Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Makaron nie tuczy, wręcz przeciwnie...

Rekomendowane odpowiedzi

Włoscy naukowcy ustalili, że jedzenie makaronu nie tylko nie tuczy, ale i zmniejsza prawdopodobieństwo ogólnej otyłości i otyłości brzusznej.

Zespół z I.R.C.C.S. Neuromed w Pozzilli przeanalizował dane ponad 23 tys. ludzi, zgromadzone w ramach 2 badań epidemiologicznych: Moli-sani oraz INHES (Italian Nutrition & Health Survey).

Analizując dane antropomorficzne badanych i ich zwyczaje żywieniowe, zauważyliśmy, że wbrew temu, co myśli wiele osób, spożycie makaronu nie wiąże się ze wzrostem wagi. Prawdą jest raczej odwrotne twierdzenie. Nasze dane pokazały, że cieszenie się makaronem wg indywidualnych potrzeb przyczynia się do zdrowego wskaźnika masy ciała [bMI], mniejszego obwodu talii i lepszego stosunku obwodu talii do bioder - wyjaśnia George Pounis.

Choć diecie śródziemnomorskiej poświęcono sporo badań, bardzo mało wiadomo o roli jej podstawowego składnika - makaronu.

W obiegowej opinii makaron jest często uznawany za produkt nieodpowiedni dla odchudzających się. Niektórzy ludzie całkowicie eliminują go ze swoich posiłków. W świetle uzyskanych właśnie wyników można [jednak] powiedzieć, że to nieodpowiednie podejście. [...] Wniosek wypływający z tego i innych badań [...] jest taki, że umiarkowane spożycie i branie pod uwagę wszystkich elementów śródziemnomorskiej diety jest dobre dla zdrowia - podsumowuje Licia Iacoviello.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Włoscy naukowcy... A pizza i lasagne leczą nowotwory :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, ze najważniejszy jest surowiec. Mąka z przenicy durum (czyli po naszemu z płaskurki) jest napewno zdrowa. Z nowych gatunków nie jest zdrowa i do tego się lepi, przez co robi sie breja przy gotowaniu.

 

Generalnie chodzi o stopień poliploidalności.

 

Samopsza jest najzdrowsza, bo to dzika pszenica. Jest diploidalna i zawiera śladowe ilości glutenu.

 

Płaskórka (dirum) jest mutacją, jest tetraploidalna. Ma więcej glutenu, ale dalej mało i jest jeszcze w miarę zdrowa. Daje wyzsze plony z hektara niz samopsza.

 

Orkisz jest dalszą mutacją. Jest heksaploidalną mutacją. Jednak ma juz więcej glutenu - chociaz dalej dość mało. Daje jeszcze większe plony z hektara. Nadaje się na pieczywo.

 

Powyzsze odmiany były mutantami naturalnymi. Reszta odmian to wynik działań genetyków. Stopień ploidalności jest tam olbrzymi. Są megawydajne, ale zawierają olbrzymią ilość glutenu. Dzięki niemu nadają się do produkcji pieczywa - dobrze się kleją. Jednak jest to wszystko kosztem duzej grupy cierpiących ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

Kto dziś przekąsa podpłomykiem i małdrzykami?

Tak w ogóle, to elfickie lembasy to zwyczajna kalka. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Myślę, ze najważniejszy jest surowiec

Myślę że najważniejsza są inne surowce.

Zasadniczo dość ciężko utyć jedząc tylko jeden produkt.

I zasadniczo mało kto je tylko jeden produkt.

Jedząc tylko jeden produkt szybciej tracimy ochotę na więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

 

 

Zasadniczo dość ciężko utyć jedząc tylko jeden produkt.

 

Zasadniczo trudno przeżyć jedząc jeden tylko produkt. Na makaronie nie pociągniesz nawet kilku miesięcy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Na makaronie nie pociągniesz nawet kilku miesięcy.

 

oj tam, na studiach jakoś się ciągnęło i to dłużej :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy któryś z bardziej wiekowych użytkowników mógłby mi przybliżyć, kiedy zaczęła się mania określania czy w jakiej skali każdy z produktów wokół nas jest zdrowy i niezdrowy?

 

Nie mam wykształcenia medycznego, może żyję w błędzie bo z doświadczenia wiemy, że "na chłopski rozum" to można szacować wielkość stada krów, ale jakoś wystarczają mi cały czas zdrowy rozsądek oraz zakodowane w jakiejś prymitywnej części mózgu potrzeby żywieniowe. Całe życie nie zwracałem uwagi na to co jem, wręcz przeciwnie - zawsze jadłem to na co miałem ochotę (teraz trochę żałuję, bo człowiek na starość ma zepsuty i wybredny gust smakowy, ale cóż). Dodam, że nie absolutnie nie oznacza to objadania się hamburgerami - jak wspomniałem - zdrowy rozsądek. Ale nigdy nie stroniłem od makaronów, jajek, pizzy, masła (choć nie przepadam), smażonego, tłustego, alkoholowego i co tam jeszcze w międzyczasie zmieniało swoje właściowści. Jedna zasada - nigdy nie jadłem do "przeżarcia", kończyłem jedzenie kiedy tylko mózg daje mi sygnał, że nie jest już głodny (nie czekam na sygnał że jest już najedzony). Taki nawyk w domu, w którym nawet czerstwy chleb znajdował kulinarne zastosowanie, żeby tylko niczego nie wyrzucać był dosyć niemilewidziany, ale na starość bardzo praktyczny. Nie rozumiem ludzi jedzących w restauracji na siłę do końca.

W pewnym momencie (wiek ok 20 wiosen) zauważyłem, że zaczynam tyć - coż metabolizm się zmienia. I dostoswałem tylko NAWYKI a same menu pozostało to samo. Nigdy nie byłem na diecie, nie przejmowałem się jak wyglądam, schudłem do swojej właściwej masy w przeciągu 2 lat zrzucając 12 kg. Po ponad dekadzie zauważyłem, że znowu coś się zmienia. Jeszcze nie wiem co, ale znów mam nadzieję, że o ile zmiana wagi nie jest związana z jakąś niezdiagnozowaną chorobą, to podobne podejście wystarczy. Obecnie tragedii nie ma - facet po 30tce przy wzroscie 190 i wadze 83 kg wydaje się dobrym wynikiem jak na absolutne ignorowanie wszelkich zaleceń guru żywieniowych z sobotnich, porannych magazynów telewizyjnych.

 

Nie twierdzę, że wskazania dietetyków są błędnę, ale każdy ma swój metabolizm, w który o ile człowiekiem nie targa jakaś choroba często wystarczy się po prostu wsłuchać, zamiast wczytywać się w artykuły "naukowców" na temat zdrowotności makaronu.

 

Oczywiście dotyczy to tylko żywności. Artykułów naukowych na temat dobroczynnego wpływu seksu na zdrowie na przykład nigdy bym nie podważał. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bea

Sorry ale pszenica zawiera najwięcej białka (aminokwasów) ze wszystkich zbóż. Dla porównania ryż to przy niej same węglowodany. Oceniając te dwa zboża, wystawiona nota zależy od tego, czego oczekujesz - jakich efektów.

Osobiście wcale nie jestem pewien, czy brązowy ryż jest zdrowszy od samopszy.

 

Samopsza to dzika pszenica, a dziki ryz nigdzie juz od dawna nie występuje. Wszystko, to są odmiany hodowlane nagłośnione przez media - a raczej przez producentów zywności (czytaj: sponsorów mediów i/lub dziennikarzy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Obecnie tragedii nie ma - facet po 30tce przy wzroscie 190 i wadze 83 kg

Mierzę tyle samo, ale jak ważyłem 82 kg to nie mogłem stanąć pod spożywczym bo mi ludzie zostawiali kaszę, makarony pod nogami. Ja wiem, że to granica wagi BMI=25 i powyżej zaczyna się nadwaga, ale ja musiałem nosić cegły po kieszeniach, żeby nie latać z wiatrem. Zjedz coś :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Jak na faceta dość mało.

Generalnie problem z oceną jakiegoś produktu jest taki że zawsze więcej zależy od całej reszty produktów.

Prawie nikt nie je tylko makaronu. Za to jest bardzo dużo kombinacji z innymi składnikami jakie makaron może stworzyć. Niektóre lepsze, niektóre gorsze - ogólnie nie przebadane.

 

 

Ja wiem, że to granica wagi BMI=25 i powyżej zaczyna się nadwaga

Podobno prawidłowa waga dla faceta z 190 cm jest od 67 kg :D :D :D

http://oblicz-bmi.pl/index.php

Próbuję sobie wyobrazić 190 cm gościa ważącego 67 kg :D

Ja mam posturę niedźwiedzią :D

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

mania określania czy w jakiej skali każdy z produktów wokół nas jest zdrowy i niezdrowy?

 

Nie mania tylko nauka, dokładniej najpierw statystyka, określająca korelacje pomiędzy zwyczajami kulinarnymi a zdrowiem narodu. Tak np odkryto dietę śródziemnomorską.

Człowiek nie szczur, długofalowe badania klatkowe odpadają, więc zostają analizy kohortowe (jak w notce) i wychodzą na pozór dziwne wnioski.

Różnica pomiędzy zdrowym a niezdrowym jedzeniem skutkuje odległymi w czasie konsekwencjami dla organizmu, co jest dopiero statycznie uchwytne.

Błędy żywieniowe nie zabijają natychmiast a stricte choroby od " niezdrowego jedzenia" w zasadzie nie istnieją. Istnieją za to korelacje ( mnóstwo) pomiędzy konkretnym składnikiem pokarmowym ( jego nadmiarem czy niedoborem) a występowaniem jakiejś dolegliwości.

 

Jak na faceta dość mało.

 

Tia. Jak na statystycznego faceta. Normalny czyli statystyczny facet musi!!! mieć nadwagę.:D

Przez powszechną otyłość nienormalna "norma" się zrobiła.

Edytowane przez TrzyGrosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
a niezdrowym jedzeniem skutkuje odległymi w czasie konsekwencjami dla organizmu, co jest dopiero statycznie uchwytne.

Zgoda z pierwszą częścią zdania. A z drugą niekoniecznie. Raczej pewne skutki są statystycznie uchwytne a inne nie.

Zresztą podstawowa zasada statystyki jest taka że należy rozumieć co się bada. Bez tego wychodzi trzynogi człowiek na spacerze z psem.

Obawiam się że badania statystyczne dla odżywiania są robione całkowicie odwrotną metodologią.

Nie rozumie się co się bada, robi statystykę i usiłuje zrozumieć co wyszło.

Statystyka może odpowiedzieć na pytania ilościowe, ale jakość trzeba rozumieć wcześniej.

Czyli najpierw powinniśmy zrozumieć biochemię zjawiska a potem statystyką zmierzyć istotność.

Swoją drogą mam obawy, że większość badań statystycznych wygląda tak:

specjalista w danej dziedzinie robi badania, ale że statystyka go mało pociąga to oddaje wyniki statystykowi (ogłoszeń jest masa :D )

Statystyk nie rozumie co bada, ale obrabia wyniki.

Wyniki dostaje specjalista ale ich nie rozumie.

I powstaje sklejony potworek, nie mylić z Biblią która miała też wielu autorów, ale zdołali zachować dużo większą spójność.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
Statystyk nie rozumie co bada, ale obrabia wyniki.

Wiele wskazuje na to, że gdy statystyk nie rozumie co obrabia tworzy prawdziwsze analizy. Bias jest strasznie podstępny i dlatego wymyślono podwójną ślepą próbę.

 

Wyniki dostaje specjalista ale ich nie rozumie.

Rozumie. To my, amatorzy,  przetwarzamy korelację na związek przyczynowo-skutkowy. Pozwól. że wypomnę Ci Twoją tezę o niższej inteligencji kobiet bo jest ich mniej w nauce, w noblach, szachach, itd.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Hmm. Muszę przyznać że nie pamiętam takiej swojej tezy. Jakbyś mi cytat zapodał to bym sobie mógł przypomnieć :)

Często bowiem się zdarza że napiszę A a ktoś słyszy Ą.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

najpierw powinniśmy zrozumieć biochemię zjawiska a potem statystyką zmierzyć istotność.

 

Zawsze i na pewno?

Żeby daleko nie szukać: w notce tuczący i nic nie wart ( w opini publicznej, patrz post bea) makaron,jak się okazuje zmniejsza otyłość.

Tzn prawda jest taka, że nie tyle odchudza, co jego sycące działanie pewnie zmniejsza apetyt na bardziej energetyczne produkty.

 

Obawiam się że badania statystyczne dla odżywiania są robione całkowicie odwrotną metodologią.

Nie rozumie się co się bada, robi statystykę i usiłuje zrozumieć co wyszło.

 

Dlaczego od razu nie rozumie? Owszem, wychodzą pokręcone korelacje ( makaron i płaski brzuch ;) ), ale te zaskakujące zależności są właśnie odkryciem . Edytowane przez TrzyGrosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Bo nie ma szans zrozumieć :) (piszę o odżywianiu).

Trochę też jak z badaniami szkodliwości EM. Badają, badają i wybadać nie mogą.

Weszła mrówka do tyłka i krzyczy: "Jaskinia Raj" :D

 

 

w notce tuczący i nic nie wart ( w opini publicznej, patrz post bea) makaron,jak się okazuje zmniejsza otyłość.

Do mojej czy Twojej opinii nie potrzeba ani badań ani rozumienia. Ale w porządnym naukowym badaniu rozumienie jest niezbędne :D

Zmierzam do czegoś ale wydaje mi się że to pozostało niezauważone.

Otóż to jak wpływa makaron - który dla większości raczej nie stanowi 90 % pożywienia, ani nawet 30 % - na zdrowie zależy od bardzo wielu czynników których nie da się uchwycić byle jakim badaniem.

Bo inaczej organizm potraktuje makaron ze śledziem a inaczej z wódką, i tak można wymieniać dość długo. Nie sam makaron decyduje ale kombinacja makaronu z innymi produktami.

I to dotyczy prawie każdego produktu. Do tego geny. Do tego przyzywyczajenia.

Ba, które badania uwzględniają unikalną florę bakteryjną człowieka?

A od tego chyba nawet najwięcej zależy.

Tak więc wszelkie tego typu badania można ocenić choćby po efektywności. Po dziesiątkach lat badań, wiemy to co wiedzieliśmy.

Że producentom mleka wychodzi: Pij mleko, będziesz wielki.

Ja osobiście uwielbiam, ale czy to mi na zdrowie wychodzi? Nie wiem.

Albo zgodnie z zalecaniami PO:

Dwie małe butelki soku są zdrowe a jedna większa nie :D

Ogólnie kto da w łapę ten będzie miał zdrowy polecany przez państwo i lekarzy produkt.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Było gdzieś na KW, że flora bakteryjna u zdrowego człowieka zmienia się bardzo szybko pod wpływem diety (nie pamiętam czy to było kilka dni czy kilka tygodni)

Tradycyjnie jestem zbyt leniwy by szukać, a dziś dodatkowo zbyt pijany.

 

Z tego wynika, że florę możemy pominąć, bo będzie ona zgodna z dietą... ale znowu musimy dokładniej spojrzeć na resztę diety.

 

Mogę jednocześnie stwierdzić na własnym przykładzie, że przybieranie na wadze na diecie makaronowej nie działa. Jadłem w opór, a makaron stanowił pewnie ze 30% spożywanej masy. Kolejne 20% to pieczywo, głównie białe (też podobno tuczące) i reszta to dodatki, by dało się to zjeść oraz jakieś dodatkowe przekąski. Efektów absolutne zero... ale może to ja mam dziwny organizm, bo pół roku żywienia się w fastfoodach też nic nie dało... a ledwo 2 miesiące diety wysokobiałkowej dało oczekiwany rezultat... Niestety później dopadł mnie tzw. "efekt jojo" wynikający z powrotu do starej diety... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Hmm. Muszę przyznać że nie pamiętam takiej swojej tezy.

I słusznie. Pomyliłem Cię z kim innym - przepraszam.

Była taka dyskusja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To byłem ja i dalej upieram się przy swoim zdaniu :D

Tylko bodaj siostry Polgar (Węgierki) coś znaczyły w szachach - zwłaszcza jedna z nich.

Z brydżem sportowym jest podobnie. To domena mężczyzn.

 

Nie chcę tu juz natomiast rozwijać tego wątku. Nikt nie zmieni mojego zdania w tej materii, a i ja nie zamierzam narzucać swojego nikomu.

 

I napewno nie chcę dokopać kobietom. Mam same córki i widzę w jak wielu sprawach one i moja żona mnie deklasują. Widzę tez w ilu sprawach nigdy mnie nie dogonią - nawet nie mają po co startować :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Mam same córki i widzę w jak wielu sprawach one i moja żona mnie deklasują.
 

Od żony i córy  w scrable dostaję taki łomot, że czasami zastanawiam się co jest ze mną nie tak. Moja żona podczas oczekiwania na autobus, z nudów, potrafi podać hasło z krzyżówki którą widać przez szybę w kiosku. Jedna i druga, potrafi (jeśli zechce) improwizować rymując. To budzi mój nabożny szacunek, bo ja to tylko siano-kolano ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

Moja ex przy jedynie 173 i "prawidłowym" BMI sprawiała mi czasem prawdziwy łomot. No a trudno mi napluć na głowę (BMI zdecydowanie ponad "normalne ;)). :D

Ale wiecie co? Dziewczyny są super! Kobiełki! Ach, Kobiełki. :)

https://www.youtube.com/watch?v=PLq7m0m7Nkw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

sprawiała mi czasem prawdziwy łomot

Pewnie Ci się należało. Widzę, że mimo złych doświadczeń (chyba że lubiłeś to łomot?) nie zniechęciłeś się do płci pięknej

:P 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

  1. Należało.

Łomot lubię najwyżej sprawiać innym (nigdy Damom). Oczywiście tylko wówczas (czyli zawsze :)), gdy jest zasłużony.

Co do ex, seks po łomocie zawsze był mocny. :) Szkoda, że nie trwało to długo, ale ileż tubek altacetu można używać tygodniowo? ;)

Zniechęcenie? Tydzień bez Najpiękniejszej (w rozjazdach) jest już dla mnie dotkliwy (nawet w moim wieku ;)).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Tylko bodaj siostry Polgar (Węgierki) coś znaczyły w szachach - zwłaszcza jedna z nich.

Z brydżem sportowym jest podobnie. To domena mężczyzn.

 

Nie chcę tu juz natomiast rozwijać tego wątku. Nikt nie zmieni mojego zdania w tej materii, a i ja nie zamierzam narzucać swojego nikomu.

 

W testach IQ jest parytet. Po prostu, w tematyce około macieżyńskiej tak się spalają, że mają w nosie jakieś fanaberie typu szachy, brydż czy inne Noble.;)

 

 

Zmierzam do czegoś ale wydaje mi się że to pozostało niezauważone.

Otóż to jak wpływa makaron - który dla większości raczej nie stanowi 90 % pożywienia, ani nawet 30 % - na zdrowie zależy od bardzo wielu czynników których nie da się uchwycić byle jakim badaniem.

 

A Ty nie zauważyleś, że badacze nie analizowali monodiety opartej na makaraonie ( to badali pogo i tempik) tylko dietę śródziemnomorską zawierającą makaron.

No i doszli do wniosku, że makaron w tej diecie nie tuczy.

I tu im trzeba zaufać. Notka w KW nie opisuje metodologii badania, więc jego krytyka na tym poziomie jest bezpodstawna.

 

Do tego geny. Do tego przyzywyczajenia.

Ba, które badania uwzględniają unikalną florę bakteryjną człowieka?

A od tego chyba nawet najwięcej zależy

Opierając się na statystyce, wypowiedzieli się o statystycznym człowieku. Oczywiste, że jeżeli ktoś jest wyjątkowy :D, wnioski z badania Go nie dotyczą.

 

Tak więc wszelkie tego typu badania można ocenić choćby po efektywności. Po dziesiątkach lat badań, wiemy to co wiedzieliśmy.

 

E tam. 10 lat temu jajka szkodziły. Teraz już nie (dzięki takim badaniom :D ). Edytowane przez TrzyGrosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...