Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Rzymskiego Uniwersytetu Katolickiego odkryli, że śpiewacy operowi dwukrotnie częściej cierpią z powodu relfuksu żołądkowo-przełykowego (pol. r.ż.p., ang. gastroesophageal reflux — GER) niż przeciętny Włoch (a zapewne i mieszkańcy innych krajów). GER polega na cofaniu się nadtrawionego pokarmu z żołądka do przełyku.

Dla śpiewaków operowych konsekwencje są bardzo poważne: może wystąpić zapalenie krtani lub uszkodzenie strun głosowych — donosi koordynator badań Giovanni Cammarota. A to oznacza koniec lub przynajmniej załamanie kariery.

Cammarota sądzi, że artyści pracujący głosem chorują na refluks częściej od innych ludzi, ponieważ ich zajęcie wiąże się z dużym obciążeniem przepony. Śpiewacy umieją rozciągać ten mięsień, jednocześnie ściśle kontrolując oddech i utrzymując głos w wysokich rejestrach.

Od jakiegoś czasu lekarze wiedzą, że działanie przepony wpływa na dolny zwieracz przełyku. Nikt nie wpadł jednak na to, że codzienne wyśpiewywanie arii w operze może powodować jakieś problemy.

Przez lata stykaliśmy się ze śpiewakami operowymi, u których występował refluks. Na podstawie tych obserwacji zaczęliśmy przypuszczać, że to nie może być zwykły zbieg okoliczności.

Aby to sprawdzić, zespół Cammaroty zebrał 351 zawodowych śpiewaków z 5 miast włoskich i 578 osób uprawiających inne zawody. Wszystkich pytano o 2 główne objawy refluksu: regurgitacje (treść pokarmowa dostaje się aż do ust) oraz pieczenie w żołądku.

Pieczenie w żołądku występowało u 42% śpiewaków i tylko u 25% pozostałych badanych, a regurgitacje u, odpowiednio, 35 i 17% członków danej grupy. Artyści narzekali także na mdłości, kaszel oraz problemy związane z przełykaniem pokarmów stałych (American Journal Gastroenterology).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zidentyfikowano błędy, które mogły wpłynąć na niedokładność pomiaru podczas eksperymentów, w wyniku których ogłoszono, że neutrino może poruszać się szybciej niż światło.
      Zespół pracujący przy eksperymencie OPERA stwierdził, że możliwe były dwa błędy związane z obsługą systemu GPS. Czas, jaki potrzebowały neutrino na pokonanie 730-kilometrowej trasy pomiędzy CERN-em a detektorem w Gran Sasso był mierzony za pomocą systemu GPS. Kluczową rolę mogły więc odegrać zegary atomowe na początku i na końcu trasy neutrino. Żeby je zsynchronizować, trzeba wysłać pomiędzy nimi sygnał, a ten też potrzebuje czasu na przebycie określonej odległości. Dlatego też dane są interplowane, w celu wyeliminowania tej różnicy czasu. OPERA przyznaje, że interpolacja mogła zostać źle wykonana. Drugi z możliwych błędów to niewłaściwe połączenie pomiędzy urządzeniem GPS, a głównym zegarem eksperymentu OPERA.
      Należy podkreślić, że są to na razie wstępne najbardziej możliwe wyjaśnienia. Nie wydano jeszcze ostatecznego komunikatu, gdyż oba spostrzeżenia nie zostały ostatecznie zweryfikowane.
      Tymczasem w Fermilab naukowcy pracujący przy eksperymencie MINOS próbują na własną rękę powtórzyć eksperyment CERN-u i sprawdzić uzyskane informacje.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy przed trzema tygodniami świat obiegła sensacyjna wiadomość o przekroczeniu prędkości światła przez neutrino, setki naukowców ruszyły do pracy, zastanawiając się nad wyjaśnieniem tego fenomenu. Do zbiorów arXiv trafiło już ponad 80 prac, których autorzy próbują opisać nowo odkryte zjawisko. Niektóre z nich sugerują powstanie nowej fizyki, w której np. neutrino podróżują przez dodatkowe wymiary, inni twierdzą, że odkrycie naukowców pracujących przy eksperymencie OPERA da się wyjaśnić na gruncie istniejących teorii.
      W jednym z artykułów zwrócono uwagę, że gdy w 1987 roku zaobserwowano potężną supernową (SN 1987A), pochodzące z niej neutrino dotarły na Ziemię trzy godziny wcześniej niż zauważono emitowane przez eksplozję światło. Wówczas wyjaśniono to zjawisko faktem, że dla neutrino cała materia jest praktycznie przezroczysta, mogą one podróżować bez przeszkód. Tymczasem fotony są wielokrotnie pochłaniane, odbijane i ponownie emitowane. Naukowcy doszli wówczas do wniosku, że z tego też powodu fotony wydostały się z eksplodującej gwiazdy później niż neutrino. Autorzy współczesnego opracowania wyliczają, że gdyby neutrino podróżowały szybciej od światła, a różnica w prędkości byłaby taka, jaką uzyskano w eksperymencie OPERA, to neutrino ze wspomnianej supernowej powinny dotrzeć do nas ponad cztery lata przed fotonami. Tymczasem różnica wynosiła trzy godziny.
      Z kolei laureat Nagrody Nobla Sheldon Glashow i jego koledzy zwracają uwagę, że zgodnie z Modelem Standardowym neutrino o wystarczająco dużej energii powinno doprowadzić do powstania par elektron-pozytron. W procesie tym, zwanym emisją Cohena-Glashowa, dochodzi jednak do zmniejszenia energii neutrino, co z kolei prowadzi do spowolnienia jego ruchu. Tym samym neutrino nie mogłoby przekroczyć prędkości światła.
      Ronald A.J. van Elburg zauważa natomiast, że pomiary odległości i czasu podróży neutrino były wykonywane za pomocą systemu GPS. System ten korzysta z satelitów, które bez przerwy krążą wokół Ziemi. Sama Ziemia również się obraca, a zatem źródło neutrino (CERN) i wykrywacz neutrino w Gran Sasso zmieniały w czasie eksperymentów położenie względem siebie. Elburg wylicza, że zmiany położenia powinny doprowadzić do niedokładności pomiaru wynoszącej 64 nanosekundy. Tymczasem uczeni z Włoch informowali, że neutrino przybyły o 60 nanosekund szybciej od światła, co potwierdzałoby obliczenia Elburga.
      Środowisko naukowe ciągle toczy gorące spory mające na celu wyjaśnienie wyników eksperymentu OPERA. Nam pozostaje czekać, aż uczeni wypracują wspólny pogląd na ten temat.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przeglądarka Chrome, która obchodzi właśnie swoje 3. urodziny, przekroczyła w sierpniu granicę 15% udziałów w światowym rynku. Pomiędzy lipcem a sierpniem Chrome zyskał 1,18 punktu procentowego i obecnie używa go 15,51% internautów. Od głównego przeciwnika, Firefoksa, dzieli Chrome'a już tylko 7 punktów procentowych. Produkt Mozilli powoli traci rynek. W lipcu korzystało zeń 22,81% osób, obecnie odsetek ten spadł do 22,57%. Od października 2010 roku Firefoks stracił 0,98 punkta procentowego.
      Największe straty na rynku przeglądarek notuje jednak Internet Explorer. Przeglądarka, używana obecnie przez 55,31% internautów jeszcze w październiku mogła się pochwalić rykowymi udziałami sięgającymi 60,99%.
      Spadki odnotowuje też Opera, której udziały od października zmniejszyły się z 2,31 do 1,68 procenta. Na wyniku Opery cieniem kładzie się gwałtowne zmniejszenie udziałów Opery Mini. Norweska przeglądarka dla urządzeń przenośnych jeszcze w październiku była w posiadaniu 32,43% rynku, obecnie należy do niej... 20,77%. Jak wynika z danych Net Applications, traci ona głównie na rzecz Safari (44,33% w październiku, 52,99% obecnie) oraz Androida (9,24% w październiku i 15,73% obecnie).
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Obecnie wiele osób słucha muzyki, wykorzystując do tego telefony komórkowe. Choć wydaje się to nowinką i krzykiem mody, z bardzo podobnej usługi korzystali paryżanie żyjący ponad 100 lat temu. W 1892 r. w piśmie Scientific American Supplement ukazała się wiadomość, że od 2 lat w stolicy Francji obywatele korzystają z urządzenia o nazwie teatrofon. Do tego czasu zainstalowano aż 100 takich aparatów, a do ich obsługi zarezerwowano 11 linii.
      Użytkownicy dzwonili do teatru lub opery, skąd transmitowano dla nich muzykę (oczywiście na żywo). Subskrybenci mogli się nią cieszyć w domach, ale teatrofony montowano także w hotelach, restauracjach i kawiarniach. Za pięć centymów kupowano 5 min muzyki. Tabliczka na aparacie informowała, jaki teatr go obsługuje.
      Theatrophone Company rozmieszczała na scenie mikrofony, skąd dźwięk transmitowano do centralnej stacji. Teatrofon miał 3 kable: 2 do nadawania muzyki i jeden do monitorowania wykupionego czasu "antenowego". Jeśli zdarzyło się, że klient zadzwonił do teatru pod koniec koncertu lub w czasie przerwy, na resztę wykupionego czasu przełączano go do innego miejsca. Gdy zdarzyło się, że w danym momencie nigdzie nie grano, można było wysłuchać nagranych utworów na pianino. Alarm obsługiwało się za pomocą korbki umieszczonej po prawej stronie operatora.
      Za pierwociny teatrofonu można uznać system transmisji telefonicznej, zademonstrowany przez Clémenta Adera w ramach paryskiej wystawy Expo w 1881 r. Jego działanie zainaugurował sam prezydent Francji Jules Grévy. Z przodu sceny Ader ustawił 80 mikrofonów telefonicznych, uzyskując w ten sposób stereofoniczny dźwięk. Był to pierwszy 2-kanałowy system audio.
      Mikrofony zamontowano w Opéra Garnier, a dźwięk transmitowano do pomieszczeń Paryskiej Wystawy Elektrycznej. Posługując się dwiema słuchawkami, odwiedzający mogli wysłuchać przedstawień operowych oraz Comédie-Française.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Microsoft najwyraźniej ma zamiar przystąpić do mocnej ofensywy na rynku przeglądarek. Przed miesiącem udostępniono Internet Explorera 9, a koncern z Redmond już pokazał wstępną wersję 10. edycji przeglądarki.
      Obecnie jedyną przeglądarką, która oferuje natywne wsparcie dla HTML 5 jest Internet Explorer 9 na Windows 7. Dzięki temu witryny mogą wykorzystywać moc współczesnego sprzętu oraz systemu operacyjnego i oferować rzeczy, które nie były dostępne jeszcze rok temu. Internet Explorer 10 przesuwa dalej granice tego, co developerzy mogą zrobić z witrynami - mówił Dan Hachamovitch podczas MIX11.
      IE9 to pierwsza przeglądarka, która wykorzystuje mechanizmy akceleracji sprzętowej wbudowane w HTML 5. IE 10 ma oferować dodatkowe możliwości, takie jak wsparcie dla CSS3 Gradients dla obrazków tła czy CSS3 Flexible Box Layout.
      Podczas konferencji Microsoft zaprezentował nowy silnik przeglądarki, zapowiedział też wsparcie dla najnowszych, dopiero przygotowywanych standardów. Kolejne mechanizmy będą włączane w przyszłe wersje IE10, które mają ukazywać się co 8-12 tygodni. Przyszła wersja przeglądarki Microsoftu będzie współpracowała z Windows 7 i jego następcą, nie będzie  zaś kompatybilna z Windows Vistą.
      Co ciekawe, prezentując możliwości obsługi HTML 5 na IE10 przedstawiciele Microsoftu używali przyszłej wersji Windows oraz układu Nvidia Tegra.
      Tymczasem udziały IE na rynku przeglądarek ciągle spadają. W marcu browser z Redmond był używany przez 55,92% internautów. Jego główny konkurent, Firefox, zanotował minimalny wzrost udziałów (z 21,74 do 21,80 procenta), a Chrome ciągle zdobywa coraz więcej zwolenników. Przeglądarki Google'a używa już 11,57% osób (w lutym było to 10,93%). Konsekwentnie rosną też udziały Safari, a Opera notuje powolny spadek zainteresowania. Jeszcze we wrześniu ubiegłego roku norweska przeglądarka miała 2,40% użytkowników. Obecnie jest to 2,15%.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...