Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Wiceadmirał Robert Murrett, szef zajmującej się wywiadem satelitarnym Narodowej Geoprzestrzennej Agencji Wywiadowczej uważa, że serwisy korzystające ze zdjęć satelitarnych (np. Google Earth) powinny być w przyszłości cenzurowane w celu zapewnienia bezpieczeństwa narodowego.

Admirał uważa, że do cenzura byłaby usprawiedliwiona w przypadkach konfliktów zbrojnych i innych sytuacji kryzysowych. Jeśli takie obrazy mogłyby pomóc naszym wrogom w zabijaniu Amerykanów, to powinniśmy działać – stwierdził Murrett. Nie podał jednak sposobów na rozwiązanie problemu.

Serwisy internetowe kupują obrazy zdjęcia wykonane przez komercyjne satelity. Jedną z metod ograniczenia dostępu do nich jest wykupienie przez rząd wszystkich zdjęć. Takie właśnie działania podjęto przed kilkoma laty, gdy rząd USA na początku inwazji na Afganistan kupił wszystkie fotografie dotyczące obszaru tego kraju. To rozwiązanie najprostsze, ale nie najłatwiejsze. Rząd może bowiem znaleźć się pod presją osób czy organizacji, które uznają, że transfer miliardów dolarów z publicznych pieniędzy do prywatnych firm jest czymś niewłaściwym.

Dlatego też możliwe jest wprowadzenie innych form nacisku na firmy handlujące zdjęciami satelitarnymi. To z kolei może być o tyle trudne, że tego typu towar oferują nie tylko amerykańskie firmy. Możliwości działania rządu USA są więc ograniczone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jeśli takie obrazy mogłyby pomóc naszym wrogom w zabijaniu Amerykanów, to powinniśmy działać

 

Przecież tam nie ma aktualnych map tylko sprzed np: roku do tego obszary strategiczne nie mają dostatecznej rozdzielczosci.

Satelity szpiegowskie wszystkich liczących się graczy patrzą na bieząco więc po co cenzura??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież tam nie ma aktualnych map tylko sprzed np: roku do tego obszary strategiczne nie mają dostatecznej rozdzielczosci.

 

Właśnie chodzi chyba o to, że jak zapłacisz, to dadzą Ci aktualne zdjęcia w konkretnej rozdzielczości.

 

A amerykańców widocznie zaczyna boleć to, że nie tylko ich satelity latają nad ich krajem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko gdzie kończy się ochrona prywatności, a zaczyna świat z książek Orwella.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Tylko gdzie kończy się ochrona prywatności, a zaczyna świat z książek Orwella.

 

Nie ma żadnej prywatności i nigdy nie było, to złudzenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każda licząca się armia świata ma do tego własne satelity.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli i tak nic im nie da wykupienie map będących w posiadaniu Googla. A jak np. Google poprze drugą stronę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co z tego, skoro, tak jak mówiłem, każda armia licząca się realnie w dowolnym konflikcie zbrojnym ma własne satelity?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To że np. mogą strategiczne mapy sprzedać wrogowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Liczące się armie posiadają satelity własne jednak istnieją też mniej liczące się armie i organizacje militarne które nie posiadają satelit, jednak mogą wykorzystać zdjęcia satelitarne do swoich celów.

Swoją drogą na mapach google można np. obejżeć gdzie są ukryte w lesie bunkry mogące stanowić np składy amunicji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Liczące się armie posiadają satelity własne jednak istnieją też mniej liczące się armie i organizacje militarne które nie posiadają satelit, jednak mogą wykorzystać zdjęcia satelitarne do swoich celów.

no dobra, ale taka armia i tak nie ma realnych szans w starciu militarnym. Przecież takie Puerto Rico nie zaatakuje USA :D

 

Swoją drogą na mapach google można np. obejżeć gdzie są ukryte w lesie bunkry mogące stanowić np składy amunicji

Już Ty się nie martw - są tak ukryte, że nawet google Tobie nie pokaże nic poza tymi, które celowo są eksponowane :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no dobra, ale taka armia i tak nie ma realnych szans w starciu militarnym. Przecież takie Puerto Rico nie zaatakuje USA :D

Puerto Rico na pewno nie bo USA mogło by dokonać ataku odwetowego, jednak organizacja militarna na zlecenie jakiegoś państwa mogła by zadać znaczące szkody. Walka otwarta nie była by możliwa jednak partyzancka jak najbardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobra. Ale tacy terroryści nie wejdą przecież na taki teren, co najwyżej będą w stanie zaatakować go od zewnątrz. Tyle samo widzą przecież z powierzchni ziemi :D Naprawdę mam wrażenie, że robimy troszkę problem z niczego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet z pozoru niewinne informacje o celu które nie są dostępne nigdzie indziej jak na zdjęciach satelitarnych mogą pomóc w przeprowadzeniu ataku.

Swoją drogą można wykonać zdjęcia lotnicze zamiast satelitarnych a efekt będzie podobny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i właśnie o to chodzi. Żyjemy w czasach społeczeństwa informacyjnego, bez kłopotu można zdobyć takie dane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a propos cenzury:dlaczego można w południe puścić polską piosenkę promującą otwarcie narkotyki(maria peszek w trójce o zrazach z extasy śpiewa)???nie wspominając już o tym co po angielsku puszczacie(seks,perwersje,alkohol,narkotyki,dziwki,przemoc,krew,rozpacz,samobójstwa)ja osobiście jestem za jak największą wolnością słowa,ale dostrzegam niekonsekwencję-w tv porno puścić o tej porze nie można,w radiu hulaj dusza!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to słyszałem w radiu już nie raz, nawet nie w jakimś niszowym, lecz ogólnopolskim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i właśnie w tym problem,takie coś można łatwo bronić wolnościa słowa-wszak promocja nielagalnych zachowań to nie to samo co nielegalne zachowania,a wręćz wyrażenie pewnych poglądów oraz "dzieło artystyczne".mimo to np. niekiedy się egzekwuje zakazy puszczania porno,reklam piwa i wódki,promocji homoseksualizmu-wybiórczość i hipokryzja w stosowaniu prawa dezawuuje to prawo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Według mnie nie chodzi tu o prawo, lecz o zwykłą przyzwoitość, która coraz bardziej w tym świecie traci na znaczeniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Artykuły naukowe dotyczące niebezpiecznych szczepów wirusa ptasiej grypy, o których ocenzurowanie prosiła amerykańska National Science Advisory Board for Biosecurity (NSABB), zostaną opublikowane w oryginalnej wersji w ciągu najbliższych miesięcy.
      Amerykanie obawiają się, że publikacja szczegółowych wyników badań umożliwi terrorystom wyprodukowanie niebezpiecznej broni biologicznej. Ponadto może zachęcić wiele laboratoriów do prac nad wirusami, co zwiększy ryzyko przypadkowego wydostania się mikroorganizmu.
      W ubiegłym tygodniu w Genewie, na prośbę Światowej Organizacji Zdrowia, zebrał się panel 22 specjalistów, którzy mieli zdecydować o losie artykułów. Eksperci niespodziewanie zdecydowali, że powinny się one ukazać w oryginalnej formie. WHO zapowiada stworzenie lepszego systemu nadzoru nad badaniami, których skutki mogą być potencjalnie niebezpieczne.
      Podczas wspomnianych badań stworzono odmiany wirusa A(H5N1), które rozprzestrzeniają się pomiędzy fretkami za pośrednictwem powietrza. Skoro wirus tak łatwo przenosi się pomiędzy ssakami, istnieje obawa, że może zarażać też i ludzi. Dotychczas znanych jest 600 przypadków zarażenia ludzi A(H5N1). Połowa zarażonych zmarła. Stąd też obawy, że artykuły mogą posłużyć do stworzenia broni biologicznej, którą będzie można produkować w formie areozolu.
      Obaj naukowcy, którzy prowadzili wspomniane badania mówią, że są zadowoleni z decyzji panelu WHO. Jestem miło zaskoczony tym, że podjęto jednogłośną decyzję dotyczącą większości omawianych zagadnień, a reszta uzyskała silną większość - powiedział Ron Fouchier z Centrum Medycznego im Erazma z Rotterdamu. Yoshihiro Kawaoka z University of Wisconsin-Madison powiedział, że spotkanie pozwoliło mu i Fouchierowi na wyjaśnienie wszystkich wątpliwości dotyczących ich pracy, w tym opisanie sposobów monitorowania nowych szczepów oraz produkcji szczepionki.
      Początkowo Science i Nature zgodziły się odpowiednio zredagować artykuły, pod warunkiem jednak, że rząd USA znajdzie sposób, by powiadomić wszystkich zainteresowanych naukowców na świecie o brakujących szczegółach badań. Panel WHO stwierdził jednak, że byłoby to niepraktyczne, a potencjalne korzyści z opublikowania artykułów w całości są większe niż ryzyko z tym związane.
      WHO przedłużyło moratorium na prowadzenie podobnych badań. Będzie ono obowiązywało do czasu opracowania nowych zasad bezpieczeństwa.
      Zdaniem Davida Fidlera z Indiana University, eksperta specjalizującego się w amerykańskim i międzynarodowym prawie dotyczącym bezpieczeństwa, spotkanie wcale nie zakończyło się aż tak pozytywnie dla Fouchiera i Kawaoki. Wydaje się, że większość uczestników odrzuciła zastrzeżenia USA, ale zgodzili się na rozszerzenie moratorium i odroczenie publikacji w nadziei, że rząd USA zmieni zdanie.
      Uczestnicy panelu zdecydowali też, że zmutowane wirusy powinny pozostać w laboratoriach posiadających stopień bezpieczeństwa BSL-3 enhanced. To drugi pod względem spełnianych rygorów stopień bezpieczeństwa biologicznego. Wyposażenie takich laboratoriów jest bardzo podobne do miejsc z najwyższym stopniem bezpieczeństwa - BSL-4 - gdzie pracuje się nad patogenami, na które nie ma żadnego lekarstwa. W BSL-3 enhanced bada się też np. hiszpankę.
      Wśród specjalistów trwały też spory co do miejsc prowadzenia takich eksperymentów. Kanada zdecydowała, że mogą mieć one miejsce tylko w laboratoriach BSL-4. Didier Houssin z Francuskiej Agencji Oceny Badań i Edukacji Wyższej sprzeciwiał się takiemu podejściu argumentując, że to poważnie zaszkodzi badaniom, gdyż na świecie istnieje niewiele laboratoriów o najwyższym poziomie bezpieczeństwa. Przyznał jednocześnie, że laboratoria BSL-3 mają tak różne zabezpieczenia, iż trzeba starannie wybierać miejsca, w których zezwoli się na tego typu prace.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Twitter zapowiedział, że w niektórych krajach będzie cenzurował wpisy użytkowników. Serwis dostosuje się do wymagań prawnych krajów, z których pochodzą osoby go używające.
      Zdobywamy coraz większą popularność na arenie międzynarodowej i pojawiamy się w krajach, które mają inne pojęcie o granicach wolności wypowiedzi. W niektórych z nich te idee są tak różne, że nie będziemy tam obecni. Inne z kolei mają podobne co my spojrzenie na wolność słowa, jednak z powodów historycznych bądź kulturowych nie pozwalają na pewne treści. Przykładem mogą być tutaj Francja i Niemcy, które zakazują rozpowszechniania treści nazistowskich - czytamy w oświadczeniu menedżerów Twittera.
      Dotychczas mogliśmy jedynie całkowicie usuwać takie wpisy. Od dzisiaj mamy możliwość ukrycia ich w jednych krajach, a pokazania w innych - informują przedstawiciele serwisu.
      Użytkownik, którego wpis został ocenzurowany, będzie o tym informowany. Ponadto informacje na temat żądań usuwania wpisów, kierowanych do Twittera ze strony rządów, organizacji i osób indywidualnych, będą publikowane na witrynie chilingeffects.org.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy w historii rząd USA poprosił magazyny naukowe - Science i Nature - o ocenzurowanie publikacji naukowych. Prośbę wystosowała National Science Advisory Board for Biosecurity (NSABB). Wszystko z obawy o to, że opublikowanie szczegółów badań może posłużyć terrorystom do produkcji śmiercionośnej broni biologicznej.
      Wspomniane artykuły dotyczą wirusa A(H5N1), powodującego ptasią grypę. Podczas eksperymentów w USA i Holandii natrafiono na niezwykle niebezpieczną formę tego wirusa. Prowadzone badania miały odpowiedzieć na pytanie, jakie zmiany genetyczne mogą spowodować, by wirus łatwiej się rozprzestrzeniał. Dzięki temu naukowcy zdobyli wiedzę, dzięki której, badając wirusy występujące u chorych, będą mogli stwierdzić czy dany szczep może spowodować pandemię.
      Przy okazji badań uczeni odkryli, że zmiana A(H5N1) w formę, która może wywołać pandemię jest niezwykle łatwa. Takiego wirusa można by rozprzestrzeniać w formie aerozolu.
      Teraz amerykańskie władze boją się, że wiedza ta wpadnie w ręce terrorystów. Pandemia ptasiej grypy mogła by być niezwykle niebezpieczna. Dotychczas wiadomo o 600 przypadkach zachorowań ludzi na ptasią grypę. Połowa chorych zmarła.
      Stąd prośba do Nature i Science o niepublikowanie części informacji. Sytuacja jest bezprecedensowa. Już pojawiły się głosy, że mamy do czynienia z cenzurą.
      Ze stanowiskiem takim nie zgadza się Bruce Alberts, wydawca Science. Nie nazwałbym tego cenzurą. To raczej próba uniknięcia niepotrzebnej cenzury. To próba zachęcenia środowiska naukowego, by było odpowiedzialne. To moment, który będzie precedensem, dlatego też musimy postępować bardzo ostrożnie.
      Prośba o ocenzurowanie artykułów została wysłana do Nature i Science pod koniec listopada. Alberts mówi, że poważnie zastanawia się nad jej spełnieniem, jednak pod warunkiem, że rząd znajdzie sposób na przekazanie brakujących danych naukowcom na całym świecie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jak donosi Reuters, Microsoft podpisał z chińską wyszukiwarką Baidu umowę na dostarczanie jej angielskojęzycznych wyników wyszukiwania z Binga. Dzięki niej Baidu ma zamiar zwiększyć swoje szanse podczas planowanej ekspansji na rynki światowe, a Microsoft chce zapewnić Bingowi dobrą pozycję na rynku Chin.
      Do Baidu należy 76% chińskiego rynku wyszukiwania, a pozycja Google'a w Państwie Środka ciągle słabnie wskutek powtarzających się sporów z władzami w Pekinie. Google nawet wycofało się z utrzymywania wyszukiwarki w domenie google.cn i oferuje Chińczykom dostęp poprzez domenę google.com.hk. Spór pomiędzy Chinami a Google'em dotyczy cenzurowania wyników wyszukiwania.
      Dong Xu, analityk z firmy Analysys International uważa, że umowa Baidu z Microsoftem zwiększy dominację Baidu na chińskim rynku, a Google'owi jeszcze trudniej będzie na nim walczyć.
      Niektórzy są jednak sceptyczni, co do sensowności takiej umowy. To dobra rzecz, ale będzie miała minimalny wpływ na Baidu. Niewiele anglojęzycznych zapytań jest zadawanych tej wyszukiwarce. Są one zadawane przez Google'a - mówi analityk Wallace Cheung z Credit Suisse.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google udostępniło swoje najnowsze statystyki - obejmujące okres od lipca do grudnia 2010 roku - dotyczące liczby oficjalnych nakazów usunięcia treści ze swoich serwisów. Koncern w większości uznaje takie nakazy za zasadne i usuwa wskazane informacje.
      Najwięcej tego typu żądań - 263 - pojawiło się w Brazylii i dotyczyły one ponad 12 000 rekordów. Najwięcej pochodziło od policji i władz wykonawczych. Domagano się przede wszystkim usunięcia z serwisu Orkut treści zniesławiających inne osoby. Kilkadziesiąt razy brazylijskie sądy nakazywały też usunięcie zniesławiających treści z YouTube'a.
      W Korei Południowej pojawiło się 139 wniosków o usunięcie treści i dotyczyły one ponad 32 000 rekordów. Niemal wszystkie żądania wysunęła Koreańska Agencja Bezpieczeństwa Informacji i dotyczyły one obecnych w wyszukiwarce numerów identyfikacyjnych przyznawanych przez rząd obywatelom.
      Kolejne na liście są Niemcy, gdzie pojawiło się 118 wniosków dotyczących niemal 2000 rekordów. Żądania wysyłały zarówno sądy jak i policja czy inne urzędy. Najwięcej z nich odnosiło się do wyszukiwarki i materiałów zniesławiających oraz YouTube'a i umieszczonych tam treści naruszających prywatność oraz posługujących się „mową nienawiści".
      Libijskie urzędy i policja nakazały w 68 wnioskach usunięcie 203 rekordów z serwisu YouTube.
      Z kolei z Indii pochodziło 67 wniosków dotyczących 282 rekordów. Wydawały je przede wszystkim policja oraz urzędy i dotyczyły one przede wszystkim YouTube'a i wyszukiwarki.
      Ze Stanów Zjednoczonych pochodziły 54 wnioski wydane w większości przez sądy. Dotyczyły one przede wszystkim zniesławienia na Google Groups, w wyszukiwarce czy w serwisie YouTube. Żądano usunięcia 1421 rekordów.
      Za USA uplasowała się Wielka Brytania z 38 wnioskami, w których domagano się usunięcia ponad 93 000 rekordów.  Niemal wszystkie kontrowersyjne rekordy pochodziły z Google AdWords.
      Na liście nie wymieniono Polski, a na temat Chin nie ma żadnych danych. Google nie może ich ujawnić, gdyż działania cenzorskie w Państwie Środka są objęte tajemnicą państwową.
       
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...