Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Prymatolodzy od dawna wiedzą, że ludzie, naczelne i inne małpy widzą czerwień. Zastanawiali się jednak, czy uzupełnienie gamy postrzeganych barw podyktowane było względami utylitarnymi, bo pomagało w wyszukiwaniu pożywienia, czy raczej chodziło o zdolność rozpoznawania nawet z dużych odległości bliskich osób o rudych włosach albo czerwonawej cerze.

Najnowsze badania wykazały, że natura zadbała najpierw o wzbogacenie umiejętności łowieckich i zbierackich, a dopiero potem uczyniła z czerwieni silny bodziec seksualny (American Naturalist).

Może się to wydawać dziwne, ale neurolodzy dopiero niedawno odkryli, że jaskrawe kolory mocno przyciągają zwierzęta. Wydaje się więc zasadne, że wyposażone w trójdzielne widzenie kolorów naczelne będą reagować silniej właśnie na takie superbarwy — wyjaśnia André Fernandez, biolog ewolucyjny z Ohio University.

Poszukując korzeni rudych włosów, biolog zebrał dane dotyczące koloru skóry i włosów, barwnego widzenia oraz zwyczajów seksualnych 203 gatunków naczelnych. Następnie nałożył je na drzewo ewolucyjne. Zgodnie z filogenetyką, najpierw pojawiło się widzenie czerwieni, a dopiero potem rude włosy, czerwona skóra oraz złożone zasady dobierania się w pary. Dylemat naukowy z rodzaju jajka i kury został tym samym skutecznie wyeliminowany... Wiadomo, że jedzenie to konieczność, a pociąg do tego czy innego koloru włosów jest kwestią osobniczych preferencji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponoć noworodki widzą wszystko na czerwono , dopiero później uczą się widzieć kolejne barwy. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu noworodki są achromatopami.

Ale jeśli rudość ma być bodźcem seksualnym, to dlaczego nie jesteśmy wszyscy rudzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ruinach Czerwienia, jednej z głównych twierdz i ośrodków administracyjnych oraz ekonomicznych drugiego państwa bułgarskiego (1185–1396), znaleziono nieznany dotychczas kościół z XIV wieku, a na jego murach odsłonięto grafikę przedstawiającą scenę ze świętymi-wojownikami.
      Chociaż największe znaczenie Czerwień zyskał w czasie drugiego państwa, to samo osadnictwo w tym miejscu jest znacznie starsze. Dotychczas odsłonięto tam pozostałości po osadnictwie trackim, fort z czasów Bizancjum oraz dowody na osadnictwo z okresu pierwszego państwa bułgarskiego (680–1018).
      Dotychczas na terenie Czerwienia znaliśmy 15 kościołów. Teraz archeolodzy odsłonili 16., poinformowało Regionalne Muzeum Historii w położonym niedaleko mieście Ruse. Ruse – którego historia rozpoczęła się w I wieku przed Chrystusem od rzymskiego portu Sexantaprista – również w przeszłości nazywało się Czerwień. Jednak miejscowości tych nie należy mylić.
      W odsłoniętym właśnie kościele odkryto zachowaną warstwę murali na ścianach świątyni. Ocalałe fragmenty to część większej całości. Widzimy tam częściową scenę ze świętymi-wojownikami, informują przedstawiciele Muzeum. Kościół o długości 13 i szerokości 7 metrów miał jedną apsydę skierowaną na wschód.
      Ocalało około 12 metrów kwadratowych murali, których powstanie specjaliści datują na pierwsze dekady XIV wieku. Część fresku została zdjęta i przeniesiona do pracowni, gdzie specjaliści podjęli prace konserwatorskie. Po ich zakończeniu będzie ją można oglądać w muzeum w Ruse.
      Obok wspomnianego kościoła trwają też prace nad odsłonięciem nekropolii i średniowiecznej ulicy. Dalsze prace pozwolą nam lepiej zrozumieć sposób rozplanowania Czerwienia, wydarzenia związane z jego zdobyciem przez Turków oraz historię miasta za czasów Imperium Osmańskiego, stwierdzili naukowcy.
      Co ciekawe, w Czerwieniu znaleziono dotychczas 80 średniowiecznych inskrypcji odnoszących się do darczyńców tamtejszych kościołów. To więcej niż w Wielkim Tyrnowie, stolicy drugiego państwa bułgarskiego, gdzie takich inskrypcji odkryto 60. To pokazuje, jak ważnym ośrodkiem był w średniowieczu Czerwień.
      Po uwolnieniu się Bułgarów z zależności od Bizancjum i założeniu drugiego państwa bułgarskiego Czerwień przeżywał szybki wzrost, którego szczyt nastąpił w XIV wieku. Był on centrum chrześcijaństwa, siedzibą metropolity oraz centrum rzemiosła. W 1388 roku miasto zostało zdobyte przez Turków. Przez krótki czas zachowało jeszcze funkcje administracyjne, jednak szybko straciło na znaczeniu i przestało być miastem. Nieliczni jego ocaleli mieszkańcy opuścili je i osiedlili się w pobliżu zakładając istniejącą do dzisiaj wieś Czerwień.
      Pierwsze prace archeologiczne na terenie Czerwienia podjął w 1910 roku jeden z najważniejszych bułgarskich historyków i archeologów, Wasyl Zlatarski. Regularne wykopaliska są prowadzone od 1961 roku. Dotychczas znaleziono tam ruiny wielkiego feudalnego pałacu, mury obronne o grubości dochodzącej do 3 metrów, dwa podziemne źródła wody, kościoły, budynki mieszkalne, administracyjne, warsztaty i ulice. Najsłynniejszym zabytkiem jest w pełni zachowana XIV-wieczna baszta.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pływacz szary, jedyny żyjący przedstawiciel rodziny pływaczowatych, to przykład wielkiego sukcesu ochrony zagrożonego gatunku. Teraz naukowcy odkryli, że zwierzęta te przetrwały wielokrotne cykle oziębiania i ogrzewania się klimatu ziemi dzięki znacznie bardziej zróżnicowanej diecie niż stosują obecnie.
      W latach 30. ubiegłego wieku, gdy rozpoczęto chronić pływacze szare, na świecie pozostało mniej niż 1000 tych zwierząt. Obecnie żyje ich około 22 000. Gatunek nie jest już zagrożony, jednak uczeni zdobyli dowody na to, że zanim ludzie zaczęli polować na pływacze w światowych oceanach żyło od 76 do 120 tysięcy tych zwierząt.
      Biolog ewolucyjny profesor David Lindberg z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley i jego były student, obecnie kurator skamieniałości ssaków morskich w Smithsonian Institution Nicholas D. Pyenson uważają, że gatunek mógł liczyć tak wiele osobników, gdyż miał bardzo elastyczną dietę. Korzystał z większej liczby zasobów żywności niż obecnie. Teraz zaobserwowano, że pływacze na nowo odkrywają zapomniane źródła pożywienia. Dotychczas uważano, że pływacze żywią się zasysając osady z dna i odfiltrowując z nich robaki i obunogi. Okazuje się jednak, że niektóre zwierzęta żywią się też krylem i śledziami, podobnie jak inne fiszbinowce. Co więcej, zauważono grupę, która przestała migrować i przez cały rok pozostawała w okolicach kanadyjskiej Wyspy Vancouver polując na kryl i śledzie.
      Szacunków historycznej populacji pływaczy dokonano na podstawie badań genetycznych. Gdyby epokę lodowcową przeżyło mniej zwierząt, niż wyliczono, znalazłoby to odbicie w ich genach, gdyż doszłoby do chowu wsobnego.
      Nowe odkrycie to dobra wiadomość. Jest on bowiem znacznie bardziej elastyczny niż dotychczas sądziliśmy, co daje mu większe szanse na przetrwanie.
      Pływacz szary pojawił się na Ziemi przed co najmniej 2,5 milionami lat. W tym czasie nasza planeta przeszła ponad 40 dużych okresów ochładzania się i ocieplania klimatu. Każdy z nich miał znaczący wpływ na florę i faunę. W czasie ostatniego zlodowacenia, wskutek ochłodzenia się klimatu oraz ekspansji ludzi, wyginęło większość dużych ssaków lądowych. Jednak środowisko morskie przetrwało ten okres w bardzo dobrym stanie. Na jednej z XIX-wiecznych rycin widzimy pływacze szare wśród kry, co wskazuje, że zwierzęta te dobrze znoszą jej obecność, a zatem zlodowacenie nie powinno wyrządzić im większych szkód.
      Pyenson i Lindberg dokładnie zbadali wschodnią populację pływaczy, której historię można śledzić na około 200 000 lat wstecz. Wzięli pod uwagę zmniejszenie się dostępnej dla zwierząt powierzchni Morza Beringa w czasie zlodowacenia oraz zdolność pływaczy do czerpania osadów z dna. Na tej podstawie wyliczyli, że zwierzęta były w stanie zmienić dietę. Gdyby żywiły się przede wszystkim w Morzu Beringa, nie uniknęłyby załamania populacji - mówi Lindberg. Zakładając, że w ciepłym okresie populacja zwierząt liczyła około 70 000 osobników uczeni stwierdzili, iż podczas zlodowacenia nie mogła spaść poniżej 5000, gdyż byłoby to widoczne w ich genach. A skoro utrzymała się na tak wysokim poziomie w tak trudnym okresie, to znaczy, że pływacze musiały znaleźć inne źródlo pożywienia.
      Obaj naukowcy uważają również, że obecne zasoby pożywienia, zakładając, że pływacze będą żywiły się tylko i wyłącznie odfiltrowując organizmy z dna, wystarczają na utrzymanie populacji liczącej nawet 170 000 osobników. Korzystanie z krylu i śledzi umożliwi im na dalsze zwiększenie populacji.
      Lindberg i Pyenson wzywają innych specjalistów, do podobnego zbadania historii i potencjału przetrwania innych gatunków. Fakt, że pływacze są tak elastyczne i mogą poradzić sobie z globalnym ociepleniem, nie oznacza, iż obserwacje takie są prawdziwe w odniesieniu do innych gatunków. Szczególnie takich, które korzystają z Morza Beringa - jednego z najbardziej produktywnych ekosystemów morskich.
      Obecnie podejmujemy wiele decyzji dotyczących ochrony środowiska, mimo że nie mamy wielu ważnych danych. Włączenie danych paleontologicznych i geologicznych do znanych danych ekologicznych pozwoli nam przygotować się do nadchodzących zmian w środowisku morskim - mówi Lindberg.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Komisja Europejska spodziewa się kolejnych skarg antymonopolowych składanych przeciwko Google'owi. Zdaniem Joaquina Almunii, pozew Microsoftu nie był ostatnim.
      Rzecznik prasowa Almunii potwierdziła, że skarg będzie więcej. Nie chciała jednak mówić ile, ani kto je będzie składał.
      Komisja Europejska rozpoczęła w listopadzie śledztwo, które ma udzielić odpowiedzi na pytanie, czy Google nadużywa swojej rynkowej pozycji na rynku wyszukiwarek internetowych. Koncern jest oskarżany, iż sztucznie zaniża ranking wyszukiwania usług swoich konkurentów i promuje swoją własną ofertę.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Victoria University w Wellington zaobserwowali, jak w lasach buczynowych na Wyspie Południowej gatunek inwazyjny, osa pospolita (Vespula vulgaris), radzi sobie przy jedzeniu z konkurencją w postaci miejscowych gatunków mrówek. Nagrania wideo z karmników ujawniły, że rozdrażnione osy chwytały mrówki w żuwaczki, wzbijały się w powietrze i po jakimś czasie "przypadkiem" upuszczały je z dala od przekąski. Gdy wzrastała liczba mrówek, rosła częstotliwość upuszczania i odległość, na jaką mrówki były wynoszone.
      Jak tłumaczą entomolodzy Phil Lester i Julien Grangier, ludzkim odpowiednikiem traumatycznego przeżycia mrówek byłby upadek z wysokości połowy boiska futbolowego, czyli ok. 54 m. Zdesantowane mrówki nie odnoszą fizycznych urazów, ale są tak zaskoczone, że często nie wracają do karmnika.
      V. vulgaris znajduje się na liście 100 najgorszych gatunków inwazyjnych, a z największym jej zagęszczeniem spotkać się można właśnie na Wyspie Południowej. W walce o pożywienie dominują nad wszystkimi rdzennymi mieszkańcami z wyjątkiem mrówek.
      Mimo że są 200-krotnie mniejsze, mrówki są w stanie zadbać o swoje, zdecydowanie ruszając na osy, spryskując je kwasem oraz gryząc. Ostatecznie osy stają się tak rozwścieczone, że chwytają mrówkę i wynoszą ją z dala od jedzenia. Strategia działa. Daje osom dostęp do źródeł, których w innym razie by nie miały – wyjaśnia dr Lester.
      Grangier dodaje, że takiego zachowania nie widywano nigdy wcześniej. Wygląda na to, że osy potrafią ocenić stopień oraz rodzaj konkurencji i odpowiednio dostosować swoje postępowanie. Wg naukowców, to właśnie ta plastyczność behawioralna zadecydowała, że V. vulgaris są tak rozpowszechnione i inwazyjne.
      Osy wydają się słyszeć komunikaty mrówek. Nerwy w ich czułkach odbierają feromony [...]. Niewykluczone więc, że żerujące mrówki przyciągają osy do zapasów pokarmu. Kiedy osy się już tam zjawią, dostosowują zachowanie do nasilenia konkurencji stwarzanej przez mrówki – podsumowuje Lester. Z całym artykułem na ten temat można się zapoznać na łamach pisma Biology Letters.
       
      http://www.youtube.com/watch?v=DILNPkA9vwY
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Liczba zimujących w Europie łabędzi czarnodziobych (Cygnus columbianus) zmalała w latach 1995-2005 z dwudziestu dziewięciu do dwudziestu jeden tysięcy. Naukowcy z brytyjskiego Wildfowl and Wetlands Trust (WWT), którzy dobrze znali twierdzenia, że powodem kurczenia się populacji jest niedobór pożywienia, postanowili przed migracją do euroazjatyckiej tundry zmierzyć kupry ptaków, by sprawdzić, czy mają wystarczająco dużo zapasów tłuszczu na podróż o długości ok. 4000 km.
      Naukowcy z WWT zdjęli miarę z odcinka między skrzydłami a ogonem łabędzi w położonym na mokradłach centrum w Slimbridge. Dane trzeba jeszcze do końca przeanalizować, ale jak twierdzi Julia Newth, obserwacje pokazują, że większość ptaków zaczyna sezonową migrację z dobrze rozbudowanym tyłem. Oznacza to, że ptaki mają na zimowiskach Wielkiej Brytanii wystarczającą ilość pożywienia i trzeba ocenić, czy przez lata kondycja ich organizmu jakoś się zmieniła, a jeśli tak, to czy ma to związek z zauważalnym ostatnio spadkiem liczebności.
      Newth wyjaśnia, że u szczupłego łabędzia widać z tyłu lekkie zagłębienie, a u dobrze odżywionego osobnika dwa wzgórki. Specjaliści z WWT obserwują C. columbianus już od lat 60. ubiegłego wieku. Uważają, że na liczebność tego gatunku wpływają zmiany habitatu i pogody w miejscach lęgowych. Ptaki padają też ofiarą zderzeń z liniami energetycznymi oraz ulegają zatruciu ołowiem.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...