Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Trzy lata po wypadku, w którym zginęła 23-letnia studentka, profesorowi Patrickowi Harranowi i University of California Los Angeles postawiono pierwsze w historii USA zarzuty karne związane z wypadkiem w laboratorium badawczym.

Prokurator Okręgowy Los Angeles postawił uczonemu i uczelni zarzuty celowego naruszenia zasad bezpieczeństwa pracy, co doprowadziło do śmierci pracownika. Wydano nakaz aresztowania Harrana, któremu grozi do 4,5 roku więzienia. Uczelnia może zostać skazana na zapłatę odszkodowania w wysokości do 1,5 miliona dolarów.

Sheharbano Sangji przed trzema laty pobierała z butelki za pomocą strzykawki wysoce reaktywny t-butyl litu. W pewnym momencie płyn się zapalił, a od niego zajęło się ubranie kobiety, która nie miała na sobie żadnej odzieży ochronnej. Poparzona zmarła w szpitalu 18 dni później.

Po wypadku w USA pojawiły się wezwania do zaostrzenia przepisów bezpieczeństwa w laboratoriach naukowych. Jednak, jak stwierdzili redaktorzy pisma Nature, sytuacja nie uległa zmianie, czego dowodem jest wypadek z kwietnia bieżącego roku, podczas którego w jednym z laboratoriów Yale University zginęła 22-letnia studentka Michele Dufault.

Ze danych Biura Statystyk Pracy wynika, że średnia liczba wypadków w laboratoriach naukowych i wydziałach rozwojowych spadła z 2,1 na 100 zatrudnionych w 2003 roku do 1,2 w roku 2009. Biuro zajmuje się jednak tylko statystykami dotyczącymi przemysłu, a wszystko wskazuje na to, że w laboratoriach uniwersyteckich dochodzi do większej liczby wypadków niż w przemyśle. Dzieje się tak dlatego, że w przemyśle obowiązuje ścisła hierarchia, szefostwo działów badawczych jest odpowiedzialne przed zarządem, a w laboratoriach rzadziej pojawiają się młodzi, niedoświadczeni ludzie. Tymczasem, jak wynika z ubiegłorocznych badań Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego, aż 70,5% studentów oraz 52,1% absolwentów przyznaje, że zdarza się, iż przebywają w laboratorium sami. W laboratoriach przemysłowych samodzielna praca jest zakazana.

Jim Kaufman, prezes Instytutu Bezpieczeństwa Laboratoriów uważa, że proces profesora Harrana zmieni postępowanie amerykańskiego środowiska naukowego. To poważnie wpłynie na sposób myślenia ludzi o ich odpowiedzialności, bo teraz okazuje się, że naprawdę można pójść do więzienia. Przywołuje przy tym przykład Wielkiej Brytanii, gdzie przed 25 laty w laboratorium Sussex University doszło do eksplozji. W jej wyniku kawałek metalu wbił się w brzuch studenta. Uniwersytet oskarżono o zaniechanie, a wypadek miał głęboki wpływ na sposób pracy w akademickich laboratoriach.

Obecnie w oświadczeniu UCLA czytamy, że śledztwo prowadzone przez Kalifornijski Wydział Bezpieczeństwa Pracy nie wykazało żadnych zaniechań. Fakty nie dają podstaw do wysuwania oskarżeń na gruncie kodeksu karnego, stwierdził uniwersytet.

Zdaniem Russa Phifera, byłego szefa Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego, między Harranem, UCLA a prokuraturą dojdzie do ugody, gdyż naukowiec i jego uczelnia nic nie mogą zyskać na procesie. W ramach tej ugody Harran i UCLA będą prawdopodobnie musieli - w ramach robót publicznych - przygotować serię spotkań z szefami innych laboratoriów akademickich w USA, podczas których omówią szczegóły wypadku sprzed trzech lat oraz przygotują zalecenia dotyczące zwiększenia bezpieczeństwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Laboratoria aby prawidłowo funkcjonowały wymagają różnorodnego specjalistycznego sprzętu. W momencie gdy laborant chce żeby analizy zostały dobrze wykonane musi zadbać aby każdy znajdujący się sprzęt w pomieszczeniu był sterylny, nieuszkodzony oraz bezpieczny. Dodatkowo meble, które znajdują się w laboratorium spełniały swoje zadanie.
      Wyróżniamy laboratoria: fizyczne, chemiczne, biologiczne, medyczne, spożywcze, przemysłowe, itp. W każdym z tych miejsc może być potrzebny inny rodzaj sprzętu laboratoryjnego, w zależności od typu badań w nich przeprowadzanych.
      Bardzo ważną kwestią jest wysoka jakość sprzętu, aby był odpowiednio zwalidowany oraz przeprowadzone analizy zostały poprawnie udokumentowane i przeprowadzone. Sprzęt laboratoryjny można podzielić na urządzenia chłodnicze, grzewcze, sprzęt wykorzystywany podczas przygotowaniach próbek, również wyróżniamy urządzenia, które umożliwiają badanie właściwości oraz służące do procesów oczyszczania i sterylizacji.
      Urządzenia pozwalające na oczyszczanie oraz sterylizacje to przede wszystkim różnego rodzaju zmywarki laboratoryjne, systemy oczyszczania wody, autoklawy oraz myjki.
      Z urządzeń chłodniczych wyróżniamy chłodziarki, zamrażarki bądź specjalne boksy przenośne, które pozwalają na transport materiałów wymagających niskiej temperatury. Pojemność tych urządzeń jest bardzo różna (mogą wynosić od kilku nawet do kilku tysięcy litrów).
      Urządzenia grzewcze dzięki swoim właściwościom znajdują się w wielu rodzajach laboratoriów. Do tej grupy sprzętów zaliczamy cieplarki, suszarki, komory klimatyczne, piece, palniki, łaźnie oraz mineralizatory.
      Następnym typem urządzeń są to sprzętu, które służą do przygotowywania próbek. Najczęściej spotykanym jest wirówka. Tego rodzaju urządzenie pozwala na rozdzielenie frakcji mieszaniny. Natomiast jej krewną jest wytrząsarka, która ma za zadanie łączyć wszystkie składniki próbki przy pomocy rytmicznych potrząsań.
      Ponadto wyróżnić możemy tzw. mierniki. Są to podstawowy sprzęt umożliwiający oznaczenie stanu początkowego oraz końcowego zachodzącego procesu, a następnie określa zachodzące zmiany. Najpopularniejszymi urządzeniami są: pHmetry, termometry oraz wagi laboratoryjne. Każdy laborant powinien pamiętać, że liczba mierników jest dużo większa i umożliwia pomiar praktycznie każdej cechy fizycznej lub chemicznej badanej substancji.
      Najważniejszą kwestią jest, aby wykorzystywane urządzenia do analiz charakteryzowały się najwyższą dokładnością oraz wiarygodnością. Przed każdą analizą należy odpowiednio sprzęt sprawdzić i w razie potrzeby zwalidować. Dodatkowo można przeprowadzić test sprawdzający czy dany sprzęt prawidłowo działa.
      W ofercie firmy znajdą państwo wiele rodzajów urządzeń wykorzystywanych w specjalistycznych laboratoriach. Posiadamy szeroki wybór sprzętów laboratoryjnych. Nasi wysoce wykwalifikowany zespół z chęcią odpowiedzą na każde zadane pytanie. Zapraszamy do kontaktu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mieszkaniec Gorzowa Wielkopolskiego odzyskał wzrok po... wypadku samochodowym. Wcześniej, przez ponad 20 lat był niewidomy. Janusz Góraj przechodził przez ulicę, gdy na przejściu dla pieszych potrącił go samochód.
      Upadłem na maskę samochodu, uderzyłem głową o tę maskę, później osunąłem się na jezdnię, mówił w wywiadzie dla Polsat News.
      Pan Góraj stracił wzrok z powodu ostrej alergii. Nie widział na jedno oko, w drugim widział tylko światło i kontury obiektów.
      Po wypadku został odwieziony do szpitala. Podczas pobytu w nim zaczął odzyskiwać wzrok w lewym oku. Dwa tygodnie później widział już wszystko wyraźnie.
      Ani pan Janusz, ani lekarze nie potrafią wyjaśnić, co się stało. Niewykluczone, że wzrok odzyskał dzięki lekom podawanym mu w trakcie leczenia ortopedycznego.
      Teraz mężczyzna odzyskał samodzielność. Znalazł też pracę ochroniarza w szpitalu, w którym odzyskał wzrok.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prokuratorzy federalni zwrócili się do sądu z wnioskiem, by nakazał FBI przedłużenie pracy serwerów zastępujących DNSChangera o kolejne 4 miesiące. Serwery mogłyby zostać wyłączone dopiero 9 lipca.
      DNSChanger zainfekował około 4 milionów komputerów na całym świecie. Zmienia on konfigurację DNS zarażonych maszyn tak, by łączyły się one z serwerami cyberprzestępców, na których wyświetlane są reklamy. FBI zlikwidowało botnet DNSChanger w listopadzie ubiegłego roku i po uzyskaniu zezwolenia sądu podstawiło zań swoje własne serwery, gdyż bez nich zarażone komputery straciłyby dostęp do internetu. Biuro planuje wyłączenie serwerów 8 marca. Ci użytkownicy, a znajdują się wśród nich osoby indywidualne, firmy oraz instytucje rządowe, którzy nie wyczyścili swoich komputerów z DNSChangera nie będą mogli połączyć się z siecią. Prokuratorzy domagają się jednak, by FBI dało internautom więcej czasu na działanie.
      Tymczasem FBI stara się o ekstradycję sześciu Estończyków, którym zarzuca rozpowszechnianie szkodliwego kodu. Cała szóstka została zatrzymana w październiku, w ramach prowadzonego od dwóch lat śledztwa o kryptonimie Operation Ghost Click. FBI podejrzewa, że twórcy DNSChangera zarobili 14 milionów dolarów na przekierowywaniu użytkowników na witryny z reklamami.
      Szkodliwy kod kierował użytkowników do wybranych przez nich witryn poprzez serwery przestępców. Uniemożliwia on tez pobranie poprawek oraz wyłącza oprogramowanie antywirusowe.
      Prokuratorzy domagający się od FBI dłuższego utrzymywania serwerów zdają sobie najwyraźniej sprawę z faktu, że użytkownicy nie spieszą się z usuwaniem DNSChangera ze swoich komputerów. Przeprowadzone dwa tygodnie temu badania wykazały, że co najmniej 250 z 500 największych firm świata wciąż posiada co najmniej 1 komputer zarażony tym szkodliwym kodem.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Liczne badania wykazały, że używanie przez kierowców telefonów komórkowych w czasie jazdy znacznie zwiększa ryzyko wypadku. Sama rozmowa oznacza 4-krotnie większe prawdopodobieństwo kolizji, a wysyłanie SMS-ów zwiększa je aż 23 razy.
      Proponowane są usługi i aplikacje mające na celu zmniejszenie niebezpieczeństwa. Wszystkie one mają jednak pewną poważną wadę. Działają wówczas, gdy wykryją, iż telefon znajduje się w poruszającym się pojeździe. A to oznacza, że np. zablokowane mogą zostać również telefony pasażerów.
      Naukowcy z Rutgers University oraz Stevens Institute of Technology pracują nad rozwiązaniem, dzięki któremu możliwe będzie blokowanie tylko telefonu kierowcy, a pasażerowie będą mogli swobodnie korzystać ze swoich urządzeń. Uczeni wpadli na pomysł by skomunikować telefon za pomocą technologii Blutooth z systemem stereo w samochodzie. Stereo wysyła niesłyszalne dla ludzkiego ucha dźwięki, które są odbierane przez mikrofon telefonu. Specjalny algorytm wylicza pozycję telefonu w samochodzie, stwierdzając dzięki temu, czy jest on używany przez kierowcę, czy pasażera.
      Wokół tej technologii budowana jest też cała gama aplikacji pomocniczych. Powstaje na przykład program, który informuje osoby z listy kontaktów kierowcy o tym, że właśnie prowadzi on pojazd. Daje im też możliwość stwierdzenia, że rozmowa jest bardzo pilna i mimo to chcą nawiązać połączenie. Inny pomysł to połączenie systemu wykrywania pozycji telefonu z kalendarzem, dzięki czemu, jeśli w kalendarzu mamy zapisane jakieś spotkanie, na które właśnie jedziemy, będziemy mogli łatwo powiadomić uczestników spotkania, że się spóźnimy. Kierowca powinien mieć możliwość nawiązania połączenia za pomocą jednego przycisku. Bez konieczności wyszukiwania w menu kontaktów - mówi Marco Gruteser.
      Prototypowy system został zaprezentowany w laboratorium w ubiegłym roku, teraz jednak znacznie go udoskonalono. Przede wszystkim został już wbudowany w telefony, zintegrowano go z różnymi aplikacjami, a naukowcy pracują nad uproszczeniem algorytmu tak, by wykrywał położenie telefonu w samochodzie w ciągu 3-4 sekund zamiast obecnych 7-8 sekund.
      Gruteser mówi, że największym minusem systemu jest to, iż bazuje on na technologii Bluetooh. Jest ona niedostępna w znakomitej większości starszych modeli samochodów, a i nie wszystkie nowe są w nią wyposażone. Ponadto różne wymiary kabin samochodowych i różna konfiguracja głośników powodują, że wykrywanie nie działa idealnie. Obecnie system potrafi wykryć kierowcę z 90-procentową dokładnością.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Palenie marihuany na 3 godziny przed prowadzeniem samochodu 1,92 razy zwiększa ryzyko wypadku, zwłaszcza ze skutkiem śmiertelnym.
      Zespół profesora Marka Asbridge'a z Dalhousie University przeprowadził metaanalizę 9 badań obserwacyjnych, w przypadku których łączna liczebność prób poszkodowanych w wypadkach osób wynosiła 49.411. Naukowcy wyliczyli prawdopodobieństwo wypadku, gdy palenie marihuany potwierdziły badania toksykologiczne pełnej krwi (występował w niej psychoaktywny metabolit THC - 11-OH-THC) albo sam kierowca wspominał, że palił 3 godziny przez wypadkiem lub później, a jednocześnie wykluczono picie alkoholu i zażywanie narkotyków innych niż marihuana.
      Nie wiadomo, jaki dokładnie poziom THC (tetrahydrokannabinolu) upośledza umiejętności psychomotoryczne potrzebne do prowadzenia pojazdów mechanicznych, ponieważ w większości studiów (6) poprzestawano na wykryciu THC we krwi, a tylko w 3 ustalano stężenie głównej substancji psychoaktywnej konopi. Mimo że nie sprawdzaliśmy wpływu dawki na ryzyko i powagę wypadku, badanie kierowców, którzy zginęli, ujawniło większe ilości THC we krwi. Choć stopień upośledzenia zdolności prowadzenia samochodu może nie być tak duży jak przy upojeniu alkoholowym, to jednak się pojawia i wymaga reakcji służb zdrowia publicznego [oraz ustawodawców] - napisano w raporcie opublikowanym na łamach British Medical Journal.
      Wiele z badań oceniających wpływ konopi na zdolność kierowania samochodem prowadzi się w laboratorium, dlatego choć mają one wysoką trafność wewnętrzną (na zmienną zależną wpływa tylko zmienna niezależna), nie wiadomo, jak wyniki uzyskane na symulatorze mają się do stylu prowadzenia prawdziwego auta. Ich uczestnikami dość często są palacze marihuany z długim stażem, którzy wykonują zadania nie odzwierciedlające złożoności jazdy w naturalnych warunkach. Z tego powodu naukowcy skoncentrowali się na studiach obserwacyjnych.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...