Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Anglojęzyczne matki, które zaczynają czytać swoim dzieciom w bardzo wczesnym wieku, wychowują bardziej rozwinięte 2-letnie maluchy: z większym słownikiem, lepszym rozumieniem języka oraz wyżej ocenianymi zdolnościami poznawczymi.

Matki hiszpańskojęzyczne, które czytają swoim brzdącom każdego dnia, mają 3-letnie dzieci lepiej poznawczo i językowo rozwinięte niż matki, które tego nie robią.

Wyniki badań naukowców z kilku uniwersytetów, m.in. Columbii i Harvardu, opublikowano w lipcowo-sierpniowym wydaniu magazynu Child Development.

Akademicy skupili się na tym zagadnieniu, ponieważ liczne studia pokazywały związek między czytaniem dzieciom w wieku przedszkolnym i szkolnym z ubogich rodzin a ich rozwojem językowym, jednak zaskakująco mało uwagi poświęcono maluchom poniżej 3. roku życia. A jest to bardzo ważny okres rozwoju językowego, decydujący o późniejszych sukcesach i niepowodzeniach podczas nauki czytania.

W ramach Early Head Start Research and Evaluation Project naukowcy przebadali 2581 rodzin. Grupę kontrolną stanowiło 17 społeczności z różnych rejonów USA. W obrębie subgrupy 1101 rodzin (zarówno anglo-, jak i hiszpańskojęzycznych) baczniej przyjrzano się związkom między czytaniem a wynikami osiąganymi przez dzieci. Ocenę ich osiągnięć przeprowadzano w wieku 14, 24 i 36 miesięcy.

Mniej więcej połowa matek czytała swoim dzieciom codziennie w każdym wieku, chociaż nieco więcej matek zaczynało czytać codziennie, gdy maluchy miały raczej 2-3 lata, a nie 14 miesięcy. Białe mamy czytały częściej od matek z innych grup etnicznych/rasowych, podobnie jak miało to miejsce w przypadku mam dziewczynek i kobiet, które urodziły pierwsze dziecko.

W grupie anglojęzycznej zauważono ponadto, że od wieku 14 miesięcy istniało sprzężenie zwrotne między rozwojem słownika dziecka a czasem czytania przez mamę. Innymi słowy, im więcej matka czytała, tym lepiej dziecko rozwijało się językowo i domagało się wydłużenia czasu przeznaczanego na czytanie.

Helen Raikes, profesor nauk konsumenckich i rodzinnych na University of Nebraska-Lincoln, zauważa: związek ten spowodował, że zaproponowaliśmy zastosowanie modelu kuli śnieżnej, w którym czytanie i słownik prowadziły do większej liczby kompetencji i możliwości językowych. Studium unaoczniło, iż związek między czytaniem a rozwojem językowym dziecka zaczyna się bardzo wcześnie, a to z kolei implikuje, że czytanie maluchom i inne aktywności dotyczące języka powinny zaczynać się o wiele wcześniej niż dotychczas proponowano.

Amerykańskie badania wykazały jeszcze jedno. Większość biorących w projekcie dzieci, z wyjątkiem nieanglojęzycznych, miało dostęp do książeczek obrazkowych. Stąd wziął się postulat, by maluchom niemówiącym po angielsku również dać taką możliwość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Czytając, nie czujemy się samotni, choć gdy to robimy, obok najczęściej nikogo nie ma. Dzieje się tak, ponieważ rozszerza się koncepcja naszego ja. Psychologicznie stajemy się częścią opisywanej społeczności, bez względu na to, czy składa się ona ze średniowiecznych mnichów, czy wilkołaków.
      W eksperymentach Shiry Gabriel i Ariany Young z Uniwersytetu w Buffalo wzięło udział 140 studentów. Na początku panie oceniały stopień, w jakim realizują oni swoją potrzebę przynależności/związku, identyfikując się z grupami. Później niektórzy czytali urywek powieści Stephenie Meyer Zmierzch, w którym Edward Cullen opisuje swojej ukochanej Belli, jak to jest być wampirem, a inni zapoznawali się z fragmentem książki J.K. Rowling Harry Potter i kamień filozoficzny, w którym uczniowie Hogwartu są przydzielani do domów i Harry spotyka nauczyciela od eliksirów Severusa Snape'a. Ochotników poinstruowano, by czytali dla przyjemności. Dano im na to pół godziny.
      Następnie sprawdzano powiązania badanych z wampirami lub czarodziejami. Studentom powiedziano, by kategoryzowali słowa tak szybko, jak potrafią. Gdy na ekranie pojawiały się słowa związane z "ja" (mój, moje itp.) i czarodziejstwem (np. mikstura, kij od miotły, różdżka czy zaklęcie), mieli naciskać jeden klawisz, a gdy wyświetlano wyrazy niezwiązane z "ja" lub związane z wampirami (kły, krew, ugryzienie) inny, ale również ten sam dla obu kategorii. Następnie pary kategorii z uwspólnionym klawiszem zamieniono. Zespół naukowców spodziewał się, że badani będą reagować szybciej, kiedy słowa związane z "ja" zostaną połączone z grupą, do której zostali zaliczeni podczas czytania książek.
      Dodatkowo do oceny identyfikacji z wampirami lub czarodziejami Gabriel i Young zastosowały Twilight/Harry Potter Narrative Collective Assimilation Scale (skalę asymilacji narracyjnej). Znalazły się tam pytania w rodzaju: "Czy sądzisz, że potrafiłbyś sprawić, że znikniesz i pojawisz się w innym miejscu?" albo "Jak ostre są twoje zęby?". Na samym końcu panie psycholog posługiwały się krótkim kwestionariuszem do oceny zadowolenia z życia i nastroju.
      Amerykanki podkreślają, że wszystkie testy jednomyślnie wskazywały, że czytelnicy Zmierzchu stali się poniekąd wampirami, a Harry'ego Pottera czarodziejami. Osoby bardziej zorientowane na grupę w życiu codziennym wykazywały silniejszy efekt asymilacyjny. Przynależność do fikcyjnych społeczności dawała ludziom taką samą satysfakcję i tak samo dobrze poprawiała nastrój jak związek z realnie istniejącymi grupami.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mark Taylor, z Wydziału Socjologii Oxford University odkrył, że nastolatkowie czytający książki mają  większe szanse na zrobienie kariery zawodowej. Do takiego wniosku doszedł analizując kwestionariusze 17 200 osób, które wypełniły je w wieku 16, a następnie 33 lat.
      W pierwszej serii kwestionariuszy pytano o spędzanie czasu poza szkołą, a druga seria opisywała przebieg kariery edukacyjnej i zawodowej takich osób.
      Okazało się, że kobiety, które w wieku 16 lat czytały książki, miały 39-procentową szanse na osiągnięcie w wieku 33 lat wysokiej pozycji zawodowej. Te, które książek nie czytały, miały 25-procentową szansę. W przypadku mężczyzn odsetek ten wynosił 58% u czytających i 48% u nieczytających.
      Żadna inna aktywność - uprawianie sportu, zwiedzanie muzeów, chodzenie do kina, na koncerty, gotowanie, szycie - nie miało znaczącego wpływu na późniejszą karierę. Okazało się też, że granie w gry komputerowe nie zmniejsza co prawda szans na karierę, ale zmniejsza szanse na dostanie się na uczelnię wyższą.
      Z naszych badań wynika, że w czytaniu dla przyjemności jest coś specjalnego. Pozytywne skutki z tym związane nie pojawiają się w żadnym innym rodzaju aktywności - mówi Taylor.
      Wyjaśnieniem tego fenomenu może być albo fakt, że czytanie zwiększa bystrość umysłu, albo, że pracodawcy chętniej zatrudniają kogoś, kto ma podobne do nich wykształcenie i doświadczenia lub też, że osoby bardziej zainteresowane uczeniem się, więcej czytają.
      Czytanie zwiększa też szanse dostania się na uniwersytet.
      Dla dzieci, których rodzice pracują w handlu lub administracji czytanie książek zwiększa szanse na dostanie się na uczelnię z 24 do 35 procent dla chłopców i z 20 do 30 procent dla dziewcząt. Jeśli obok czytania książek młody człowiek angażuje się w jakąś dodatkową aktywność, taką jak granie na instrumencie czy zwiedzanie muzeów, szansa na miejsce na uczelni rośnie z 24 do 54 procent dla chłopców i z 20 do 48 procent dla dziewcząt.
      Z kolei granie w gry komputerowe zmniejsza szanse z 24 do 19 procent dla chłpców i z 20 do 14 procent dla dziewcząt.
      Mimo, że czytanie przekłada się na wyższą pozycję zawodową, to nie wpływa na przyszłe zarobki. Nie zauważono, by którekolwiek z czynności pozaszkolnych miało znaczenie dla zarobków.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Doktor Jakob Nielsen z Nielsen Norman Group, firmy konsultingowej specjalizującej się w rozwoju produktów, porównał tempo czytania 24 osób, które używały Kindle 2, iPada, monitora komputerowego oraz książki papierowej. Badania pokazały, że czytanie z papieru przebiega o 10,7% szybciej niż czytanie z tabletu. Mimo to użytkownicy przedkładali czytnik książek nad książkę papierową. Najbardziej znienawidzonym urządzeniem do czytania książek jest zaś monitor komputerowy.
      Do badań wybrano 24 osoby, które lubiły czytać i często czytały. Na każdej z czterech platform mieli oni przeczytać różne opowiadania Hemingwaya. Mierzono czas oraz badano zrozumienie treści.
      Średnio przeczytanie opowiadania zajmowało użytkownikom 17 minut i 20 sekund. Poziom zrozumienia tekstu był identyczny dla każdej platformy. Jednak papierowe książki były czytane najszybciej. Jak informuje Nielsen, przeczytanie opowiadania z iPada zajmowało badanym o 6,2% czasu więcej, a z Kindle'a 2 - o 10,7% czasu więcej. Nie podano statystyk dotyczących monitora komputerowego.
      Badanych poproszono też, by w skali od 1 do 7 ocenili, na ile lubią korzystać z każdego formatu do zapoznawania się z treścią. iPad uzyskał 5,8 punktu, Kindle 2 zdobył 5,7, a książka drukowana 5,6 punktu. Od całości wyraźnie odstawał monitor komputerowy, który zdobył jedynie 3,6 pkt.
      Uczestnicy eksperymentu zauważyli też, że czytanie z monitora kojarzy im się z pracą. Z kolei książka drukowana kojarzyła się z większym relaksem niż korzystanie z urządzenia elektronicznego.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Osoby poddające się ostrzykiwaniu botoksem, czyli toksyną botulinową wytwarzaną przez beztlenowe laseczki Clostridium botulinum, pozbywają się zmarszczek, ale i zdolności pełnego odczuwania emocji.
      Jad kiełbasiany czasowo paraliżuje mięśnie, przez co twarz wydaje się niekiedy maskowata lub zamrożona. Nie chodzi jednak wyłącznie o wyrażanie uczuć, ponieważ psycholodzy od dawna powtarzają, że mimika również może oddziaływać na doświadczanie emocji. Stąd dowcipy czytane z ołówkiem czy długopisem w zębach wydają się ponoć śmieszniejsze od anegdot czytanych bez "dodatków" piśmienniczych.
      Po botoksie człowiek może reagować skądinąd normalnie na wydarzenia emocjonalne, np. na scenę w filmie, ale w obrębie ostrzykiwanych mięśni twarzy skurcz jest mniejszy, dlatego do mózgu dociera mniej informacji zwrotnych dotyczących grymasu. To idealna sytuacja do sprawdzenia, czy wyraz twarzy i związane z nim czuciowe sprzężenie zwrotne wpływają na nasze uczucia – wyjaśnia Joshua Davis z Barnard College w Nowym Jorku.
      Przed i po iniekcjach z botoksu oraz kwasu hialuronowego (żel Restylane) Davis i jego współpracownica Ann Senghas pokazywali ludziom wywołujące emocje nagrania. Drugi z wymienionych preparatów działa na zasadzie wypełniacza i nie powoduje porażenia mięśni.
      Okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej, pacjenci po botoksie doświadczali ogólnego spadku siły doświadczeń emocjonalnych. Gdy porównano reakcję sprzed i po zastrzyku, największą różnicę odnotowano pod względem odpowiedzi na lekko pozytywne klipy.
      Wyniki badań Amerykanów opublikowano w czerwcowym numerze pisma Emotion.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mózg dysponuje mechanizmem przypominającym słownik z edytorów tekstów czy telefonów komórkowych. Dzięki niemu potrafi automatycznie dokańczać zdania zapisane przez innych ludzi. Badacze z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego uważają, że to zaburzenie jego działania stanowi przyczynę problemów z płynnym czytaniem u osób z dysleksją (Nature).
      Oko skanuje słowa i zdania. Nie odczytujemy ich jednak do końca, ale przewidujemy, co następuje lub powinno nastąpić dalej. Gdy wzrastają nasze umiejętności czytelniczo-pisarskie, mózg doskonali się w tej umiejętności, dlatego czytamy szybciej.
      Dotąd sądzono, że zakręt kątowy działa jak tłumacz, pozwalając na przełożenie ciągów liter i słów na znaczenie. Profesor Cathy Price z UCL wyjaśnia jednak, że w rzeczywistości pełni on funkcję struktury przewidującej, co zobaczy nasze oko, działa więc jak podobna aplikacja w telefonie komórkowym. Myślimy, że [odkrycie to] przybliża nas do zrozumienia dysleksji.
      Zespół badał byłych partyzantów z Kolumbii. Brytyjczycy skanowali mózgi niewykształconych dorosłych, co eliminowało procesy dojrzewania, zaciemniające obraz zmian zachodzących podczas nauki. Guerilla przechodzili 5-letni kurs czytania i pisania. Mózgi osób, które go ukończyły, porównywano z mózgami ludzi niepiśmiennych.
      Okazało się, że w miarę uczenia wzrastała gęstość istoty szarej w kilku rejonach obu półkul, które odpowiadają za rozpoznawanie kształtów liter i ich tłumaczenie na dźwięki oraz znaczenie. Czytanie zwiększało też ilość substancji białej w płacie ciała modzelowatego (splenium). To bardzo istotne, gdyż ciało modzelowate jest największym spoidłem mózgu, a zmiany dotyczyły włókien łączących prawe i lewe zakręty kątowe oraz potyliczne górne.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...