Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Humbaki - rekordziści wśród ssaków

Rekomendowane odpowiedzi

Humbaki są rekordzistami wśród ssaków. Biolodzy morscy określili bowiem, jaką dokładnie odległość przebywają podczas migracji z Antarktydy do Ameryki Środkowej. Okazało się, że jest to ok. 8.200 km!

Kristin Rasmussen, szefowa badaczy z Cascadia Research Collective w Olympii, wyjaśnia, że zespół chciał potwierdzić starą teorię, że zimą humbaki odbywają swoją podróż do cieplejszych wód.

To było bardzo ekscytujące, ponieważ od lat każdy powtarzał, że humbaki można znaleźć zimą w cieplejszych wodach, ale po raz pierwszy byliśmy w stanie wyliczyć to w globalnej skali i odnieść do długodystansowych migracji.

Najpierw oznaczono poszczególne ssaki na obszarach zimowania w Ameryce Centralnej. Następnie porównano je z humbakami zidentyfikowanymi na obszarach żerowania w okolicach Antarktydy. Porównywanie opierało się na zestawie charakterystycznych cech płetwy ogonowej (Biology Letters).

Humabki nazywa się inaczej długopłetwcami (Megaptera novaeangliae). Należą do podrzędu waleni fiszbinowców. Osiągają długość do 18 metrów. Niestety, są gatunkiem zagrożonym. Są znane z tego, że odbywają wędrówki godowe z mórz strefy arktycznej do strefy umiarkowanej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Humbaki każdego roku odbywają migrację długości nawet 16 000 kilometrów, przemieszczając się z regionów polarnych w tropiki, gdzie się rozmnażają i wychowują młode. W wędrówkach mogą im jednak przeszkadzać wąsonogi, skorupiaki, które zasiedlają ich skórę. Jeśli będzie ich zbyt dużo, wywołają dodatkowy opór podczas pływania, przez co humbak niepotrzebnie traci energię. Naukowcy z Griffith University zaobserwowali, że humbaki korzystają z „podwodnego spa”, którym pozbywają się wąsonogów, martwego naskórka i nadmiaru bakterii.
      Doktor Jan-Olaf Meyncke i jego zespół z Whales and Climate Research Program and Coastal i Marine Research Centre przyczepili do humbaków specjalne urządzenia, zawierające m.in. kamerę wideo, hydrofon, czujniki ciśnienia, temperatury czy GPS. Uczeni śledzili migrujące zwierzęta pomiędzy sierpniem 2021 a październikiem 2022. Gdy odzyskali nagrania i je przeanalizowali zauważyli, że walenie tarzały się po dnie morskim położonym na głębokości do 49 metrów i pokrytym piaskiem i kamieniami. Za każdym razem zwierzę najpierw powoli przesuwało się po piasku naprzód, a następnie obracało na jeden bok lub wykonywało pełen obrót, mówi Mynecke. Zachowanie takie miało miejsce zawsze w kontekście społecznym. Dochodziło do niego po zalotach, konkurowaniu ze sobą lub po innej formie interakcji społecznej, dodaje uczony. Dlatego też specjaliści przypuszczają, że korzystanie z „odnowy biologicznej” miało na celu przede wszystkim oczyszczenie tych miejsc, które były wykorzystywane w kontaktach społecznych.
      Dzięki ocieraniu się o piasek i kamienie humbaki pozbywają się wąsonogów oraz martwego na skórka, w którym żyją bakterie. Ich zbytnie nagromadzenie może być niebezpieczne, gdyby zwierzę odniosło ranę, zatem regularne usuwanie naskórka wraz z bakteriami pozwala na utrzymanie zdrowego mikrobiomu skóry. Naukowcy zaobserwowali też, że opadający naskórek waleni był łakomym kąskiem dla wielu gatunków ryb, w tym dla młodego karanksa nowozelandzkiego.
      Wielorybnicy już w połowie XIX wieku donosili o walach grenlandzkich ocierających się głowami o skały, w ostatnich latach zachowanie takie zostało naukowo udokumentowane u tego gatunku. W przypadku humbaków zauważono nie tylko, że pozbywanie się naskórka i wąsonogów jest powiązane z zachowaniami społecznymi, ale że zwierzęta wracają w to samo miejsce, by się tarzać na dnie. Naukowcy przypuszczają, że przyczyną powrotów jest idealny skład dna, na którym leży mieszanina piasku i kamieni.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Michael Packard, zawodowy poławiacz homarów, znajdował się około 14 metrów pod wodą, gdy nagle poczuł uderzenie, wokół zapadła ciemność i poczuł, że się przemieszcza. Pięćdziesięciosześciolatek sądził, że został zaatakowany przez jednego z rekinów, które powszechnie występują w pobliżu Cape Cod w stanie Massachusetts. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że nie czuje ani ugryzienia, ani bólu.
      Wtedy zdał sobie sprawę, że znalazł się w paszczy wieloryba. Mężczyzna ocenia, że był współczesnym Jonaszem przez około 30 sekund. Nagle waleń wypłynął na powierzchnię wystawił głowę i zaczął nią potrząsać, wyrzuciło mnie w powietrze i wylądowałem w wodzie, mówił po wyjściu ze szpitala. Packarda z wody wyciągnął kolega, Josiah Mayo, z którym łowili homary.
      Charles Mayo, ojciec Josiaha, ekspert ds. waleni w Center for Coastal Studies mówi, że tego typu wydarzenia są bardzo rzadkie. Humbaki, bo to właśnie z tym gatunkiem Packard miał bliskie spotkanie, nie są agresywne. Zwierzę najprawdopodobniej polowało właśnie na ryby, gdy na drodze jego otwartej paszczy znalazł się nurek.
      Jooke Robins, również z Center for Coastal Studies, dodaje, że odżywiające się humbaki otwierają paszczę i przemieszczają się szybko, starając się wchłonąć jak najwięcej pożywienia. W tym czasie mogą nie widzieć wszystkiego, co mają przed sobą. Myślę, że dla zwierzęcia to było również zaskakujące zdarzenie, dodaje.
      Zdaniem Robbins Packardowi nie groziło połknięcie. Humbaki nie mają wystarczająco dużego przełyku, by mógł przezeń przejść dorosły człowiek. Nie oznacza to jednak, że był całkowicie bezpieczny. Gdyby wstrzymał oddech w momencie, gdy humbak go wypluł na powierzchni, mogłoby dojść do zatoru. Musiał zachować zimną krew. Żeby wyjść cało z takiej sytuacji trzeba być profesjonalistą. Przeżył, bo jest mądry, twardy i ma szczęście.
      Ani Mayo, ani Robbins nigdy wcześniej nie słyszeli o przypadku, by człowiek znalazł się w paszczy humbaka.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas ostatniej wycieczki fotografa przyrody Chase'a Dekkera z Sanctuary Cruises czekała spora niespodzianka. Udało mu się bowiem uwiecznić moment, w którym z wód Monterey Bay wynurzył się humbak z uchatką kalifornijską w pysku. Pechowy lew morski nie zauważył, że płynie wprost na żerujące na sardele humbaki, a jak się to dla niego skończyło, widać jak na dłoni...
      Sposób polowania humbaków określa się mianem lunge feeding, co oznacza, że zwierzęta uderzają rozwartym pyskiem w ławicę rybek, a następnie pochłaniają je z wodą i odfiltrowują.
      Humbaki żerowały na ławicy sardeli, a lew morski najwyraźniej nie zszedł im z drogi wystarczająco szybko i został uwięziony w paszczy jednego z osobników - napisał Dekker na Instagramie. W pewnym momencie uchatka uciekła. Waleń również wyglądał dobrze, bo nadal żerował. Nie da się jednak ukryć, że dla obu zwierząt musiało to być niezwykłe przeżycie.
      Wg amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej (NOAA), choć lwy morskie często przebywają w pobliżu humbaków, przypadki podobne do opisanego są skrajnie rzadkie. Nigdy nie widziałam, by jakiejś uchatce coś takiego się przytrafiło ani o czymś takim nie słyszałam - powiedziała w wywiadzie udzielonym National Geographic Christie McMillan, biolog z Towarzystwa Edukacji i Badań Morskich w Kolumbii Brytyjskiej.
      Gdy tylko zobaczyłem tę fotografię [która natychmiast zyskała roboczy tytuł "doświadczenie Jonasza"], wiedziałem, że to jedno z najrzadszych ujęć, jakie kiedykolwiek uda mi się zrobić. Nie jest najpiękniejsze, najbardziej artystyczne, ale z pewnością unikatowe.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Można sobie wyobrazić zdumienie biologów morskich, gdy na wysepce Marajó w ujściu Amazonki odkryli martwego młodego długopłetwca (humbaka). Członków grupy Bicho D'Água zaalarmowały krążące nad namorzynami sępy.
      Zwierzę o długości prawie 8 m utknęło w roślinności ok. 15 m od brzegu. Ekipa z Municipal Secretariat of Health, Sanitation, and Environment zbadała truchło. Nie wykryto widocznych urazów. Przed sekcją zwłok nie da się więc stwierdzić, co było przyczyną zgonu. Na razie powtarzane są 2 teorie: 1) że zwierzę wyrzuciła silna fala pływowa albo 2) że zginęło ono w oceanie, a później zostało przetransportowane w głąb lądu przez ludzi.
      Ponieważ ciało walenia jest zbyt duże i znajduje się w odległej, trudno dostępnej okolicy, naukowcy pobrali do zbadania próbki.
      Nie jesteśmy pewni, jak humbak się tu znalazł, jednak przypuszczamy, że poruszał się blisko brzegu i pływy, które były na przestrzeni ostatnich dni znaczne, uniosły go i wepchnęły na ląd w namorzyny - uważa specjalista z Bicho D'agua Institute.
      Większą tajemnicą niż to, jak waleń trafił na ląd, jest jednak to, co w ogóle robił w pobliżu Brazylii o tej porze roku. Między sierpniem a listopadem długopłetwce są często widywane dalej na południe u wybrzeży stanu Bahía. Na północy przy ujściu Amazonki, zwłaszcza o tej porze roku, są jednak rzadkim widokiem.
      Niektórzy przypuszczają, że cielę zostało odseparowane od matki w czasie migracji na południe.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Obserwacje humbaków (Megaptera noveangliae) pozwoliły niemieckim inżynierom udoskonalić... helikoptery. Specjalistów z Niemieckiego Centrum Lotniczego i Kosmicznego (DLR) zainteresował fakt, że pomimo obecności olbrzymich płetw piersiowych, humbaki są w stanie wykonywać pod wodą skomplikowane akrobacje i błyskawicznie zmieniać kierunek poruszania się.
      Rotor śmigłowca odpowiada za zapewnienie siły ciągu, kontrolę kierunku oraz prędkości. Gdy wirnik się obraca, jego łopata, która porusza się w tym samym kierunku, co śmigłowiec, szybciej przesuwa się do przodu niż łopata poruszająca się w kierunku przeciwnym. Ta różnica w prędkości powoduje powstawanie turbulencji, wibracji oraz jest przyczyną niestabilności. Te niekorzystne zjawiska nabierają na sile przy szybkim locie i zmianach kierunku. Możliwe jest też utrata siły nośnej przez łopatę poruszającą się w kierunku przeciwnym do śmigłowca.
      Kai Richter i jego koledzy z DLR zastanawiali się, czy coś podobnego do guzów na płetwach piersiowych humbaka pomogłoby w udoskonaleniu wirników. Uczeni przeskalowali te guzy do rozmiarów wirnika i stworzyli gumowe pierścienie o średnicy 6 milimetrów. Następnie przymocowali po 186 takich pierścieni do krawędzi natarcia każdego z wirników.
      Zaobserwowano, że taki zabieg znacząco zmniejszył zakłócenia pracy rotora. Piloci testowi potwierdzili, że widza różnicę w zachowaniu maszyny w powietrzu. Wyniki pierwszy lotów są na tyle obiecujące, że Niemcy złożyli wniosek patentowy i pracują nad udoskonaleniem swojego projektu. Oczywiście w przyszłości na łopaty wirników nikt nie będzie naklejał kawałków gumy. Odpowiedni kształt otrzymają one już w fabryce.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...