Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
Astroboy

Bunny hill. O fizyce, matematyce i opłotkach bez napięć.

Rekomendowane odpowiedzi

Pomyślałem sobie, że warto może wydzielić miejsce, gdzie bez stresu można zadać jakieś pytanie natury "ścisłej". Mam głębokie przekonanie, że na forum nie brakuje ludzi, którzy chętnie podzielą się tego typu wiedzą. Zachęcam do zadawania pytań. Myślę, że wszyscy możemy odnieść z tego korzyść.

 

By rozpocząć, pozwolę sobie na problem natury "kuchennej". Minionej nocy wpadliśmy z Najpiękniejszą na pomysł obiadu o północy. Zrobiliśmy przesmaczne pyzy. Poproszę o wyjaśnienie (krótkie i zwięzłe; no i fizyczne :)) "zachowania" pyz – dlaczego najpierw opadają na dno, by po pewnym czasie wypłynąć na powierzchnię? Można oczywiście używać ścisłych terminów, ale sugeruję małe wyzwanie, czyli "proste" odpowiedzi. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okazuje się, że to pytanie dręczy ludzkość już od jakiegoś czasu. Przyczyną jest zmiana gęstości, to oczywiste, jednak pozostaje pytanie o naturę tej zmiany. Wyjaśnienie, które mi odpowiada:

 

Liquid on the inside of the stuffed pasta reaches 100 degrees celcius, and turns into steam. Steam expands and makes the pasta float. So, floating stuffed pasta = pasta in which the center has reached the boiling point of water.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamrożone pyzy wydają się mieć mniejszą objętość niż po podgrzaniu... ale nie wiem dlaczego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Wyjaśnienie, które mi odpowiada: Liquid on the inside of the stuffed pasta reaches 100 degrees celcius, and turns into steam. Steam expands and makes the pasta float. So, floating stuffed pasta = pasta in which the center has reached the boiling point of water.

 

To bardzo prawdopodobne, ale możliwa jest też inna przyczyna - rozkład skrobii. Można to sprawdzić, wystarczy pyzy ugotować w temp. ok. 80-90 C. Trochę dłużej potrwa, ale jadalne bedą i bardzo możliwe, że też pływające :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedyś zrobię eksperyment i potrzymam pyzę dłuższy czas w 60 stopniach... bo też raczej obstawiałbym skrobię

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
kiedyś zrobię eksperyment i potrzymam pyzę dłuższy czas w 60 stopniach... bo też raczej obstawiałbym skrobię

 

Może być potrzebne 65+ :)

I jeszcze jedno - pyzy mogą być w jakimś stopniu napowietrzone w czasie wyrabiania ciasta, a nabite mięsem praktycznie na pewno bedą miały sporo powietrza w środku. To też by miało wpływ... na wypływ :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
kiedyś zrobię eksperyment i potrzymam pyzę dłuższy czas w 60 stopniach... bo też raczej obstawiałbym skrobię

 

O! I tu robi się interesująco. Proponuję rozszerzyć pierwotny problem do "zaprojektowanie eksperymentu realizowalnego domowymi metodami".

 

Ja proponuję zestaw: żyletka, termometr, mikroskop szkolny i badanie średniej wielkości bąbli w pyzie w różnych temperaturach.

 

Rozkład skrobii.

W tej temperaturze i ciśnieniu, w praktycznie neutralnym środowisku hydroliza nie będzie głównym procesem. Brak enzymów, katalizatorów czyni ten proces powolnym. A domowa próba ilościowa na glukozę, fruktozę to już problem.

Mój pomysł to użycie refraktometru z demobilu (kto w kuchni ma refraktometr?) i wykres współczynnika załamania światła dla wodnego ekstraktu

z pyzy na różnych stopniach ugotowania.

 

Wersja dla majsterkowiczów: korzystając ze zwierciadła półprzepuszczalnego zbudować interferometr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jajcenty!

Może jakieś wytłumaczenie, po tej nieusprawiedliwionej nieobecności.

Ludzie się martwili.

Dobrze Cię widzieć. :)

 

Ad meritum.

Proszek do pieczenia zawiera wodorowęglan sodu, a ten w temp. powyżej 60st.C, rozkłada się z wydzielaniem CO2, który uwięziony w pyzach zmniejsza ich gęstość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jajcenty! Może jakieś wytłumaczenie, po tej nieusprawiedliwionej nieobecności. Ludzie się martwili. Dobrze Cię widzieć. :)

 

Robiłem sobie detox z "Bycia aktywnym uczestnikiem wielu forów internetowych" :P Mam nadzieję, że poskromiłem trolla we mnie drzemiącego.

 

Dobrze Was wszystkich widzieć i czytać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
kto w kuchni ma refraktometr?
Ja mam - taki wyskalowany do pomiaru cukru :) Do tego niezły termometr...

Trzeba tylko zaplanować jak gotować by uzyskać pożądane efekty...

 

Raczej zrobię to na pojedynczej pyzie, bo może się okazać, że nie będzie się nadawała do jedzenia po całym eksperymencie :P A to z kolei oznacza słabe wyniki na refraktometrze.

 

EDIT: Według mojej wiedzy skrobia się nie rozłoży bez udziału enzymów. Ale pod wpływem temperatury prawdopodobnie zmieni swój układ i się "nastroszy". Część z niej trafi do roztworu (na refraktometrze pewnie nie do odróżnienia od glukozy), a reszta (większość) sprawi, że pyzy spuchną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Proponuję rozszerzyć pierwotny problem do "zaprojektowanie eksperymentu realizowalnego domowymi metodami".

 

Całkowicie popieram; w końcu oba zdania tytułu wątku są tak pojemne, że zmieszczą dużo więcej. :)

 

Wersja dla majsterkowiczów: korzystając ze zwierciadła półprzepuszczalnego zbudować interferometr.

 

Bardzo chętnie, ale obawiam się, że jeśli nawet przewalę kuchnię tam i z powrotem, to ciężko będzie o odpowiednie zwierciadło półprzepuszczalne. No i chyba ciężko skalibrować w kuchni taki interferometr. ;) A może się mylę…

 

Proszek do pieczenia zawiera wodorowęglan sodu, a ten w temp. powyżej 60st.C, rozkłada się z wydzielaniem CO2, który uwięziony w pyzach zmniejsza ich gęstość.

 

Niezbyt pamiętam, bo nocny obiad był nieźle zakrapiany (przed, w czasie i po :D), ale dałbym głowę, że proszku do pieczenia w ciasto nie dawaliśmy. ;)

Bo muszę się pochwalić, że nasze wegetariańskie pyzy nie były z "torebki". :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No więc opiszę jak zamierzam przeprowadzić eksperyment:

1. pyzy takie bez nadzienia (a raczej jedna pyza) z torebki, mrożona trafia do wody o temperaturze ok 70 stopni.

2. co minutę dokonuję pomiaru temperatury i odczytu z refraktometru (staram się utrzymywać 70 stopni, ale ewentualne odchyły cały czas notuję)

 

Zobaczymy czy pyza wpłynie czy się rozpadnie... Jeśli nic się nie będzie działo to eksperyment przerywam po 20 minutach. Jeśli wypłynie wcześniej to odnotowuję czas i podnoszę temperaturę wody aby pyza nadawała się do zjedzenia :)

 

W zależności od wyników zaprojektujemy kolejny eksperyment.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do eksperymentu będą dodatkowo potrzebne:

1. wiertarka (ciężko w mrożoną pyzę wcisnąć termometr);

2. wiertełko – jakaś trójeczka;

3. odpowiednio malutki termometr; ot, taki "na druciku" – bo solidny termometr (wiertełko dziesiątka ;)) swoją masą zakłóci pomiar;

4. jakiś klej typu "kropelka", coby termometr nie wypłynął bez pyzy;

5. dużo dobrej woli. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pierwszej wersji eksperymentu zamierzam pilnować tylko temperatury wody.

A termometr mam taki do mięsa ze szpikulcem ok 4mm średnicy. Będzie się trzymał i bez kleju, przynajmniej do momentu rozgotowania pyzy...

 

EDIT:

Eksperyment wykonany. Nie będę podawał danych do wykresów, bo nie ma co rysować...

Refraktometr cały czas pokazywał 0 (jak w czystej wodzie).

Temperatura wody utrzymywana była na poziomie 65-75 stopni (większość czasu 68-73).

W pewnym momencie uznałem, że nabiję pyzę na termometr i sprawdzę co pokazuje... było 60.

Zostawiłem tak nadzianą (przypominam, ze gotowałem pojedynczą pyzę) i olałem pilnowanie temperatury wody. Gdy termometr wskazał 74 stopnie to pyza nieśmiało wypłynęła na powierzchnię. Po wyjęciu termometru nieco opadła... Ogólnie nie była tak bardzo na wierzchu jak zwykle, ale dna nie dotykała.

 

Zajęło to w sumie 25 minut (od zamrożonej na kość).

 

WNIOSKI:

1. pyzy strasznie się rozgotowują podczas takich eksperymentów

2. Raczej nie chodzi o wrzenie wody w środku

3. nadal nic nie wiemy

4. pyzy bez nadzienia nie należą do zbyt smacznych

5. pyza wyraźnie "spuchła"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się wydaje, również na podstawie eksperymentu Pogo, że chodzi tylko i wyłącznie o zmianę objętości pyzy, a co za tym idzie ilości wypartej wody.

Nie na darmo pyzy/pierogi wrzuca się do gorącej wody, a ziemniaki do zimnej.

"Proces kleikowania naturalnej skrobi ziemniaczanej zaczyna się już w temperaturze około 65 °C[7]."

Gdy wrzucisz pyzę do gorącej wody, to wysoka temperatura spowoduje kleikowanie skrobi i tym samy zamknięcie porów ciasta (dlatego ziemniaki do zimnej). Zamknięte pory ciasta spełniają tu 2 funkcje, nie pozwalają pyzie nasiąknąć wodą i jednocześnie nie pozwalają wydostać się zamkniętemu powietrzu. Pod wpływem temperatury wzrasta ciśnienie wewnątrz pyzy przez co zwiększa się jej objętość (bo pory są zasklepione), a w konsekwencji ilość wypartej wody (zwróćcie uwagę, że pęknięty, źle sklejony pieróg nie wypływa).

W eksperymencie Pogo powietrze w środku nie osiągnęło wystarczającej temperatury, aby rozdymać pyzę, a dodatkowo, temperatura na styku woda-zamarznięta pyza była na pewno niższa niż wypadkowa z garnka (tu lepszy byłby ten termometr bezdotykowy, albo kamera FLIR), co spowodowało, że kleikowanie nie nastąpiło od razu i pyza nasiąkła wodą (ad. wniosek nr 1).

Ad. wniosek nr 5: pyza spuchła pod wpływem nasiąknięcia, a nie wzrostu ciśnienia wewnętrznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałem dopisać, że po podniesieniu temperatury pyza wypłynęła w końcu tak jak zawsze.

W sumie nadal uważam, że najbardziej prawdopodobnym winowajcą jest kiełkowanie skrobi, kwestia tylko tego, jakie są tego skutki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(zwróćcie uwagę, że pęknięty, źle sklejony pieróg nie wypływa).

 

Ad. wniosek nr 5: pyza spuchła pod wpływem nasiąknięcia, a nie wzrostu ciśnienia wewnętrznego.

 

 

Kluski kładzione nie zawierają pustego środka a podlegają ogólnym prawom rządzącym wypornością pyz ;)

Mogą nawet wypłynąć, mimo iż środek jest jeszcze surowy.

 

Spuchnięcie przez nasiąkanie nie zmienia bardzo gęstości, jeśli już to działanie byłoby odwrotne - widywałem nasiąknięte drewno o zerowej pływalności.

 

Ponieważ refraktometr nie pokazał przemian chemicznych, pozostają tylko zmiany fizyczne. Z tych zostaje nam tylko efekt rozprężania powietrza lub gazów pochodzących od wodorowęglanów postulowanych przez 3Grosze.

Ziarna skrobi muszą zmięknąć wystarczająco by pozwolić na ekspansję.

Oczywiście to spekulacja i moje skromne zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba ugotować pyzę, wystudzić do temperatury pokojowej i sprawdzić czy nadal pływa... w wodzie o tej samej temperaturze.

Ja już się tego nie podejmuję... zjadłem wszystkie tamte pyzy, na jakiś czas mam dość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobra. Skoro polegliśmy na pyzach z powodu braków laboratoryjnych to proponuje zabawę nie wymagającą zakładania fartucha laboratoryjnego.

 

Polski skrzat domowy (ten od kwaśnienia mleka) co sekundę wkłada do pudełka 10 kolejnych liczb naturalnych. W tych samych odstępach czasu, drugi skrzat wyjmuje 1 (słownie: jedną) liczbę. Czynią tak przez nieskończony czas. Pytanie:

 

Ile będzie liczb naturalnych w pudełku po nieskończonym czasie?

 

Poprawka:

 

Oryginale pytanie brzmiało: co zostanie OSTATECZNIE w pudełku.

 

Mam nadzieję, że to nie zmienia zadania.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hm..nieskończenie? Chyba nie czuję problemu. Co sekundę wpada 9 liczb, przez nieskończoność dalej nieskończoność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
hm..nieskończenie? Chyba nie czuję problemu. Co sekundę wpada 9 liczb, przez nieskończoność dalej nieskończoność.

 

Rozumiem Cię. Ja również stoję na stanowisku, że 9n nie ma granicy w nieskończoności. Jednak nie jestem matematykiem i z tego co mi wiadomo nie mogę się bardziej mylić :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie do końca takie proste dlatego, że prawidłowe zapisanie tego równania wygląda tak

 

10d245777abca64ece2d5d7ca0d19fddb6.png - d245777abca64ece2d5d7ca0d19fddb6.png=d245777abca64ece2d5d7ca0d19fddb6.png - d245777abca64ece2d5d7ca0d19fddb6.png

 

a to jest w matematyce symbol nie rozwiazywalny dlatego ze nieskonczonosci nie sa sobie rowne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego akurat taki zapis jest prawidłowy,jakie są ku temu przesłanki?, jak dla mnie to na sekundę przybywa dokładnie 9 liczb i sekund jest nieskończona ilość. A nie, 10 nieskończoności odjąć jedną nieskończoność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdniem dlatego ze nie dzieje sie to jednoczesnie a to znaczy ze jeden skrzat nieskonczona ilosc razy wlozy 10 liczb a drugi nieskonczona ilosc razy wyjmie 1 liczbe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...