowane, czyli ich niskiej jakości - za udzielanie których urzędy patentowe powinny ponosić odpowiedzialność, np. jakiś procent kosztów wynikłych z niesłusznie udzielonego patentu. Zamiast tego nie tylko nie ponoszą żadnej odpowiedzialności, a nawet gorzej - opłaca im się akceptować wszystko ponieważ wtedy dostaną więcej od zainteresowanego.

Natomiast co do zastrzeżeń - nie uważam żeby autor zrzekający się bezpośredniej rekompensaty za własną pracę poprzez publiczne udostępnienie jej wszystkim za darmo (prior art), powinien jeszcze dodatkowo płacić za to żeby inni nie mogli uzyskać monopol na jego pracę ( http://endsoftpatents.org/2018/01/jarek-duda-on-software-patents/ ) - nie pozwolenie na to powinno wchodzić w odpowiedzialność urzędu patentowego i w moim przypadku to zadziałało jak powinno: recenzent znalazł moją dość nieformalną acz kluczową komunikację poprzez forum dyskusyjne - D3 nie cytowane przez składającego: http://th.if.uj.edu.pl/~dudaj/ISAopinionGoogleANS.pdf

ps. lekko acz boleśnie o trolach patentowych:

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jarku z konieczności musiałem nauczyć się prawa autorskiego i patentowego. Jeśli zostawiasz lukę w kwestiach prawnych i są w tym pieniądze do zarobienia to zawsze ktoś to wykorzysta. Piszesz " po co mam płacić za to co chcę oddać za darmo?". To nie jest tak do końca. Jeśli jesteś autorem wartościowej koncepcji i potrafisz to udowodnić w sposób bezsprzeczny to zawsze w tym będą pieniądze. Twoje rozwiązanie oddałeś za darmo ale jeśli jest ono wartościowe to buduje ono twoje portfolio, a więc w przyszłości w sposób pośredni będziesz z tego czerpał zyski, bo jako twórca tego co dałeś za darmo będziesz angażowany do innych projektów a twoja wartość jako pracownika naukowego będzie oceniana przez ten pryzmat. To się przekłada na pieniądze. Nikomu nieznany informatyk bez osiągnięć zarobi za swoją pracę powiedzmy : 10 tysięcy Ta sama praca wykonana przez osobę z osiągnięciami i renomą będzie kosztowała 50 tysięcy. 

Znasz zasady publikacji prac naukowych. To dość długi proces / pomijam tu autorów publikujących  na https://arxiv.org/ . By pozyskać punkty impact factor, praca przechodzi przez cykl recenzji / często płatnych / i nieraz są dodatkowe opłaty za publikację danego artykułu. Tu też można zadać pytanie dlaczego naukowiec ma płacić za to co co chce oddać światu za darmo ?

Tego typu procedury  / dotyczy to również informatyki / są filtrem odsączającym wartościowe treści od bezwartościowych śmieci. Każdy może zastrzec sobie prawo do wszystkiego nikt tego nie sprawdza, ale jest to bezpośredni dowód na twoje autorstwo umiejscowiony w konkretnym czasie. I daje ci do ręki moc decydowania o losach twojej pracy. A pieniądze są minimalne. 

Wyobraź sobie że Gogle opatentuje twój algorytm. Mając w ręku zastrzeżenie łatwo znajdziesz firmę która w twoim imieniu złoży pozew sądowy i Google mimo sztabu prawników nie będzie mogło przełamać granicy daty określonej w zastrzeżeniu. Będą musieli udowodnić w sposób jednoznaczny że opracowali ten algorytm samodzielnie przed datą twojego zastrzeżenia. A to jest bardzo trudne ...  

 

Jarku napiszę ci co ja bym zrobił w tej sytuacji jaką masz obecnie. 

1. Dokonałbym zastrzeżenia praw / teraz / i dołączyłbym do niego dokument szczegółowo opisujący daty publikacji zasad funkcjonowania algorytmu i samego algorytmu plus wszystkie możliwe materiały które zostały opublikowane.

2. Dołączyłbym dokument precyzujący cel zrobienia zastrzeżenia praw autorskich. W tym przypadku celem będzie zapobieżenie próbom komercjalizacji twojego algorytmu.

3. Poinformowałbym Google o tym fakcie udostępnił im szczegółowo treść zastrzeżenia i cel jego zrobienia.

4. Takie same materiały z krótkim listem wysłałbym do kilkudziesięciu czasopism i liczących się portali informacyjnych. Burza medialna i dostępność wiedzy że to ty jesteś autorem algorytmu  jak też i twoje intencje to najlepszy sposób na zablokowanie wszelkich prób patentowania algorytmu.

5. W przypadku jeśli jednak ktoś to opatentuje każdy sąd musi uznać ten materiał dowodowy za wiążący, wystarczy wtedy skontaktować się z podmiotem który dokonał zastrzeżenia i zlecić przesłanie  kompletu zastrzeżonych dokumentów na adres sądu.

6. Koszta wniesienia sprawy są minimalne, w razie wygranego procesu podmiot który naruszył prawo musi ci je zwrócić. 

Ja już dawno przestałem żyć ideami życie nauczyło mnie cynizmu. 

Jarku jeśli będę ci mógł w jakiś sposób pomóc tu jest mój e-mail : ceojanusz@gmail.com

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ANS jest powszechnie używany od 5 lat - nic z tego nie mam i wątpię żeby to się zmieniło, nawet gorzej - dostałem za to złe relacje z gigantem, co jest dość problematyczne dla młodego akademika, zaczynając od tego że moi znajomi pracujący tam chyba mają zakaz kontaktu ze mną.

Jest dobrze udokumentowana próba plagiatu (zgłoszenie patentu na użycie ANS do kompresji wideo nie ujawniając komunikacji autora który dokładnie to im pisze), wstępne odrzucenie, publiczna krytyka EFF, FSF, UJ, oraz praktycznie wszystkich tematycznych mediów (lista: https://encode.ru/threads/2648-Published-rANS-patent-by-Storeleap?p=56953&viewfull=1#post56953 ).

Nawet gdybym miał patent, dalej np. Google mogłoby zgłosić patent opierający się na moim ("derivative"). Zgłoszenie przeze mnie zastrzeżeń patentowych nic by tutaj nie zmieniło.

System który niby ma wspierać rozwój powinien też wspierać osoby idealistycznie udostępniające swoją pracę (akademicy, programiści open-souce), a nie nakładać na nich dodatkowe obowiązki i paranoję że komuś innemu udzielą prawną wyłączność na ich pracę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"System który niby ma wspierać rozwój powinien też wspierać osoby idealistycznie udostępniające swoją pracę (akademicy, programiści open-souce), a nie nakładać na nich dodatkowe obowiązki i paranoję że komuś innemu udzielą prawną wyłączność na ich pracę."

Nie ma systemu czy regulacji prawnej który jednoznacznie określa zasady udostępniania idei lub rozwiązania do tzw. domeny publicznej jeśli nie wystąpiło formalna rejestracja praw w formie zastrzeżenia praw lub patentu. Tylko wtedy twórca i jego idea są jednoznacznie określeni / co jest bardzo ważne /. Na tej niejednoznaczności bazuje teraz Google o czym sam się przekonałeś.

Nawet gdybym miał patent, dalej np. Google mogłoby zgłosić patent opierający się na moim ("derivative"). Zgłoszenie przeze mnie zastrzeżeń patentowych nic by tutaj nie zmieniło.

Przy konstrukcji zastrzeżenia praw zawsze należy uwzględnić możliwość zgłoszenia patentów opartych na na danej koncepcji. W takim przypadku należy wyróżnić elementy które są nowym rozwiązaniem i zamieścić klauzulę że wszelkie prace oparte na nich podchodzą  pod to zastrzeżenie. W sądach nie pracują informatycy i to jest klauzula która musi być dla nich czytelna. Jeśli twoja praca zawiera nowe rozwiązania nie stosowane dotychczas, muszą być one jasno wypunktowane. To jedyna możliwość zabezpieczenia.

W twoim przypadku to co ci proponuję jest formalnym potwierdzeniem twoich praw jako autora i twojej deklaracji o przekazaniu algorytmu do domeny publicznej.  Mając to możesz informować o tym media / im więcej tym lepiej wszyscy szukają ciekawych informacji /. Szeroka dostępność takich informacji to najlepsza ochrona przed próbami zawłaszczenia twojej pracy i prób zarabiania na niej.

Jeśli twoją pracę wykorzystuje również konkurencja po zarejestrowaniu zastrzeżenia, możesz próbować kontaktować się z konkurencją informując ich o groźbie płacenia za to rozwiązanie. Jeśli uznają to za realną możliwość, a są to niemałe pieniądze do zapłaty mogą się w to włączyć by zablokować Googla. Problemem tu jest przebicie się do osób decyzyjnych, struktura korporacji skutecznie blokuje komunikację a z pracownikami nawet nie warto zaczynać rozmowy.

Dodam tylko jeszcze jedno, dopóki  jesteś  człowiekiem który "coś tam napisał w sieci, coś tam zrobił i gdzieś coś wysłał " to dla dużych firm jesteś nikim. Jeśli jesteś posiadaczem praw i umiesz udowodnić że należą do ciebie, jesteś dla dużych firm partnerem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może jednak akademicy i programiści open source oddający wszystkim swoją pracę za darmo jednak nie muszą dodatkowo studiować prawa żeby nie bać się że urząd patentowy odda komuś innemu prawną wyłączność na ich pracę?

Może jednak zamiast tego mogą poświęcić ten czas na dalszy właściwy rozwój - nauki a nie prawnego bagna?

Może jednak to urząd patentowy powinien mieć odpowiedzialność w użyciu swojej władzy - udzielać tylko patentów które rzeczywiście zasługują na 20 letni zakaz użycia danej koncepcji przez innych?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzecz działa w obie strony. Wyobraź sobie sytuację odwrotną. Opracowałeś nowatorską koncepcję. Zastrzegłeś sobie do niej prawa i chcesz mieć z tego profity, za twoją ciężką pracę którą wykonałeś. I nagle zgłasza się osoba która twierdzi że ona to wymyśliła wcześniej od ciebie.  Okazuje się że ten ktoś wymyślił sobie jakiś drobny element który funkcjonuje również w twojej pracy, napisał o tym na forum który przeczytało kilkadziesiąt osób i teraz nagle chce pozbawić ciebie profitów za twoją ciężką i długotrwałą pracę.

Po to są regulacje prawne. Zawsze funkcjonuje to w taki sposób: nieznajomość prawa, nie zwalnia od obowiązku jego przestrzegania. Będąc pracownikiem naukowym musisz znać prawo które dotyczy twojej pracy, dla precyzyjnego umysłu nie jest to takie trudne. Prawo powstało po to by bronić, ale jeśli ktoś go nie zna może stać się odwrotnie - może on stać się ofiarą prawa.

Jarku przemyśl na spokojnie to co napisałem ci wcześniej.  Jeśli uznasz że warto , pomogę ci na każdym etapie tj. opracowania treści zastrzeżenia tak było jednoznaczne i nie budzące prawnych wątpliwości i rejestracji. Prosiłbym tylko o korespondencję na e-maila, bo tego typu prace nie są przeznaczone na forum.

Dodam tylko że zastrzeżenie praw funkcjonuje na okres pięciu lat maksymalnie, z możliwością przedłużenia kiedy kończy się jego ważność. Nie pamiętam w tej chwili dokładnych przepisów ale coś mi świta że po zakończeniu okresu ochrony jeśli w zastrzeżeniu tak jest napisane, może ono przejść do domeny publicznej bez konieczności jego przedłużania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zakaz użycia danej koncepcji przez 20 lat to jest olbrzymi koszt dla ludzkości (nas wszystkich) - żeby system patentowy miał sens, ten koszt musi być porównywalny z zyskiem jaki ludzkość uzyskuje z ujawnienia patentu.

Przede wszystkim 20 letnia wyłączność na daną koncepcję powinna być tylko na takie które nie powstałyby bez danego wynalazcy - w przykładzie który podałeś powstała przynajmniej dwa razy niezależnie, więc w ciągu następnych 20 lat wymyślą to pewnie jeszcze setki osób (później znajdując ścianę od systemu patentowego) - "ujawnienie wynalazku" w tym momencie absolutnie nic ludzkości nie daje, a może nas wszystkich kosztować bardzo wiele - udokumentowane dwukrotne niezależne odkrycie koncepcji powinno terminować patent (np. między złożeniem a publikacją).

Też nieporozumieniem jest żeby miliony akademików i programistów open source którzy oddają swoją pracę wszystkim za darmo, jeszcze dodatkowo musieli płacić czy starać się żeby urząd patentowy nie oddał prawnej wyłączności na ich pracę bogatej korporacji.

System patentowy powinien stymulować rozwój, a nie terroryzować tych którzy rzeczywiści go dokonują - co niestety obecnie dominuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, foton napisał:

Tu też można zadać pytanie dlaczego naukowiec ma płacić za to co co chce oddać światu za darmo ?

No ale to nie tak do końca. Bo często koszta pokrywa uczelnia a nie naukowiec :)
 

Cytat

A może jednak akademicy i programiści open source oddający wszystkim swoją pracę za darmo jednak nie muszą dodatkowo studiować prawa żeby nie bać się że urząd patentowy odda komuś innemu prawną wyłączność na ich pracę?

Nie musieliby, gdyby tak bardzo nie bali się wolności i nie uważali patentów za ratunek przed wolnością :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś wierzyłem że istnieje szansa na to żeby zmienić świat ... Dziś wiem że istnieje możliwość dokonania jakichś drobnych zmian, pod warunkiem że komuś to będzie się opłacało ...

System patentowy funkcjonuje od ponad stu lat / nie pamiętam dokładnych dat /. Jak każdy system funkcjonujący w społeczności, cechuje się on dużą bezwładnością a więc każda próba zmiany napotka na opór proporcjonalny co do zakresu i stosowalności zmiany. Nawet tak uproszczona analiza, daje odpowiedź: dopóki istnieć będą grupy nacisku którym obecne prawo się opłaca, szanse na jakiekolwiek zmiany są mało prawdopodobne.

Internet i idea open source  wyprzedzają regulacje prawne. Prawo tworzą nie informatycy lecz prawnicy i politycy, dla których komputer i sieć są tylko narzędziami, których zasad funkcjonowania nie rozumieją. To są ludzie żyjący w dawnym świecie, dla nich liczy się tylko to co  jest utrwalone w klasycznej formie aktu prawnego, określającego dawne struktury własności intelektualnej. Klasyczna walka starego z nowym, która po jakimś czasie zaowocuje zmianą prawa. Taka zmiana, ze względu na wspomnianą już wyżej bezwładność systemu, potrwa ... To jest powód dla którego informatycy są zmuszeni dostosować się do obecnego prawa. Zmiana nastąpi jeśli danej grupie nacisku / lobby/ będzie się to opłacało. Czyli jeśli nie wiadomo  o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

To też powód dla którego uczelnia pokrywa koszty takich rzeczy jak publikacja artykułów naukowych. Ale nie jest to żadna filantropia. Uczelnia w ten sposób zdobywa swoją renomę, przeliczaną na ilość cytowań i punktów a co za tym idzie jej szanse na uzyskanie rządowych grantów lub dotacji ze strony państwa, rosną. Uczelnia finansując naukowców w niej pracujących, dba więc w ten sposób o własny interes.

Jeśli uczelnia nie zadba o interes naukowca, musi on to zrobić sam.

Możemy sobie w ramach tego forum utyskiwać i narzekać na niesprawiedliwość systemu. Ale niczego to nie zmieni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedyny pozytyw mojej sprawy z G to nagłośnienie problemu - że miliony zwykłych ludzi dzielących się swoją pracą na githubie, arxivie etc. są zupełnie bezbronne wobec sępów patentowych szukających prawnej wyłączności na nieswoją pracę - nawet jak np. zmienisz to jak świat zapisuje informację a np. Google złoży patent na to co im napisałeś nie ujawniając tej komunikacji.

Jest poważny problem terroryzowania milinów nieświadomych idealistycznych twórców, teraz wszystkim w środowisku znany na przykładzie - który pewnie będzie używany podczas dyskusji na temat ewentualnych zmian - chociażby terminacji procesu patentowego przy udokumentowanej próbie plagiatu, najlepiej z konsekwencjami prawnymi dla próbującego go dokonać.

Edytowane przez Jarek Duda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby zwyciężyć przeciwnika który ma pistolet, należy również zaopatrzyć się w pistolet.  Podobnie rzecz ma się z prawem. 

Jeśli chciałbyś dokonać jakichś zmian, to nie wystarczą  drobne uwagi że coś działa nie tak jak powinno. Należy opracować własne rozwiązanie prawne, nie kolidujące z obecnym prawem a stanowiącym raczej jego rozszerzenie, zaproponować je w przestrzeni publicznej, zdobyć dużą liczbę zwolenników i sprowokować dyskusję. W ten właśnie sposób stworzyć grupę nacisku na polityków, w których gestii jest zmienianie prawa. To długotrwała i ciężka praca.

W każdym innym przypadku twoje zdanie zostanie zignorowane.  Opracowałem kiedyś projekt regulacji prawa autorskiego / dotyczącego treści multimedialnych /. Cel był szlachetny ograniczenie do minimum zjawiska piractwa. Założyłem że każdy z nas będzie mógł zakupić dowolne treści multimedialne w bardzo niskiej cenie do użytku własnego. Płacąc większe pieniądze za te same treści, otrzymywałby formę licencji, która pozwoliła by mu na sprzedaż tej treści innym użytkownikom, bez potrzeby zakładania firmy. Wszystkie podatki i zobowiązania regulowała by nadrzędna instytucja która monitorowała by taką działalność. Dla szarego człowieka  oznaczałoby to że mógłby to udostępniać innym użytkownikom  i zarabiać na tym pieniądze co zdecentralizowało by obecne formy sprzedaży, przynosząc o 40 % większe zyski właścicielom praw majątkowych do danego utworu. Młodzi twórcy zyskaliby w ten sposób możliwość zarabiania pieniędzy i formę darmowej reklamy.

W swej naiwności wysłałem  szczegółowe opracowanie tej koncepcji do możliwie największej ilości instytucji, nie mając zamiaru czerpać z tego żadnych zysków. Zostałem zignorowany. Sytuacja potoczyła się w ten sposób że zamiast decentralizacji, zarabianie pieniędzy skupiło się na dużych graczach typu Netflix, znasz tu pewnie zasady jak to funkcjonuje. Napisałem to też w formie opowiadania na konkurs literacki  dotyczący tematyki praw autorskich i dostałem wyróżnienie. Pierwszą nagrodę otrzymało poetyckie dzieło, które z prawami autorskimi niewiele miało wspólnego.

Nie oczekiwałem że ktoś będzie mnie wychwalał czy doceniał. Myślałem że może rozwinie się z tego jakaś forma dyskusji, że ktoś zainteresuje się tym na tyle że jakaś wstępna rozmowa będzie podjęta. Dziś już wiem że takie rozwiązanie nie odpowiadało tym którzy naprawdę rządzą rynkiem multimedialnym. Bo zawsze rządzą ci którzy mają pieniądze ... Nie jestem nawet rozczarowany, tylko zwyczajnie pozbyłem się złudzeń. Wiem na pewno że mając pieniądze i układy nie zostałbym zignorowany. Ty sam niewiele znaczysz ale jeśli twoja propozycja dotycząca regulacji prawa byłaby konkretna i zdobyłaby odpowiednią liczbę użytkowników, wtedy można mówić o możliwości dokonania takiej zmiany poprzez stworzenie grupy nacisku.

Przepraszam że użyłem jako przykładu swojej dawno przebrzmiałej koncepcji. Dziś już jest to w 100% nieaktualne. Nie potraktuj tego jako formy autoreklamy.

Poczytaj sobie zresztą ACTA2. Wszystko idzie w stronę dużych koncernów, a nie odwrotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem naukowcem, uważam że spędzanie w ten sposób mojego czasu jest najbardziej wartościowe - nie chcę go rozpraszać na sprawy poboczne, na które nie mam wpływu ... a jednak nie chcę też być terroryzowany przez urząd patentowy pozwalający komuś innemu uzyskać wyłączność na moją pracę, nikt nie powinien być w ten sposób zagrożony - takie działania są wbrew celowi któremu ma służyć: stymulacji rozwoju.

Uważam że zrobiłem co mogłem w tej sytuacji - jest przykład dobrze znany wszystkim w środowisku, który prawdopodobnie będzie przytaczany w dyskusjach, szczególnie przy kolejnych tego typu sytuacjach - przestrzegając przed takim zachowaniem, narażającym na niechęć społeczną - też wobec całego systemu patentowego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Jarek Duda napisał:

Jedyny pozytyw mojej sprawy z G to nagłośnienie problemu

Główny pozytyw to że nagłośniłeś swoje autorstwo. Samego problemu - nie nagłośniłeś.

26 minut temu, foton napisał:

Żeby zwyciężyć przeciwnika który ma pistolet, należy również zaopatrzyć się w pistolet

Nie. To jedynie wyrówna szanse. Do zwycięstwa będzie daleko. Trzeba użyć rozumu, niezależnie od tego czym nie dysponuje przeciwnik.

27 minut temu, foton napisał:

To długotrwała i ciężka praca.

kontra

27 minut temu, foton napisał:

Bo zawsze rządzą ci którzy mają pieniądze ...

I wszystko jasne. Raz że straci kilkanaście lat, dwa że i tak przegra. Nie opłaca się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To o czym pisałem to powszechnie znane reguły które od zawsze rządzą światem. Chciałbym tylko zauważyć że taka walka / nawet przegrana / nie jest daremna. Umysł ludzki funkcjonuje w oparciu o stereotypy / to oczywiście straszliwe uproszczenie ale do tego typu rozważań wystarczy./ Chcąc upowszechnić jakąś ideę, musisz znależć zwolenników i postarać się o to by informacja o idei trafiła do najszerszego możliwie grona osób. Utrwala to samą ideę w ludzkich umysłach i może przyjść czas że zostanie ona zrealizowana.

Pamiętacie pierwsze ACTA i protesty wokół tej ustawy? Były one na tyle duże że politycy nie mogli tego zignorować. Po protestach w sprawie ACTA2 dokonano kosmetycznych zmian i po cichu uchwalono tą ustawę.  Zadziałal tu lobbing dużych koncernów.

Doskonale rozumiem postawę Jarka. Myślę że ja sam reaguję podobnie. Wszystkie projekty na którymi pracuję oceniam oprócz ich wartości merytorycznej, również z punktu widzenia praktycznego. I zdaję sobie sprawę że może być to sztuka dla sztuki. Gdzieś to jednak zostanie zapisane i być może kiedyś zainspirują one kogoś i moja praca będzie miała sens. A najważniejsze że praca nad tymi projektami daje mi zwyczajną radość i życie staje się ciekawe. 

Praca naukowca to praca monotonna i nużąca. Mało w niej przebłysków, wielkich sukcesów, więcej pokonywania trudnych teoretycznych problemów oraz nużącego zbierania i analizowania danych.  Ale / przynajmniej dla mnie/ to coś co zwyczajnie daje radość i sens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, foton napisał:

A najważniejsze że praca nad tymi projektami daje mi zwyczajną radość i życie staje się ciekawe. 

Śmiem twierdzić że:
 

4 godziny temu, foton napisał:

Należy opracować własne rozwiązanie prawne, nie kolidujące z obecnym prawem a stanowiącym raczej jego rozszerzenie, zaproponować je w przestrzeni publicznej, zdobyć dużą liczbę zwolenników i sprowokować dyskusję. W ten właśnie sposób stworzyć grupę nacisku na polityków, w których gestii jest zmienianie prawa. To długotrwała i ciężka praca.

To co opisałeś to polityka. I nie sądzę aby Jarkowi sprawiała przyjemność.

Odkrywanie to jedno, ale opracowanie własnych rozwiązań prawnych to już coś innego. Zdobywanie zwolenników i nacisk na polityków to tym bardziej coś innego. To już polityka. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z tobą. Z drugiej strony - kto ma proponować rozwiązania prawne - osoby kompetentne które pracują w tych tematach czy politycy i prawnicy których wiedza na temat nowych technologii jest szczątkowa? Spytaj przeciętnego polityka co to jest blockchain ...  A co tu dopiero dziwić się że prawo nie przystaje do rzeczywistości .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O to będziemy wdzięczni za wrzucenie czasem jakieś tematu zwłaszcza z fizyki i na naszym poziomie :D

W dniu 23.09.2018 o 23:28, foton napisał:

Z drugiej strony - kto ma proponować rozwiązania prawne - osoby kompetentne które pracują w tych tematach czy politycy i prawnicy których wiedza na temat nowych technologii jest szczątkowa? Spytaj przeciętnego polityka co to jest blockchain ...  A co tu dopiero dziwić się że prawo nie przystaje do rzeczywistości .

Dlatego wszystko idzie tak kulawo do przodu. Znaczenie zdobywa się z czasem, można też napisać wiekiem. Ale z wiekiem traci się kontakt z rzeczywistością, z teraźniejszością. Żyje się coraz bardziej przeszłością.

Chciałbym też zauważyć że to zasadniczo nie politycy tworzą prawo, tylko urzędnicy oraz wszelkie grupy interesów. Np. apteka dla aptekarza :D Politycy głosują i przepychają jakieś tam pomysły.
No i przede wszystkim są też prawnicy (rządowo-firmowi), którzy wybitnie uczestniczą w procesie tworzenia prawa.

Pytanie czy osoby kompetentne tworzyłyby dobre prawo. To też jest wątpliwe. Każdy ma jakiś interes.
Np. narkomani nie powinni tworzyć przepisów dot. narkotyków.
Bandyci nie powinni tworzyć kodeksu karnego itd.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszelkie uogólnienia są bardzo niebezpieczne. Miałem tu na myśli bardziej formę grup eksperckich, zajmujących się dostosowywaniem prawa  i opracowującej projekty prawne. Taka ekspertyza była w pierwszej kolejności tematem debaty publiczne w śród bezpośrednio zainteresowanych / ekonomistów, informatyków etc ... / a dopiero po tym poszłyby prace nad ustawą.

Zwróć uwagę że problem z jakim borykał się Jarek, można załatwić w prosty sposób :  Stworzyć  formę domeny publicznej, gdzie trafiały by rozwiązania technologiczne i informatyczne, w tym open source dostępne dla każdego bez żadnych kosztów. Twórca chcąc udostępnić swoje dzieło, zgłaszałby swoje rozwiązanie   , bez konieczności weryfikacji i każda próba wyciągnięcia z tego korzyści materialnych byłaby z urzędu blokowana. Nie obyło by się tu bez sporów, , myślę że zdrowa byłaby tu zasada że każdy kto opiera swoje prace na rozwiązaniach z takiej domeny, automatycznie wyraża zgodę na włączenie jego pracy do tejże domeny.  Na razie istnieje namiastka takiego systemu i to na tej podstawie zablokowano próbę patentu kodeka ANS, nie można opatentować tego co już funkcjonuje w internecie.

Rozwiązałoby to częściowo problem trolli patentowych w USA ale na pewno ono też ma swoje wady, które dopiero ujawniła by codzienna praktyka.

Jedyną dostępną dla mnie do przeczytania i próby zrozumienia z prac Jarka jest  „Rapid parametric density estimation” , choć i tu poruszam się mało swobodnie , już na granicach mojej wiedzy. Wiem oczywiście co to jest funkcja parametryczna, krzywa rozkładu Gaussa, rozkład normalny, test normalności Shapiro -Wilka, i znam najbardziej podstawowe pojęcia takie jak estymator. Jest to jednak wiedza bardzo elementarna. Nie czytam biegle w języku "ojczystym" / czyli w zapisie matematycznym / i zawsze przypomina to przedzieranie się przez dzunglę.

Tym co mnie przeraża jest ocean ludzkiej ignorancji.  Najprostsze nawet pojęcia z zakresu matematyki, fizyki, biologii / szeroko zrozumiałej / dla 95 % ludzi których spotykam na swojej drodze to czarna magia. Dochodzi do tego że ja - dyletant z dużą wiedzą ogólną, jestem uważany za osobę dobrze znającą matematykę i fizykę. Jestem profesjonalny w zakresie  szeroko pojętej literatury i poezji / chodzi tu o teorię i praktykę / ale nawet ten profesjonalizm ma swoje ograniczenia. Najgorsze że oni nie chcą się niczego nauczyć. Przeczytałem kiedyś  teorię jakiegoś myśliciela / jedynie słuszną ! / i w ramach komentarza wysłałem mu krótką uwagę że  jeśli chce by ktoś to wziął na  poważnie musi przełożyć to na język matematyki, który jest jedyną precyzyjną formą takiego opisu. Odpisał mi że nie stworzono jeszcze takiej matematyki która mogłaby to opisać ....   Przeczytałem dzisiaj na szanowanym portalu  notkę utrzymaną w poważnym tonie informującą że rosyjscy naukowcy w trakcie wierceń głębinowych odkryli ogromną pustą jaskinię w której panowała temperatura rzędu 2000 stopni / sic ! / a po spuszczeniu do tejże jaskini mikrofonu zarejestrowano  odgłosy dusz potępionych słowem  trafili oni na piekło.  W artykule zabrakło jednak informacji kto wyłożył pieniądze na 12 kilometrowy odporny  na wysokie temperatury kabel do mikrofonu, i jakim cudem ten mikrofon istniał tak długo w tak wysokiej temperaturze ... Ratunku !!!! Najgorsze jest to że znakomita większość ignorantów którzy niczego nie chcą się nauczyć, może w to jeszcze uwierzyć. https://www.antyradio.pl/Adrenalina/Archiwum-Tajemnic/Na-dnie-slychac-bylo-krzyki-milionow-ludzi-Czy-rosyjscy-naukowcy-odkryli-na-Polwyspie-Kolskim-brame-do-piekla-25354

Na drugim biegunie stoją tacy ludzie jak Jarek - kreatywni, z precyzyjnym umysłem i olbrzymią wiedzą. Rzadko kiedy są doceniani i zauważani - sensacją dnia zawsze będzie fakt że modelka X pokazała to i owo ... To jest to co mnie przeraża.

Przepraszam że tak się rozpisałem ale widocznie musiałem wylać z siebie trochę "żółci" . 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
50 minut temu, foton napisał:

Wszelkie uogólnienia są bardzo niebezpieczne. Miałem tu na myśli bardziej formę grup eksperckich, zajmujących się dostosowywaniem prawa  i opracowującej projekty prawne. Taka ekspertyza była w pierwszej kolejności tematem debaty publiczne w śród bezpośrednio zainteresowanych / ekonomistów, informatyków etc ... / a dopiero po tym poszłyby prace nad ustawą.

Wszystkiego już próbowano. Wszystko kończyło się zawsze tak samo :)
Grupa ekspercka szybko jest zdominowywana przez grupy wpływu.
To jak prawo termodynamiki. Ci co więcej mogą zyskać zawsze będą mieli większą motywację do działania.
Większą motywację ma facet co może zarobić na jakiejś zmianie prawa 10 mln niż gość który dzięki tej zmianie zyska np. 10 minut w urzędzie. Owszem są wyjątki.
Ale jak w termodynamice: o temperaturze powietrza nie decyduje 1 cząsteczka tlenu z energią 1 000 000  st. tylko te biliardy o temperaturze 20 st.

50 minut temu, foton napisał:

można załatwić w prosty sposób :  Stworzyć  formę domeny publicznej

Nie można. Bo nie byłoby to w interesie żadnej konkretnej grupy. To byłoby w interesie nieokreślonego ogółu. A siłę działania mają konkretne grupy a nie nieokreślone.

50 minut temu, foton napisał:

Tym co mnie przeraża jest ocean ludzkiej ignorancji

Dlaczego Cię to przeraża - to w sumie fajne jest :)
Ale, każdy człowiek w swoim oceanie ignorancji odnośnie rzeczy wielkich ma też niesamowitą zdolność odkrywania co dla niego osobiście jest dobre.

50 minut temu, foton napisał:

sensacją dnia zawsze będzie fakt że modelka X pokazała to i owo

Która i gdzie? .... :D

Żartuję, widziałem chyba wszystkie :D

Faktem jest że filmy na YT o modelu standardowym mają załóżmy 50 tys. odsłon, a cycki Dody w różnych odsłonach mają po kilkaset tysięcy odsłon :)

A ponieważ oglądalność daje kasę to niedługo każdy program telewizyjny będzie się zaczynał od cycków :D

 

50 minut temu, foton napisał:

Taka ekspertyza była w pierwszej kolejności tematem debaty publiczne w śród bezpośrednio zainteresowanych

Bardzo niebezpieczny pomysł. Jak już wyżej dowodziłem - bezpośrednio zainteresowani - nie będzie to odkrycie - mają w tym interes.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może masz rację. Łatwo generować proste rozwiązania trudnych problemów, problem w tym że one najczęściej nie działają. A może warto by spróbować ? Gorzej na pewno nie będzie ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedyne rozwiązanie to dążyć w kierunku wolności. Także myśli.

Każda prawna ingerencja psuje wiele, ale niektóre poza psuciem tworzą pewien porządek który sprzyja społeczności.

Nie jest ich za dużo.

Do w miarę dobrego życia wystarczy tylko napisać:

"Ludzie na danym terytorium będą płacić na państwo które poprzez wojsko, policję, sądy i małą liczbę urzędników zapewni im ochronę ich życia, zdrowia, własności, wolności przed innymi ludźmi"

I więcej nie trzeba :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
42 minutes ago, thikim said:

Do w miarę dobrego życia wystarczy tylko napisać:

"Ludzie na danym terytorium będą płacić na państwo które poprzez wojsko, policję, sądy i małą liczbę urzędników zapewni im ochronę ich życia, zdrowia, własności, wolności przed innymi ludźmi"

No i napisałeś.
Co dalej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisać ale nie w sensie że ja to napiszę.

Wybacz, dla Twojego konkretnego umysłu powinienem to opatrzeć długim i wyczerpującym wstępem :)

Napisałem do fotona. On chyba takiego wstępu potrzebować nie będzie.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...