Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Rozwiązano zagadkę Małej Epoki Lodowcowej

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z University of Colorado Boulder wiedzą, jak rozpoczęła się i dlaczego trwała Mała Epoka Lodowcowa. Pod nazwą tą kryje się okres gwałtownego ochłodzenia klimatu Europy. W latach 1275-1300 średnie temperatury nagle się obniżyły i aż do XIX wieku, szczególnie w północnej Europie, panowały wyjątkowo srogie zimy. Jednym z symboli Małej Epoki Lodowcowej jest obraz przedstawiający mieszkańców Londynu jeżdżących na łyżwach po Tamizie. Zamarzły też kanały Holandii.

Istnieją dowody, że okres ten charakteryzował się też spadkami temperatur w Chinach i Ameryce południowej, jednak najbardziej doświadczył go Stary Kontynent. W górskich dolinach szybko rozszerzające się lodowce niszczyły całe wsie i miasteczka.

Dotychczas uważano, że Małą Epokę Lodowcową zapoczątkował wulkanizm, zmiany w aktywności słonecznej lub jedno i drugie. Naukowcy z Boulder nie tylko znaleźli przyczynę gwałtownego spadku temperatur w ciągu zaledwie 25 lat, ale wskazali również, dlaczego niższe temperatury utrzymały się przez kilkaset lat.

Badania węglem radioaktywnym zamarzniętych roślin z Ziemi Baffina, rdzeni lodowych oraz osadów z biegunów i Islandii oraz symulacje zjawisk klimatycznych pozwoliły stwierdzić, że Mała Epoka Lodowcowa rozpoczęła się od czterech wielkich erupcji wulkanicznych, które wystąpiły w tropikach w ciągu 50 lat. Rośliny, które nagle zamarzły, a ich korzenie zostały nienaruszone wskazują, że doszło do gwałtowanego ochłodzenia w latach 1275-1300. Drugi okres nagłego spadku temperatury, wskazujący na nagłe zmiany, miał miejsce około roku 1450. Badania roślin zostały potwierdzone obserwacjami osadów z islandzkiego jeziora Langjokull. Pokazują one, że pod koniec XIII wieku warstwy wskazujące na erupcje wulkaniczne nagle stały się znacznie grubsze. Ponowne zwiększenie grubości zauważono w warstwach z XV wieku. W tych samych okresach można obserwować zwiększoną erozję powodowaną przez lodowce. To pozwoliło połączyć dane i stwierdzić, że wybuchy wulkanów ochłodziły klimat. Pozostawało jednak pytanie, dlaczego ochłodzenie trwało tak długo. Ochładzające Ziemię pyły z erupcji nie mogły przecież utrzymywać się w atmosferze przez setki lat.

Naukowcy wykorzystali Community Climate System Model, do sprawdzenia wpływu nagłego ochłodzenia wywołanego wielkimi erupcjami, na klimat. Symulacje wykazały, że gwałtowne ochłodzenie północnych części Europy oraz Grenlandii mogło spowodować szybki rozrost grenlandzkich lodowców. W końcu te, znajdujące się na wschodnim wybrzeżu, dotarły do Północnego Atlantyku, gdzie zaczęły się topić. Woda z lodowców niemal nie zawiera soli, jest mniej gęsta od wody słonej. Z tego też powodu lodowce topiąc się w zetknięciu z cieplejszymi od nich wodami Atlantyku, uwalniały olbrzymie ilości zimnej słodkiej wody, która nie mieszała się z wodą oceanu. Tworzyła na jego powierzchni rodzaj zimnej kołdry. To spowodowało z kolei, że wody Atlantyku nie uwalniały ciepła w okolicach arktycznych, zatem nie ogrzewały Grenlandii. Tak powstał samopodtrzymujący się system chłodzący, dzięki któremu epoka lodowcowa trwała na długo po wygaśnięciu aktywności wulkanicznej.

Nasze symulacje pokazały, że erupcje wulkaniczne mogą mieć głęboki wpływ chłodzący. Mogą rozpocząć reakcję łańcuchową tak zmieniając prądy oceaniczne i pokrywę lodową, że niższe temperatury utrzymują się przez wieki - mówi współautorka badań, Bette Otto-Bliesner.

Profesor Gifford Miller, który kierował zespołem badawczym, powiedział, że na potrzeby symulacji komputerowych ustawiono stały poziom aktywności słonecznej. To pozwoliło stwierdzić, że do wywołania ochłodzenia wystarczyła sama aktywność wulkanów, ilość ciepła docierającego ze Słońca wcale nie musiała być mniejsza niż zwykle. Zdecydowano się nie uwzględniać wpływu naszej gwiazdy, gdyż, jak przypomina Miller szacunki dotyczące zmian aktywności pokazują, że jest ona niewielka. Obecnie uważa się, że w ciągu kilku ostatnich tysiącleci aktywność Słońca zmieniła się w mniejszym stopniu, niż zmienia się podczas jego 11-letniego cyklu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe czy ta wiadomość trafi do jakiegoś eko-oszołoma. Ocieplenie wywołane przez człowieka o ile jest prawdziwe, ma znikomy wpływ w porównaniu do matki natury. Taki wulkan może praktycznie w każdej chwili wybuchnąć a ochłodzenie i głód nim spowodowany mógłby mieć katastrofalne skutki dla rasy ludzkiej.

 

BTW. Swoją drogą to już dawno czytałem dobrze udowodnioną teorię zimy wulkanicznej w tamtym okresie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście wierzę że człowiek i jego działania mają wpływ na zmiany klimatyczne, ale teraz całe te eko służy tylko i wyłącznie do wyciągania kasy i jest świetnym biznesem. Niestety ale popyt i przeludnienie niszczy tą planetę :(.

Może to kontrowersyjne ale jak to powiedział Agent Smith w Matrixie ludzie są jak wirus :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to kontrowersyjne ale jak to powiedział Agent Smith w Matrixie ludzie są jak wirus :)

 

Myślę, że nie ma w tym nic kontrowersyjnego... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe czy ta wiadomość trafi do jakiegoś eko-oszołoma. Ocieplenie wywołane przez człowieka o ile jest prawdziwe, ma znikomy wpływ w porównaniu do matki natury. Taki wulkan może praktycznie w każdej chwili wybuchnąć a ochłodzenie i głód nim spowodowany mógłby mieć katastrofalne skutki dla rasy ludzkiej.

 

BTW. Swoją drogą to już dawno czytałem dobrze udowodnioną teorię zimy wulkanicznej w tamtym okresie

 

Ale co to ma do rzeczy? Żaden ekolog czy klimatolog nie twierdzi, że zmiany klimatyczne zachodzą w sposór naturalny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale co to ma do rzeczy? Żaden ekolog czy klimatolog nie twierdzi, że zmiany klimatyczne zachodzą w sposór naturalny.

No właśnie o to chodzi... z badań wynika że dużo większe, szybsze zmiany klimatyczne i zagrożenie z nich wynikają są z naturalnych procesów, czyli zupełnie co innego niż starają się nam wmówić ekolodzy (Nie mówię tu o klimatologach, bo jest bardzo wielu którzy podchodzą poważnie do zawodu czyli od strony naukowej).

Samo stwierdzenie "żaden [...] klimatolog nie twierdzi, że zmiany klimatyczne zachodzą w sposór naturalny." jest raczej nieprawidłowe, miało chyba być "w sposób wyłącznie naturalny".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe czy ta wiadomość trafi do jakiegoś eko-oszołoma.

 

I ciekawe czy ta wiadomość trafi do anty eko-oszołomów. Ciągle czytam posty, że co tam działalność człowieka i jego CO2 bo jak taki wulkan wybuchnie to dopiero się ocieplenie robi. Bo przecież w bibli napisali, że na dole jest piekło i tam diabły palą pod kotłami więc w wulkanie musi być CO2.

Więc jeszcze raz: wybuchy wulkanów powodują oziębienie klimatu, bo raz zapylenie blokuje dostęp promieni słonecznych, dwa tlenki siarki to gazy antycieplarniane.

A takie posty czytam wcale nie na jakimś onecie ale niestety na KW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tlenki siarki to gazy antycieplarniane.

 

No i mamy rozwiązanie: wyłączmy odsiarczanie w elektrowniach :)

A na poważnie: byłoby fajnie mieć pewność co charakteru GO - antropogeniczne czy nie?

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważasz, że takiej pewności nie ma?

 

Nie ma. Przynajmniej ja jej nie mam. Wydaje się, że środowiska naukowe też nie są przekonane . Wiki podaje że antropogeniczność GO jest poglądem naukowym. Bardziej wierzę w teorie związane ze Słońcem. Ziemia kilkukrotnie już zamarzała i odmarzała bez udziału człowieka.

Żeby było jasne. Jestem ekowariatem czyli oszołomem. Ekstrawagancko głoszę pogląd, że należy przestać sikać do studni, mimo że nie ma bezpośredniego dowodu na to, że to jest powód złego smaku wody.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Jajcenty:

Ja bym Cię nie nazwał ekowariatem, ekowariatem nazwałbym osobę która przyjełą jakąś niesprawdzoną teorię naukową całkiem na wiarę nie słysząc kontrargumentów i robiła z tego powodu, wiece, przywiązuje się do drzew, wychodzi na kominy...

Zgadzam się właśnie z tym że nie posiadamy dowodów na antropogeniczność zmian klimatu, jakiś wpływ minimalny zawsze jest, ale czy znaczący nie wiemy. Ilość energii którą człowiek wypromieniowuje do atmosfery to tylko ~1/10000 tego co Słońce nam dostarcza, do tego olbrzymia energia z wnętrza Ziemi (która może nie być oddawana nierównomiernie), więc zwalanie na człowieka całych tych zmian wyłącznie z powodu wzrostu C02 jest bezsensu.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Jajcenty: z tego, co widzę, to środowisko naukowe jest w znakomitej większości zgodne i co do istnienia ocieplenia i co do antropogenicznych przyczyn. Oczywiście, nie mówię tutaj o naukowcach typu profesor medycyny, specjalista w dziedzinie radiologii. Mówię o ludziach specjalizujących się w zagadnieniu.

Ale co do wątpliwości... poproszę o wywiad autora bloga Doskonaleszare, zobaczymy, czy będzie w stanie je jakoś rozwiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Jajcenty: z tego, co widzę, to środowisko naukowe jest w znakomitej większości zgodne i co do istnienia ocieplenia i co do antropogenicznych przyczyn.

 

Rzeczywiście angielska wiki używa sformułowania "strong consensus" podczas gdy polska wersja: "istnieje pogląd naukowy".

Przychylam się do polskiej wersji bo mam nikłe zaufanie do modeli numerycznych. Drażni mnie również Nobel Gore'a bo oznacza, że rzecz już przestała podlegać prawom logiki i teraz podlega politykom.

 

Oczywiście, nie mówię tutaj o naukowcach typu profesor medycyny, specjalista w dziedzinie radiologii.

 

Zgadzam się z Tobą. Jednak nie znalazłem oficjalnej odpowiedzi na jego zarzut systematycznie błędnych oznaczeń CO2 w rdzeniach lodowych :)

  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy całej ostrożności w moich poglądach chciałbym też zwrócić uwagę na problem tzw. miejskich wysp ciepła - wiele pomiarów wskazujących na skalę GO wykonywano w miastach, a to oznacza sztuczne zawyżanie odczytywanych temperatur. Na dodatek istnieją badania sugerujące, że czapy lodowe topią się zbyt wolno jak na wyliczoną rzekomo skalę GO, co może wskazywać na błędy (popełnione świadomie, a być może nawet celowo, bądź nie) w pomiarach jednego lub drugiego parametru.

 

Obiektywny fakt jest z kolei taki, że żaden protokół z Kioto nie będzie miał sensu, dopóki dwaj ogromni truciciele - USA I Chiny - do niego ne przystąpią. Europa płaci tymczasem wielomiliardowe podatki i parapodatki, które - jestem gotowy się założyć - na pewno nie idą w 100% na walkę z GO ani nawet z zanieczyszczeniem środowiska. To dodatkowo pokazuje, że sprawa ma mocne tło polityczne, a nie tylko naukowe. Co więcej, Matka Natura pokazuje, że nasze usilne próby zepsucia klimatu na Ziemi w ciągu ostatnich 150 lat są niczym w porównaniu do jej możliwości w kwestii zdmuchnięcia ludzkości z jej łona w ciągu kilku lat :)

  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tego, co widzę, to środowisko naukowe jest w znakomitej większości zgodne i co do istnienia ocieplenia i co do antropogenicznych przyczyn. Oczywiście, nie mówię tutaj o naukowcach typu profesor medycyny, specjalista w dziedzinie radiologii. Mówię o ludziach specjalizujących się w zagadnieniu.

Ale co do wątpliwości... poproszę o wywiad autora bloga Doskonaleszare, zobaczymy, czy będzie w stanie je jakoś rozwiać.

Nie byłbym tego taki pewny:

http://www.dailymail...zing-again.html

samo globalne ocieplenie jest kwestionowane, wpływ C02 nie jest do końca znany.

 

W końcu wychodzą na światło dzienne wyniki takich dotychczas niepoprawnych politycznie badań, mówiących, że to Słońce ma największy wpływ na klimat a od kilkunastu lat nie ma GO.

Jeśli chodzi o uznanie przez naukowców GO to ja mam odmienne odczucia, niecały tydzień temu oglądałem polskiego naukowca polarnika robiącego badania na Arktyce, co roku jest bywalcem na Spitsbergenie i pytanie o globalne ocieplenie bardzo wymownie przemilczał.

To samo wielu wielu innych naukowców:

http://www.rp.pl/art...iu-klimatu.html

Większość jednak nie będzie się kłóciła z wyznawcami, bo zostaną publicznie zjechani.

 

Ale co do wątpliwości... poproszę o wywiad autora bloga Doskonaleszare, zobaczymy, czy będzie w stanie je jakoś rozwiać.

Pytanie kim jest ten Pan, jakie ma kwalifikacje, bo wchodząc na jego blog widzę tylko ludzi bluzgających na sceptyków antropogenicznego GO, a autor nazywa ich brzydko "denialistami".

 

 

Obiektywny fakt jest z kolei taki, że żaden protokół z Kioto nie będzie miał sensu, dopóki dwaj ogromni truciciele - USA I Chiny - do niego ne przystąpią.

@mikros: dokładnie, zresztą tak czy inaczej zużyjemy w końcu cały gaz/węgiel/ropę niż dojdziemy do porozumienia. Pytanie - czy takie porozumienie zatrzymałoby kiedykolwiek emisję, bo jak rozumiem C02 się kumuluje, w takim wypadku te wszystkie protokoły i tak byłyby bez sensu.

Jestem sceptykiem podobnych protokołów - bo nie są one sprawiedliwe - dlaczego liczy się emisja na państwo a nie na liczbę mieszkańców ? Czy to jest sprawiedliwe, że w Chinach na głowę przypada 6-krotnie mniej emisji C02 niż w Stanach ? Z drugiej strony Stany nie zgodzą się na warunki ograniczające ich gospodarkę jeśli nie zrobią tego Chiny. Czyli dwaj najwięksi truciciele nie ograniczą emisji - bo stracą biliony dolarów.

Ostatecznie traci UE a Polska na czele, bo Unią rządzą Niemcy, a Ci zrobią wszystko aby mieć rynek zbytu na technologie eko- , przez ograniczenia np. na Polski węgiel i szkodliwe dla rynku dotacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gwałtowne ochłodzenie prawdopodobnie sprowadziło zagładę na pierwszych ludzi, którzy zasiedlili Europę, informują naukowcy z University College London (UCL). W magazynie Science ukazał się artykuł, w którym naukowcy opisują nieznany dotychczas epizod ochłodzenia klimatu, do jakiego doszło 1,1 miliona lat temu. Ich zdaniem, doprowadziło to do wymarcia całej europejskiej populacji człowieka.
      Najstarsze w Europie szczątki rodzaju znaleziono na Półwyspie Iberyjskim. Sugerują one, że nasi krewniacy byli w Europie już 1,4 miliona lat temu. Przybyli z południowo-zachodniej Azji. Dotychczas sądzono, że gdy już człowiek w Europie się pojawił, to w niej pozostał. Nasze odkrycie ekstremalnego ochłodzenia sprzed 1,1 miliona lat rzuca wyzwanie teorii o ciągłym zamieszkaniu Europy przez człowieka, mówi jeden z głównych autorów badań, profesor Chronis Tzedakis.
      Zajmujący się badaniem paleoklimatu specjaliści z UCL, Uniwersytetu w Cambridge oraz Najwyższej Rady Badań Naukowych (CSIC) w Barcelonie, przeanalizowali skład chemiczny mikroorganizmów morskich oraz pyłki z rdzeni pobranych u wybrzeży Portugalii. Odkryli nieznaną gwałtowną zmianę klimatu, w czasie której temperatura powierzchni oceanu u wybrzeży dzisiejszej Lizbony spadła poniżej 6 stopni Celsjusza – była więc ponaddwukrotnie niższa niż obecnie w najzimniejszych miesiącach zimowych – a na lądzie zasięg zwiększyły obszary półpustynne.
      Ku naszemu zdumieniu odkryliśmy, że ochłodzenie sprzed 1,1 miliona lat było porównywalne z najbardziej ekstremalnymi warunkami pogodowymi ostatniej epoki lodowej, stwierdził główny autor badań, doktor Vasiliki Margali. Tak głębokie ochłodzenie musiało wywrzeć olbrzymi wpływ na ówczesne niewielkie społeczności łowiecko-zbierackie, gdyż wczesnym ludziom brakowało takich mechanizmów adaptacyjnych jak wystarczająca tkanka tłuszczowa, umiejętność rozpalania ognia, wyrobu odpowiedniej jakości okryć czy znajdowania odpowiednich schronień, dodaje profesor Nick Ashton z British Museum.
      Naukowcy nie chcieli poprzestać wyłącznie na przypuszczeniach. Profesor Axel Timmermann i jego zespół z Uniwersytetu Narodowego w Pusan wykorzystali superkomputer do stworzenia symulacji ówczesnych warunków i ich wpływu na ludzi. Wykorzystali przy tym dane paleontologiczne i archeologiczne, tworząc model habitatu ludzkiego. Nasze wyniki pokazały, że 1,1 miliona lat temu warunki klimatyczne w basenie Morza Śródziemnego nie pozwalały na istnienie tam ludzi.
      Uzyskane wyniki sugerują, że ludzie zamieszkujący południe Europy wyginęli we wczesnym plejstocenie. To może też tłumaczyć, dlaczego nie dysponujemy żadnymi śladami człowieka z Europy z okresu kolejnych 200 000 lat. Według tego scenariusza Europa została ponownie skolonizowana około 900 000 lat temu, tym razem przez bardziej odporne społeczności, którym zmiany ewolucyjne i kulturowe pozwoliły na przeżycie, dodaje profesor Chris Stringer z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W czasie ocieplenia klimatu lądolód może cofać się w tempie nawet... 600 metrów na dobę. To 20-krotnie szybciej niż największa zmierzona prędkość tego zjawiska. Wnioski takie płyną z badań przeprowadzonych przez międzynarodowy zespół naukowy, który wykorzystał obrazowanie dna morskiego w wysokiej rozdzielczości do zbadania, jak szybko lądolód wycofywał się pod koniec epoki lodowej przed około 20 000 laty.
      W badaniach prowadzonych pod kierunkiem doktor Christine Batchelor z Newcastle University, wzięli udział naukowcy z Uniwersytetów w Cambridge, Loughborough oraz z Norweskiej Służby Geologicznej. Eksperci zobrazowali ponad 7600 niewielkich „zmarszczek” na dnie morskim. Mają one mniej niż 2,5 metra wysokości i są położone od siebie w odległości od 25 do 300 metrów. Powstawały one, gdy krawędź wycofującego się lądolodu była poruszana wraz z pływami morskimi w górę i w dół, wypychając osady morskie. „Zmarszczki” na dnie powstawały dwukrotnie w czasie doby, podczas przypływu i odpływu. To zaś pozwoliło sprawdzić, gdzie wówczas znajdowało się czoło lodowca.
      Jak dowiadujemy się z artykułu opublikowanego na łamach Nature, lodowiec wycofywał się w tempie od 50 do 600 metrów na dobę. To znacznie szybciej, niż jakiekolwiek dotychczas zaobserwowane zjawisko tego typu. Nasze badania przynoszą ostrzeżenie z przeszłości odnośnie prędkości, z jaką lądolód jest w stanie się cofać. Pokazują, że może być to znacznie szybciej, niż wszystko, co dotychczas obserwowaliśmy, mówi doktor Batchelor. Badania dotyczące dawnych zmian klimatu pozwalają na udoskonalenie modeli klimatycznych, za pomocą których usiłujemy przewidzieć skutki obecnego globalnego ocieplenia.
      Nowe badania pokazują też, że takie błyskawiczne wycofywanie się lodowców jest krótkotrwałe. Trwa dni lub miesiące. Innymi słowy uśrednione na przestrzeni lat tempo wycofywania się może nagle gwałtownie wzrosnąć, by potem znowu zwolnić. Ważne jest, by symulacje komputerowe uwzględniały te impulsy, w czasie których lądolód przyspiesza, dodaje profesor Julian Dowdeswell z University of Cambridge. Autorzy badań zauważyli też, że lodowiec najszybciej wycofuje się tam, gdzie dno morskie jest najbardziej płaskie.
      Batchelor i jej zespół uważają, że impulsy błyskawicznego cofania się lądolodu możemy już wkrótce obserwować w niektórych częściach Antarktyki, w tym na Lodowcu Thwaites. Od lat jest on przedmiotem intensywnych badań, gdyż eksperci sądzą, że może on utracić stabilność. Niedawno jego czoło wycofało się do płaskiego obszaru dna morskiego. Nasze badania sugerują, że dzisiejsze tempo topnienia lądolodów jest wystarczające, by doszło do impulsów nagłego przyspieszenia wycofywania się antarktycznych lodowców znajdujących się nad obszarami płaskiego dna. Już wkrótce satelity mogą zarejestrować takie impulsy, szczególnie jeśli globalne temperatury będą rosły w takim tempie, jak obecnie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania, podczas których porównano bioróżnorodność dzikich ssaków w Europie sprzed 8000 lat z dniem dzisiejszym, wykazały, że w tym czasie Stary Kontynent zyskał więcej gatunków, niż stracił, informują naukowcy z University of York. Ostatnie wysiłki na rzecz reintrodukcji gatunków oraz wprowadzenie gatunków obcych spowodowały, że w wielu miejscach Europy, pomimo utraty habitatów i lokalnego wyginięcia zwierząt, zróżnicowanie ssaków wzrosło.
      Uczeni stwierdzili, że jeśli obecnie prowadzone projekty ochrony przyrody i reintrodukcji gatunków zostaną utrzymane, to jest szansa, że gatunki takie jak wilki, rysie i bobry, które zostały w wielu miejscach wytępione, powrócą i na większości obszaru Starego Kontynentu bioróżnorodność ssaków będzie większa niż 8000 lat temu.
      W ciągu ostatnich 8000 lat Europa straciła ssaki żyjące na niektórych wyspach. Jednak ze zwierząt żyjących na samym kontynencie na stałe utraciliśmy tylko dwa gatunki ssaków: tura i dzikiego osła.
      Mimo że w czasie naszych badań nie skupialiśmy się na liczebności poszczególnych gatunków, to ich wyniki są optymistyczne. Większość europejskich ssaków przetrwała i jeśli w przyszłości damy im więcej przestrzeni, bioróżnorodność może wzrosnąć ponad to, co widzieli nasi przodkowie, mówi doktor Jack Hatfield. Wiele badań wykazało, że w niektórych populacjach doszło do olbrzymich spadków liczebności, więc zaskakujące jest, jak natura przystosowała się do zmian antropogenicznych. Udana reintrodukcja w wielu krajach takich gatunków jak żubry i bobry oraz wprowadzenie gatunków obcych pomogły w utrzymaniu poziomu bioróżnorodności, dodaje uczony.
      Nie jest możliwe, byśmy wrócili do naturalnego środowiska sprzed 8000 lat. Jednak nie wszystkie zmiany były negatywne, a przyszłość naszych stosunków z dzikimi ssakami Europy rysuje się w jasnych barwach, dodaje profesor Chris Thomas.
      Autorzy badań przypominają, że 8000 lat temu na Ziemi żyło jedynie około 5 milionów ludzi, a w Europie rolnictwo dopiero raczkowało. Ostrzegają też, że pozytywne wieści z Europy nie oznaczają, że na całym świecie sytuacja jest równie dobra. W wielu miejscach planety mamy bowiem do czynienia z błyskawicznym niszczeniem habitatów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przyspieszające tempo topnienia himalajskich lodowców zagraża źródłom wody, od których zależy byt milionów mieszkańców Azji. Zespół naukowy, na którego czele stali specjaliści z University of Leeds stwierdził, że w ciągu kilku ostatnich dekad tempo topnienia lodowców w Himalajach było średnio 10-krotnie szybsze niż w czasie ostatniego znaczącego epizodu zwiększania zasięgu lodowców, małej epoki lodowej, która miała miejsce 700–400 lat temu. Himalajskie lodowce tracą masę szybciej, niż jakiekolwiek inne lodowce na świecie.
      Autorzy badań wykonali rekonstrukcję zasięgu 14 798 himalajskich lodowców w czasie małej epoki lodowej. Stwierdzili, że od tamtego czasu powierzchnia tych lodowców skurczyła się o 40%, ze szczytowego zasięgu 28 000 km2 do obecnych 19 600 km2. W tym czasie lodowce utraciły od 390 do 586 km3 wody. To tyle, ile wody jest uwięzionej łącznie w lodowcach Alp, Kaukazu i gór Skandynawii. Uczeni obliczyli też, że woda ta podniosła poziom światowego oceanu o 0,92–1,38 mm.
      Himalaje to trzeci największy, po Antarktyce i Arktyce, obszar pokryty lodowcami. Z tego powodu są czasem nazywane „trzecim biegunem”.
      Nasze badania pokazują, że obecne tempo utraty lodu przez himalajskie lodowce jest co najmniej 10-krotnie szybsze niż w poprzednich wiekach. Z tak dużym tempem mamy do czynienia zaledwie w ciągu ostatnich kilku dekad, mówi współautor badań doktor Jonathan Carrivick.
      Szybsze tempo topnienia lodowców ma olbrzymie znaczenie dla setek milionów ludzi, którzy mają dostęp do żywności i energii dzięki rzekom zasilanym przez lodowce. Rzekom, do których należą m.in. Ganges, Indus i Brahmaputra.
      Badania pokazały też, że do szybszej utraty masy lodowców dochodzi na wschodzie Himalajów. Linia podziału przebiega tutaj przez wschodni Nepal i północny Bhutan. Różnice te mają prawdopodobnie związek z różnym ukształtowaniem terenu po obu stronach gór, co wpływa na interakcję z atmosferą i różne warunki pogodowe. Szybciej tracą też lód te lodowce, które spływają do jezior. Jako, że liczba i wielkość takich jezior wzrasta, zwiększa się też tempo utraty lodu. Do utraty lodu przyczyniają się również naturalne szczątki znajdujące się na powierzchni lodowca. Te lodowce, na których takie szczątki się znajdują, odpowiadają aż za 46,5% utraty masy lodu w Himalajach, mimo że stanowią jedynie 7,5% lodowców. Dlatego też doktor Carrivick przypomina, że modelując to, co dzieje się z lodowcami, naukowcy muszą brać pod uwagę nie tylko zmiany klimatu, ale również czynniki takie jak szczątki czy jeziora.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W dwóch próbkach lodowca z Wyżyny Tybetańskiej znaleziono zamrożone wirusy sprzed 15 000 lat. Większość z nich nie przypomina wirusów dotychczas skatalogowanych, informują naukowcy z Ohio University. Odkrycie żywych wirusów sprzed tysiącleci pozwoli lepiej zrozumieć ich ewolucję.
      Lodowce te tworzyły się stopniowo, uwięziły pył i gazy oraz bardzo wiele wirusów, mówi Zin-Phing Zhong z Ohio State University. Lodowce w zachodnich Chinach są słabo zbadane, a naszym celem jest wykorzystanie zawartych w nich informacji do opisania dawnego środowiska. A wirusy są częścią tego środowiska.
      Naukowcy badali rdzenie z lodowca Guliya z wysokości 6700 metrów nad poziomem morza. Naukowcy stwierdzili, że lodowiec liczy sobie 15 000 lat. Gdy przeanalizowali lód, znaleźli tam genom 33 wirusów. Tylko 4 z nich były już znane, a co najmniej 28 to wirusy nowe dla nauki. Co więcej, okazało się, że około połowa z nich przeżyła nie pomimo lodu, a dzięki niemu.
      To wirusy, które dobrze się czują w ekstremalnych środowiskach. Posiadają sygnatury genów pomagających infekować komórki przy niskich temperaturach. Bardzo trudno jest uzyskać takie sygnatury, a metoda, którą Zhi-Ping opracował by oczyścić rdzenie i studiować obecne tam mikroorganizmy oraz wirusy, może pomóc w poszukiwaniu takich genetycznych sygnatur w innych ekstremalnych środowiskach, na Marsie, Księżycu czy Pustyni Atacama, mówi współautor badań profesor Matthew Sullivan.
      Szczegółowe badania znalezionych genomów wykazały, że wspomniane już cztery znane wcześniej wirusy należą do rodzin infekujących bakterie. W rdzeniach lodowych było ich mniej niż normalnie występuje w glebie czy oceanach.
      Badania nad wirusami w lodowcach to stosunkowo nowa dziedzina. Dotychczas jedynie autorzy dwóch wcześniejszych badań informowali o znalezieniu wirusów w rdzeniach lodowców. Jednak w miarę zmian klimatu, ta dziedzina badań staje się coraz ważniejsza. Niewiele wiemy o wirusach i mikroorganizmach w tych ekstremalnych środowiskach. Nie wiemy, co tam jest. Bardzo ważna jest odpowiedź na pytanie, jak bakterie i wirusy reagują na zmiany klimatu. Co się stanie, jeśli przejdziemy z okresu chłodniejszego do cieplejszego, jak ma to miejsce obecnie, zastanawia się profesor Lonnie Thompson.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...