Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Dostawcy interetu będą śledzili każde połączenie?

Rekomendowane odpowiedzi

Pod pozorem zagwarantowania wykupionej przepustowości łącza internetowego mogą zostać wprowadzone przepisy które de facto zmuszą dostawców sieci do zapisywania i przechowywania danych o odwiedzanych witrynach oraz pobieranych plikach. Na wypadek ewentualnych reklamacji będziemy zmuszeni przez 12 miesięcy przechowywać szczegółowe informacje o tym, z jakimi stronami łączył się użytkownik oraz jakie pliki i skąd pobierał - powiedział Dziennikowi Gazecie Prawnej przedstawiciel jednego z największych polskich dostawców internetu.

Przygotowywany projekt ustawy przewiduje, że dostawca internetu ma zagwarantować taką prędkość łącza, jaka została przez klienta wykupiona. Odkładając na bok kwestie techniczne i w ogóle możliwość zagwarantowania stałej przepustowości należy zauważyć, że rozpatrywanie reklamacji będzie możliwe tylko w przypadku zapisywania szczegółowych danych o każdym połączeniu. Jeśli zaś dostawcy internetu będą posiadali takie informacje, to nie można zagwarantować, że dostępu do nich nie uzyskają służby specjalne, policja czy też sieci reklamowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież obecnie każdy ISP ma obowiązek logowania każdego nawiązanego przez swoich klientów połączenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

krzysiek:

Śledzenie IP to pikuś w porównaniu ze śledzeinem adresów stron, URLi i nazw ściaganych plików. To duużo kosztowniejszy proces. Nie wystarczy czytanie nagłówka IP dla każdego pakietu, trzeba wgryzać się w protokoły HTTP, FTP, pewnie tez w inne. Wgryzanie się w HTTPS jest teoretycznie niemożliwe, a napewno nie może być legalne, bo byłoby to okropnym pogwałceniem wolności (providerzy mogliby logować hasła do internetowych kont bankowych). Dlatego większość stron juz przerzuciła się na HTTPS, także strony torrentowe. Czyli wymóg logowania protokołów z warstwy głębiej niż IP (HTTP, FTP etc), będzie nie tylko niezwykle kosztowny dla providerów ale także zuplenie dziurawy i nieefektywny.

 

PS. Proponuje hasło: "Kto nie skacze, ten za acta, RY!, ŻY!, CH*J! :-)

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaraz zaraz nie mylmy pojeć. Acta to interes gospodarczy USA jak GMO ale śledzenie ludzi to interes aktualnie rzadzacych i tych co chcą nimi rzadzic jutro.

 

Pomysł sam w sobie jest do kitu Orange się Sarkozemu poskarży deutshe telecom Merkelowej i tyle będzie tyle z projektu. Myślę ze operatorzy go sami wyśmieją. Bo to jest obiektywny debilizm taką ilość informacji gromadzić i przetwarzać po nic. Z punktu widzenia tepsy lepiej i taniej było by "z urzędu" wszystkie reklamacje uznawać.

Należało by pomyśleć nad jakimś systemem crypted DNS żeby sobie pakieciki latały jakoś tam mniej standardowo. Bo z dnsów też takie informacje można łapać nawet jeśli będziemy korzystać z zewnętrznego dostawcy DNS to poleci to na 53 poeci i będzie łatwe do wychwycenia.

 

Dodatkowo jest porblem parametrów przesyłanych metodą get. Które tez zostaną jako link wyłapane. Może k..a jeszcze ciasteczka niech operatorzy loguja na wypadek jak by ktoś swoje zjadł ;)

 

Na ale to wcale nie jest nowy pomysł.

Za rządu pana Belki

http://www.lex.pl/du...z-u-05-187-1568

Powiedzmy ze to jest kolejny krok w ta sama stronę.

 

Za rządów Pis to już w ogóle powstała taka genialna koncepcja jak Grid Bezpieczeństwa Publicznego Który w zasadzie HGW czym jest. Myślę ze to po prostu pomysł na zapewnienie temu dodatkowych źródeł informacji bo się ktoś rozbujał z zabawą w defraudacje funduszy.

Do tego można spokojnie dodać cuda takie jak:

PLI CDB

czy

http://www.rp.pl/artykul/218126.html

 

I takie rzeczy przechodza bez echa. Jak by nie to ze ktoś przetarg ustawił to nikt by nawet nie wiedział ze ktoś u nas poczte śledzi.

A ludzie wierzą w bajkę o złowrogim echelonie. Czy uchu moskwy które ma być jakimś cudem do podsłuchiwania. Tu cudów nie trzeba.

 

Można z tego wysnuć jeden wniosek. W kwestii inwigilacji obywateli wszystkie kolejne rządy prowadzą spójną politykę. Przeszkadzanie aktualnemu rządowi w takich zabawach jest dla każdej opozycji która liczy się z objęciem kiedyś władzy rzucaniem kamyków do swojego ogródka. To jak z acta. Nikt nie chciał się narazić USA ani pis ani po ani nawet palikot. Problem jest taki ze miejsc gdzie sie ludzi śledzi jest wiecej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

krzysiek:

Śledzenie IP to pikuś w porównaniu ze śledzeinem adresów stron, URLi i nazw ściaganych plików. To duużo kosztowniejszy proces.

 

Tak. Z uwagi na te koszty nie jestem w stanie wyobrazić sobie realizacji takiego pomysłu ani w Polsce, ani na świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Juz wiem w jaki sposob dojdzie do konca swiata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coraz szybsze łącza... Prosty program wysuwający kolejne rządania... Jeśliby ktoś zrobił trojana- trojan nikomu w niczym nie przeszkodzi - gromadźcie sobie o ludziach dane, to nawet chmury nie wystarczą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Szerokie rozpowszechnienie się internetu i technologii komunikacyjnych przyciąga ludzi do centrów miast. Zachodzi więc zjawisko odwrotne, niż przewidywano u zarania internetu i ery informacyjnej, informują naukowcy z Uniwersytetu w Bristolu.
      Pomimo tego, że internet pozwala nam na niezwykle łatwy dostęp do wszelkich informacji i umożliwia łatwe i szybkie nawiązanie kontaktu z osobami z drugiego końca świata, jego rozwój nie doprowadził do odpływu ludności z miast. Wręcz przeciwnie, specjaliści zauważyli odwrotne zjawisko. Coraz większe rozpowszechnienie się technologii informacyjnych prowadzi zwiększenia koncentracji ludzi w miastach.
      Nie od dzisiaj wiemy, że np. przedsiębiorstwa działające na uzupełniających się polach, mają tendencje do grupowania się na tym samym obszarze, gdyż zmniejsza to koszty działalności. Technologie informacyjne miały to zmienić.
      Doktor Emmanouil Tranos z Univeristy of Bristol i Yannis M. Ioannides z Tufts Univeristy przeanalizowali skutki zachodzących w czasie zmian dostępności i prędkości łączy internetowych oraz użytkowania internetu na obszary miejskie w USA i Wielkiej Brytanii. Geografowie, planiści i ekonomiści miejscy, którzy na początku epoki internetu rozważali jego wpływ na miasta, dochodzili czasem do dziwacznych wniosków. Niektórzy wróżyli rozwój „tele-wiosek”, krajów bez granic, a nawet mówiono o końcu miasta.
      Dzisiaj, 25 lat po komercjalizacji internetu, wiemy, że przewidywania te wyolbrzymiały wpływ internetu i technologii informacyjnych w zakresie kontaktów i zmniejszenia kosztów związanych z odległością. Wciąż rosnąca urbanizacja pokazuje coś wręcz przeciwnego. Widzimy, że istnieje komplementarność pomiędzy internetem a aglomeracjami. Nowoczesne technologie informacyjne nie wypchnęły ludzi z miast, a ich do nich przyciągają.
      Artykuł Ubiquitous digital technologies and spatial structure; an update został opublikowany na łamach PLOS One.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Iskra
      Dokładnie 50 lat temu, późnym wieczorem 29 października 1969 roku na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles (UCLA) dwóch naukowców prowadziło pozornie nieznaczący eksperyment. Jego konsekwencje ujawniły się dopiero wiele lat później, a skutki pracy profesora Leonarda Kleinrocka i jego studenta Charleya Kline'a odczuwamy do dzisiaj.
      Kleinrock i Kline mieli do rozwiązania poważny problem. Chcieli zmusić dwa oddalone od siebie komputery, by wymieniły informacje. To, co dzisiaj wydaje się oczywistością, przed 50 laty było praktycznie nierozwiązanym problemem technicznym. Nierozwiązanym aż do późnego wieczora 29 października 1969 roku.
      Jeden ze wspomnianych komputerów znajdował się w UCLA, a drugi w oddalonym o 600 kilometrów Stanford Research Institute (SRI) w Menlo Park. Próby nawiązania łączności trwały wiele godzin. Kline próbował zalogować się do komputera w SRI, zdążył w linii poleceń wpisać jedynie  „lo”, gdy jego maszyna uległa awarii. Wymagała ponownego zrestartowania i ustanowienia połączenia. W końcu około godziny 22:30 po wielu nieudanych próbach udało się nawiązać łączność i oba komputery mogły ze sobą „porozmawiać”. Wydaje się jednak, że pierwszą wiadomością wysłaną za pomocą sieci ARPANETu było „lo”.
       

       
      Trudne początki
      Początków ARPANETU możemy szukać w... Związku Radzieckim, a konkretnie w wielkim osiągnięciu, jakim było wystrzelenie Sputnika, pierwszego sztucznego satelity Ziemi. To był dla Amerykanów policzek. Rosjanie pokazali, że pod względem technologicznym nie odstają od Amerykanów. Cztery lata zajęło im nadgonienie nas w technologii bomby atomowej, dziewięć miesięcy gonili nas w dziedzinie bomby wodorowej. Teraz my próbujemy dogonić ich w technice satelitarnej, stwierdził w 1957 roku George Reedy, współpracownik senatora, późniejszego prezydenta, Lyndona Johnsona.
      Po wystrzeleniu Sputnika prezydent Eisenhower powołał do życia Advanced Research Project Agency (ARPA), której zadaniem była koordynacja wojskowych projektów badawczo-rozwojowych. ARPA zajmowała się m.in. badaniami związanymi z przestrzenią kosmiczną. Jednak niedługo później powstała NASA, która miała skupiać się na cywilnych badaniach kosmosu, a programy wojskowe rozdysponowano pomiędzy różne wydziały Pentagonu. ARPA zaś, ku zadowoleniu środowisk naukowych, została przekształcona w agencję zajmującą się wysoce ryzykownymi, bardzo przyszłościowymi badaniami o dużym teoretycznym potencjale. Jednym z takich pól badawczych był czysto teoretyczny sektor nauk komputerowych.
      Kilka lat później, w 1962 roku, dyrektorem Biura Technik Przetwarzania Informacji (IPTO) w ARPA został błyskotliwy naukowiec Joseph Licklider. Już w 1960 roku w artykule „Man-Computer Symbiosis” uczony stwierdzał, że w przyszłości ludzkie mózgi i maszyny obliczeniowe będą bardzo ściśle ze sobą powiązane. Już wtedy zdawał on sobie sprawę, że komputery staną się ważną częścią ludzkiego życia.
      W tych czasach komputery były olbrzymimi, niezwykle drogimi urządzeniami, na które mogły pozwolić sobie jedynie najbogatsze instytucje. Gdy Licklider zaczął pracować dla ARPA szybko zauważył, że aby poradzić sobie z olbrzymimi kosztami związanymi z działaniem centrów zajmujących się badaniami nad komputerami, ARPA musi kupić wyspecjalizowane systemy do podziału czasu. Tego typu systemy pozwalały mniejszym komputerom na jednoczesne łączenie się z wielkim mainframe'em i lepsze wykorzystanie czasu jego procesora. Dzięki nim wielki komputer wykonywać różne zadania zlecane przez wielu operatorów. Zanim takie systemy powstały komputery były siłą rzeczy przypisane do jednego operatora i w czasie, gdy np. wpisywał on ciąg poleceń, moc obliczeniowa maszyny nie była wykorzystywana, co było oczywistym marnowaniem jej zasobów i pieniędzy wydanych na zbudowanie i utrzymanie mainframe’a.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dokładnie przed 50 laty, 29 października 1969 roku, dwaj naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, wykorzystali nowo powstałą, rewolucyjną sieć ARPANET, do przesłania pierwszej wiadomości. Po wielu nieudanych próbach około godziny 22:30 udało się zalogować do komputera w oddalonym o 600 kilometrów Stanford Research Institute.
      Wieloletnia podróż, która rozpoczęła się od... wysłania Sputnika przez Związek Radziecki i trwa do dzisiaj w postaci współczesnego internetu, to fascynująca historia genialnych pomysłów, uporu, porażek i ciężkiej pracy wielu utalentowanych ludzi. Ludzi, wśród których niepoślednią rolę odegrał nasz rodak Paul Baran.
      To, co rozpoczęło się od zimnowojennej rywalizacji atomowych mocarstw, jest obecnie narzędziem, z którego na co dzień korzysta ponad połowa ludzkości. W ciągu pół wieku przeszliśmy od olbrzymich mainframe'ów obsługiwanych z dedykowanych konsol przez niewielką grupę specjalistów, po łączące się z globalną siecią zegarki, lodówki i telewizory, które potrafi obsłużyć dziecko.
      Zapraszamy do zapoznania się z fascynującą historią internetu, jednego z największych wynalazków ludzkości.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie udostępni całe archiwum Alberta Einsteina. Dzięki internetowi będziemy mogli zapoznać się zarówno z listami miłosnymi uczonego, jak i z jego notatkami, które tworzył pracując nad swoimi teoriami.
      Od 2003 roku w sieci dostępnych jest około 900 zdjęć manuskryptów oraz niekompletny spis obejmujący około połowy archiwum. Teraz, dzięki pieniądzom z Polonsky Foundation, która wcześniej pomogła zdigitalizować prace Izaaka Newtona, zapoznamy się z 80 000 dokumentów i innych przedmiotów, które zostawił Einstein.
      Projekt digitalizacji całości archiwów rozpoczęto 19 marca 2012 roku. Uruchomiono witrynę alberteinstein.info, na której można będzie zapoznawać się ze spuścizną fizyka. Obecnie można na niej oglądać 2000 dokumentów, na które składa się 7000 stron.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      BEREC, agenda Unii Europejskiej odpowiedzialna za regulacje na rynku telekomunikacyjnym poinformowała, że w UE powszechnie blokuje się dostęp do internetu. Według BEREC w ramach praktyk zarządzania ruchem najczęściej ogranicza się przepustowość lub blokuje w ogóle protokół P2P oraz telefonię internetową (VoIP). Ta ostatnia jest blokowana przede wszystkim w sieciach telefonii komórkowej i wynika to z zapisów w umowach zwieranych z klientami.
      Badania przeprowadzone przez BEREC pokazują, że około 25% dostawców internetu usprawiedliwia blokowanie czy ograniczanie ruchu względami „bezpieczeństwa i integralności“ sieci. Około 33% stosuje różne techniki zarządzania ruchem, gdyż obok standardowych usług świadczą też usługi wyspecjalizowane, np. oferują obok internetu telewizję czy telefonię.
      Obecnie BEREC prowadzi analizę uzyskanych danych. Zostaną one sprawdzone, skonsolidowane i na ich podstawie powstanie szczegółowy raport, który zostanie przedstawiony w drugim kwartale bieżącego roku.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...