Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Kłusownicy zabili rekorodowo dużo nosorożców

Rekomendowane odpowiedzi

Obrońcy zwierząt oraz władze parków narodowych informują, że w ubiegłym roku kłusownicy zabili w RPA rekordową liczbę nosorożców. Południowa Afryka to miejsce, gdzie żyje największa liczba tych zagrożonych zwierząt. Przyczyną wzrostu kłusownictwa jest niewątpliwie wzrost cen rogów nosorożca. Na czarnym rynku za kilogram rogu płaci się 65 000 dolarów. Rogi nosorożców są uważane przez wielu Azjatów za cudowny specyfik, zwalczający wiele chorób, w tym nowotwory.

Rok 2011 był szczególnie tragiczny dla populacji nosorożców. Kłusownicy zabili ostatniego na naszej planecie zachodniego nosorożca czarnego oraz ostatniego żyjącego w Wietnamie nosorożca jawajskiego.

Obecnie w RPA żyje około 20 000 nosorożców. Jeszcze przed 10 laty kłusownicy zabijali rocznie tylko 15 tych zwierząt. W ubiegłym roku ich łupem padły 443 nosorożce. Richard Emslie, specjalizujący się w biologii nosorożców mówi, że liczba tych zwierząt ginących z przyczyn nienaturalnych (kłusownictwo i legalne polowania) osiągnęła taki poziom, iż należy spodziewać się spadku liczebności gatunku.

Większość nosorożców padło ofiarą kłusowników w Parku Narodowym Krugera - największym skarbie przyrodniczym afryki. Kłusownicy, sponsorowani przez międzynarodowe gangi, dysponują nowoczesną bronią, śmigłowcami i noktowizorami. W ostatnich miesiącach rząd RPA, chcąc powstrzymać rzeź nosorożców, obsadził park wojskiem i wysłał samoloty zwiadowcze do jego patrolowania.

Śledczy z RPA informują, że wielu kłusowników jest ćwiczonych przez armię i policję z Mozambiku.

W 2011 roku zabito nie tylko rekordową liczbą nosorożców. Kłusownicy zabili też tysiące słoni. Wzrost poziomu kłusownictwa, zarówno w przypadku nosorożców jak i słoni, ma miejsce od 2007 roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponawiam pomysł zalania czarnego rynku proszkiem galalitowym wzbogaconym o rycynę albo chociaż wyciąg z trującego dębu. Jak spadnie popyt to i podaż przestanie się opłacać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można ew. wpłynąć na cenę, wypuszczając na rynek fałszywki. Obniżenie ceny spowoduje, że kłusownictwo przestanie się opłacać. Pytanie tylko, czy mozliwe jest podrobienie rogu i czy istnieje możliwość wypuszczenia tego na rynek.

Swoją drogą - czy naród, który wierzy, że sproszkowane rogi, kły czy jądra leczą raka, ślepotę, trądzik i przedłużają zycie naprawdę jest w stanie zdominować świat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naród, który nie podpisał konwencji o zaprzestaniu stosowania min przeciwpiechotnych zdominował świat, naród, który łowi zagrożone wyginięciem wieloryby dominował do niedawna na rynku elektroniki, więc na Twoje pytanie odpowiedź brzmi: być może tak. Bo naród to mieszanina ciemnej zabobonnej masy, bardziej wykształconego jakiegoś centrum i elit, które podejmują decyzję, a te grupy nie muszą mieć tych samych poglądów i celów.

 

Pytanie, kto ma w ten sposób chronić przyrodę, czy wwf lub greenpaece nie są za słabymi graczami?

Tak na dobrą sprawę, azjaci już muszą sprzedawać produkty rozrzedzone do granicy placebo. Raz ze względu na koszt pozyskania substancji, czysta byłaby potwornie droga, a przede wszystkim- po drugie, jeśli popyt jest dużo większy niż podaż, więc by sprzedać wszystkim muszą ją mieszać z "wypełniaczem". A jeśli tak to jest popyt i wiara w skuteczność jedynie placebo.

Więc czarno widzę idę fałszyfki, czy jakiejś substanji szkodliwej. Prędzej już ratunkiem dla słoni i nosorożców mógłby być "syntetyczny" cios czy róg, opracowany przez koncern farmaceutyczny, mający działanie lecznicze, lub nawet tylko odwzorywujący skład chemiczny kości tych zwierząt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Syntetyk nie zadziała, bo przecież oni "wiedzą", że prawdziwy jest lepszy. A obniżenie ceny mogłoby zadziałać. Bo nie chodzi o klienta końcowego, bo cena 65k nie jest dla niego. Tylko dla tych, którzy za te 65k kupują. Jakby wypuszczać fałszywki, powoli obniżając cenę, z czasem schodząc np. do 10k/kilogram, toby się okazało, że ryzyko kłusownictwa jest zbyt duże jak na taki zarobek.

 

Polowanie na wieloryby czy miny to nie cechy, które uniemożliwiałyby przewagę nad innymi, ale masowa wiara w zabobony, to już taka właśnie cecha. Bo na drogie specyfiki raczej biedoty nie stać, zatem kupują je bogatsi ludzie, stanowiący "elitę" narodu. A jeśli elita wierzy w zabobony to już jest źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc czarno widzę idę fałszyfki, czy jakiejś substanji szkodliwej.

 

Można poinformować, że dla ochrony nosorożcom wciera się w rogi (dla ochrony) mózgi owiec i dodatkowo spreparować kilka doniesień o chorobie C-J - panika na rynku murowana. Można też suplikować do prezydenta USA o wypowiedzenie wojny kłusownictwu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wprowadzanie substancji szkodliwych w róg + szeroka kampania informacyjna na pewno jest jedną z metod walki z kłusownictwem. Pozostaje znaleźć substancję nie szkodzącą samym zwierzętom.

 

@Mariusz, wydaje mi się że popełniasz błąd myślowy, rozumując "wprowadzając dużo towaru na wolny rynek jego cena spadnie". Obawiam się że tu nie ma rynku, kłusownicy i przemytnicy mogą nie być "wolnymi strzelcami" szukając później klientów na swoje towary. Mogą zostać wynajęci przez chińskie triady, które później same produkują i dystrybuują proszek kościany tak robi się to z narkotykami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ nie chodzi mi o wolny rynek, a o tego, kto daje te 65k USD za kilogram. Niezależnie od tego, czy jest to jedna osoba/organizacja, czy też wiele osób. Jeśli pojawi się na rynku ktoś, kto zaoferuje ten sam towar taniej, to klienci pójdą do niego. A jeśli w ten sposób uda się obniżyć znacznie cenę, to kłusownictwo przestanie się opłacać. No, chyba, że na tym rynku kompletnie nie ma konkurencji, bo jest on zmonopolizowany, wtedy rzeczywiście wejście nań się może nie udac, bo monopolista zabije każdego, kto się pojawi.

Oczywiście najskuteczniejszą metodą byłoby namówienie chińskiego rządu do walki z tym procederem. Bo ma on środki, by uniemożliwić - przynajmniej w legalnie działających sklepach - handel "cudownymi" lekarstwami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tegoroczną Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny otrzymali Katalin Karikó i Drew Weissmann za odkrycia, które umożliwiły opracowanie efektywnych szczepionek mRNA przeciwko COVID-19. W uzasadnieniu przyznania nagrody czytamy, że prace Karikó i Wiessmanna w olbrzymim stopniu zmieniły rozumienie, w jaki sposób mRNA wchodzi w interakcje na naszym układem odpornościowym". Tym samym laureaci przyczynili się do bezprecedensowo szybkiego tempa rozwoju szczepionek, w czasie trwania jednego z największych zagrożeń dla ludzkiego życia w czasach współczesnych.
      Już w latach 80. opracowano metodę wytwarzania mRNA w kulturach komórkowych. Jednak nie potrafiono wykorzystać takiego mRNA w celach terapeutycznych. Było ono nie tylko niestabilne i nie wiedziano, w jaki sposób dostarczyć je do organizmu biorcy, ale również zwiększało ono stan zapalny. Węgierska biochemik, Katalin Karikó, pracowała nad użyciem mRNA w celach terapeutycznych już od początku lat 90, gdy była profesorem na University of Pennsylvania. Tam poznała immunologa Drew Weissmana, którego interesowały komórki dendrytyczne i ich rola w układzie odpornościowym.
      Efektem współpracy obojga naukowców było spostrzeżenie, że komórki dendrytyczne rozpoznają uzyskane in vitro mRNA jako obcą substancję, co prowadzi co ich aktywowania i unicestwienia mRNA. Uczeni zaczęli zastanawiać się, dlaczego do takie aktywacji prowadzi mRNA transkrybowane in vitro, ale już nie mRNA z komórek ssaków. Uznali, że pomiędzy oboma typami mRNA muszą istnieć jakieś ważne różnice, na które reagują komórki dendrytyczne. Naukowcy wiedzieli, że RNA w komórkach ssaków jest często zmieniane chemicznie, podczas gdy proces taki nie zachodzi podczas transkrypcji in vitro. Zaczęli więc tworzyć różne odmiany mRNA i sprawdzali, jak reagują nań komórki dendrytyczne.
      W końcu udało się stworzyć takie cząsteczki mRNA, które były stabilne, a po wprowadzeniu do organizmu nie wywoływały reakcji zapalnej. Przełomowa praca na ten temat ukazała się w 2005 roku. Później Karikó i Weissmann opublikowali w 2008 i 2010 roku wyniki swoich kolejnych badań, w których wykazali, że odpowiednio zmodyfikowane mRNA znacząco zwiększa produkcję protein. W ten sposób wyeliminowali główne przeszkody, które uniemożliwiały wykorzystanie mRNA w praktyce klinicznej.
      Dzięki temu mRNA zainteresowały się firmy farmaceutyczne, które zaczęły pracować nad użyciem mRNA w szczepionkach przeciwko wirusom Zika i MERS-CoV. Gdy więc wybuchła pandemia COVID-19 możliwe stało się, dzięki odkryciom Karikó i Weissmanna, oraz trwającym od lat pracom, rekordowo szybkie stworzenie szczepionek.
      Dzięki temu odkryciu udało się skrócić proces, dzięki czemu szczepionkę podajemy tylko jako stosunkowo krótką cząsteczkę mRNA i cały trik polegał na tym, aby ta cząsteczka była cząsteczką stabilną. Normalnie mRNA jest cząsteczką dość niestabilną i trudno byłoby wyprodukować na ich podstawie taką ilość białka, która zdążyłaby wywołać reakcję immunologiczną w organizmie. Ta Nagroda Nobla jest m.in. za to, że udało się te cząsteczki mRNA ustabilizować, podać do organizmu i wywołują one odpowiedź immunologiczną, uodparniają nas na na wirusa, być może w przyszłości bakterie, mogą mieć zastosowanie w leczeniu nowotworów, powiedziała Rzeczpospolitej profesor Katarzyna Tońska z Uniwersytetu Warszawskiego.
      Myślę, że przed nami jest drukowanie szczepionek, czyli dosłownie przesyłanie sekwencji z jakiegoś ośrodka, który na bieżąco śledzi zagrożenia i na całym świecie produkcja już tego samego dnia i w ciągu kilku dni czy tygodni gotowe preparaty dla wszystkich. To jest przełom. Chcę podkreślić, że odkrycie noblistów zeszło się z możliwości technologicznymi pozwalającymi mRNA sekwencjonować szybko, tanio i dobrze. Bez tego odkrycie byłoby zawieszone w próżni, dodał profesor Rafał Płoski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Medycyna jest dynamicznie rozwijającą się branżą. W ostatnich latach wiele zmieniło się dzięki cyfryzacji. W artykule chcielibyśmy przedstawić najważniejsze fakty i informacje dotyczące digitalizacji tego właśnie sektora.
      Zrównoważona opieka zdrowotna
      Wraz ze wzrostem średniej długości życia stale rośnie liczba osób żyjących z chorobami przewlekłymi. Doprowadziło to do znacznego wzrostu kosztów świadczeń zdrowotnych. Z kolei te zmiany w sektorze opieki zdrowotnej przyczyniły się do coraz większego przechodzenia na cyfrowe podejście do opieki zdrowotnej w zakresie leczenia. Przełomowe technologie otwierają nową erę inteligentnej opieki, na przykład za pomocą urządzeń do samodzielnego monitoringu stanu zdrowia.
      Platformy cyfrowe mogą pomóc pacjentom w szybszym dostępie do usług opieki zdrowotnej, poprawiając tym samym jakość leczenia, a także prognozy dotyczące ich problemów zdrowotnych. Aplikacje te pomogły również zmniejszyć obciążenie pracowników służby zdrowia oraz placówek. Wszystko dzięki cyfryzacji, która stworzyła wiele nowych możliwości.
      Zapobieganie przed leczeniem
      Technologie cyfrowe wspierające zdrowie mogą pomóc pacjentom w radzeniu sobie z ich problemami zdrowotnymi poprzez regularne monitorowanie ich objawów. Taki monitoring jest narzędziem, które może pomóc we wczesnym wykrywaniu oznak rozwoju i progresji choroby, zanim dojdzie do znacznego uszkodzenia zdrowych tkanek, takich jak płuca.
      Wczesne wykrywanie pierwszych symptomów poprzez samoopiekę za pomocą cyfrowych platform zdrowotnych może pozwolić pacjentom uniknąć poważnych komplikacji i zapobiec nieodwracalnemu zagrożeniu ich zdrowia. Przykładem jest technologia obrazowania siatkówki, która pomaga wykryć początek retinopatii cukrzycowej.
      Właśnie z tego powodu cyfrowe platformy do monitoringu zdrowia mają ogromną wartość, szczególnie dla pacjentów. Z kolei wczesne wykrycie choroby pomaga także lekarzom, którzy mogą odpowiednio wcześnie zareagować, tym samym zwiększając szanse pacjenta na sprawne dojście do zdrowia.
      Lepsza relacja pomiędzy pacjentem a lekarzem
      Angażowanie się w cyfrowe systemy opieki zdrowotnej może ułatwić pacjentom nawiązanie kontaktu z ich świadczeniodawcami. Szczególnie w sektorze prywatnym widać, jak dobra może być współpraca pacjenta z lekarzem. Bezpośredni, szybki i wspólny dostęp do informacji o stanie ich zdrowia może pomóc pacjentom rozwinąć poczucie partnerstwa i zwiększyć ich zaufanie do lekarza i leczenia. Może również pomóc w utrzymaniu przejrzystości relacji na linii pacjent-lekarz.
      Informacje te mogą przedstawiać jasny profil czynników, które mogą mieć wpływ na rokowanie pacjenta. Może to pozwolić lekarzom na zalecenie zmian w leczeniu, diecie i stylu życia w celu dalszej poprawy rokowań. Im bardziej aktualne dane, tym lepszą decyzję mogą podjąć lekarze.
      Dodatkowo przydatne są również portale pokroju e-recepta.net. Dzięki nim możemy szybko zareagować i zdobyć receptę bez konieczności stania w kolejce do lekarza. Wystarczy z elektroniczną receptą udać się do apteki. Miejmy jednak na uwadze to, że branie każdego leku powinno być wcześniej skonsultowane z lekarzem.
      Zmniejszenie obciążeń administracyjnych
      Najnowsze innowacje w cyfrowym systemie opieki zdrowotnej mają na celu zmniejszenie obciążeń administracyjnych pracowników służby zdrowia oraz powtarzalnych aspektów zadań, które muszą wykonywać.
      Główną zaletą nowatorskich cyfrowych systemów opieki zdrowotnej jest zmniejszenie kosztów oraz zwiększenie dostępności lekarzy dla pacjentów. Lekarzom zdecydowanie łatwiej monitoruje się stan zdrowia pacjentów, gdy nie muszą tyle czasu poświęcać obowiązkom administracyjnym.
      Jest to szczególnie ważne dla klinik i pacjentów znajdujących się na obszarach wiejskich oraz dla pacjentów opieki domowej, dla których podróż jest trudna lub kosztowna. Dzięki cyfryzacji lekarz może otrzymać kluczowe informacje drogą zdalną.  
      Narzędzia cyfrowe zapewniają świadczeniodawcom całościowy obraz stanu zdrowia pacjenta dzięki łatwemu dostępowi do danych. Mogą również pozwolić pacjentom uzyskać lepszą kontrolę nad swoim zdrowiem, ponieważ uzyskanie istotnych informacji jest proste i przejrzyste.
      Lepsza efektywność leczenia
      Cyfrowe systemy opieki zdrowotnej oferują lekarzom możliwości poprawy wyników medycznych i skuteczności leczenia w czasie rzeczywistym poprzez zapewnienie szybkiego dostępu do danych pacjenta w formacie, który można łatwo zinterpretować, z większą jasnością i dokładnością.
      Cyfryzacja pomogła obniżyć koszty ogólnych zabiegów, wspierając zdolność pacjenta do samoopieki za pomocą aplikacji, które mogą monitorować jego parametry zdrowotne. Dodatkowo oszczędzają również kliniki, które wydają mniejsze pieniądze na obsługę administracyjną.
      Cyfrowe technologie medyczne mogą umożliwić pacjentom podejmowanie świadomych decyzji dotyczących ich zdrowia. Mogą ułatwić wczesną diagnozę, profilaktykę i leczenie chorób przewlekłych poza tradycyjnymi placówkami opieki zdrowotnej. Takie rozwiązania są coraz częściej stosowane na całym świecie, ponieważ skuteczna profilaktyka potrafi dać naprawdę wiele.
      Do tego digitalizacja usprawnia też najprostsze procesy. Dziś zwolnienie lekarskie online nikogo już nie dziwi.
      Medycyna spersonalizowana do potrzeb pacjenta
      Pacjenci mogą korzystać z cyfrowych technologii zdrowotnych do zarządzania i śledzenia swoich działań związanych z dobrym samopoczuciem. Technologie te obejmują korzystanie z urządzeń, takich jak smartfony, aplikacje internetowe i sieci społecznościowe, które mogą pomóc w personalizacji planów leczenia pacjentów w oparciu o ich konkretne dolegliwości i parametry zdrowotne.
      Dlaczego cyfryzacja medycyny jest tak ważna?
      Urządzenia medyczne mają możliwość komunikowania się z innymi systemami i urządzeniami. Dzięki bezpiecznemu udostępnianiu danych między platformami pacjenci i lekarze mogą uzyskać lepszy całościowy obraz stanu zdrowia każdej osoby. Rozwiązania oparte na chmurze, które udostępniają dane, będą wielką rewolucją, która naprawdę wprowadzi opiekę zdrowotną na wyższy poziom.
      Oczekuje się, że postęp w dziedzinie cyfryzacji medycyny ograniczy rosnącą zachorowalność na kilka chorób, umożliwiając pacjentom samodzielne monitorowanie stanu zdrowia i zapewniając lekarzom łatwiejszy dostęp do danych pacjentów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Za pomocą dronów i sygnałów dźwiękowych można ratować nosorożce przed kłusownikami. Naukowcy z University of Brighton proponują, by wykorzystać tego typu rozwiązania do przepędzania zwierząt z terenów, gdzie aktywnie działają kłusownicy.
      Dzięki międzynarodowym wysiłkom populacja białego nosorożca południowego wzrosła w ciągu 100 lat do obecnych około 20 000 osobników,. Niestety, każdego roku kłusownicy zabijają ponad 1000 tych zwierząt. Tradycyjne metody ochrony, takie jak piesze i zmotoryzowane patrole obszarów chronionych są bardzo kosztowne. Stąd też pomysł na wykorzystanie nowoczesnych technologii.
      Samuel Penny i jego koledzy z Brighton postanowili sprawdzić, czy zapachy, drony lub dźwięki mogą odstraszać nosorożce od pojawiania się na niektórych obszarach. Wybrali grupę nosorożców z prywatnego rezerwatu w RPA i czterokrotnie poddali je działaniu każdego ze wspomnianych stymulantów, sprawdzając, jaki będzie tego skutek. Okazało się, że nalepiej sprawdzały się drony oraz syreny. Samice z młodymi uciekały przed dronami, nawet gdy znajdowały się one 100 metrów nad ziemią. Naukowcy uważają, że drony można wykorzystać do odstraszania zwierząt z miejsc, gdzie są szczególnie narażone, na przykład od budynków i dróg w czasie pełni. Z kolei syreny można by montować na samochodach strażników i przeganiać zwierzęta zbliżające się do granic rezerwatu, by go nie opuściły.
      Stwierdziliśmy, że drony są znacznie bardziej efektywne niż syreny w manipulowaniu ruchem nosorożców. Głównie dlatego, że mają większy zasięg i pozwalają na śledzenie zwierząt na długich dystansach. Ich zdolności manewrowe umożliwiają też lepsze kontrolowanie ruchów zwierząt. Można dzięki temu zarządzać nimi jak stadem, mówi Penny.
      Co interesujące, zapach chili, o którym wiadomo, że dobrze działa w przypadku słoni, małp i niedźwiedzi, był tutaj bezużyteczny. "Nosorożce żuły liny nasączone olejem z chili. W ich przypadku chili działa przyciągająco, a nie odstraszająco", dodaje uczony.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podejrzewa się, że w wyniku zatrucia pestycydem (fipronilem) w winiarskim regionie RPA koło Kapsztadu zginęło ok. 1-1,5 mln pszczół.
      Fipronil jest dla owadów wysoce toksyczny. W Europie jego zastosowanie zostało ograniczone w 2013 r. Po wejściu w życie ograniczeń fipronil może być używany wyłącznie do nasion upraw szklarniowych, a na polach w przypadku porów, szalotki, cebuli oraz warzyw kapustnych, bo ich zbiory odbywają się przed okresem kwitnienia.
      Brendan Ashley-Cooper, wiceszef Western Cape Bee Industry Association, ujawnia, że katastrofa dotknęła ok. 100 jego uli, czyli inaczej mówiąc, ok. 35-40% z tych zlokalizowanych w dotkniętych obszarach.
      Choć fipronil jest od dawna używany przez winiarzy z okolic Kapsztadu do kontroli populacji mrówek, pierwszy raz się zdarzyło, by insektycyd był podejrzewany o uśmiercenie pszczół. Ashley-Cooper dodaje, że prowadzone są dalsze testy, a z pszczelarzami współpracują zarówno właściciele winnic, jak i przedstawiciele rządu.
      Ashley-Cooper wyjaśnia, że zgony stwierdzono u pszczół dzikich i hodowlanych. Tydzień temu zaczęły się telefony z informacjami o martwych pszczołach przy wejściu do ula.
      Mimo że nie wiadomo, ile pszczół występuje w RPA, wg niego, zgony nie będą miały znaczącego wpływu na ogólną populację.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jak poradzić sobie z pochodzącą z Afryki palczatką Andropogon gayanus, która zasila pożary sawann na północy Australii? Skoro jest ona za duża dla miejscowych torbaczy, np. kangurów, i dla bydła, należy sprowadzić słonie, a może nawet nosorożce. Tak przynajmniej uważa prof. David Bowman z Uniwersytetu Tasmańskiego, co jak łatwo się domyślić, wywołało burzliwe dyskusje w środowisku naukowym.
      Jak napisał Bowman w artykule opublikowanym w Nature, wprowadzenie dzikich słoni do Australii może się wydawać absurdem, ale inną metodą kontrolowania [inwazyjnej] trawy byłoby użycie chemii albo fizyczne oczyszczenie gruntu, co mogłoby zniszczyć habitat.
      Badacz z antypodów uważa, że skorzystanie z pomocy dużych roślinożerców byłoby nie tylko bardziej praktyczne, ale i tańsze. Co więcej, pozwoliłoby chronić zwierzęta, które przez kłusownictwo w rodzimych środowiskach są narażone na wyginięcie.
      Problemy, które Bowman proponuje rozwiązać sprowadzeniem słoni, narosły w wyniku zmian wywołanych dwiema falami ludzkiej migracji: 1) przodków aborygenów ok. 50 tys. lat temu, którzy przyczynili się do stopniowego zaniku megafauny oraz 2) europejskich osadników kilkaset lat temu.
      Najpierw wybito megafaunę, a później przybysze ze Starego Kontynentu przywieźli ze sobą (celowo lub przez przypadek) króliki, świnie, wielbłądy, szczury czy agi. Obce gatunki próbowano okiełznać na wiele różnych sposobów, żaden nie okazał się jednak w pełni skuteczny. Wg Bowmana, Australijczycy zajmują się problemami wybiórczo, co powoduje jeszcze większy chaos.
      Sięgająca nawet 4 m palczatka A. gayanus porasta Queensland i Terytorium Północne. Ze względu na rozmiary wygrywa konkurencję z rodzimymi gatunkami. W różnych rejonach stosowano już koszenie i herbicydy, ale nie dość intensywnie i konsekwentnie, by zrobić na A. gayanus większe wrażenie... Zbyt duża dla kangurów i bawołów trawa jest dla słoni afrykańskich czymś zwyczajnym. Wyobraźmy sobie wysterylizowanego słonia z obrożą GPS. Cały czas wiedzielibyśmy, gdzie jest. W dodatku nie mógłby się rozmnażać.
      Bowman proponuje, by w sprawę zaangażować aborygenów, którym pozwolono by polować na część z wprowadzanych do środowiska zwierząt oraz wywoływać kontrolowane pożary lasów i sawann. Wg niego, tego typu działania miałyby również charakter prozdrowotny, ponieważ zachęcałyby nękanych chorobami aborygenów do ruchu. Nawet gdyby projekt ze słoniami nigdy się nie rozpoczął, biolog uważa, że warto zachęcać ich do polowania na wielbłądy (przypomnijmy, że w zeszłym roku Australia rozważała wybicie całej populacji wielbłądów, by ograniczyć emisję gazów cieplarnianych).
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...