Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Przy okazji polecam dokument „I've got nothing to hide” rozprawiający się z naiwnym argumentem „nie mam nic do ukrycia”.

 

Bardzo interesujący tekst. Bardzo przegadany, ale dający mnóstwo materiału do przemyśleń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żadne podejście autorskie, a fakt. W III RP jako właściciel firmy musisz np. płacić podatki na tzw. ubezpieczenie społeczne niezależnie od tego, czy osiągnąłeś jakikolwiek dochód.

Wydaje mi sie, że to są składki nie podatki.

Słowo podatek pochodzi od słowa datek, czyli to jest datek dla Państwa. W przypadku składki do ZUS-u to jest składka na swoje konto, tu się nic Państwu nie daje i nie można tego nazwać podatkiem. Państwo tylko nadzoruje te składki, ale to, że Państwo próbuje przyssać się do tych składek, to jest inna sprawa.

Musisz też płacić podatki od wystawionych faktur, a nie od otrzymanych pieniędzy. Innymi słowy, jesli wystawiłeś fakturę, a jej odbiorca Ci nie zapłacił, to musisz zapłacić podatek DOCHODOWY (czyli od dochodu, którego nie było), a często i VAT (jesli jesteś płatnikiem VAT). Co więcej, jeśli ktoś oszuka państwo i nie zapłaci VAT-u, to wiesz, co nasze państwo robi, gdy nie może dopaść oszusta? Ściga tego, kto dał oszustowi pieniądze na zapłacenie VAT-u, czyli ściga np. uczciwego przedsiębiorcę i każe mu zapłacić VAT, którego nie zapłacił oszust.

To, że wystawiłeś fakturę i nie wziąłeś pieniędzy to twoje ryzyko, ale zasada pozostaje ta sama: płacisz podatek za zaistniały wcześniej dochód wykazany we fakturze, nie przed wystawieniem faktury.

Co nie zmienia faktu, ze Państwo sobie naciąga fakt wystawienia faktury jako fakt osiągnięcia dochodu i rzeczywiście traktuje ofiary oszustów jako udziałowców oszustwa.

Ogólnie zgadzam się, że obecne Państwo ma wiele cech bandyckich, ale podatek jednak nadal jest płacony za coś co już wystąpiło i Państwo nie wymusza zapłaty przed wystąpieniem fakturowej korzyści.

Państwo chce zapłatę po zafakturowaniu, a autorzy chcą przed. To jest dopiero naciągactwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popełniasz błąd traktując idee i twory niematerialne jak zwykłe materialne przedmioty. Pojęcie IP nie odnosi się do cebuli u rolnika na polu. Z tego powodu reszta argumentacji ....

Jednak i w tematach nie materialnych autor nadal ma dostęp do swojego dzieła i może z niego korzystać.

Niby ktoś mu te niematerialne jabłko zjadł, ale nadal ma te niematerialne jabłko. Cud! I te niematerialną rzecz nie stracił i skoro nie stracił, to trudno tu mówić o kradzieży i utracie własności.

Oczywiście inaczej jest w przypadku plagiatu. Jednak pamiętać należy, że plagiat czyli podszywanie się to nie to samo co kopia i dopóki w kopii jest zaznaczone, że jest tylko kopią, to nie ma podszywania się pod kogoś i nadal jest tylko kopia.

Osobną sprawą jest kwestia korzyści, którą wyjaśnię na przykładzie uwzględniającym opłacalność dzieła od strony użytkowników. Pomińmy temat jak należy określać wartość dzieła. Przyjmijmy w przykładzie, ze mamy tę wartość obiektywnie określoną i przykładowe dzieło niech ma dla autora wartość 100zł. Natomiast patrząc od strony użytkowników i związanych z nimi różnych potrzeb nie można już ich wrzucić do jednego worka. Dlatego wartość tego dzieła dla nich będzie już różna i z tego tytułu można podzielić użytkowników na cztery grupy społeczne.

1. Dla pierwszej grupy potencjalnych użytkowników wartość może nawet przekroczyć te 100 zł i ci chętnie zapłacą.

2. Dla drugiej grupy dzieło będzie przedstawiało niższą wartość, w zakresie od 99 do 1 zł. - Proszę zwrócić uwagę, że dla nich te dzieło nie jest warte 100 zł i dla nich nie ma sensu płacić według żądanej ceny.

3. Dla trzeciej grupy te dzieło będzie miało jeszcze niższą wartość, w zakresie od 1 zł do 0 zł.

4. Znajdzie się też grupa przeciwników, która nie chciała by mieć z nim kontaktu i może nawet, wolała by zapłacić byle nie mieć z tym "dziełem" do czynienia.

Najczęściej w praktyce, ilościowo pierwsza grupa to może w porywach i 20% społeczności, druga grupa to 30%, trzecia prawdopodobnie 40% i czwarta grupa (tradycjonalistów i przeciwników) spokojnie osiąga min. 10% społeczności.

Teraz mamy już podstawy do krótkiej analizy.

Co do pierwszej jest pełna zgoda i te grupę podobnie jak czwartą grupę możemy pominąć.

Zacznijmy od pozornie nieistotnej trzeciej grupy.

Przykładowo, dla niej niech dzieło ma znikomą wartość np 10 gr, jednak mimo to obowiązuje tu powiedzonko "grosik do grosika". Czyli, by stworzyć nowe dzieło (np o wartości 50zł) może okazać się przydatny zasugerowany trzosik innych dzieł i nawet mimo tego, że tamte dzieła mają dla nowego twórcy znikomą (np 20 sztuk po 10 gr = 2 zł) wartość to jednak ten trzosik może być niezbędny (2 zł + 48 zł = 50 zł) podobnie jak niezbędne są wszystkie istotne i nie istotne tryby w zegarku. Przyjmując żądania tych 20 autorów (płać z góry 100 zł) nowy twórca musiałby im zapłacić 20 x 100 zł = 2000 zł. Uzyskując jedynie 50 zł musiałby wydać 2000 zł. Czyli takie działanie traci sens i takie podejście może skutecznie blokować powstanie wielu mniej, czy bardziej wartościowych rzeczy. Co jest już szkodliwe nie tylko dla tych "autorów", ale i dla całej tej trzeciej grupy.

Jeszcze istotniejsze to jest w drugiej grupie.

W tej grupie mogących zapłacić od 99 do 1 zł, czyli średnio 50 zł straty mogą być znacznie większe, szczególnie dla społeczeństwa.

Pominę już to dlaczego brać autorska rezygnuje z 30% x 50 zł.

Łudzą się, że ta grupa będzie płacić po 100 zł mimo, że dla niej to nie jest tyle warte?

Pazerność strasznie zaślepia.

Autorzy chcieliby mieć do czynienia tylko z pierwszą grupą, a pozostałe grupy nie chcą uznać i zachowują się tak jakby zapomnieli skąd się wzięły ich dzieła i po co są. Jakby zapomnieli komu te dzieła (częściowo ich) powinny służyć, choć odpowiedź na to jest dość prosta.

Wszelkie dzieła muszą służyć Cywilizacji. Czyli bez wyjątku wszystkim istotom rozumnym. Oczywiście pod warunkiem, że te dzieła nie będą wykorzystane do szkodzenia.

Błąd w podejściu autorskim polega na tym, że autorom wydaje się, iż dzieła, które stworzyli są tylko ich zasługą.

Jednak autorzy muszą zdać sobie sprawę, że każde dzieło w najlepszym wypadku jest tylko w połowie ich, a w połowie należy do Cywilizacji. Z tego tytułu obie strony mają prawo do własności i do udziału we wszelkich korzyściach.

Kwestie podziału własności Cywilizacja już dawno rozwiązała tworząc osobne prawa do oryginału i do kopii. Autor ma całkowite prawo do dysponowania oryginałem, a prawo do kopii należy do Cywilizacji i tego autor nie może sobie przywłaszczać.

Jeszcze istotniejszą kwestią jest udział w korzyściach, jednak tego tematu Cywilizacja nie rozwiązała i tu niestety stosuje się zasadę: ile uda się komuś wymusić tyle jego. I według tej zasady (wymuszenia) próbują ostatnio działać autorzy. I te próby wymuszanie trzeba im zablokować, bo autorowi należy się tylko udział w korzyściach i nic więcej. Przykładowo to, że Syzyf napracował się i nawet jeśli wstawił te swoje dzieło na szczyt, to jeszcze nic nie znaczy. Dopiero, gdy te dzieło przyniesie komuś korzyść, to autor ma prawo do udziału w tej korzyści. Tylko to mu się należy. Samo wykonanie pracy, np przerzucanie kamieni ze szczytu na szczyt nic nie znaczy.

Nie ma korzyści, nie na za co płacić.

Tytuł autorski nie może upoważniać do blokowania dostępu do "swojego" dzieła i nie może utrudniać innym osiągnięcia korzyści.

W przypadku kopii autorstwo upoważnia tylko do udziału w korzyściach, nic więcej.

Niestety jednak, obecnie autorzy pod pozorem urojonych korzyści starają się blokować drugiej i trzeciej grupie dostęp do "swojego" dzieła i osiągniecie korzyści. Tym samym działają na szkodę społeczeństw, a że ma obowiązywać to wszędzie, to znaczy, że działają na szkodę całej Cywilizacji.

I z powyższych powodów społeczeństwa nie powinny się na to godzić, czy tym bardziej wspierać taką pazerność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W przypadku składki do ZUS-u to jest składka na swoje konto

Na żadne swoje konto, z co najmniej dwóch powodów:

1. Skądś muszą się wziąć pieniądze na renty zdrowotne, rodzinne itd. - przecież nie biorą się one z własnego konta chorego czy sieroty

2. Jeden dekret polityczny wystarczy, by wyciągnąć pieniądze z Twojego własnego konta i przeznaczyć je np. na ratowanie budżetu. Podobne numery z wyciąganiem kasy z "nienaruszalnych" funduszy obecny rząd już ma za sobą, więc absolutnie nie możesz czuć się pewny, że pieniądze odłożone na "Twoje" konto są faktycznie Twoje.

tu się nic Państwu nie daje

Sama konieczność przymusowego utrzymywania tego pasożyta jest dawaniem czegoś państwu, więc jak najbardziej mamy tu podatek, tylko pod bardziej eufemistyczną nazwą.

To, że wystawiłeś fakturę i nie wziąłeś pieniędzy to twoje ryzyko, ale zasada pozostaje ta sama: płacisz podatek za zaistniały wcześniej dochód wykazany we fakturze, nie przed wystawieniem faktury.

Niespłacenie faktury z określonym terminem płatności to zwykła kradzież towaru. To taka sama sytuacja jak kradzież towaru w sklepie: biorąc go z półki zobowiązałeś się za niego zapłacić (i termin spłacenia faktury nie ma tu nic do rzeczy). Tymczasem sytuacja, o której piszesz, jest równie logiczna, jak gdyby doszło do kradzieży telewizora w sklepie, a sklep musiał zapłacić podatek od dochodu, bo przecież telewizor był na półce, a go nie ma.

Ogólnie zgadzam się, że obecne Państwo ma wiele cech bandyckich, ale podatek jednak nadal jest płacony za coś co już wystąpiło i Państwo nie wymusza zapłaty przed wystąpieniem fakturowej korzyści.

Nieprawda.

Państwo chce zapłatę po zafakturowaniu, a autorzy chcą przed. To jest dopiero naciągactwo.

Słyszał kolega o czymś takim jak faktura z terminem płatności? Towar wydajesz dziś, a kupujący zobowiązuje się ją spłacić np. za dwa tygodnie. Jest to w pełni legalne, a niespłacenie takiej faktury nie różni się niczym od kradzieży. Dlaczego więc potępiasz (tak przynajmniej zakładam) kradzież "tu i teraz" z półki w sklepie, ale jednocześnie nie widzisz niczego złego w kradzieży z odroczonym terminem wykonania?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi sie, że to są składki nie podatki.

Słowo podatek pochodzi od słowa datek, czyli to jest datek dla Państwa. W przypadku składki do ZUS-u to jest składka na swoje konto, tu się nic Państwu nie daje i nie można tego nazwać podatkiem. Państwo tylko nadzoruje te składki, ale to, że Państwo próbuje przyssać się do tych składek, to jest inna sprawa.

 

Istotą składek jest dobrowolność. Możliwość rezygnacji lub możliwość ich płacenia. Tzw. "składki" na FUS to podatki, ponieważ są przymusowe, a ich wysokość jest niezależna od tego, co otrzymujesz w zamian. Czyli typowy podatek.

I nic nie jest odkładane na Twoim koncie. Pieniądze, które płacisz na ZUS są natychmiast wydawane. Jako, że ZUS-owi ich nie wystarcza, państwo pożycza też i tę część, która trafia do OFE. ZUS-owi nadal nie wystarcza, więc zaciąga kredyty w bankach. Skąd potem państwo bierze pieniądze, żeby oddać to, co pożyczyło z OFE? Zabiera z płaconych przez Ciebie podatków. Innymi słowy system wygląda tak - żeby w przyszłości BYĆ MOŻE mieć emeryturę, płacisz tzw. "składki", które są od razu wydawane (żadne pieniądze na żadnym koncie na Ciebie nie czekają), potem państwo zdziera z Ciebie podatki, żeby oddać Ci te pieniądze, które zostały przekazane do OFE (czyli płacisz już 2. raz), a potem zdziera z Ciebie podatki, by ZUS spłacił kredyty w bankach (czyli płacisz 3. raz). I ciągle nie masz żadnej gwarancji, że dostaniesz jakąkolwiek emeryturę.

To, że nazwano haracz "składkami" nie zmienia jego charakteru. Bo jest on podatkiem. Tak jak haracz zwany "abonamentem radiowo-telewizyjnym" również jest podatkiem. Podatkiem od posiadania telewizora i radia, bo gdyby był abonamentem, to byłbyś zobowiązany płacić go tylko wówczas, gdy oglądasz TVP i słuchasz państwowych stacji radiowych. A w rzeczywistości jesteś zobowiązany go zapłacić, bo posiadasz sprzęt do odbierania sygnału.

 

To, że wystawiłeś fakturę i nie wziąłeś pieniędzy to twoje ryzyko, ale zasada pozostaje ta sama: płacisz podatek za zaistniały wcześniej dochód wykazany we fakturze, nie przed wystawieniem faktury.

 

Faktura nie jest dowodem osiągnięcia dochodu, a dowodem żądania zapłaty. Ryzyko działalności gospodarczej wiąże się z tym, że np. ktoś Ci może nie zapłacić. I tu zgoda. Natomiast poza tym ryzykiem powinien być obowiązek zapłacenia podatku od nieosiągniętego dochodu. A tak właśnie jest - państwo każde płacić podatek DOCHODOWY, nawet, gdy się dochodu nie osiągnęło. To jaki to podatek dochodowy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Istotą składek jest dobrowolność. Możliwość rezygnacji lub możliwość ich płacenia. Tzw. "składki" na FUS to podatki, ponieważ są przymusowe, a ich wysokość jest niezależna od tego, co otrzymujesz w zamian. Czyli typowy podatek.

 

Nomenklatura jest istotna jak pokazują ostatnie wydarzenia. Zmiana wysokości podatku w ciągu roku jest (podobno) niemożliwa. Co innego składki i daniny :) Dobrowolność nie istotną cechą składki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Komisja Europejska zwróci się do Trybunału Sprawiedliwości z prośbą o zbadanie legalności ACTA. Trybunał ma stwierdzić, czy umowa jest zgodna z przepisami obowiązującymi na terenie Unii Europejskiej.
      Chcemy poprosić najwyższy europejski sąd, by ocenił, czy ACTA jest niekompatybilne z podstawowymi prawami i wolnościami obowiązującymi w EU, takimi jak wolność wypowiedzi, informacji czy ochrona danych oraz prawo własności w odniesieniu do własności intelektualnej - mówi komisarz Karel De Gucth.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Policja zatrzymała mężczyznę podejrzewanego o włamanie na stronę Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej mężczyzna przyznaje, że to on jest włamywaczem.
      Aresztowania dokonano po tym, jak grupa Happyninja ujawniła, kim są włamywacze. W serwisie Pastebin ujawniono sporą ilość informacji na temat włamywaczy. Happyninja tak tłumaczą swoje działania: Mamy po prostu ich dość i _demaskujemy_ ich z całą świadomością. Idiotyczne podmiany stron nie robią na nas żadnego wrażenia, ale kradzieże pieniędzy ze stron w internecie, na których być może zakupy robią nasi bliscy nie zostaną zostawione same sobie. Nie wspominając już o e-terroryźmie w postaci ataków na strony rządowe. Koniec pozerki oraz lansu, panowie. Poza tym, "walczycie o wolność słowa w internecie" sprzeciwiając się ACTA? My też - dlatego wszystko będzie jawne i ten dokument zobaczy sporo osób, bo informacja ma być wolna.
      Dalej cytują rozmowy przeprowadzane z włamywaczem na kanale IRC, podają jego nazwisko i adres domowy oraz obecny adres. W tym miejscu pada stwierdzenie siedzisz bidoku w jakiejś studenckiej klitce, klikasz z komórki, a komputer do 'akcji' pożyczasz od Bogu ducha winnej Anki. Nie wstyd ci?
      Jak dowiadujemy się z opublikowanych informacji, Fir3 - bo takim pseudonimem posługiwał się mężczyzna - ma już na swoim koncie wyrok za włamanie i podmianę strony sądu w Wałbrzychu. Happyninjas twierdzą też, że włamuje się on do sklepów internetowych i okrada osoby, robiące zakupy przez internet.
      W wywiadzie dla portalu Gazeta.pl zatrzymany stwierdza: Mam najlepszego prawnika w Opolskiem. A polskie prawo jest tak skonstruowane, że jeśli się nie przyznam, to niczego mi nie udowodnią. Poza tym nie ma takiego dowodu, którego nie da się obalić.
       
      Aktualizacja:
      Prokuratura z Wrocławia, po przesłuchaniu zatrzymanego, nie postawiła mu żadnych zarzutów. Mężczyzna został wypuszczony. Prokuratura nie dysponuje obecnie żadnymi dowodami jego winy.
      Policja zabezpieczyła dysk twardy z komputera mężczyzny. Jego badania potrwają około 2 tygodni.
      Jak informuje serwis TVN24.pl, doniesienie na mężczyznę złożyła jego koleżanka od której pozyczał on komputer. Maszyna ta, jak twierdzą Happyninjas, miała być wykorzystywana do ataków.
      Tymczasem podejrzany stwierdził, że nigdzie się nie włamywał i został pomówiony przez osoby, które go nie lubią.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nokia ujawniła w swoim raporcie finansowym, że w IV kwartale ubiegłego roku Microsoft zapłacił jej 250 milionów dolarów. To pierwszy z przelewów, który fińska firma otrzyma za wybranie Windows Phone jako swojej głównej platformy systemowej. Nie wiadomo, na jakie kwoty opiewa umowa pomiędzy Nokia a Microsoftem, ale za samo jej podpisanie producent telefonów otrzyma ponad miliard dolarów.
      Nasza umowa o partnerstwie strategicznym przewiduje, że otrzymamy od Microsoftu środki na wsparcie rozwoju platformy sprzętowej, a sami będziemy płacili tantiemy za wykorzystywanie oprogramowania Microsoftu - czytamy w oświadczeniu Nokii. Wspomniano w nim również, że warunki finansowe, na jakich firma korzysta z Windows Phone są konkurencyjne względem innych producentów, co sugeruje, iż Finowie będą płacili Amerykanom znacznie mniej niż płaci np. Samsung czy HTC. Niedawno pojawiły się informacje, jakoby ZTE płacił Microsoftowi 27 USD za każdą kopię Windows Phone.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Paul Ceglia, który twierdzi, że należy do niego 50% Facebooka, został ukarany grzywną w wysokości 5000 dolarów. To jednak nie największe jego zmartwienie, gdyż sąd nakazał mu również, by pokrył część wydatków prawnych poniesionych przez Facebooka. Tutaj kwoty mogą sięgać już dziesiątków tysięcy USD.
      Ceglia został ukarany za niewykonanie jednego z nakazów sądu. W sierpniu ubiegłego roku otrzymał on bowiem polecenie dostarczenia dowodów, które miałyby potwierdzać, iż jego roszczenia wobec Facebooka mają uzasadnienie. Mężczyzna miał przekazać urządzenia oraz dane e-mail. Za radą swoich prawników nie zrobił tego mówiąc, że nie może znaleźć części dowodów. Przed dwoma miesiącami sąd nakazał Ceglii powrót do USA (obecnie mieszka on w Irlandii) i wyjaśnienie, co się stało z dowodami.
      Prawnicy Facebooka twierdzą też, że mają dowód, iż Ceglia dokonał oszustwa. Ponadto poinformowali, że atrament użyty do podpisania kontraktu, który przedstawił Ceglia, liczy sobie dwa lata. Dokument nie mógł być zatem podpisany przed ośmiu laty.
      Już przed paroma miesiącami przedstawiciele Facebooka poinformowali sąd, że zarówno na komputerze Ceglii jak i na serwerze firmy prawniczej Sidley Austin znaleźli oryginalną umowę, jaką zawarł z Ceglią Zuckerberg. Umowa ta nie daje Ceglii najmniejszych praw do udziałów w Facebooku, a swój pozew Ceglia opiera na sfałszowanej przez siebie umowie.
      Prawnicy serwisu społecznościowego twierdzą również, że specjalistyczne badania wykazały, iż Ceglia używał co najmniej 6 urządzeń USB, które - jak twierdzą - były wykorzystywane do sfałszowania oryginalnej umowy. Ich zdaniem co najmniej jedno z tych urządzeń zawiera folder o nazwie „Facebook File“ oraz plik graficzny „Zuckerberg Contract Page1.tif“. To właśnie te urządzenia miał dostarczyć Ceglia.
      Mężczyzna spekuluje, że to sam Zuckerberg lub wynajęci przez niego ludzie fałszują dowody.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google i Mozilla odnowiły umowę, na podstawie której koncern płaci Mozilli za to, że Google jest domyślną wyszukiwarką w Firefoksie. Niektórzy analitycy ostrzegali, że Google może nie zechcieć dłużej płacić Mozilli, gdyż Chrome szybko zdobywa popularność.
      Finansowy byt Mozilli jest w dużej mierze uzależniony od Google’a. W 2010 roku od swoich partnerów takich jak Google czy Microsoft Mozilla otrzymała w sumie 121 milionów dolarów. Prawdopodobnie aż 85% z tej kwoty pochodziło od Google’a.
      Poprzednia umowa, którą podpisano zanim jeszcze Chrome stał się jedną z dominujących przeglądarek, wygasła w listopadzie.
      Nie wiadomo jakie są warunki nowej, wieloletniej umowy.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...