Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Marek Antoniusz i Kleopatra to jedna z najbardziej znanych par historii. Egipską królową grała m.in. młoda Elizabeth Tylor, dlatego wiele osób sądzi, że była równie piękna. Naukowcy z Newcastle University twierdzą jednak, że nic bardziej mylnego...

Gdy zbadano wizerunki widniejące na srebrnych monetach sprzed 2 tysięcy lat, okazało się, iż Kleopatra miała szpiczastą brodę, wąskie wargi i nos, a Antoniusz zdecydowanie nie przypominał Richarda Burtona. Uwagę współczesnych musiały za to przykuwać jego wyłupiaste oczy, gruba szyja i haczykowaty nos.

Rozmiary analizowanych przez ekspertów monet przypominają gabaryty współczesnych 5-pensówek. Wybito je ok. 32 roku p.n.e. Należą do kolekcji Society of Antiquaries w Newcastle. Zajęto się nimi w ramach przygotowań do otwarcia w 2009 r. nowego Great North Museum.

Piękna kobieta adorowana przez rzymskich polityków i wojskowych — oto popularny w naszej kulturze wizerunek Kleopatry — opowiada Clare Pickersgill. Niestety, ostatnie badania pozostają w sprzeczności z tak nakreślonym portretem.

Lindsay Allason-Jones, dyrektor uniwersyteckiego muzeum archeologicznego, dodaje, że rzymscy pisarze opiewali mądrość i charyzmę Kleopatry oraz jej uwodzicielski głos, nie wspominali natomiast nic o jej urodzie.

Srebrne denary wybito w mennicy Marka Antoniusza. Na awersie widnieje głowa mężczyzny, otoczona napisem "Antoni Armenia devicta", a na rewersie twarz Kleopatry i kolejna łacińska maksyma: "Cleopatra Reginae regum filiorumque regum".

Rzymskie monety można podziwiać na wystawie otwieranej dziś (14 lutego) w uniwersyteckim Shefton Museum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Początkowo sądziliśmy, że jest to piracka moneta z rejonu Morza Karaibskiego, wybita przez Anglików na Antylach za panowania królowej Elżbiety I, ze srebra zdobytego przez korsarza kapitana Francisa Drake, pod koniec XVI w. na hiszpańskiej „Złotej Armadzie”, informują specjaliści z zamojskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie.
      Nietypową srebrną monetę znalazł na polu w Czerniczynie pod Hrubieszowem detektorysta Tomasz Gryniewicz. Zawiadomił o znalezisku odpowiednie urzędy, skonsultował się z Muzeum w Hrubieszowie i zawiózł monetę do zamojskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie. Eksperci zobaczyli srebrną monet o nietypowym wielobocznym kształcie i niejednolitej grubości, wynoszącej od 1 do 3 milimetrów.
      Początkowe przypuszczenia, że pod Hrubieszów trafiła piracka moneta nie były pozbawione podstaw. W XVI wieku Hiszpanie intensywnie eksploatowali skarby Ameryki Południowej i wywozili je do Europy. Nasilające się ataki francuskich i angielskich piratów skłoniły ich do organizowania konwojów. Konwoje pływały po Atlantyku, tam, gdzie grasowali piraci. Jeden z najsłynniejszych korsarzy, Francis Drake, przepłynął w 1578 roku przez Cieśninę Magellana na Pacyfik, a w marcu 1579 roku zdobył swój najcenniejszy łup, hiszpański galeon Nuestra Señora de la Concepción, który płynął z Peru do Panamy.  Na jego pokładzie, wśród licznych skarbów, znajdowało się m.in. 26 ton srebra.
      Analizy niezwykłej monety podjął się doktor Jacek Feduszko z Muzeum Zamojskiego. Po jej oczyszczeniu okazało się, że nie jest to moneta piracka, ale równie niezwykły zabytek. Tomasz Gryniewicz znalazł hiszpańską monetę wybitą w Meksyku w I połowie XVII wieku za panowania króla Hiszpanii Filipa IV. Nie wiemy, jak taka moneta trafiła pod Hrubieszów. Była zapewne jedną z wielu monet krążących po Europie w mieszkach kupców. Ważna była bowiem zawartość kruszcu w monecie, a nie jej emitent.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas wykopalisk w mieście Datong w północnych Chinach odkryto parę pochowaną w wiecznym uścisku. Kobieta i mężczyzna żyli za czasów północnej dynastii Wei (386-535). Niewykluczone, że kobieta, na której lewym serdecznym palcu znajdowała się obrączka, poświęciła się, by można ją było pochować z mężem. Para obejmuje się, a jej głowa spoczywa na jego ramieniu.
      Wspólne pochówki mężczyzny i kobiety nie są w Chinach niczym niezwykłym, ale ten pochówek ze szkieletami splecionymi w uścisku, który stanowi wyraźny przejaw miłości, to coś, z czym się dotąd w Państwie Środka nie spotkano. Wg autorów publikacji z pisma International Journal of Osteoarchaeology, może to odzwierciedlać zmieniające się postawy wobec miłości w Chinach tamtych czasów. Jak wyjaśnia Qun Zhang, antropolog z Xiamen University, w okresie, z którego pochodzi pochówek, rozpowszechniał się buddyzm i ludzie w coraz większym stopniu skupiali się na życiu po życiu.
      To pierwsza para odkryta w miłosnym uścisku z jakiegokolwiek okresu w Chinach - napisał w mailu przesłanym Live Science Qian Wang, profesor Wydziału Nauk Biochemicznych Texas A&M College of Dentistry.
      Wykopaliska w nekropolii odsłoniętej podczas prac budowlanych
      Archeolodzy natrafili na pochówek w czerwcu 2020 roku w czasie wykopalisk cmentarza, który został odsłonięty podczas prac budowlanych. W nekropolii znajdowało się ok. 600 pochówków przedstawicieli ludu Xianbei. Na powiązania z północną dynastią Wei wskazywały ceramika i rodzaj grobów.
      Zespół natrafił na 2 inne pochowane razem pary, ale nie obejmowały się one tak ściśle, a kobiety nie miały obrączek.
      Czego archeolodzy dowiedzieli się o zmarłych?
      Częściowe wykopaliska zapewniły sporo informacji o parze. Mężczyzna mierzył 161,5 cm. Miał niewygojone złamanie ręki, brakowało mu fragmentu palca w prawej dłoni, a na prawej nodze zidentyfikowano narośla kostne. Zmarł w wieku 29-35 lat.
      Kobieta była dość zdrowa w momencie zgonu. Miała 157,1 cm wzrostu i problemy stomatologiczne, w tym próchnicę. Prawdopodobnie zmarła w wieku 35-40 lat. Możliwe, że prosta srebrna obrączka noszona przez nią na serdecznym palcu stanowiła przejaw wpływu zwyczajów z zachodnich regionów i spoza nich (via Jedwabny Szlak) oraz asymilacji przedstawicieli ludu Xianbei [...].
      Śmierć dla miłości
      W artykule spekulowano, że kobieta popełniła samobójstwo. Poparcie dla tej idei miały stanowić wyraźne ślady urazów u mężczyzny oraz ich brak w szkielecie kobiety. Naukowcy nie wykluczają jednak innych możliwości, w tym śmierci w zbliżonym czasie wskutek choroby lub śmierci w jakimś konflikcie i pochowania w objęciach niedługo po zgonie.
      Ktokolwiek pochował tych ludzi, zrobił to z troską. Ciało mężczyzny było pochylone w stronę kobiety. Jego lewa ręka znajdowała się pod jej ciałem, a prawa spoczywała na talii partnerki. Ciało kobiety upozowano w taki sposób, by było obejmowane. Jej głowa była zwrócona lekko w dół, dzięki czemu twarz mogła się wtulić w ramię mężczyzny. Kobieta także obejmowała partnera.
      Inne pary pochowane w uścisku
      Wśród innych par pochowanych w uścisku wymienia się 1) kochanków z Valdaro (w nekropolii w Valdaro na przedmieściach Mantui parę szkieletów z okresu neolitu odkryła w 2007 r. Elena Menotti), 2) podwójny pochówek z jaskini Alepotrypa na Peloponezie czy 3) kochanków z rumuńskiego miasta Kluż-Napoka.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Morzu Czarnym u wybrzeży miasta Sozopol nurek znalazł monetę liczącą sobie co najmniej 2650 lat. Może to być najstarsza moneta pochodząca z Bułgarii i jedna z najstarszych na świecie.
      Wykonana z elektrum, czyli stopu złota i srebra, moneta powstała w Lidii w VII wieku przed Chrystusem. Jak poinformowało bułgarskie Narodowe Muzeum Historii, monetę znaleziono na głębokości 1 metra na plaży w Sozopolu. W VII wieku przed naszą erą greccy koloniści z Miletu założyli tutaj miasto Antheia, które bardzo szybko zmieniło nazwę na Apollonia Pontyjska. Później, w pierwszym wieku naszej ery stało się znane jako Sozopolis.
      Władimir Penczew, numizmatyk z Muzeum Narodowego, mówi, że znaleziona właśnie moneta może być najstarszą znaną z ternu Bułgarii. Jako, że monety wynaleziono w Lidii, starożytnym królestwie obejmującym tereny dzisiejszej zachodniej Turcji, niewykluczone, iż mamy tutaj do czynienia z jedną z najstarszych monet na świecie.
      Moneta waży 0,63 grama i ma wartość 1/24 statera. Jej odkrywcą jest Dimitar Kutsew, nurek-amator, który od 25 lat poszukuje w Morzu Czarnym zabytków i wszystko, co znajdzie, przekazuje Muzeum Narodowemu. Tym razem dokonał naprawdę wyjątkowego odkrycia. Nigdy wcześniej na terenie Bułgarii nie znaleziono lidyjskiej monety.
      Jednak sama obecność tej monety w Apollonii Pontyjskiej nie jest zaskoczeniem. Milet, skąd pochodzili założyciele miasta, również znajdował się na terenie dzisiejszej zachodniej Turcji, prowadził nawet wojnę z państwem lidyjskim, które próbowało go podbić. Nie dziwi więc, że koloniści z Miletu mieli przy sobie lidyjskie monety. Losy Miletu, najpotężniejszego i najbogatszego w tym czasie greckiego państwa-miasta, były silnie związane z Lidią. W VI wieku przed naszą erą Persowie pod wodzą Cyrusa podbili rządzoną przez Krezusa Lidię, a ich wojskom nie oparł się też Milet.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dziecięce nosy mogą być kluczem do rozwiązania zagadki dotyczącej poważnych infekcji płuc. Naukowcy odkryli, że skład mikrobiomu nosów dzieci cierpiących na schorzenia układu oddechowego jest zmieniony w porównaniu z mikrobiomem nosów dzieci zdrowych. To spostrzeżenie może przyczynić się do opracowania lepszych metod diagnostyki i leczenia poważnych chorób płuc.
      Różnica pomiędzy mikrobiomami pozwala bowiem przewidzieć, jak długo chore dziecko musi przebywać w szpitalu. Jednak, co wydaje się równie ważne, umożliwia stwierdzenie, które z dzieci mogą wyzdrowieć w sposób naturalny, zatem mogą uniknąć zażywania antybiotyków.
      Naukowcy mówią, że wyniki ich badań pozwalają zrozumieć, dlaczego niektóre dzieci są bardziej podatne na zachorowania. To zaś może pomóc z zapobieganiu rozwoju poważnych chorób.
      Choroby dolnych dróg oddechowych to na całym świecie główna przyczyna śmierci dzieci poniżej piątego roku życia. Brytyjsko-holenderski zespół naukowy pobrał próbki od ponad 150 dzieci cierpiących na choroby dolnych dróg oddechowych i porównał wyniki z próbkami od 300 zdrowych dzieci. Okazało się, ze mikrobiom tylnych części nosa i gardła był powiązany z mikrobiomem płuc, co znakomicie ułatwia stawianie diagnozy i leczenie.
      Dzieci cierpiące na choroby dolnych dróg oddechowych miały inny profil mikrobiomu, występowały u nich różna typy oraz ilości wirusów i bakterii, niż u dzieci zdrowych.
      Na podstawie samego tylko badania mikrobiomu – w połączeniu z informacją o wieku dziecka – naukowcy byli w stanie, niezależnie od widocznych objawów, stwierdzić, czy dane dziecko jest chore czy zdrowie. Profil mikrobiomu pozwolił też na przewidzenie, jak długo dziecko będzie hospitalizowane, był więc dobrym markerem stopnia infekcji.
      Eksperci mówią, że ich badania zrywają z tradycyjnym podejściem do chorób dolnych dróg oddechowych, kiedy to na podstawie objawów lekarz próbuje przewidzieć, czy mamy do czynienia z infekcją bakteryjną, czy wirusową.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przysłowie mówi, że co dwie głowy, to nie jedna, ale z psychologicznego punktu widzenia lepiej czasem pracować w pojedynkę. Badania Julii A. Minson z University of Pennsylvania ujawniły bowiem, że ludzie, którzy podejmują decyzję z kimś, są bardziej pewni własnych sądów. Jak na ironię losu, będąc z drugą osobą, mniej przejmują się jej opiniami, jak gdyby uważali, że problem już się rozwiązał.
      Minson i Jennifer S. Mueller poprosiły 252 ochotników o oszacowanie w dwóch rundach 9 wskaźników związanych z geografią, demografią i handlem USA. Czasem zadanie rozwiązywano indywidualnie, a czasem w parze. Później badanym pokazywano wyniki rozważań innych (osób lub par) i dawano możliwość zmiany własnej wyceny. Jak wyjaśniają panie psycholog, ostateczna wartość mogła być więc dziełem od 2 do 4 osób. Za udział w poszczególnych rundach eksperymentatorzy płacili 30 dolarów, ale za każde odchylenie od prawidłowej odpowiedzi o 1 punkt procentowy odejmowano dolara. Wolontariuszy pytano, jak bardzo są pewni swoich odpowiedzi.
      Okazało się, że ludzie pracujący w parze byli bardziej pewni swego i mniej skłonni do korygowania oszacowań pod wpływem opinii z zewnątrz. Początkowe osądy par były nieco lepsze od ocen indywidualnych. Po fazie zapoznawania z oszacowaniami innych i możliwości wprowadzania zmian różnica jednak zanikała. Połączone opinie 4 osób nie dawały lepszych rezultatów niż oceny 2 lub 3. Najlepiej więc, gdy jednostka zapoznaje się z wynikami czyichś rozważań, bo wtedy przykłada do nich większą wagę.
      Minson podkreśla, że nie należy, oczywiście, rezygnować z pracy grupowej. Menedżerowie muszą jednak pamiętać, by nakłaniać do uważniejszej analizy wkładu wszystkich członków zespołu i że 15-osobowa grupa nie jest 15-krotnie bardziej wydajna od 1 człowieka. Matematycznie rzecz ujmując, największą korzyść odnotujemy przy przejściu od jednego decydenta do dwóch. Później przy każdej dodatkowej osobie następuje spadek.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...