Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Błąd w komputerze zgubił Schiparellego?

Rekomendowane odpowiedzi

Lądownik Schiparelli Europejskiej Agencji Kosmicznej, który rozbił się przed kilkoma dniami na Marsie, prawdopodobnie nie ukończył swej misji wskutek błędu w komputerze. Najważniejszym zadaniem, jakie stoi obecnie przed specjalistami z ESA jest dokładne określenie przyczyn awarii. Schiparelli miał bowiem posłużyć do testów europejskich technologii lądowania na Marsie. Technologie te zostaną użyte w 2020 roku podczas kolejnej misji z serii ExoMars, jakie prowadzą wspólnie ESA i rosyjska Roskosmos. Wtedy to na Marsie ma wylądować stacja naukowa i łazik. Nic więc dziwnego, że naukowcy chcą się dowiedzieć, co spowodowało awarię.

Obecnie wiadomo, że niemal cały, zaplanowany na 6 minut, manewr lądowania przebiegał prawidłowo. Problemy pojawiły się w 4 minucie i 41 sekundzie. Wtedy to lądownik zbyt wcześnie odrzucił osłonę termiczną i rozwinął spadochron. Następnie uruchomione zostały silniki. W zamierzeniu miały one działać przez 30 sekund i spowolnić lądownik do momentu, gdy znajdzie się kilka metrów nad powierzchnią Czerwonej Planety. Zamiast tego wyłączyły się po około 3 sekundach, gdyż komputer pokładowy lądownika stwierdził, że znajduje się blisko gruntu.

Bazując na wstępnych ocenach zdjęć miejsca upadku Schiparellego, które wykonał satelita Mars Reconnaissance Orbiter, specjaliści uważają, że lądownik runął na powierzchnię Marsa z wysokości 2-4 kilometrów i uderzył w nią z prędkością ponad 300 km/h.

Andrea Accomazzo, odpowiedzialny w ESA z misje planetarne, powiedział, że prawdopodobną przyczyną awarii był błąd w oprogramowaniu lub problemy ze zbieraniem danych napływających z wielu różnych czujników. Jeśli problemem jest oprogramowanie, to błąd powinien być stosunkowo łatwy do usunięcia. Jeśli jednak problem tkwi w sprzęcie, ESA i Roskosmos mają poważny problem. Accomazzo jest jednak dobrej myśli. Nie sądzę, żeby w tym tkwił problem - powiedział.
Eksperci pracujący przy misji ExoMars chcą teraz wykorzystać wirtualne symulacje do odtworzenia błędów, które spowodowały katastrofę.

Prowadzący misję mają nadzieję, że nie ulegnie ona kolejnemu opóźnieniu. Już wcześniej przełożono ją z 2018 na rok 2020. Obecnie do przeprowadzenia ExoMars potrzeba dodatkowych 300 milionów euro. ESA ma zamiar poprosić o dodatkowe środki podczas grudniowego spotkania ministrów państw członkowskich UE. Zdaniem dyrektora generalnego ESA, Johanna-Dietricha Wörnera, katastrofa lądownika nie naraża całego programu ExoMars na niepowodzenie. Uważa on, że Agencja ma wystarczająco dużo dobrych argumentów, by przekonać państwa członkowskie o konieczności kontynuowania programu. ESA będzie podkreślała, że druga, ważniejsza część misji - umieszczenie pojazdu Trace Gas Orbiter na orbicie Marsa - przebiegła wzorowo.

Mars to wyjątkowo trudny teren dla agencji kosmicznych. W historii eksploracji Marsa ludzkość próbowała kilkanaście razy umieścić na jego powierzchni łaziki czy lądowniki. Związek Radziecki podjął 8 takich prób, wszystkie skończyły się porażką. Europejska Agencja Kosmiczna próbowała dwa razy, w tym raz (Schiparelli) z Rosją, i obie próby były nieudane. Jedyne sukcesy ma na swoim koncie NASA. Na 9 podjętych prób aż 8 było udanych. Obecnie na powierzchni Marsa pracują dwa łaziki NASA - Opportunity i Curiosity.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

 

 

Accomazzo jest jednak dobrej myśli. Nie sądzę, żeby w tym tkwił problem - powiedział.

 

:D

Też jestem dobrej myśli i spodziewam się kolejnej spektakularnej wtopy nie tyle ESA, co (jej?) programistów. A pomyśleć, że nie są to zbyt skomplikowane algorytmy, bo całkiem podobne zupełnie skutecznie "hulały" dziesiątki lat temu na pamięciach rdzeniowych. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

prawdopodobną przyczyną awarii był błąd w oprogramowaniu lub problemy ze zbieraniem danych napływających z wielu różnych czujników.

Ananke, Opowieści o pilocie Pirxie

 

spodziewam się kolejnej spektakularnej wtopy nie tyle ESA, co (jej?) programistów.

Poczekajmy na wyniki śledztwa, ale wyjątkowo już się z Tobą zgadzam. Stanowczo powinni włożyć więcej wysiłku w testy i symulacje.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

Ananke, Opowieści o pilocie Pirxie

 

Mam nadzieję, że nie myślisz o tym ;)

W południe powołano komisję rzeczoznawców do zbadania przyczyn katastrofy.

Osobiście poleciłbym ten fragment:

„Ariel” spadał młyńcem jak kamień, ślepo waląc w atmosferę smugami zataczającego się ognia ruf; kręcił się powoli, bezwładny na podobieństwo trupa, jak gdyby ktoś olbrzymią żelazną wieżę cisnął z nieba ku brudnym wydmom pustyni; wszyscy stali jak wryci, w głuchej, straszliwej ciszy, bo już nic nie można było zrobić; głośnik niewyraźnie chrypiał, bormotał odległą wrzawą czy hukiem morza, nie wiadomo było, czy to ludzkie głosy, wszystko się tam zlewało w jeden chaos; a biały, jakby skąpany w blaskach, niesamowicie długi cylinder gnał coraz szybciej w. dół; wydawało się, że trafi samą kontrolę; ktoś przy Pirxie jęknął. Skurczyli się odruchowo.

 

 

Poczekajmy na wyniki śledztwa

 

Całkowicie się z tym zgadzam. Nigdy nie ubiegam wyników śledztwa. ;) Co do programistów, to np.:

http://www.chip.pl/artykuly/trendy/2009/07/najwieksze-katastrofy-oprogramowania

Osobiście na pierwszym miejscu umieszczam

https://en.wikipedia.org/wiki/Cluster_(spacecraft)

   320px-Ariane_501_Fallout_Zone.svg.png

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też jestem dobrej myśli i spodziewam się kolejnej spektakularnej wtopy nie tyle ESA, co (jej?) programistów. A pomyśleć, że nie są to zbyt skomplikowane algorytmy

 

 

Szukaliśmy liczb pierwszych, to teraz bierzemy się za pisanie oprogramowania do lądownika?  :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ariel” spadał młyńcem jak kamień, ślepo waląc w atmosferę smugami zataczającego się ognia ruf....

 

Właśnie tak mi się to kojarzy. Lądownik spadł z 2-4 kilometrów, to quite, kurde, wysoko. Na tyle wysoko, że o lądowaniu nie może być mowy. Nawet w przybliżeniu.

Co do katastrof - inżynieria oprogramowania nie jest jeszcze tak dojrzała jak np. budownictwo. Zresztą, nie bez kozery mówi się, że gdyby standardy IT obowiązywały w budownictwie, jeden dzięcioł obaliłby naszą cywilizację.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

 

 

teraz bierzemy się za pisanie oprogramowania do lądownika?

 

Po co? Pół wieku temu mieliśmy już odpowiedni dobre oprogramowanie.

No chyba, że chcesz stawiać wyzwania na forum. ;)

 

 

 

Co katastrof - inżynieria oprogramowania nie jest jeszcze tak dojrzała jak np. budownictwo.

 

Absolutnie się zgadzam. Dostrzegam nawet odpowiednich lobbystów na KW. Tiaa. Zgoda. Cza wincej kasssy. ;):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Szukaliśmy liczb pierwszych, to teraz bierzemy się za pisanie oprogramowania do lądownika?

Wchodzę w to. Zmieniamy właśnie paradygmat na TDD. Za pół roku będę wymiatał w testach automatycznych :D

 

 

 

Cza wincej kasssy.
 

Niestety, w IT łatwo ukryć niską jakość produktu. Jak trza lepszej jakości to trzeba zapłacić, również za nadzór :D 

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

 

 

Wchodzę w to.

 

Trzymam za słowo. W literaturze przedmiotu zacznę od (nie było złośliwie ;)):

https://www-robotics.jpl.nasa.gov/publications/Andrew_Johnson/aejJGCD2002.pdf

 

 

 

Niestety, w IT łatwo ukryć niską jakość produktu.

 

Tak dla "niewprawionych w temacie": nic nie trzeba ukrywać; i tak kupią. ;)

 

 

 

Jak trza lepszej jakości to trzeba zapłacić, również za nadzór :D

 

A owszem. Pojedynczy nadzór jednak nie jest wystarczający, stąd znany z branży IT wielokrotny/ wielopoziomowy nadzór. Klient wie, za co płaci. :D

A bywało drzewiej, że "programista" pisał zwyczajnie TO, o co chodziło. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak bywało dawniej, ale wtedy pisanie programu wyglądało trochę inaczej.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

 

 

wtedy pisanie programu wyglądało trochę inaczej

 

Filmik przekonuje mnie bardziej do tego, jak to wygląda obecnie. Poszukaj nieco "starszych" rzeczy (o ile potrafisz). ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A filmik mam nadzieję inteligentni ludzie pojęli jako opis dzisiejszego. Fakt, Tobie powinienem to opisać :) Może i jestem czasem leniwy. Przyzwyczaiłem się do inteligentnych rozmówców.

 

 

Poszukaj nieco "starszych" rzeczy (o ile potrafisz).

Same się znajdują. Np. Astro :D

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

 

 

Same się znajdują. Np. Astro

 

Zapewne filmik byłby niezły, ale zabrakło Ci jednak jakiejś linki. Postaraj się bardziej. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Pół wieku temu mieliśmy już odpowiedni dobre oprogramowanie.

vs. (Chip):

 

 

 powód katastrofy leżał w (...), który inżynierowie przenieśli bez adaptacji z poprzednika rakiety, Ariane 4

 

Czyli i tak źle, i tak niedobrze.. ;)

 

 

 

Cza wincej kasssy.

 

Myślę, że niezależenie od ilości kasy produkt końcowy będzie taki, że dzięcioł obali go bez trudu;) Taka (auto)refleksja z lat spędzonych na klepaniu kodu ;)

 

Poza tym - tak jakoś przyszło mi przy okazji do głowy - czy my mamy w Europie (kontynentalnej) jakichś dobrych programistów? Nawet jakby się znaleźli, to jacyś tacy z obrzeża Europy, np. Skandynawowie (Anders Hejlsberg (który zresztą postawił na niewłaściwego konia, Pascala zamiast C), Bjarne Stroustrup, Linus Torvalds), albo może jacyś Rosjanie, którym czasem udaje się sklecić coś sensownego (z wielgachnym naciskiem na słowo "czasem";))... Większość roboty odwalili Hamerykanie, którzy mają bardziej pragmatyczny stosunek do rzeczywistości... (???)

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

wyłączyły się po około 3 sekundach, gdyż komputer pokładowy lądownika stwierdził, że znajduje się blisko gruntu.

A ja postawię na coś prostszego,  może np. jakaś część maszyn się oderwała i leciała pod lądownikiem, a on odczytał to jako powierzchnię planety. Wchodzi taka opcja w grę czy to raczej niemożliwe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raczej niemożliwe.

Nie wiemy jaki był system pomiaru odległości, a do wyboru mamy:
1. laserowy - po oderwanym odłamku przejechałby ledwo przez ułamek sekundy i komputer uznałby to za błąd pomiaru, wiadomo, że taki pomiar daje szumy i trzeba je czyścić.
2. radarowy - większość skanowanej powierzchni byłoby kilka kilometrów niżej, więc znów uznajemy to za latającego śmiecia pozbawionego znaczenia... o ile mamy rozdzielczość, która w ogóle pozwoli go wykryć.

3. barometryczny - nawet nie szukamy takich rzeczy

 

Więcej pomysłów nie mam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiemy. napisałem w poprzednim temacie:

dopplerowski wysokościomierz radarowy

 

w doniesieniach prasowych jest wyraźną sugestia, że dane dotyczące przebiegu lotu a konkretnie wysokości pochodzą z analizy zdjęć i filmów a nie np logów tego urządzenia co może sugerować awarię wysokościomierza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie wzięli do lądownika kod wprost z rakiedy Ariane i puścili go od tyłu. Z symulacji w Excelu wyszło, że nie może się nie udać. Powątpiewającym lead manager powiedział, że są skazani na sukces.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

dopplerowski wysokościomierz radarowy

I ja się z tym zgadzam. Barometr się nie nadaje. Laser - słabo się nadaje.

 

 

Z symulacji w Excelu wyszło, że nie może się nie udać

Hmm. Akurat tam to raczej nie ma sekty wyznawców arkusza kalkulacyjnego ;)

Idealnie pasuje ten filmik który zamieściłem:

praca samemu kontra w zespole. Tu samemu oznaczałoby jedno państwo a w zespole zespół państw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

 

 

Barometr się nie nadaje. Laser - słabo się nadaje.

 

Zdecydowanie barometr jest tutaj be, ale z laserem to chyba nieco inny problem. Mógłby nadawać się nieźle.

 

 

 

Akurat tam to raczej nie ma sekty wyznawców arkusza kalkulacyjnego ;)

 

Też tak sądzę. "Przeciętna" firma IT po otrzymaniu nowego katalogu fotometrii gwiazdowej z jakiegoś tam satelity (by nie było Kepler ;)) otrzymuje plik, dajmy KATALOG_GWIAZD z danymi statystycznymi, które trzeba porównać z jakimś starszym. Po godzinnej "burzy mózgów" lead manager konkluduje: TAK! musimy wiedzieć ile gwiazd zawiera obecny katalog. Nie zajmuje oczywiście pięciu minut chłopakom (i dziewczynom) wrzucenie pliku do "arkusza kalkulacyjnego". Po jakichś ledwie 15 minutach oczekiwania najnowsza nawet wersja "arkusza" odmawia współpracy czymsik w stylu "out of memory". ;) Co czyni ekipa "konkurencyjna" do "wyznawców". Jeszcze zanim zacznie się burza mózgów, każdy jej uczestnik w konsoli napisze "wc KATALOG_GWIAZD" i po jakichś dwóch sekundach wie, o czym mówimy. ;)

 

 

 

praca samemu kontra w zespole

 

By nie było, że wychodzę na jakiegoś starozakonnego, to fakt, taki dajmy Workbeanch amisiowy tworzył się w grupie. Kilku kolesi, wagon kawy i fajek, tydzień roboty przy czterech godzinach snu na dobę, i JEST!. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

By nie było, że wychodzę na jakiegoś starozakonnego, to fakt, taki dajmy Workbeanch amisiowy tworzył się w grupie.
 

Bo to są IMHO parametry, hm, ortogonalne. To, czy produkt powstaje w grupie czy "jednoosobowo" ma związek z czasem wytworzenia (vide filmik od Thikima). A jakość końcowego "dzieła" to już insza inszość. Całkowicie niezależna od poprzedniego zapewne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

jakość końcowego "dzieła" to już insza inszość. Całkowicie niezależna od poprzedniego zapewne.

 

Zgoda. Wychodzę zatem na starozakonnego, bo dla mnie "jakość" to rzecz pierwszorzędna. Zapewne jest ona nie "zapewne", ale "na pewno" fundamentalna. ;)

Pierwszy z brzegu cytat pewnego Mistrza:

Druga świeżość to nonsens! Świeżość bywa tylko jedna – pierwsza i tym samym ostatnia. A skoro jesiotr jest drugiej świeżości, to oznacza to po prostu, że jest zepsuty.

;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, z tą sektą to o urzędnikach jest :) Z arkusza kalkulacyjnego można i trzeba korzystać, ale z głową :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...