Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Najstarszy zawód świata - handlowiec

Rekomendowane odpowiedzi

Badania naskalnych rysunków ujawniły, że przed tysiącami lat mieszkańcy francuskich Pirenejów handlowali minerałami. Uczeni ze Stanford University badali skład farb, za pomocą których namalowano Wielkiego Byka z Lascaux. To jedno z najstarszych znanych nam malowideł.

Akademicy ze Stanford Linear Accelerator Center (SLAC) otrzymali mikroskopijne próbki, pobrane przez archeologów z uszu i pyska zwierzęcia. Do ich zbadania wykorzystali metodę absorpcji promieni X, za pomocą której przeanalizowali znajdujący się w farbie tlenek manganu.

Okazało się, że w badanych próbkach występuje bardzo szeroka gama minerałów zawierających ten związek, a wśród nich jest też rzadki hausmannit (Mn3O4), którego nigdy wcześniej nie znaleziono w prehistorycznych pigmentach.

Obecnie nic nie wiadomo, by minerał ten występował na okolicznych terenach. Jego pojawienie się w pigmencie może świadczyć albo o tym, że ludzie zapomnieli o miejscu jego występowania (co jest jednak mało prawdopodobne), albo, ku czemu skłaniają się naukowcy, że już 17 000 lat temu, gdy powstawały rysunki w Lascaux, ludzie zajmowali się handlem.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Starożytne greckie amfory są powszechnie kojarzone z pojemnikami do przechowywania wina i oliwy. Najnowsze badania śladów DNA pozostawionych na ściankach naczyń wskazują jednak, że amfory były znacznie szerzej wykorzystywane.
      Archeolog Brendan Foley z Woods Hole Oceanographics Institution przejrzał 27 artykułów opublikowanych w recenzowanych czasopismach. Zawierały one opis badań nad 5860 amforami. Foley odkrył, że uczeni twierdzili, iż 95% z nich służyło do przewozu wina.
      Naukowiec chcąc sprawdzić te przypuszczenia zwrócił o pomoc do genetyka Marii Hansson ze szwedzkiego Lund University. Wspólnie poprosili władze Grecji o zgodę na zbadanie 9 amfor, które przed 20 laty wydobyto z zatopionego starożytnego wraku. Badane amfory były przechowywane w ciemnościach, dzięki czemu istniała szansa, że światło słoneczne nie zniszczyło znajdujących się w nich śladów.
      Badania zabytków wykazały obecność DNA winogron, ale również warzyw, ziół i orzechów. Uczeni odkryli ślady mięty, tymianku, oregano, imbiru, roślin strączkowych i jałowca. Odkrycie sugeruje, że naczynia były często używane i przewożono w nich najróżniejsze towary, w tym i zioła, które mogły być używane albo jako przyprawy do przewożonej żywności albo też były środkami ją konserwującymi.
      Biorąc pod uwagę inne świadectwa archeologiczne można przypuszczać, że w amforach wożono też mięso, ryby, owoce i żywicę. Wyniki badań poszerzają zatem naszą wiedzę dotyczącą handlu w basenie Morza Śródziemnego.
      Foley i Hansson nie mają zamiaru na tym poprzestać. Zbadane przez nich amfory pochodzą ze statków które zatonęły pomiędzy V a III wiekiem p.n.e. Teraz uczeni chcą sprawdzić DNA z amfor znalezionych na wraku z okolic Kyrenii na Cyprze. Wrak ten pochodzi z III wieku p.n.e. W przyszłości para ma zamiar badać amfory z różnych okolic i okresów historycznych, dzięki czemu dowiemy się m.in. w jakich okresach jakimi towarami i gdzie handlowano.
      Na terenie Grecji przechowywane są obecnie tysiące starożytnych amfor. Naukowcy będą więc mieli co robić przez wiele najbliższych lat. Tym bardziej, że podobne metody badawcze można zastosować na naczyniach, stołach czy pojemnikach, w których przechowywano kosmetyki bądź lekarstwa.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 1986 roku w odległości około 10 kilometrów od miejscowości Grado we Włoszech odkryto wrak rzymskiej jednostki pochodzącej z II wieku naszej ery. Od roku 1999 można go oglądać w lokalnym Muzeum Archeologii Podwodnej. Tym, co czyni wrak niezwykłym, jest ołowiana rura o długości 1,3 metra i średnicy 7-10 centymetrów, która wychodziła z kadłuba w okolicach steru. Poza tym niewielka 16,5-metrowa jednostka handlowa nie wyróżnia się niczym niezwykłym.
      Obecnie archeolog Carlo Beltrame z Uniwersytetu w Wenecji i jego koledzy opublikowali w International Journal of Nautical Archeology artykuł, w którym dowodzą, iż tajemnicza rura była częścią systemu hydraulicznego umożliwiającego dostarczanie świeżej napowietrzonej wody do zbiorników, w których przechowywano żywe ryby. Wiadomo, że mieszkańcy starożytnego Rzymu znali ręczne pompy i zawory zapobiegające cofaniu się wody. Nigdy jednak nie zauważono, by była ona stosowana na jednostkach pływających.
      Beltrame obala jednocześnie inne teorie dotyczące obecności rury. Jedna z nich mówi, że dziura i rura służyły do odpompowywania wody gromadzącej się pod pokładem. Uczony przypomina jednak, że Rzymianie stosowali w tym celu inny system pomp, który nie wymagał ryzykownego dziurawienia poszycia statku.
      Inna teoria mówi, że pompa transportowała wodę potrzebną do mycia pokładu i gaszenia ewentualnych pożarów. Beltrame sądzi jednak, że jednostka była zbyt mała, by taki pomysł miał sens.
      Włoski uczony uważa, że skoro mamy dowody na to, iż statek handlował rybami, gdyż znaleziono przy jego wraku pojemniki na solone sardynki i makrele, to najbardziej logicznym wytłumaczeniem obecności rury są właśnie cele handlowe. Dzięki pompom i zbiornikowi możliwy byłby handel żywymi rybami.
      Beltrame oblicza, że jednostka wielkości Grado mogłaby przewozić zbiornik wody o pojemności około 4 metrów sześciennych, co pozwoliłoby na transport około 200 kilogramów żywych ryb. By utrzymać je przy życiu konieczne było dostarczanie natlenionej wody. Ta musiałaby być wymieniana co pół godziny. Uczony wyliczył, że znalezione zawory umożliwiłyby na przetoczenie 252 litrów w ciągu minuty. Wymiana wody zajęłaby zatem około 16 minut.
      Tracey Rihill ze Swansea University, która specjalizuje się w historii technologii starożytnych Grecji i Rzymu uważa, że Beltrame zbyt łatwo odrzucił teorię o zwalczaniu pożarów, ale nie wyklucza, iż ma on rację. Świadectwa literackie i archeologiczne pokazują, że Grecy i Rzymianie handlowali żywymi rybami. Pliniusz Starszy wspomina na przykład, że papugoryby były transportowane z Morza Czarnego i wypuszczano w okolicach współczesnego Neapolu. Z kolei grecki pisarz Athenaeus wspomina olbrzymi okręt Syracusia, który miał na swoim pokładzie wyposażony w ołowiane rury zbiornik z żywymi rybami przeznaczonymi na handel.
      Znalezienie jednak tego typu urządzeń na małym Grado oznaczałoby, że starożytny handel wyglądał inaczej niż sądzimy. Sądziliśmy, że ryby musiały być spożywane w pobliżu portów, do których zawijały kutry rybackie. Dzięki temu systemowi mogłyby być transportowane w dowolne miejsce - mówi Beltrame.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dwóch posłów z Izby Reprezentantów, Ed Markey (D) i Joe Barton ®, poczuło się zaniepokojonych ostatnimi artykułami z The Wall Street Journal, dotyczącymi prywatności w internecie. Szczególnie zaalarmował ich test, który pokazywał, że handel informacjami stał się internetową żyłą złota.
      W związku z tym prawodawcy wysłali list to 15 dużych witryn, w tym należących do Yahoo!, Microsoftu i Comcastu, w których proszą o wyjaśnienie pewnych kwestii związanych z prywatnością użytkowników.
      Markey i Barton to ważni członkowie Komitetu Handlu i Energii Izby Reprezentantów. Ich list ma związek z toczącymi się w tym komitecie pracami dotyczącymi uregulowań prawnych chroniących internautów. Komitet chce, by nowe przepisy zostały uchwalone jeszcze w bieżącym roku.
      We wspomnianym liście, który trafił m.in. do MSN.com, Aol.com, MySpace.com czy Careerbuilder.com posłowie pytają m.in. o to kim są partnerzy tych witryn i w jaki sposób używają one zebranych danych. Padło też pytanie o sprzedaż danych i inne sposoby zarabiania na nich.
      Parlamentarzyści dali witrynom tydzień na udzielenie odpowiedzi.
      Przedstawiciele Comcastu i Yahoo! nie ustosunkowali się jeszcze do listu. Z kolei rzecznik prasowa Microsoftu, Christina Pearson powiedziała, że firma poważnie traktuje spoczywającą na niej odpowiedzialność za ochronę prywatności osób używających produktów i usług Microsoftu. Zapewniła, że koncern będzie współpracował z Bartonem i Markeyem.
      Wysiłki posłów popiera Jeffrey Chester, dyrektor Center for Digital Democracy. "Markey i Barton od dawna pracują razem, by dobrze poznać kwestie prywatności i spowodować, by największe firmy były odpowiedzialne za jej ochronę. Dzięki danym, które zgromadzili już wkrótce będą mieli dokładny obraz tego, w jaki sposób informacja jest po cichu zbierana bez naszej zgody" - mówi.
      Jednym z pomysłów Komisji Handlu i Energii jest ustawa Best Practices Act, zaproponowana przez Booby'ego Rusha. Przewiduje ona, że witryny, chcąc dzielić się ze swoimi partnerami informacjami o użytkownikach, będą musiały najpierw uzyskać zgodę użytkowników. Ponadto zgoda będzie wymagana też przy każdorazowej zmianie sposobu gromadzenia informacji. Ustawa przewiduje też, że osoby prywatne, prokuratorzy stanowi i Federalna Komisja Handlu będą mogli występować na drogę sądową przeciwko witrynom, naruszającym prawo do prywatności.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jak wynika z najnowszych badań, tradycyjna medycyna i rytuały stanowią zagrożenie dla co najmniej 101 gatunków naczelnych. Czepiaki z rodzaju Ateles zjada się np., by zwalczyć reumatyzm, a części ciała goryli aplikuje się ciężarnym (Mammal Review).
      Z 390 wziętych pod uwagę aż 101 gatunków nadal wybija się dla różnych części ich ciała: 47 znajduje zastosowanie w medycynie, 34 wykorzystuje się w czasie obrzędów magicznych bądź religijnych, a 20 służy do obu wymienionych celów. Wg klasyfikacji Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody i Jej Zasobów, 12 gatunków należy zaliczyć do grupy zwierząt skrajnie zagrożonych, 23 są zagrożone, a 22 narażone, czyli podatne na wyginięcie.
      I tak już często przetrzebione naczelne należą do 38 rodzajów i 10 różnych rodzin. Znajdują się wśród nich zarówno goryle, jak i lori. Mimo uregulowań prawnych wykorzystanie i handel tymi gatunkami dla celów medycznych nadal kwitnie – twierdzi prof. Romulo Alves z Universidade Federal da Paraíba.
      Ponad 30% znanych ludowej medycynie naczelnych poleca się przy leczeniu więcej niż jednej dolegliwości. Czepiak czarny peruwiański (Ateles chamek) i kapucynka czubata (Cebus apella) znajdują zastosowanie w terapii ponad 6 różnych dolegliwości każde. W Boliwii ten pierwszy pomaga przy ukąszeniach węży i pająków, gorączce, kaszlu, przeziębieniach, bólu ramienia, problemach ze snem i leiszmaniozie. W Indiach powszechnie wierzy się, że zjedzenie krwi makaków brodatych (Macaca assamensis) i rezusów (Macaca mulatta) przynosi ulgę w astmie. Kości, w tym czaszki, innych małp i lori mieli się np. na wsypywany do herbaty proszek. Nie marnują się też woreczki żółciowe ani tłuszcz...
      W Sierra Leone fragmenty szympansich kości przywiązuje się dzieciom u pasa bądź na nadgarstku. Ma im to dać siłę do wzrostu i rozwoju. W Indiach oko hulmana nosi się czasem jako dodający odwagi amulet.
      Ludowa medycyna nie zawsze stanowi dla naczelnych zagrożenie. Określone wierzenia czy religie sprzyjają też przetrwaniu różnych gatunków. I tak na Bali hinduizm chroni makaki jawajskie (Macaca fascicularis), a w wiosce Bossou w Gwinei plemię Manon uznaje świętość szympansów.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ponieważ kurczy się obszar pokryty wieczną zamarzliną, z torfu wyłania się coraz więcej kłów i kości mamutów. Wyrabia się z nich ramki, figurki szachowe czy wisiorki. Niektórzy naukowcy specjalizujący się w tematyce Syberii zyskali w ten sposób dodatkowy fach – stali się łowcami kości.
      Spędzają lato, pływając wzdłuż brzegów rzeki i organizują całe grupy poszukiwawcze. Musisz mieć szczęście [...]. Ja nie szukam kości, to one mnie znajdują. Każde znalezisko to dla mnie ogromna radość, to prezent od natury, Arktyki, losu – opowiada Fiodor Romanenko, geolog z Uniwersytetu Moskiewskiego im. M. Łomonosowa.
      Akademicy nie są zgodni co do tego, czemu wieczna zmarzlina topnieje i czy globalne ocieplenie ma z tym jakiś związek. Wszyscy się jednak cieszą z dostępu do mamucich ciosów i kości, zwłaszcza w świetle obowiązującego zakazu handlu kością słoniowią.
      Kiedyś plemiona syberyjskie odmrażały i gotowały znalezione mięso albo karmiły nim swoje psy. Teraz rozwinął się zupełnie inny rodzaj przemysłu. Nowym fachem trudnią się całe wioski. Ukuto nawet czasownik "mamucić", czyli polować na kości.
      Kiedyś ludzie traktowali takie znaleziska jak śmiecie, ale teraz panuje duża konkurencja. Najgładsze egzemplarze trafiają do kolekcjonerów i muzeów na całym świecie, uszkodzone transportuje się do fabryk, głównie na terenie Chin, gdzie zostają przerobione na luksusowe przedmioty codziennego użytku i pamiątki.
      Ostatnimi czasy bardzo spadły ceny, jakie można uzyskać za mamucie kości: zamiast 700 dolarów za kilogram płaci się tylko 220. Wskutek kryzysu doszło bowiem do wyprzedaży kości słoniowej w Afryce.
      Każdego roku w Rosji znajduje się 50 ton mamucich kości, a będzie ich coraz więcej, bo to trend rosnący. Fiodor Szydłowski jest prezesem stowarzyszenia obejmującego grupy poszukiwawcze, przybrzeżne bazy oraz sklepy. Choć jeździ na północ kraju od 31 lat i prowadzi w Moskwie muzeum poświęcone epoce lodowcowej, władze nie chciały go uznać za mikroprzedsiębiorcę.
      W wiecznej zamarzlinie można natrafić na narzędzia i broń wyrzeźbione z kości mamuta. Z tego powodu lokalni naukowcy mówią nawet o epoce kościanej. Bogaci Chińczycy importowali kości już w I wieku n.e. Rosjanie dotarli na Daleką Północ i zaczęli handlować dopiero w XVII w.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...