Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Świat nie ma gdzie przechowywać informacji

Rekomendowane odpowiedzi

Firma analityczna IDC przeprowadziła badania, których celem było sprawdzenie, jak dużo cyfrowej informacji krąży w cyberprzestrzeni. Okazało się, że, po raz pierwszy w historii, ludzkość nie ma wystarczająco wielu nośników, by całą ją przechować.

Analitycy oszacowali wielkość plików graficznych, wideo, muzycznych, witryn internetowych, e-maili, rozmów prowadzonych za pomocą VoIP czy komunikatorów i wiele innych rodzajów cyfrowego przekazu. Uważają, że w samym tylko ubiegłym roku świat stworzył 161 eksabajtów (161 miliardów gigabajtów) informacji. Mówiąc bardziej obrazowo, gdyby zapisać te wszystkie dane w książkach, to można by ułożyć z nich 12 stosów sięgających z Ziemi do Słońca.

Zdaniem IDC, na tak olbrzymią ilość danych wpływa m.in. fakt, że każdy z plików występuje średnio w trzech kopiach.

Ostatnio podobne badania prowadził University of California, którego uczeni ocenili, że w 2003 roku globalna „produkcja informacji” osiągnęła poziom 5 eksabajtów. Naukowcy brali jednak pod uwagę również informacje takie jak sygnał radiowy czy druki biurowe i przeliczyli to na cyfrową objętość. Uwzględniali przy tym jedynie oryginały, nie biorąc pod uwagę kopii.

Analitycy uważają, że przyczyną tak olbrzymiego wzrostu ilości danych jest eksplozja serwisów podobnych do YouTube czy MySpace. Ich zdaniem w 2010 roku około 70% informacji będzie tworzonych przez osoby indywidualne.

Oceniają oni, że ilość tworzonych informacji wzrośnie z 2010 roku do 988 eksabajtów (niemal 1 zettabajt).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość m.

Jak się nazywała ta nagroda za najbardziej kretyńskie badania?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Choć narcyz wydaje się świetnym szefem, w rzeczywistości wcale nim nie jest. Jego chęć do błyszczenia hamuje bowiem swobodny przepływ informacji i pomysłów w grupie.
      Doktorantka Barbora Nevicka i jej koleżanki z Uniwersytetu Amsterdamskiego Femke Ten Velden, Annebel De Hoogh oraz Annelies Van Vianen zwerbowały 150 ochotników i podzieliły ich na 3-osobowe grupy z losowo wybieranym liderem. Badanych poinformowano, że mogą udzielać rad, ale ostateczną decyzję ws. zatrudnienia kandydata na dane stanowisko podejmie szef. Z 45 informacji dotyczących aplikanta niektóre udostępniono wszystkim trzem członkom zespołu, a inne tylko jednej osobie.
      Holenderki tak zaplanowały eksperyment, by wybór oparty na udostępnionych wszystkim danych nie był optymalny. Wyłącznie współdziałanie i dzielenie się informacjami ujawnionymi tylko jednej osobie z grupy gwarantowało zatrudnienie najlepszego fachowca. Po ukończeniu zadania ochotnicy wypełniali kwestionariusze. W przypadku lidera pytania pozwalały oszacować nasilenie narcyzmu, a pozostali członkowie zespołu punktowali skuteczność i autorytet przywódcy. Poza tym wszyscy odznaczali znane im stwierdzenia z 45-elementowego zestawu informacji i oceniali wymianę informacji w grupie.
      W ramach analizy panie psycholog zliczyły znane wszystkim fakty, dokonały obiektywnej oceny jakości podjętej decyzji i zestawiły to z poziomem narcyzmu lidera. Okazało się, że badani uznawali najbardziej narcystycznych przywódców za najbardziej skutecznych, ale obiektywnie takie osoby działały najbardziej egoistycznie i wybierały najgorszego kandydata. Narcystyczni liderzy mieli wyjątkowo negatywny wpływ na wyniki. Z powodu skoncentrowania na sobie i autorytaryzmu hamowali komunikację.
      O ile w organizacji narcyz się nie sprawdzi, może odegrać pozytywną rolę jako osoba konsolidująca ludzi w sytuacjach kryzysowych. Ktoś zdecydowany i przejmujący kontrolę zmniejszy bowiem niepewność i poziom stresu.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Opublikowane w magazynie Science badania sugerują, że internet zmienił sposób, w jaki zapamiętujemy informacje. Przestajemy pamiętać konkretne szczegóły, zapamiętujemy za to witryny, gdzie możemy te szczegóły znaleźć. Sieć stała się więc rodzajem zewnętrznego dysku twardego człowieka.
      Betsy Sparrow, psycholog z Columbia University, która stała na czele grupy badawczej mówi, że tak naprawdę niczym się to nie różni od tego, co zawsze robiliśmy. Przed pojawieniem się internetu wiedzieliśmy, że danej informacji trzeba szukać w konkretnej książce, słowniku, na mapie. Internet jest jednak bardziej rozpowszechniony i ludzie są bardziej świadomi tego, że mogą go użyć - dodaje Sparrow.
      Aby przetestować hipotezę o roli internetu w korzystaniu z pamięci, ochotnikom podano pewne szczegółowe informacje, których nie mogli znać. Na przykład poinformowano ich, że prom kosmiczny Discovery rozpadł się na części w lutym 2003 roku nad Teksasem, podczas ponownego wejścia w atmosferę. Następnie poproszono ich, by napisali tę informację na komputerze. Podczas pisania pojawiała się informacja, że tekst został zachowany w jednym z pięciu folderów. Po jakimś czasie, gdy poproszono badanych o przypomnienie sobie informacji, większość nie pamiętała wszystkich szczegółów, jednak aż 30% pamiętała, w jakim folderze ją zapisano. Wyniki te zgadzają się z wynikami wielu innych badań, które wykazały, że ludzie zapamiętują wskaźniki kontekstualne, które pozwalają im dotrzeć do potrzebnej informacji - mówi Michael Mozer, specjalista ds. badań pamięci z University of Colorado, który nie brał udział w pracach grupy Sparrow.
      Co ciekawe, okazało się, że gdy badanych poinformowano, iż zapisany przez nich tekst zostanie wykasowany, potrafili przypomnieć sobie więcej szczegółów, a to dowodzi, że po prostu wierzymy komputerom i internetowi jako miejscu przechowywania informacji.
      Psychiatra Gary Small z University of California, Los Angeles, który badał, jak wyszukiwanie w internecie wpływa na ludzki mózg zauważa, że w przeszłości mieliśmy też do czynienia z pamięcią transakcyjną, polegaliśmy na pamięci znajomych i przyjaciół, którzy pomagali nam przypomnieć sobie jakąś informację. Teraz, jak sugerują Sparrow i jej współpracownicy, rolę takiej pamięci przejmuje internet.
      Nowe badania wskazują również, że być może bez wyobrażenia sobie przeszukiwania internetu nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie niektórych faktów. Badanych poddano testowi Stroopa. W formie klasycznej wygląda on tak, że pokazujemy nazwę koloru napisaną innym kolorem. Na przykład wyraz „zielony" zapisany jest czerwonym atramentem. Gdy prosi się badanych o podanie koloru atramentu, odruchowo czytają to, co jest napisane. Udzielenie prawidłowej odpowiedzi trwa dłużej niż normalnie i jest obarczone większym ryzykiem błędu. Sparrow i jej zespół zmodyfikowali test Stroopa w ten sposób, że wykorzystali w nim pary słów związanych z internetem (np. Google i Yahoo) oraz nazwy marek nie kojarzących się ze sobą (np. Target i Nike). Uczeni odkryli, że gdy na ekranie wyświetlały się słowa „Google", „Yahoo" to identyfikacja kolorów, jakimi zostały napisane, trwała dłużej, co oznacza, że w nazwach tych jest coś co rozprasza. Efekt ten był jeszcze bardziej widoczny, gdy przed testem badani musieli odpowiedzieć na serię trudniejszych pytań, a zatem bardziej musieli sięgać pamięcią do tego, co wiedzieli z internetu.
      Warto zauważyć, że wszyscy badani byli studentami college'u, a zatem osobami, których praktycznie całe świadome życie związane jest z internetem. Sparrow jest jednak przekonana, że podobne wyniki uzyska się u starszych osób. Efekt może być silniejszy u młodszych, ale myślę, że ludzie przyzwyczajają się do technologii dość czybko - mówi uczona.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Analitycy firmy IDC twierdzą, że do roku 2015 system Windows Phone będzie... drugim graczem na rynku smartfonów. Ich zdaniem ma on wyprzedzić iOS Apple'a.
      Aż do pojawienia się Windows Phone 7 Microsoft ciągle tracił udziały w rynku, podczas gdy inni gracze je powiększali dostarczając użytkownikowi nowych rozwiązań. Nowy sojusz [z Nokią - red.] łączy możliwości sprzętu Nokii oraz platformę Windows Phone. Uważamy, że pierwsze urządzenia będące wynikiem podpisanej umowy pojawią się na rynku w 2012 roku. Do roku 2015 Windows Phone będzie drugim, po Androidzie, najpopularniejszym systemem operacyjnym - stwierdził Ramon Llamas, starszy analityk w wydziale Mobile Devices Technology and Trends.
      Z prognoz IDC wynika, że do roku 2015 Android wejdzie w posiadanie 45,4% rynku smarfonów, a do Microsoftu będzie należało 20,9%. Udziały iOS-a mają wynosić 15,3%, czyli... nieco mniej niż obecnie (15,7%). Na czwartym miejscu uplasuje się BlackBerry z 13,7%. W tym czasie udziały Symbiana spadną do 0,2%, a wszyscy pozostali producenci systemów mobilnych podzielą się pozostałymi 4,5%.
      IDC uważa też, że w bieżącym roku rynek smartfonów będzie rósł czterokrotnie szybciej niż cały rynek telefonów komórkowych.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mężczyźni są rozpraszani przez atrakcyjne spikerki czytające wiadomości. Im ładniejsza jest pani z okienka, tym mniej podawanych przez nią informacji są w stanie sobie przypomnieć. Jak można się domyślić, opisywane zjawisko nie dotyczy kobiet. W rzeczywistości reagują one odwrotnie od mężczyzn.
      Maria Elizabeth Grabe i Lelia Samson, studentki z Indiana University, opublikowały wyniki swoich badań w branżowym piśmie Communication Research. Wpadły na pomysł eksperymentu, wysłuchując zastrzeżeń zgłaszanych przez różne środowiska wobec wzrastającej atrakcyjności prezenterek. Wg nich, wyglądają one co prawda ładnie, ale często nie prezentują wysokiego poziomu dziennikarskiego. Zatrudniające je stacje zyskują za to na oglądalności i ocenach oferty programowej.
      W studium Amerykanek prezentowano dwie wersje serwisu informacyjnego. W obu występowała ta sama 24-letnia kobieta. W pierwszej była ona ubrana w dopasowaną granatową marynarkę i spódnicę podkreślającą korzystny stosunek obwodu talii do bioder. Dopełnienie wizerunku stanowiły naszyjnik i pomalowane na czerwono usta. Drugi filmik przedstawiał spikerkę ubraną w luźny żakiet (również granatowy, lecz zupełnie pozbawiony kształtu) i spódnicę. Kobieta nie była jednak pomalowana ani nie nosiła żadnej biżuterii.
      W obu dziennikach czytała ona lokalne wiadomości, w każdym przypadku zastosowano też ujęcie między planem średnim a dużym (plan amerykański od głowy do kolan). Czterystu ochotnikom losowo pokazywano jedną z wersji wiadomości. Następnie wypełniali oni kwestionariusz. Zawierał on 4 pytania z wieloma opcjami do wyboru, które dotyczyły wyglądu spikerki oraz 10 związanych z czytanymi przez nią newsami. Kobiety pamiętały więcej kwestii prezenterki seksownej niż wystylizowanej na nieprzywiązującą większej wagi do wyglądu. Mężczyźni z kolei przypominali sobie znacznie więcej informacji, oglądając niepodkreślającą seksapilu prezenterkę. Autorki badania uważają, że łatwiej przychodzi nam przetwarzanie informacji wzrokowych i męski mózg zostaje zwyczajnie przeciążony, gdy pokaże mu się obraz z podtekstem erotycznym. Na razie Grabe i Samson nie sprawdzały jednak, jak kobiety zareagują na atrakcyjnego prezentera.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Z prywatnością naprawdę musimy się pożegnać. I to z własnej winy. Ostatnie badania wykazały bowiem, że aż 82% dzieci, które nie ukończyły 2. roku życia, jest już obecnych w sieci. Firma AVG prowadziła swoje badania w 10 krajach. Dowiadujemy się z nich, że istnienie znakomitej większość niemowląt i małych dzieci zostaje odnotowane w internecie. Witryny takie jak Facebook czy Flickr są pełne zdjęć pociech, które umieszczają tam dumni krewni.
      Najczęściej nieletni trafiają do internetu w USA, gdzie rodzice zamieszczają w internecie fotki 92% dzieci, które nie ukończyły jeszcze 2. roku życia. Na drugim miejscu znalazła się Nowa Zelandia (91% dzieci "trafia" do internetu), a następne są Kanad i Australia (po 84%). Badano też Wielką Brytanię, Francję, Niemcy, Hiszpanię i Włochy. A jedynym krajem, w którym wspomniany odsetek wynosił mniej niż 50% była Japonia.
      Co ciekawe, tylko 33% fotografii umieszczały matki. Większość była publikowana przez innych członków rodziny, co znakomicie utrudnia kontrolę nad tymi fotografiami. Jednocześnie ułatwiono pracę złodziejom tożsamości, gdyż wraz ze zdjęciami ujawniane są istotne dane osobowe, takie jak daty urodzin, imiona i nazwiska dzieci czy nazwiska panieńskie matek.
      Informacje te przestępcy mogą wykorzystać do założenia konta bankowego czy wzięcia kredytu.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...