Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Czego jak czego, ale kabli w mieszkaniu współczesnego człowieka nie brakuje. Ciągną się kilometrami i kłębią wokół szafek i biurek. Niekiedy trudno je okiełznać, a można się o nie nawet przewrócić. Problem ten próbowano rozwiązywać na różne sposoby, np. kładąc je pod podłogą czy przyczepiając wzdłuż listew. Niemiecka projektantka Britta Böhne wymyśliła jeszcze coś innego: dywan ze specjalnymi wyżłobieniami (Cable Carpet). Rowki tworzą fantazyjne esy-floresy, a całość wygląda całkiem elegancko.

Aby kable nie wyskakiwały z zagłębień, w ich wnętrzu zamontowano małe uchwyty. Musiały być dyskretne, by nie zakłócać przebiegu linii i delikatne, aby dało się po nich wygodnie stąpać.

Projekt dyplomowy zaprezentowano w październiku ubiegłego roku na Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed pięcioma laty informowaliśmy o stworzeniu przez Massachusetts Institute of Technology technologii bezprzewodowego przesyłania prądu - Witricity. Teraz firma o tej samej nazwie zapowiada, że jej pierwsze urządzenia trafią na rynek jeszcze w bieżącym roku.
      Eric Giler, prezes firmy, dokonał pokazu dla dziennikarzy. Skierował pilota na niewielki czarny panel przymocowany do ściany, a naciśnięcie przycisku spowodowało, że zapaliły się trzy lampki, a leżący na biurku komputer przenośny zaczął się ładować Panelu z lampkami i komputerem nie łączył żaden kabel, energia przesyłana była bezprzewodowo.
      Witricity zapewnia, że pierwszy produkt firmy, urządzenie służące do bezprzewodowego zasilania elektroniki przenośnej, znajdzie się w sklepach jeszcze w bieżącym roku. Za rok lub dwa właściciele samochodów elektrycznych dostaną do swoich rąk urządzenie, które pozwoli na ładowanie akumulatorów bez potrzeby podłączania samochodu kablami. Później mogą pojawić się urządzenia do bezprzewodowego ładowania rozruszników serca i innych implantów.
      Pomysł na bezprzewodowe przesyłanie prądu nie jest nowy. Pierwsze urządzenia prezentował Nikola Tesla przed stu laty. Od pewnego czasu są dostępne np. specjalne maty, które zapewniają energię myszkom komputerowym. Jednak wszystkie tego typu sprzedawane już urządzenia mają poważną wadę - wymagają fizycznego kontaktu z ładowanym urządzeniem. Nie jest to zatem dużo wygodniejsze niż podłączanie urządzenia do prądu.
      Przesyłanie prądu na odległość zakłada wykorzystanie pola magnetycznego. Przepuszcza się prąd przez cewkę, co powoduje powstanie takiego pola. Gdy w bezpośrednim sąsiedztwie mamy podobną cewkę, również i w niej pojawia się pole magnetyczne, generujące prąd elektryczny. Wystarczy jednak obie cewki od siebie odsunąć, by wydajność tej metody przekazywania energii gwałtownie spadła. Dlatego też wymagany jest obecnie bezpośredni kontakt urządzenia ładującego z ładowanym.
      Witricity radzi sobie z tym problemem dobierając precyzyjnie częstotliwość drgań każdej cewki, dzięki czemu straty są minimalne. Odległość, na jaką można w ten sposób przekazać energię zależy od wielkości cewki. Małe cewki, mieszczące się np. w telefonach komórkowych, pozwolą na efektywne ładowanie ich z odległości kilkunastu centymetrów. Witricity pokazało jednak prototypy pozwalające na przesyłanie energii na odległość około metra. Co prawda można przesyłać też energię za pomocą laserów i mikrofal, jednak po pierwsze oba urządzenia muszą znajdować się wówczas na wprost siebie, a po drugie są do metody niebezpieczne. Możliwe jest także zwiększenie odległości używając dodatkowych cewek pośredniczących. Podczas pokazu urządzonego przez Gilera cewki umieszczono też pod dywanem pomieszczenia, co pozwoliło na ładowanie komputera i zapalanie lampek na większą odległość.
      Witricity opracowało też prototypowy stół ładujący położone na nim urządzenia nawet wówczas, gdy znajdują się w torbie czy pudełku. Stworzyło też prototypową myszkę i klawiaturę ładowaną bezprzewodowo z monitora komputerowego. Firma podpisała wielomilionowy kontrakt z Toyotą na opracowanie systemu do bezprzewodowego ładowania samochodów elektrycznych.
      Witricity to jedna z wielu firm pracujących nad tego typu technologiami. Co więcej powstają nawet pomysły ładowania samochodów elektrycznych będących w ruchu. Utah State University otrzymało federalny grant w wysokości 2,7 miliona dolarów, dzięki któremu na przystankach autobusowych w Utah powstają urządzenia bezprzewodowo ładujące autobusy. Z kolei badacze z Oak Ridge National Laboratory i Stanford University pracują nad systemem cewek wbudowanych w drogi. Zapewniałyby one przejeżdżającemu pojazdowi wystarczająco dużo energii, by mógł dojechać do kolejnego zestawu cewek znajdującego się milę dalej. Umieszczone przy cewkach urządzenie wykrywałoby nadjeżdżający pojazd i rozpoczynało jego ładowanie. Specjaliści oceniają, że każdy z takich zestawów cewek kosztowałby mniej niż milion dolarów.
      Bezprzewodowe ładowanie pojazdów elektrycznych jest niezwykle wygodne. Nie musisz zmagać się z kablami, nie przejmujesz się pogodą, nawet nie musisz pamiętać o tym, by załadować samochód. Myślę, że ten pomysł szybko chwyci - mówi John Miller z Oak Ridge.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W zeszły weekend na konferencji pt. Dzieciństwo w archeologii Jess Cooney, archeolog z Cambridge University, zaprezentowała metodę, która pozwala określić wiek i płeć dzieci, które tworzyły prymitywne dzieła sztuki (tzw. finger flutings) na miękkich ścianach jaskiń w Rouffignac. Przed ok. 13 tys. lat, kiedy nasi przodkowie prowadzili zbieracko-myśliwski tryb życia, dzieci nie korzystały z kredek czy flamastrów, ale dotykały palcami skały i przeciągały nimi po powierzchni. Badania ujawniły, że niektóre wzory wykonał 3-latek; największą sprawnością wykazała się zaś 5-letnia dziewczynka.
      W 2006 r. archeolodzy po raz pierwszy zorientowali się, że część śladów palców pozostawiły dzieci. Prace Cooney i dr Leslie Van Gelder z Walden University, które na początku tego roku spędziły tydzień na mierzeniu, pokazały, w jakim dokładnie wieku byli młodzi artyści.
      O istnieniu systemu jaskiń w Rouffignac wiemy od XVI wieku. W 1575 r. François de Belleforest wspominał w swoim dziele Cosmographie universelle o widniejących na ścianach rysunkach i śladach zwierząt. Przedstawienia mamutów, koni i nosorożców stanowią jednak niewielką część dzieł sztuki z Cro des Cluzeau. Turyści zwiedzający jaskinię pozostawiali, niestety, swoje własne rysunki, dlatego dopiero w 1956 r. naukowcy stwierdzili, że najpiękniejsze są dziełem prehistorycznych rąk.
      Najpierw intensywnie zajęto się analizą rysunków zwierząt, a mniej imponujące, wykonane bez użycia barwników, ślady palców zainteresowały akademików całkiem niedawno. Wskazówki sugerują, że powstały one w tym samym czasie, co rzeźbione i malowane zwierzęta, czyli w kulturze magdaleńskiej. Jest to jedna z kultur późnego paleolitu. Do jej wytworów należy np. malarstwo naskalne z jaskini Lascaux.
      Cooney zainspirowała metodologia stworzona przez Van Gelder i zmarłego doktora Kevina Sharpe'a. Para naukowców poddała skrupulatnej analizie statystycznej tysiące dłoni dorosłych i dzieci. Dzięki ich pracom możliwe stało się identyfikowanie jednostek w wieku 7 lat i młodszych na podstawie szerokości trzech środkowych palców. Mierząc suwmiarką ślady z Rouffignac i zestawiając je z współczesnymi danymi, możemy określić wiek dziecka do siódmego roku życia. Podobnie, jeśli dysponujemy wyraźnym profilem, kształt górnych krawędzi opuszek z 80-proc. trafnością wskazuje, czy mamy do czynienia z osobą płci żeńskiej, czy męskiej. Sprawdza się to zarówno u dzieci, jak i dorosłych. Za pomocą tej metodologii możemy również zidentyfikować ślady pozostawione przez to samo dziecko.
      Wzory wykonane przez dzieci występują we wszystkich komorach, nawet w tych oddalonych od wejścia o dobre 45 min marszu. […] Niektóre dziecięce wyżłobienia znajdują się wysoko na ścianach, a nawet na suficie, wskazując, że maluchy musiały siedzieć u kogoś na barana.
      W jednej z komór jest tyle zrobionych dziecięcymi palcami rowków, że wygląda na to, że wygospodarowano tam specjalną przestrzeń dla najmłodszych członków wspólnoty. Trudno jednak powiedzieć, czy chodziło o rytuał, czy o zabawę.
      Wyżłobienia pojawiają się też w jaskiniach Hiszpanii, Nowej Gwinei i Australii. Nie wiadomo, czemu ludzie je tworzyli. Poza meandrującymi liniami kreślono też zwierzęta, a nawet kształty przypominające zarys twarzy.
       
      http://www.youtube.com/watch?v=u7c2leQssOQ
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Firma Ise Kogyo z miasta Mie w Japonii opatentowała w swojej ojczyźnie oraz Indiach niecodzienny sposób na zmniejszenie siły tajfunów. Plan przewiduje wykorzystanie ok. 20 łodzi podwodnych, które ustawia się naprzeciw gromadzących się chmur burzowych.
      Każda jednostka jest wyposażona w osiem pomp o wydajności 480 ton wody na minutę. Zgodnie z ideą racjonalizatorską dyrektora wykonawczego firmy Koichi Kitamury, łodzie powinny zejść na głębokość 30 metrów i przepompowywać zimną wodę ku górze, by obniżyć temperaturę powierzchniową. Szef Ise Kogyo wyliczył, że w godzinę dywan z 20 łodzi mógłby obniżyć wskazania termometru na obszarze 57 tys. metrów kwadratowych. Pokrzyżowałoby to plany tajfunu, który do utworzenia i "funkcjonowania" potrzebuje temperatury 25-27 stopni Celsjusza.
      Przewiduje się, że wniosek patentowy złożony w USA zostanie wkrótce zaakceptowany, nie można jednak zaprzeczyć, że wdrożenie japońskiego rozwiązania nastręcza nieco trudności. Jak np. przewidzieć trasę tajfunu, nazywanego poza wschodnią i południowo-wschodnią Azją cyklonem tropikalnym lub huraganem? I jak zgromadzić we właściwym miejscu oraz czasie tak dużą liczbę łodzi podwodnych? Niektórzy kwestionują też samą zasadność powstrzymywania tajfunów. Stanowią one bowiem mechanizm transportu gorącego powietrza, czyli odpowiadają za rozpropagowanie energii cieplnej na naszej planecie. Koniec końców można podejrzewać, że Kitamura nie przez przypadek wpadł na pomysł pompowania, gdyż jego firma wyspecjalizowała się w hydraulice.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amazon postanowił rzucić wyzwanie... swoim dostawcom i uruchomił dział AmazonBasics, w którym sprzedaje pod własną marką akcesoria elektroniczne. Obecnie znajdują się tam najróżniejsze kable oraz optyczne nośniki pamięci. Co ciekawe, akcesoria sprzedawane pod marką AmazonBasics pochodzą od tych samych dostawców, których klienci już sprzedają swój sprzęt na Amazonie. To z pewnością wywoła niezadowolenie części dostawców, jednak dla klientów to dobra wiadomość, gdyż będą mogli liczyć na zwiększenie się konkurencji i obniżki cen. Tym bardziej, że Amazon obiecuje, iż będzie się uważnie wsłuchiwał w uwagi kupujących i ma zamiar zwiększać ofertę na AmazonBasics.
      Początkowo możemy się w serwisie spodziewać raczej tańszych akcesoriów, jednak prawdopodobnie z czasem będziemy mogli kupić też telewizory, komputery czy aparaty cyfrowe sygnowane marką AmazonBasics.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...